![]() |
#1 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 15
|
Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Dziewczyny, piszę, bo muszę się wygadać. Potrzebuję to wszystko z siebie wyrzucić, bo to mi trochę pomaga.
W sobotę umarł mój kochany piesek. Nagle. Dzień przed był wesoły, energiczny, bawił się ze mną. Ale dwa miesiące temu zaczął kaszlec, weterynarz stwierdził, że to zapalenie krtani, dal zastrzyki i mu przeszło, ale potem wracało aż trzy razy. Objawiało się to kaszlem z wymiotami... Tej nocy znowu to wróciło, całą noc wymiotował... A rano był taki słaby, ciężko mu się oddychało, wolniutko sobie chodził po mieszkaniu, zupełnie jak nie on. ![]() Ja byłam pewna, że będzie tak jak zawsze, że weterynarz da mu zastrzyk i mu przejdzie, wróci szczęśliwy do domu... Tymczasem ona nie wiedziała co mu jest, ale dała mu jakieś trzy zastrzyki aż. Badała też go, kazała przyjść w poniedziałek na kontrolę. Wracamy do domu, wychodzimy z samochodu do mieszkania, a tu Ferbi nieprzytomny... To był straszny widok, stracił przytomność, z buźki mu leciały wymioty... Od razu zaczęłam ryczeć, szybko wróciliśmy do weterynarza, ona go położyła i rozłożyła ręce. Zaczęła o nim gadać w czasie przeszłym, a ja nie wierzyłam, wyłam z bólu, ale jeszcze z nadzieją, że go uratujemy. W końcu powiedziała 'On po prostu umarł, on miał obrzęk płuc'. Nogi mi się ugięły, to ból nie do opisania. Nie mogę sobie z tym poradzić, to dla mnie nie był zwykły pies. I to też nie jest tak, że byłam po prostu do niego przyzwyczajona. To miłość mojego życia naprawdę. Był z nami ponad 9 lat, 9 cudownych lat.... Kocham go bardzo mocno i strasznie mi go brakuje. Zawsze mnie głośno i radośnie witał, gdy wracałam do domu, tak było też w piątek. Tak bardzo się cieszył, kiedy wracałam... ZAWSZE jak miałam gorszy dzień, jak płakałam to przychodził do mnie, wtulał się we mnie, kładł mi się na kolanach, pocieszał, lizał. On był taki kochany. ![]() ![]() On był członkiem naszej rodziny, po prostu. Zawsze z nami jeździł na wakacje, oj wyjeździł się z nami. Nie mogę sobie poradzić z tym bólem, tak bardzo mi go brakuje. W dodatku mam ogromne wyrzuty sumienia, że po 1. nie wzięłam go wcześniej do jakiegoś innego, porządnego specjalisty, przecież widziałam, że kaszel mu wraca, to po co ja wracałam do tej głupiej lecznicy ;((( nie mogę sobie tego darować, czuję że przyczyniłam się do skrócenia mu życia ;( a po 2. że w sobotę ta wizyta go dodatkowo wymęczyła, on był taki słabiutki, ta pani nie wiedziała co mu jest, a i tak mu dała jakieś 3 zastrzyki, nafaszerowała go chemią, w dodatku go ściskała we wszystkie strony przy badaniu a to go bolało, bo piszczał. ![]() ![]() ![]() Koleżanka doradziła 'kup sobie nowego psa', a mnie serce zabolało na samą myśl. Ja nie płaczę dlatego, że nie mam już psa, ja tęsknię za konkretną istotą... Nigdy w życiu nie będę miała już psa, bo to mój jedyny, ukochany. Znalazłam w necie słowa jakiejś pani psycholog, bardzo trafne, że proponowanie w takiej sytuacji nowego psa to jak próba swatania wdowy na stypie. To mi nie pomoże. Przeczytałam o Tęczowym Moście, poszukajcie sobie w internecie... Bardzo wzruszający tekst. I teraz mocno wierzę, że On tam gdzieś na mnie czeka i że kiedyś go spotkam... Na stronie Tęczowego mostu dodałam wspomnienie o Ferbim, możecie sobie znaleźć, są tam 3 zdjęcia mojego psiaka. Trzeba wejść na Tęczowy most, potem Indeks, i na F- Ferbi. Mam wsparcie w rodzicach, którzy rozumieją mój ból. Mam też wsparcie w facecie. I w obcych ludziach z różnych for. Ale znajomi...nie można na nich liczyć. Większość ludzi ma myślenie, 'to tylko pies, nad czym tu płakać', nie rozumieją, że ja przeżywam swoją żałobę. On nie żyje dopiero 6 dni, a moja koleżanka nie mogła zrozumieć