Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III - Strona 111 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2013-03-23, 15:56   #3301
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Poprzednie cytaty były ze strony wysokich obcasów.

Cytat:
Każda jedna czynność, która biorę na przemyślenia prowadzi mnie w moim umyśle do perfekcyjnego opanowania tej czynności. Film sukcesu kręci się nieustannie, brakuje natomiast realistycznego podejścia i tej racjonalnej strony, że jeśli coś zaczynam, to dojście do perfekcji zajmie mi czas!, że pierwsze próby będą nieudane może, ze muszę poświecić czas a przez to i inne czynności, które w tym czasie mogłabym robić, no i nie mam przecież gwarancji sukcesu. Nie jest powiedziane, że gdy przejdę przez ten proces uczenia się, to efekty będę warte poświęconego czasu i poświęconych innych czynności. (I tu też nie wiem czy słusznie kojarzy mi się drabina oparta o budynek - ja nie włażę na drabinę, bo nie wiem o co ją oprzeć! Chciałabym tu, ale dyskomfort jest zbyt duży, chciałabym tam, ale tego nie czuję, w rezultacie latam z drabiną od budynku do budynku gdy inni sa juz w połowie drogi na górę...)
Dobrze napisane.

Chyba wszyscy szykują się na święta.

Zapomniałam po co pisałam ten post. Zaciekawiona 3P- perfekcjonizm, przekładanie, panika, kilka dni temu wczytałam się trochę z "Toksycznych rodziców". Nie odnalazłam się w tej książce, w sytuacjach tam opisanych.

Edytowane przez Halimaa
Czas edycji: 2013-03-23 o 18:17
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-23, 20:22   #3302
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

[QUOTE=change;39912937]Zaglądam do was wieczorami, jak już się trochę odmóżdżę i przelatuję posty naprawdę szybko... ochota na odpisywanie i różne właśne myśli przychodzą w ciągu dnia, ale jak widać nie udaje mi się za bardzo tego zrealizować.

Eh Halimko, określenie tej książki jako lanie wody jest dosyć niesprawiedliwe ]

Change co to za książka?

Wybaczcie, nie mam siły na odpisanie każdej, ale duuużo z tego co piszecie jest mi bliskie.

U mnie jest tak, staram się/uczę/chcę/nie mam wyjścia być silną, dzielną i odpowiedzialną (w pozytywnym sensie) za swoje życie. Sczytem byłoby się samej utrzymywać. Przeraża mnie to, ale z drugiej strony tak robią dorośli ludzie. I walka, jedna Inga chce być dorosła, druga nie chce...
Na razie mielę to w swojej głowie, wymyślam różne scenariusze, staram się wyobrazić sobie, ża sama płacę za rachunki, jedzenie, mieszkanie... opanować stres, nie wpadać w panikę... z czasem się to uda, ale muszę się z tą myślą oswoić i zobaczyć pozytywne aspekty dorosłości.
Mi pomaga wizja siebie gdy miałam 10lat, płakałam z powodu zawodu miłosnego, a wypłakawszy się poczułam niesamowitą siłę na myśl, że każdy problem da się rozwiązać. Nie pamiętam dokładnie co myślałam, ale doszłam do wniosku, że ten zawód miłosny mnie nie zabije, a ja napewno coś wymyślę. I teraz wracam do tego stanu, że każdy problem ma rozwiązanie, do tej pewności, że wszystko będzie dobrze. Opanowuję lęk przed wychodzeniem ze strefy komfortu. Nie mam wyjścia. Nie chcę żyć tak jak żyję, chcę ŻYĆ! Ostatnio byłam w kawiarni gdzie siedzieli ludzie w moim wieku, jedni w grupach, inni z laptopem, i poczułam ogromną chęć by być częścią tego świata, tych młodych ludzi, z marzeniami, pasjami, kłopotami. I jestem tego częścią, tylko gdzieś się zakopałam, przeraziłam się dobrych rzeczy (paradoksalnie) i nie wzięłam odpowiedzialności (czyli nie przestałam rozpamiętywać) za to co złe.
A teraz chcę skończyć licencjat i się obronić, pójść na studia, może nawet za granicę wyjechać, znaleźć pracę, i nie wiem co jeszcze, ale więcej BYĆ i KORZYSTAĆ niż rozmyślać i się bać. "Only by changing your Acts you will change your life" - święte słowa, mam je na tapecie


Patri cieszę się, że z fundacją ruszyło, oby Cię przyjęli i oby to był punkt zwrotny

I właśnie złapałam się na tym, że tak rzadko się udzielam, bo dla mnie to stres, czuję lęk wchodząc na wizaż... Nie wiem dlaczego... i unikam tego ile się da, potem dochodzę do momentu gdy już wiedziona ciekawością czy wygadaniem się zaczynam tu zaglądać. Myślę, że ma to dużo wspólnego z nieumiejętnością korzystania z pomocy innych ludzi. To forum jest z założenia pomocne i o to w tym chodzi, ale ja wolę kisić się we własnym sosie i sama szukać rozwiązania niż skorzystać ze wsparcia...
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"

Edytowane przez inga86
Czas edycji: 2013-03-23 o 20:29
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-23, 22:46   #3303
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
A teraz chcę skończyć licencjat i się obronić, pójść na studia, może nawet za granicę wyjechać, znaleźć pracę, i nie wiem co jeszcze, ale więcej BYĆ i KORZYSTAĆ niż rozmyślać i się bać. "Only by changing your Acts you will change your life" - święte słowa, mam je na tapecie
To jest bardzo dobry tekst Inga, cieszę się, że u Ciebie jest dobrze...dobrze z pozytywnym mysleniem! Też mam taką wewnętrzną walkę - być dorosłą czy nie być

A jeszcze się podzielę jednym tekstem, który znalazłam w komentarzu pod artykułem bloggera Bartka Popiela. To jest a propos moich (i nie tylko moich) myśli o tym, że na wiele rzeczy (jak nie na wszystko) jest już za późno.

Umrzeć zawsze zdążymy.

Tylko tyle - jakoś myślę, że powinnam powtarzać sobie ten tekst za każdym razem gdy pomyślę, że jest już na coś za późno
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-23, 23:11   #3304
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Ciągle utrzymuję się na powierzchni i aktywnie spędzam właściwie każdą godzinę. Mimo małego kilkudniowego nie-do-wyspania. Styczeń i luty były miesiącami częściowej hibernacji, do niedawna marzec też tak wyglądał, a teraz jest lepiej i wiem, że to wynika ze sposobu myślenia, to fajna świadomość. Pewnie ilość światła słonecznego i cała astronomia też wpływają na "neurony", ale myślę, że największą władzę powinnyśmy przyznawać sobie.

Zgubiła mi się kartka z pozapisywanymi numerami postów do odpowiedzenia (czytałam wątek ostatnio na 3 różnych komputerach, ale piszę tylko z jednego). Szukam trochę przy okazji innych rzeczy, a jak się nie znajdzie, nie dam rady czytać wszystkiego od nowa, niestety. Pamiętam tylko, że mam próbować jeszcze opisać myślowe odkrycie.


Zrobione (przez dwa dni):
* autosesja 4
* śniadanie dla 2 osób
* zakupy spożywcze
* projekt z MK
* wizyta w oddziale banku
* oddawanie książek do 3 bibliotek
* odbieranie kurtki ze sklepu (dla znajomej)
* obczajanie stacjonarne i internetowe cen sprzętu dla TŻ
* przelewy
* kolacja dla 2 osób
* podlewanie kwiatów
* ciemne pranie
* dokładka w ptaśniku
* zmiatanie&odkurzanie
* zakupy meblowo-wyposażeniowe z M.
* (kobaltowe) notesowanie
* zmywanie
* opisy do aukcji na allegro
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-24, 07:47   #3305
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Halimaa Pokaż wiadomość
Na razie tylko cytaty, może się rozpiszę później.

"Wojciech Eichelberger próbował zdefiniować dojrzałość. Mówił, że bycie dorosłym nieuchronnie wiąże się ze stratą, polega na wyborze swojej własnej drogi kosztem miliona innych. Dopóki będziemy przeżywać tę stratę, jak źródło bólu i frustracji, dopóty nie mamy szansy na dorosłość- polega ona raczej na pogodzeniu z tym, że nie można mieć w życiu wszystkiego. - To wolność "do", do życia, jakie chcemy, a nie ograniczenie wolności."

"Chór to w ogóle jak terapia. Pod koniec tygodnia ledwo żyję, wcale nie chce mi się iść na próbę, ale jak już się tu dowlokę, to dostaję taką dawkę energii, że wychodzę w podskokach, sunę nad ziemią, a potem z tego ożywienia nie mogę spać w nocy." Swego czasu też tak miałam.

"Będąc z drugim człowiekiem, mogę uczyć się dostrzegać w nim niepowtarzalność i piękno. Bez względu na jego wiek, wygląd, przekonania. I czuć się wyróżnionym przez to, że jestem z kimś takim.
Umiejętność widzenia w drugiej osobie takich cech jest podstawą prawdziwej przyjaźni, miłości i wszelkiego rodzaju bliskości. Trzeba tylko, bagatela, wierzyć, że mamy cechy, które mogą być cenione przez naszych bliskich. Warto też wiedzieć, że nie zawsze są to siła, atrakcyjność, niezależność czy samowystarczalność.
"
WOW. Dzięki za ten wpis.

---------- Dopisano o 08:40 ---------- Poprzedni post napisano o 08:39 ----------

Cytat:
Napisane przez L_ka Pokaż wiadomość
Tak myślę, Patri, czy ten wspólny mianownik jest taki, że chciałoby się tak dużo, że w zasadzie nie wiadomo czemu poświęcić czas. A w przypadku niektórych osób (to o mnie) w rezultacie rozmienia się go na drobne nic nie robiąc.
I o mnie...

---------- Dopisano o 08:42 ---------- Poprzedni post napisano o 08:40 ----------

Cytat:
Napisane przez change Pokaż wiadomość
"Istnieje bezpośredni związek między tym, jak dobrze coś robisz a twoim samokonceptem w tej dziedzinie. Skuteczność twojego działania jest taka, jak Twoja wiara we własne siły. Niezależnie od tego, co robisz, wyniki odpowiadają twojemu przekonaniu o własnej wartości i zdolnościach. Nie możesz być na zewnątrz lepszy czy różny od twojego osobistego obrazu samego siebie.
Wprowadzenie pozytywnych zmian w życiu możliwe jest dzięki temu, że samokoncept jest w dużym stopniu subiektywny, a nie obiektywny.

Twoje pojęcie o sobie, a zwłaszcza przekonania, którymi sam siebie ograniczasz, nie są oparte na faktach. Negatywne opinie o własnych możliwościach zwykle bazują na fałszywych informacjach i wrażeniach, które przyjąłeś i uznałeś za słuszne. (PATRI!!!)

Kiedy tylko zaczniesz odrzucać te krępujące ograniczenia, stopniowo uwolnisz się od ich władzy. Rozmyślnie zmieniając samokoncept sprawisz, że twój rzeczywisty potencjał stanie się nieograniczony.


Pewien młody człowiek, który pojawił się na moim seminarium, pracował jako robotnik budowlany. Podczas dyskusji o samokoncepcie przeżył szok. Doznał olśnienia.
Opowiedział mi, że jego ojciec, niewykształcony robotnik, stale powtarzał rodzinie: "zawsze byliśmy robotnikami i zawsze będziemy. To nasze miejsce w życiu i tak ma być". W takim przekonaniu mlodzieniec dorastał, takie słowa przyjął za prawdziwe i uwierzył w nie. Kiedy skończył szkołę, został robotnikiem.

