Związek i seks z jedną kobietą

[Anne_Boleyn]

Witajcie, chyba nigdzie nie namierzyłam takiego wątku, a od jakiegoś czasu męczy mnie rozkmina na pewien temat. Może opowiem na mojej sytuacji, będzie "przejrzyściej". Jestem z moim TŻ prawie rok, mamy 22 i 23 lata. Jest moim trzecim chłopakiem, ja jego pierwszą partnerką. Od jakiegoś czasu dręczy mnie, czy pomimo tego, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi i się kochamy to będzie mu "przeszkadzać", że nie "wyszalał się" i nie zobaczył jak jest z innymi dziewczynami? Czy nie będzie miał w przyszłości "problemu" z tym, że jestem jego jedyną seksualną partnerką i nie spróbuje nigdy z żadną inną kobietą? (Oczywiście to przy założeniu, że nam się uda i dalej będzie nam się układać tak jak dotychczas). Dziewictwo straciłam z poprzednim chłopakiem 1,5 roku temu- to była niestety pochopna decyzja, związek się zaraz rozpadł, a facet okazał koszmarnym dupkiem, ale czasu nie odwrócę. Szczerze powiedziawszy wymazałam jakoś ten "incydent" z przeszłości z pamięci- pierwszy raz i 3 kolejne kojarzy mi się przede wszystkim z ogromnym bólem i przykrymi późniejszymi dolegliwościami kobiecymi. Nie porównuje tego absolutnie do obecnych intymnych relacji z moim TŻ, bo to zupełnie inna bajka. Cieszę się, że jestem jego pierwszą kobietą i chciałabym być jedyną- ale nawet boję się dać mu to do zrozumienia, żeby nie zapalić lampki, że on nie może powiedzieć tego o mnie (chociaż rozmawialiśmy o tym i nigdy nie stanowiło to dla niego problemu). Zastanawiam się, czy kiedyś może się nam przez to posypać (tak wiem to idiotyczne szukać dziury w całym, ale nie mogę się powstrzymać), bo będzie chciał "porównania". Zaznaczam, że nie daje mi żadnych powodów do zazdrości i wszystko jest ok, tylko rozważam, czy może włączyć mu się kiedyś taki tryb myślenia, gdyby posłuchał jakiś zwierzeń kolegów, czy coś...

Uroiło mi się to, bo ostatnio oglądamy razem "Usta usta" i uderzyła mnie różnica pomiędzy początkiem relacji trzech par bohaterów, a ich późniejszymi relacjami. Wszystko wyglądało jak z bajki, kochali się, dogadywali, a potem zdrady, rozwody, rozczarowania. Ja wiem, że to serial i scenarzyści muszą "zaciekawić" widza, ale czy to oznacza, że nigdy nie będzie happy endu?

Jestem ciekawa Waszego zdania, przemyśleń na ten temat. Może macie jakieś własne historie? Będę wdzięczna za wszystkie wypowiedzi

[_ema_]

Jeśli kocha się szczerze, to nie tęskni się za innymi. Czy to przeszłymi czy przyszłymi. Wystarcza jedna osoba.
Więc myślę, że bezsensu się zadręczasz. Jeśli kocha, to będzie ok, jak nie kocha to nawet lepiej żeby osypało się jak najszybciej - czego oczywiście Ci nie życzę.

[SekretnyWachlarz]

Ja osobiście nie chciałabym mieć tylko jednego partnera w życiu czy to seksualnego czy po prostu partnera. Ja lubię zmieniać, próbować, doświadczać, odkrywać. Jak patrzę na moich znajomych, którzy np. od 7 lat mają jednego i tego samego partnera to aż mi ich żal. Nie wiem czemu, ale po prostu żal. Zresztą przy takich wątkach bardzo pasuje mi cytat z jednej z książek Bukowskiego: Miłość to forma uprzedzenia. Kochasz to, czego potrzebujesz, kochasz to, co poprawia ci samopoczucie, kochasz to, co jest wygodne. Jak możesz twierdzić, że kochasz jednego człowieka, skoro na świecie jest dziesięć tysięcy ludzi, których kochałabyś bardziej, gdybyś ich kiedyś poznała?

