problem z "dorosłością" - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2014-02-11, 11:46   #1
bezdech
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 1

problem z "dorosłością"


hej, zauważylam wątek kolegi, ktory również ma problem z odcięciem się od rodziców i zaczęłam czytać Wasze odpowiedzi... i do tej pory często myślałam, że może ja przesadzam, że tak ma być, że rodzice po prostu decydują o wszystkim, a ja nie mam prawa do własnego zdania... jestem teraz skołowana.

Studiuję, mam dużo nauki i nie dałabym rady na chwilę obecną iść do pracy, wiem po prostu, że potrzebuję dużo czasu na przyswojenie wiedzy. Rodzice mnie utrzymują. Wtrącają się we wszystko, a ja nie umiem się im przeciwstawić, bo wiem, że żyję ,,nie na swoim". Jeżdżą na mnie jak na łysej kobyle. Mam średnie wyniki na studiach, zdaję wszystko, ale na trójach, czasem jakieś 4 czy 5 się trafi. Przez trzy lata jeszcze nie mialam poprawki. Cały czas słyszę, że nauka to moj jedyny obowiązek, więc powinnam mieć same piątki z wykrzyknikiem. Niestety nie idzie mi to. Studia wybrałam nie, bo takie chciałam, ale dla świętego spokoju, żeby mi nie sterczeli nad głową, że się marnuję, bo moje zainteresowania zaprowadzą mnie co najwyżej na zasiłek. Teraz jestem z nich zadowolona, ale nie poszlam na nie z przekonania, tylko dlatego, że dobrze mi matura poszła. Odnoszą się do mnie chłodno, bo nie dostanę się na doktorat. Mówią, że dali mi taakie możliwości, a ja nie umiem ich wykorzystać. Wymuszają na mnie, żebym przyjeżdżała do domu co weekend, bo wiedzą, że w weekendy tylko mogę widywać się ze swoim facetem. Tylko dlatego wzięłam sobie szkołę zaoczną, żeby czasem zostać w weekend w mieście, gdzie studiuję. Niestety, skończyłam ją już, nie wezmę sobie kolejnej, bo byłam strasznie zmęczona zaliczaniem przedmiotów na jednych i drugich studiach. Czepiają sie o wszystko, nawet, że będąc w rodzinnych stronach wyskoczę do koleżanki. Wysłuchuję potem, że ta koleżanka jest mało inteligentna i nie powinnam zniżać się do jej poziomu. Wszystkich moich znajomych wyśmiewają i krytycznie komentują między sobą, a jak ktoś do mnie przychodzi, to są wzorowi, mili i w ogóle super. Obrazili się, że ja i mój chłopak nie chcieliśmy z nimi siedzieć w sylwka, tylko poszliśmy do mojego pokoju, a o północy na spacer w miasto.

Dwa razy w życiu postawiłam na swoim: wyjechałam z chłopakiem na wakacje i pojechałam z nim potem do jego rodzinnego domu. I wiecie co, żałuję, minął ponad rok, a oni wciąż nie mogą mi tego wybaczyć, drą się na mnie ciągle i wypominają, żenie zapytałam ich o pozwolenie. Jeszcze wczoraj miałam awanturę o ten wyjazd do domu mojego TŻ.

Strasznie mnie to martwi. Może mają rację? Mieszkamy z chłopakiem, właściwie tak jakby narzeczonym, bardzo daleko od siebie, 14 godzin pociągiem. Byłam u niego trzy doby. Mama się na mnie drze, że na pierwszą wizytę to za długo. Rodzice chłopaka mi w ogóle nie dali tego do zrozumienia, chłopak też nie, w końcu zaprosił mnie na tyle czasu. Ale moi ciągle mi wypominają, że nie zapytałam ich o zdanie, że pierwszy raz jedzie się tylko na kilka godzin, przywitać się i wracać. Mój chłopak był u mnie pierwszy raz dwie doby, moi rodzice nie mieli nic przeciwko. Jestem skołowana. W ogóle oni nie cierpią mojego faceta, ale wiecie, nie mają ku temu powodów. Nie jestem jedną z tych lasek, które na wizażu piszą, że mają cudownych chłopaków, takich opiekuńczych, tylko że czasem oni piją, wyzywają je, okłamują itd. Nie, mój naprawdę jest dobrym, spokojnym człowiekiem, który o mnie dba. Czuję się przy nim bezpieczna, nie muszę go idealizować.

