In Vitro - dofinansowanie przez państwo za czy przeciw?

[xandra78]

Po za tym ja wcale nie mówię, żeby bezpłodności nie leczyć wcale, jest sporo metod, nie musi to być in vitro( która de facto nie leczy przyczyny choroby).

Hmm...Wydaje mi się,że ta metoda jest (oprócz adopcji) jakąś ostatecznością dla par,tzn. stosują ją małżeństwa, które już kilka lat się leczyły,próbowały i nic.Na pewno nie jest to przyjemne dla tych kobiet,kiedy następnym krokiem staje się tylko in vitro.Wiem,że każde nieudane zapłodnienie traktują jak poronienie i też jest to dla nich tragedia(oczywiście nie mówię za wszystkie kobiety).

[-agniesia-]

Napisane przez xandra78

Hmm...Wydaje mi się,że ta metoda jest (oprócz adopcji) jakąś ostatecznością dla par,tzn. stosują ją małżeństwa, które już kilka lat się leczyły,próbowały i nic.Na pewno nie jest to przyjemne dla tych kobiet,kiedy następnym krokiem staje się tylko in vitro.Wiem,że każde nieudane zapłodnienie traktują jak poronienie i też jest to dla nich tragedia(oczywiście nie mówię za wszystkie kobiety).

Jasne, że to ostateczność, więc czy nie można wybrać adopcji??

[Ptaszysko]

Napisane przez -agniesia-

Jasne, że to ostateczność, więc czy nie można wybrać adopcji??

Ale dziecko krew z krwi, kosc z kosci to co innego niz dziecko adoptowane.

Gdyby bylo to obojetne parom to cos takiego jak in vitro i w ogole leczenie bezplodnosci nie mialoby miejsca...
No bo zaadpotowac dziecko to mniejsze koszty, mniejszy stres, bez bolu, bez uciazliwosci podczas ciazy etc.

Jednak tak nie jest.

[Helga20]

Zdecydowanie jestem za dofinansowaniem z budżetu a Kościół niech sie tak bardzo interesuje intymnymi sprawami Polaków

[izia17]

Napisane przez Ptaszysko

Ale dziecko krew z krwi, kosc z kosci to co innego niz dziecko adoptowane.

Gdyby bylo to obojetne parom to cos takiego jak in vitro i w ogole leczenie bezplodnosci nie mialoby miejsca...
No bo zaadpotowac dziecko to mniejsze koszty, mniejszy stres, bez bolu, bez uciazliwosci podczas ciazy etc.

Jednak tak nie jest.

Jakaś pani psycholog się wypowiadała, że tak jest, że ludzie wolą własne niż adoptowane, bo są zbyt przywiązani do własnego DNA. Ja tam uważam, że dziecko adoptowane można kochać równie mocno, bo nie liczy się kto dał jajeczko i plemnika tylko kto poświęcił czas i miłość dla tego dziecka.

[-agniesia-]

Napisane przez Ptaszysko

Ale dziecko krew z krwi, kosc z kosci to co innego niz dziecko adoptowane.

Gdyby bylo to obojetne parom to cos takiego jak in vitro i w ogole leczenie bezplodnosci nie mialoby miejsca...
No bo zaadpotowac dziecko to mniejsze koszty, mniejszy stres, bez bolu, bez uciazliwosci podczas ciazy etc.

Jednak tak nie jest.

Chcą mieć dziecko zabijając po drodze kilkadziesiąt innych?? To absurd i egoizm. Ale może takim ludziom zależy na tym, żeby sobie zrobić dobrze( będę miał dziecko za wszelką cenę, bo tak chcę i koniec), niż żeby dać komuś miłość.

[Luba]

Napisane przez -agniesia-

Jasne, że to ostateczność, więc czy nie można wybrać adopcji??

Mozna. Ale to trudne jak nie wiem co. i to nie z powodu tego, że ludzie wola miec własne dzieci...

Ale dlatego, ze co prawda domy dziecka sa pełne, ale dzieci które tam sie znajduja nie kwalifikuja się do adopcji, bo niestety nie maja uregulowanej (w wiekszości) sytuacji prawnej.
Do adopcji "stoją" kolejki rodziców i to po kilka lat czasami...

