Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2015-05-18, 22:05   #1
niezdecydowaczka78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116

Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...


Witajcie. Może mi tutaj ktoś coś poradzi bo już nie radzę sobie sama z sobą i moim związkiem. Mojego obecnego partnera poznałam kiedy lizałam rany po zakończeniu poprzedniego bardzo toksycznego związku. Wiem, że to brzmi jak banał ale tak właśnie było, byłam strasznie samotna i zrozpaczona a on był przyjacielem i pocieszycielem. Najpierw byliśmy tylko przyjaciółmi (chyba od razu wrzuciłam go do kategorii friendzone) a potem dołączyliśmy do tego różne czynności o charakterze seksualnym (najczęściej wzajemną masturbację). Pełny stosunek był niezmiernie rzadko a jak był to sprawiał mi ból, więc coraz bardziej go unikałam. Przez pierwsze dwa lata znajomości nasz związek mogę określić jako "friends with benefits". Dopiero potem zaczęliśmy się nazywać „parą”. W sumie przez te prawie 7 lat naszego bycia razem pełny stosunek seksualny mieliśmy może 30 razy. A może nawet mniej. Wiem, że to strasznie rzadko ale po pierwsze bałam się, że zajdę z nim w ciążę (a nie chciałam bo nigdy nie odczułam na 100% że to tzw. TEN facet) a po drugie nigdy nie byłam dostatecznie podniecona żeby seks nie był bolesny. Jak już do stosunku dochodziło, to było to na zasadzie "na siłę", "bo tak trzeba", mimo że sucho i boli (wspomagaliśmy się lubrykantami). Głównie ja zmuszałam się do stosunków bo mi się wydawało, że bez tego nie jesteśmy prawdziwą parą. Może problem tkwi w tym, że chyba nigdy się w nim tak naprawdę nie zakochałam, z tą całą sławną chemią, itp. Przez te 7 lat niesamowicie się do siebie przywiązaliśmy i on jest najbliższym mi człowiekiem na świecie (bliższym o wiele niż najbliższa rodzina) ale brak poczucia, że go naprawdę kocham sprawił, że przez większość związku nie byłam szczęśliwa, chodziłam do psychologów, zastanawiałam się czy z nim zerwać czy zostać. Zerwaliśmy chyba dwa albo trzy razy ale po miesiącu-dwóch wracaliśmy do siebie. Zawsze to ja inicjowałam i zerwania i powroty. On jest bardzo bierny i nie podejmuje żadnych kategorycznych decyzji. Pamiętam, że wiele razy szukałam w internecie informacji czy taki związek bardziej z przyjacielem niż z pożądaniem ma szansę przetrwać i być szczęśliwy. Znajdowałam podzielone opinie. Mnóstwo ludzi twierdzi, że "z przyjacielem jest spokojniej i pewniej a chemia i tak kiedyś znika, ważniejszy jest szacunek, zaufanie itp" albo "małżeństwa z rozsądku są trwalsze niż te z wielkiej miłości", albo „na starość i tak nie będziecie uprawiać seksu a będziecie dla siebie wsparciem i przyjaciółmi i to jest najważniejsze”.
Muszę tu wspomnieć również że nie wiem jak to jest mieć stosunek z mężczyzną ,którego się pragnie. W moim poprzednim związku też był z tym kłopot, myślę, że głównie dlatego, że z poprzednim facetem również byłam bardzo niepewna i byłam z nim bardziej z lęku przed samotnością niż z jakiegoś mocnego uczucia. Więc seks też kulał i był niezmiernie rzadki.
Niestety wiem co tracę bo uczucie podniecenia i pożądania pojawia się u mnie... w snach. Nigdy na jawie nie byłam tak podniecona tak jak czasem w snach, z jakimiś nieznajomymi mężczyznami albo platonicznymi miłościami z przeszłości. Czasem budzę się z takiego snu i czuję realnie to podniecenie i wtedy wiem że w takim stanie stosunek na pewno byłby czymś wspaniałym i przyjemnym. i tęsknie za tym bardzo. Z obecnym partnerem to mamy bardziej takie mechaniczne zaspokajanie się, nie ma mowy o jakichś przyjemnych odczuciach "połączenia duchowego" itp. Czuję, że mnie coś omija. Oprócz tego przez 7 lat zastanawiam się tylko "kocham go czy lubię" i nie umiem podjąć decyzji ani o zerwaniu permanentnym ani o ślubie. Mam prawie 36 lat i zdaję sobie sprawę że to ostatni dzwonek na dziecko (o ile już nie jest za późno). Tymczasem tkwię w jakimś impasie i kręcę się w kółko. Zapomniałam też wspomnieć że przez ostatnie 3 lata widywaliśmy się tylko w weekendy z powodu prac w różnych miastach. Pół roku temu był jakiś przełom - wróciliśmy do siebie miesiąc po zerwaniu i poczułam jakby pierwszy raz w tym naszym związku, że nie mam już wątpliwości czy chcę z nim być ( a może to była tylko adrenalina po powrocie do siebie). W każdym razie stwierdziłam, że już nie mam wątpliwości i zaczęliśmy się starać o dziecko, co polegało na mniej więcej 3 stosunkach na miesiąc (w dni płodne wyznaczone testami owulacyjnymi). Stosunki bez żadnego podniecenia, czułam się jak na badaniu ginekologicznym. Czasami nie byłam w ogóle nawilżona naturalnie więc używaliśmy żeli. 5 miesięcy starań i nic. Po tych 5 miesiącach starań podjęłam decyzję że rzucam pracę i przeprowadzam się z powrotem do mojego partnera żeby nam się wygodniej starało o dziecko. I co? W zaledwie kilka dni po przeprowadzce (jak już poczułam, że klamka zapadła) poczułam znowu te znajome wątpliwości, które sprawiły że w najbliższe dni płodne wcale nie chciałam się już starać o dziecko bo znowu nie byłam pewna czy chcę z nim być całe życie . Myślałam, że to z powodu stresu i zmian w życiu ale mija już czwarty miesiąc od powrotu a ja nadal nie umiem się zdecydować na współżycie w dniach płodnych, ba, na współżycie w ogóle.. W pozostałe dni jest tak jak wcześniej - mechaniczna wzajemna masturbacja, nieudane próby stosunków albo stosunki takie, że ja tylko czekam żeby już skończył. Co nas trzyma razem? Wielka przyjaźń, przywiązanie, poczucie, że jesteśmy dla siebie najbliższymi ludźmi na świecie, poleganie na sobie, podobne poczucie humoru, fajne spędzanie czasu, przytulanie, zaufanie, głęboka zażyłość. Jednym słowem mamy prawie wszystko co związek mieć powinien, oprócz chemii i oprócz pewności że kocham.. Niestety ciągle czuję że COŚ MNIE GNIECIE W ŚRODKU I COŚ JEST BARDZO NIE TAK W MOIM ŻYCIU i nie umiem zaplanować niczego nawet kilka miesięcy do przodu. Mieliśmy brać ślub, już nie jestem tego pewna (nie pierwszy raz zresztą) a wiadomości o ślubach lub ciążach koleżanek wywołują u mnie niesamowite poczucie nieszczęścia i frustracji. I tak sobie rozważam - co lepsze? Zrealizować potrzebę macierzyństwa i tęsknić sobie po cichu za tą wymarzoną miłością i chemią (mając u boku fajnego przyjaciela) czy zostawić to w cholerę i postawić wszystko na jedną kartę - być może nie uda mi się już zostać matką ale może jeszcze mam szansę na satysfakcjonujący związek? Taki bez wątpliwości. Tylko z drugiej strony człowiek nie jest gatunkiem monogamicznym i każda chemia kiedyś ulatuje, po kilku latach najczęściej a skoro tak jest to może jednak lepszym pomysłem jest zostać z moim partnerem i po prostu zaakceptować że chemii nie ma... Tylko ja się łapię nawet na tym, że jak on mi mówi, że ładnie wyglądam albo że mam piękną figurę, itp. to wcale mnie te komplementy nie cieszą. Nie mam ochoty ładnie dla niego wyglądać, co gorsza, nie mam ochoty ładnie się ubrać i wyjść na ulicę, żeby nie☠ przyciągać wzroku innych mężczyzn. Bo wiem z doświadczenia, że jak na mnie spojrzy jakiś inny facet, który mi się wizualnie podoba to od razu odzywają się te wstrętne wątpliwości i zastanawiam się jakby to było z innym, czy byłabym szczęśliwsza a potem mam wyrzuty sumienia...Więc chodzę po ulicy byle jak ubrana i się "cieszę" że nie mam pokus...