Podczas seminarium nagle zdał sobie sprawę, że bezkrytycznie przejął ograniczone pojęcie ojca o życiu. W całości przełknął jego system wartości. Patrzy na siebie i świat dokładnie tak, jak ojciec.
Teraz po siedmiu latach, nadal pracował w pocie czoła. Bezwiednie pozwolił ojcu ukształtować swój samokoncept na temat pracy i możliwości. Teraz jasno zdał sobie sprawę, jak przekonania o sobie samym wpłynęły na jego oczekiwania i postawę. Zauważył, że zawsze zwracał uwagę wyłącznie na oferty zatrudnienia dla robotników.


Punktem zwrotnym podobnie jak dla mnie i tysięcy innych ludzi, było poznanie sposobu, w jaki samokoncept steruje życiem, a następnie podjęcie decyzji o jego zmianie. Cała reszta była konsekwencją tej decyzji. (!)

Poza ogólnym samokonceptem, który jest sumą wszystkich opinii na własny temat, masz także zestaw "minikonceptów". Te elementy samokonceptu sterują twoim działaniem i zachowaniem w każdej konkretnej dziedzinie życia, która uważasz za ważną.

Masz samokoncept na temat tego, ile ważysz, jesz, jak długo się gimnastykujesz i na ile jesteś wysportowany. Masz samokoncept na temat sposobu ubierania się i tego, jak cię widzą inni. Na temat siebie jako rodzica swych dzieci i dziecka swych rodziców. Na temat własnej pozycji w pracy i wśród przyjaciół.

Masz samokoncept na temat sposobu, w jaki grasz w gry sportowe, a nawet tego jak dobry jesteś w różnych elementach gry, możesz mieć inny samokoncept w roli obrońcy i inny w roli napastnika i będziesz odpowiedni do nich grać.

Masz samokoncept na temat tego, jak dobrze jesteś zorganizowany i efektywny w pracy i w zyciu osobistym. Zawsze będziesz zachowywać się tak, jak on ci każe. Nie możesz funkcjonować w sposób odbiegający od twojego wewnętrznego programu, tak jak komputer nie może się uwolnić od swojego oprogramowania.

Jeśli chodzi o pieniądze, wagę czy cokolwiek innego, z czasem wykształcasz różne "strefy bezpieczeństwa". Kiedy znajdziesz się w takiej strefie będziesz robić wszystko, by w niej zostać. Bronić się przed wszystkimi zmianami, nawet pozytywnymi. (KOCURZE o tym pisałam w Klubie
Strefy bezpieczeństwa to dla potencjału człowieka wróg numer jeden. Przeradzają się one w przyzwyczajenie, które bardzo trudno zwalczyć. A każde przyzwyczajenie staje się z czasem niezmiennym nawykiem. I wtedy, zamiast wykorzystywać inteligencję do wyrwania się z głębokich kolein nawyków, wykorzystujesz wszystkie siły, by wygodnie je umościć. Sam siebie skutecznie przekonujesz, że obecnej sytuacji nie da się zmienić. Czujesz i mówisz "nie moge nic zmienić"

Nic bardziej błędnego. Możesz zrobić mnóstwo, by poprawić swoje położenie. Na kolejnych stronach poznasz sposoby wyrwania się ze stref bezpieczeństwa. Dowiesz się, jak dostać się do klawiatury twojego wewnętrznego komputera i wpisać do niego nowy system opinii na własny temat. Nauczysz się, jak zmienić samokoncept tak, by dostać od życia to, czego chcesz."

Moim samokonceptem jest odkladanie wszystkiego na pózniej, negatywny stosunek do siebie, brak wiary w siebie, nastawienie do dbania o swoj wyglad i wiele wiecej..Zamierzam spróbować coś z tym zrobić.
Co do pracy, srodowisko ogromnie potrafi taki samokoncept przewrócić do góry nogami, zawsze miałam wpojone, że jestem dosyć ogarnietym i zdolnym dzieckiem, musze aspirować wysoko, bardzo sie meczyłam dorabiajac sobie praca w sklepach/hostesowaniu, w pewnym momencie uwierzyłam, że do niczego innego sie nie nadaje. Odkad przelamałam ten schemat wskoczyłam na drabine kilka szczebelków wyżej, ale nadal szukam sobie bezpiecznej strefy, co tez musze zmienic, by nie zatrzymać się na pracach asystenckich. Wszystko wymaga intensywnej i wytrwałej pracy...

Najtrudniej (juz sobie coś wmawiam ;p) będzie mi teraz zmienic nawyki: ruch, zdrowa dieta, dbanie o siebie... nie mam bodźca, mam wrazenie ze mam juz ciało staruszki, ale wiem ze jak cos ze sobą zrobie to to sie zmieni na plus.

Kolejnym przykładem samokonceptu jest cala dyskusja na temat domu rodzinnego. Takze uwazam, ze nie ma lepszych i gorszych wzrocow, dzieci z domow ze sztywnymi rutynami moga tak samo zazdroscic spontanicznej atmosfery i luzu... Tych cech w doroslym zyciu moze im brakować...
Ponadto jednoczesnie, to ze w domu nie kładło się dziecka spać po dobranocce - nie skazuje tego dziecka na bycie prokastynatorem, to tylko od tego dziecka-pozniej doroslego będzie zalezec jak bedzie chciało sobie w zyciu funkcjonować...
Zreszta gdyby spytać małą na pewno nie byłaby ze swojego dziecinstwa niezadowolona!
Do przeczytania na później.
Muszę wybrać między czytaniem tego co czasem wciąga mnie na długo a przygotowaniem się do korepetycji na 11 i zostawieniem w miarę ogarniętego mojego pokoju - reszte domu ogarniałam nieco wczoraj.
Przyjeżdża mama TŻ.
Change

---------- Dopisano o 08:47 ---------- Poprzedni post napisano o 08:42 ----------

Cytat:
Napisane przez Aper Pokaż wiadomość
Patri, wydaje mi się, że żal nad córką i jej pobałaganionym życiem ma w sobie cząstkę narcyza. Przede wszystkim myslisz o sobie - JA ZŁA MATKA. Nie odnosisz się do konkretnych problemów córki, które ma z takiego trybu życia, tylko całokształt. Niby chodzi o dziecko, bo wiadomo, że dla Ciebie najważniejsze, ale tak jakby córka była pretekstem by sobie "dać w ryj". rozpracowywałam temat sama dla siebie niedawno


dużo myślę o niej.
Czy to nie dziwne, że tak wiele z Was napisało o braku ram w domu rodzinnym i jesteśmy tutaj sobie wszystkie razem nie umiejąc "się zorganizować"?
Nie chcę, żeby moja córka miała taki problem kiedyś i wiem, że dużo zależy od tego czy ja sama się ogarnę i zmienię.

Jak mądrze ktoś napisał, dzieci nie robią tak, jak im się mówi żeby robiły, tylko tak, jak widzą, że się robi. Dlatego napisałam o tym doświadczeniu z koleżanką Julki u nas.

Fundacja - pozbieraj się żeby nie zniszczyć dziecku życia tym jak żyjesz. W skrócie.

____________________

Fajnie tu z Wami porozważać. Lubię to.
Odpływam w świat działania.
Pa moje drogie.
Miłego dnia.

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2013-03-24 o 07:50
Patri jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-24, 10:48   #3306
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

[QUOTE=czerwieclipiec;3994 8008]Ciągle utrzymuję się na powierzchni i aktywnie spędzam właściwie każdą godzinę. /QUOTE]

Czerwiec podziel się koniecznie jak to robisz jakie myśli Ci się pojawiają gdy się budzisz? jakie gdy wykonujesz po kolei dane czynności? co powoduje, że wykorzystujesz czas? HELP!

Patri dzięki za zacytowanie Haalimy, Haalimo dzięki za Eichelberga! To jest to o czym teraz myślę, o wyborach, których musimy dokonać i w rezultacie coś stracimy i coś zyskamy. O tym co przewija się na wątku, że nie można mieć wszystkiego i trzeba wybrać...

Change, dzięki za wpis o samokonceptach, aczkolwiek wydaje mi się to trochę za bardzo uogólnione, coś na kształt czarodziejskiej różdżki na wszelkie problemy. Powiedz sobie, że jesteś świetna w boksie i będziesz świetna w boksie... itd. Myślę, że to tak nie działa, bo wtedy możemy zacząć patrzeć na swoje porażki pod kątem "nie dość mocno wierzyłam w siebie, nie dość mocno sobie wmówiłam", a czasem po prostu się do czegoś nie nadajemy i kropka, i nie ma sensu tego zmieniać. Lepiej rozwijać to do czego ciągnie i ma się predyspozycje(znów temat wyboru). No ale wiadomo, można się wymądrzać, a trudniej zrobić z drugiej str pewnie krytykuje ideę samokonceptów, bo nie wiem jak je zmienić i nie wiem jak tak naprawdę wpływają na moje życie. jak się dokopiesz do przepisu jak je zmienić to proszę podziel się Może w ogóle zrobić spotkanie z analizą samokonceptów?
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-24, 10:48   #3307
Koshatka
Zakorzenienie
 
Avatar Koshatka
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 9 699
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Czy to nie dziwne, że tak wiele z Was napisało o braku ram w domu rodzinnym i jesteśmy tutaj sobie wszystkie razem nie umiejąc "się zorganizować"?
Nie chcę, żeby moja córka miała taki problem kiedyś i wiem, że dużo zależy od tego czy ja sama się ogarnę i zmienię.

Jak mądrze ktoś napisał, dzieci nie robią tak, jak im się mówi żeby robiły, tylko tak, jak widzą, że się robi. Dlatego napisałam o tym doświadczeniu z koleżanką Julki u nas.
Ja się odniosę tylko do tego bo na więcej nie mam siły. Ja jestem przykładem że zorganizowany dom nie czyni zorganizowanego człowieka. Moja Mama zorganizowana do bólu, pedantka, zawsze wszystko na czas albo dużo przed czasem a ja?

A tak poza tym staram się walczyć z chaosem ale po ostatniej wizycie u lekarza nie mam sił na nic.
__________________
"It's not a bargain if you don't need one" S. Kinsella
Koshatka jest offline Zgłoś do moderatora  

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2013-03-24, 11:41   #3308
change
Zadomowienie
 
Avatar change
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 1 984
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Te pozytywne samokoncepty działają mniej więcej tak samo skutecznie jak samokoncept pod tytułem "życie jest bezsensu" "do niczego się nie nadaje" "jestem beznadziejna" "na pewno nie zdam" Dlaczego w takie rzeczy jest nam łatwo wierzyć, a w coś pozytywnego już nie? Ile razy tak było, ze mając pozytywne nastawienie do czegoś wszystko nam szło z górki? Jezeli podswiadomie ja np nie wierze w swoje mozliwosci za kólkiem to jakim cudem mimo godzin poswieconych na jazdy mam zdać? Nie chodzi o to, zeby sobie mówić "jestem swietna w boksie" to jest oszukiwanie siebie, bo za tym ma isc też praca i dyscyplina, chodzi o nastawienie. Tylko o to, żeby sobie nie mówić "jestem beznadziejna w boksie":p Myślę, że to bardzo sie przeklada na sportowców, kiedy już dany zawodnik osiaga tytul mistrzowski, moim zdaniem przeklada sie to też na jego dalsze wyniki. Podobnie wizualizacja w sporcie ma olbrzymie znaczenie. Cała nasza rzeczywistosc, to jak postrzegam zycie jest subiektywna. Zycie nie jest złe, dlatego ze ja tak mysle :p

Nie twierdze, że to łatwo zmienić... Bo dobrze wiem, że nie... ale wydaje mi się, że cały pies pogrzebany w tym jak same siebie postrzegamy, gdybyśmy były tak zwaną tabulą rasą i mogły stworzyć same siebie od zera, bez ograniczeń, na pewno widziałbyśmy siebie jako kogoś nieco innego i może lepszego.
Przykład. Zamiast spędzac dzień na kanapie mogłabym wziać przyklad z Ewy Chodakowskiej i poprzez zmiane nawyków i codzienne cwiczenia w koncu stałabym sie zapaloną sporstmenką, wiele takich mysli konczy sie na planach, a kolejny weekend spedzam na przelezeniu w lozku. Mam dwie nogi i rece zdrowe i nikt mi nie zabrania stać się sprawną i zgrabna, a sama siebie przyzwyczailam do tego, ze i tak nic w tym kierunku nie robie i to wymaga ogromnej pracy...