[201607040940]

Napisane przez Anne_Boleyn

Witajcie, chyba nigdzie nie namierzyłam takiego wątku, a od jakiegoś czasu męczy mnie rozkmina na pewien temat. Może opowiem na mojej sytuacji, będzie "przejrzyściej". Jestem z moim TŻ prawie rok, mamy 22 i 23 lata. Jest moim trzecim chłopakiem, ja jego pierwszą partnerką. Od jakiegoś czasu dręczy mnie, czy pomimo tego, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi i się kochamy to będzie mu "przeszkadzać", że nie "wyszalał się" i nie zobaczył jak jest z innymi dziewczynami? Czy nie będzie miał w przyszłości "problemu" z tym, że jestem jego jedyną seksualną partnerką i nie spróbuje nigdy z żadną inną kobietą? (Oczywiście to przy założeniu, że nam się uda i dalej będzie nam się układać tak jak dotychczas). Dziewictwo straciłam z poprzednim chłopakiem 1,5 roku temu- to była niestety pochopna decyzja, związek się zaraz rozpadł, a facet okazał koszmarnym dupkiem, ale czasu nie odwrócę. Szczerze powiedziawszy wymazałam jakoś ten "incydent" z przeszłości z pamięci- pierwszy raz i 3 kolejne kojarzy mi się przede wszystkim z ogromnym bólem i przykrymi późniejszymi dolegliwościami kobiecymi. Nie porównuje tego absolutnie do obecnych intymnych relacji z moim TŻ, bo to zupełnie inna bajka. Cieszę się, że jestem jego pierwszą kobietą i chciałabym być jedyną- ale nawet boję się dać mu to do zrozumienia, żeby nie zapalić lampki, że on nie może powiedzieć tego o mnie (chociaż rozmawialiśmy o tym i nigdy nie stanowiło to dla niego problemu). Zastanawiam się, czy kiedyś może się nam przez to posypać (tak wiem to idiotyczne szukać dziury w całym, ale nie mogę się powstrzymać), bo będzie chciał "porównania". Zaznaczam, że nie daje mi żadnych powodów do zazdrości i wszystko jest ok, tylko rozważam, czy może włączyć mu się kiedyś taki tryb myślenia, gdyby posłuchał jakiś zwierzeń kolegów, czy coś...

Uroiło mi się to, bo ostatnio oglądamy razem "Usta usta" i uderzyła mnie różnica pomiędzy początkiem relacji trzech par bohaterów, a ich późniejszymi relacjami. Wszystko wyglądało jak z bajki, kochali się, dogadywali, a potem zdrady, rozwody, rozczarowania. Ja wiem, że to serial i scenarzyści muszą "zaciekawić" widza, ale czy to oznacza, że nigdy nie będzie happy endu?

Jestem ciekawa Waszego zdania, przemyśleń na ten temat. Może macie jakieś własne historie? Będę wdzięczna za wszystkie wypowiedzi

Wszystko zależy od człowieka.
Chyba szukasz dziury w całym.

[_ema_]

Napisane przez SekretnyWachlarz

Jak patrzę na moich znajomych, którzy np. od 7 lat mają jednego i tego samego partnera to aż mi ich żal. Nie wiem czemu, ale po prostu żal.

Pozwolisz, że posłużę się infantylną metaforą.

Można kupować co miesiąc nowy samochód. Przejechać nim 10km sprzedać i kupić kolejny. I być szczęśliwym, bo ma się wiele nowych wrażeń. A jednocześnie tak zapamiętać się w miłości do nowych zakupów, żeby nie mieć nawet w nim okazji wrzucić 5tego biegu.

Można kupić jedną, dobrą maszynę i poznać ją do cna, przejechać tysiące kilometrów, poznać od podszewki i czuć się komfortowo.

Jedni lubią sto razy przezywać pierwszy etap motylków w brzuchu i powiewiu świeżości. Inni wolą zrezygnować z tego po to, aby sięgnąć głębiej. Jeśli nigdy głębiej nie sięgnęłaś - nie wiesz, że parzysz tylko na wierzchołek góry lodowej. Bo tak na prawdę prawdziwe emocje, uczucia, zaufanie, przychodzi z czasem. Z czasem poznaje się prawdziwą wartość drugiego człowieka, otrzymuje się wsparcie, nawiązuje się coś więcej niż zwykłą miłostka. I Ty nie wiesz, czym te uczucia są - więc uwierz, nie masz czego współczuć. Masz czego żałować

[bb410bd1fbb42d2edea92b1ada01ce79bf3cfb02_603add0278cd5]

Myślę, że tak długo jak oboje będziecie czerpali radość z bycia razem, z seksu tak długo nie będzie problemu. Problem pojawia się wtedy, gdy przynajmniej jedno z was nie będzie zaspokojone, w którejś z tych rzeczy.. ale to już problem wszystkich będących w związkach

[paula78]

Napisane przez SekretnyWachlarz

Ja osobiście nie chciałabym mieć tylko jednego partnera w życiu czy to seksualnego czy po prostu partnera.

Z tym się zgodzę, ALE też nie wiem jakby to było gdybym od razu spotkała obecnego TŻ.
W tej kwestii to jest takie gdybanie.

Napisane przez _ema_

Pozwolisz, że posłużę się infantylną metaforą.