Powinnam jeszcze wspomnieć, że jak byłam nastolatką to byłam molestowana przez członka rodziny. Dotykał mnie po pośladkach, udach w nocy, jak spałam. Był to dla mnie olbrzymi stres ale nikomu o tym nie powiedziałam wtedy, wstydziłam się, byłam może 12-13 letnim wystraszonym dziewczątkiem. Powtórzyło się to kilka razy. Także moja inicjacja seksualna z pierwszym partnerem pozostawia dużo do życzenia - bałam się pierwszego razu więc wypiłam za dużo wina przed i..urwał mi się film a gdy się ocknęłam zostałam opier.....ona, że jestem nienormalna i powinnam iść do psychiatry. Oraz rzucił we mnie poduszką i nie odzywał się aż do następnego dnia. Wiem, że to mogło wpłynąć na moje postrzeganie seksu. Rozmawiałam o tym z wieloma psychologami, również z seksuologiem. Ale błagam, jeżeli pomoc seksuologa ma polegać tylko na wysłuchaniu mojej historii i pokiwaniu głową oraz zadawaniu pytać "jak się wtedy czułaś, co się później z nim stało, itp itd" to naprawdę mnie szkoda na to kasy. Chodziłam do seksuologa całe 3 miesiące - z tego o molestowaniu rozmawialiśmy tylko na 1 spotkaniu a na reszcie o normalnych codziennych sprawach, czyli taka zwykła rozmowa jak z psychologiem. Nie widzę, żeby jakoś właściwie zajął się ten seksuolog moim molestowaniem - zresztą nie wiem jakie w takich przypadkach stosuje się terapie. Ale na pewno wysłuchanie mnie i pogadanie o tym na 1 spotkaniu nic nie dało. Zraziłam się więc i do wszelkiej maści terapeutów i do seksuologów, a ile u nich zostawiłam kasy wolę nawet nie liczyć. Zdaję sobie sprawę, ze pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny, że wychowałam się bez miłości matki, z nieobecnym ojcem, teraz pewnie zbieram tego żniwo.
Cóż, może po postu muszę zaakceptować że mnie jest dane nie mieć szczęśliwego związku, dzieci oraz nie wiedzieć czym jest dobry seks. Może muszę się z tym pogodzić i trudno. Jeden rodzi się bez nóg, inny ma tak skopane życie od małego, że potem nie umie szczęśliwie żyć.

Nie wiem czy zerwanie z obecnym partnerem jest dobrym pomysłem – po ostatnim zerwaniu wytrzymałam bez niego tylko miesiąc, serce mi się rwało z tęsknoty za nim ale w seksie nie poprawiło się po powrocie nic. A potem jeszcze wątpliwości wróciły, wątpliwości pod tytułem „CZY TO NA PEWNO TEN”. Ale jak wyobrażam go sobie z inną kobietą to jestem strasznie zazdrosna, że nie będzie go już w moim życiu, że nie będę dla niego najważniejsza.
Mówiłam mu wiele razy o tych wątpliwościach. Co do seksu, to powiedział, że się z tym pogodził i woli życie ze mną bez seksu niż życie beze mnie i (być może) seks z kimś innym.
A może ja wszystko za bardzo analizuję i powinnam się cieszyć z tego co mam i nie szukać dziury w całym? Zaakceptować, że nie można mieć wszystkiego? Że jeśli jest głęboka duchowa więź to należy się z tego cieszyć i przestać rozmyślać o chemii i namiętności? Ale co zrobić kiedy co kilka dni (a czasem codziennie)pojawia się ta uporczywa niemiła myśl i pytanie w głowie „powinnam za niego wyjść czy nie?” i obawa,że jak już za niego wyjdę, to gdzie, kiedyś, potem zakocham się w kimś i naprawdę poczuję jak to jest i rozwalę sobie małżeństwo
Ale z drugiej strony...jest tyle momentów, w którym czuję do niego tyle ciepłych uczuć, chcę się do niego przytulać, całować go , wyściskać. Nie wiem sama, mam mętlik w głowie i już naprawdę tracę nadzieję, że to się kiedyś rozwiąże...
Przepraszam za tak długi post ale chciałam to wszystko dokładnie opisać.
niezdecydowaczka78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-18, 22:29   #2
_Summer_
Zadomowienie
 
Avatar _Summer_
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 1 643
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Mysle, ze w Twojej głowie siedzi dużo z przeszłości i jeszcze nie pogodziłaś się z tym co się stało kiedyś. Może poszukaj jakiegoś sprawdzonego psychologa na forach, ktory naprawde, by Ci pomogl?

A co do slubu i tego faceta za duzo watpliwosci, za duzo pytan. czujesz sie po prostu przy nim bezpiecznie, boisz sie, ze mozesz juz kogos takiego nie spotkac, jest Ci z nim dobrze, znasz go dlugo, wiesz, ze jest dobrym czlowiekiem, ale to nie wystarcza, bo właśnie nie ma tego czegos, tej chemi, milosci.
mysle, ze jesli za niego wyjdziesz bedziesz bardzo nieszczesliwa za pare lat, bo bedziesz miala przyjaciela u boku, nie milosc Twojego zycia...
_Summer_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-19, 00:05   #3
LegalnaBlondii
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 268
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Zacznij od siebie. Daj sobie jakiś czas, tak jak mowi _Summer_ znajdź naprawdę dobrego psychologa, bo przeszłość widać, że dalej Cie dreczy. Postaraj sie odnaleźć w sobie entuzjazm, optymizm i powalcz z nadmiernym myśleniem...
Co do partnera... Wydaje mi się, ale to tylko moje zdanie. Jak odejdziesz może być tak, że naprawde bedzie Ci go brakować, mimo, że poznasz innego w sferze seksu będzie niesamowicie, a w tych normalnych dziedzinach życia zupelna klapa. 7 lat to sporo czasu, znacie się i to tak jakby hm, wywalić członka rodziny . Postaraj sie spojrzeć na wszystko bardziej optymistycznym okiem, bo im dłużej sie zastanawiasz, naturalne jest to, ze masz więcej wątpliwości. I wtedy wszystko, mimo, ze zle nie jest, taki obraz daje w Twojej głowie. Spróbujcie jakiegoś innego seksu. Może zrób kolacje, ubierz się ładnie, dla siebie, rozluznijcie się, zobacz jakie zrobisz na nim wrażenie i na bank bedzie zachwycony. Poczujesz sie dobrze sama ze soba, poczujesz sie piekna, porzadana. Nie myśl od razu o łóżku jako o "czekaniu aż skończy" pomysł o tym jak o... Hm może nowej przygodzie? Poznawaniu swojego ciała? A najlepiej najpierw spróbuj poznać je sama byś mogła go pokierować co Ci sprawia przyjemność a czego unikac.