Na temat zapłodnienia in vitro i refundacji nie mam jasno okreslonego zdania. Dlatego moze, że mam dzieci i nie wyobrazam sobie zeby ich nie miec. A wcale tak łatwo mi nie przyszło je miec.

[-agniesia-]

Napisane przez Luba

Mozna. Ale to trudne jak nie wiem co. i to nie z powodu tego, że ludzie wola miec własne dzieci...

Ale dlatego, ze co prawda domy dziecka sa pełne, ale dzieci które tam sie znajduja nie kwalifikuja się do adopcji, bo niestety nie maja uregulowanej (w wiekszości) sytuacji prawnej.
Do adopcji "stoją" kolejki rodziców i to po kilka lat czasami...

Na temat zapłodnienia in vitro i refundacji nie mam jasno okreslonego zdania. Dlatego moze, że mam dzieci i nie wyobrazam sobie zeby ich nie miec. A wcale tak łatwo mi nie przyszło je miec.

No właśnie...Może nasz rząd w takim razie wpadłby na pomysł i uregulował najpierw sprawy dotyczące domów dziecka, a nie zabierał się za tak kontrowersyjny i wcale nie bardzo pilny temat...

[yeah]

Wersto, mam rozumieć, że najlepiej, żeby w ciążę zachodziły nie w pełni wykształcone, niedojrzałe emocjonalnie dwudziestolatki? Na garnuszku u rodziców?


Adopcja nie jest żadną alternatywą dla in vitro, to są zupełnie dwie różne kwestie, mimo, że cel jest podobny. Ale najważniejszy argument jest taki, że nie każdy ma w sobie aż tak rozległe pokłady miłości, aby pokochać obce dziecko.
I jeżeli jest taka możliwość/in vitro/ to tylko należy się cieszyć i robić wszystko by takim osobom pomóc.

Napisane przez Jula

Mam mieszane uczucia w tej sprawie. Jeśli in vitro ma być refundowane, to środki antykoncepcyjne wszelkiej maści tez powinny.
Z drugiej strony jeśli są problemy z zajściem w ciążę a potem z donoszeniem, to znaczy, że są tego jakieś powody wynikające z natury (nie tylko bezpłodność - tak mi się wydaje).
Ps. Mnie osobiście drażni niepohamowany rozród w biednych rodzinach - nie każdy, kto ma sprawny układ rozrodczy, powinień go tak eksploatować.

Pomijając fakt, że niektóre środki anty są refundowane, to generalnie niczego nie leczą.
I to bezpłodność jest chorobą, podczas gdy płodność jest wręcz synonimem zdrowia ale to już tak trochę offtopowo

[-agniesia-]

Napisane przez yeah

Wersto, mam rozumieć, że najlepiej, żeby w ciążę zachodziły nie w pełni wykształcone, niedojrzałe emocjonalnie dwudziestolatki? Na garnuszku u rodziców?


Adopcja nie jest żadną alternatywą dla in vitro, to są zupełnie dwie różne kwestie, mimo, że cel jest podobny. Ale najważniejszy argument jest taki, że nie każdy ma w sobie aż tak rozległe pokłady miłości, aby pokochać obce dziecko.
I jeżeli jest taka możliwość/in vitro/ to tylko należy się cieszyć i robić wszystko by takim osobom pomóc.

Parę postów wyżej Ptaszysko napisała, że in vitro to większe poświęcenie i wyrzeczenie, więc skoro te osoby są na tyle silne, żeby się poddać tym wszystkim zabiegom, chodzić w ciąży i urodzić dziecko to znaczy, że mają ogromne pokłady miłości. Chyba, że chodzi tu o coś innego.

[wenedka]

Napisane przez Jula

Mam mieszane uczucia w tej sprawie. Jeśli in vitro ma być refundowane, to środki antykoncepcyjne wszelkiej maści tez powinny.
Z drugiej strony jeśli są problemy z zajściem w ciążę a potem z donoszeniem, to znaczy, że są tego jakieś powody wynikające z natury (nie tylko bezpłodność - tak mi się wydaje).
Ps. Mnie osobiście drażni niepohamowany rozród w biednych rodzinach - nie każdy, kto ma sprawny układ rozrodczy, powinień go tak eksploatować.

