Która z Was jeździ konno? Konie, jazda konna.

[colalola]

Dziewczyny! Co trzeba zrobić, żeby jeździć w barwach klubowych? Chciałabym jeździć tutaj http://kj.lesnawola.pl/ ale nie wiem, od czego zacząć

[Kajka357159]

Zapewne musisz być jeźdźcem zaawansowanym (panowanie nad koniem, galop, skoki). Jeśli już dojdziesz do tego stopnia, trzeba do nich napisać, spytać się czy zechcą jeszcze jednego uczestnika. Powinni przydzielić Ci konia do współpracy, ale czasami jest tak że trzeba mieć własnego. To wszystko kosztuje gruuube pieniądze
Jeśli natomiast zaczynasz dopiero przygodę w jeździectwie radziłabym poszukać normalnej stajni w okolicy w której nauczysz się jak postępować z koniem i podstaw tego pięknego sportu. W KJ nie nauczysz się wszystkiego od początku, ale jak już będziesz "coś umieć" to będziesz miała możliwość spróbowania swoich sił w zawodach

[nurazuki]

Napisane przez colalola

Dziewczyny! Co trzeba zrobić, żeby jeździć w barwach klubowych? Chciałabym jeździć tutaj http://kj.lesnawola.pl/ ale nie wiem, od czego zacząć

Trzeba byc naprawde dobrym jeźdźcem zeby sie tam dostac lub naturanym talentem wtedy Ci pomoga lekko nie jest ale stajnia fajna

[Shar14]

Cześć Wam. dołączam do grona osób, które uprawiają ten piękny sport. Tj w moim przypadku wracam do jeździectwa po 3 latach przerwy (pierwsze jazdy już za mną). Wcześniej jeździłam regularnie 10 lat, startowałam w skokach. Teraz już tak bardzo tęsknię, że na ostatnim wyjeździe wakacyjnym poszłam pojeździć.

Napisane przez colalola

Dziewczyny! Co trzeba zrobić, żeby jeździć w barwach klubowych? Chciałabym jeździć tutaj http://kj.lesnawola.pl/ ale nie wiem, od czego zacząć

Generalnie, co do barw klubowych: z tego, co wiem trzeba jeździć w danym klubie (są wyjątki, ale rzadko), regularnie trenować (zazwyczaj na własnym koniu) i przygotowywać się lub startować w zawodach. I fakt - trochę to kosztuje. Za moich czasów licencja zawodnika i reprezentowanie danego klubu na zawodach regionalnych kosztowało koło 200-300 zł (z formalnościami w PZJ). Teraz to nie mam pojęcia.

Wysłane z mojego HTC Desire 500 przy użyciu Tapatalka

[fattyfat]

jeśli chodzi o barwy klubowe, to chyba trzeba mieć brązową odznakę jeździecką na ten moment żeby w ogóle móc mieć licencję wstępną (jeśli chodzi o zawody regionalne oczywiście). egzamin koło 100 zł, składki do pzj jakoś w dychach liczone. no i oczywiście im wyższe konkursy, tym lepsze uprawnienia wymagane, licencje, etc.

indywidualnie najlepiej po prostu pójść i zapytać trenera w klubie, bo w jednym wystarczy to że się regularnie jeździ i długo (stajnia może na jakichś przychylnych zasadach wypożyczyć konia do zawodów, u mnie bardzo częsta sprawa), a w innym trzeba mieć swojego konia...


czy może któraś z Was orientuje się - a może była, widziała, coś wie - w temacie akademickich mistrzostw (województwa/Polski)? najbardziej interesuje mnie kwestia tego, czy w klasie amatorskiej trzeba mieć własnego konia, bo tak jak już wspomniałam moja stajnia konia do zawodów mi użycza, a czy może sekcje sportowe mają jakieś "dyżurne" konie*?
*wiem że marzycielka ze mnie ale nigdy nie miałam styczności z AM ani sekcjami (zaczynam studia w tym roku)... a z list startowych ciężko mi wywnioskować czy ktoś startował na swoim koniu czy "uczelnianym" (chociaż w niektórych przypadkach da się to "wyśledzić").

[Frutti]

Nie trzeba mieć własnego konia

Halo, co tu taka cisza mówcie co tam u was

[Shar14]

Co do AMP to cóż. Pewnie kluby mają konie do pożyczenia, ale odpłatnie. I na takim koniu trzeba wcześniej jeździć i to nie mało, żeby jechać nawet AMP.
Też się wybieram, ale dopiero w przyszłym roku, bo przygotowuje kobyłke od zera do ujeżdżeniowych.