Można kupować co miesiąc nowy samochód. Przejechać nim 10km sprzedać i kupić kolejny. I być szczęśliwym, bo ma się wiele nowych wrażeń. A jednocześnie tak zapamiętać się w miłości do nowych zakupów, żeby nie mieć nawet w nim okazji wrzucić 5tego biegu.

Można kupić jedną, dobrą maszynę i poznać ją do cna, przejechać tysiące kilometrów, poznać od podszewki i czuć się komfortowo.

Jedni lubią sto razy przezywać pierwszy etap motylków w brzuchu i powiewiu świeżości. Inni wolą zrezygnować z tego po to, aby sięgnąć głębiej. Jeśli nigdy głębiej nie sięgnęłaś - nie wiesz, że parzysz tylko na wierzchołek góry lodowej. Bo tak na prawdę prawdziwe emocje, uczucia, zaufanie, przychodzi z czasem. Z czasem poznaje się prawdziwą wartość drugiego człowieka, otrzymuje się wsparcie, nawiązuje się coś więcej niż zwykłą miłostka. I Ty nie wiesz, czym te uczucia są - więc uwierz, nie masz czego współczuć. Masz czego żałować

Zgadzam się i faktycznie "tęskni" się do tych poczatków znajomości, odkrywania, ale z drugiej strony to co człowiek wypracuje w związku, tej pewności, stabilności, zaufania, wspomnień nie da się położyć na jednej szali z początkami znajomości. I te początki sa fajne i dalsze etapy związku tez niosą motyle, tyle, że inne.

[Mick]

Nie mamy szklanej kuli, żeby to przewidzieć.

[Speeddemons]

To wszystko zależy od partnera. Moja dziewczyna była w związku zanim poznała mnie a dla mnie ona jest pierwszą dziewczyną i nie mam ani nie będę miał takich myśli, że chciałbym spróbować z kimś innym. Jeśli wszystko układa się dobrze między Tobą a Twoim partnerem to oby tak dalej i nie warto się zadręczać takimi myślami.

[Fleur_D]

Napisane przez _ema_

Jeśli kocha się szczerze, to nie tęskni się za innymi. Czy to przeszłymi czy przyszłymi. Wystarcza jedna osoba.
Więc myślę, że bezsensu się zadręczasz. Jeśli kocha, to będzie ok, jak nie kocha to nawet lepiej żeby osypało się jak najszybciej - czego oczywiście Ci nie życzę.

Dokładnie.

Napisane przez SekretnyWachlarz

Ja osobiście nie chciałabym mieć tylko jednego partnera w życiu czy to seksualnego czy po prostu partnera. Ja lubię zmieniać, próbować, doświadczać, odkrywać. Jak patrzę na moich znajomych, którzy np. od 7 lat mają jednego i tego samego partnera to aż mi ich żal. Nie wiem czemu, ale po prostu żal. Zresztą przy takich wątkach bardzo pasuje mi cytat z jednej z książek Bukowskiego: Miłość to forma uprzedzenia. Kochasz to, czego potrzebujesz, kochasz to, co poprawia ci samopoczucie, kochasz to, co jest wygodne. Jak możesz twierdzić, że kochasz jednego człowieka, skoro na świecie jest dziesięć tysięcy ludzi, których kochałabyś bardziej, gdybyś ich kiedyś poznała?

Ten cytat jest bez sensu, podobnie jak cały Twój post, taka "mądrość na siłę", już Paulo Coelho ma lepsze wypowiedzi
Idąc Twoim tokiem rozumowania, to ktoś, kto jest szczęśliwy i kocha swojego partnera, powinien jednak zerwać z tą osobą i to tylko po to, żeby być z kimś innym. Logika gdzieś tu jest? Strasznie ciężko się do niej dokopać.

Chyba że miałaś na myśli sytuacje, gdy para jest razem, ale jej elementy składowe się jednak rozglądają na boki i nie są szczęśliwi ze swoim pierwszym partnerem, wtedy to zupełnie inna sytuacja i w takim przypadku przyznałabym Ci rację

Zawsze bardziej lubiłam Jane Seymour od Anny

[SekretnyWachlarz]

Napisane przez Fleur_D

Dokładnie.


Ten cytat jest bez sensu, podobnie jak cały Twój post, taka "mądrość na siłę", już Paulo Coelho ma lepsze wypowiedzi
Idąc Twoim tokiem rozumowania, to ktoś, kto jest szczęśliwy i kocha swojego partnera, powinien jednak zerwać z tą osobą i to tylko po to, żeby być z kimś innym. Logika gdzieś tu jest? Strasznie ciężko się do niej dokopać.