Zmiana samokonceptu, dieta 21 dniowa ;p wlasnie takich afirmacji i zmiany myslenia w nawyk, nowe przyzwyczajenie...


Ksiazka z ktorej byl cytat "Maksimum osiągnieć" Brian Tracy :P Mimo wszystko będę tutaj cos wam wpisywać moze kogoś zainteresuje i da szerszy obraz, poprzednim fragmentem specjalnie chciałam sie z wami podzielić
__________________
“Happiness is when what you think, what you say, and what you do are in harmony.” ― Mahatma Gandhi


I) 10 kg
II) 10 kg
change jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-24, 12:28   #3309
grenouillette
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-09
Wiadomości: 169
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej,


Mam okropne wrażenie, że zaniedbuję Was (i nie tylko, to dotyczy większości sfer mojego życia) na zasadzie – jest ciemno, zimno (kiedy wracam w tygodniu do domu, bo aktualnie świeci mi za oknem słońce i jest całkiem ładnie, choć mroźnie), wszystko mi przychodzi z trudem, ale już niedługo będzie ładniej, to wtedy to co ja nie napiszę (nie zrobię). Głupstwo! Zima może trwać i trwać, więc to żaden argument.
Zauważyłam też, że kiedyś wspomniałam Wam o problemie z koncentracją i niestety, to nie była kwestia dnia czy kilku dni, ale już pewnie będzie kolejny tydzień . Obawiam się, że u mnie przyczyna jest najprostsza z możliwych – śmieciowe jedzenie, które zapycha, dostarcza kalorii i nic więcej. Muszę na krótką metę kupić jakieś witaminy, a na długą zmodyfikować dietę. W ogóle, nie lubię myśleć o komponowaniu jedzenia... Mój organizm słabo wchłania cukier, więc muszę go jeść więcej niż przeciętna osoba, ale jak jednocześnie jeść wtedy zdrowo?!
Podobnie jak Koshatka muszę też napisać, że – może kiedyś o tym wspominałam – moje najwcześniejsze dzieciństwo to niemal wojskowy dryl. Mama z początkowym stadium raka, tata albo w delegacji, albo w pracy, ja jedynaczka – mama uznała więc, że musi mnie wychować tak, żebym sobie dała radę, gdy jej czy taty zabraknie. Więc w przedszkolu byłam mała starą, która szyła, prała, gotowała i sprzątała. Sztywne ramy rozumiane jako organizacja czasu wchłonęłam więc we wczesnym dzieciństwem i radośnie odrzuciłam, jak tylko mogłam. Tak radośnie, że pozbyłam się nawet tego, co w nich było dobre.
Na poziomie racjonalnym podoba mi się to, co napisała Inga. Żebyście jednak wiedziały, jak bardzo nie podoba się to mojemu wewnętrznemu, rozleniwionemu ja!
Ostatnio chodzę na ciekawe zajęcia o terapiach, ale z kulturowego punktu widzenia. Mam sporo przemyśleń, inna perspektywa rodzi ciekawe wnioski. Nie mam teraz niestety czasu wybrać z notatek co najważniejsze i przepisać, ale od czwartku mam wolne, więc chciałabym właśnie w czwartek Wam to napisać w klubie. Nie chodzi o to, żeby brać to bardzo do serca, bo to w końcu nawet nie są zajęcia prowadzone przez psychologa. Ale... może czasami warto posłuchać kogoś, kto chodził na wiele terapii, badając właśnie nie uczestników, a prowadzących?

Ściskam Was serdecznie, bo jakoś jak nie piszę, to mi lżej, że nie myślę, ale ciężej, bo mi tęskno.
grenouillette jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-24, 13:47   #3310
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Czerwiec podziel się koniecznie jak to robisz jakie myśli Ci się pojawiają gdy się budzisz?
To mniej więcej coś takiego:
dzień. słońce! wstawać wciągać światło! kołdrą się będę cieszyć wieczorem. a na początek trzeba zadbać o smaczne jedzenie/podlanie kwiatów/uzupełnienie kofeiny w organizmie i poobserwować sikory.
Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
jakie gdy wykonujesz po kolei dane czynności? co powoduje, że wykorzystujesz czas? HELP!
Sprzątanie:
chcę tu duużo przestrzeni, potrzebuję przestrzeni, działam w swoim rytmie. Ze sprzątania m.in. wynikło ostatnio ogarnianie sprzedawania na allegro. Dorosłam do tego.
Gotowanie:
ryba, ryba, ryba, rybaa! dużo zapachu ziół!
Projekt wizualizacji na zajęcia:
to mniej widoczne, to większe, ustawię maskę - świetny pomysł! niby wczoraj mi nie poszło, ale w końcu mam wskazówki od profesjonalisty, chociaż poudaję że jestem z tego taka dobra: o jaka jestem dobra! jeszcze muszę podrzucić projekt na serwer w pracowni, nie wiem, czy nie jest trochę za późno, ale będę się martwić, jak na prawdę okaże się, że coś jest nie tak.

Proste rzeczy. Takie "zachłanne" podchodzenie do życia. Pozwolenie sobie na CHCĘ!
Ale nie jest całkiem różowo - można być naprawdę aktywnym, a odkładać od 3 tygodni dzwonienie po przychodniach i zapisy na badania zlecone przez Uczelnię, nie pojawić się na ważnych wykładach i nie dotknąć się do sprawdzania obliczeń testem globalnym mimo dodatkowego czasu na oddanie sprawozdań. Ech.
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-24, 16:16   #3311
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Polecam, mocny początek. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomos...jemy_w.html#MT
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-03-24, 16:27   #3312
change
Zadomowienie
 
Avatar change
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 1 984
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

nadal mam wrazenie, ze troche sie odnosi do powyzszego cytatu o samokonceptach ja dodatkowo jeszcze widzę nazwisko z ktorym mam skojarzenia ;P

wczoraj udalo mi sie czesciowo posprzatac... dzisiaj nic mi sie nie chce! mam takiego lenia.. spr i zalegle wizytowki, nauka leżą i kwiczą... a mi sie chce spac ;P
__________________
“Happiness is when what you think, what you say, and what you do are in harmony.” ― Mahatma Gandhi


I) 10 kg
II) 10 kg
change jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-24, 16:58   #3313
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

A ja w końcu "doczekałam się", że TŻ mi powiedział wstań z kanapy i idź do pracy. Jestem taka wściekła na siebie i na niego (((( wiem, że ma rację, ale do cholery, miał mnie wspierać, pomagać, a ja się czuję jak odtrącone dziecko mam ochotę sama go odrzucić, wyprowadzić się i pokazać mu co stracił, a z drugiej strony jestem przerażona. Siedzenie pod kołdrą, depresja, to był świetny pretekst by nie widzieć tego co się dzieje dookoła. A wraz ze wzrostem świadomości i wzięciem odpowiedzialności wychodzą takie nieciekawe monstry, które trzeba jakoś okiełznać
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"

Edytowane przez inga86
Czas edycji: 2013-03-24 o 17:00
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-24, 18:17   #3314
L_ka
Rozeznanie
 
Avatar L_ka
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 645
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Change, dzięki za wpis o samokonceptach, aczkolwiek wydaje mi się to trochę za bardzo uogólnione, coś na kształt czarodziejskiej różdżki na wszelkie problemy. Powiedz sobie, że jesteś świetna w boksie i będziesz świetna w boksie... itd. Myślę, że to tak nie działa, bo wtedy możemy zacząć patrzeć na swoje porażki pod kątem "nie dość mocno wierzyłam w siebie, nie dość mocno sobie wmówiłam", a czasem po prostu się do czegoś nie nadajemy i kropka, i nie ma sensu tego zmieniać. Lepiej rozwijać to do czego ciągnie i ma się predyspozycje(znów temat wyboru). No ale wiadomo, można się wymądrzać, a trudniej zrobić z drugiej str pewnie krytykuje ideę samokonceptów, bo nie wiem jak je zmienić i nie wiem jak tak naprawdę wpływają na moje życie. jak się dokopiesz do przepisu jak je zmienić to proszę podziel się Może w ogóle zrobić spotkanie z analizą samokonceptów?
Mi się wydaje, że te samokoncepty trzeba na spokojnie przetrawić, i sprawdzić na ile je realizujemy już teraz, w tej chwili, niezależnie czy w nie wierzymy czy nie i czy możemy na nie wpływać. Zrobić taki teścik. Wyniki mogą zadziwić.
Change dobrze odpowiedziała na Twoją negację tej idei:
Cytat:
Napisane przez change Pokaż wiadomość
Te pozytywne samokoncepty działają mniej więcej tak samo skutecznie jak samokoncept pod tytułem "życie jest bezsensu" "do niczego się nie nadaje" "jestem beznadziejna" "na pewno nie zdam" Dlaczego w takie rzeczy jest nam łatwo wierzyć, a w coś pozytywnego już nie? Ile razy tak było, ze mając pozytywne nastawienie do czegoś wszystko nam szło z górki? Jezeli podswiadomie ja np nie wierze w swoje mozliwosci za kólkiem to jakim cudem mimo godzin poswieconych na jazdy mam zdać? Nie chodzi o to, zeby sobie mówić "jestem swietna w boksie" to jest oszukiwanie siebie, bo za tym ma isc też praca i dyscyplina, chodzi o nastawienie. (...)
Cała nasza rzeczywistosc, to jak postrzegam zycie jest subiektywna. Zycie nie jest złe, dlatego ze ja tak mysle :p

Nie twierdze, że to łatwo zmienić... Bo dobrze wiem, że nie... ale wydaje mi się, że cały pies pogrzebany w tym jak same siebie postrzegamy, gdybyśmy były tak zwaną tabulą rasą i mogły stworzyć same siebie od zera, bez ograniczeń, na pewno widziałbyśmy siebie jako kogoś nieco innego i może lepszego.
(...)
Ksiazka z ktorej byl cytat "Maksimum osiągnieć" Brian Tracy :P Mimo wszystko będę tutaj cos wam wpisywać moze kogoś zainteresuje i da szerszy obraz, poprzednim fragmentem specjalnie chciałam sie z wami podzielić

Dzięki change
Więc jednak, wypada go "poczytać". Zanabyłam słuchawki do telefonu to posłucham pana mlaskacza w drodze do/z pracy, chyba zdzierżę


Jeszcze co do samokonceptów i tabula rasa. Po sobie wiem, że na przestrzeni lat wykształciłam określony wyjściowy obraz siebie i mimo, że były rzeczy, które chciałam zmienić (tzn. tak sobie mówiłam, z perspektywy mam wątpliwości czy była to chęć szczera, a może chęć była, tylko właśnie wykonanie zawodziło ), to pojawiały się myśli: przecież to zupełnie do mnie nie pasuje, ja nie jestem taka. Wolałam wprowadzać zmiany malutkimi kroczkami, niepostrzeżenie, tak by ten obraz nie zmieniał się zbyt drastycznie. Teraz w sumie też chcę wprowadzać zmiany stopniowo, ale nie z powodów "ideowych" typu: wolę ewoluować niż wprowadzać rewolucję, nie chcę by ktoś zauważył i komentował, tylko po prostu praktycznych - wiem, że jeśli będę za dużo od siebie wymagać to pizgnę zmiany w cholerę i tyle je widzieli, muszę dopasować się do swoich obecnych możliwości. A że kwestia możliwości może być elastycznie pojmowana... Próbka dnia wczorajszego i dzisiejszego pokazała że moje odczucia i emocje, a przez to działania, potrafią mnie zadziwić. Bez konkretów, dopiero przeczuwam

Cytat:
Napisane przez grenouillette Pokaż wiadomość
Zauważyłam też, że kiedyś wspomniałam Wam o problemie z koncentracją i niestety, to nie była kwestia dnia czy kilku dni, ale już pewnie będzie kolejny tydzień . Obawiam się, że u mnie przyczyna jest najprostsza z możliwych – śmieciowe jedzenie, które zapycha, dostarcza kalorii i nic więcej. Muszę na krótką metę kupić jakieś witaminy, a na długą zmodyfikować dietę. W ogóle, nie lubię myśleć o komponowaniu jedzenia... Mój organizm słabo wchłania cukier, więc muszę go jeść więcej niż przeciętna osoba, ale jak jednocześnie jeść wtedy zdrowo?!
Grenouillette, a jak się wysypiasz? Rytm dnia mocno wpływa na koncentrację (informacja z pierwszej ręki )
Jedzenie swoją drogą; modyfikacja diety nie jest taka straszna, najgorzej zacząć. Zdrowe jedzenie może być proste. Co mnie zaciekawiło to ten słabo wchłaniający się cukier, który de facto wcale nie jest nam niezbędny do życia. Jakaś konkretna diagnoza, badania? Bo może paradoksalnie spożywasz za dużo cukrów prostych i organizm nie nadąża z ich zagospodarowaniem.