[nurazuki]

Ja nie jezdze brak kasy przez 3 osotnie miesiace wydalam z 1000 zl na leczenie psa, no ale jak trzeba to trzeba

[Frutti]

Fakt, to dość kosztowna pasja sama się zwróciłam do tżta, czy może mi trochę pomóc dopóki nie dostanę stypendium na uczelni.

[fattyfat]

ja w wakacje kupiłam sobie karnet i przypomniałam co i jak


jestem ciekawa tylko czy to co na tę chwilę umiem, a to co będą ludzie reprezentowali na sekcji sportowej na uczelni, nie dzieli przepaść...



muszę dorwać jakąś pracę, na konie powinno mi starczyć, ale jeśli chciałabym się rozwijać to niestety kasa pilnie potrzebna, a studia dzienne chociaż praktycznie popołudnia i dwa dni mam prawie wolne. no ale z moim brakiem doświadczenia (+brak książeczki sanepidu = dodadtkowy koszt) to sobie mogę szukać do usranej śmierci, a plan taki mam tylko do końca semestru...





jakby mieć tak swojego konia

w ogóle powiem Wam że śledzę "koński rynek" i czy tylko ja mam wrażenie że konie podrożały? zazwyczaj jakiegoś ujeżdżonego wałaszka (4-5 lat) "do zrobienia" można było wyhaczyć poniżej 5 tysi (i wybór szeroki) a teraz to ciężko koło tej ceny coś znaleźć... a jeśli się coś trafi to łykawy, tkający albo z copd ...

chciałabym kiedyś sobie kupić zwykłą (koniecznie całkiem młodą, tj. minimum 5 lat) chabetkę, żeby mieć ją aż padnie ze starości (albo ja pierwsza padnę )

[Shar14]

Napisane przez fattyfat

ja w wakacje kupiłam sobie karnet i przypomniałam co i jak


jestem ciekawa tylko czy to co na tę chwilę umiem, a to co będą ludzie reprezentowali na sekcji sportowej na uczelni, nie dzieli przepaść...



muszę dorwać jakąś pracę, na konie powinno mi starczyć, ale jeśli chciałabym się rozwijać to niestety kasa pilnie potrzebna, a studia dzienne chociaż praktycznie popołudnia i dwa dni mam prawie wolne. no ale z moim brakiem doświadczenia (+brak książeczki sanepidu = dodadtkowy koszt) to sobie mogę szukać do usranej śmierci, a plan taki mam tylko do końca semestru...





jakby mieć tak swojego konia

w ogóle powiem Wam że śledzę "koński rynek" i czy tylko ja mam wrażenie że konie podrożały? zazwyczaj jakiegoś ujeżdżonego wałaszka (4-5 lat) "do zrobienia" można było wyhaczyć poniżej 5 tysi (i wybór szeroki) a teraz to ciężko koło tej ceny coś znaleźć... a jeśli się coś trafi to łykawy, tkający albo z copd ...

chciałabym kiedyś sobie kupić zwykłą (koniecznie całkiem młodą, tj. minimum 5 lat) chabetkę, żeby mieć ją aż padnie ze starości (albo ja pierwsza padnę )

Wiesz, książeczkę wyrób. Jak znajdziesz pracę to sobie odbijesz.
Własny koń to o wiele większy wydatek niż jazdy gdziekolwiek. Pensjonat w stajni z jakimiś sensownymi warunkami to 500-600 zł. A w stolicy nawet koło tysiąca. Plus kowal raz na 2 mies., szczepienia, odrobaczanie, a jak coś się dzieje to wet + podstawowe badania + leki to wydatek od 300 zł w górę.
Jeśli chcesz się rozwijać to treningi 30-50 zł minimum 4 razy w miesiącu. Zawody 150-200 zł za wyjazd. A jeszcze sprzęt, wcierki itp.
Też kiedyś myślałam, że posiadanie konia jest dużo fajniejsze od samych treningów. Niestety pod względem finansowym nie było kolorowo. Sam zakup konia to pikuś, utrzymać go to jest większy problem. Teraz wiem, że dopóki nie będę miała 2 tys. miesięcznie na samego konia to sobie odpuszczę dla dobra zwierzaka.
Co do cen koni to nie wiem, nie interesowałam się ostatnio.

[Frutti]

Dodaj do tego ogromną wiedzę z tego zakresu Mając swojego konia trzeba się na temacie znać, dużo z weterynarii. Gdyby coś się stało to przecież nie zawsze w trybie natychmiastowym może pojawić się wet i warto jest potrafić pomóc zwierzakowi od razu.