Chyba że miałaś na myśli sytuacje, gdy para jest razem, ale jej elementy składowe się jednak rozglądają na boki i nie są szczęśliwi ze swoim pierwszym partnerem, wtedy to zupełnie inna sytuacja i w takim przypadku przyznałabym Ci rację

W sumie nie odnosiłam się tylko do związków, ale ogólnie życia, każdego aspektu. No i trochę jednak do siebie, bo ja jestem człowiekiem, który musi być zawsze i wszędzie zaskakiwany. Kiedy coś zaczyna być stałe, takie samo, po prostu codzienne to mnie nudzi. Jedną z moich okropnych cech jest odstawianie ludzi kiedy przestają mnie zaskakiwać. I niestety ta inna strona przyjaźni, znajomości (czyli ta codzienność) nie powoduje u mnie motylków w brzuchu. Już pomijam fakt, że mam kilka osób, które "kocham" w taki sam sposób, więc którą tu wybrać?

[ewa102]

mam kolege którego pierwszy związek się nie udał pomimo szaleństwa i namiętności w łóżku - nazwijmy ją P - był w niej szaleńczo zakochany i była jego pierwszą dziewczyną... niestety zazdrość i odległość to zniszczyło.

od tamtej pory miał już kilka dziewczyn w łóżku i przy ostatniej doszedł do wniosku że nie potrafiłby być tylko z jedną dziewczyną w łóżku do końca życia.
Ja jestem zdania,że jeśli komuś ze sobą dobrze i zaspokaja się drugą osobę to nie ma powodu by chcieć czegoś innego.

Ostatnio [ ponieważ fakt posiadania jednej lub więcej chyba siedzi mu mocniej w glowie ] zapytał się mnie, czy wyobrażam sobie uprawiać seks tylko z jednym facetem wiec mu odpowiedziałam:
- a czy Ty wyobrażasz sobie uprawiać seks tylko z P ?
chwila ciszy...
- Tak

Wniosek każdy już zna

[Fleur_D]

Napisane przez SekretnyWachlarz

W sumie nie odnosiłam się tylko do związków, ale ogólnie życia, każdego aspektu. No i trochę jednak do siebie, bo ja jestem człowiekiem, który musi być zawsze i wszędzie zaskakiwany. Kiedy coś zaczyna być stałe, takie samo, po prostu codzienne to mnie nudzi. Jedną z moich okropnych cech jest odstawianie ludzi kiedy przestają mnie zaskakiwać. I niestety ta inna strona przyjaźni, znajomości (czyli ta codzienność) nie powoduje u mnie motylków w brzuchu. Już pomijam fakt, że mam kilka osób, które "kocham" w taki sam sposób, więc którą tu wybrać?

To musi być ciężka cecha dla otoczenia. Najważniejsze, żeby nie robić komuś nadziei na dłuższą znajomość

[SekretnyWachlarz]

Napisane przez Fleur_D

To musi być ciężka cecha dla otoczenia. Najważniejsze, żeby nie robić komuś nadziei na dłuższą znajomość

Nie, tego akurat nie robię. Zresztą z góry zakładam, że dana znajomość długo nie potrwa, więc i ja się nie angażuję jakoś szczególnie.

[tyene]

To zależy, jakie wartości uznajesz. Ja uważam absolutnie odwrotnie, uważam, że idea "wyszalenia się" się ohydna i zaprzecza miłości. Wierzę w wartości takie jak nierozerwalne małżeństwo, wierność etc i wierzę w Boga. Ja wiem, do jakiego małżeństwa i jakich relacji chcę dążyć, i dlatego np. ja kompletnie nie mam obaw co do tego, że jeden partner seksualny to mało, że jest jakaś ciekawość, jakieś niezaspokojenie.

[Harmonija]

Mam trochę podobne podejście jak SekretnyWachlarz.
Mój obecny partner jest moim 2 poważnym związkiem. Absolutnie nie wykluczam sytuacji, że mogę mieć jeszcze 3 stałych partnerów w życiu. Mimo, iż aktualnie się na to nie zapowiada i mam nadzieję, że mój zwiazek zawsze będzie taki jak obecnie.
Nie wyobrażam sobie mieć 1 partnera przez całe życie i nie rozumiem osób, które są całę żcie w jednym związku od liceum, na przykład.

[Yenes]

O wątek dla mnie
Mój chłopak jest moim pierwszym facetem mimo prawie 23 lat na karku. Owszem były z mojej strony zauroczenia, flirty, nawet jakaś ranka czy dwie, ale związku - niet.

Z moim jestem 7 miesięcy, jestem mega szczęśliwa Zanim się związaliśmy zastanawiałam się czy nie będę miała takich problemów o których pisze autorka. Szczerze mówiąc odkąd jestem w związku przez głowę mi to nie przeszło

Mój facet miał przede mną kilka dziewczyn, nie mam złudzeń, jednak nie ma to dla mnie znaczenia. Zależy mi, jestem z nim szczęśliwa, więc jaki sens jest rozstrząsać co by było gdyby? Liczy się to co jest a nie to co mogłoby być.

