|
Notka |
|
W krzywym zwierciadle odchudzania Jest do jedyne forum, na którym zamieszczamy wszystkie diety, które promują odchudzanie poprzez drastyczne ograniczenie kaloryczności, tzw. "diety głodówkowe", które nie mają nic wspólnego ze zdrowym odżywianiem.
|
![]() |
|
Narzędzia |
![]() |
#1 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 9
|
Hardkorowa dieta
Cześć, jestem tu nowa. A oto moja mroczna historia:
byłam sobie grubym bobasem karmionym sztucznym mlekiem z dodatkiem mąki pszennej. Jak wiele dzieci na początku lat 80-tych. Następnie do mojego wyglądu przyczyniła się babcia, a byłam ulubioną wnuczką. Do wieku dojrzewania byłam pulchna ale bez fajerwerków, o patologicznej otyłości nie było mowy. Jednak zawsze gdzieś w tyle głowy miałam zakodowane bycie grubasem i bezgranicznie mnie to wkurzało, podłamywało i nie znosiłam chudych. Myslałam sobie, że oni niesprawiedliwie dostaja troskę, uwagę i dodatkowe porcje słodkości. Akurat kiedy zaczęłam dojrzewać, przyszła do nas moda z zachodu na prezencję wieszaka na ubrania. Ja go nie porzypominałam i postanowiłam coś z tym zrobić. A ważyłam przerażające 55 kilo przy mniej więcej 157 cm wzrostu. No po prostu zgroza ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-12
Lokalizacja: Piekło
Wiadomości: 101
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Też mam prawie tyle cm ile ty 156. Iwazylam te przeklęte 55 kg teraz waze 46 kg Ale martwię się o siebie... Szał był Terqzz cały czas tyje a nie chce!!! Chce mieć 46 kg.. po Świętach zaczęłam dużo jeść.. Mam 48 teraz kg mam nadzieję że się ogarnie xad
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 9
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Heh, flybadangel 46kg... Nie wiem, ile masz lat. Pamietam jak przez mgłę, że bardzo cięzko znieść, kiedy efekty cieżkiej pracy błyskawicznie trafia szlag. Teraz będzie kontynuacja.
Byłam młoda i głupia, miałam niecałe 13 lat. Najpierw odchudzałam się metodą MZ, ale nie szło mi najlepiej, potem nastąpiło prawdziwe pierwsze odchudzanie Ciocia przywiozła do pokazania "Dietę życia" Maji Błaszczyszyn i zastosowałam się jak potrafiłam. Przede wszystkim dużo owoców i to na dzień dobry. Myślę, że to właśnie one mnie zgubiły. Nic to, były efekty, więc się cieszyłam. Szybko zauważyłam zmiany na gorsze w szkole. Moje "kodowanie automatyczne", jak to nazywałam gdzieś wyparowało. Wcześniej pamiętałam z lekcji wszystko, nawet tych, które mnie interesowały. Nie miałam najmniejszych problemów z koncentracją. Średnia 5 z haczykiem przy kompletnym obijaniu się. Potem musiałam juz włożyć w naukę trochę wysiłku. Nadeszła jesień a mnie dopadło jojo. Wiosną przypominałam już okragłego pączusia, choć wciąż jeszcze nie była to tragedia. W tym czasie urosłam może z centymetr i ani mm więcej aż do teraz. Zmienił sie mój sposób reagowania, stałam się drażliwa, płaczliwa, histeryczna i depresyjna. Z biegiem czasu w domu zaczęło dziać się źle. Jadłam wszystko a najbardziej cukier, nawet ten z cukierniczki. Mama próbowała ograniczyć mi jedzenie, pilnowała ale to nic nie dawało. Było tylko gorzej i gorzej. Mając 15 lat ważyłam 82 kg. Byłam w pierwszej klasie szkoły średniej. Jak piękne były to czasy, moze sobie wyobrazić tylko ten, co przerabiał podobną sytuację ---------- Dopisano o 16:13 ---------- Poprzedni post napisano o 16:03 ---------- Tutaj dodam szczegół, który sprawiał, że całkowicie odpychałam swoja cielesność. Wyrósł mi