Gryzę paznokcie, nie mogę spać, biorę jakieś proszki, czasem przed snem ratuję się lampką wina. Mam 23 lata i siwą kępkę na włosach, bo cały czas jestem zestresowana. Po studiach chcemy się pobrać, mamy perspektywę pracy i wspólnego mieszkania. Uda nam się. Ale nie wiem, jak przetrwać do tego czasu. Nasze zaręczyny są w mojej rodzinie ściśle tajną tajemnicą, bo moi rodzice powiedzieli mi kiedyś, że to będzie dla nich straszny dzień, w którym za niego wyjdę...

Uwierzcie mi, to nie trolling, powiedzcie, co mogę zrobić, bo jeszcze chwila a zamkną mnie w psychiatryku. Albo wpadnę w alkoholizm. Za żadne skarby nie dają mi dorosnąć... Na erasmusa nawet nie próbowałam aplikować, wiadomo, że nie pozwoliliby mi jechać.
bezdech jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-11, 11:57   #2
cvbdsgfdkdssasw
Zadomowienie
 
Avatar cvbdsgfdkdssasw
 
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 1 038
Dot.: problem z "dorosłością"

Studia niedługo kończysz, najważniejsze, że macie perspektywę pracy, wspólnego mieszkania a TŻ jest dla Ciebie dobry. Będzie dobrze
__________________
AnnPerfect
cvbdsgfdkdssasw jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-11, 12:23   #3
BluePanda
Rozeznanie
 
Avatar BluePanda
 
Zarejestrowany: 2011-07
Lokalizacja: Wroclove
Wiadomości: 918
Dot.: problem z "dorosłością"

Cytat:
Napisane przez bezdech Pokaż wiadomość
hej, zauważylam wątek kolegi, ktory również ma problem z odcięciem się od rodziców i zaczęłam czytać Wasze odpowiedzi... i do tej pory często myślałam, że może ja przesadzam, że tak ma być, że rodzice po prostu decydują o wszystkim, a ja nie mam prawa do własnego zdania... jestem teraz skołowana.

Studiuję, mam dużo nauki i nie dałabym rady na chwilę obecną iść do pracy, wiem po prostu, że potrzebuję dużo czasu na przyswojenie wiedzy. Rodzice mnie utrzymują. Wtrącają się we wszystko, a ja nie umiem się im przeciwstawić, bo wiem, że żyję ,,nie na swoim". Jeżdżą na mnie jak na łysej kobyle. Mam średnie wyniki na studiach, zdaję wszystko, ale na trójach, czasem jakieś 4 czy 5 się trafi. Przez trzy lata jeszcze nie mialam poprawki. Cały czas słyszę, że nauka to moj jedyny obowiązek, więc powinnam mieć same piątki z wykrzyknikiem. Niestety nie idzie mi to. Studia wybrałam nie, bo takie chciałam, ale dla świętego spokoju, żeby mi nie sterczeli nad głową, że się marnuję, bo moje zainteresowania zaprowadzą mnie co najwyżej na zasiłek. Teraz jestem z nich zadowolona, ale nie poszlam na nie z przekonania, tylko dlatego, że dobrze mi matura poszła. Odnoszą się do mnie chłodno, bo nie dostanę się na doktorat. Mówią, że dali mi taakie możliwości, a ja nie umiem ich wykorzystać. Wymuszają na mnie, żebym przyjeżdżała do domu co weekend, bo wiedzą, że w weekendy tylko mogę widywać się ze swoim facetem. Tylko dlatego wzięłam sobie szkołę zaoczną, żeby czasem zostać w weekend w mieście, gdzie studiuję. Niestety, skończyłam ją już, nie wezmę sobie kolejnej, bo byłam strasznie zmęczona zaliczaniem przedmiotów na jednych i drugich studiach. Czepiają sie o wszystko, nawet, że będąc w rodzinnych stronach wyskoczę do koleżanki. Wysłuchuję potem, że ta koleżanka jest mało inteligentna i nie powinnam zniżać się do jej poziomu. Wszystkich moich znajomych wyśmiewają i krytycznie komentują między sobą, a jak ktoś do mnie przychodzi, to są wzorowi, mili i w ogóle super. Obrazili się, że ja i mój chłopak nie chcieliśmy z nimi siedzieć w sylwka, tylko poszliśmy do mojego pokoju, a o północy na spacer w miasto.

