pękło mi serce - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2013-11-07, 12:29   #1
wrzesien 2013
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 32

pękło mi serce


Nie wiem, czy oczekuję rady, pocieszenia, czy po prostu chcę to z siebie wyrzucić.
Pękło mi serce, byliśmy razem nieco ponad rok. Od jakiegoś czasu jest między nami źle, cały czas się kłocimy, prowadzimy rozmowy, które już nic nie wnoszą.
Tomek jest z drugiego końca Polski, przyjechał tu po rozwodzie ułożyć sobie życie na nowo. Poznaliśmy się i tak zaczął się nasz związek. Mieszkamy razem niecałe pół roku, ale czuję, że to koniec.
Ma wielkie problemy w pracy, nie ma czasu na nic, na mnie.
W ostatnich rozmowach ciągle słyszę, że może lepiej będzie się rozstać, że może nasze drogi w pewnym momencie się rozeszły, że chcemy oboje nadal być razem, ale widać los chce inaczej.
Gdy to słyszę pytałam czy to koniec? czy chce się rozstać? On ciągle mówi, że nie, że chce być dalej razem, ale może rozstanie to lepsza opcja. Powiedział mi tyle przykrych rzeczy, że moje uczucia go przytłaczają, że nie jest w stanie teraz dać mi tego samego, wczesniej wspominał, że nie tak miało być, że miał po rozwodzie być sam, że miał "pokawalerzyć", że pojawiło się uczucie do mnie i wszystko się skomplikowało. Spróbowaliśmy, byłam naprawdę szczęśliwa.
Niby mówi, że nie chce się rozstać, ale że rozstanie to może lepsza opcja, że widać nie umiemy żyć razem, że czasem tak się dzieje.
Wielokrotnie w innych rozmowach mówiłam mu, że ja po rozstaniu nie widzę sensu i nie chcę utrzymywać kontaktu z byłymi, on tego nie rozumie.
Mozna powiedzieć, że dał mi wybór. Jesteśmy dalej razem, ale mam się usunąć w cień, dać mu ułozyć wszystkie sprawy samemu sobie.
Ciągle tłumaczę sobie nasz "kryzys" jego problemami w pracy, ale chyba oszukuję sama siebie.
Jesteśmy inni. Jemu nie odpowiadam jako partnerka. Jestem za dobra, za dużo daję od siebie, mowi, że powinien się cieszyć, ale nie umie tak, że to go tłamsi.
Dał mi wybór, dałam mu czas na ogarnięcie problemów z pracą, tłumaczył to wszystko racjonalnie. ALE ja tak nie umiem. Ta jego obojętność do mnie tak strasznie kurefsko mnie rani i boli.
On nie chce ani się rozstawać, ani naprawiać. Chce, bym się odsunęła na bok na razie.
Czuję, że on chce się rozstać, a po prostu nie umie mi powiedzieć. Gdy mu to powiedziałam, zarzucił mi, że słyszę tylko to, co chcę usłyszeć. Że on chce ze mną być, że jestem bardzo ważna, ale teraz to wszystko go przerosło.
Mnie również. Nie umiem sobie z tym poradzić. Wiem, że to koniec. Ale nie umiem się z tym pogodzić. Gdy tylko pomyślę, że się rozstaniemy, że nie będzie już mój, że nigdy już się do niego nie przytulę, że go po prostu nie będzie... Miałam tyle planów, marzeń. Tyle razem przeszliśmy, tyle dobrych wspomnień... Jest jedyną osobą, która pokazała mi, że mogę być dla kogoś ważna, że mogę czuć się wyjątkowo.. Jest dla mnie wszystkim, i gdy myślę, że tego już nie ma/nie będzie czuję tak ogromny ból, płaczę na cały głos, nie umiem wyrzucić z siebie tego żalu.
Dziś rozmawialiśmy o tym znów, znów powiedział, że on nie chce się rozstawać, ale może to lepsza opcja... potem doszliśmy, że czas pokaże, że powiedzieliśmy sobie wszystko, żebyśmy oddzielili grubą krechą to co było i zaczęli od nowa. I na tym stanęło.
Ale ja czuję, że nie umiem. Gdybym tylko widziała, że on chce to naprawiać..
Największy błąd jaki zrobiłam, zatracilam siebie, robilam wszystko dla niego, on to widział, doceniał, okazywał swoje uczucia, a teraz okazuje się, że to było złe.
Oszukuję sama siebie, wiem, że to koniec, ale nie umiem tego przyjąć za fakt. A gdy mówię sama sobie, że tak jest, że muszę to przezyć, czuję ból.
Kocham go i nigdy nie przestanę go kochać, oddałam mu całe swoje serce.
Tak bardzo pragnę, by wziąl mnie, powiedział, że wszystko się ułoży, że naprawimy to... A on to zostawia.
Jedyną złość jaką czuję do niego, że czuję, że podjął już decyzję, a nie umie tego powiedzieć. Mówi, że chce być dalej razem. Jak?! Mam być obok, nie umiem, po prostu nie umiem. To mnie przerosło.
Boję się powiedzieć głośno, że to koniec. Wiem, że powie, że tak będzie na razie lepiej. Ale ja zawsze będę załować, że nie probowałam tego ratować, że może lepiej było dać mu zalatwić wszystkie sprawy z firmą, dać mu czas ułozyć sobie w głowie jak ma dalej żyć, co jest dla niego ważne.
Momentami myślę, że dam radę, a momentami czuję, że nie. Podświadomie czuję, że to koniec, ale nie umiem i nie chcę się z tym pogodzić.
A co jeśli odejdę, a naprawdę wystarczyło dać mu odetchnąć? Rozwiązać wszystkie problemy i być..
Wiem, że jakkolwiek nie postąpię, będę cierpieć. Nie chcę rezygnować z tego, nie chcę odchodzić, ale nie umiem tak zyć. To mnie przerosło, ja po prostu czuję, że pęka mi serce
wrzesien 2013 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-11-07, 13:12   #2
SzatAnka71
Zakorzenienie
 