czemu nie chcę iść do klubu potańczyć. To przecież naturalne, że rozpaczam po kimś, kim opiekowałam się ostatnie 9 lat, kogo kochałam, kocham. Dziewczyny, nic mi się nie chce, nic mnie nie cieszy. Czy jest tu ktoś, kto przeżył coś takiego lub ktoś kto mnie rozumie? Nie daję już rady... Myślałam nawet o tatuażu na nadgarstku z jego imieniem, ale nie chcę nic robić pod wpływem silnych emocji, więc na razie zostaje mi bransoletka z grawerem. Ale wiem, że On zawsze będzie w moim sercu i w mojej pamięci. "Kiedyś mnie spotkasz, bo przyjdę do Ciebie, znów Cię uściskać, pogłaskać po uszkach, przybiegnę prędziutko odszukać Cię w niebie, poczekaj cierpliwie na nieba poduszkach'' |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 6 282
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Cytat:
![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 2 647
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Kilka lat temu bylam w prawie identycznej sytuacji
![]() ![]() O swoim psie na pewno nie zapomnisz nigdy, ale uwierz mi, z czasem emocje opadna i bedzie lepiej, nauczysz sie zyc bez niego ![]() ![]() ![]()
__________________
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 170
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Witaj
Niespelna rok temu przezylam to samo ,starcilam moja najlepsza przyjaciolke...moglabym opisywac w nieskonczonosc jakim skarbem dla mnie byla ,spedzila ze mna wspaniale 5 lat (jedynie 5 ![]() Ja dostalam kolejnego psa ,bardzo krotko po tym ,nie byla to moja decyzja ,podjeli ja moi bliscy ,z poczatku ,zajmowalam sie szczeniakiem mechanicznie lubialam go ,ale czulam ,ze to nie to samo ,ze nie kocham go tak mocno ,jednak z perspektywy czasu ,nic lepszego nie moglo mi sie przydarzyc ,maly jest zupelnie inny niz moja "dziewczyna" jednak tak jakby od samego poczatku wiedzial czego potrzebuje ,zabrzmii to pewnie zabawnie ,ale jest niesamowicie uczuciowym psem . Twojego przyjaciela nie zastapi Ci nic ,zawsze bedzie go brakowalo, ja nie umiem sie pogodzic ze strata -rozmyslam ,co moglam zrobic inaczej ,co by bylo gdyby ... nie umiem Cie pocieszyc (moze tyle ze z czasem naprawde bedzie lzej o tym myslec ,a wspolne chwile przywolywac usmiech na twarz), ale wiedz ,ze cie doskonale rozumiem,ogromnie wspolczuje i lacze w smutku Moja mala ,rowniez odeszla bardzo nagle bo w 1 dzien nie dajac wczesniej oznak ,ze cos jest nie tak ,teraz jestem strasznie przewrazliwiona na punkcie drugiego -chyba troche obsesyjnie (mam wrazenie ,ze dla wiekszosci ludzi moj caly post zalatuje obsesja ) Moje otoczenie tez nie rozumialo ,zredukowalam liczbe znajomych w zwiazku z tym -bliscy i przyjaciele na nich moglam liczyc pogodzic sie ze strata nie da ,jednak da sie nauczyc z tym zyc ... trzymaj sie cieplo i pamietaj ,stworzylas mu cudowny dom ,jestem pewna ,ze byl bardzo szczesliwym i kochanym psem i byloby mu bardzo smutno widzac Cie w takim stanie ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zakorzenienie
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
tule mocno
![]() nie wiem w sumie co napisac, przezylam pare smierci swoich zwierzakow, 2 pieskow w tym tez, wiec wiem co czujesz , ech nie ma na to slow ![]() ale ja mam dalej zadanie, bo mam 3 psy, i wiele innych zwierzakow i musze sie nimi zajmowac i zawsze mi to pomagalo po tej strasznej chwili dla mnie to zle porownanie tej pani psycholog, bo ja sobie te krotkie zycie naszych najwiekszych przyjaciol tlumacze tym, ze ich jest bardzo duzo potrzebujacych nas ludzi i jakby kazdy mial tylko 1 przez cale zycie, wiem tak bysmy chcialy, bo ja tez sobie nie wyobrazam co bedzie...., ale kurcze ktos tak glupio to wymyslil, ze pies ma jedną wadę, a mianowicie za krotko żyje i nigdy sie z tym nie pogodze ![]() troche nagmatwalam, ale bardzo, ale to bardzo mi przykro ![]() tu jest taki ładny wątek, jak chcesz tam tez sie wygadaj ![]() https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=565034 w TM most wierze i nawet mam go w podpisie....., łatwiej mi z tym życ dalej jakos i nie wyobrazam sobie swojego życia bez zwierzaka w domu, u Ciebie jest świeża sprawa, wiec trzymaj
