Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią cz. 5.

[magyarparaszt]

Co to za blog?

[asioollka]

Napisane przez Suvia

Moja babka z chemii w gimnazjum udawała, że nie słyszy uczniów dopóki nie odezwaliśmy się do niej per "pani magister", a nie "proszę pani" czy coś paranoja lekka

Ahaha, co za kobieta... Nie rozumiem takich ludzi. Tak samo nie rozumiem tych, którzy w sytuacjach niezwiązanych z pracą przedstawiają się "doktor Mariola Iksińska".

WhiteCherry no ale to taki zwyczaj, głupi, no ale co poradzić. U mnie w liceum też byli nauczyciele, którzy się obrażali jak nie nazywano ich profesorami mimo, że żaden nie miał nawet tytułu doktora ; p

[el_vestido_rojo]

Napisane przez Suvia

świetny jest

zamierzam kupić jej książkę, jak już szaleństwo z nowym rokiem akademickim się skończy[COLOR="Silver"]

Podałabyś mi link do tego bloga ? Chętnie poczytam

[201604181004]

Napisane przez ciri15

Sytuacja w aptece. Podchodzi pani do okienka:
-PANI MAGISTER, bo ja tu wczoraj byłam i dawałam receptę takiej innej, niższej PANI MAGISTER...
Lol, to chyba była babka z tego linka, który ktoś tu niedawno zamieścił

Myślę że to jakiś regionalizm, a może coś wpisanego w kulturę starszych osób. Bo ja też się z tym spotkałam, pani magister choć nie trzeba być magistrem by pracować w aptece, to po pierwsze, po drugie do innych osób już się tak nie zwracano

[Suvia]

Napisane przez WhiteCherry

u nas w liceum normą było zwracanie się per ''pani profesor/panie profesorze'' teoretycznie miał to być taki utarty zwrot, bo wiadomo że z tytułem naukowym nie miał nic wspólnego, ale i tak dziwnie.
Zwłaszcza jeśli się studiuje i u nas doktorzy często oburzają się, gdy ktoś omyłkowo nazwie ich profesorami

oj tak pamiętam jak na pierwszym roku ludzie nagminnie tytulowali wszystkich "panie profesorze", aż wreszcie jakis pan doktor powiedział, że jego to możemy nawet bialym misiem tytulować, ale jak wypalimy "profesorze" do kogoś kto z racji wieku mógłby profesorem już być, ALE jeszcze nie jest, to możemy się wpędzić w kłopoty

[WhiteCherry]

http://nawsiwjaponii.blogspot.com/ to ten blog, enjoy

[201604181004]

oglądam rich bride poor bride... pan młody z pochodzenia polak mówi że życzy sobie tradycyjnej polskiej potrawy na weselu

"to może kurczak cordon bleu"

[Ruby Invicta]

Napisane przez Suvia

Moja babka z chemii w gimnazjum udawała, że nie słyszy uczniów dopóki nie odezwaliśmy się do niej per "pani magister", a nie "proszę pani" czy coś paranoja lekka

To z kolei jak do babki od geografii w gimnazjum kolega się kiedyś zwrócił per "pani magister" to go zjechała, że "pani magister" to jest w aptece, a do niej powinien się zwracać "proszę pani"

[WhiteCherry]

btw.

http://nawsiwjaponii.blogspot.com/20...-ostatnie.html

ta notka jest świetna, pan domu zawsze mnie rozbraja (pozytywnie)

[MonikaFaustyna]

Napisane przez WhiteCherry

btw.

http://nawsiwjaponii.blogspot.com/20...-ostatnie.html

ta notka jest świetna, pan domu zawsze mnie rozbraja (pozytywnie)

wyrok więzienia mnie zabił hahaha

[ciri15]

Napisane przez drabineczka

Myślę że to jakiś regionalizm, a może coś wpisanego w kulturę starszych osób. Bo ja też się z tym spotkałam, pani magister choć nie trzeba być magistrem by pracować w aptece, to po pierwsze, po drugie do innych osób już się tak nie zwracano

eee to nie była starsza babka, raczej kobieta po 30... miałam wrażenie, że chce być do urzygu miła

[linka_12]

Napisane przez drabineczka

oglądam rich bride poor bride... pan młody z pochodzenia polak mówi że życzy sobie tradycyjnej polskiej potrawy na weselu

"to może kurczak cordon bleu"

Też mi się to przewinęło. A potem stwierdzili, że w takim razie typowe polskie dania (bigos, pierogi i costam jeszcze) będą podane już po głównych daniach, razem ze słodyczami i ciastami. Padłam...