Dwa razy w życiu postawiłam na swoim: wyjechałam z chłopakiem na wakacje i pojechałam z nim potem do jego rodzinnego domu. I wiecie co, żałuję, minął ponad rok, a oni wciąż nie mogą mi tego wybaczyć, drą się na mnie ciągle i wypominają, żenie zapytałam ich o pozwolenie. Jeszcze wczoraj miałam awanturę o ten wyjazd do domu mojego TŻ.

Strasznie mnie to martwi. Może mają rację? Mieszkamy z chłopakiem, właściwie tak jakby narzeczonym, bardzo daleko od siebie, 14 godzin pociągiem. Byłam u niego trzy doby. Mama się na mnie drze, że na pierwszą wizytę to za długo. Rodzice chłopaka mi w ogóle nie dali tego do zrozumienia, chłopak też nie, w końcu zaprosił mnie na tyle czasu. Ale moi ciągle mi wypominają, że nie zapytałam ich o zdanie, że pierwszy raz jedzie się tylko na kilka godzin, przywitać się i wracać. Mój chłopak był u mnie pierwszy raz dwie doby, moi rodzice nie mieli nic przeciwko. Jestem skołowana. W ogóle oni nie cierpią mojego faceta, ale wiecie, nie mają ku temu powodów. Nie jestem jedną z tych lasek, które na wizażu piszą, że mają cudownych chłopaków, takich opiekuńczych, tylko że czasem oni piją, wyzywają je, okłamują itd. Nie, mój naprawdę jest dobrym, spokojnym człowiekiem, który o mnie dba. Czuję się przy nim bezpieczna, nie muszę go idealizować.

Gryzę paznokcie, nie mogę spać, biorę jakieś proszki, czasem przed snem ratuję się lampką wina. Mam 23 lata i siwą kępkę na włosach, bo cały czas jestem zestresowana. Po studiach chcemy się pobrać, mamy perspektywę pracy i wspólnego mieszkania. Uda nam się. Ale nie wiem, jak przetrwać do tego czasu. Nasze zaręczyny są w mojej rodzinie ściśle tajną tajemnicą, bo moi rodzice powiedzieli mi kiedyś, że to będzie dla nich straszny dzień, w którym za niego wyjdę...

Uwierzcie mi, to nie trolling, powiedzcie, co mogę zrobić, bo jeszcze chwila a zamkną mnie w psychiatryku. Albo wpadnę w alkoholizm. Za żadne skarby nie dają mi dorosnąć... Na erasmusa nawet nie próbowałam aplikować, wiadomo, że nie pozwoliliby mi jechać.
Na miejscu narzeczonego byłoby mi przykro, że utrzymujesz zaręczyny w tajemnicy, bo się wstydzisz swojego wybranka. Zachowujesz się jak mała dziewczynka, która sama nie podejmie żadnej decyzji i boi się reakcji rodziców.

Na takich rodziców ja bym zastosowała:
-kłamać. Tak owszem, bo dla swojego bezpieczeństwa psychicznego możesz. "Mamo nie wracam na weekend, bo muszę robić projekt". Albo o jakimś hobby, któremu się teraz oddajesz np. jakieś tańce, które masz w mieście studenckim. I nie wracać do domu.
-Metoda zdartej płyty. Konsekwentnie nie rozmawiać o narzeczonym i nie spowiadać się rodzicom co, kiedy i gdzie robisz. To im nie potrzebne ani Tobie.
-Nauczyć się podejmować samodzielne decyzje, bo z tego co wyczytałam to bez zgody rodziców jesteś sparaliżowana życiowo.
-Ja jednak o zaręczynach bym powiedziała rodzicom, ale na zasadzie "Mamo bierzemy ślub". Potem oni sobie pogadają, a Ty wpuścisz jednym uchem i wypuścisz drugim. I wyjdziesz i spokój. Może sami nie będą już chcieli żebyś przyjeżdżała.
-Usamodzielnić się.
__________________
http://www.poomoc.pl/
BluePanda jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-11, 14:43   #4
201607040940
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 6 562
Dot.: problem z "dorosłością"

Wiem że to trudne ale zrób tak jak Ci tu radzono"wpuszczaj jednym uchem wypuszczaj drugim" cokolwiek Ci rodzice mówią. Co oni Ci mogą zrobić? Pobiją Cię? Zabiją? Chyba nie. Gadają Ci bo na to pozwalasz.
Do domu możesz jeździć raz w miesiącu bo: hobby, taniec, impreza ze znajomymi, projekt, kolokwium, masz strasznie dużo zajęć i musisz trochę odpocząć. Wymówka zawsze się znajdzie. Awanturują się że byłaś w domu u chłopaka to obróć sprawę w żart "przecież czasu nie cofnę" "już 400 razy mi o tym mówiłaś mamo" " dobrze że o tym wspomniałaś - jadę w przyszłym tygodniu". Dziewczyno masz 23 lata, jesteś dorosła. Zacznij się tak zachowywać bo rodzice będą Cię do 50 traktować jak dziecko.
201607040940 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-11, 15:46   #5
Thalie_
Rozeznanie
 
