Skrytożercom wszelkiej maści mówimy stanowcze NIE ;)

[_ent_]

Cześć wszystkim
Jeszcze w życiu nic nie wygrałam, więc czuję się, jakbym wygrała miliony monet w lotka

Jestem okropnym leniwcem i podstępnym skrytożercą i wcale nie jest mi z tym tak dobrze. Moja waga posypała się po drugiej ciąży, bo do mózgu jakoś chyba nie dotarło, że TO JUŻ SIĘ STAŁO, urodziłam dziecko, więc halo, pora przestać jeść za dwóch. A tu zonk, waga zamiast spadać to rośnie I teraz brakuje mi smętnych parę kilo do setki, więc same widzicie, że nie jest kolorowo.

Ale nic to, uda mi się. Teraz mam podwójną motywację, bo wybranie mnie do testów do jest dodatkowy kopniak dla mnie - coś na zasadzie "łoooo rany, już nawet obcy ludzie się nade mną zlitowali i stwierdzili, że pomogą"

To teraz tabsy w garść i na siłownię. A po siłowni - nagroda w postaci pysznego smoothie i dobrej kawki

[_ent_]

Matkobosko, wróciłam z treningu taka głodna, że nawet smoothie nie zrobiłam, tylko zjadłam te owoce bez miksowania, dobrze, że ananasa ze skórki obrałam

Zobaczymy, co waga powie za tydzień, wcześniej się zważyć nie odważę

[_ent_]

Nie obudziłam się 20 kg szczuplejsza
Za to mam pełno energii, nawet w nocy do dziecięcia łatwiej było wstać.

W mojej pracy szaleje jakiś wirus i powoli wszystkich rozkłada, więc na śniadanie zrobiłam sobie pyszny rozgrzewający koktajl z ananasa, czerwonych pomarańczy, świeżego imbiru i cynamonu. Normalnie smak lata w środku zimy!

[_ent_]

To teraz trochę smutnych faktów - mam 28 lat (chociaż rocznikowo to już 29), 170cm wzrostu i... uwaga, uwaga... tragiczne 92,7 kg żywej wagi (tyle było wczoraj).

Przerabiałam dukanie, kopenhaską (nie zliczę, ile razy) oraz specjalnie wymyśloną przeze mnie "dietę-cud", polegającą na jedzeniu dwóch jabłek i dwóch łodyg selera naciowego dziennie. Baaaaaardzo to było z mojej strony inteligentne, nie powiem. Schudłam wtedy mnóstwo, ale takiego balastu, jaki do mnie z nawiązką wrócił, żadna z Was nie chciałaby dźwigać.
Teoretycznie powinnam ważyć jakieś 60 kg i z taką wagą czułabym się najlepiej (gdyby nie to, że widziałam ją na wyświetlaczu może ze cztery razy w całym dorosłym życiu ).

Mój problem to słodycze i pieczywo. I makarony. O ile jeszcze bez słodyczy można żyć, to niech mi zapachnie świeża bułeczka, a leeeeecęęęęę do niej jak Durczok do białego proszku.
Mam w domu trzech facetów, którzy uwielbiają moją kuchnię, pod warunkiem, że nie znajdzie się tam nic przesadnie zdrowego, typu otręby albo świeży szpinak - bo wiadomo, że kto je szpinak, ten kiedyś umrze. Ciężko jest się powstrzymać od podjadania, jak się samemu gotuje

Od niedawna chodzę regularnie na siłownię - mniej więcej 3-4 razy w tygodniu na aeroby i 2 razy na zumbę. Staram się być ostrożna, bo mam problem z kolanem - naderwane wiązadła i usunięty kawałek łąkotki. Czasem coś w nim przeskakuje z upiornym chrzęstem, budzącym ciarki u współćwiczących A i moje kilogramy wcale dobrze na to nie wpływają...

Dobra, uciekam na zumbę

[_ent_]

Dzisiaj jest dzień leniwca
Trzeba sobie czasem takie dni robić, żeby się zregenerować. Na szczęście nie mam siedzącej pracy, więc czasem na takie dni jak dziś mogę sobie pozwolić

Niedługo ludzie na mieście zaczną podejrzewać, że w sanepidzie pracuję, bo gdziekolwiek nie pójdę, zwiedzam... toalety TLF-ie, pls stahp!