Może pomysl lekko denny, ale wypisz na kartce plusy i minusy bycia z nim i zakończenia związku i zycia bez niego. czasami daje to taki realistyczny obraz i pomaga zebrać mysli gdy gdzies sie tam w nich pogubimy.
Dodam, że każdy czlowiek ma wątpliwości, nawet jesli gdzies ktos przysłowiowo "tam na górze" wie, że jest przy nas ten ideał, ten jedyny, to w nas te wątpliwości będą.

---------- Dopisano o 01:05 ---------- Poprzedni post napisano Wczoraj o 23:56 ----------

Musisz zajrzeć w głąb siebie i zobaczyć co tam siedzi
__________________
"Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
LegalnaBlondii jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-19, 08:05   #4
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez niezdecydowaczka78 Pokaż wiadomość
Witajcie. Może mi tutaj ktoś coś poradzi bo już nie radzę sobie sama z sobą i moim związkiem. Mojego obecnego partnera poznałam kiedy lizałam rany po zakończeniu poprzedniego bardzo toksycznego związku. Wiem, że to brzmi jak banał ale tak właśnie było, byłam strasznie samotna i zrozpaczona a on był przyjacielem i pocieszycielem. Najpierw byliśmy tylko przyjaciółmi (chyba od razu wrzuciłam go do kategorii friendzone) a potem dołączyliśmy do tego różne czynności o charakterze seksualnym (najczęściej wzajemną masturbację). Pełny stosunek był niezmiernie rzadko a jak był to sprawiał mi ból, więc coraz bardziej go unikałam. Przez pierwsze dwa lata znajomości nasz związek mogę określić jako "friends with benefits". Dopiero potem zaczęliśmy się nazywać „parą”. W sumie przez te prawie 7 lat naszego bycia razem pełny stosunek seksualny mieliśmy może 30 razy. A może nawet mniej. Wiem, że to strasznie rzadko ale po pierwsze bałam się, że zajdę z nim w ciążę (a nie chciałam bo nigdy nie odczułam na 100% że to tzw. TEN facet) a po drugie nigdy nie byłam dostatecznie podniecona żeby seks nie był bolesny. Jak już do stosunku dochodziło, to było to na zasadzie "na siłę", "bo tak trzeba", mimo że sucho i boli (wspomagaliśmy się lubrykantami). Głównie ja zmuszałam się do stosunków bo mi się wydawało, że bez tego nie jesteśmy prawdziwą parą. Może problem tkwi w tym, że chyba nigdy się w nim tak naprawdę nie zakochałam, z tą całą sławną chemią, itp. Przez te 7 lat niesamowicie się do siebie przywiązaliśmy i on jest najbliższym mi człowiekiem na świecie (bliższym o wiele niż najbliższa rodzina) ale brak poczucia, że go naprawdę kocham sprawił, że przez większość związku nie byłam szczęśliwa, chodziłam do psychologów, zastanawiałam się czy z nim zerwać czy zostać. Zerwaliśmy chyba dwa albo trzy razy ale po miesiącu-dwóch wracaliśmy do siebie. Zawsze to ja inicjowałam i zerwania i powroty. On jest bardzo bierny i nie podejmuje żadnych kategorycznych decyzji. Pamiętam, że wiele razy szukałam w internecie informacji czy taki związek bardziej z przyjacielem niż z pożądaniem ma szansę przetrwać i być szczęśliwy. Znajdowałam podzielone opinie. Mnóstwo ludzi twierdzi, że "z przyjacielem jest spokojniej i pewniej a chemia i tak kiedyś znika, ważniejszy jest szacunek, zaufanie itp" albo "małżeństwa z rozsądku są trwalsze niż te z wielkiej miłości", albo „na starość i tak nie będziecie uprawiać seksu a będziecie dla siebie wsparciem i przyjaciółmi i to jest najważniejsze”.
Muszę tu wspomnieć również że nie wiem jak to jest mieć stosunek z mężczyzną ,którego się pragnie. W moim poprzednim związku też był z tym kłopot, myślę, że głównie dlatego, że z poprzednim facetem również byłam bardzo niepewna i byłam z nim bardziej z lęku przed samotnością niż z jakiegoś mocnego uczucia. Więc seks też kulał i był niezmiernie rzadki.
Niestety wiem co tracę bo uczucie podniecenia i pożądania pojawia się u mnie... w snach. Nigdy na jawie nie byłam tak podniecona tak jak czasem w snach, z jakimiś nieznajomymi mężczyznami albo platonicznymi miłościami z przeszłości. Czasem budzę się z takiego snu i czuję realnie to podniecenie i wtedy wiem że w takim stanie stosunek na pewno byłby czymś wspaniałym i przyjemnym. i tęsknie za tym bardzo. Z obecnym partnerem to mamy bardziej takie mechaniczne zaspokajanie się, nie ma mowy o jakichś przyjemnych odczuciach "połączenia duchowego" itp. Czuję, że mnie coś omija. Oprócz tego przez 7 lat zastanawiam się tylko "kocham go czy lubię" i nie umiem podjąć decyzji ani o zerwaniu permanentnym ani o ślubie. Mam prawie 36 lat i zdaję sobie sprawę że to ostatni dzwonek na dziecko (o ile już nie jest za późno). Tymczasem tkwię w jakimś impasie i kręcę się w kółko. Zapomniałam też wspomnieć że przez ostatnie 3 lata widywaliśmy się tylko w weekendy z powodu prac w różnych miastach. Pół roku temu był jakiś przełom - wróciliśmy do siebie miesiąc po zerwaniu i poczułam jakby pierwszy raz w tym naszym związku, że nie mam już wątpliwości czy chcę z nim być ( a może to była tylko adrenalina po powrocie do siebie). W każdym razie stwierdziłam, że już nie mam wątpliwości i zaczęliśmy się starać o dziecko, co polegało na mniej więcej 3 stosunkach na miesiąc (w dni płodne wyznaczone testami owulacyjnymi). Stosunki bez żadnego podniecenia, czułam się jak na badaniu ginekologicznym. Czasami nie byłam w ogóle nawilżona naturalnie więc używaliśmy żeli. 5 miesięcy starań i nic. Po tych 5 miesiącach starań podjęłam decyzję że rzucam pracę i przeprowadzam się z powrotem do mojego partnera żeby nam się wygodniej starało o dziecko. I co? W zaledwie kilka dni po przeprowadzce (jak już poczułam, że klamka zapadła) poczułam znowu te znajome wątpliwości, które sprawiły że w najbliższe dni płodne wcale nie chciałam się już starać o dziecko bo znowu nie byłam pewna czy chcę z nim być całe życie . Myślałam, że to z powodu stresu i zmian w życiu ale mija już czwarty miesiąc od powrotu a ja nadal nie umiem się zdecydować na współżycie w dniach płodnych, ba, na współżycie w ogóle.. W pozostałe dni jest tak jak wcześniej - mechaniczna wzajemna masturbacja, nieudane próby stosunków albo stosunki takie, że ja tylko czekam żeby już skończył. Co nas trzyma razem? Wielka przyjaźń, przywiązanie, poczucie, że jesteśmy dla siebie najbliższymi ludźmi na świecie, poleganie na sobie, podobne poczucie humoru, fajne spędzanie czasu, przytulanie, zaufanie, głęboka zażyłość. Jednym słowem mamy prawie wszystko co związek mieć powinien, oprócz chemii i oprócz pewności że kocham.. Niestety ciągle czuję że COŚ MNIE GNIECIE W ŚRODKU I COŚ JEST BARDZO NIE TAK W MOIM ŻYCIU i nie umiem zaplanować niczego nawet kilka miesięcy do przodu. Mieliśmy brać ślub, już nie jestem tego pewna (nie pierwszy raz zresztą) a wiadomości o ślubach lub ciążach koleżanek wywołują u mnie niesamowite poczucie nieszczęścia i frustracji. I tak sobie rozważam - co lepsze? Zrealizować potrzebę macierzyństwa i tęsknić sobie po cichu za tą wymarzoną miłością i chemią (mając u boku fajnego przyjaciela) czy zostawić to w cholerę i postawić wszystko na jedną kartę - być może nie uda mi się już zostać matką ale może jeszcze mam szansę na satysfakcjonujący związek? Taki bez wątpliwości. Tylko z drugiej strony człowiek nie jest gatunkiem monogamicznym i każda chemia kiedyś ulatuje, po kilku latach najczęściej a skoro tak jest to może jednak lepszym pomysłem jest zostać z moim partnerem i po prostu zaakceptować że chemii nie ma... Tylko ja się łapię nawet na tym, że jak on mi mówi, że ładnie wyglądam albo że mam piękną figurę, itp. to wcale mnie te komplementy nie cieszą. Nie mam ochoty ładnie dla niego wyglądać, co gorsza, nie mam ochoty ładnie się ubrać i wyjść na ulicę, żeby nie☠ przyciągać wzroku innych mężczyzn. Bo wiem z doświadczenia, że jak na mnie spojrzy jakiś inny facet, który mi się wizualnie podoba to od razu odzywają się te wstrętne wątpliwości i zastanawiam się jakby to było z innym, czy byłabym szczęśliwsza a potem mam wyrzuty sumienia...Więc chodzę po ulicy byle jak ubrana i się "cieszę" że nie mam pokus...