Zgadzam się z Julą
Jeżeli ktoś nie może, a bardzo chce mieć dzieci, może przecież zaadoptować jakąś nieszczęśliwą istotkę i pokochać jak swoje.

[Ptaszysko]

Napisane przez -agniesia-

Parę postów wyżej Ptaszysko napisała, że in vitro to większe poświęcenie i wyrzeczenie, więc skoro te osoby są na tyle silne, żeby się poddać tym wszystkim zabiegom, chodzić w ciąży i urodzić dziecko to znaczy, że mają ogromne pokłady miłości. Chyba, że chodzi tu o coś innego.

Wydaje mi sie (bo matka jeszcze nie ejstem i moge sie mylic), ze trudniejsze jest pokochanie nie swojego dziecka.
Czego dowodem sa dzieci brane a pozniej oddawane z powrotem do domu dziecka.

I mimo, ze in vitro to wieksze koszty i emocje ludzie w wiekszosci godza sie na to, aby miec wlasne dziecko.

[paulinka3110]

Napisane przez wenedka

Zgadzam się z Julą
Jeżeli ktoś nie może, a bardzo chce mieć dzieci, może przecież zaadoptować jakąś nieszczęśliwą istotkę i pokochać jak swoje.

A jeśli kobieta nie chce adoptować?!

Jeśli chce czuć jak się rozwija w jej ciele, jak kopie i daje "sygnały" że tam jest i ma się dobrze...

[wenedka]

Napisane przez paulinka3110

A jeśli kobieta nie chce adoptować?!

Jeśli chce czuć jak się rozwija w jej ciele, jak kopie i daje "sygnały" że tam jest i ma się dobrze...

Wiesz, jednak nie jest to dziecko poczęte na drodze naturalnej. Jak już Jula napisała, reguluje to natura, a zgromadzone w nas pokłady miłości można przełożyć na dziecko adoptowane, wychowując jak swoje.
Ja osobiście nie zdecydowałabym się na in-vitro.
Moja ciotka borykała się z problemem niepłodności przed kilka lat. Lekarze nie dawali jej szans na zajście w ciążę, a jednak udało jej się i nigdy nie rozważała sztucznego zapłodnienia.
Jak kto woli, ale nie uważam, że jest to tak potrzebny zabieg, by go refundować.

[calkiem-spoko]

Napisane przez wenedka

Wiesz, jednak nie jest to dziecko poczęte na drodze naturalnej

A to co ma tak naprawdę za znaczenie?

[wenedka]

Napisane przez calkiem-spoko

A to co ma tak naprawdę za znaczenie?

Jest to sprawa osobista i nikogo nie przekonuję. Nie uważam, że takie dziecko jest gorsze, tylko że taki zabieg, moim zdaniem, nie powinien być refundowany, bo nie jest niezbędny i nie ratuje nikomu życia i tyle

[-agniesia-]

Napisane przez paulinka3110

A jeśli kobieta nie chce adoptować?!

Jeśli chce czuć jak się rozwija w jej ciele, jak kopie i daje "sygnały" że tam jest i ma się dobrze...

Nie no, jasne. Żeby to poczuć warto zabić kilkadziesiąt innych dzieci...Paranoja. Coraz bardziej śmierdzi mi tu zwykłym egoizmem.
Jeżeli ktoś bardzo chce pokochać dziecko, to dla niego nie powinno mieć znaczenia, że nie jest ono jego biologicznym dzieckiem.

[calkiem-spoko]

Napisane przez -agniesia-

Nie no, jasne. Żeby to poczuć warto zabić kilkadziesiąt innych dzieci...Paranoja. Coraz bardziej śmierdzi mi tu zwykłym egoizmem.

Jakie "dzieci"?

Komórka jajowa suki połączona z plemnikiem psa to jest szczeniak, tak? Bo według takiego toku myślenia na to wychodzi.

Przecież to tylko kilka komórek, które nic nie czują, nie myślą i jest im właściwie wszystko jedno. A są widoczne jedynie pod mikroskopem.