[201604181004]

to goście pojedli

[Chatul]

Napisane przez WhiteCherry

ja też

u nas w liceum normą było zwracanie się per ''pani profesor/panie profesorze'' teoretycznie miał to być taki utarty zwrot, bo wiadomo że z tytułem naukowym nie miał nic wspólnego, ale i tak dziwnie.
Zwłaszcza jeśli się studiuje i u nas doktorzy często oburzają się, gdy ktoś omyłkowo nazwie ich profesorami

Jak ja nienawidzę tego, że w szkołach średnich magistrzy chcą być nazywani profesorami A dodatkowym problemem jest to, że faktycznie istnieje tytuł profesora szkoły średniej, i zaręczam – nie każdy nauczyciel go ma.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez Chatul

Jak ja nienawidzę tego, że w szkołach średnich magistrzy chcą być nazywani profesorami A dodatkowym problemem jest to, że faktycznie istnieje tytuł profesora szkoły średniej, i zaręczam – nie każdy nauczyciel go ma.

Z tego, co pamiętam, to mój pan od matematyki z LO miał taki tytuł. Dodam, że jeszcze się śmiał z tego zwyczaju profesorowania .

[Deborah100]

Napisane przez Suvia

oj tak pamiętam jak na pierwszym roku ludzie nagminnie tytulowali wszystkich "panie profesorze", aż wreszcie jakis pan doktor powiedział, że jego to możemy nawet bialym misiem tytulować, ale jak wypalimy "profesorze" do kogoś kto z racji wieku mógłby profesorem już być, ALE jeszcze nie jest, to możemy się wpędzić w kłopoty

Mój jeden wykładowca zawsze odpowiadał: 'Profesorem jeszcze nie jestem'
Niektórzy studenci nagminnie lubili podlizywać się. A ja nie znając danego tytułu wykładowcy wolałam powiedzieć Per Pan/Pani. Człowiek kulturalny nigdy się za to nie obrazi a jeśli już ktoś ma manie na tytuły naukowe to grzecznie powie jak się zwracać

[agniesikk]

Napisane przez Deborah100

Mój jeden wykładowca zawsze odpowiadał: 'Profesorem jeszcze nie jestem'
Niektórzy studenci nagminnie lubili podlizywać się. A ja nie znając danego tytułu wykładowcy wolałam powiedzieć Per Pan/Pani. Człowiek kulturalny nigdy się za to nie obrazi a jeśli już ktoś ma manie na tytuły naukowe to grzecznie powie jak się zwracać

Z kolei moja mama jak studiowała, to ktoś do profesora powiedział "Panie doktorze", a on "Proszę mnie nie obrażać"

[ciri15]

U was w LO mówiliście "profesorze" czy "sorze/sorko"?
U nas - to drugie i na studiach strasznie mi tego brakowało

[gazowane lody]

u mnie się mówiło sorko.. a to jak się mówi na studiach? inaczej? nie wiem dopiero pierwszy rok mnie czeka więc pytam żeby się nie wygłupić czasem

[Suvia]

Napisane przez ciri15

U was w LO mówiliście "profesorze" czy "sorze/sorko"?
U nas - to drugie i na studiach strasznie mi tego brakowało

"Sorze" tylko do tych, z którymi mieliśmy naprawdę dobre relacje. Bo tytuł nadal jest, szacun jest, ale jakoś tak miękko się robi

---------- Dopisano o 17:19 ---------- Poprzedni post napisano o 17:18 ----------

Napisane przez gazowane lody

u mnie się mówiło sorko.. a to jak się mówi na studiach? inaczej? nie wiem dopiero pierwszy rok mnie czeka więc pytam żeby się nie wygłupić czasem

yyy, raczej nie wypalaj na dzień dobry do kogoś "panie sorze"

[ciri15]