Niestety z dniem leniwca przychodzi także większy apetyt... Ale i na to mam sposób. Zakupiłam sobie cud natury - błonnik witalny, składający się z nasion babki płesznik i babki jajowatej. Zalewa się to wodą i powstaje... wstrętny glut, który w najlepszym przypadku wygląda jak smarki... zawiesina, przypominająca konsystencją siemię lniane. W smaku żadna rewelacja, ale wypełnia żołądek, działa osłonowo, a podobno też rewelacyjnie działa na jelita. I teraz mam postanowienie - za każdym razem, kiedy będę chciała rzucić się na jedzenie, najpierw strzelę sobie szklaneczkę obrzydlistwa...zdrowego błonnika. Może podziała i uda mi się jakoś oszukać organizm

[_ent_]

Ale piękny, wiosenny dzień 11 stopni w cieniu, uwierzycie?

Dzisiaj mam totalny brak apetytu. Na śniadanie wypiłam porządną szklankę świeżego soku z buraków i jabłek, potańczyłyśmy przez godzinkę z koleżankami, a teraz piję sobie mate i nie chce mi się myśleć o obiedzie

[justyna8813]

Napisane przez _ent_

To teraz trochę smutnych faktów - mam 28 lat (chociaż rocznikowo to już 29), 170cm wzrostu i... uwaga, uwaga... tragiczne 92,7 kg żywej wagi (tyle było wczoraj).

Przerabiałam dukanie, kopenhaską (nie zliczę, ile razy) oraz specjalnie wymyśloną przeze mnie "dietę-cud", polegającą na jedzeniu dwóch jabłek i dwóch łodyg selera naciowego dziennie. Baaaaaardzo to było z mojej strony inteligentne, nie powiem. Schudłam wtedy mnóstwo, ale takiego balastu, jaki do mnie z nawiązką wrócił, żadna z Was nie chciałaby dźwigać.
Teoretycznie powinnam ważyć jakieś 60 kg i z taką wagą czułabym się najlepiej (gdyby nie to, że widziałam ją na wyświetlaczu może ze cztery razy w całym dorosłym życiu ).

Mój problem to słodycze i pieczywo. I makarony. O ile jeszcze bez słodyczy można żyć, to niech mi zapachnie świeża bułeczka, a leeeeecęęęęę do niej jak Durczok do białego proszku.
Mam w domu trzech facetów, którzy uwielbiają moją kuchnię, pod warunkiem, że nie znajdzie się tam nic przesadnie zdrowego, typu otręby albo świeży szpinak - bo wiadomo, że kto je szpinak, ten kiedyś umrze. Ciężko jest się powstrzymać od podjadania, jak się samemu gotuje

Matko... Jak bym w lustro patrzyła to czytając, nawet waga prawie taka sama, tylko ja ciut wyższa

[_ent_]

Coś przedziwnego, w ogóle nie jestem głodna
Po napisaniu poprzedniego postu poszłam na siłownię i przez 1,5 godziny maszerowałam na bieżni - prędkość 7, nachylenie 13,5. Pobiłam swój rekord rekordów ever! I nawet nie zauważyłam, jak to szybko minęło!
Jestem w szoku.
Przyszłam do domu i myślałam, że będę głodna jak Karol Strasburger nowego dowcipu, a tu nic.

Ale robię sobie pyszny koktajl - 1/3 świeżego ananasa, dwie czerwone pomarańcze, 3cm kawałek imbiru, cynamon. Dużo eksperymentowałam z koktajlami, ale to jest chyba mój ulubiony.

[wordila]

Ale się uśmiałam - to o Durczoku i Strasburgerze. Pisz proszę dalej i walcz, of course. Pozdrawiam!

[_ent_]

Napisane przez wordila

Ale się uśmiałam - to o Durczoku i Strasburgerze. Pisz proszę dalej i walcz, of course. Pozdrawiam!

O rajuśku, ucieszyłam się jak matka Oli Kisio z darmowego sushi!!! Dzięki!

[Jelizawieta]

Napisane przez _ent_

To teraz trochę smutnych faktów - mam 28 lat (chociaż rocznikowo to już 29), 170cm wzrostu i... uwaga, uwaga... tragiczne 92,7 kg żywej wagi (tyle było wczoraj).