mianowicie dorodny biust. Teraz (64kg) nosze brytyjski rozmiar 70G, jaki był ten rozmiar przy 82 kg już sie nie dowiem, w kazdym razie bielizny na mnie w sklepach nie było. W chwilach brania sie w garść obiegałam bielizniaki w dużym miescie ale panie zawsze oferowały mi coś w okolicy 95C (był rok 1994). Obwód miałam na karku a biust pod spodem, z boku i wielkie buły z góry. Narzucałam na to najwieksze męskie koszule jakie udawało mi sie znaleźć i udawałam, że mnie nie ma. Niestety obleśni faceci na ulicach nie dawali się nabrać i często wysłuchiwałam uwag typu "ale zawieszenie" i co to by ze mną nie robili ![]() ---------- Dopisano o 17:29 ---------- Poprzedni post napisano o 16:13 ---------- W wakacje po drugiej klasie LO pewne wydarzenie z życia rodzinnego sprawiło, ze wzięłam sie w garść. Wcześniej wogóle nie myślałam ani nie próbowałam diet, bo głód był zbyt silny, pomimo że już straciłam okres (tak, tak od nadmiaru tez się go traci i wywoływanie nic nie pomaga) Wykradałam pieniądze rodzicom i zaczynałam dzień w szkole od wizyty w spozywczaku. Mnóstwo cukierniczego pieczywa i słodyczy umozliwiało przetrwanie tego koszmaru, jakim było LO - NIENAWIDZIŁAM go z całego serca. W każdym razie pewna wiadomość sprawiła, ze straciłam apetyt, nagle i bez sensu. Byłam w jakimś amoku. Po trzech dniach ustąpiło ale metabolizm zmienił się na tyle (przestawienie na wypalanie zapasów), że dieta stała sie możliwa. W ciągu dwóch miesięcy zleciałam około 10kg. Głodowałam trochę, jadłam wszystko ale mało, nawet chleb i kiełbasę. Robiłam to na wyczucie a nie stosowałam się do jakichś wyniszczających urojeń dietetyków od siedmiu boleści. Grunt, że sie udało i nie było jojo. ---------- Dopisano o 17:41 ---------- Poprzedni post napisano o 17:29 ---------- Po tych udanych wakacjach postanowiłam naprawić sytuację również w szkole. Zaczęłam wkuwać słówka (nadrobiłam dwa lata angielskiego), co kiedyś było nie do pomyslenia, odrabiać lekcje, czytać podręczniki. Byłam z siebie dumna. Nie sadziłam, że mam wogóle jakąś wolę, nie wspominając o silnej. Pilnowałam wagi, powoli spadała do 68 kg. Pierwszy raz w życiu czułam się w porządku. I znów nastapił przełom. Wtedy myślałam, że dobry, po latach wiem, ze zły. Po dwóch miesiącach wysłano mnie, ku mej ogromnej radości na oddział nerwic (sprawa mocno przedawniona, spóźniona o kilka lat, już nieaktualna ale chciałam urwać sie ze szkoły i nigdy wiecej nie oglądać swojej wychowawczyni, podłej larwy). Tam dostałam najpierw złe a potem dobre antydepresanty, których skutkiem ubocznym była utrata apetytu na węglowodany. Tam się na przemian odchudzałam i tyłam w granicach 68-60. I tam też pierwszy raz spotkałam anorektyczki i bulimiczki. Było ich mnóstwo już wtedy. ---------- Dopisano o 17:54 ---------- Poprzedni post napisano o 17:41 ---------- Refleksje na temat tych dziewczyn były takie: bulimiczki wydawały się życzliwe, wyrozumiałe, refleksyjne i ogólnie rzecz biorąc ludzkie. Anorektyczki nie przypadły mi do gustu, bo raz, że im zazdrościłam, a dwa wydawały sie zarozumiałe, narcystyczne i aroganckie, z wyjatkiem jednej, z którą się serdecznie zaprzyjaźniłam. Co do postrzegania kobiecego ciała, rozbroił mnie raz kolega, który powiedział, że on wogóle tych dziewczyn nie rozumie, jak można się głodzić czy wymiotować, ze jemu się podobają takie średnie dziewczyny, takie jak B. (a B. miała ciezką dwa lata trwającą bulimię heh). W każdym razie kontakt z "żywieniowymi" na oddziale, na którym spędziłam półtora roku, na nowo wyprał mi mózg. Z moich spostrzeżeń, jeśli ktoś ma tendencje do zaburzeń odżywiania w żadnym razie nie powinien miec do czynienia z i innymi takimi osobami, bo zamiast sie wspierać i ciągnąć ku górze, dziewczyny sie pogrążają. ---------- Dopisano o 18:05 ---------- Poprzedni post napisano o 17:54 ---------- Te prawie dwa lata, kiedy mogłam się uczyć i sensownie zaplanować przyszłość, spędziłam na odchudzaniu, tyciu i zamartwianiu się, że nie wyglądam jak anorektyczka, a wogóle nikt mnie nie kocha i nie lubi. I że gdybym była chuda, tak naprawdę chuda, to wszystko byłoby inaczej ![]() I straciłam te lata. Po drodze się jeszcze nieszczęśliwie zakochałam, jak mogło byc inaczej takie jak ja zakochują się wyłącznie nieszczęśliwie. Oczywiście nie zawracałam sobie głowy tak przyziemnymi rzeczami jak matura. Zdałam, poszłam na studia ale skutki tamtych dwóch lat ponoszę do dziś. A minęło dużo czasu. W tamtych czasach podjęłam prawie same złe decyzje, bo nie kierowałam sie swoim interesem. Zresztą biorąc pod uwagę, jak karmią w placówka służby zdrowia to nie ma sie co dziwić. Przez trzy lata studiów brałam leki, których nie potrzebowałam i oczywiście dzielnie się odchudzałam. I w końcu, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, udało się. A było tak: ---------- Dopisano o 18:14 ---------- Poprzedni post napisano o 18:05 ---------- Koleżanka pozyczyła ode mnie drogą książkę, po czym powiedziała, że mi nie odda bo potrzebuje. W zamian dała "Dietę optymalną" Jana Kwaśniewskiego, czarna okładka a na niej autor w towarzystwie jajek. I koleżanka powiedziała: masz tylko jej nie rób, mama pracowała w jego sanatorium, ludziom tak cholesterol rósł, że lądowali w szpitalach. Przeczytałam w życiu mnóstwo ksiażek. Z biegiem lat coraz trudniej było dorwać taką naprawdę dobrze napisaną. Ta była jedną z najlepszych, jakie czytałam. Łyknęłam ją w jedną noc a potem kilka razy do niej wracałam, do niej i do wszystkich innych, jakie napisał J. Kwaśniewski. Co by nie mówić o diecie, pisać autor potrafi znakomicie. I to był mój przełom nr 3. ---------- Dopisano o 18:54 ---------- Poprzedni post napisano o 18:14 ---------- No ale książka sobie a rozumienie jej treści to już całkiem coś innego. W praktyce zrozumiałam, że węglowodany są złe a reszta jest dobra. Zaczęłam jeść jak mój kot serduszka, żołądki i wątróbki kurczęce. Wyżerałam jego zamrożone porcje. Na efekty nie trzeba było długo czekać - kompletny brak sił, stan bez snu - bez myśli - bez działania. Po prostu leżałam na łóżku i tyle. Nawet by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie studia, musiałam docierać na zajęcia. Niechcący idealnie wpisałam się w formułę fazy uderzeniowej diety Dukana, która parę lat później zrobiła się modna. Oczywiście chudnie się na tym. Ale nic więcej w zasadzie robić sie nie da. Uznałam, że to nie dla mnie. I dałam sobie spokój na jakiś czas. Jednak kusiło mnie i nęciło i robiłam do diety podchody. Przypomniałam sobie że kiedyś tam wczesniej zastosowałam dietę jajka+jabłka bez ograniczeń. w dwa tygodnie poszło sporo kg, wszystkie ciuchy na mnie smetnie wisiały i było pięknie, dopóki nie uczuliłam się na jajka. Potem oczywiście było jojo. ---------- Dopisano o 19:08 ---------- Poprzedni post napisano o 18:54 ---------- Pod wpływem wspomnień i wyjasnienia mechanizmu alergii przez J. Kwasniewskiego, parę miesięcy później