[Viktra]

W społeczeństwie konsumpcyjnym nietrwałość i szybkie zaspokajanie coraz to nowych potrzeb jest na porządku dziennym. Takie mamy czasy, że jeśli ktoś nam się znudzi to odchodzimy, szukamy szczęścia gdzie indziej. Życie to ciągła gonitwa za nowymi bodźcami. Z tej perspektywy oczywistym jest, że Twój facet zatęskni w końcu za czymś nowym, za seksem z kimś innym. Dla tych, którzy będą negować to zaznaczę, że jest to teoria Z. Baumana, a nie mój wymysł. Realnie patrząc ciągle słyszy się o zdradach, na samym forum ile wątków jest na ten temat, co najmniej jeden dziennie. W końcu do zdrad przyznaje się co 3 mężczyzna, według statystyk

[Nuova]

Napisane przez Harmonija

Nie wyobrażam sobie mieć 1 partnera przez całe życie i nie rozumiem osób, które są całę żcie w jednym związku od liceum, na przykład.

Jak się kogoś kocha to co w tym dziwnego? Moja siostra jest ze swoim facetem od podstawówki, mają dziecko i są najlepszym małżeństwem jakie znam, a są razem już od 13 lat. A też się oboje nasłuchali jacy to oni biedni, bo skazani na siebie, bo nie popróbowali sobie innych ciałek. Ludzie są dziwni, zamiast zazdrościć miłości to współczują

[201605300922]

Napisane przez Harmonija

Nie wyobrażam sobie mieć 1 partnera przez całe życie i nie rozumiem osób, które są całę żcie w jednym związku od liceum, na przykład.

Czyli co, mam wspaniałego faceta, który jest moim pierwszym, ja jego pierwszą, układa nam się - ale nie, mam z nim zerwać, żeby sprawdzić, czy gdzieś nie ma czegoś lepszego? A co, jeśli - nie będzie lepszego?
Nie jestem ani wierząca, ani konserwatywna. Ale dla mnie to nie chodzi o ilość. Nie moja sprawa, czy ktoś spał z przypadkowymi kolesiami na imprezach, czy ktoś - jak moja ulubiona Samantha z ,,Seksu w wielkim mieście"- zaliczył pół Manhattanu. Można być nieszczęśliwym w życiu uczuciowym czy seksualnym niezależnie od liczby partnerów. Jak ktoś za pierwszym razem trafił dobrze, jest szczęśliwy - czemu ma to celowo psuć? To, że Wy nie trafiłyście za pierwszym razem tak szczęśliwie - tak po prostu wyszło. Tutaj nie ma nic do rozumienia.

[beznadziejny123]

Napisane przez Anne_Boleyn

Od jakiegoś czasu dręczy mnie, czy pomimo tego, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi i się kochamy to będzie mu "przeszkadzać", że nie "wyszalał się" i nie zobaczył jak jest z innymi dziewczynami? Czy nie będzie miał w przyszłości "problemu" z tym, że jestem jego jedyną seksualną partnerką i nie spróbuje nigdy z żadną inną kobietą?

Pewnie będzie ciekawy jak jest z innymi i życzę mu, żeby się dowiedział.
Jeśli ty mu na to nie pozwolisz to pewnie będzie z wami koniec. Są pary dla których to nie było by nic strasznego, partner dowiedziałby się jakie są wrażenia z innymi i więcej by sobie tym nie zaprzątał głowy a związek stałby się silniejszy (strzelam, że wrażenia czysto cielesne są bardzo do siebie podobne).

Napisane przez _ema_

Pozwolisz, że posłużę się infantylną metaforą.

Można kupować co miesiąc nowy samochód. Przejechać nim 10km sprzedać i kupić kolejny. I być szczęśliwym, bo ma się wiele nowych wrażeń. A jednocześnie tak zapamiętać się w miłości do nowych zakupów, żeby nie mieć nawet w nim okazji wrzucić 5tego biegu.

Można kupić jedną, dobrą maszynę i poznać ją do cna, przejechać tysiące kilometrów, poznać od podszewki i czuć się komfortowo.

Można cenić malucha za komfort, bezawaryjność i wysokie osiągi. Nie jest to żadną sztuką skoro nigdy się nie jeździło niczym innym.
Dla kogoś kto podróżował całe życie na mule albo pieszo, każdy samochód będzie niesamowity.

Gorzej jak pojawi się WYBÓR. Wybór jest czymś co przeraża ludzi, bo może się okazać, że ktoś jest lepszym wyborem od ciebie. Będziesz wmawiać sobie że jesteś tą jedyną a tak naprawdę po prostu nie zaznał innych i zostawi cię jak tylko to zrobi bo się okaże, że z inną mu lepiej.