Przerabiałam dukanie, kopenhaską (nie zliczę, ile razy) oraz specjalnie wymyśloną przeze mnie "dietę-cud", polegającą na jedzeniu dwóch jabłek i dwóch łodyg selera naciowego dziennie. Baaaaaardzo to było z mojej strony inteligentne, nie powiem. Schudłam wtedy mnóstwo, ale takiego balastu, jaki do mnie z nawiązką wrócił, żadna z Was nie chciałaby dźwigać.
Teoretycznie powinnam ważyć jakieś 60 kg i z taką wagą czułabym się najlepiej (gdyby nie to, że widziałam ją na wyświetlaczu może ze cztery razy w całym dorosłym życiu ).

Mój problem to słodycze i pieczywo. I makarony. O ile jeszcze bez słodyczy można żyć, to niech mi zapachnie świeża bułeczka, a leeeeecęęęęę do niej jak Durczok do białego proszku.
Mam w domu trzech facetów, którzy uwielbiają moją kuchnię, pod warunkiem, że nie znajdzie się tam nic przesadnie zdrowego, typu otręby albo świeży szpinak - bo wiadomo, że kto je szpinak, ten kiedyś umrze. Ciężko jest się powstrzymać od podjadania, jak się samemu gotuje

Od niedawna chodzę regularnie na siłownię - mniej więcej 3-4 razy w tygodniu na aeroby i 2 razy na zumbę. Staram się być ostrożna, bo mam problem z kolanem - naderwane wiązadła i usunięty kawałek łąkotki. Czasem coś w nim przeskakuje z upiornym chrzęstem, budzącym ciarki u współćwiczących A i moje kilogramy wcale dobrze na to nie wpływają...

Dobra, uciekam na zumbę

I ja się również pod tym mogę podpisać tylko u mnie już przekroczona setka o 12 kg. tragedia...

[a6594ed1feebe4acee52c55875557823d72aa50e_6074d104093b7]

Dziewczyny, szybkich spadków wagi życzę! Sporo nadprogramowych kilogramów, to i spadki będą duże

[Jelizawieta]

[1=a6594ed1feebe4acee52c55 875557823d72aa50e_6074d10 4093b7;50363137]Dziewczyny, szybkich spadków wagi życzę! Sporo nadprogramowych kilogramów, to i spadki będą duże [/QUOTE]

Tym się pocieszam, że im więcej ważę tym więcej schudnę

[_ent_]

Jesteście kochane, dziewczyny

A ja miałam dzisiaj załamkę i objadłam się na kolację Na szczęście razowym chlebkiem i muesli, ale i tak mam wyrzuty sumienia, że na wieczór jem

Nic to, jutro wszystko na siłowni pięknie spalę, obiecuję!

[Jelizawieta]

Spokojnie,jak raz zjadlas więcej to nie utyjesz.w sumie nawet nie zła kolacja tylko trochę za dużo węgli

[justyna8813]

mi o dziwo udaje się ostatnio jeść ostatni posiłek koło 18-18.30, co już jest dla mnie bardzo dużym sukcesem, bo NIGDY nie przykładałam się do jedzenia o odpowiednich porach. Na chwilę obecną wygląda to tak, że jem 3 posiłki dziennie. Wiem, że powinno się 5, ale nie czuję potrzeby, chyba właśnie dzięki TLF. Śniadanie ok. 9tej (mam półtoraroczną córkę Anioła, które wstaje dopiero koło 9.30), 13-14 obiad i ok 18 kolacja. W międzyczasie piję 2, czasem więcej litrów wody i nie czuję głodu.
Dziś tylko na chwilę myślami odleciałam w stronę batoników, które leżą w lodówce Ale szybko się czymś zajęłam i zapomniałam

[_ent_]

Justyna, mam synka w wieku Twojej córy, wstaje o 6 rano i śpiewa "a, b, c, d... czeeeeeeeść!!!!" Zazdroszczę tej 9.30 jak nie wiem co!

[justyna8813]

Dużo osób zachodzi w głowę jak im mówię o której wstaje moja Młoda jak to możliwe Tak już ma Chodzi spać koło 21, wstaje po 9tej. Mało tego jak ją wcześniej czasem zbudzimy, czy coś to chodzi do pierwszej drzemki (koło południa) naburmuszona, targając za sobą kołderkę po podłodze wielce nieszczęśliwa
Akurat sen to ma chyba po mamusi, która jak pracowała miała nienormowany czas pracy (6.30-22, a czasem i 8-8następnego dnia) i jak musiała to wstawała tak kilka dni pod rząd, ale jak już się kładła spać to 12-13 w łóżku ją zastawały, a czasem i lepiej