zrobiłam poważniejsze podejście do do (dieta optymalna). I okazało sie, że po uczuleniu nie ma śladu. i znów ją zarzuciłam (lody, batoniki, drożdżówki itp. śmieci okazały sie zbyt kuszące). Minął z rok, znów miałam silne postanowienie poprawy. Uzbroiłam się w kalkulator i tabele wartości odżywczych. Wagi nie miałam a była wymagana, więc musiałam sie nieźle nagimnastykowac, żeby jakoś to wszystko wymierzyć i wyliczyć, wiele rzeczy "ważyłam" na oko. A jednak, pomimo popełniania błędów, sama nie wiedząc kiedy przeobraziłam się w gibkie szczupłe dziewcze, a jak kupowałam fajki, to pytali mnie o dowodzik (a byłam juz dobrze po dwudziestce). Waga pokazywała 54. I było to już zupełnie inne 54 niż to z czasów nastoletnich. Przy tym samym wzroście wyglądałam całkiem inaczej. Okazało się, że jestem klepsydrą, szczupłą klepsydrą z nienaganną cerą. Nie wierzyłam w swoje odbicie w szybach wystawowych ani w rozmiary ciuchów, które okazały sie dobre. To jak oaza na pustyni dla spragnionego wędrowca ![]() ---------- Dopisano o 20:13 ---------- Poprzedni post napisano o 19:08 ---------- Początkowa euforia minęła, przez długi czas było naprawdę miło, nadal waga znaczyła w moim życiu wiecej niż powinna, nadal grzeszyłam, nadal trochę chudłam i trochę tyłam, jednak było mi bez porównania łatwiej. W do uwierzyłam równiez z innych powodów. Zanim zastosowałam tą dietę bardzo często sie przeziębiałam, miałam stale podwyższoną temperaturę, a to nie świadczy o niczym dobrym. No i fajki robiły swoje. W poczatkowym okresie przekonałam się, że bardzo podniosła mi się odporność. Rozbestwiłam się do tego stopnia, że będąc w domu pod czujnym okiem Rodziców paliłam sobie z głupią mokra głową wystająca z okna na mrozie (piekielnie bałam się, że dowiedzą się o moim nałogu) i nie złapałam nawet kataru. Wcześniej po czymś takim chyba bym umarła. Inny plus, to że po kilku dniach przestały mi krwawić dziąsła, co robiły od zawsze i już nigdy nie zaczęły spowrotem. ---------- Dopisano o 20:31 ---------- Poprzedni post napisano o 20:13 ---------- A jaką miałam frajdę widząc miny niektórych życzliwych koleżanek z dawnych lat ![]() ![]() ---------- Dopisano o 20:46 ---------- Poprzedni post napisano o 20:31 ---------- Tu słowo o koleżankach. Zawsze miałam kolezanki i przyjaciółki, nawet w najcieższych czasach. Co prawda nie wiem, jak one czasem ze mną wytrzymywały, ale były. Za to kto był kim dowiedziałam sie dopiero po swojej zewnetrznej metamorfozie. I powiem wam jedno, można sie zaskoczyć, tego naprawdę nie da się przewidzieć. Żałuję wielu rzeczy z tamtego okresu ale szczególnie tego, ze nie zaczęłam ćwiczyć, biegać czy coś. Że nie zaczęłam się więcej ruszać. Może wtedy wszystko ułożyłoby się inaczej. Co prawda miewałam takie chętki, ale moja tożsamość lenia kanapowego przeważyła. Jak tylko czułam chętkę na jakiś sport, czekałam aż mi przejdzie. I zwykle przechodziło. Otóż po ciężkiej chorobie w późnym dzieciństwie dostałam zakaz ćwiczenia na w-f, wyłazenia na słońce, jeżdżenia na rowerze itd. na okres roku. Pilnie słuchałam zakazów, bo nie chciałam znów do szpitala. Po prostu zamieniłam drzewa i trzepak na książki i tak już zostało. Potem przyplatała się kontuzja kolana i kolejny zakaz. Kiedy nadawałam się już do używalności, okazało sie, że wielu rzeczy na tym nieszczęsnym w-fie zrobic nie potrafię. Nie umiałam grać w siatkę, w dwa ognie zawsze obrywałam piłką, przybiegam ostatnia itd. Oczywiście