Napisane przez gazowane lody

u mnie się mówiło sorko.. a to jak się mówi na studiach? inaczej? nie wiem dopiero pierwszy rok mnie czeka więc pytam żeby się nie wygłupić czasem

Na studiach jak nie wiesz jaki kto ma tytuł to uniwersalne jest "Pan/Pani". A tak to tytułem, "doktorze", "profesorze"(ja do nikogo na studiach nie powiedziałabym "sorze").
W LO to dosłownie każdy był "sorem"

[gazowane lody]

to będę mówiła bezosobowo

[magyarparaszt]

Najważniejszym co musisz wiedzieć o wykładowcy jest tytuł

[zla panienka]

i chociaż raz iść na wykład żeby wiedzieć jak wygląda znam takie przypadki że ludzie idący po wpis musieli się pytać kto jak wygląda, gdy parę osób ma jeden gabinet można się pomylić

[blekitne_niebo]

Napisane przez magyarparaszt

Najważniejszym co musisz wiedzieć o wykładowcy jest tytuł

Ja kiedyś się znalazłam przez to w niezłych kłopotach, choć to do końca nie była moja wina. Na zajęciach na I roku okazało sie, że prowadzący nie wziął mojej karty z sekretariatu katedry i powiedział żebym sama poszła do sekretariatu a tam doktor X da mi kartę. To już samo w sobie było dziwne, ale polecenie brzmiało obligująco więc dziarsko udałam się do sekretariatu. Prowadzący wyraźnie powiedział doktor X. Ja tego doktora nie znałam, bo on nie miał zajęć ze studentami pierwszego roku. Poszłam do sekretariatu, przywitałam sie, wyjaśniłam sytuację i poprosiłam Panie doktorze, czy mogłabym w takiej sytuacji prosic o wydanie mojej karty? A ten na mnie z krzykiem Usłyszałam że jestem bezczelna, że nie nadaję się na studia, że kpię sobie z ludzi a kartę zaliczeniową wręcz we mnie rzucił.
Okazało się że parę dni wcześniej nie pozwolono mu wszcząć przewodu doktorskiego Do dziś nie wiem czy to był przypadek czy prowadzący chciał się zabawić kosztem pierwszaka.

[invisible_01]

Napisane przez ciri15

U was w LO mówiliście "profesorze" czy "sorze/sorko"?
U nas - to drugie i na studiach strasznie mi tego brakowało

U mnie "sorze/sorko" nie mówiło się do nikogo Mój polonista w liceum nie odpowiadał na żadne pytanie zadane inaczej niż "Panie profesorze..." mimo, że był tylko magistrem Natomiast u mnie na studiach nie ma żadnego magistra, więc przynajmniej odpada problem, bo jak tytułować taką osobę? "Pani magister"? Trochę jak w aptece... Są doktorzy i profesorzy, teraz już orientuję się, kto jest kim, ale kiedyś powiedziałam do jednego "Panie doktorze...", a on do mnie: "Ja jestem doktorem habilitowanym!" Ale przecież to brzmiałoby nienaturalnie: "Panie doktorze habilitowany...". Za to jedna wykładowczyni ma tytuł prof. dr hab. i wyobraźcie sobie, że powiedziała nam na pierwszym wykładzie, że wszelkie maile mamy zaczynać od "Szanowna Pani Profesor Doktor Habilitowana", bo inaczej nie odpisze

[matyldaaaa]

Napisane przez zla panienka

i chociaż raz iść na wykład żeby wiedzieć jak wygląda znam takie przypadki że ludzie idący po wpis musieli się pytać kto jak wygląda, gdy parę osób ma jeden gabinet można się pomylić

Ja raz poszłam na egzamin z matematyki, pytam się koleżanki co to za facet, a ona do mnie, że to ten co wykłady prowadził

[Chatul]

Napisane przez invisible_01

Mój polonista w liceum nie odpowiadał na żadne pytanie zadane inaczej niż "Panie profesorze..." mimo, że był tylko magistrem

Szybko miałabym z nim na pieńku

Natomiast u mnie na studiach nie ma żadnego magistra, więc przynajmniej odpada problem, bo jak tytułować taką osobę? "Pani magister"?

Zwykle chyba magistrzy chcą, żeby do nich mówić „pan”/„pani”, bez tytułu

Trochę jak w aptece...