Avatar Thalie_
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Niemczech
Wiadomości: 604
Dot.: problem z "dorosłością"

Rozumiem,że najbardziej interesują Cię krótko terminowe rady, jak wytrwać do zakończenia edukacji państwowej. Jeżeli podjęcie weekendowej, wieczorowej pracy to dla Ciebie zbyt duże obciążenie to może poszukaj w mieście studenckim chociażby bezpłatnych praktyk. Masz dobry pretekst, żeby zostać na czas weekendu i robisz coś pożytecznego dla swojej przyszłości. Jest dużo firm prywatnych normalnie funkcjonujących w sobotę czy niedziele, jeżeli robisz to charytatywnie to możesz ustalić, że przychodzisz na np. 4 godz a resztę czasu masz na randki i naukę. Z resztą rodzice często nie znają się na zasadach stażów/praktyk/projektów/dodatkowych zajęć itp więc masz masę pretekstów. Rady długoterminowe: planuj, kombinuj, myśl o przyszłości i odcinaj pępowinę.
Thalie_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-11, 16:09   #6
Ikupashi
Raczkowanie
 
Avatar Ikupashi
 
Zarejestrowany: 2009-10
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 77
Dot.: problem z "dorosłością"

Cytat:
Napisane przez bezdech Pokaż wiadomość
hej, zauważylam wątek kolegi, ktory również ma problem z odcięciem się od rodziców i zaczęłam czytać Wasze odpowiedzi... i do tej pory często myślałam, że może ja przesadzam, że tak ma być, że rodzice po prostu decydują o wszystkim, a ja nie mam prawa do własnego zdania... jestem teraz skołowana.

Studiuję, mam dużo nauki i nie dałabym rady na chwilę obecną iść do pracy, wiem po prostu, że potrzebuję dużo czasu na przyswojenie wiedzy. Rodzice mnie utrzymują. Wtrącają się we wszystko, a ja nie umiem się im przeciwstawić, bo wiem, że żyję ,,nie na swoim". Jeżdżą na mnie jak na łysej kobyle. Mam średnie wyniki na studiach, zdaję wszystko, ale na trójach, czasem jakieś 4 czy 5 się trafi. Przez trzy lata jeszcze nie mialam poprawki. Cały czas słyszę, że nauka to moj jedyny obowiązek, więc powinnam mieć same piątki z wykrzyknikiem. Niestety nie idzie mi to. Studia wybrałam nie, bo takie chciałam, ale dla świętego spokoju, żeby mi nie sterczeli nad głową, że się marnuję, bo moje zainteresowania zaprowadzą mnie co najwyżej na zasiłek. Teraz jestem z nich zadowolona, ale nie poszlam na nie z przekonania, tylko dlatego, że dobrze mi matura poszła. Odnoszą się do mnie chłodno, bo nie dostanę się na doktorat. Mówią, że dali mi taakie możliwości, a ja nie umiem ich wykorzystać. Wymuszają na mnie, żebym przyjeżdżała do domu co weekend, bo wiedzą, że w weekendy tylko mogę widywać się ze swoim facetem. Tylko dlatego wzięłam sobie szkołę zaoczną, żeby czasem zostać w weekend w mieście, gdzie studiuję. Niestety, skończyłam ją już, nie wezmę sobie kolejnej, bo byłam strasznie zmęczona zaliczaniem przedmiotów na jednych i drugich studiach. Czepiają sie o wszystko, nawet, że będąc w rodzinnych stronach wyskoczę do koleżanki. Wysłuchuję potem, że ta koleżanka jest mało inteligentna i nie powinnam zniżać się do jej poziomu. Wszystkich moich znajomych wyśmiewają i krytycznie komentują między sobą, a jak ktoś do mnie przychodzi, to są wzorowi, mili i w ogóle super. Obrazili się, że ja i mój chłopak nie chcieliśmy z nimi siedzieć w sylwka, tylko poszliśmy do mojego pokoju, a o północy na spacer w miasto.