Powinnam jeszcze wspomnieć, że jak byłam nastolatką to byłam molestowana przez członka rodziny. Dotykał mnie po pośladkach, udach w nocy, jak spałam. Był to dla mnie olbrzymi stres ale nikomu o tym nie powiedziałam wtedy, wstydziłam się, byłam może 12-13 letnim wystraszonym dziewczątkiem. Powtórzyło się to kilka razy. Także moja inicjacja seksualna z pierwszym partnerem pozostawia dużo do życzenia - bałam się pierwszego razu więc wypiłam za dużo wina przed i..urwał mi się film a gdy się ocknęłam zostałam opier.....ona, że jestem nienormalna i powinnam iść do psychiatry. Oraz rzucił we mnie poduszką i nie odzywał się aż do następnego dnia. Wiem, że to mogło wpłynąć na moje postrzeganie seksu. Rozmawiałam o tym z wieloma psychologami, również z seksuologiem. Ale błagam, jeżeli pomoc seksuologa ma polegać tylko na wysłuchaniu mojej historii i pokiwaniu głową oraz zadawaniu pytać "jak się wtedy czułaś, co się później z nim stało, itp itd" to naprawdę mnie szkoda na to kasy. Chodziłam do seksuologa całe 3 miesiące - z tego o molestowaniu rozmawialiśmy tylko na 1 spotkaniu a na reszcie o normalnych codziennych sprawach, czyli taka zwykła rozmowa jak z psychologiem. Nie widzę, żeby jakoś właściwie zajął się ten seksuolog moim molestowaniem - zresztą nie wiem jakie w takich przypadkach stosuje się terapie. Ale na pewno wysłuchanie mnie i pogadanie o tym na 1 spotkaniu nic nie dało. Zraziłam się więc i do wszelkiej maści terapeutów i do seksuologów, a ile u nich zostawiłam kasy wolę nawet nie liczyć. Zdaję sobie sprawę, ze pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny, że wychowałam się bez miłości matki, z nieobecnym ojcem, teraz pewnie zbieram tego żniwo.
Cóż, może po postu muszę zaakceptować że mnie jest dane nie mieć szczęśliwego związku, dzieci oraz nie wiedzieć czym jest dobry seks. Może muszę się z tym pogodzić i trudno. Jeden rodzi się bez nóg, inny ma tak skopane życie od małego, że potem nie umie szczęśliwie żyć.

Nie wiem czy zerwanie z obecnym partnerem jest dobrym pomysłem – po ostatnim zerwaniu wytrzymałam bez niego tylko miesiąc, serce mi się rwało z tęsknoty za nim ale w seksie nie poprawiło się po powrocie nic. A potem jeszcze wątpliwości wróciły, wątpliwości pod tytułem „CZY TO NA PEWNO TEN”. Ale jak wyobrażam go sobie z inną kobietą to jestem strasznie zazdrosna, że nie będzie go już w moim życiu, że nie będę dla niego najważniejsza.
Mówiłam mu wiele razy o tych wątpliwościach. Co do seksu, to powiedział, że się z tym pogodził i woli życie ze mną bez seksu niż życie beze mnie i (być może) seks z kimś innym.
A może ja wszystko za bardzo analizuję i powinnam się cieszyć z tego co mam i nie szukać dziury w całym? Zaakceptować, że nie można mieć wszystkiego? Że jeśli jest głęboka duchowa więź to należy się z tego cieszyć i przestać rozmyślać o chemii i namiętności? Ale co zrobić kiedy co kilka dni (a czasem codziennie)pojawia się ta uporczywa niemiła myśl i pytanie w głowie „powinnam za niego wyjść czy nie?” i obawa,że jak już za niego wyjdę, to gdzie, kiedyś, potem zakocham się w kimś i naprawdę poczuję jak to jest i rozwalę sobie małżeństwo
Ale z drugiej strony...jest tyle momentów, w którym czuję do niego tyle ciepłych uczuć, chcę się do niego przytulać, całować go , wyściskać. Nie wiem sama, mam mętlik w głowie i już naprawdę tracę nadzieję, że to się kiedyś rozwiąże...
Przepraszam za tak długi post ale chciałam to wszystko dokładnie opisać.
ależ można mieć wszystko - wspaniałego przyjaciela i super seks z facetem, którego się kocha, ale nie można przy tym być wyrachowaną. bo niestety ja odbieram twoje zachowanie jak wygodnictwo i wyrachowanie. nie wyobrażam sobie być w związku z kimś, kto mnie nie podnieca. nie wyobrażam sobie zmuszać się do stosunków i cierpieć z bólu. późno się otrząsnęłaś, że chcesz mieć dziecko. biologia ludzka jest niesamowita i nawet jeśli jesteście zdrowi to niekoniecznie możecie mieć razem dziecko. skoro twój organizm się przed tym broni to możesz mieć zwyczajnie problem z zajściem i utrzymaniem ciąży.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-19, 09:47   #5
zazdrosna222
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-05
Wiadomości: 57
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Sa rozne zwiazki te oparte bardziej na przyjazni, i te oparte na namietnosci. Fajnie jak jest jedno z drugim. Ciezko powiedziec czy wina jest w Tobie , w problemach z seksem czy w partnerze. Pewnie jedno i drugie.A partner wie o molestowaniu? Moze wprowadzcie w zwiazek wiecej emocji, spedzajcie ciekawiej czas, pozniej zaplanujcie fajna noc wlozku, powiedz czego oczekujesz , jakich pieszczot.Zadbajcie o nastroj i powoli bez pospiechu cieszcie sie sobą nawzjem.