Avatar SzatAnka71
 
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: ze Smoczej Jamy ;-)
Wiadomości: 12 737
GG do SzatAnka71
Dot.: pękło mi serce

Cytat:
Napisane przez wrzesien 2013 Pokaż wiadomość
Nie wiem, czy oczekuję rady, pocieszenia, czy po prostu chcę to z siebie wyrzucić.
Pękło mi serce, byliśmy razem nieco ponad rok. Od jakiegoś czasu jest między nami źle, cały czas się kłocimy, prowadzimy rozmowy, które już nic nie wnoszą.
Tomek jest z drugiego końca Polski, przyjechał tu po rozwodzie ułożyć sobie życie na nowo. Poznaliśmy się i tak zaczął się nasz związek. Mieszkamy razem niecałe pół roku, ale czuję, że to koniec.
Ma wielkie problemy w pracy, nie ma czasu na nic, na mnie.
W ostatnich rozmowach ciągle słyszę, że może lepiej będzie się rozstać, że może nasze drogi w pewnym momencie się rozeszły, że chcemy oboje nadal być razem, ale widać los chce inaczej.
Gdy to słyszę pytałam czy to koniec? czy chce się rozstać? On ciągle mówi, że nie, że chce być dalej razem, ale może rozstanie to lepsza opcja. Powiedział mi tyle przykrych rzeczy, że moje uczucia go przytłaczają, że nie jest w stanie teraz dać mi tego samego, wczesniej wspominał, że nie tak miało być, że miał po rozwodzie być sam, że miał "pokawalerzyć", że pojawiło się uczucie do mnie i wszystko się skomplikowało. Spróbowaliśmy, byłam naprawdę szczęśliwa.
Niby mówi, że nie chce się rozstać, ale że rozstanie to może lepsza opcja, że widać nie umiemy żyć razem, że czasem tak się dzieje.
Wielokrotnie w innych rozmowach mówiłam mu, że ja po rozstaniu nie widzę sensu i nie chcę utrzymywać kontaktu z byłymi, on tego nie rozumie.
Mozna powiedzieć, że dał mi wybór. Jesteśmy dalej razem, ale mam się usunąć w cień, dać mu ułozyć wszystkie sprawy samemu sobie.
Ciągle tłumaczę sobie nasz "kryzys" jego problemami w pracy, ale chyba oszukuję sama siebie.
Jesteśmy inni. Jemu nie odpowiadam jako partnerka. Jestem za dobra, za dużo daję od siebie, mowi, że powinien się cieszyć, ale nie umie tak, że to go tłamsi.
Dał mi wybór, dałam mu czas na ogarnięcie problemów z pracą, tłumaczył to wszystko racjonalnie. ALE ja tak nie umiem. Ta jego obojętność do mnie tak strasznie kurefsko mnie rani i boli.
On nie chce ani się rozstawać, ani naprawiać. Chce, bym się odsunęła na bok na razie.
Czuję, że on chce się rozstać, a po prostu nie umie mi powiedzieć. Gdy mu to powiedziałam, zarzucił mi, że słyszę tylko to, co chcę usłyszeć. Że on chce ze mną być, że jestem bardzo ważna, ale teraz to wszystko go przerosło.