[SekretnyWachlarz]

Napisane przez Nadis

Czyli co, mam wspaniałego faceta, który jest moim pierwszym, ja jego pierwszą, układa nam się - ale nie, mam z nim zerwać, żeby sprawdzić, czy gdzieś nie ma czegoś lepszego? A co, jeśli - nie będzie lepszego?
Nie jestem ani wierząca, ani konserwatywna. Ale dla mnie to nie chodzi o ilość. Nie moja sprawa, czy ktoś spał z przypadkowymi kolesiami na imprezach, czy ktoś - jak moja ulubiona Samantha z ,,Seksu w wielkim mieście"- zaliczył pół Manhattanu. Można być nieszczęśliwym w życiu uczuciowym czy seksualnym niezależnie od liczby partnerów. Jak ktoś za pierwszym razem trafił dobrze, jest szczęśliwy - czemu ma to celowo psuć? To, że Wy nie trafiłyście za pierwszym razem tak szczęśliwie - tak po prostu wyszło. Tutaj nie ma nic do rozumienia.

Tak tylko zauważ, że osoba (w tym ja), która ciągle chce być zaskakiwana nigdy nie będzie z kimś szczęśliwa, bo nie da się kogoś swoją osobą, zachowaniem, podejściem zaskakiwać np. przez 15 lat. To jest po prostu niemożliwe.
I uzupełniając. Nie mam nic do ludzi którzy tkwią przy kimś 5 czy 25 lat. Jeżeli jest im tak dobrze to okay. Ja im współczuję, bo mam inny punkt widzenia i na samą myśl, że miałabym z kimś tyle czasu byś przyprawia mnie o dreszcze.

[VampIrzyca]

Wiązanie się z kimś z poczuciem, że będziemy w stanie znudzić się tą osobą i wymienić ją sobie na nowszy model albo z poczuciem, że i tak "chcę spróbować z jeszcze kimś innym"" to jakaś abstrakcja, totalnie chore pojmowanie związków i uprzedmiotowienie człowieka. Od kiedy to ludzi traktuje się jak towar w sklepie, który można sobie potestować, wypróbować, znudzić się i wymienić na nowszy? Po co w ogóle się wiązac z takim podejściem? To już chyba lepiej umawiać się bez zobowiązań. Jeśli przy wchodzeniu z kimś w związek zakładamy, że obecny partner za jakiś czas nam się znudzi i to na pewno nie nasz ostatni, to raczej ten obecny nie pasuje nam w 100 %, więc po co w ogóle się wiązać

[SekretnyWachlarz]

Napisane przez VampIrzyca

Wiązanie się z kimś z poczuciem, że będziemy w stanie znudzić się tą osobą i wymienić ją sobie na nowszy model albo z poczuciem, że i tak "chcę spróbować z jeszcze kimś innym"" to jakaś abstrakcja, totalnie chore pojmowanie związków i uprzedmiotowienie człowieka. Od kiedy to ludzi traktuje się jak towar w sklepie, który można sobie potestować, wypróbować, znudzić się i wymienić na nowszy? Po co w ogóle się wiązac z takim podejściem? To już chyba lepiej umawiać się bez zobowiązań. Jeśli przy wchodzeniu z kimś w związek zakładamy, że obecny partner za jakiś czas nam się znudzi i to na pewno nie nasz ostatni, to raczej ten obecny nie pasuje nam w 100 %, więc po co w ogóle się wiązać

Mam wrażenie, że to trochę komentarz do mnie, więc... ja się nie związuję z nikim.

[Nuova]

Napisane przez beznadziejny123

Pewnie będzie ciekawy jak jest z innymi i życzę mu, żeby się dowiedział.
Jeśli ty mu na to nie pozwolisz to pewnie będzie z wami koniec. Są pary dla których to nie było by nic strasznego, partner dowiedziałby się jakie są wrażenia z innymi i więcej by sobie tym nie zaprzątał głowy a związek stałby się silniejszy (strzelam, że wrażenia czysto cielesne są bardzo do siebie podobne).

Ale porno w klimatach cuckold to nie jest realne życie, jesteś tego świadomy?

Napisane przez beznadziejny123

Można cenić malucha za komfort, bezawaryjność i wysokie osiągi. Nie jest to żadną sztuką skoro nigdy się nie jeździło niczym innym.
Dla kogoś kto podróżował całe życie na mule albo pieszo, każdy samochód będzie niesamowity.

Czemu malucha? Może ktoś od razu trafia na Forda Mustanga? Nie mówimy o tym, żeby na siłę się wiązać z byle kim.