__________________
Psy to cud życia ![]() Ci których kochamy nie umierają nigdy, bo miłość jest nieśmiertelna ... -Żyj!- krzyknęła Miłość -Bez Ciebie nie potrafię..-wyszeptało Życie...-07.08.1995 ![]() Najgorsze w słabych ludziach jest to, że muszą upokarzać innych, by poczuć się silniejszymi |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 3 740
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
aż się rozpłakałam.
Tulę Cię, musisz być silna ![]()
__________________
moja wymianka https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=1261940 moja fragrantica http://www.fragrantica.com/member/213446/ Arabistka, w sercu i na papierze ![]() ...ماتت قلوب الناس ماتت بنا النخوة |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#7 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Tam,Tu i Teraz, Nie Raz
Wiadomości: 1 028
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Autorko bardzo mi przykro.
![]() Jak widzisz, każdy kto był szalenie przywiązany do swojej "pieszczoszki" wie dokładnie co przeżywasz. Myślę że jeżeli są czynności które robiłaś codziennie np karmienie, świeża woda, spacery itp to lepiej jest usunąć miski, i schować smycz, bo to są takie odruchowe zachowania. Mi to trochę pomogło, chociaż i tak przez długi czas "słyszałam" tupot łapek, chrapanie, szczeknięcie w głowie. Z czasem będzie lżej, i być może kiedyś, ponownie uszczęśliwisz jakiegoś nieboraka który może sobie tylko pomarzyć o tak wspaniałym domu jak Twój, i o takim oddanym sercu jak Twoje. ![]() Cytat:
My mamy kolejną "Pieszczochę" do kochania bo nie wyobrażam sobie naszego życia bez tupotu łapek, wygłupów i całego "cyrku" w którym jedynie psy są bez konkurencji. ![]() Dziewczyny i autorko, trzymajcie się ![]() Edytowane przez Corvette Czas edycji: 2012-11-22 o 20:14 |
|
![]() ![]() |
![]() |
Najlepsze Promocje i Wyprzedaże
![]() |
#8 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Współczuję, przeżyłam stratę ukochanego pieska - zmarła przy operacji. Niedawno moja obecna przyjaciółka od ponad jedenastu lat, suczka, bardzo ciężko chorowała, nie wiadomo było, czy wróci do zdrowia. Wtedy powiedziałam sobie, że jak ona umrze, nie będzie następnej.
Ale wtedy, po śmierci pierwszej szybko zrozumiałam, że muszę coś zrobić, bo zwariuję. Ciągle ją widziałam gdzieś kątem oka, słyszałam. A mieszkałam już sama. Po 2 miesiącach pojechałam do schroniska i wróciłam z psem. Zupełnie inną suką od tej pierwszej. To nad nią teraz drżę i robię badania kontrolne, czy krew się znowu nie pogorszyła... Mówienie -we sobie innego psa/kota, to jak doradzanie ślubu wdowie na stypie, ale po jakiś czasie większość wdów znajduje kolejnego partnera. Jaki to czas - zależy od osoby. Z perspektywy lat wiem, że wtedy dla swojej psychiki dobrze zrobiłam. Tylko teraz znowu raczej wcześniej niż później z racji wieku mojej suczki znowu będę musiała przejść przez to. Kolejny raz - teraz myślę, że ostatni. Ale, kto wie. W końcu biorąc następnego psa/kota do dobrego domu, kolejnej osobie możemy zmienić życie w raj. Szczególnie, jesli ta osoba przeszła już przez piekło krzywdy, bezdomności lub schroniska. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Mazowieckie
Wiadomości: 1 641
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Doskonale Cię rozumiem. W kwietniu też zdechł mi pies, miałam go tak, jak Ty swojego - przez 9 lat.