Mnie również. Nie umiem sobie z tym poradzić. Wiem, że to koniec. Ale nie umiem się z tym pogodzić. Gdy tylko pomyślę, że się rozstaniemy, że nie będzie już mój, że nigdy już się do niego nie przytulę, że go po prostu nie będzie... Miałam tyle planów, marzeń. Tyle razem przeszliśmy, tyle dobrych wspomnień... Jest jedyną osobą, która pokazała mi, że mogę być dla kogoś ważna, że mogę czuć się wyjątkowo.. Jest dla mnie wszystkim, i gdy myślę, że tego już nie ma/nie będzie czuję tak ogromny ból, płaczę na cały głos, nie umiem wyrzucić z siebie tego żalu.
Dziś rozmawialiśmy o tym znów, znów powiedział, że on nie chce się rozstawać, ale może to lepsza opcja... potem doszliśmy, że czas pokaże, że powiedzieliśmy sobie wszystko, żebyśmy oddzielili grubą krechą to co było i zaczęli od nowa. I na tym stanęło.
Ale ja czuję, że nie umiem. Gdybym tylko widziała, że on chce to naprawiać..
Największy błąd jaki zrobiłam, zatracilam siebie, robilam wszystko dla niego, on to widział, doceniał, okazywał swoje uczucia, a teraz okazuje się, że to było złe.
Oszukuję sama siebie, wiem, że to koniec, ale nie umiem tego przyjąć za fakt. A gdy mówię sama sobie, że tak jest, że muszę to przezyć, czuję ból.
Kocham go i nigdy nie przestanę go kochać, oddałam mu całe swoje serce.
Tak bardzo pragnę, by wziąl mnie, powiedział, że wszystko się ułoży, że naprawimy to... A on to zostawia.
Jedyną złość jaką czuję do niego, że czuję, że podjął już decyzję, a nie umie tego powiedzieć. Mówi, że chce być dalej razem. Jak?! Mam być obok, nie umiem, po prostu nie umiem. To mnie przerosło.
Boję się powiedzieć głośno, że to koniec. Wiem, że powie, że tak będzie na razie lepiej. Ale ja zawsze będę załować, że nie probowałam tego ratować, że może lepiej było dać mu zalatwić wszystkie sprawy z firmą, dać mu czas ułozyć sobie w głowie jak ma dalej żyć, co jest dla niego ważne.
Momentami myślę, że dam radę, a momentami czuję, że nie. Podświadomie czuję, że to koniec, ale nie umiem i nie chcę się z tym pogodzić.
A co jeśli odejdę, a naprawdę wystarczyło dać mu odetchnąć? Rozwiązać wszystkie problemy i być..
Wiem, że jakkolwiek nie postąpię, będę cierpieć. Nie chcę rezygnować z tego, nie chcę odchodzić, ale nie umiem tak zyć. To mnie przerosło, ja po prostu czuję, że pęka mi serce
Z Twojego opowiadania to facet chce być sam a raczej chce być wolny. Pokawalerzyć sobie - jak to powiedział.
A czemu się rozwiódł?
__________________