[tyene]

Napisane przez VampIrzyca

Wiązanie się z kimś z poczuciem, że będziemy w stanie znudzić się tą osobą i wymienić ją sobie na nowszy model albo z poczuciem, że i tak "chcę spróbować z jeszcze kimś innym"" to jakaś abstrakcja, totalnie chore pojmowanie związków i uprzedmiotowienie człowieka. Od kiedy to ludzi traktuje się jak towar w sklepie, który można sobie potestować, wypróbować, znudzić się i wymienić na nowszy? Po co w ogóle się wiązac z takim podejściem? To już chyba lepiej umawiać się bez zobowiązań. Jeśli przy wchodzeniu z kimś w związek zakładamy, że obecny partner za jakiś czas nam się znudzi i to na pewno nie nasz ostatni, to raczej ten obecny nie pasuje nam w 100 %, więc po co w ogóle się wiązać

Zgadzam się. Trudno mi wyobrazić sobie sytuację, kiedy ktoś taki kończy związki bezboleśnie. Ciężko mi uwierzyć, że można wyjść z tego bez zranienia bliskich ludzi i bycia zranionym.

[Bananalama]

Napisane przez beznadziejny123

Pewnie będzie ciekawy jak jest z innymi i życzę mu, żeby się dowiedział.
Jeśli ty mu na to nie pozwolisz to pewnie będzie z wami koniec. Są pary dla których to nie było by nic strasznego, partner dowiedziałby się jakie są wrażenia z innymi i więcej by sobie tym nie zaprzątał głowy a związek stałby się silniejszy (strzelam, że wrażenia czysto cielesne są bardzo do siebie podobne).

A Ty nadal pławisz się w maniakalno-seksualnej odrealnionej teorii niczym nieświadomy istnienia rzeźni prosiaczek w błotnistej kałuży. Musisz zrozumieć jedną rzecz - nie każdy jest taki jak Ty, nie dla każdego wsadzanie jest sensem związku i istnienia i nie każdy osiągnie spełnienie, zapełniając szparki jak formy plastikiem w fabryce na linii produkcyjnej.
Doprawdy mało który związek będzie silniejszy, jak partner sobie bzyknie na boku kogoś. Ba, trudno nazwać silnym związkiem taki, w którym partner tupie nóżkami jak 5-latek na widok zabawki w sklepie, i jak mu się w bok iść nie pozwoli, to zrezygnuje ze związku.

Napisane przez beznadziejny123

Można cenić malucha za komfort, bezawaryjność i wysokie osiągi. Nie jest to żadną sztuką skoro nigdy się nie jeździło niczym innym.
Dla kogoś kto podróżował całe życie na mule albo pieszo, każdy samochód będzie niesamowity.

Gorzej jak pojawi się WYBÓR. Wybór jest czymś co przeraża ludzi, bo może się okazać, że ktoś jest lepszym wyborem od ciebie. Będziesz wmawiać sobie że jesteś tą jedyną a tak naprawdę po prostu nie zaznał innych i zostawi cię jak tylko to zrobi bo się okaże, że z inną mu lepiej.

A jak ktoś od razu trafi na samochód idealny, to po wafla mu testować inny?
A wybór ma każdy. Wybór, czy chce się wejść w związek i zadeklarować wierność to też wybór, bodaj najtrudniejszy, trudniejszy niż wybór, czy dzisiaj przelecę Zosię czy Basię i czy mogę umówić się z Elą drugi raz, skoro jeszcze nie przeleciałem Krysi.

[_ema_]

Napisane przez beznadziejny123

Można cenić malucha za komfort, bezawaryjność i wysokie osiągi. Nie jest to żadną sztuką skoro nigdy się nie jeździło niczym innym.
Dla kogoś kto podróżował całe życie na mule albo pieszo, każdy samochód będzie niesamowity.

Gorzej jak pojawi się WYBÓR. Wybór jest czymś co przeraża ludzi, bo może się okazać, że ktoś jest lepszym wyborem od ciebie. Będziesz wmawiać sobie że jesteś tą jedyną a tak naprawdę po prostu nie zaznał innych i zostawi cię jak tylko to zrobi bo się okaże, że z inną mu lepiej.