Dwa razy w życiu postawiłam na swoim: wyjechałam z chłopakiem na wakacje i pojechałam z nim potem do jego rodzinnego domu. I wiecie co, żałuję, minął ponad rok, a oni wciąż nie mogą mi tego wybaczyć, drą się na mnie ciągle i wypominają, żenie zapytałam ich o pozwolenie. Jeszcze wczoraj miałam awanturę o ten wyjazd do domu mojego TŻ.

Strasznie mnie to martwi. Może mają rację? Mieszkamy z chłopakiem, właściwie tak jakby narzeczonym, bardzo daleko od siebie, 14 godzin pociągiem. Byłam u niego trzy doby. Mama się na mnie drze, że na pierwszą wizytę to za długo. Rodzice chłopaka mi w ogóle nie dali tego do zrozumienia, chłopak też nie, w końcu zaprosił mnie na tyle czasu. Ale moi ciągle mi wypominają, że nie zapytałam ich o zdanie, że pierwszy raz jedzie się tylko na kilka godzin, przywitać się i wracać. Mój chłopak był u mnie pierwszy raz dwie doby, moi rodzice nie mieli nic przeciwko. Jestem skołowana. W ogóle oni nie cierpią mojego faceta, ale wiecie, nie mają ku temu powodów. Nie jestem jedną z tych lasek, które na wizażu piszą, że mają cudownych chłopaków, takich opiekuńczych, tylko że czasem oni piją, wyzywają je, okłamują itd. Nie, mój naprawdę jest dobrym, spokojnym człowiekiem, który o mnie dba. Czuję się przy nim bezpieczna, nie muszę go idealizować.

Gryzę paznokcie, nie mogę spać, biorę jakieś proszki, czasem przed snem ratuję się lampką wina. Mam 23 lata i siwą kępkę na włosach, bo cały czas jestem zestresowana. Po studiach chcemy się pobrać, mamy perspektywę pracy i wspólnego mieszkania. Uda nam się. Ale nie wiem, jak przetrwać do tego czasu. Nasze zaręczyny są w mojej rodzinie ściśle tajną tajemnicą, bo moi rodzice powiedzieli mi kiedyś, że to będzie dla nich straszny dzień, w którym za niego wyjdę...

Uwierzcie mi, to nie trolling, powiedzcie, co mogę zrobić, bo jeszcze chwila a zamkną mnie w psychiatryku. Albo wpadnę w alkoholizm. Za żadne skarby nie dają mi dorosnąć... Na erasmusa nawet nie próbowałam aplikować, wiadomo, że nie pozwoliliby mi jechać.

Odnoszę wrażenie, że ktoś ma tutaj kompleks i jakieś niespełnione ambicje...
__________________
Razem przeciwko białaczce.

www.anachcebanana.blogspot.com <-


Marysia była lekko w szoku
Ikupashi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-11, 19:09   #7
Alexandra92x
Rozeznanie
 
Avatar Alexandra92x
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 764
Dot.: problem z "dorosłością"

Znajdź pracę. Jeśli odetniesz się od nich finansowo to nie będą mieli nic do gadania. Pokaż im, że potrafisz wziąć sprawy w swoje ręce. Twoja decyzja jest tu najważniejsza. Pamiętaj to Twoje życie i nikt go za Ciebie nie przeżyje.
__________________
"Chciałabym wystarczyć Ci na całe życie. Żeby cały świat nam zazdrościł, że mamy właśnie siebie."






luty 2014 - początkująca włosomaniaczka
Alexandra92x jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2014-02-11, 19:24   #8
uwiezionykrokodyl
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 22
Dot.: problem z "dorosłością"

Hej. Czytam Twoją historie z rodzicami, normalnie podobna sytuacja w pewnym sensie do mojej, tak samo mam. Tylko ocen się nie czepiają, bo poprostu się nie chwale, mimo że złe nie są.
Uczysz się dla siebie, a nie dla ocen! Pamiętaj! Oceny na uczelnie nie odzwierciedlają poziomu wiedzy to najmniejszy problem, jestes bez poprawek, elegancko jak sie beda pytać to blefuj im (tak nazywam drobne kłamstewka) , ale przede wszystkim jednym uchem wpuszczaj a drugim wypuszczaj, staraj się dorabiać w jakiś sposób ( korepetycje etc. ). Masz chłopaka, nie jesteś sama staraj się nie ssać od nich kasy... hmm musze użyć określenia - nie proś się o nią. NIe chce Cie urażać oczywiscie, ale jesteś z pewnoscia bystra dziewczyna że na pewno coś wykombinujesz jakieś skromne źrodło dochodu. Byle tylko od nich nie brać "na swoje głupotki"
A co studiujesz ? pytam tak z ciekawości... Pozdriawiam!
uwiezionykrokodyl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-11, 21:33   #9
CzarnaAmericana
Raczkowanie
 