SzatAnka71 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-11-07, 14:05   #3
Mick
Rozeznanie
 
Avatar Mick
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 954
Dot.: pękło mi serce

W moim świecie partnerzy są od tego, żeby wspierać się wzajemnie w życiowych trudnościach, takich jak np. problemy w pracy, a nie zwijać manatki w momentach kryzysowych i "czekać na lepszy moment"... I co to za poważne sprawy, że nie można się przytulić do własnej kobiety wieczorem?

Przykro mi, na moje oko on już wie, że nie jesteś tą jedyną, ale nauczony rozwodem chce mieć do kogo wrócić, gdyby nic lepszego się nie znalazło.
Mick jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-11-07, 14:10   #4
Damayanti
DAMAYANTI TROLLING INC.
 
Avatar Damayanti
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Chicago
Wiadomości: 3 397
Dot.: pękło mi serce

Po pierwsze, to nie żaden złośliwy chichot losu. Jak ludzie nie chcą ze sobą być, to najlepiej zwalić na zły los.
Problem polega na tym, że on za szybko wskoczył w nowy związek. nie zdążył się wyszumieć, i odreagować małżeństwa. Ile czasu minęło od jego rozwodu, zanim zaczęliście się spotykać?
Gadka "jesteś dla mnie za dobra" to klasyk, jeśli chodzi o powody zerwania.
Nie przedłużaj już tego martwego związku. Moim zdaniem tu nie ma co ratować. On chyba ma nadzieję, że jak Ty "odsuniesz się", to związek rozejdzie się po kościach. Facet nie ma po prostu jaj, żeby powiedzieć, że uczucie się skończyło i zerwać, tylko plecie jakieś gadki o losie.

Trzymaj się! Pamiętaj, że czas leczy rany. Przed Tobą ciężki okres, ale dasz radę!

Edytowane przez Damayanti
Czas edycji: 2013-11-07 o 14:12
Damayanti jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-11-07, 18:09   #5
Fleur_D
Zakorzenienie
 
Avatar Fleur_D
 
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 4 265
Dot.: pękło mi serce

Jak pękło przy nim, to zrośnie się bez niego. Jest źle od dłuższego czasu, on nic nie robi, żeby było lepiej, nawet nie udaje, że mu jakoś szczególnie zależy. Lepiej Ci będzie samej. A po jakimś czasie może nowe związek? Będzie dobrze, powodzenia
Fleur_D jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-11-07, 18:42   #6
578537b29e2e39e1d6e3dc9dfc9821e485b809af_62f97e73ceb2a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 3 521
Dot.: pękło mi serce

Dorzucę swój, inny od poprzedniczek głos.

W moim związku ok. 2 miesiące temu był identyczny kryzys. Miałam dużo na głowie, naprawdę chciałam uporządkować wiele mniej lub bardziej zawodowo-uczelnianych spraw. Miałam chłopaka, który mnie kochał... ale potrzebował większości mojego czasu. Kompletnie nie rozumiał, że mam wiele obowiązków.

Było bardzo ciężko, bo (zbyt) długo próbowałam sobie ze wszystkim radzić. Tak długo nie umiałam sprawić, żeby dał mi więcej swobody i oddechu, że w końcu zaczęły się kłótnie. Na początku czepiałam się o byle co. W końcu, po kilku miesiącach, odważyłam się powiedzieć, że MUSZĘ pobyć sama i pozałatwiać swoje sprawy.
Mówiłam o rozstaniu, wiele razy. I tak naprawdę chyba prowokowałam rozstanie.

Było już tak skrajnie źle miedzy nami, że w końcu mój chłopak naprawdę odsunął się na bok, dni spędzał ze znajomymi, zajmował się swoim hobby. Dzięki temu, krok po kroku, udało mi się ze wszystkim uporać.