Owszem, masz rację. Z tym, że Twoja teoria odnosi się do ludzi ograniczonych umysłowo, a ja z takimi nie mam zwyczaju się zadawać.
Bo jak inaczej nazwać kogoś, kto ma oczy, rozum, myśli logicznie a bierze pierwsze co popadnie i usilnie się tego trzyma?
Ja szukałam w mercedesach czy innych ferrari. Znalazłam idealny model, a teraz sobie nim jeżdżę. Jeśli to piękny samochód, z wszelkimi potrzebnymi mi walorami, niezawodny i uwielbiam nim jeździć - to o co mam wymieniać? Zeby kupić przez przypadek opla po wypadku?
To, że się z kimś nie byo, nie znaczy, że nie widzi się, nie słyszy, nie obserwuje, nie ma rozumu, wymagań. Jak idę do cukierni, to nie muszę lizać każdego ciastka, żeby zdecydować, które wygląda smacznie

Przeraża mnie, że są ludzie o takiej logice - albo będę z każdym i wtedy wiem czego szukam, albo znaczy, że wziąłem pierwszą lepszą Idąc tym tropem to zawsze jest ktoś lepszy i nigdy z nikim nie można być szczęśliwym - bo przecież wypróbowałeś w życiu tylko 5,10,20 kobiet, a po świecie chodzi ich miliardy.

---------- Dopisano o 17:26 ---------- Poprzedni post napisano o 17:25 ----------

Napisane przez Bananalama

A Ty nadal pławisz się w maniakalno-seksualnej odrealnionej teorii niczym nieświadomy istnienia rzeźni prosiaczek w błotnistej kałuży. Musisz zrozumieć jedną rzecz - nie każdy jest taki jak Ty, nie dla każdego wsadzanie jest sensem związku i istnienia i nie każdy osiągnie spełnienie, zapełniając szparki jak formy plastikiem w fabryce na linii produkcyjnej.
Doprawdy mało który związek będzie silniejszy, jak partner sobie bzyknie na boku kogoś. Ba, trudno nazwać silnym związkiem taki, w którym partner tupie nóżkami jak 5-latek na widok zabawki w sklepie, i jak mu się w bok iść nie pozwoli, to zrezygnuje ze związku.

Tak bardzo się z Tobą zgadzam, że nie umiem tego opisać słowami

[Bananalama]

Napisane przez _ema_

Owszem, masz rację. Z tym, że Twoja teoria odnosi się do ludzi ograniczonych umysłowo, a ja z takimi nie mam zwyczaju się zadawać.
Bo jak inaczej nazwać kogoś, kto ma oczy, rozum, myśli logicznie a bierze pierwsze co popadnie i usilnie się tego trzyma?
Ja szukałam w mercedesach czy innych ferrari. Znalazłam idealny model, a teraz sobie nim jeżdżę. Jeśli to piękny samochód, z wszelkimi potrzebnymi mi walorami, niezawodny i uwielbiam nim jeździć - to o co mam wymieniać? Zeby kupić przez przypadek opla po wypadku?
To, że się z kimś nie byo, nie znaczy, że nie widzi się, nie słyszy, nie obserwuje, nie ma rozumu, wymagań. Jak idę do cukierni, to nie muszę lizać każdego ciastka, żeby zdecydować, które wygląda smacznie

Przeraża mnie, że są ludzie o takiej logice - albo będę z każdym i wtedy wiem czego szukam, albo znaczy, że wziąłem pierwszą lepszą Idąc tym tropem to zawsze jest ktoś lepszy i nigdy z nikim nie można być szczęśliwym - bo przecież wypróbowałeś w życiu tylko 5,10,20 kobiet, a po świecie chodzi ich miliardy.

I w dodatku i tak wszystkich nie zaliczy, bo 99,9% poza zasięgiem

Btw. słyszałam kiedyś hasło "Skoro trzeba wszystkiego w życiu spróbować, zacznijcie od g*wna!"

[_ema_]

Napisane przez Bananalama

Btw. słyszałam kiedyś hasło "Skoro trzeba wszystkiego w życiu spróbować, zacznijcie od g*wna!"

Nie mów tak, bo już kiedyś podobnym powiedzonkiem uraziłam szlachtę na Ślubnym

edit:
Przypomniało mi się jak ostatnio czytałam 'paradoks prostytutki' a dokładniej odmianę paradoksu 'Paragrafu 22':

Ciekawą wariacją jest zastrzeżenie prostytutki, która twierdzi, że nie może poślubić głównego bohatera, bo ten jest szalony. Według niej każdy mężczyzna pragnący kobiety, która nie jest dziewicą, musi być szalony. A więc każdy facet odmawiający zawarcia z nią związku jest normalny i nadaje się na jej męża. Oczywiście nim nie zostanie, bo jej odmówi.

z http://gadzetomania.pl/2013/08/15/sw...od-logiki-cz-1

To teraz będziemy mieli 'Paradoks beznadziejnego': Każda kobieta której jeszcze nie miałem jest lepsza od tej którą mam, a każda którą posiądę staje się automatycznie potencjalnie gorsza od tej, którą dopiero zdobędę. Testuję kobiety, aby znaleźć tą idealną - lecz każda z przetestowanych automatycznie idealną nigdy nie będzie, bo gdzieś czeka lepsza, nieznana'
I weź tu człowieku ułóż sobie życie.