natychmiast znienawidziłam w-f. ---------- Dopisano o 20:51 ---------- Poprzedni post napisano o 20:46 ---------- Za to kiedy już sie zapasłam, rodzice byli bezlitośni - zadnego zwolnienia z w-fu mi nie załatwią i koniec. No więc zdychałam na szkolnej siłowni, nie umiejąc zrobić ani jednego brzuszka i wzbudzałam litość w oczach obserwatorów truchtając czerwona jak pomidor z kolką na samym końcu szeregu. Po tych krzepiących doświadczeniach znienawidziłam każdą formę ruchu. Każdego, kto wykazywał jakąś sprawność fizyczną uważałam za herosa. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 9
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Dość szybko, po względnie poprawnie zastosowanej do zauważyłam ciekawą rzecz, otóż biegnąc za autobusem (każdy korzystający z transportu miejskiego wie o co chodzi) nie męczę się
![]() Podobno głupota jest jednak nieuleczalna i siła wiary to za mało,żeby to zmienić. Z biegiem czasu i paroma problemami gratis mój przydział czekolady zmienił się w całą czekoladę, kilka pączków i pierogi z truskawkami. Jak się ocknęłam było powyżej 60tki i zapalenie oskrzeli w pakiecie. Ech, takich przebudzeń było wiele. Za każdym razem myślałam sobie - od jutra. Potem szukałam znów błyskjawicznych diet głodówkowych "a potem wrócę na kwaśniewskiego" i tak minęło kilka lat. tym bardziej że zrobiło się po trzydziestce. Koleżanki przytyły po dzieciach i nie tylko, normą stało się to, co za czasów mojego dojrzewania było bezlitośnie wyszydzane. A ja znów parę kilo w te, parę wewte. Jak się robiło na wadze dużo za dużo albo zdrówko za bardzo siadało, obcinałam wegle na jakiś czas (max. wytrzymywałam miesiąc) i znów wracałam do punktu wyjścia. Dieta z ubogiego pastwiska zmieniła mi się w koryto. Najgorszy był jednak ten brak stabilności. tydzień tak, tydzień tak, dwa dni hulaj dusza piekła nie ma a potem post. Zwariować można. ---------- Dopisano o 21:30 ---------- Poprzedni post napisano o 21:07 ---------- Sam Autor DO ostrzega, że jak się tej diety nie stosuje w całej rozciągłości, to można sobie zaszkodzić. I ja sobie zaszkodziłam. Potraktowałam to jak patent na odchudzanie a DO tym NIE jest. Dorobiłam się insulinooporności, a za tym poszły inne problemy hormonalne. Z widocznych tylko jest nadwaga i cóż, spora utrata włosów oraz kiepska cera(w cyklu:duzo insuliny - duzo aktywnych androgenów - dużo wypadających włosów + pryszcze+policystyczne jajniki w USG, hirsrutyzmu nie mam). Na szczęście nic poważniejszego mi nie dolega. Tylko odporność siadła ![]() Nie jestem pewna, czy po tym jak sie rozlegulowałam da sie wszystko naprawić, ale jestem dobrej myśli. ---------- Dopisano o 21:42 ---------- Poprzedni post napisano o 21:30 ---------- A teraz o tytule watku... 13 stycznia, w poniedziałek rano stanęłam na wadze i ta wredna małpa pokazała 70 kg ![]() Znów popadłam w dygresje. Wracam do diety. Postanowiłam, że przez 15 dni zastosuje sobie mono białko-tłuszczową dietę z produktów, których nie lubię. ---------- Dopisano o 21:53 ---------- Poprzedni post napisano o 21:42 ---------- Uczciwe zero weglowodanów. Wytrwałam, bez spodziewanego bólu i męki 12 dni. Trzynastego po południu mój organizm zwrócił sie do mnie mniej więcej tymi słowami: "Ty kretynko, jeśli nie dasz mi jeść, zrobię ci takie kuku, że popamietasz". A musze dodać, że jak czegoś nie lubię, to często wolę nie zjeść nic. Zdarzyło mi się parę dni wogóle bez jedzenia w tym czasie. To bardzo dziwne, ale chodziłam do pracy (mam daleko), wracałam z niej, marzłam, często docierałam do domu o 18tej. Nie czułam specjalnie głodu i dałam radę. Magia siedemdziesiatki na wadze ![]() ---------- Dopisano o 21:57 ---------- Poprzedni post napisano o 21:53 ---------- Podobno większość ludzi na tej diecie to ci, co wyleczyli się z ciężkich chorób, nielicznym nic nie dolegało. Chorzy mieli motywację, wiadomo. Czy tym razem będę mądrzejsza? Trzymajcie kciuki ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-10