I ostatnie. Tak dziś myślałam, czy to jakie wychowanie jest dla nas lepsze nie zależy od charakteru. Dla jednych dyscyplina, dla innych większa swoboda. A może po prostu sedno tkwi w proporcjach, i tak jak w TEDzie od Patri, nie chodzi o zupę z dyscypliny i swobody, ale o właściwe ich stężenie we właściwych miejscach.
Ja też z bardziej luźnego domu, jakieś obowiązki miałam, ale nie dużo. Generalnie najbardziej zapamiętałam dużo swobody i zaufania w wieku lat nastu, bo przecież byłam rozsądna. I byłam. Częściowo. Nie pamiętam żadnych kar, szlabanów, a przecież nie byłam idealna, nie mogłam być. Imo to źle, bo nie nauczyłam się, że moje działanie ma konsekwencje. A jeśli jednak byłam "dobrym dzieckiem" to może ta swoboda mi ciążyła? Tak mi przyszło na myśl, że pro to forma spóźnionego buntu. Takiego, któremu nie ma kto się sprzeciwić.

---------- Dopisano o 19:07 ---------- Poprzedni post napisano o 19:02 ----------

Cytat:
Zamiast coś zmienić, bezpieczniej o tym fantazjować.
O,o,o!!! Czterem kończynami i na dokładkę nosem.

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
A ja w końcu "doczekałam się", że TŻ mi powiedział wstań z kanapy i idź do pracy. Jestem taka wściekła na siebie i na niego (((( wiem, że ma rację, ale do cholery, miał mnie wspierać, pomagać, a ja się czuję jak odtrącone dziecko mam ochotę sama go odrzucić, wyprowadzić się i pokazać mu co stracił, a z drugiej strony jestem przerażona. Siedzenie pod kołdrą, depresja, to był świetny pretekst by nie widzieć tego co się dzieje dookoła. A wraz ze wzrostem świadomości i wzięciem odpowiedzialności wychodzą takie nieciekawe monstry, które trzeba jakoś okiełznać
A siebie w ten sposób nie ukarzesz?
Prawda czasem boli, szczególnie z ust osoby, na której nam zależy. Głowa do góry.

---------- Dopisano o 19:17 ---------- Poprzedni post napisano o 19:07 ----------

I jeszcze jeden cytat.
Cytat:
Dlaczego nie uczymy się na własnych błędach?

- Uczymy. Prędzej czy później. Tylko co to znaczy "uczyć się na własnych błędach"? Żeby tak się stało, trzeba ten błąd dobrze rozpoznać. Nie tylko zrozumieć intelektualnie i ponarzekać, ale też przeżyć emocjonalnie. Innymi słowy przeżyć wszystko, co dane doświadczenie niesie, a często są to uczucia wyjątkowo nieprzyjemne, ambiwalentne, pomieszane. Upokorzenie, zranienie, wściekłość, żal, poczucie winy. Trzeba te uczucia w sobie "pomieścić", pozwolić im w sobie pomieszkać. To wymaga czasu, a nie błyskawicznych intelektualnych diagnoz. Takie diagnozy rozumu są często powierzchowne i niepełne, choć wygodne dla nas. Wtedy aż się prosi o popełnienie następnego podobnego błędu.
__________________
Lekarstwem na przyzwyczajenie jest inne przyzwyczajenie (Epiktet)
L_ka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-25, 07:35   #3315
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 074
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cześć!
Po weekendzie całkiem nieźle się czuję. Oby najbliższe dni były tak efektywne, jak chcę... Porządna dawka adrenaliny mnie uzupełni niebawem. Ale już postanowiłam, że na początku czerwca jadę na kilka dni nad morze, więc będzie to moja pociecha w trudach i bojach

Cytat:
Napisane przez Halimaa Pokaż wiadomość
Dobry tekst, szczególnie istotny wydał mi się ten fragment:

"Tylko co to znaczy "uczyć się na własnych błędach"? Żeby tak się stało, trzeba ten błąd dobrze rozpoznać. Nie tylko zrozumieć intelektualnie i ponarzekać, ale też przeżyć emocjonalnie. Innymi słowy przeżyć wszystko, co dane doświadczenie niesie, a często są to uczucia wyjątkowo nieprzyjemne, ambiwalentne, pomieszane. Upokorzenie, zranienie, wściekłość, żal, poczucie winy. Trzeba te uczucia w sobie "pomieścić", pozwolić im w sobie pomieszkać. To wymaga czasu, a nie błyskawicznych intelektualnych diagnoz. Takie diagnozy rozumu są często powierzchowne i niepełne, choć wygodne dla nas. Wtedy aż się prosi o popełnienie następnego podobnego błędu. Weźmy sytuację rozstania. Szybka i nawet częściowo prawdziwa diagnoza może brzmieć: "Nie pasujemy do siebie". Albo: "To była okropna kobieta bluszcz". Albo: "Niedojrzały chłopczyk z mamusią w tle". Jeżeli nie chcemy za chwilę znaleźć się w takiej samej sytuacji, trzeba dobrze obejrzeć także inne sprawy - dlaczego mnie ten "bluszcz" albo ten mały chłopczyk tak zafascynował, jak ja podtrzymuję niezdrowe relacje i blokuję zmianę w związku. Nie tylko: jak robiła to ta okropna kobieta albo ten okropny mężczyzna."

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
A ja w końcu "doczekałam się", że TŻ mi powiedział wstań z kanapy i idź do pracy. Jestem taka wściekła na siebie i na niego (((( wiem, że ma rację, ale do cholery, miał mnie wspierać, pomagać, a ja się czuję jak odtrącone dziecko mam ochotę sama go odrzucić, wyprowadzić się i pokazać mu co stracił, a z drugiej strony jestem przerażona. Siedzenie pod kołdrą, depresja, to był świetny pretekst by nie widzieć tego co się dzieje dookoła. A wraz ze wzrostem świadomości i wzięciem odpowiedzialności wychodzą takie nieciekawe monstry, które trzeba jakoś okiełznać
Ale nadal wiesz, że ma rację A czuć się tak możesz, te uczucia się rozpuszczą w końcu, byle pod ich wpływem nie podejmować zbyt radykalnych decyzji

Wrzucam dwie piosenki - pierwsza: w tych okolicznościach przyrody można jej słuchać wyjątkowo długo i do znudzenia:
http://www.youtube.com/watch?v=e2XP5cc-AAQ

druga: mocno refleksyjna i mocno ją przeżywam...
http://www.youtube.com/watch?v=_sUrkn9ztAg
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-25, 08:21   #3316
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
To mniej więcej coś takiego:
dzień. słońce! wstawać wciągać światło! kołdrą się będę cieszyć wieczorem. a na początek trzeba zadbać o smaczne jedzenie/podlanie kwiatów/uzupełnienie kofeiny w organizmie i poobserwować sikory.

Sprzątanie:
chcę tu duużo przestrzeni, potrzebuję przestrzeni, działam w swoim rytmie. Ze sprzątania m.in. wynikło ostatnio ogarnianie sprzedawania na allegro. Dorosłam do tego.
Gotowanie:
ryba, ryba, ryba, rybaa! dużo zapachu ziół!
Projekt wizualizacji na zajęcia:
to mniej widoczne, to większe, ustawię maskę - świetny pomysł! niby wczoraj mi nie poszło, ale w końcu mam wskazówki od profesjonalisty, chociaż poudaję że jestem z tego taka dobra: o jaka jestem dobra! jeszcze muszę podrzucić projekt na serwer w pracowni, nie wiem, czy nie jest trochę za późno, ale będę się martwić, jak na prawdę okaże się, że coś jest nie tak.

Proste rzeczy. Takie "zachłanne" podchodzenie do życia. Pozwolenie sobie na CHCĘ!
Ale nie jest całkiem różowo - można być naprawdę aktywnym, a odkładać od 3 tygodni dzwonienie po przychodniach i zapisy na badania zlecone przez Uczelnię, nie pojawić się na ważnych wykładach i nie dotknąć się do sprawdzania obliczeń testem globalnym mimo dodatkowego czasu na oddanie sprawozdań. Ech.
Dzięki fajnie zajrzeć w inny tok myślowy
Zaniepokoiło mnie tylko, że odkładasz rzeczy ważne, a pochłoneły Cię te mniej ważne. To nie jest dobre, grozi górką, a potem mega dołem, jak z tej górki zjedziemy na ziemię. Doskonale Cię rozumiem, bo ja też zaczynam zmiany w życiu od dupy strony. Chociażby dziś, mam siedzieć i pisać licencjat, ale ja się zajmę czytaniem o problemach w związkach. I ja to widzę, widzę co sobie robię. To jest prokrastynacja, zachłanna, ale prokrastynacja, bo wypełniamy życie drobnym piaskiem zamiast zająć się milowymi kamieniami. A dlaczego? Bo te milowe kamienie są trudne, ciężkie, niewygodne i trzeba się na nie napracować, i co gorsze wydaje się, że jest ich dużo i nigdy się nie kończą. Ale przychodnia, ani wykład, ani test nie gryzą, rozgrzeb to i zajmij się allegro i sikorkami. Mówię tak właśnie z obawy, że za chwilę będzie twarde lądowanie.