[Shar14]

Napisane przez Frutti

Dodaj do tego ogromną wiedzę z tego zakresu Mając swojego konia trzeba się na temacie znać, dużo z weterynarii. Gdyby coś się stało to przecież nie zawsze w trybie natychmiastowym może pojawić się wet i warto jest potrafić pomóc zwierzakowi od razu.

Tak, ale wiedzę zdobywa się zazwyczaj wraz z doświadczeniem, zwłaszcza tą praktyczną.

[andere]

Jak ja się cieszę, że mnie te finansowe sprawy nie dotyczą
Co do kosztów weta to prawda - ja w razie potrzeby kupowałam potrzebne leki(igły i strzykawki gratis) i kobyłka miała je serwowane w domu. Później dowiedziałam się, że sam przyjazd weta kosztowałby 2 razy tyle.
W sumie teraz czeka nas usg i jeżeli pokaże źrebaka to te wszystkie witaminy, duperelki no i zrobienie ładnego, dużego boksu

[fattyfat]

co do cen pensjonatu to wiem, znam ceny (aromer mnie najbardziej zadziwia pod tym względem ), w mojej rodzinnej mieścinie to kwestia 500 zł, a jak bym pogadała z wujaszkiem prowadzącym hodowlę, to by może miejsce i dla mnie by znalazł, za symboliczną kwotę


dla mnie najprzyjemniej na tę chwilę brzmi współdzierżawa, ale zarówno tu gdzie mieszkam i tam skąd pochodzę ... nie ma przesytu ofert.

[andere]

U mnie jest jeszcze lepiej Szukałam współdzierżawcy, za nieduże pieniądze, z możliwością przeniesienia konia. I co? I g*wno. Zgłaszali się starsi panowie, którzy chcieli brać mojego konia do pracy w lesie, do pracy na gospodarstwie(propozycja pana oczywiście z przeniesieniem do niego, tylko na cały rok na pastwisku, bo stajni ani szopy nie ma).
Po miesiącu odpuściłam, wolę żeby koń się u mnie wypasał i nic nie robił przez długi czas niż ktoś ją zajechał. Z resztą wystarczy sobie porównać konie, które pracują w lesie a mojego niewyrośniętego(i średnio mądrego) małopolaka
I tym sposobem Ruda ma wakacje życia od jakiś 3 miesięcy aż do maja. Nie narzeka

[fattyfat]

hahahahhhaha andere a widzisz, ja szukałam (tzn. orientowałam się) jak u mnie wokolicy jest z dzierżawą, a najlepiej współ. o swoim rodzinnym miejscu zamieszkania powiem tyle że tam ofert generalnie NIE MA. albo ktoś ma swojego, albo jeździ się na szkółkowym (konie się wzajemnie nie lubią, kopią się notorycznie, trzeba jeździć na różnych częściach ujeżdżalni żeby nie nadstawiać tyłka).
a tu gdzie mieszkam, ne ma ofert w "miarę centrum", mogę skoczyć parę km na rowerze do stajni, ale nie 20-30

a co do koni do roboty w polu / w lesie, to już nie raz widziałam takie przypadki że "koń się nie słucha" i jakoś nikt nie widzi że koń ma obtarty kącik pyska i macha łbem i się szarpie bo GO TO BOLI. zawsze wina konia, mimo zwróconej uwagi, to jest jego wina i koniec.

za to znam też innych ludzi* u których konie są hodowane po prostu z pasji (nie pracują w polu, mimo że gospodarstwo ogromne), jedyne czego się ich uczy to ogólnej ogłady i ewentualnie jazdy w bryczce
*i dodam że Ci ludzie wcale nie są jacyś bogaci

[mela1234]

Witam
Dopiero was znalazłam. Czy można dołączyć do wątku? Jestem stara koniara - czyli po 30-stce z 20-letnim stażem jezdzieckim ale głównie rekreacyjnym. Swoją niunie mam już od 19 lat. Szmat czasu razem, wspaniałego czasu.
Teraz jako matka dwójki dzieci nie Mam czasu na jazdę wiec poszła w dzierżawę. Stoi w stajni gdzie stała i użytkuje ja moja przyjaciółka, a za razem jej była właścicielka. Także ruch ma i to najważniejsze. Choć dochodzą mnie słuchy ze zaczyna się starzec i gasnac. Smutno mi trochę z tego powodu, ale co poradzić na upływający czas?

[Frutti]

Oczywiście, że można Faktycznie to kawał czasu, dobrze że ma dobrą opiekę :yes:

[andere]

Mela1234, witamy

[fattyfat]

Mela1234 witamy





to pozazdrościć! od źrebaka ją masz?