Wiadomości: 145
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Trzymam kciuki!!
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 85
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Super opisane,podziwiam.Trochę -ale tylko trochę,przypominam sobie siebie sprzed lat.Dawno,dawno temu byłam gruba.A gdy skończyłam 17 lat postanowiłam się odchudzać.Dziś mam 37 lat,moje koleżanki wyglądają,jak wyglądają,a ja panicznie boję się stracić sylwetkę 20-letniej dziewczynki.Zresztą teraz i tak mi to nie grozi,bo mamy fatalne kłopoty finansowe i głodujemy.Jest sino,smutno i przeraźliwie zimno.Chleb z przeceny za 90 groszy zgrillowany w tosterze smakuje jak tort.Byle do marca
![]()
__________________
Wiara w człowieka spadała mi do zera absolutnego,gdy czytałam kupy (....ponoć "posty"... ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 9
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Dziękuję za otuchę i wsparcie
![]() W wyniku wieloletnich obserwacji na dietetycznych polach walki zauważyłam ciekawą rzecz: im lepiej jem tym lepiej mi się układa, i mi osobiście i osobom z mojej rodziny. To układanie oznacza pracę, kasę, relacje romantyczne i tzw. szczęśliwe zbiegi okoliczności. Może to myślenie magiczne a może nie tylko, nie wiem, ale mogę juz niemal w ciemno przewidzieć, że jak sobie zrobię dzień dziecka to coś się sypnie u mnie albo bliskich. Wczoraj po wyjściu z roboty chciałam zapomnieć. W sumie wszystko bylo ok, ale zbliża się czas zwiększonej aktywności i jakoś tak przyszło mi do głowy, coby pogrzeszyć. Dawno już tego nie robiłam. Nie miałam specjalnej ochoty, niemniej zakupiłam: paszteciki grzybowe, batoniki, pączki oraz lody. Czułam lekką ciekawość - co tym razem? Wynik mnie zaskoczył, bo mianowicie po spożyciu nie doświadczyłam euforycznego luzu, jak prawie zawsze dotąd. Żarcie mnie koiło jak alkoholika alkohol, pozwalało zasnąć i właśnie zapomnieć. A tu nic. Lekki niesmak i całkiem spore mdłości. Zero nawet przelotnej euforii. Wrr Strułam się i tyle. Wyżłopałam potem sporo mięty i majeranku ale nie do końca pomogło. Dziś baardzo długo spałam. No i juz wieczorem miałam info od Rodzinki, że u nich cienko ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
![]() |
#8 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 6 855
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Cytat:
oj jaka dłuuuuuuga historia ![]() ![]() to z kłopotami u siebie i bliski z zależnością co jesz to raczej zbieg okoliczności lub/i Twoje myślenie, raczej kłopoty u rodzinki nie mają związku z tym czy zjesz batonika czy nie ![]()
__________________
04.03.2011 ![]() 25.06.2014 , 21.12.2014 ![]() 15.08.2015 ![]() 13.03.2016 ![]() ![]() https://mkuchara.blogspot.com/ |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 8
|
Dot.: Hardkorowa dieta
No cóż, historia faktycznie długa, dużo wzlotów i upadków, ale cieszę się, że jednak nadal walczysz i że idzie Ci coraz lepiej!