[_ent_]

No cóż, ja wstaję rano świeża jak pierwiosnek w styczniu, ale lubię sobie się polenić i poczytać książkę popijając kawkę i herbatkę, a jak Dzidziek jest w domu (bo teraz na przykład jest u dziadków, bo oboje z Małżem pracujemy), to od 6 rano jest bieganina w stylu: "Matko, natychmiast zrób mi śniadanie, dwie parówki, kanapkę i kaszkę, ale to biegusiem, bo hrabia królewicz następca tronu jest głodny, a jak mi zaraz nie podasz śniadania, to rozedrę się tak, że mnie usłyszą w Australii, ubierz mnie, przebierz, nie te spodenki, chcę bajkę, pobaw się ze mną, wpół do siódmej to idealna pora na udawanie małpiatki, spanie jest dla lamerów"

[Jelizawieta]

Ja na szczęście nie mam dzieci bo nie wiem jak musialabym sobie zorganizowac czas zeby ze wszystkim zdazyc

[_ent_]

- 2,5 kg!!!!!

Ale jestem zadowolona

[_ent_]

Widzę, że wszystkie wrzucacie swoje przykładowe jadłospisy, wrzucę i ja swój dzisiejszy, może komuś się na coś przyda

I śniadanie - szklanka 200 ml błonnika witalnego (ziarna babki płesznik i babki jajowatej zalane wrzątkiem, obrzydliwy glut, ale dużo błonnika) + sok wyciśnięty z 1 buraka, 1 jabłka i 1/2 selera.

II śniadanie - owsianka (200 ml bezlaktozowego mleka 1,5%, 2 łyżki otrąb owsianych, 6 śliwek suszonych) + kiwi

obiad - dukanowy omlet (jajko, otręby owsiane, odrobina sody oczyszczonej, mleko, woda) z mieszanką sałat, pomidorem, wędzonym pstrągiem i sosem czosnkowym (jogurt 0%, ząbek czosnku, odrobina musztardy)

kolacja - seler naciowy, jogurt 0%

To może brzmieć, że mało, ale uwierzcie - jestem opchana jak dziki dzik. Serio, wyrazy podziwu dla kogoś, kto spróbuje to zjeść i będzie czuł się głodny

[justyna8813]

Napisane przez _ent_

- 2,5 kg!!!!!

Ale jestem zadowolona

klask i:

[_ent_]

Napisane przez justyna8813

klask i:

Dzięki!

No, to zgubiłam dziewiątkę z przodu
Oby tak dalej!

Wczoraj niestety zaliczyłam lekką porażkę, przerósł mnie świeży chlebek. Ale nic to, spędziłam 1,5 godziny na bieżni, więc mam nadzieję, że wszystkie węglowodany, które w siebie wczoraj wepchnęłam, poszły sobie won.
Na swoje usprawiedliwienie mam tyle, że chyba i mnie dopada jakieś przeziębienie. Póki co, od trzech dni mam wyjątkowo denerwujący katar - no ludzie, nic mnie tak nie wkurza jak cieknący nos i niemożność normalnego oddychania w nocy

Tabletki póki co działają nieźle. Nie zaobserwowałam żadnych skutków ubocznych

[Jelizawieta]

Gratki a 2kg! ja wejdę na wagę dopiero na wielkanoc. Chcę przeżyć wielkie "woow" albo wielkie "tylko tyle?"

[_ent_]

Napisane przez Jelizawieta

Gratki a 2kg! ja wejdę na wagę dopiero na wielkanoc. Chcę przeżyć wielkie "woow" albo wielkie "tylko tyle?"

Ooooo, dziewczyno, dopiero w wielkanoc? Podziwiam Twoje opanowanie, chyba bym sobie paznokcie obgryzła aż do kolan, ze stresu.

U mnie mnóstwo stresów w pracy, staram się ich nie zajadać, ale wiecie, jak to jest
Co prawda dzielnie wykonuję swoje postanowienie z błonnikiem, ale czasami i to nic nie daje. Ale dzielnie ćwiczę, chociaż niestety, jak spada waga, to i ćwiczyć trzeba na wyższych obrotach,a nie spoczywać na laurach

[_ent_]

Wow, dziewczyny, wow wow
Weszłam dzisiaj na wagę, a tam.... tamdaradei! 87,5!!!!
Czyli od początku stosowania TLF ubyło mi 5 kg