[mela1234]

Tak. Jak miała rok rodzice mi ją kupili. Choć znam ją od urodzenia bo chodziłam na łąkę ja podglądać. Nawet przez myśl mi nie przeszło ze rok później będzie moja.

[fattyfat]

Napisane przez mela1234

Tak. Jak miała rok rodzice mi ją kupili. Choć znam ją od urodzenia bo chodziłam na łąkę ja podglądać. Nawet przez myśl mi nie przeszło ze rok później będzie moja.

ojeeeeej to naprawdę WIELKA więź z koniem

ja w zasadzie też znam takie konie od źrebaka, nie są jakoś stare, ale to takie dziwne (i fajne!) uczucie jak te źrebaki mają swoje źrebięta


naprawdę, człowiek czuje się taki dumny z siebie jak kiedyś taki mały szkrab wariował dookoła, a potem idzie się obok padoku i takie (przepraszam za wyrażenie, ale mówię o zimnokrwistych grubaskach) bydlę tupta wzdłuż ogrodzenia i rży na twój widok. niesamowite uczucie.

[andere]

A ja nigdy nie sądziłam, że najpierw zaźrebię Rudą, a później siebie
I będziemy rodzić w zbliżonych terminach

[Kamciax]

To tu też się wbiję i przywitam Konie są moją pasją od 7 lat, obecnie pracuję metodami naturalnymi
Całkowicie swojego kopytnego nie mam, zadecydowałam że kupię dopiero po studiach by mnie nie ograniczał bo bądź co bądź koń to nie pies czy kot którego bez większego problemu można wszędzie zabrać Pracuję z końmi znajomych (również wszystkie z nich znam od małego ). Uważam to za dobre rozwiązanie, bo obchodzić mogę się z nimi jak ze swoimi a w razie braku czasu nie muszę się martwić że końmi nie będzie miał się kto zająć

[nurazuki]

Udalo sie jestem mega szczesliwa, dogadalam sie z kolezanka ze jej mlodszy brat ma dwa konie i nie ma z kim jezdzici moge jezdzic kiedy chce i ile chce dodatkowo inna znajoma, zaprosila mnie na przejazdzki na konikach polskich, ktore ma w gospodarstwie i jak tu sie nie cieszyc czego chciec wiecej... chyba jedynie troche wiecej wolnego czasu

[201703061208]

Ja jeździłam kiedyś, myślę że jak będę miała więcej wolnego czasu wrócę do tego. Konie to niesamowicie mądre zwierzęta, mam wrażenie że one czują i rozumieją więcej niż zdecydowana większość ludzi (ale mogę być nieobiektywna, bo uwielbiam zwierzęta nad życie i przyszłość zwiążę m.in. z ich ochroną). Mogłabym mieć taką stadninę na własność jak ma Karolina Wajda (o ile dobrze pamiętam jest singielką i cały wolny czas poświęca zwierzakom
ach i nie rozumiem jak Włosi mogą jeść koninę, dla mnie to jest po prostu obrzydliwe i nieludzkie.

[_Mia]

Hej dziewczyny, dołączam do jeździeckich pogawędek
Ja właśnie wracam do jazdy po długiej przerwie i w końcu czuję, że żyję

Problem tylko w tym, że niby to jest jak jazda na rowerze- tego się nie zapomina. Dosiad mam, styl jakiś tam jest, pomocy umiem używać, ale kontrola nad koniem, odwaga- zupełnie nie ta, co przed przerwą Moja jazda jest póki co żałosna, ale się staram.

Gdybym tylko miała więcej pieniędzy na porządny trening...

[paczek_w_masle]

Dziewczyny dla konia mającego tendencje do noszenia głowy wysoko bardziej polecacie baucher czy jednak wielokrążek? Mam mordkę 11,5 no i ciężko mi pożyczyć jakiekolwiek z tych wędzideł od kogoś znajomego bo niestety nie w tym rozmiarze a w końcu muszę się na któreś zdecydować tylko cały czas mam dylemat...

Pozdrawiam

[Shar14]

Hej. A dlaczego chcesz zmieniać od razu widzidło? Spróbuj najpierw jeździć na wytoku, polonżować trochę na pessoa czy wypinaczach i zobacz czy zachowuje się tak samo. Sprawdź też siodło czy coś konia nie uwiera.Z doświadczenia wiem, że zmiana wedzidła (przypuszczalnie na ostrzejsze) jest kiepskim pomysłem przy koniach wysoko noszących głowę czy wyrywających wodze. To nic nie daje, bo nie znalazłaś przyczyny problemu.