[QUOTE=L_ka;39957904]

Jeszcze co do samokonceptów i tabula rasa. Po sobie wiem, że na przestrzeni lat wykształciłam określony wyjściowy obraz siebie i mimo, że były rzeczy, które chciałam zmienić (tzn. tak sobie mówiłam, z perspektywy mam wątpliwości czy była to chęć szczera, a może chęć była, tylko właśnie wykonanie zawodziło ), to pojawiały się myśli: przecież to zupełnie do mnie nie pasuje, ja nie jestem taka. Wolałam wprowadzać zmiany malutkimi kroczkami, niepostrzeżenie, tak by ten obraz nie zmieniał się zbyt drastycznie. Teraz w sumie też chcę wprowadzać zmiany stopniowo, ale nie z powodów "ideowych" typu: wolę ewoluować niż wprowadzać rewolucję, nie chcę by ktoś zauważył i komentował, tylko po prostu praktycznych - wiem, że jeśli będę za dużo od siebie wymagać to pizgnę zmiany w cholerę i tyle je widzieli, muszę dopasować się do swoich obecnych możliwości. A że kwestia możliwości może być elastycznie pojmowana... Próbka dnia wczorajszego i dzisiejszego pokazała że moje odczucia i emocje, a przez to działania, potrafią mnie zadziwić. Bez konkretów, dopiero przeczuwam



I ostatnie. Tak dziś myślałam, czy to jakie wychowanie jest dla nas lepsze nie zależy od charakteru. Dla jednych dyscyplina, dla innych większa swoboda. A może po prostu sedno tkwi w proporcjach, i tak jak w TEDzie od Patri, nie chodzi o zupę z dyscypliny i swobody, ale o właściwe ich stężenie we właściwych miejscach.
Ja też z bardziej luźnego domu, jakieś obowiązki miałam, ale nie dużo. Generalnie najbardziej zapamiętałam dużo swobody i zaufania w wieku lat nastu, bo przecież byłam rozsądna. I byłam. Częściowo. Nie pamiętam żadnych kar, szlabanów, a przecież nie byłam idealna, nie mogłam być. Imo to źle, bo nie nauczyłam się, że moje działanie ma konsekwencje. A jeśli jednak byłam "dobrym dzieckiem" to może ta swoboda mi ciążyła? Tak mi przyszło na myśl, że pro to forma spóźnionego buntu. Takiego, któremu nie ma kto się sprzeciwić.[COLOR="Silver"]

Co do zmian jakie chcemy w sobie, niestety nie wystarczy chcieć, a trzeba działać. Co z tego, że chcę znać francuski? Ja naprawdę tego chcę ale nie robię w tym kierunku nic, gromadzę podręczniki i czekam na lepsze czasy... Fajnie jest mieć nastawienie "poświęcę dużo czasu i się nauczę, dam radę",to pomaga, ale oprócz nastawienia musi być czyn. A idea samokonceptu chyba ten czyn pomija, może się mylę Ale niestety przeczytałam wystarczająco dużo książek, w których była mowa o tym, że wystarczy się zrelaksować, wyobrazić sobie i marzenie się spełni. Wiara w spełnienie marzenia jest ważna, ale nacisk powinien być na to, że choćbyśmy nie wiadomo jak długo marzyły, to bez konretnego działania nic się nie zmieni. A to jest często pomijana kwestia, jakby była oczywista, a oczywistą nie jest.

Czuję podobnie, miałam też dużo swobody, nie nauczyłam się, że moje czyny niosą konsekwencje, w rezultacie mam spóźniony bunt.

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość


Dobry tekst, szczególnie istotny wydał mi się ten fragment:

"Tylko co to znaczy "uczyć się na własnych błędach"? Żeby tak się stało, trzeba ten błąd dobrze rozpoznać. Nie tylko zrozumieć intelektualnie i ponarzekać, ale też przeżyć emocjonalnie. Innymi słowy przeżyć wszystko, co dane doświadczenie niesie, a często są to uczucia wyjątkowo nieprzyjemne, ambiwalentne, pomieszane. Upokorzenie, zranienie, wściekłość, żal, poczucie winy. Trzeba te uczucia w sobie "pomieścić", pozwolić im w sobie pomieszkać. To wymaga czasu, a nie błyskawicznych intelektualnych diagnoz. Takie diagnozy rozumu są często powierzchowne i niepełne, choć wygodne dla nas. Wtedy aż się prosi o popełnienie następnego podobnego błędu."

Ale nadal wiesz, że ma rację A czuć się tak możesz, te uczucia się rozpuszczą w końcu, byle pod ich wpływem nie podejmować zbyt radykalnych decyzji

Wrzucam dwie piosenki - pierwsza: w tych okolicznościach przyrody można jej słuchać wyjątkowo długo i do znudzenia:
http://www.youtube.com/watch?v=e2XP5cc-AAQ

druga: mocno refleksyjna i mocno ją przeżywam...
http://www.youtube.com/watch?v=_sUrkn9ztAg
Piękny fragment Emi
Wiem, że ma rację. Wiem, że mnie zabolało, bo czuję się dzieckiem, a nagle dostałam wymagania jak do osoby dorosłej. Wiem, że dorosłe, odpowiedzialne życie mnie przeraża i wiem, że nie mam dokąd uciec i muszę się z tym zmierzyć... Podobno odpowiedzialność daje siłę...
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-25, 08:36   #3317
zywieczdroj
Zakorzenienie
 
Avatar zywieczdroj
 
Zarejestrowany: 2011-06
Wiadomości: 11 439
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Owszem, doszliśmy z TŻ do porozumienia. Czy to dobre wyjście? Czas pokaże.

Póki co zaczęłam dietę wczoraj. Muszę wreszcie zrzucić te paskudne kilogramy których kiedyś nie było.
zywieczdroj jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-25, 10:19   #3318
lasubmersion
Rozeznanie
 
Avatar lasubmersion
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 859
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej dziewczyny

Będę dzisiaj albo jutro skanować rozdziały z ''Podnieść głowę'' i tak się zastanawiam czy wrzucić te skany do klubu czy wolałybyśmy na skrzynki mailowe to dostać.

A u mnie burdel.
Wszystko tak się pitoli, że sama w to nie mogę uwierzyć.
Tyle ''mega pozytywnych'' słów usłyszałam w przeciągu ostatnich 3 dni, że tylko zakopać się pod kołdrę i nie wychodzić spod niej...

Tydzień temu mój ojciec dzwonił do wuja bo podobno w marcu miał znać termin podpisania umowy (to słyszeliśmy w połowie lutego).Niestety bardzo mu przykro i on przeprasza, ale mój ojciec sam rozumie, że święta idą i dopiero coś wiadomo będzie w kwietniu().Mój ojciec powiedział, ze zadzwoni do niego pod koniec następnego tygodnia.

Rozmawialiśmy z Tż i doszliśmy do wniosku, że jednak czekanie do końca czerwca nie ma sensu.Oglądaliśmy w internecie parę ogłoszeń dotyczących wynajmu mieszkań i Tż ma zadzwonić do jednego z nich, abyśmy mogli w następnym tygodniu już po świętach obejrzeć to mieszkanie.Oczywiście jak moi rodzice o tym usłyszeli, to wielka awantura...Usłyszałam,że ja w ogóle nie zdaję sobie sprawę z tego jak duże koszty niesie wynajem mieszkania i z czego ja to mieszkanie w ogóle utrzymam skoro nic mam pracy(korepetycje to przecież wolontariat, a praca Tż z umową na czas nieokreślony to fatamorgana...).Myślę więc,że w momencie podjęcia ostatecznej decyzji wybuchnie wielka awantura, ale już nie mam siły żyć w takim zawieszeniu...

Do dziewczyn, które doszły w przeciągu ostatnich paru miesięcy:
Moi rodzice chcieli kupić mi mieszkanie.Niestety mój ojciec większą kwotę składową pieniędzy przeznaczonych na mieszkanie pożyczył swojemu bratu, który miał oddać do końca 2011 roku.W zeszłym roku podpisaliśmy już umowę przedwstępną ''licząc naiwnie'', że jednak brat mojego ojca się ogarnie i te pieniądze odda.Zarzekał się, obiecywał, a skończyło się tak, że nie kupiliśmy w końcu tego mieszkania.A pieniędzy nie oddał do tej pory tłumacząc to na wszystkie możliwe sposoby...Dodać jeszcze muszę, że działania moich rodziców ograniczają się do dzwonienia do niego raz czy dwa razy w miesiącu i przeklinania go w zaciszu domowym...


Dodatkowo skomplikowała mi się jedna sprawa na uczelni.Wczoraj miałam zaliczać jeden przedmiot o 15(tak się umawiałam z wykładowczynią), ale okazało sie, że Pani wyszla o 14:05 z uczelni.Oczywiście na początku zarzucałam sobie, że przez moją pomyłkę zawaliłam sprawę, ale...Potem okazało sie, że dwie dziewczyny z mojej grupy miały również iść do tej wykładowczyni na 15, więc chyba jednak wykładowczyni zawaliła sprawę...Niestety ta sprawa komplikuje moją i tak niełatwą sprawę na studiach, więc po raz kolejny muszę napisać do opiekunki roku...

Tż również ma fantastyczną atmosferę w domu.W ostatnim czasie miał 3 awantury o egoizm, brak pomocy w domu i pieniądze.Jego mama zaczęła się bardzo bać, że zostanie sama (w sensie Tż nie będzie z nią mieszkań i nie będzie jej połowicznie utrzymywał...).Ogólnie rzecz biorąc próbuje maksymalnie obrzydzić wyprowadzkę Tżowi z domu...

Moja mama również nagrabiła sobie u mnie...
W piątek rozmawiałam z rodzicami na temat ślubu i powiedziałam, że w związku z tak niepewną sytuacją dotyczącą mieszkania, to ograniczymy się tylko do ślubu (bez przyjęcia czy wesela).Nie chcemy po raz kolejny przekładać daty ślubu bo trzeba uzbierać te 20 tysięcy, aby zadowolić gości...To co usłyszałam? Że w takim razie ona nie przyjdzie bo nie będzie jej się chciało przyjść na sam ślub...Nie wiem już jak podłym i bez serca trzeba być, aby powiedzieć takie słowa własnemu dziecku...


Trudno to wszystko przełknąć i iść dalej...


ps/To się nazywa pech.Tż dzwonił do faceta od mieszkania, które sobie upatrzyliśmy.I sorry memory, ale mieszkanie zabukowane tydzień temu.W środę mamy jeszcze raz zadzwonić, aby dowiedzieć się czy może jednak ktoś nie zrezygnował.Jestem zła i przygnębiona.Dlaczego w moim życiu wszystko musi iść po grudzie?
__________________
http://lasubmersion.blogspot.com/


Słucham: VIDEO ''Dobrze, że jesteś''

Edytowane przez lasubmersion
Czas edycji: 2013-03-25 o 11:49
lasubmersion jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-25, 13:11   #3319
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 074
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość

Piękny fragment Emi
Wiem, że ma rację. Wiem, że mnie zabolało, bo czuję się dzieckiem, a nagle dostałam wymagania jak do osoby dorosłej. Wiem, że dorosłe, odpowiedzialne życie mnie przeraża i wiem, że nie mam dokąd uciec i muszę się z tym zmierzyć... Podobno odpowiedzialność daje siłę...

Dasz radę.

Lasub, niewesołe wieści, mocno frustrujące, zwłaszcza, że skumulowane... Mam nadzieję, że będzie lepiej. Tekst mamy przykry, ale też myślę, że ważny jest w określaniu swojej dorosłości i samostanowienia brak nerwowości i nagłości.
Wyrażone plany, kłócące się z wizją rodziców, powodują reakcję ofensywną (w funkcji obronnej), ale ich konsekwentna, spokojna realizacja może zmienić automatyzm rodzicielskiego zachowania w kierunku akceptacji, lub przynajmniej rezygnacji. Życzę więc wytrwałości.
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-03-25, 13:39   #3320
lasubmersion
Rozeznanie
 
Avatar lasubmersion
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 859
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Dziękuję Emilko za odniesienie się do moich słów.

Myślę, że pomimo wszystko nadal jest ogromne nagromadzenie problemów w moich relacjach z rodzicami.
Zgadzając się na przyjęcie od nich ''mieszkania'' zgodziłam się również na przywiązania się liną do ich oczekiwań i zamiarów wobec mnie.
Uzależniłam od tego mieszkania praktycznie wszystkie plany, w tym ten najbardziej osobisty czyli związany z małżeństwem.
Bolą mnie te uwagi mojej matki o tym, co powinnam robić i o tym, co jest dobrze widziane przez innych.Nie potrafię się w tym odnaleźć, nie potrafię znaleźć żadnego sensu w jej argumentach.