Dziś, po 1-2 miesiącach, jak myślę o naszym związku, to jest niebo a ziemia w porównaniu z tym, co było wcześniej. I nadal kocham chłopaka, tak naprawdę tylko dzięki temu, że się nie rozstaliśmy i dał mi tę przestrzeń, jesteśmy teraz szczęśliwi.
578537b29e2e39e1d6e3dc9dfc9821e485b809af_62f97e73ceb2a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-11-07, 19:11   #7
wrzesien 2013
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 32
Dot.: pękło mi serce

[1=578537b29e2e39e1d6e3dc9 dfc9821e485b809af_62f97e7 3ceb2a;43614803]Dorzucę swój, inny od poprzedniczek głos.

W moim związku ok. 2 miesiące temu był identyczny kryzys. Miałam dużo na głowie, naprawdę chciałam uporządkować wiele mniej lub bardziej zawodowo-uczelnianych spraw. Miałam chłopaka, który mnie kochał... ale potrzebował większości mojego czasu. Kompletnie nie rozumiał, że mam wiele obowiązków.

Było bardzo ciężko, bo (zbyt) długo próbowałam sobie ze wszystkim radzić. Tak długo nie umiałam sprawić, żeby dał mi więcej swobody i oddechu, że w końcu zaczęły się kłótnie. Na początku czepiałam się o byle co. W końcu, po kilku miesiącach, odważyłam się powiedzieć, że MUSZĘ pobyć sama i pozałatwiać swoje sprawy.
Mówiłam o rozstaniu, wiele razy. I tak naprawdę chyba prowokowałam rozstanie.

Było już tak skrajnie źle miedzy nami, że w końcu mój chłopak naprawdę odsunął się na bok, dni spędzał ze znajomymi, zajmował się swoim hobby. Dzięki temu, krok po kroku, udało mi się ze wszystkim uporać.

Dziś, po 1-2 miesiącach, jak myślę o naszym związku, to jest niebo a ziemia w porównaniu z tym, co było wcześniej. I nadal kocham chłopaka, tak naprawdę tylko dzięki temu, że się nie rozstaliśmy i dał mi tę przestrzeń, jesteśmy teraz szczęśliwi.[/QUOTE]



Dałaś mi ogromną nadzieję.
Tak bardzo chciałabym to naprawić, nawet jeśli trzeba w ten sposób..
Mówią, że zakochana kobieta jest zdolna do wszystkiego, ale ja nie wiem, czy bedę umiała być obok..Tak bardzo przyzwyczaiłam się i kochałam to, że jesteśmy blisko, że nie wyobrażam sobie takiego zwrotu w tym związku..

Martwi mnie też to, że czasem on ma rozterki odnośnie swoich planów na życie po rozwodzie..
Czasem myslę, że powinnam dać mu odejśc, zobaczyć jak to jest samemu, przemysleć wszystko, pozyć innym zyciem.. eby był pewny, że to ja jestem kobietą, z którą chce spędzić życie.. Ale wiem, że wizja jego życia beze mnie pokawalerzenia by mnie zgniotła. Że nie umiałabym mu wybaczyć, że wolał być beze mnie, nawet jeśli to uświadomiłoby mu, że jestem tą, z którą naprawdę chce być....
Teoretycznie, jeśli coś kochasz, puśc to wolno, jesli wróci jest Twoje, jesli nie- nigdy tego nie było...
Ale wiem, że nie umiem tego zrobić...
Co gorsza, i to mnie boli najbardziej- oddałam mu CAŁĄ siebie i wiem, boję się tego, ale wiem to, że jesli się rozstaniemy przezyję załamanie nerwowe. Zakładając, że w ogóle to przeżyję.
Nigdy nie sądziłam, że można kogoś kochać tak ogromną miłością..
wrzesien 2013 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-11-07, 20:41   #8
c640cdfa886255292692728c9c3f51a456c1754b_657ce90228a24
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 4 727
Dot.: pękło mi serce