Pisząc "zabić dzieci" zrównujesz zabieg in vitro z dzieciobójstwem.

[paulinka3110]

Napisane przez -agniesia-

Nie no, jasne. Żeby to poczuć warto zabić kilkadziesiąt innych dzieci...Paranoja. Coraz bardziej śmierdzi mi tu zwykłym egoizmem.
Jeżeli ktoś bardzo chce pokochać dziecko, to dla niego nie powinno mieć znaczenia, że nie jest ono jego biologicznym dzieckiem.

A czy potrzeba odczuwania szczęścia nie jest sama w sobie troszkę egoizmem?

Ale zacznijmy od tego, że Ty inaczej postrzegasz fakt "czym" jest dziecko...dla mnie połączone komórki/ zygota ...człowiekiem jako takim nie są!
Dlatego jestem m.in. za pełną aborcją...
Więc nie docierają do mnie argumenty tego typu (pogrubione).

[-agniesia-]

Napisane przez calkiem-spoko

Jakie "dzieci"?

Komórka jajowa suki połączona z plemnikiem psa to jest szczeniak, tak? Bo według takiego toku myślenia na to wychodzi.

Przecież to tylko kilka komórek, które nic nie czują, nie myślą i jest im właściwie wszystko jedno. A są widoczne jedynie pod mikroskopem.

Pisząc "zabić dzieci" zrównujesz zabieg in vitro z dzieciobójstwem.

Napisane przez paulinka3110

A czy potrzeba odczuwania szczęścia nie jest sama w sobie troszkę egoizmem?

Ale zacznijmy od tego, że Ty inaczej postrzegasz fakt "czym" jest dziecko...dla mnie połączone komórki/ zygota ...człowiekiem jako takim nie są!
Dlatego jestem m.in. za pełną aborcją...
Więc nie docierają do mnie argumenty tego typu (pogrubione).

Dopóki człowiek nie pozna tego i nie zobaczy jak to wygląda, to dla niego to nie będzie człowiek. Ja poznałam i zobaczyłam, dla mnie to jest człowiek. I takie bawienie się w "tego zabiję, a tego zostawię, niech się rozwija" jest zabawą w boga. Są o wiele bardziej etyczne sposoby posiadania dzieci. Ale to zależy, czy się ma na uwadze dobro dziecka czy swoje.

[calkiem-spoko]

Napisane przez -agniesia-

Dopóki człowiek nie pozna tego i nie zobaczy jak to wygląda, to dla niego to nie będzie człowiek.

A czym się różni zygota psa i człowieka, gdy się je zobaczy? Czym się różni z widoku te kilka komórek?

[-agniesia-]

Napisane przez calkiem-spoko

A czym się różni zygota psa i człowieka, gdy się je zobaczy? Czym się różni z widoku te kilka komórek?

Nie jest istotne jak to wygląda, ważne czym jest. My nosimy w każdej komórce naszego organizmu dokładnie ten sam materiał jaki jest w zygocie w momencie zapłodnienia, to jest dokładnie początek rozwoju człowieka, gdyby nie ta jedna komórka kiedyś to by nas dzisiaj nie było. I nigdy bym nie chciała się dowiedzieć, że moja mama będąc ze mną w ciąży pomyślała: "to tylko parę komórek, pozbędę się ich, przecież i tak nic nie czują". Nie moja wina, że początek rozwoju człowieka jest tak skromny wizualnie Ale od tego się wszystko zaczyna. To jest cała istota procesu rozwoju człowieka.

[xandra78]

[quote=wersta;6083423]

Napisane przez xandra78

zarówno życie jak i choroby powstały miliardy lat przed NFZtem od bezpłodności się nie umiera, więc wybacz, ale chyba mylisz pojęcia.

Nie zrozumiałaś mnie.Ja nawiązałam do twojej myśli,że "natura wie co robi".Czyli jak ktos jest bezpłodny to trudno,nie powinien tego chciec zmienić(ani oczekiwać dopłaty na zmienienie tego faktu).Idąc dalej tym tokiem myslenia,można dojść do wniosku,że chory na śmiertelną chorobę też nie zasługuje na moje pieniądze ze skłądek żeby sobie kupić leki,bo i tak umrze.