Doszło do tego, że słyszę ''a po co Ci ślub,po co Ci małżeństwo''.I w takich momentach mam ochotę rozpętać awanturę skoro ''zwykłymi'' argumentami nie można zbudować żadnego mostu między nami.

Aż któraś z Was może zapytać, jaka jest wizja ślubu mojej matki?
Wystawny ślub,wesele(a przynajmniej wypasione przyjęcie ślubne).Wydanie kupy forsy po to, aby się pokazać i żeby innych kuło w oczy...Na to wszystko powinniśmy zarobić sami (bo przecież pracujemy). Oczywiście ważne są detale typu obrączki za 3000 złotych bo tańszych mieć wręcz nie wypada...A moja(nasza) wizja jest całkiem inna...

I w tym momencie, aż mi się przypomina Nebulka i jej przeboje ślubne z rodzicami Tż...

Drugą kwestią jest wyprowadzka i mieszkanie.Moim rodzicom przez gardło nie jest w stanie przejść zdanie:tak, spie.liśmy sprawę i teraz trzeba myśleć, co zrobić, aby ją naprawić.Nie potrafimy spokojnie usiąść przy stole i podjąć rozsądniejszej decyzji niż ''poczekajmy jeszcze tydzień''.Bardzo wiele razy zwracałam moim rodzicom uwagę na możliwe rozwiązania, ale żadne nie było wystarczająco dobre.Czuję się w związku z tym bezsilna.

I jeszcze jedna kwestia-poczucie docenienia.
W moim domu nie ma tego uczucia.Moja matka dzisiaj rano do mnie mówi:zauważyłaś, że umyłam okno w twoim pokoju i zmieniłam pościel? A ja w tym momencie zapytałam się jej:a dlaczego to zrobiłaś?
(Na końcu języka miałam już zdanie:czy nie po to, aby mi udowodnić jak wspaniałą i dobroduszną matką jesteś i że udowodnić mi, że robisz to lepiej niż ja?).

Czasami jak słyszę te farmazony o dzieciach jej koleżanek i o tym jak fantastycznie sobie w życiu radzą, to mam ochotę do niej podejść i powiedzieć:a czy Ty doceniasz moje wysiłki? Czy doceniasz moją pracę nad sobą, radzenie sobie bez psychologa i psychiatry? Każdą godzinę spędzoną na korepetycjach i na zajęciach na studiach/administracji? Bo ja tego doceniania nie widzę(i nie czuję).

Najbardziej mnie demotywują przykłady właśnie dzieci znajomych moich rodziców.
Dzieci, którym płaci się za studia i płaci się jakąś część raty kredytu hipotecznego.
Dzieci, których wręcz wypycha się z domu i jest się dumnym z każdego zakupionego garnka pomimo, że był on zakupiony za kieszonkowe od rodziców...

A ja?
-mamo, mamy ponad 30tys oszczędności -i co w związku z tym?
(po co by dumnym z zaradności własnego dziecka)
-mamo, zaliczyłam trudne kolokwium -no, wreszcie
-mamo, chcielibyśmy wziąć ślub -jak sam ślub, to w ogóle nie wiem po co go organizować

I w sumie tak jest ze wszystkim...
I kółko się zamyka...
__________________
http://lasubmersion.blogspot.com/


Słucham: VIDEO ''Dobrze, że jesteś''

Edytowane przez lasubmersion
Czas edycji: 2013-03-25 o 13:43
lasubmersion jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-25, 14:11   #3321
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Lasub powiem Ci tylko tyle, nie poddawaj się presji i humorom matki. Realizuj swoją wizję życia. Może wspaniale się stało,że z mieszkaniem nie wyszło, bo byś do końca życia słuchała, a tak masz szansę się odciąć.
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-25, 15:59   #3322
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 749
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Lasub, ciężko mi się czyta to co się u Ciebie dzieje...zwaliło się na Ciebie sporo
Jedyna rada jaka mi się nasuwa wobec Twoich rodziców i matki TŻta...wyfrunąć jak najdalej od nich. Całe szczęście, że nie chcecie realizować ich wizji życia...myślę, że może Twoi rodzice nawet chcą dobrze, tylko im nie wychodzi. Bo oni myślą, że jak tylko chcą dobrze, to samo wszystko wyjdzie idealnie i tak jak "należy" - że wystawnego ślubu wystarczy chcieć i zaraz wszystko jest i samo się płaci. A trawa zawsze jest bardziej zielona u sąsiada...i tak już będzie, cokolwiek byś nie zrobiła. Wyznaję zasadę, że lepiej uciekać z takiego otoczenia, zamiast się tym ciągle denerwować. Trzymam kciuki za znalezienie mieszkania

PS: Mocno przesadziła Twoja mama z tekstem, że nie chce jej sie przychodzić na sam ślub...ciekawa jestem czy reagujesz na to wszystko spokojnie? Ja bym nie wytrzymała, na pewno za każdym razem bym rzucała jeszcze bardziej chamskim tekstem i miałabym już samych wrogów w rodzinie
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-25, 20:13   #3323
common
Raczkowanie
 
Avatar common
 
Zarejestrowany: 2012-01
Lokalizacja: RP
Wiadomości: 342
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Dzień dobry/ Dobry wieczór

Nieśmiało pytam na samym początku, o co chodzi z klubem? Cały czas to tutaj sie przewija, a ze względu na bycie świeżakiem nie mam pojęcia o co chodzi



Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Hej dziewczyny

Będę dzisiaj albo jutro skanować rozdziały z ''Podnieść głowę'' i tak się zastanawiam czy wrzucić te skany do klubu czy wolałybyśmy na skrzynki mailowe to dostać.
No właśnie, znowu ten klub

Cześć, w ogóle lasubmersion

Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
A u mnie burdel.
Wszystko tak się pitoli, że sama w to nie mogę uwierzyć.
Tyle ''mega pozytywnych'' słów usłyszałam w przeciągu ostatnich 3 dni, że tylko zakopać się pod kołdrę i nie wychodzić spod niej...

Tydzień temu mój ojciec dzwonił do wuja bo podobno w marcu miał znać termin podpisania umowy (to słyszeliśmy w połowie lutego).Niestety bardzo mu przykro i on przeprasza, ale mój ojciec sam rozumie, że święta idą i dopiero coś wiadomo będzie w kwietniu().Mój ojciec powiedział, ze zadzwoni do niego pod koniec następnego tygodnia.

Rozmawialiśmy z Tż i doszliśmy do wniosku, że jednak czekanie do końca czerwca nie ma sensu.Oglądaliśmy w internecie parę ogłoszeń dotyczących wynajmu mieszkań i Tż ma zadzwonić do jednego z nich, abyśmy mogli w następnym tygodniu już po świętach obejrzeć to mieszkanie.Oczywiście jak moi rodzice o tym usłyszeli, to wielka awantura...Usłyszałam,że ja w ogóle nie zdaję sobie sprawę z tego jak duże koszty niesie wynajem mieszkania i z czego ja to mieszkanie w ogóle utrzymam skoro nic mam pracy(korepetycje to przecież wolontariat, a praca Tż z umową na czas nieokreślony to fatamorgana...).Myślę więc,że w momencie podjęcia ostatecznej decyzji wybuchnie wielka awantura, ale już nie mam siły żyć w takim zawieszeniu...

Do dziewczyn, które doszły w przeciągu ostatnich paru miesięcy:
Moi rodzice chcieli kupić mi mieszkanie.Niestety mój ojciec większą kwotę składową pieniędzy przeznaczonych na mieszkanie pożyczył swojemu bratu, który miał oddać do końca 2011 roku.W zeszłym roku podpisaliśmy już umowę przedwstępną ''licząc naiwnie'', że jednak brat mojego ojca się ogarnie i te pieniądze odda.Zarzekał się, obiecywał, a skończyło się tak, że nie kupiliśmy w końcu tego mieszkania.A pieniędzy nie oddał do tej pory tłumacząc to na wszystkie możliwe sposoby...Dodać jeszcze muszę, że działania moich rodziców ograniczają się do dzwonienia do niego raz czy dwa razy w miesiącu i przeklinania go w zaciszu domowym...
Brzmi paskudnie. Szcezgólnie fragment o pieniądzach, które ma brat. Wszystko wskazuje, że jednak ciężko je będzie odebrać.

Co do wynajmowania mieszkania, to moi rodzice wynajmują...może chcesz gdzieś w rejonach śląska? Wcale nie musi być tak drogo jak uważają twoi rodzice, my bierzemy odstępnego 350 zł za 3 pokoje i generalnie z opłatami wychodzi ok 900 zł. Ale trafić na uczciwych lokatorów jest mega ciężko.


Cytat:
Dodatkowo skomplikowała mi się jedna sprawa na uczelni.Wczoraj miałam zaliczać jeden przedmiot o 15(tak się umawiałam z wykładowczynią), ale okazało sie, że Pani wyszla o 14:05 z uczelni.Oczywiście na początku zarzucałam sobie, że przez moją pomyłkę zawaliłam sprawę, ale...Potem okazało sie, że dwie dziewczyny z mojej grupy miały również iść do tej wykładowczyni na 15, więc chyba jednak wykładowczyni zawaliła sprawę...Niestety ta sprawa komplikuje moją i tak niełatwą sprawę na studiach, więc po raz kolejny muszę napisać do opiekunki roku...



Cytat:
Moja mama również nagrabiła sobie u mnie...
W piątek rozmawiałam z rodzicami na temat ślubu i powiedziałam, że w związku z tak niepewną sytuacją dotyczącą mieszkania, to ograniczymy się tylko do ślubu (bez przyjęcia czy wesela).Nie chcemy po raz kolejny przekładać daty ślubu bo trzeba uzbierać te 20 tysięcy, aby zadowolić gości...To co usłyszałam? Że w takim razie ona nie przyjdzie bo nie będzie jej się chciało przyjść na sam ślub...Nie wiem już jak podłym i bez serca trzeba być, aby powiedzieć takie słowa własnemu dziecku...
Kiedy planujecie ślub? Twoja mam kieruje się tylko włosnym egozimem. Przecież wie, że nie ma kasy... Zdaje sobie sprawę, ze na spokojnie takich słów mimo wszystko się nie da przyjąć.



Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Bolą mnie te uwagi mojej matki o tym, co powinnam robić i o tym, co jest dobrze widziane przez innych.Nie potrafię się w tym odnaleźć, nie potrafię znaleźć żadnego sensu w jej argumentach.
Trudno znaleźć sens w argumentach, które sa go pozbawione.


Cytat:
Aż któraś z Was może zapytać, jaka jest wizja ślubu mojej matki?
Wystawny ślub,wesele(a przynajmniej wypasione przyjęcie ślubne).Wydanie kupy forsy po to, aby się pokazać i żeby innych kuło w oczy...Na to wszystko powinniśmy zarobić sami (bo przecież pracujemy). Oczywiście ważne są detale typu obrączki za 3000 złotych bo tańszych mieć wręcz nie wypada...A moja(nasza) wizja jest całkiem inna...

I w tym momencie, aż mi się przypomina Nebulka i jej przeboje ślubne z rodzicami Tż...

Drugą kwestią jest wyprowadzka i mieszkanie.Moim rodzicom przez gardło nie jest w stanie przejść zdanie:tak, spie.liśmy sprawę i teraz trzeba myśleć, co zrobić, aby ją naprawić.Nie potrafimy spokojnie usiąść przy stole i podjąć rozsądniejszej decyzji niż ''poczekajmy jeszcze tydzień''.Bardzo wiele razy zwracałam moim rodzicom uwagę na możliwe rozwiązania, ale żadne nie było wystarczająco dobre.Czuję się w związku z tym bezsilna.