Mój zachorował od kleszcza (a dokładnie na babeszjozę) Jest to choroba, na którą nie ma szczepionki. Można działać TYLKO profilaktycznie i psikać pieska preparatem przeciw kleszczom, z nadzieją, że zadziała i kleszcz nie wbije się w skórę. Mimo stosowania najróżniejszych preparatów, nam się nie udało i Gucio złapał kleszcza (mieszkam na terenie gdzie jest dużo lasów i dużo kleszczy, zdawaliśmy sobie sprawę z ryzyka i nie bagatelizowaliśmy tego) akurat z babeszjozą. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że on cierpiał na zwyrodnienie stawów, czasem łapały go bóle w łapkach i nie mógł chodzić. Pierwsze objawy babeszjozy były dokładnie takie! Zaczął powłóczyć łapkami. Wzięliśmy go od razu do weterynarza, a on po zbadaniu go dał mu jego stałe zastrzyki. Po powrocie do domu zaczął wymiotować i piszczeć. Wróciliśmy do weta, a on stwierdził, że pies ma żółtaczkę, podłączył mu kroplówkę i kazał wrócić następnego dnia. Nie zdążyliśmy dojechać do domu, Gucio zdechł w samochodzie na kolanach mojego taty. Na szczęście był spokojny i po prostu sobie zasnął. Mojej mamy nie było z nami. Dziewczyny w jakim ona była szoku jak dowieźliśmy do mieszkania zwłoki psa... Tego nie da się opisać. Wpadła w straszną histerię. Bardzo z ojcem przeżyli jego śmierć. Do tej pory widzę jak za nim tęsknią. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 2 738
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Jesteśmy w podobnej sytuacji. Ja swojego psa straciłam wczoraj. Dwa miesiące temu był na konsultacji w klinice weterynaryjnej. Dowiedziałam się, że miał chore nerki, ale generalnie nie było z nim źle. Weterynarz powiedział, że żyje już bardzo długo jak na swą rasę i nie ma się co dziwić, jeżeli w dzień będzie radośnie biegał, a w nocy zdechnie. We wtorek czuł się dobrze, biegał po podwórzu... Pod wieczór zaczął tracić równowagę przy wstawaniu, a nad ranem już nie żył.
Bardzo Ci współczuję i dobrze wiem co czujesz. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#11 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2004-05
Wiadomości: 17 071
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Współczuję bardzo; mój piesek ma niedługo 3 lata i nie wyobrażam sobie, jak to byłoby, gdyby jej nie było w domu- mam w domu 3 facetów i ją-sunię kochaną
![]() Naprawdę współczuję. |
![]() ![]() |
![]() |
Okazje i pomysły na prezent
![]() |
#12 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2010-04
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 2 236
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Rozumiem Cię aż za dobrze, niestety
Dwa miesiące temu odeszła moja najukochańsza, najwspanialsza i najmądrzejsza suczka. Miała 11 lat i choć od zawsze miała jakieś problemy a to nosówka, a to babeszja, a to ropomacicze, jednak ogólnie czuł się dobrze. Żal i smutek jest nie do opisania, niestety takie jest życie, taka kolej rzeczy i każdego z Nas to czeka. Ból i smutek mija, ale trzeba czasu i działania. Może pomyśl sobie,że Twój psiak ale w zamian możesz uratować życie innemu zwierzakowi? Wiem,że to nie będzie to samo, wiem że nikt Ci nie zastąpi Twojego psa ale może Ci to pomóc. Możesz jeździć do pobliskiego schroniska i pomagać albo przygarnąć jakiegoś bezdomniaka jak już będziesz gotowa Trzymaj się mocno
__________________
Kochany synek Aleks 25.03.2012 ![]() Wymarzony Mati 12.06.2018 ![]() Ślubuję Ci 10.05.2014 ![]() 11.01.2013 kierrrrowca ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#13 |