[wersta]

Napisane przez yeah

Wersto, mam rozumieć, że najlepiej, żeby w ciążę zachodziły nie w pełni wykształcone, niedojrzałe emocjonalnie dwudziestolatki? Na garnuszku u rodziców?

wybacz, ale bawi mnie Twoja wybiórczość. świat nie jest czarno-biały i nie polega na skrajnościach

[calkiem-spoko]

Napisane przez -agniesia-

Ale od tego się wszystko zaczyna. To jest cała istota procesu rozwoju człowieka.

Ja o tym wszystkim wiem.

Sama nie usunęłabym ciąży - chyba że naprawdę znalazłabym się w tak tragicznych okolicznościach życiowych, których nawet nie umiem sobie teraz wyobrazić.

Ale nie nazywam zygoty dzieckiem.

[wenedka]

[quote=xandra78;6084888]

Napisane przez wersta

Nie zrozumiałaś mnie.Ja nawiązałam do twojej myśli,że "natura wie co robi".Czyli jak ktos jest bezpłodny to trudno,nie powinien tego chciec zmienić(ani oczekiwać dopłaty na zmienienie tego faktu).Idąc dalej tym tokiem myslenia,można dojść do wniosku,że chory na śmiertelną chorobę też nie zasługuje na moje pieniądze ze skłądek żeby sobie kupić leki,bo i tak umrze.

Ale jak ktos sobie nie wykona tego in-vitro to na pewno nie umrze.

[wersta]

[QUOTE=xandra78;6084888]

Napisane przez wersta

Nie zrozumiałaś mnie.Ja nawiązałam do twojej myśli,że "natura wie co robi".Czyli jak ktos jest bezpłodny to trudno,nie powinien tego chciec zmienić(ani oczekiwać dopłaty na zmienienie tego faktu).Idąc dalej tym tokiem myslenia,można dojść do wniosku,że chory na śmiertelną chorobę też nie zasługuje na moje pieniądze ze skłądek żeby sobie kupić leki,bo i tak umrze.

a uważasz, że powinien dostać dopłatę za bezpłodność? proszszszsz....
wysuwasz daleko idące wnioski, zbyt daleko... nie przesadzaj. sugerujesz po prostu, że życzę chorym śmierci? tak rozumiem Twoje ataki.


coś tu cytowanie szwankuje!

[-agniesia-]

Napisane przez calkiem-spoko

Ja o tym wszystkim wiem.

Sama nie usunęłabym ciąży - chyba że naprawdę znalazłabym się w tak tragicznych okolicznościach życiowych, których nawet nie umiem sobie teraz wyobrazić.

Ale nie nazywam zygoty dzieckiem.

To tak jakby ustalić, że człowiek to taka istota, która ma dwie ręce i dwie nogi. To znaczy, ze osoba bez ręki już nie jest człowiekiem?? Nie moja wina, że człowiek w swoim pierwszym etapie rozwoju jest jedną komórką, ale tak jest i z czego innego człowiek się w pełni nie rozwinie.
Po za tym w in vitro, to nie jest tak, że zarodki usuwa się na poziomie jednej komórki. To już jest bardziej zaawansowane stadium, kiedy widać, które zarodki się zagnieździły, a które nie.

[calkiem-spoko]

Napisane przez wenedka

Ale jak ktos sobie nie wykona tego in-vitro to na pewno nie umrze.

Porozmawiaj może z kobietą, która bardzo chce mieć dzieci. Tylko nie zapomnij przytoczyć jej tego Twojego tekstu, który zacytowałam.

[wenedka]

Napisane przez calkiem-spoko

Porozmawiaj może z kobietą, która bardzo chce mieć dzieci. Tylko nie zapomnij przytoczyć jej tego Twojego tekstu, który zacytowałam.

Przecież może adoptować.
Jak ktoś chce, to niech decyduje się na sztuczne zapłodnienie. Ja wypowiadam się głównie w kwestii refundacji tego zabiegu.
Nie insynuuj, że jestem jakaś niewrażliwa