Nie ogarniam skąd pomysł, by mówić do aptekarza „panie magistrze”

Są doktorzy i profesorzy, teraz już orientuję się, kto jest kim, ale kiedyś powiedziałam do jednego "Panie doktorze...", a on do mnie: "Ja jestem doktorem habilitowanym!" Ale przecież to brzmiałoby nienaturalnie: "Panie doktorze habilitowany...".

Zwyczajowo do doktorów habilitowanych mówi się „panie profesorze”. I tak źle, i tak niedobrze. Ani „profesorze” ani samo „doktorze”, to moim zdaniem nie pasuje.
Trzeba by stworzyć formę „panie habilitancie”

Za to jedna wykładowczyni ma tytuł prof. dr hab. i wyobraźcie sobie, że powiedziała nam na pierwszym wykładzie, że wszelkie maile mamy zaczynać od "Szanowna Pani Profesor Doktor Habilitowana", bo inaczej nie odpisze

To się nazywa mieć kompleksy

[ville]

U mnie dr hab. tytułuje się jako "pan/pani profesor"

Napisane przez invisible_01

Za to jedna wykładowczyni ma tytuł prof. dr hab. i wyobraźcie sobie, że powiedziała nam na pierwszym wykładzie, że wszelkie maile mamy zaczynać od "Szanowna Pani Profesor Doktor Habilitowana", bo inaczej nie odpisze

Dobra jest

[magyarparaszt]

Napisane przez zla panienka

i chociaż raz iść na wykład żeby wiedzieć jak wygląda znam takie przypadki że ludzie idący po wpis musieli się pytać kto jak wygląda, gdy parę osób ma jeden gabinet można się pomylić

Napisane przez blekitne_niebo

Ja kiedyś się znalazłam przez to w niezłych kłopotach, choć to do końca nie była moja wina. Na zajęciach na I roku okazało sie, że prowadzący nie wziął mojej karty z sekretariatu katedry i powiedział żebym sama poszła do sekretariatu a tam doktor X da mi kartę. To już samo w sobie było dziwne, ale polecenie brzmiało obligująco więc dziarsko udałam się do sekretariatu. Prowadzący wyraźnie powiedział doktor X. Ja tego doktora nie znałam, bo on nie miał zajęć ze studentami pierwszego roku. Poszłam do sekretariatu, przywitałam sie, wyjaśniłam sytuację i poprosiłam Panie doktorze, czy mogłabym w takiej sytuacji prosic o wydanie mojej karty? A ten na mnie z krzykiem Usłyszałam że jestem bezczelna, że nie nadaję się na studia, że kpię sobie z ludzi a kartę zaliczeniową wręcz we mnie rzucił.
Okazało się że parę dni wcześniej nie pozwolono mu wszcząć przewodu doktorskiego Do dziś nie wiem czy to był przypadek czy prowadzący chciał się zabawić kosztem pierwszaka.

Biedna Ale pamiętał to potem?

Napisane przez invisible_01

U mnie "sorze/sorko" nie mówiło się do nikogo Mój polonista w liceum nie odpowiadał na żadne pytanie zadane inaczej niż "Panie profesorze..." mimo, że był tylko magistrem Natomiast u mnie na studiach nie ma żadnego magistra, więc przynajmniej odpada problem, bo jak tytułować taką osobę? "Pani magister"? Trochę jak w aptece... Są doktorzy i profesorzy, teraz już orientuję się, kto jest kim, ale kiedyś powiedziałam do jednego "Panie doktorze...", a on do mnie: "Ja jestem doktorem habilitowanym!" Ale przecież to brzmiałoby nienaturalnie: "Panie doktorze habilitowany...". Za to jedna wykładowczyni ma tytuł prof. dr hab. i wyobraźcie sobie, że powiedziała nam na pierwszym wykładzie, że wszelkie maile mamy zaczynać od "Szanowna Pani Profesor Doktor Habilitowana", bo inaczej nie odpisze

Zazwyczaj im wyższy tytuł, tym skromniejszy człowiek

U nas też się nie mówiło "sorko", brzmi jak "sorki". Nie pozwoliłabym tak uczniom do siebie mówić.