Odnosnie do dziecka to tez ciezko cos doradzić. Nie wiem jak bardzo chcesz miec dziecko, ale jesli chcesz to zostalo Ci raptem kilka lat i w tym wieku kobiety zwyczajnie dluzej sie starac musza.Nie mozna sie motać w nieskonczoność, porozmawiajcie szczerze,

Po trzecie za duzo analizy, pomysl jest dobrze, mam dobra osobe obok.Nie jestem samotna. I zajmij sie soba , znajdz ciekawe zajecie. Zazwyczaj duzo sie uklada -kiedy przestajemy cos tak analizować

Edytowane przez zazdrosna222
Czas edycji: 2015-05-19 o 09:50
zazdrosna222 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-19, 09:53   #6
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez zazdrosna222 Pokaż wiadomość
Sa rozne zwiazki te oparte bardziej na przyjazni, i te oparte na namietnosci. Fajnie jak jest jedno z drugim. Ciezko powiedziec czy wina jest w Tobie , w problemach z seksem czy w partnerze. Pewnie jedno i drugie.A partner wie o molestowaniu? Moze wprowadzcie w zwiazek wiecej emocji, spedzajcie ciekawiej czas, pozniej zaplanujcie fajna noc wlozku, powiedz czego oczekujesz , jakich pieszczot.Zadbajcie o nastroj i powoli bez pospiechu cieszcie sie sobą nawzjem.
takie rady to można dawać ludziom, którzy kiedykolwiek czuli do siebie pożądanie
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-19, 13:44   #7
I am Rock
lokalna gwiazda
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 19 803
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Z takim facetem, jakiego autorka opisała, mogłabym jedynie spędzić miły wieczór na kanapie. Poprzytulać się , napić wina, a potem rozejść do własnych łóżek. Ale nie tworzyć na siłę związek, bo inni...
Mam koleżankę, która tak nienawidzi dotyku swojego męża, że zawsze czeka aż on zaśnie, nim się sama położy. Są ze sobą ładnych parę lat, dorobili się dwójki dzieci. Więc jak widać, można tkwić w czymś takim. Skóra cierpnie, jak facet dotyka, ale ma męża.
Gdybym ja miała przechodzić przez cos takiego, to wolałabym być sama.
I am Rock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2015-05-19, 14:35   #8
zlotniczanka
plum plum
 
Avatar zlotniczanka
 
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Bardzo smutna historia. Autorko, ale Ty sama odpowiedziałaś. Tylko sama siebie nie chcesz posłuchać i zrobić ze swoim życiem niczego porządnego.
Problem nie leży w tym, czy być z partnerem czy nie. A raczej nie jego sedno. Twój problem podstawowy to to, czy zaufać sobie i zacząć siebie słuchać. Bo na razie to Ty usiłujesz siebie samą przekonać, że nie, nie ma sensu, jakieś androny Ci się plotą w główce. No i zagłuszasz głos rozsądku i brniesz w poczucie nieszczęścia i niezrealizowania.
Wiesz, jaki był najlepszy dzień w moim życiu? Kiedy przestałam przedkładać wolę całe świata nad moją własną. Stań się sama podmiotem swojego życia, zacznij się liczyć sama ze sobą, dopuść do głosu swoje uczucia, przestań się zmuszać do rzeczy, które nie sprawiają Ci radości.
__________________
May the Force be with You!

zlotniczanka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-19, 14:58   #9
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez skazana_na_bluesa Pokaż wiadomość
ależ można mieć wszystko - wspaniałego przyjaciela i super seks z facetem, którego się kocha, ale nie można przy tym być wyrachowaną. bo niestety ja odbieram twoje zachowanie jak wygodnictwo i wyrachowanie. nie wyobrażam sobie być w związku z kimś, kto mnie nie podnieca. nie wyobrażam sobie zmuszać się do stosunków i cierpieć z bólu. późno się otrząsnęłaś, że chcesz mieć dziecko. biologia ludzka jest niesamowita i nawet jeśli jesteście zdrowi to niekoniecznie możecie mieć razem dziecko. skoro twój organizm się przed tym broni to możesz mieć zwyczajnie problem z zajściem i utrzymaniem ciąży.
100% racji.

---------- Dopisano o 15:58 ---------- Poprzedni post napisano o 15:56 ----------

Cytat:
Napisane przez I am Rock Pokaż wiadomość
Z takim facetem, jakiego autorka opisała, mogłabym jedynie spędzić miły wieczór na kanapie. Poprzytulać się , napić wina, a potem rozejść do własnych łóżek. Ale nie tworzyć na siłę związek, bo inni...
Mam koleżankę, która tak nienawidzi dotyku swojego męża, że zawsze czeka aż on zaśnie, nim się sama położy. Są ze sobą ładnych parę lat, dorobili się dwójki dzieci. Więc jak widać, można tkwić w czymś takim. Skóra cierpnie, jak facet dotyka, ale ma męża.
Gdybym ja miała przechodzić przez cos takiego, to wolałabym być sama.
No właśnie: tkwić. Słowo-klucz opisujący dramat, desperację, ale też głupotę, bo głupotą jest wierzyć, że coś takiego pewnego dnia nie rozsypie się jak domek z kart.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-19, 15:08   #10
zlotniczanka
plum plum
 
Avatar zlotniczanka
 
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez Doris1981 Pokaż wiadomość

No właśnie: tkwić. Słowo-klucz opisujący dramat, desperację, ale też głupotę, bo głupotą jest wierzyć, że coś takiego pewnego dnia nie rozsypie się jak domek z kart.

brakuje jeszcze słowa: walka. To moje ulubione.
__________________
May the Force be with You!

zlotniczanka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-20, 01:22   #11
goz
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2015-05
Wiadomości: 2
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

hey..... mam taki sam problem a wiec jest nas wiecej...
goz jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2015-05-20, 06:17   #12
kalincia
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