Avatar CzarnaAmericana
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 51
Dot.: problem z "dorosłością"

Cytat:
Napisane przez bezdech Pokaż wiadomość
hej, zauważylam wątek kolegi, ktory również ma problem z odcięciem się od rodziców i zaczęłam czytać Wasze odpowiedzi... i do tej pory często myślałam, że może ja przesadzam, że tak ma być, że rodzice po prostu decydują o wszystkim, a ja nie mam prawa do własnego zdania... jestem teraz skołowana.

Studiuję, mam dużo nauki i nie dałabym rady na chwilę obecną iść do pracy, wiem po prostu, że potrzebuję dużo czasu na przyswojenie wiedzy. Rodzice mnie utrzymują. Wtrącają się we wszystko, a ja nie umiem się im przeciwstawić, bo wiem, że żyję ,,nie na swoim". Jeżdżą na mnie jak na łysej kobyle. Mam średnie wyniki na studiach, zdaję wszystko, ale na trójach, czasem jakieś 4 czy 5 się trafi. Przez trzy lata jeszcze nie mialam poprawki. Cały czas słyszę, że nauka to moj jedyny obowiązek, więc powinnam mieć same piątki z wykrzyknikiem. Niestety nie idzie mi to. Studia wybrałam nie, bo takie chciałam, ale dla świętego spokoju, żeby mi nie sterczeli nad głową, że się marnuję, bo moje zainteresowania zaprowadzą mnie co najwyżej na zasiłek. Teraz jestem z nich zadowolona, ale nie poszlam na nie z przekonania, tylko dlatego, że dobrze mi matura poszła. Odnoszą się do mnie chłodno, bo nie dostanę się na doktorat. Mówią, że dali mi taakie możliwości, a ja nie umiem ich wykorzystać. Wymuszają na mnie, żebym przyjeżdżała do domu co weekend, bo wiedzą, że w weekendy tylko mogę widywać się ze swoim facetem. Tylko dlatego wzięłam sobie szkołę zaoczną, żeby czasem zostać w weekend w mieście, gdzie studiuję. Niestety, skończyłam ją już, nie wezmę sobie kolejnej, bo byłam strasznie zmęczona zaliczaniem przedmiotów na jednych i drugich studiach. Czepiają sie o wszystko, nawet, że będąc w rodzinnych stronach wyskoczę do koleżanki. Wysłuchuję potem, że ta koleżanka jest mało inteligentna i nie powinnam zniżać się do jej poziomu. Wszystkich moich znajomych wyśmiewają i krytycznie komentują między sobą, a jak ktoś do mnie przychodzi, to są wzorowi, mili i w ogóle super. Obrazili się, że ja i mój chłopak nie chcieliśmy z nimi siedzieć w sylwka, tylko poszliśmy do mojego pokoju, a o północy na spacer w miasto.

Dwa razy w życiu postawiłam na swoim: wyjechałam z chłopakiem na wakacje i pojechałam z nim potem do jego rodzinnego domu. I wiecie co, żałuję, minął ponad rok, a oni wciąż nie mogą mi tego wybaczyć, drą się na mnie ciągle i wypominają, żenie zapytałam ich o pozwolenie. Jeszcze wczoraj miałam awanturę o ten wyjazd do domu mojego TŻ.

Strasznie mnie to martwi. Może mają rację? Mieszkamy z chłopakiem, właściwie tak jakby narzeczonym, bardzo daleko od siebie, 14 godzin pociągiem. Byłam u niego trzy doby. Mama się na mnie drze, że na pierwszą wizytę to za długo. Rodzice chłopaka mi w ogóle nie dali tego do zrozumienia, chłopak też nie, w końcu zaprosił mnie na tyle czasu. Ale moi ciągle mi wypominają, że nie zapytałam ich o zdanie, że pierwszy raz jedzie się tylko na kilka godzin, przywitać się i wracać. Mój chłopak był u mnie pierwszy raz dwie doby, moi rodzice nie mieli nic przeciwko. Jestem skołowana. W ogóle oni nie cierpią mojego faceta, ale wiecie, nie mają ku temu powodów. Nie jestem jedną z tych lasek, które na wizażu piszą, że mają cudownych chłopaków, takich opiekuńczych, tylko że czasem oni piją, wyzywają je, okłamują itd. Nie, mój naprawdę jest dobrym, spokojnym człowiekiem, który o mnie dba. Czuję się przy nim bezpieczna, nie muszę go idealizować.