Raczkowanie
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Jej, doskonale cię rozumiem. Ja mojego przyjaciela straciłam półtora roku temu- dokładnie 6 czerwca. Był ze mną od zawsze, i tylko on nigdy mnie nie zawiódł. Był najlepszym przyjacielem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Nagle zachorował. Myślałam że to tylko przejściowe- co prawda nie był młody, ale zawsze taki żywy i pełny energii. Chodziliśmy z nim codziennie do weterynarza-w jego ostatnich dniach spędzaliśmy z nim tam po dwie godziny dziennie bo dostawał kroplówki. Weterynarze, którzy się nim opiekowali okazali się wspaniałymi ludźmi, do których zawsze będę miała szacunek- nie brali od nas pieniędzy za wizyty, specjalnie dla Fonia przychodzili w niedziele do kliniki, robili wszystko żeby mu pomóc. Po jakiś 10 dniach okazało się, że całą jamę brzuszną wypełnioną ma krwią. Nie wiadomo było, co jest przyczyną. W końcu usłyszeliśmy, że trzeba go uśpić. Zawsze wydawało mi się to bezduszne i po prostu złe- jak można zabić członka rodziny? Ale jak patrzyłam mu w oczy to widziałam tylko cierpienie. Wspólnie, całą rodziną, podjęliśmy decyzję. Mam nadzieję że słuszną. Do dzisiaj, mimo że troche czasu minęło, myślę o nim codziennie, czasami z wyrzutami sumienia-bo może można było zrobić coś więcej? Ale wierzę, że tam, gdzie jest teraz jest szczęśliwy, tak jak wtedy gdy biegał ze mną po plaży i gonił za mewami
![]() Nigdy nie zapomnisz o swoim psiaku, to pewne, ale po pewnym czasie ból i rozżalenie zniknie. Trzymaj się mocno i pamiętaj wszystkie wasze dobre chwile ![]()
__________________
Tomorrow may rain, so I'll follow the sun ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#14 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 15
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Dziękuję Wam dziewczyny za ciepłe słowa. Co do przyjęcia nowego zwierzaka, to wiem dziewczyny, że chcecie dobrze doradzając mi to, ale to nie dla mnie... Każdy na pewno indywidualnie przeżywa takie tragedie, każdy na swój sposób, niektórym pewnie pomagają nowe zwierzęta, ale ja naprawdę już nigdy nie chcę mieć psa... Czułabym, że 'zdradzam' Ferbiego, jakkolwiek głupio to nie zabrzmi. Nie potrzebuję tego, jedyne czego potrzebuję to właśnie Ferbi.
![]() ![]() To pierwsza taka tragedia w moim życiu... Mama z łzami w oczach mi powtarza, że po prostu takie jest życie, wszyscy odchodzą... Mój chłopak w tym roku stracił mamę, mój tata jak miał 18 lat stracił tatę, jakieś 7 lat temu stracił brata... To okropne, ale każdy kiedyś odejdzie. I mama tłumaczy mi to tak, że po prostu Ferbi musiał pierwszy z naszej rodziny odejść, ale on tam na nas czeka i kiedyś wszyscy do niego dołączymy. Znalazłam piękne, wzruszające opowiadanie o tym, dlaczego Bóg stworzył psa : "Pewnego razu Pan Bóg przechadzał się po Rajskim Ogrodzie. Nagle za krzaka wyszedł Diabeł: - Słyszałem, że stworzyłeś człowieka... - zagadnął Szatan. - Tak, już żyje na Ziemi. Może mieć partnera i dzieci, na razie uczy się rozpalać ogień i budo.ać miejsce na nocleg, ale za tysiące lat będzie władcą całego globu. - I co z tego - prychnął Diabeł - nawet za te tysiące lat i tak będzie SAMOTNY. Zasępił się Pan Bóg, podrapał w długą, siwą brodę i powiedział: - Więc stworzę mu przyjaciela! Wybiorę jedno ze zwierząt, które uczyniłem, aby go