Miałam ostatnio to samo. To samo dokładnie! Facet nie miał dla mnie czasu, bo dwie prace, bo jesienna depresja, bo coś tam. I wkręciłam sobie, że chce się ze mną rozstać, ale okazało się, że wcale nie. Pogadaliśmy w końcu szczerze i póki co jest ok. Wyluzowałam i jest lepiej. Nie wiem co będzie dalej, ale to przeświadczenie że chce ze mną zerwać okazało się w 100% wymyślone przez mój mózg...
c640cdfa886255292692728c9c3f51a456c1754b_657ce90228a24 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-11-07, 22:16   #9
578537b29e2e39e1d6e3dc9dfc9821e485b809af_62f97e73ceb2a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 3 521
Dot.: pękło mi serce

[1=c640cdfa886255292692728 c9c3f51a456c1754b_657ce90 228a24;43617503]Miałam ostatnio to samo. To samo dokładnie! Facet nie miał dla mnie czasu, bo dwie prace, bo jesienna depresja, bo coś tam. I wkręciłam sobie, że chce się ze mną rozstać, ale okazało się, że wcale nie. Pogadaliśmy w końcu szczerze i póki co jest ok. Wyluzowałam i jest lepiej. Nie wiem co będzie dalej, ale to przeświadczenie że chce ze mną zerwać okazało się w 100% wymyślone przez mój mózg...[/QUOTE]

Nic dodać, nic ująć, Kochana!

---------- Dopisano o 23:16 ---------- Poprzedni post napisano o 23:03 ----------

Cytat:
Napisane przez wrzesien 2013 Pokaż wiadomość
Dałaś mi ogromną nadzieję.
Tak bardzo chciałabym to naprawić, nawet jeśli trzeba w ten sposób..
Mówią, że zakochana kobieta jest zdolna do wszystkiego, ale ja nie wiem, czy bedę umiała być obok..Tak bardzo przyzwyczaiłam się i kochałam to, że jesteśmy blisko, że nie wyobrażam sobie takiego zwrotu w tym związku..

Martwi mnie też to, że czasem on ma rozterki odnośnie swoich planów na życie po rozwodzie..
Czasem myslę, że powinnam dać mu odejśc, zobaczyć jak to jest samemu, przemysleć wszystko, pozyć innym zyciem.. eby był pewny, że to ja jestem kobietą, z którą chce spędzić życie.. Ale wiem, że wizja jego życia beze mnie pokawalerzenia by mnie zgniotła. Że nie umiałabym mu wybaczyć, że wolał być beze mnie, nawet jeśli to uświadomiłoby mu, że jestem tą, z którą naprawdę chce być....
Teoretycznie, jeśli coś kochasz, puśc to wolno, jesli wróci jest Twoje, jesli nie- nigdy tego nie było...
Ale wiem, że nie umiem tego zrobić...
Co gorsza, i to mnie boli najbardziej- oddałam mu CAŁĄ siebie i wiem, boję się tego, ale wiem to, że jesli się rozstaniemy przezyję załamanie nerwowe. Zakładając, że w ogóle to przeżyję.
Nigdy nie sądziłam, że można kogoś kochać tak ogromną miłością..
Moja Droga, kiedy się kocha, to czasem nie widać szerokiego oglądu sprawy. I drobne problemy przesłaniają obraz całości.

Ja napiszę krótko i wprost: rozstać to Ty się zawsze zdążysz. A jeśli zrobisz to szybko, honorowo, żeby coś uzyskać (żeby on się zorientował, co stracił, żeby poczuł tę wielką, ogromną miłość, tak jak ty ją teraz czujesz)... to naprawdę może tylko jeszcze bardziej skomplikować sprawy.

Naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno jest dać komuś większą przestrzeń. Ale tak sobie myślę, że tu też może nie do końca chodzi o takie wzniosłe "puszczanie wolno", o dawanie totalnej wolności itp.
Wiesz, mój chłopak po prostu zaczął akceptować, że zaczęłam spędzać całe dnie nad nauką lub przygotowywaniem się do pracy. Jasne, że widziałam i słyszałam, jak cierpiał, kiedy mówiłam, że tym razem nie przyjadę, nie spotkam się z nim, nie zrobię czegoś.
Ale - i tylko dzięki temu daliśmy radę - ale mimo tego męczenia się nastąpił moment, w którym on naprawdę przestał naciskać i organizował sobie czas inaczej. Na początku to była katorga, z czasem to się stało łatwiejsze. A potem zaczęły się zdarzać momenty, w których dzwonił do mnie przeszczęśliwy, że wreszcie spędził czas z rodziną, z jakimiś znajomymi, z którymi się dawno nie widział. Że wreszcie ma czas na swoje zainteresowania.

On sam odkrył, tak jak Ty teraz, że zgubił po drodze naszego związku siebie. Ja też siebie zgubiłam, dlatego zaczęłam świrować, stałam się strasznie sfrustrowana i kłótliwa. Prowokowałam rozstanie, bo to było łatwiejsze niż powiedzieć zaangażowanemu mężczyźnie, że zabiera mi tlen.

Tak samo Ty teraz. Tak często piszesz, że tyle poświęciłaś... Proszę, poszukaj siebie. Naprawdę wiem, jak wygodnie jest zerwać. Ale też wiem, że takich decyzji nie warto podejmować pod wpływem emocji. Teraz możesz zadbać troszkę o siebie i swoje potrzeby, a Twój partner uporządkuje w tym czasie swoje sprawy.

Ja naprawdę trzymam za Ciebie kciuki! Wystarczy zacząć, to naprawdę jest prostsze, niż myślisz!
578537b29e2e39e1d6e3dc9dfc9821e485b809af_62f97e73ceb2a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-11-07, 22:24   #10
izolcia
Rozeznanie
 
Avatar izolcia
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 609
Dot.: pękło mi serce

Droga wizażanko. Doskonale rozumiem Twój ból.
co ja mogę powiedzieć... musisz być silna!!

Wiesz? Kiedyś poznałam chłopaka z drugiego końca Polski, ''zakochaliśmy się'' w sobie, miałam klapki na oczach, wyprowadziłam się do niego rzucając wszystko. Byłam dobra, kochająca, oddana.. i co mi z tego przyszło ?
Brak poszanowania, nie odpowiadałam mu pod każdym względem, wszystko mi wytykał, każdy mój ruch, czułam się jak wrak człowieka... ja byłam wrakiem. I teraz wiem, że nigdy więcej takiego błędu nie popełnie. Zostawił mnie w perfidny sposób, gdy wyjechałam za granicę zarabiać na nas!! A on...
No właśnie książę leżał w łóżku nic nie robił, nie wspierał mnie.
To tylko kawałek tej historii, na początku czułam ból, ciężko było sobie wyobrazić, no bo jak, ja robiłam wszystko , a on mnie skreślił. Z Biegiem czasu zupełnie inaczej na to patrzę. Tak właśnie musiało być, to nie była miłość. Wróciłam tu ,gdzie moje miejsce. Zrozumiałam, że te uczucia to były złudzenia, szybko wymazałam go z pamięci. Poznałam kogoś innego, nie weszłam w związek , ale to się rozwija Dla Ciebie to nierealne... ale pamiętaj droga Wizażanko! NIGDY NIE POKAZUJE SIĘ CAŁEJ DU PY FACETOWI...

Zapamiętaj te słowa. Dla mnie jeżeli się kogoś kocha, to się nie zostawia ukochanej osoby.Nie na tym to wszystko polega. Zastanów się nad tym związkiem. Na siłę faceta nie zatrzymasz.. Wiem, to boli. Ale ten człowiek nie zasługuje na Ciebie. Praca, to tylko przykrywka. Bo jaki inny powód rozstania? Według mnie za szybko zamieszkaliście razem. Spójrz, tyle małżeństw żyje razem, mają dzieci, pracę ,obowiązki. A Twojego Tż takie życie poprostu przerosło. Takie jest moje zdanie.
izolcia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 15:08.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.