I jeszcze jedna kwestia-poczucie docenienia.
W moim domu nie ma tego uczucia.Moja matka dzisiaj rano do mnie mówi:zauważyłaś, że umyłam okno w twoim pokoju i zmieniłam pościel? A ja w tym momencie zapytałam się jej:a dlaczego to zrobiłaś?
(Na końcu języka miałam już zdanie:czy nie po to, aby mi udowodnić jak wspaniałą i dobroduszną matką jesteś i że udowodnić mi, że robisz to lepiej niż ja?).

Czasami jak słyszę te farmazony o dzieciach jej koleżanek i o tym jak fantastycznie sobie w życiu radzą, to mam ochotę do niej podejść i powiedzieć:a czy Ty doceniasz moje wysiłki? Czy doceniasz moją pracę nad sobą, radzenie sobie bez psychologa i psychiatry? Każdą godzinę spędzoną na korepetycjach i na zajęciach na studiach/administracji? Bo ja tego doceniania nie widzę(i nie czuję).

Najbardziej mnie demotywują przykłady właśnie dzieci znajomych moich rodziców.
Dzieci, którym płaci się za studia i płaci się jakąś część raty kredytu hipotecznego.
Dzieci, których wręcz wypycha się z domu i jest się dumnym z każdego zakupionego garnka pomimo, że był on zakupiony za kieszonkowe od rodziców...

A ja?
-mamo, mamy ponad 30tys oszczędności -i co w związku z tym?
(po co by dumnym z zaradności własnego dziecka)
-mamo, zaliczyłam trudne kolokwium -no, wreszcie
-mamo, chcielibyśmy wziąć ślub -jak sam ślub, to w ogóle nie wiem po co go organizować

I w sumie tak jest ze wszystkim...
I kółko się zamyka...
Szkoda mi Ciebie za względu na takie trudne układy w domu, ale podziwiam Cię też za wytrwałośc. Powinnaś dążyć do swojego, ślub to wasza sprawa. Mama i tak na niego przyjdzie (przynajmniej tak mi się wydaje), a jak nie zrobicie wystawnego wesela to tylko zostaniecie z większą gotówką na start. Wiadomo, wspaniale mieć wesele, też bym chciał, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. To wspaniale, że potrafisz je dostrzegać, a nie rzucasz się motyką na słońce i myślisz o imprezie jak brak kasy. Mieszkanie jest teraz ważniejsze. Trzymam kciuki, zebyś była dalej wytrwała

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość

PS: Mocno przesadziła Twoja mama z tekstem, że nie chce jej sie przychodzić na sam ślub...:
Kocurko, bardzo delikatnie ujęte! Aż sie wierzyć nie chce, że tak powiedziała.

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Lasub powiem Ci tylko tyle, nie poddawaj się presji i humorom matki. Realizuj swoją wizję życia. Może wspaniale się stało,że z mieszkaniem nie wyszło, bo byś do końca życia słuchała, a tak masz szansę się odciąć.
I tu może być dużo racji.


......................... ......................... ......................... ......................... ......................... ....

U mnie dziś stabilnie.

Jestem przeziębiona, ale przetrwałam korki. mam nadzieję, że szybko się wykuruję.

Zaczynam 3 tydzień 30 dni zmian. Podchodze to tego juz mniej entuzjastycznie, ale wciąż czytam bloga i staram się dostosować do zasad na dany dzień/ tydzień.

Dzisiaj zaczyna sie też kurs psychologii, na coursera. Na fali zachwytów postanowilam, też się dołączyć, ale nie wiem jak to bedzie, bo bardziej nakręciłam sie na taki o mikroekonomii A on startuje jakoś w kwietniu. Nie wiem czy podołam obu, i musze sie też przekonać czy interesuje mnie psychologia

W miarę jak sie zaczytuję w ten wątek, widzę, że bardzo dużo o sobie piszecie co zacieśnia więzy. Ja jak na razie opisałam tylko mizerna sytuacje na studiach, a wiadomo, że to tak czy siak nie jedyna część mojego życia ( a teraz to w zasadzie żadna... ).

Jeśli chodzi o sytuacje bardziej osobistą, która też mocno wpływa na moje życie to związek z Tż, oczywiście. Jesteśmy razem 6 lat - od czasów liceum, były wzloty i upadki. Nie wiem sama do końca czy my jesteśmy super udaną parą, bo związek jest burzliwy co tu dużo kryć.

W ostatnim czasie mój Tż dość mnie krytykuje, bo nie potrafię się odnaleźć do końca w nowej sytuacji, a mianowiecie - w bardzo dużym skrócie:

Rodzice Tż mają małą działalność, która wg mnie świetnie działa, jednak postanowili z różnych przyczyn wyjechać do Angli. Osobiście nie wiem po co, ale to w sumie nie moja sprawa. Problemy się zaczynaja, bo jak do tej pory nie była mowy o wspólnym mieszkani w najblizszej perspektywie, bo ja studiowałam, on miał prace ale nie do końca wymarzoną i super płatna, altego wciaż byliśmy troche takim licealnym związkiem. Teraz wszystko się zmieniło, w obliczu tego wyjazdu.

Mój Tz objął firmę, będzie sobie to rozwijał, radzi sobie świetnie (ale kosztem długich godzin spędzonych w pracy). N razie utrzymuje reszte rodziny właśnie z tej pracy, ojczym jest juz za granicą a mama i reszta rodzeństwa wyjeżdża ... tylko nie wiadomo kiedy. Najbradzije prawdopodobny jest maj.

Mój Tż, za licznymi namowami mamy rozpoczął ze mna rozmowy o małżeństwie ( mój pierwszy ciężki szok, bo zawsze mówiliśmy, ze to jeszcze troche czasu minie, bo chodzieżby studia), później zaczął nabąkiwac o wspólnym mieszkaniu. Czułam sie jak w potrzasku. Myślałam sobie, zę gdyby nie ten wyjazd to poewnie jeszcze by nie chciał mieszkać razem itp, ślu też niby rozmawiał cos pytał, ale sam nie był do tego przekonany.

Koniec końców, rozmowa sie tak potoczyłą, że mieszkać juz razm nie bedziemy, bo on źle to komunikował, ja źle reagowałam. po przemyśleniach, stwierdziłąm, że może i można próbowac. Ale przeraża mnie mimo wszytsko taka perspektywa. Nie wiem czego sie boje. Może tej odpowiedzialności, ze nam nie wyjdzie...

Teraz Tż mówi, ze nie ma we mnie oparcia w trudnej sytuacji, że już rozumie, ze nie do końca jest powiedziane że my razem będziemy szczęśliwi. Nie wiadomo nic. O mieszkaniu na razie nie ma mowy. Nie wiem co robic, zęby uzdrowić sytuację. Tzn wiem, ze zdnia na dzień sie nie da, ale chciałabym, zeby jednak ten związek sie rozwijał a nie chamował. Z drugiej strony jak widac boję sie podjać jakiekolwiek ryzyko.

Żyje dwubiegunowo jak widac - taki to troche uśmiech przez łzy.
__________________
"racja jest jak dupa, każdy ma swoją"
common jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-25, 20:40   #3324
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Cześć!
Jeżeli nie chcemy za chwilę znaleźć się w takiej samej sytuacji, trzeba dobrze obejrzeć także inne sprawy - dlaczego mnie ten "bluszcz" albo ten mały chłopczyk tak zafascynował, jak ja podtrzymuję niezdrowe relacje i blokuję zmianę w związku.
Jest to pytanie do zadania sobie dla mnie, myślę że w moim przypadku raczej o całokształt moich fascynacji. Nie trwałam chyba w ostatniej sytuacji o tyle za długo niż by wystarczyło do osądu sytuacji, żeby się tym specjalnie martwić. Nie jest do rzecz najpilniejsza dla mnie teraz, ale w wolnej chwili... pewnie najprędzej w święta, które zamierzam spędzić z rodzicami i bratem w wyciszeniu. Choć z tyłu głowy jakieś tam wnioski się cały czas formułują.

Cytat:
Napisane przez lasubmersion Pokaż wiadomość
Hej dziewczyny

Będę dzisiaj albo jutro skanować rozdziały z ''Podnieść głowę'' i tak się zastanawiam czy wrzucić te skany do klubu czy wolałybyśmy na skrzynki mailowe to dostać.
Jeśli skanów jest dużo, to wygodniej by było mailem. Tak czy siak będę wdzięczna.

Lasub Trzymam za Ciebie kciuki, mam nadzieję, że razem z TŻ będziecie się wspierać i wyjdziecie na prostą.
Dawanie sobie rady bez zewnętrznej pomocy, determinacja i skupienie na swoich celach, pracowitość- masz za to u mnie duży szacunek.
Rób swoje!
Teksty Twoich rodziców:
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-26, 01:13   #3325
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez inga86 Pokaż wiadomość
Dzięki fajnie zajrzeć w inny tok myślowy
Zaniepokoiło mnie tylko, że odkładasz rzeczy ważne, a pochłoneły Cię te mniej ważne. To nie jest dobre, grozi górką, a potem mega dołem, jak z tej górki zjedziemy na ziemię. Doskonale Cię rozumiem, bo ja też zaczynam zmiany w życiu od dupy strony. Chociażby dziś, mam siedzieć i pisać licencjat, ale ja się zajmę czytaniem o problemach w związkach. I ja to widzę, widzę co sobie robię. To jest prokrastynacja, zachłanna, ale prokrastynacja, bo wypełniamy życie drobnym piaskiem zamiast zająć się milowymi kamieniami. A dlaczego? Bo te milowe kamienie są trudne, ciężkie, niewygodne i trzeba się na nie napracować, i co gorsze wydaje się, że jest ich dużo i nigdy się nie kończą. Ale przychodnia, ani wykład, ani test nie gryzą, rozgrzeb to i zajmij się allegro i sikorkami. Mówię tak właśnie z obawy, że za chwilę będzie twarde lądowanie.
Za bardzo niedookreśliłam widocznie te myśli, bo to trochę nie tak wybrzmiało, jak w rzeczywistości wygląda. Dziękuję Ci za troskę, wiem z czego ona wynika, ale można się o mnie w tej chwili mniej martwić niż zwykle.

Żeby wstać rano z łóżka, zacząć żyć, trzeba znaleźć w sobie (nieomal zmysłową) chęć życia, fascynację tym, co mnie w nowym dniu czeka. Wstawanie dla mnie jest megatrudne.

Wisząca nad głową rozmowa z rejestracją przychodni tego nie załatwi, prowokuje raczej myśli w stylu "powinnam", "miałam nie odkładać", te myśli, które wpędzają w sen zimowy i dołują, a jest nieważna zupełnie (w poprzedniej turze studiów w ogóle nie doniosłam tych badań i się nie dopatrzyli, bo mieli z wcześniejszej), nie warta stresu albo zepsucia poranka. Co innego kawa ze świeżym tłustym mlekiem, mniam, to jest już jakiś powód do opuszczenia kołderkowej nory. Sikorki to tak na deser do kawy, widać je z okien, jak się siedzi przy stole.

Test obliczeń i tak zrobię, ale nie można o nim myśleć zasypiając, ani się budząc, bo to może zbliżyć do uczucia siedzenia w niemożliwym do rozplecenia kręgu odkładania i beznadziei. A od beznadziei jestem daleko, nie chcę też walczyć z odkładaniem przez najściślejszy reżim, który potem mści się jako brak wyrozumiałości dla siebie i swoich ograniczonych zasobów. Jeśli coś ma mnie podnieść do życia, to nie zagrożenie byciem nie-w-porządku, tylko np. odpowiedzialność wzywająca do pomocy komuś z rodziny, albo nagłej troski o smutne w sezonie grzewczym kwiaty doniczkowe.