strzegło i było mu poddane, ale jednocześnie oddało mu całe swoje serce. - To niemożliwe! - Diabeł się roześmiał i gdzieś przepadł. Pan Bóg natomiast zwołał zwierzęta z każdego gatunku i wybrał PSA. - Odtąd będziesz ogrzewał człowieka swoim ciepłem, uspokajał spojrzeniem, kochał z całego serca, nawet, kiedy on Cię znienawidzi. - Dobrze - odparł dobry pies. - Chociaż będziesz musiał znosić wszystkie upokorzenia, staniesz się też jego najlepszym przyjacielem. To bardzo zaszczytna rola. Niestety Twoje serce będzie musiało bić dwa razy szybciej i nie będziesz mógł żyć długo - najwyżej 15 - 20 lat. - Ale powiedz mi, czy człowiek nie będzie cierpiał, gdy odejdę do Ciebie? - Właśnie o to chodzi. - Jak to? - zdumiał się pies. - Będzie cierpiał i będzie wiele dni nie utulony w bólu. Ale to Ty nauczysz go odchodzenia i przemijania, Ty nauczysz go kochać i odchodząc zostawisz wielką miłość w jego sercu. Jesteś aniołem, którego powołałem, aby niósł radość i nadzieję, ale także uczył wiecznego prawa przemijania, aby ludzie wierzyli, że po ich życiu, jest życie TUTAJ. Kiedy to zrozumieją, nie będą płakać, bo będą wiedzieć, że spotkają Ciebie znów. I w ten sposób Pies stał się aniołem, który przybrał skórę zwierzęcia i trafił na ziemię, aby uczyć Człowieka miłości, wierności i przyjaźni, ale także przemijania. Nauczyć, że jest TU i TERAZ, ale także TAM i POTEM.. Eh... Tak bardzo chciałabym go przytulić, chociaż jeszcze ten jeden raz. ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#15 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 21 825
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Czas nieco wyleczy ranę, może kiedyś spojrzysz przychylnie na pomysł przygarnięcia jakiejś psiej bidy ze schronu..Dla mnie rozstania z ukochanymi zwierzakami były zawsze strasznymi momentami i te następne pojawiały się po dość długim czasie bo zawsze przerażała myśl, że znowu trzeba będzie się rozstać
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
![]() |
#16 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 90
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#17 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 4 036
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Kochana ! Trzymaj się, ściskam Cię bardzo bardzo mocno !
Nie wiem czy są jakieś słowa aby Cię pocieszyć... Strata kogoś bliskiego zawsze jest bardzo trudna, bez względu na to czy to człowiek czy psiak. Z czasem oswoisz się z tą myślą. Nie zastanawiaj się póki co nad nowym psiakiem, na to przyjdzie jeszcze czas. Poza tym nie obwiniaj się pod żadnym pozorem ! Chciałaś mu pomóc ale nie mogłaś przewidzieć takiego rozwoju wydarzeń- bo kto by podejrzewał coś poważnego ta z dnia na dzień? Dałaś temu zwierzakowi 9 cudownych lat życia, na pewno był najszczęśliwszym psiakiem i nie mógł wymarzyć sobie lepszego życia. Rozumiem przez co przechodzisz. Od 2 miesięcy walczę o życie mojego 11 letniego labradora. Jest dokładnie jak u Ciebie- dla nas to nie tylko pies. Jest dla mnie jedną najważniejszych istot na świecie. Nie jest nam lekko ale każdy dzień traktujemy jak dar od losu. Nie wiem czy uda mi się wygrać walkę o jego zdrowie ale próbuję... ![]()
__________________
Pani inżynier ![]() ![]() [*] B. ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#18 |
Raczkowanie
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Czytam ten wątek i oczy przecieram ze zdumienia.