![]() W sumie zastanowiła mnie jedna rzecz- dlaczego nie chcesz brać metforminy? Ja też byłam nałogowym obżeraczem tzn. jadłam, żeby było spokojniej, ale w sumie dużą rolę odgrywały w tym moje wahania cukru, zwłaszcza jak się denerwowałam, to cukier spadał mi jeszcze bardziej i tylko słodycze to regulowały, natomiast odkąd biorę metforminę, to po 1 spadły ataki głodu, a po 2 mam mniejszą ochotę na słodkie, więc moim zdaniem warto spróbować. ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 9
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Hej
![]() Chasin, nie mam spadków cukru. Kiedyś miałam na 100%. Teraz wyniki sa dziwne. Na czczo cukier koło 90, insulina w dolnej normie. Po godzinie jest prawie tak samo, jakbym nie reagowała na glukozę. Po dwóch godzina cukier 165, insulina 125. Czyli kiepsko. Boję się, że na metformince będą spadki cukru i wtedy, jak za dawnych dobrych czasów, nie bedę potrafiła przestać jeść ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#11 | ||
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 279
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Cytat:
Z insuliną u mnie jest dziwnie, robiłam badania do pracy, nie wiedziałam, że wyślą mnie na pobieranie krwi i nie byłam na czczo, zjadłam wcześniej banana i wypiłam sok pomarańczowy, a mimo to wyniki po tych 2-3 godzinach od zjedzenia były OK. Druga rzecz, której nie rozumiem w Twojej historii, to że owoce Cię zgubiły. W jakim sensie? Cytat:
Edytowane przez melisanda Czas edycji: 2014-02-22 o 22:18 |
||
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#12 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 9
|
Dot.: Hardkorowa dieta
coś nie umiem cytować, nic to
...że dieta zasobna w cukry powoduje wypadanie włosów i przetłuszczanie cery?... myślę, że raczej dieta mieszana - jemy sporo tłuszczu + cukrów (węglowodanów) - ale to chyba bardziej skomplikowane. Chodzi o to, że wysoka insulina (której przyczyną jest nadmiar cukrów) blokuje czynnik wiążący hormony płciowe - w tym przypadku androgeny, wiec w sumie we krwi krąży ich więcej co u kobiet może powodować łysienie w przedniej części głowy i pryszcze. Na łysienie androgenne stosowałam kiedyś wygrzebany na wizażu patent w postaci tabletek prostanol perfect. Skutkiem ubocznym było niewielkie powiększenie biustu i ogromny apetyt na mięsko. Działało, poprawiło tez cerę, ale nie chcę byc ciągle zależna od żadnych piguł. Owoce mają sporo fruktozy a można ich mnóstwo zjesć nawet tego nie czując. U mnie owoce nie hamują głodu, chyba że są podane w dużej ilości śmietany ![]() Edytowane przez Vasanta21 Czas edycji: 2014-02-25 o 14:41 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#13 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 9
|
Dot.: Hardkorowa dieta
Cześć dziewczęta. Oczywiście znów dałam ciała. Sugar-blues
![]() Pozdrawiam wiosennie ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:33.