Pozbycie się nadmiaru rzeczy z mojego otoczenia długo blokowałam odkładając początek sprzedawania tych nadliczbowych - wymówkowy powód - brak oddzielnego własnego konta (niby korzystałam z kont rodziców i TŻ, ale to nie dawało mi poczucia samodzielnego załatwiania spraw). Może nawet to sprzedawanie to teraz najdłużej ciągnąca się za mną odłożona sprawa(?). W tej chwili mam szybko i bez problemu ogarnięte sprawy z bankiem, nie boję się allegro, wszystko (wreszcie!) osiągnęło jakiś rozpęd i perspektywę zakończenia.

I psychika zdecydowanie upodobniła się stanów właściwych ludziom żyjącym, to niezły wyznacznik dobrych zmian.



Zrobione:
* śniadanie dla 2 osób
* wysyłanie upomnień na allegro
* składanie ciuchów
* ogarnięcie uczelnianego terminarza
* notatki na spotkanie koła naukowego
* (kobaltowe) notesowanie
* wyprawa do sklepu z optyką
* zakupy spożywcze
* zmywanie
* pomaganie ojcu z kompem
* sałatka
* specjalne zabiegi kąpielowe
* malowanie pazurków
* maska na stopy


---------- Dopisano o 02:13 ---------- Poprzedni post napisano o 01:09 ----------

Cytat:
Napisane przez common Pokaż wiadomość
Mój Tż, za licznymi namowami mamy rozpoczął ze mna rozmowy o małżeństwie ( mój pierwszy ciężki szok, bo zawsze mówiliśmy, ze to jeszcze troche czasu minie, bo chodzieżby studia), później zaczął nabąkiwac o wspólnym mieszkaniu. Czułam sie jak w potrzasku. Myślałam sobie, zę gdyby nie ten wyjazd to poewnie jeszcze by nie chciał mieszkać razem itp, ślu też niby rozmawiał cos pytał, ale sam nie był do tego przekonany.

Koniec końców, rozmowa sie tak potoczyłą, że mieszkać juz razm nie bedziemy, bo on źle to komunikował, ja źle reagowałam. po przemyśleniach, stwierdziłąm, że może i można próbowac. Ale przeraża mnie mimo wszytsko taka perspektywa. Nie wiem czego sie boje. Może tej odpowiedzialności, ze nam nie wyjdzie...

Teraz Tż mówi, ze nie ma we mnie oparcia w trudnej sytuacji, że już rozumie, ze nie do końca jest powiedziane że my razem będziemy szczęśliwi. Nie wiadomo nic. O mieszkaniu na razie nie ma mowy. Nie wiem co robic, zęby uzdrowić sytuację. Tzn wiem, ze zdnia na dzień sie nie da, ale chciałabym, zeby jednak ten związek sie rozwijał a nie chamował. Z drugiej strony jak widac boję sie podjać jakiekolwiek ryzyko.

Żyje dwubiegunowo jak widac - taki to troche uśmiech przez łzy.
Common, dużo wzajemnego zrozumienia Wam życzę.
A bardziej szczegółowo się odnosząc: strach przed czymkolwiek i "odpowiedzialność, że nie wyjdzie", to najgorsza motywacja. Możesz chcieć z nim teraz zamieszkać albo nie chcieć (to Twoja racja i decyzja) z dowolnych właściwie powodów, ale nie daj się prowadzić strachem. Rozpoznaj to dobrze sama, a resztę argumentów możecie dyskutować. Paradoksalnie to, że jesteście ze sobą dość długo, może utrudniać porozumienie - często przeszkadzają jakieś utarte nie do końca działające ścieżki komunikacji - jego słowa o Waszym szczęściu wyglądają raczej na emocjonalną odpowiedź wobec poczucia zranienia niż głębokie przemyślenia, nie? Może początek naprawienia sytuacji pojawi się szybko, jeśli się wyrwiecie z takich odruchowych reakcji.
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.

Edytowane przez czerwieclipiec
Czas edycji: 2013-03-26 o 01:00
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-26, 07:50   #3326
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Za bardzo niedookreśliłam widocznie te myśli, bo to trochę nie tak wybrzmiało, jak w rzeczywistości wygląda. Dziękuję Ci za troskę, wiem z czego ona wynika, ale można się o mnie w tej chwili mniej martwić niż zwykle.

Żeby wstać rano z łóżka, zacząć żyć, trzeba znaleźć w sobie (nieomal zmysłową) chęć życia, fascynację tym, co mnie w nowym dniu czeka. Wstawanie dla mnie jest megatrudne.

Wisząca nad głową rozmowa z rejestracją przychodni tego nie załatwi, prowokuje raczej myśli w stylu "powinnam", "miałam nie odkładać", te myśli, które wpędzają w sen zimowy i dołują, a jest nieważna zupełnie (w poprzedniej turze studiów w ogóle nie doniosłam tych badań i się nie dopatrzyli, bo mieli z wcześniejszej), nie warta stresu albo zepsucia poranka. Co innego kawa ze świeżym tłustym mlekiem, mniam, to jest już jakiś powód do opuszczenia kołderkowej nory. Sikorki to tak na deser do kawy, widać je z okien, jak się siedzi przy stole.

Test obliczeń i tak zrobię, ale nie można o nim myśleć zasypiając, ani się budząc, bo to może zbliżyć do uczucia siedzenia w niemożliwym do rozplecenia kręgu odkładania i beznadziei. A od beznadziei jestem daleko, nie chcę też walczyć z odkładaniem przez najściślejszy reżim, który potem mści się jako brak wyrozumiałości dla siebie i swoich ograniczonych zasobów. Jeśli coś ma mnie podnieść do życia, to nie zagrożenie byciem nie-w-porządku, tylko np. odpowiedzialność wzywająca do pomocy komuś z rodziny, albo nagłej troski o smutne w sezonie grzewczym kwiaty doniczkowe.

Pozbycie się nadmiaru rzeczy z mojego otoczenia długo blokowałam odkładając początek sprzedawania tych nadliczbowych - wymówkowy powód - brak oddzielnego własnego konta (niby korzystałam z kont rodziców i TŻ, ale to nie dawało mi poczucia samodzielnego załatwiania spraw). Może nawet to sprzedawanie to teraz najdłużej ciągnąca się za mną odłożona sprawa(?). W tej chwili mam szybko i bez problemu ogarnięte sprawy z bankiem, nie boję się allegro, wszystko (wreszcie!) osiągnęło jakiś rozpęd i perspektywę zakończenia.

I psychika zdecydowanie upodobniła się stanów właściwych ludziom żyjącym, to niezły wyznacznik dobrych zmian.
Dzięki Czerwiec zwrot o 180 stopni To co podkreśliłam, to ja sobie robię. Budzę się myśląc o odkładanych rzeczach, a nawet już nie myśląc, tylko z uczuciem zniechęcenia i lęku. I zasypiam z poczuciem niezadowolenia. I tak w kółko... Zmysłowa przyjemność wstania... super brzmi, ale nie wiem jak mogłabym dostosować do siebie.
Ja się obudziłam właśnie i toczę ze sobą walkę by wstać i poćwiczyć... Zaciętą, okropną walkę, bo aż się kulę w sobie tak nie chcę
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-26, 07:56   #3327
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 074
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość

Żeby wstać rano z łóżka, zacząć żyć, trzeba znaleźć w sobie (nieomal zmysłową) chęć życia, fascynację tym, co mnie w nowym dniu czeka. Wstawanie dla mnie jest megatrudne.

Wisząca nad głową rozmowa z rejestracją przychodni tego nie załatwi, prowokuje raczej myśli w stylu "powinnam", "miałam nie odkładać", te myśli, które wpędzają w sen zimowy i dołują, a jest nieważna zupełnie (w poprzedniej turze studiów w ogóle nie doniosłam tych badań i się nie dopatrzyli, bo mieli z wcześniejszej), nie warta stresu albo zepsucia poranka. Co innego kawa ze świeżym tłustym mlekiem, mniam, to jest już jakiś powód do opuszczenia kołderkowej nory. Sikorki to tak na deser do kawy, widać je z okien, jak się siedzi przy stole.

Test obliczeń i tak zrobię, ale nie można o nim myśleć zasypiając, ani się budząc, bo to może zbliżyć do uczucia siedzenia w niemożliwym do rozplecenia kręgu odkładania i beznadziei. A od beznadziei jestem daleko, nie chcę też walczyć z odkładaniem przez najściślejszy reżim, który potem mści się jako brak wyrozumiałości dla siebie i swoich ograniczonych zasobów. Jeśli coś ma mnie podnieść do życia, to nie zagrożenie byciem nie-w-porządku, tylko np. odpowiedzialność wzywająca do pomocy komuś z rodziny, albo nagłej troski o smutne w sezonie grzewczym kwiaty doniczkowe.
Fantastyczny post Czerwiec!
To co piszesz jest mi bardzo bliskie, doświadczalne, werbalizujesz najlepszą drogę!

Dawno temu się już na to zamknęłam i przez większość czasu, poza niektórymi weekendami, po przebudzeniu mam wizję wszystkich powinności.

Właśnie od dłuższego już czasu mam przebłyski tych idealnych poranków i wieczorów...

Oj, tak. Nie warto tego robić, ale trzeba wdrożyć jakąś procedurę wyprowadzającą ze stresującego tematu.

Niestety czasem najściślejszy reżim jest koniecznością... a może nie, może da się to jakoś przewartościować? Może mam błędne założenia...

Świetny motywacyjny tekst! Ale wymaga uważności, wrażliwości na innych...
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-26, 08:03   #3328
Natka_Pietruszki91
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2011-11
Lokalizacja: Magiczna kraina 1000 jezior:)
Wiadomości: 2 059
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej można dołączyć?? od zawsze mam problem z odkładaniem wszystkiego na później a potem ma tylko przez to problemy ;/ Może pisanie na tym wątku pomoże mi z moimi słabościami...
__________________
"Wierzę, że zawsze można znaleźć szczęście, nawet mając tyłek wielkości dwóch kuli do kręgli.”
Helen Fielding „Dziennik Bridget Jones”

11/2015
Natka_Pietruszki91 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-26, 08:39   #3329
Aper
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 1 400
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cześć.
Piszę by się "zameldować". kłębią się różne myśli, nie wiem co wybrać i jak je spisać. mam wrażenie, że czasem rozwiewaja sie chmury i widzę z niesamowitą jasnością jak życie powinno wyglądać .
Zaczynam mieć dość rozkminiania życia itp - ogólnie tego co robię na wątku.
Za dużo tej auto i zewnętrznej refleksji.
Gdy sobie pomyslałam, że za ileś tam lat - 30,40 u kresu zycia dalej będę tak kręcić się w kółko, to mi słabo się zrobiło. Ciągle mi się wydaje, że ten "przedsionek życia" kiedyś się skończy.
mam bałagan wszędzie. wszędzie!
Aper jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2013-03-26, 09:16   #3330
inga86
Rozeznanie
 
Avatar inga86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Wiadomości: 595
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość

Właśnie od dłuższego już czasu mam przebłyski tych idealnych poranków i wieczorów...
Idealne wieczory i poranki muszę się nad tym zastanowić... A jakie są wasze Dziewczyny idealne wizje?

Melduję się, że pokonałam niechęć wstania i zwyciężyła chęć by mieć piękne ciało na lato Po drodze leciały przekleństwa, ale jednak wytrwałam 40min. Było coś dla ciała, a za godzinę coś dla mózgu (licek).
Piękna intelektualistka, to jest to

Aper, a co dla Ciebie byłoby "życiem", a nie przedsionkiem? Jakie emocje, wydarzenia, myśli?
__________________
"Nie każde działanie przynosi szczęście, ale nie ma szczęścia bez działania"
inga86 jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 
Narzędzia

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-09-23 01:47:20


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:04.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.