Tatuaż na cześć psa?! Rozumiem, że pies jest przyjacielem, członkiem rodziny, że jest się do niego bardzo przywiązanym, ale w Waszych wypowiedziach wyczuwam ogromną egzaltację. Poza tym, naprawdę współczuję. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#19 | |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 6
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Cytat:
Zgadzam sie... Tatuaz to przesada ![]() Ja tez stracilam psa dawno temu- gdy mialam tylko 12 lat ale... Strata byla tym mocniejsza ze wychowywalam sie z nim. Byl ze mna od kiedy pamietam - w koncu dostalam go w wieku 2 lat (pies mial rowniez wtedy 2 lata ![]() ![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
Okazje i pomysĹy na prezent
![]() |
#20 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Holandia
Wiadomości: 1 736
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
A ja bym jednak doradzala pomyslec o kolejnym piesku. Moze nie teraz, ale za pare miesiecy jak bedziesz mogla z cala pewnoscia poswiecic sie innemu zwierzakowi. Nie zgodze sie ze slowami tej psycholog - pies to nie malzonek ale przyjaciel. Czy po stracie przyjaciela tez stwierdzilabys ze juz nigdy nie chcesz sie z nikim nowym zaprzyjaznic? Raczej nie, bo potrzebujemy przyjaciol zeby czuc sie dobrze a kazda przyjazn jest inna i daje cos innego, niekoniecznie gorszego. Tez przezywalam strate zwierzakow. 2 tygodnie temu odszedl moj kotek - byl mlodziutki, mial 1.5 roku ale kochalam go niesamowicie, byl taki pelen zycia, smieszny i taki kochany, chodzil za mna na spacery, zawsze czekal na mnie i Tz na parkingu, naprawde swietny, towarzyski rudzielec, ale okazalo sie ze ma wrodzona wade serduszka i pomimo wizyt u weterynarza i wielu wydanych pieniedzy umarl we snie. Pocieszam sie ze mial dobre zycie i wiem na pewno ze byl szczesliwy. Ale od razu wiedzialam ze na pewno jest jeszcze gdzies kot ktory mnie potrzebuje, ktory mnie pokocha i ktorego ja pokocham. Na razie warunki mieszkaniowe nie pozwalaja, ale jezeli pozwola to bedzie to pierwsza rzecz ktora zrobie.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#21 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 4 538
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Cytat:
Autorce zaś współczuję i przytulam ![]() Nie zapomnisz o swoim przyjacielu, ale z czasem będzie łatwiej, naprawdę. Tak to działa. I wtedy być może zaopiekujesz się innym. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#22 |
Ekspert od Dupy Strony
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 20 778
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Poryczałam się
![]() Ja Cię rozumiem, bo też mi umarła suczka, miałam ją 10 lat, jak na bernardyna to i tak dużo... Latem się bardzo męczyła przez sierść, było jej gorąco i miała uczulenie na pchły, często trzeba było jej tą sierść wycinać i smarować skórę różnymi specyfikami. Nieraz przez to martwiliśmy się, ze zdechnie, bo miała od tego straszne rany Ale zawsze ją jakoś odratowaliśmy. Raz też pożarła szmatę i myśleliśmy, że zdechnie, ale rodzice pojechali z nią w najgorszą zimową zawieruchę do lecznicy dla zwierząt, do miasta oddalonego 150 km, żeby ją ratować. Potem po operacji miała dietę, dawaliśmy jej rosołku z takiej wielkiej strzykawki i to był jej cały posiłek na jeden dzień. Miała też kleszcza, tak jej się wczepił, że nikt nie wyczuł, był już ogromny jak go tata wyciął, brzuch miała już żółty, wątrobę strasznie osłabioną walką z toksynami... Siedziałam z nią w nocy, żeby sobie kroplówki nie odłączyła. Ale i wtedy wygraliśmy z chorobą. Miała też ropomacicze, ale to w miarę łatwo przeszła, bo od razu było wiadomo, co jej jest. Operacja, leczenie, wiadomo. Naprawdę była chorowitym psem. Zawsze jak się wyleczyła to z taką wdzięcznością patrzyła na moją mamę, która dawała jej leki, podłączała kroplówki... Ale panem był tata. Odeszła pod koniec lipca, ponad 3 lata temu. Nie miała wtedy jakiejś poważnej choroby, tylko trochę tych strupów na skórze. Ale była coraz słabsza, serce biło coraz słabiej... Tata wrócił rano z pracy i wszedł przez garaż, gdzie ona miała swój "pokój". Odezwał się do niej i ją pogłaskał, a potem wstał. Jak miał już wyjść to ona pisnęła, tak jakby go wołała, on się odwrócił i ona wtedy umarła... Nawet on wtedy nie krył łez, płakał głośno, bo choć to on się najbardziej na nią wkurzał, to on prawie zawsze z nią chodził na spacery. On był jej panem, a ona była jego psem. Ja już nie chciałam mieć psa. Gdzieś po roku moja mała siostra zaczęła wspominać, że ona chciałaby pieska na komunię. Ja mówiłam, że nie będę się nim zajmować, że to nie będzie mój pies. Myślałam, że będę miała do nowego psa chłodny stosunek. Po tych 3 latach pojechaliśmy po malutką suczkę i... nie potrafię opisać jak ją kocham. I wiem, że nie mogłabym żyć bez psa. Jak będę miała swoją rodzinę, to planuję w niej co najmniej 2 psy. Edit: zobaczyłam Ferbiego, naprawdę słodki...