Gryzę paznokcie, nie mogę spać, biorę jakieś proszki, czasem przed snem ratuję się lampką wina. Mam 23 lata i siwą kępkę na włosach, bo cały czas jestem zestresowana. Po studiach chcemy się pobrać, mamy perspektywę pracy i wspólnego mieszkania. Uda nam się. Ale nie wiem, jak przetrwać do tego czasu. Nasze zaręczyny są w mojej rodzinie ściśle tajną tajemnicą, bo moi rodzice powiedzieli mi kiedyś, że to będzie dla nich straszny dzień, w którym za niego wyjdę...

Uwierzcie mi, to nie trolling, powiedzcie, co mogę zrobić, bo jeszcze chwila a zamkną mnie w psychiatryku. Albo wpadnę w alkoholizm. Za żadne skarby nie dają mi dorosnąć... Na erasmusa nawet nie próbowałam aplikować, wiadomo, że nie pozwoliliby mi jechać.
Przykro mi z powodu Twojej sytuacji, osoby ktore powinny dawac Ci oparcie w życiu wręcz je zatruwają.

To nie będzie poprawne co napiszę ale każde zycie można czasem trochę podkolorować.
Rodzice z Toba nei studiują i zapewne nie będą wnikać jeśli powiesz, że ten super trudny ezamin zaliczyło tylko kilka osob na roku w tym Ty!
Że Twoja praca wypadła super a a tym wlaśnie przedmiocie się odnalazłaś, jesteś super aktywna i doceniana na każdym wykładzie.

Zaczyna sie nowy semestr może bywaja u Was na uczelni zajęcia weekendowe( znajoma musiała chodzic na w-f w sobote bo każdy inny dzień nie pasował), a może z grupą właśnie w weekendy spotykacie sie by realizować super trudny projekt.

Wiem, że to co Ci podsuwam to klamstwo, ale czasem dla świętego spokoju warto się do niego posunąć.
CzarnaAmericana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-11, 22:07   #10
pin3ska
Zakorzenienie
 
Avatar pin3ska
 
Zarejestrowany: 2008-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 4 999
Dot.: problem z "dorosłością"

Cytat:
Napisane przez bezdech Pokaż wiadomość
hej, zauważylam wątek kolegi, ktory również ma problem z odcięciem się od rodziców i zaczęłam czytać Wasze odpowiedzi... i do tej pory często myślałam, że może ja przesadzam, że tak ma być, że rodzice po prostu decydują o wszystkim, a ja nie mam prawa do własnego zdania... jestem teraz skołowana.

Studiuję, mam dużo nauki i nie dałabym rady na chwilę obecną iść do pracy, wiem po prostu, że potrzebuję dużo czasu na przyswojenie wiedzy. Rodzice mnie utrzymują. Wtrącają się we wszystko, a ja nie umiem się im przeciwstawić, bo wiem, że żyję ,,nie na swoim". Jeżdżą na mnie jak na łysej kobyle. Mam średnie wyniki na studiach, zdaję wszystko, ale na trójach, czasem jakieś 4 czy 5 się trafi. Przez trzy lata jeszcze nie mialam poprawki. Cały czas słyszę, że nauka to moj jedyny obowiązek, więc powinnam mieć same piątki z wykrzyknikiem. Niestety nie idzie mi to. Studia wybrałam nie, bo takie chciałam, ale dla świętego spokoju, żeby mi nie sterczeli nad głową, że się marnuję, bo moje zainteresowania zaprowadzą mnie co najwyżej na zasiłek. Teraz jestem z nich zadowolona, ale nie poszlam na nie z przekonania, tylko dlatego, że dobrze mi matura poszła. Odnoszą się do mnie chłodno, bo nie dostanę się na doktorat. Mówią, że dali mi taakie możliwości, a ja nie umiem ich wykorzystać. Wymuszają na mnie, żebym przyjeżdżała do domu co weekend, bo wiedzą, że w weekendy tylko mogę widywać się ze swoim facetem. Tylko dlatego wzięłam sobie szkołę zaoczną, żeby czasem zostać w weekend w mieście, gdzie studiuję. Niestety, skończyłam ją już, nie wezmę sobie kolejnej, bo byłam strasznie zmęczona zaliczaniem przedmiotów na jednych i drugich studiach. Czepiają sie o wszystko, nawet, że będąc w rodzinnych stronach wyskoczę do koleżanki. Wysłuchuję potem, że ta koleżanka jest mało inteligentna i nie powinnam zniżać się do jej poziomu. Wszystkich moich znajomych wyśmiewają i krytycznie komentują między sobą, a jak ktoś do mnie przychodzi, to są wzorowi, mili i w ogóle super. Obrazili się, że ja i mój chłopak nie chcieliśmy z nimi siedzieć w sylwka, tylko poszliśmy do mojego pokoju, a o północy na spacer w miasto.