"Na starość przecież nie będziecie uprawiać seksu" - to znaczy od kiedy?
Ile lat związku bez namiętnośći przed tobą, zanim wystarczy ci przyjaźń i nie będziesz śnić o namiętności? Ile lat niespełnienia i poczucia, że to nie to?
Kiedy się pojawi ktoś, kto potrafi w tobie tę namiętność wzbudzić, przy kim poczujesz się kobietą, będziesz wiedzieć w czym różnica. Wtedy zdradzisz swojego partnera, albo, jeśli poczucie moralności ci nie pozwoli, będziesz totalnie nieszczęśliwa, że przegrałaś swoje życie. Rozważ to. Żyłam w związku w którym już skończyła się namiętność i nie potrafiłam odejść, bo po latach trudno sobie było wyobrazić życie bez faceta - przyjaciela, którym stał się mój ukochany wcześniej mężczyzna (a ja dla niego). Do czasu, aż poznałam kogoś, kto budził namiętność, był czuły i zapatrzony we mnie. Wtedy najpierw zdradzałam mojego partnera, a potem odeszłam do tego drugiego, bo różnica była jak między czarnym a białym. Przemyśl to sobie.
kalincia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 15:01   #13
niezdecydowaczka78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez kalincia Pokaż wiadomość
"Na starość przecież nie będziecie uprawiać seksu" - to znaczy od kiedy?
Ile lat związku bez namiętnośći przed tobą, zanim wystarczy ci przyjaźń i nie będziesz śnić o namiętności? Ile lat niespełnienia i poczucia, że to nie to?
Kiedy się pojawi ktoś, kto potrafi w tobie tę namiętność wzbudzić, przy kim poczujesz się kobietą, będziesz wiedzieć w czym różnica. Wtedy zdradzisz swojego partnera, albo, jeśli poczucie moralności ci nie pozwoli, będziesz totalnie nieszczęśliwa, że przegrałaś swoje życie. Rozważ to. Żyłam w związku w którym już skończyła się namiętność i nie potrafiłam odejść, bo po latach trudno sobie było wyobrazić życie bez faceta - przyjaciela, którym stał się mój ukochany wcześniej mężczyzna (a ja dla niego). Do czasu, aż poznałam kogoś, kto budził namiętność, był czuły i zapatrzony we mnie. Wtedy najpierw zdradzałam mojego partnera, a potem odeszłam do tego drugiego, bo różnica była jak między czarnym a białym. Przemyśl to sobie.
Ale czy nie jest tak, że w każdym związku po jakimś czasie, najczęsciej po kilku latach namiętność znika ? Idąc tym tropem trzeba by porzucać każdego partnera po kilku latach i szukać nowego który nas będzie kręcił. Chociaż u mnie jest z tym całkiem źle bo nigdy super namiętności nie było. Ale jestem z nim już tak długo i tak bardzo jesteśmy przywiązani do siebie, że wiem, że wywalenie go z mojego życia będzie nieprawdopodobnie bolało. Tak będzie bolało, że znając życie znowu zacznę się zastanawiać czy dobrze zrobiłam zrywając z nim kolejny raz. Z drugiej strony..od kilku dni labiedzę mu, że w ogóle nie uprawiamy seksu a prawda jest taka, że chyba i ja i on musimy się do tego seksu zmuszać. I wolimy oglądać film na kanapie a potem w łóżku zasnąć trzymając się za ręce niż zabrać się za seks. Mam prawie 37 lat i nigdy nie miałam dobrego seksu w życiu, smutne to. Czy naprawdę jest tak, że dobry seks jest możliwy tylko wtedy kiedy się czuje do kogoś silny pociąg? I jak to rozpoznać, kiedy ten pociąg się czuję, wtedy kiedy się z nim siedzi na kanapie czy gada w kuchni czy dopiero jak on przystąpi do rzeczy, tzn. do gry wstępnej? Może to śmieszne ale nie wiem tego. Wiem tyle, że kiedy leży codziennie koło mnie w łóżku to nic nie czuję. Jak mnie zacznie miziać to może coś tam się lekko budzi ale najczęściej nie na tyle mocno żebym czuła, że tego seksu naprawdę chcę. Zazwyczaj wystarczą mi pieszczoty i koniec, do spania
niezdecydowaczka78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 15:25   #14
zlotniczanka
plum plum
 
Avatar zlotniczanka
 
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

myślałaś nad powrotem do seksuologa? Albo o terapii?

Do dobrego seksu uczucie nei jest potrzebne, ale pociąg jak najbardziej. Można czuć silny pociąg do kogoś, kto nas w ogóle nie interesuje w innym aspekcie. Z poczuciem pociągu jest różnie - ja mam takiego znajomego, który mnie bardzo pociąga seksualnie, to czuję to jak tylko wchodzi do pomieszczenia (nie zawsze i nie wszędzie). Z moim ostatnim eks, z którym miałam bardzo udany seks, to pociąg się rodził stopniowo, ale później doszedł do etapu, że wystarczyło, że stanął blisko mnie, a miewałam na niego ochotę. Choć nie zawsze i nie wszędzie.

Ale ja podtrzymuję swoje zdanie z wyżej, że jesteś osobą, która żyje w jako takim komforcie, ale dawno temu zaprzedała za to siebie. Że nie wiesz dokładnie czego chcesz od życia albo boisz się to wziąć.
__________________
May the Force be with You!


Edytowane przez zlotniczanka
Czas edycji: 2015-05-25 o 15:28
zlotniczanka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 15:28   #15
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez zlotniczanka Pokaż wiadomość
myślałaś nad powrotem do seksuologa? Albo o terapii?

Do dobrego seksu uczucie nei jest potrzebne, ale pociąg jak najbardziej. Można czuć silny pociąg do kogoś, kto nas w ogóle nie interesuje w innym aspekcie.

Ale ja podtrzymuję swoje zdanie z wyżej, że jesteś osobą, która żyje w jako takim komforcie, ale dawno temu zaprzedała za to siebie. Że nie wiesz dokładnie czego chcesz od życia albo boisz się to wziąć.
Mądrze napisane.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 15:43   #16
niezdecydowaczka78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez zlotniczanka Pokaż wiadomość
myślałaś nad powrotem do seksuologa? Albo o terapii?

Do dobrego seksu uczucie nei jest potrzebne, ale pociąg jak najbardziej. Można czuć silny pociąg do kogoś, kto nas w ogóle nie interesuje w innym aspekcie. Z poczuciem pociągu jest różnie - ja mam takiego znajomego, który mnie bardzo pociąga seksualnie, to czuję to jak tylko wchodzi do pomieszczenia (nie zawsze i nie wszędzie). Z moim ostatnim eks, z którym miałam bardzo udany seks, to pociąg się rodził stopniowo, ale później doszedł do etapu, że wystarczyło, że stanął blisko mnie, a miewałam na niego ochotę. Choć nie zawsze i nie wszędzie.

Ale ja podtrzymuję swoje zdanie z wyżej, że jesteś osobą, która żyje w jako takim komforcie, ale dawno temu zaprzedała za to siebie. Że nie wiesz dokładnie czego chcesz od życia albo boisz się to wziąć.
Ależ wiem dokładnie czego chcę od życia - związku, w którym czuję, że jestem zakochana, że kocham, że pożądam, że chcę seksu, że nikogo innego już nie chcę szukać. Przynajmniej wiem, że tyle chcę w sferze związkowej, czyli dla mnie najważniejszej. Wiem, że z pracy mogę nie być zadowolona na 100% ale w związku chcę bo uważam to za niezbędny czynnik do odczuwania szczęscia. Problem w tym, że nie potrafię sama ocenić, czy (będąc DDD i mając inne problemy spowodowane sytuacją w dzieciństwie) potrafię taki wiązek stworzyć. Nie umiem też ocenić, czy może wystarczy zmienić moje dotychczasowe podejście żeby się zacząć w pełni cieszyć obecnym związkiem - czy przeciwnie - czy powinnam go zakończyć.
niezdecydowaczka78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 15:43   #17
I am Rock
lokalna gwiazda
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 19 803
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez niezdecydowaczka78 Pokaż wiadomość
Ale czy nie jest tak, że w każdym związku po jakimś czasie, najczęsciej po kilku latach namiętność znika ? Idąc tym tropem trzeba by porzucać każdego partnera po kilku latach i szukać nowego który nas będzie kręcił. Chociaż u mnie jest z tym całkiem źle bo nigdy super namiętności nie było. Ale jestem z nim już tak długo i tak bardzo jesteśmy przywiązani do siebie, że wiem, że wywalenie go z mojego życia będzie nieprawdopodobnie bolało. Tak będzie bolało, że znając życie znowu zacznę się zastanawiać czy dobrze zrobiłam zrywając z nim kolejny raz. Z drugiej strony..od kilku dni labiedzę mu, że w ogóle nie uprawiamy seksu a prawda jest taka, że chyba i ja i on musimy się do tego seksu zmuszać. I wolimy oglądać film na kanapie a potem w łóżku zasnąć trzymając się za ręce niż zabrać się za seks. Mam prawie 37 lat i nigdy nie miałam dobrego seksu w życiu, smutne to. Czy naprawdę jest tak, że dobry seks jest możliwy tylko wtedy kiedy się czuje do kogoś silny pociąg? I jak to rozpoznać, kiedy ten pociąg się czuję, wtedy kiedy się z nim siedzi na kanapie czy gada w kuchni czy dopiero jak on przystąpi do rzeczy, tzn. do gry wstępnej? Może to śmieszne ale nie wiem tego. Wiem tyle, że kiedy leży codziennie koło mnie w łóżku to nic nie czuję. Jak mnie zacznie miziać to może coś tam się lekko budzi ale najczęściej nie na tyle mocno żebym czuła, że tego seksu naprawdę chcę. Zazwyczaj wystarczą mi pieszczoty i koniec, do spania
Nie wyobrażam sobie dobrego... w ogóle seksu sobie nie wyobrażam bez pożądania. Dotyk jego dłoni powinien budzić w tobie przyjemny dreszcz. Powodować pragnienie, by cię dotykał i nie przestawał. Sprawić, że wyłączysz umysł i będziecie tylko wy dwoje i niesamowita przyjemność z dotykania własnych ciał.
To nie jest mozolne mizianie, żeby ci coś drgnęło.
U was nie ma pożądania i nie będzie. To się wie od razu, od pierwszego dotyku. To nie jest umiejętność nabywana z czasem.
Jeżeli coś, kiedyś "nie zaskoczyło", tym bardziej nie stanie się to teraz.
I am Rock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 15:54   #18
niezdecydowaczka78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez I am Rock Pokaż wiadomość
Nie wyobrażam sobie dobrego... w ogóle seksu sobie nie wyobrażam bez pożądania. Dotyk jego dłoni powinien budzić w tobie przyjemny dreszcz. Powodować pragnienie, by cię dotykał i nie przestawał. Sprawić, że wyłączysz umysł i będziecie tylko wy dwoje i niesamowita przyjemność z dotykania własnych ciał.
To nie jest mozolne mizianie, żeby ci coś drgnęło.
U was nie ma pożądania i nie będzie. To się wie od razu, od pierwszego dotyku. To nie jest umiejętność nabywana z czasem.
Jeżeli coś, kiedyś "nie zaskoczyło", tym bardziej nie stanie się to teraz.
U mnie to jest tak, że uwielbiam jak mnie drapie czy głaszcze po plecach, po całym ciele (ale chyba każda kobieta tak ma). Natomiast już niekoniecznie chcę gościć w sobie jego penisa - bo mi to zwyczajnie sprawia ból, nie jest przyjemne.
niezdecydowaczka78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 16:13   #19
I am Rock
lokalna gwiazda
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 19 803
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Ja jestem jak kot. Można mnie zagłaskać na śmierć. Ale to głaskanie powoduje chęć na coś więcej.
Ty najwyraźniej nie dajesz rady się odprężyć, po prostu odpłynąć pod wpływem czułego dotyku.
I am Rock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2015-05-25, 17:24   #20
zlotniczanka
plum plum
 