__________________
Jak na św. Hieronima jest deszcz albo go ni ma, to na św. Szczepana pada albo nie pada. Edytowane przez ciri15 Czas edycji: 2012-11-23 o 10:31 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#23 | |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 15
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Cytat:
Dla niektórych pies to po prostu pupil, zapełniacz czasu. Dla mnie ten konkretny piesek to najważniejsza istotka na świecie, miłość mojego życia. Takie są moje odczucia, tak czuję i dla mnie to naturalne, nie widzę w tym nic złego ani oburzającego. Lubię zwierzęta, nawet bardzo, ale nie mam w sobie jakiejś wielkiej miłości do nich...Wielką miłością obdarzyłam tylko Ferbiego, i tak zostanie już na zawsze. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#24 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-08
Lokalizacja: z łona matki.
Wiadomości: 955
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Ja mam wytatuowane portrety swoich dwóch kotów i nie uważam tego za nawet lekko dziwne.
__________________
Nalej Serce, nalej... Na początku bóg stworzył człowieka, ale widząc go takim ułomnym, dał mu kota. ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#25 |
Raczkowanie
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Czytam Wasze historie i... litości, te posty brzmią jak wynurzenia egzaltowanych 12-latek. Cholera, żebym nie widziała co znaczy stracić psa-przyjaciela, to może bym i mogła pojąć tą histerię. Ale wiem aż za dobrze i wiem też, że można pisać i mówić o psie normalnie.
I jeszcze wyrażenie nadziei na spotkanie z psem po śmierci... no jak, jak to skomentować? |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#26 | |
Ekspert od Dupy Strony
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 20 778
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Cytat:
__________________
Jak na św. Hieronima jest deszcz albo go ni ma, to na św. Szczepana pada albo nie pada. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#27 |
Raczkowanie
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Wiesz, nie mój biznes, kto w co wierzy (choć dla mnie wiara w niebo to niezły odlot, a wiara w "tęczowy most" to czysty absurd), ale ubieranie tego, w takie a nie inne słowa (powtarzam: egzaltacja), jest po prostu dziecinne. Z tego względu "Tęczowy most" jawi mi się, jako jedna z tych bzdur, które rodzice mówią dziecku, gdy zdechnie jego ukochany chomiczek.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#28 | |
Ekspert od Dupy Strony
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 20 778
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Cytat:
Poza tym nigdy nie nazwałabym czyjegoś sposobu przeżywania czyjejś śmierci "egzaltowanym". Jakie masz prawo do oceniania tego? Nawet jeśli jest to wstawianie zdjęć na nk z czułymi podpisikami... Nikt nie wie, co ta osoba czuje i co jej pomoże.
__________________
Jak na św. Hieronima jest deszcz albo go ni ma, to na św. Szczepana pada albo nie pada. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#29 | |
Raczkowanie
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Cytat:
I żeby było jasne - ja współczuję utraty psa, serio. Nie pojmuję jednak sposobu, w jaki się o tym psie mówi. A "czyjaś" śmierć, jest w tym wypadku śmiercią psa. Psa, nie człowieka. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#30 | |
Ekspert od Dupy Strony
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 20 778
|
Dot.: Nie umiem sobie poradzić ze stratą ukochanego psiaka...
Cytat:
I pewnie nie zauważyłaś tego, że większość dziewczyn napisała, że zwierzę jest dla nich kimś więcej niż "psem","kotem" - jest członkiem rodziny i traktuje się go jak człowieka. Możesz tego nie pojmować, widać nigdy zwierzęcia tak nie kochałaś.
__________________
Jak na św. Hieronima jest deszcz albo go ni ma, to na św. Szczepana pada albo nie pada. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 11:53.