Dwa razy w życiu postawiłam na swoim: wyjechałam z chłopakiem na wakacje i pojechałam z nim potem do jego rodzinnego domu. I wiecie co, żałuję, minął ponad rok, a oni wciąż nie mogą mi tego wybaczyć, drą się na mnie ciągle i wypominają, żenie zapytałam ich o pozwolenie. Jeszcze wczoraj miałam awanturę o ten wyjazd do domu mojego TŻ.

Strasznie mnie to martwi. Może mają rację? Mieszkamy z chłopakiem, właściwie tak jakby narzeczonym, bardzo daleko od siebie, 14 godzin pociągiem. Byłam u niego trzy doby. Mama się na mnie drze, że na pierwszą wizytę to za długo. Rodzice chłopaka mi w ogóle nie dali tego do zrozumienia, chłopak też nie, w końcu zaprosił mnie na tyle czasu. Ale moi ciągle mi wypominają, że nie zapytałam ich o zdanie, że pierwszy raz jedzie się tylko na kilka godzin, przywitać się i wracać. Mój chłopak był u mnie pierwszy raz dwie doby, moi rodzice nie mieli nic przeciwko. Jestem skołowana. W ogóle oni nie cierpią mojego faceta, ale wiecie, nie mają ku temu powodów. Nie jestem jedną z tych lasek, które na wizażu piszą, że mają cudownych chłopaków, takich opiekuńczych, tylko że czasem oni piją, wyzywają je, okłamują itd. Nie, mój naprawdę jest dobrym, spokojnym człowiekiem, który o mnie dba. Czuję się przy nim bezpieczna, nie muszę go idealizować.

Gryzę paznokcie, nie mogę spać, biorę jakieś proszki, czasem przed snem ratuję się lampką wina. Mam 23 lata i siwą kępkę na włosach, bo cały czas jestem zestresowana. Po studiach chcemy się pobrać, mamy perspektywę pracy i wspólnego mieszkania. Uda nam się. Ale nie wiem, jak przetrwać do tego czasu. Nasze zaręczyny są w mojej rodzinie ściśle tajną tajemnicą, bo moi rodzice powiedzieli mi kiedyś, że to będzie dla nich straszny dzień, w którym za niego wyjdę...

Uwierzcie mi, to nie trolling, powiedzcie, co mogę zrobić, bo jeszcze chwila a zamkną mnie w psychiatryku. Albo wpadnę w alkoholizm. Za żadne skarby nie dają mi dorosnąć... Na erasmusa nawet nie próbowałam aplikować, wiadomo, że nie pozwoliliby mi jechać.
Ja wierze, miałam podobnie. Miałam 22 lata kiedy sie wyprowadziłam. Byłam na studiach dziennych i miałam w kieszeni chyba z tysiąc złotych, ale nie widziałam innego wyjścia. I dałam sobie rade. Przez rok wlaściwie nie kontaktowałam sie w ogole z rodzicami, pieniędzy tez od niech od tego momentu nie biore. Bywalo, że nie miałam na chleb, ale uważam, że to bylo jedyne właściwe wyjście.

Nie widze innego wyjścia jak sie wyprowadzic i szczerze polecam to rozwiązanie. Odetchniesz, bo toksyczni rodzice sie na pewno nie zmienią. Póki będą czuć, że jesteś od nich zależna, to będą to wykorzystywać.
__________________
It's so important to say these things when you can because when it's over, it's over


...Widzi pan, perfumy powinny być jak wymierzony policzek, żeby nie zastanawiać się godzinami czy one pachną, czy nie. (Coco Chanel)

Edytowane przez pin3ska
Czas edycji: 2014-02-11 o 22:37
pin3ska jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-02-11 22:07:30


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 08:53.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.