Avatar zlotniczanka
 
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez niezdecydowaczka78 Pokaż wiadomość
Ależ wiem dokładnie czego chcę od życia - związku, w którym czuję, że jestem zakochana, że kocham, że pożądam, że chcę seksu, że nikogo innego już nie chcę szukać. Przynajmniej wiem, że tyle chcę w sferze związkowej, czyli dla mnie najważniejszej. Wiem, że z pracy mogę nie być zadowolona na 100% ale w związku chcę bo uważam to za niezbędny czynnik do odczuwania szczęscia. Problem w tym, że nie potrafię sama ocenić, czy (będąc DDD i mając inne problemy spowodowane sytuacją w dzieciństwie) potrafię taki wiązek stworzyć. Nie umiem też ocenić, czy może wystarczy zmienić moje dotychczasowe podejście żeby się zacząć w pełni cieszyć obecnym związkiem - czy przeciwnie - czy powinnam go zakończyć.
to ja Ci powiem jako dda, po terapii. Utknęłaś. Nie znasz sama siebie. Niewątpliwie masz fajnego, kochanego faceta. Ale jako ddd nie umiesz stwierdzić, że to nie to. Miałam podobnie, powiem nawet, że gorzej, bo utknęłam w związku z kolesiem, którego nawet nie specjalnie lubiłam (na swoje usprawiedliwienie dodam, że dość młoda byłam). Seks z nim był średni, byłam święcie przekonana, że może ze mną coś jest nie tak. Ale koleś był w miarę ok, oczytany, miły, dogadywaliśmy się. Chciał ślubu, ja myślałam, że taka kolej rzeczy, że może bez motylków można być razem, w końcu dogadujemy się, inni się kłócą, a my zgodne gołąbki, inni mają jakieś dramaty, a u nas cisza i spokój. Seryjnie, planowałam sobie z nim ułożyć życie, na szczęście posypało się jak domek z kart, parę miesięcy później spotkałam faceta, w którym się zadurzyłam na amen. I seks z nim to było coś kompletnie innego, ja się nie mogłam od niego odczepić, tuliłabym się do niego tylko i całowała, miałam fioła ma punkcie każdego centymetra jego ciała.
I wiem, że w życiu bym nie zamieniła drugiego związku na ten pierwszy, choć ten drugi był koszmarny i na szczęście krótki. Mimo wszystko byłam z kimś, kogo autentycznie kochałam i to mi bardzo otworzyło oczy, nauczyło o sobie i swoich potrzebach więcej niż ten spokojny, przyjacielski układzik. Także seksualnych.
Później byłam na terapii dda - polecam Ci także. Znalazłam u siebie schematy myślenia o związkach właśnie takie: jest dobrze, nie ma fajerwerków, ale ważne, że jest. Znalazłam motywy, które zamiatały moje potrzeby pod dywan, bo przecież jest dobrze, udawanie, że wszystko gra, bo przecież nie będę się czepiać o to, że jest dobry, ale jakiś niemrawy, że brakuje mi czegoś nie do nazwania?
Ja nadal się trzymam wersji, że nie znasz siebie. Chwilowo zaprzeczasz sama sobie: najważniejsza dla Ciebie sfera życia to związek, ale jesteś w takim, który mocno kuleje.
__________________
May the Force be with You!

zlotniczanka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 17:34   #21
niezdecydowaczka78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez zlotniczanka Pokaż wiadomość
to ja Ci powiem jako dda, po terapii. Utknęłaś. Nie znasz sama siebie. Niewątpliwie masz fajnego, kochanego faceta. Ale jako ddd nie umiesz stwierdzić, że to nie to. Miałam podobnie, powiem nawet, że gorzej, bo utknęłam w związku z kolesiem, którego nawet nie specjalnie lubiłam (na swoje usprawiedliwienie dodam, że dość młoda byłam). Seks z nim był średni, byłam święcie przekonana, że może ze mną coś jest nie tak. Ale koleś był w miarę ok, oczytany, miły, dogadywaliśmy się. Chciał ślubu, ja myślałam, że taka kolej rzeczy, że może bez motylków można być razem, w końcu dogadujemy się, inni się kłócą, a my zgodne gołąbki, inni mają jakieś dramaty, a u nas cisza i spokój. Seryjnie, planowałam sobie z nim ułożyć życie, na szczęście posypało się jak domek z kart, parę miesięcy później spotkałam faceta, w którym się zadurzyłam na amen. I seks z nim to było coś kompletnie innego, ja się nie mogłam od niego odczepić, tuliłabym się do niego tylko i całowała, miałam fioła ma punkcie każdego centymetra jego ciała.
I wiem, że w życiu bym nie zamieniła drugiego związku na ten pierwszy, choć ten drugi był koszmarny i na szczęście krótki. Mimo wszystko byłam z kimś, kogo autentycznie kochałam i to mi bardzo otworzyło oczy, nauczyło o sobie i swoich potrzebach więcej niż ten spokojny, przyjacielski układzik. Także seksualnych.
Później byłam na terapii dda - polecam Ci także. Znalazłam u siebie schematy myślenia o związkach właśnie takie: jest dobrze, nie ma fajerwerków, ale ważne, że jest. Znalazłam motywy, które zamiatały moje potrzeby pod dywan, bo przecież jest dobrze, udawanie, że wszystko gra, bo przecież nie będę się czepiać o to, że jest dobry, ale jakiś niemrawy, że brakuje mi czegoś nie do nazwania?
Ja nadal się trzymam wersji, że nie znasz siebie. Chwilowo zaprzeczasz sama sobie: najważniejsza dla Ciebie sfera życia to związek, ale jesteś w takim, który mocno kuleje.
Zlotniczanka, to co wedlug Ciebie powinnam zrobić? Podjąć kolejną terapię i zrezygnować z niej po kilku miesiącach bo zawsze tak się kończy? Nie widzę efektów, często nie zgadzam się z tym co terapeuta do mnie mówi, szkoda mi 500 zł miesięcznie na coś, w czego skuteczność mało wierzę. Zauważyłam też u siebie niefajną cechę - odczuwam wielką zazdrość, niechęć do par, które (w moim mniemaniu) są szczęśliwe i spełnione. Wśród rodziny mojego partnera są dwie takie pary i ja wręcz zaczęłam tych bogu ducha winnych ludzi nie znosić. Nic mi nie zrobili a ni znoszę ich bo widzę, że są szczęśliwsi ode mnie. Okropna cecha ale odczuwam to do nich niezależnie od swojej woli
niezdecydowaczka78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 17:47   #22
zlotniczanka
plum plum
 
Avatar zlotniczanka
 
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez niezdecydowaczka78 Pokaż wiadomość
Zlotniczanka, to co wedlug Ciebie powinnam zrobić? Podjąć kolejną terapię i zrezygnować z niej po kilku miesiącach bo zawsze tak się kończy? Nie widzę efektów, często nie zgadzam się z tym co terapeuta do mnie mówi, szkoda mi 500 zł miesięcznie na coś, w czego skuteczność mało wierzę. Zauważyłam też u siebie niefajną cechę - odczuwam wielką zazdrość, niechęć do par, które (w moim mniemaniu) są szczęśliwe i spełnione. Wśród rodziny mojego partnera są dwie takie pary i ja wręcz zaczęłam tych bogu ducha winnych ludzi nie znosić. Nic mi nie zrobili a ni znoszę ich bo widzę, że są szczęśliwsi ode mnie. Okropna cecha ale odczuwam to do nich niezależnie od swojej woli
ja chodziłam na terapię na nfz, pierwsza terapeutka mi nie pasowała, poszłam do innej. Jeśli chodzi o terapeutę, to jeśli po 2-3 spotkaniach nie czujesz się z nim dobrze, to moim zdaniem, warto pomyśleć o zmianie. Z moich obserwacji wynika, że bardzo fajni terapeuci są przy ośrodkach uzależnień - często prowadzą też terapię dla dda i ddd, może warto tam sprawdzić możliwość darmowej terapii?
Inną sprawą jest otwarcie się na seks - nie wiem, czy w Polsce to jest powszechne i da się kogoś znaleźć, ale słyszałam o trenerkach seksualnych. Prowadzą zajęcia, uczące jak się stymulować, jak się otwierać itp. Indywidualne i grupowe, głównie dla kobiet, pewnie są też dla par.
__________________
May the Force be with You!

zlotniczanka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 17:52   #23
niezdecydowaczka78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez zlotniczanka Pokaż wiadomość
ja chodziłam na terapię na nfz, pierwsza terapeutka mi nie pasowała, poszłam do innej. Jeśli chodzi o terapeutę, to jeśli po 2-3 spotkaniach nie czujesz się z nim dobrze, to moim zdaniem, warto pomyśleć o zmianie. Z moich obserwacji wynika, że bardzo fajni terapeuci są przy ośrodkach uzależnień - często prowadzą też terapię dla dda i ddd, może warto tam sprawdzić możliwość darmowej terapii?
Inną sprawą jest otwarcie się na seks - nie wiem, czy w Polsce to jest powszechne i da się kogoś znaleźć, ale słyszałam o trenerkach seksualnych. Prowadzą zajęcia, uczące jak się stymulować, jak się otwierać itp. Indywidualne i grupowe, głównie dla kobiet, pewnie są też dla par.
Co do stymulowania, to nie mam z tym problemu, bez problemu osiągam orgazm poprzez masturbację.
Złotniczanka, myślisz, że z tego mojego związku to nic nie będzie?
niezdecydowaczka78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-25, 18:16   #24
zlotniczanka
plum plum
 
Avatar zlotniczanka
 
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez niezdecydowaczka78 Pokaż wiadomość
Co do stymulowania, to nie mam z tym problemu, bez problemu osiągam orgazm poprzez masturbację.
Złotniczanka, myślisz, że z tego mojego związku to nic nie będzie?
nie znam Was oboje, nie chcę stawiać diagnozy. Ale myślę, że może być coś za jakiś czas - fajna przyjaźń.
__________________
May the Force be with You!

zlotniczanka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-26, 11:29   #25
niezdecydowaczka78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez zlotniczanka Pokaż wiadomość
nie znam Was oboje, nie chcę stawiać diagnozy. Ale myślę, że może być coś za jakiś czas - fajna przyjaźń.
Dzisiaj znów jest ten dzień miesiąca kiedy moglibyśmy się starać o dziecko. A nie chcę tego robić póki nie jestem pewna. I to tak cholernie boli, frustruje, gniecie od środka Boję się, że jak z nim zerwę, to już nie zostanę matką bo będzie matką. Nie wiadomo, czy stworzę nowy szczęśliwy związek, nie wiadomo kiedy...
niezdecydowaczka78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-27, 22:15   #26
kalincia
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Ten też nie jest szczęśliwy. Pisałaś, czego pragniesz i co masz i to nie jest tożsame.


Pytalaś wcześniej, czy to nie jest tak, że w każdym związku namiętnośc mija. Może i tak. Ale wtedy, jeśli związek jest dobry to w sposób naturalny przechodzi przez kolejne stadia i niekoniecznie dochodzi do sytuacji kumpli.
kalincia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-28, 12:56   #27
niezdecydowaczka78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez kalincia Pokaż wiadomość
Ten też nie jest szczęśliwy. Pisałaś, czego pragniesz i co masz i to nie jest tożsame.


Pytalaś wcześniej, czy to nie jest tak, że w każdym związku namiętnośc mija. Może i tak. Ale wtedy, jeśli związek jest dobry to w sposób naturalny przechodzi przez kolejne stadia i niekoniecznie dochodzi do sytuacji kumpli.
Ale jak minie namietnosc, jak przyznalas, to jak takiego zwiazku nie nazwac inaczej niz sytuacja kumpli?
niezdecydowaczka78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-28, 13:05   #28
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

sama siebie próbujesz okłamać. trochę przykre.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-28, 14:24   #29
niezdecydowaczka78
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Cytat:
Napisane przez skazana_na_bluesa Pokaż wiadomość
sama siebie próbujesz okłamać. trochę przykre.
No bo wszyscy wokolo mowia "namietnosc mija, po latach wazne zeby sie po prostu lubic", itp, itd
Jezeli macie jakies inne doswiadczenia i jestescie w zwiazku (albo w zwiazach) z dlugim stazem to piszcie, jak to jest u Was, wygasla namietnosc i co, czym sie wtedy jest jesli nie przyjaciolmi?
niezdecydowaczka78 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-05-28, 14:26   #30
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Od 7 lat nie wiem czy to przyjaźń czy kochanie...

Namietnosc mija, ale nie oznacza to, ze nie ma sie wcale i nigdy ochoty na swojego wieloletniego partnera. Poza tym jak dla mnie rozmowa z toba jest bezsensowna i bezproduktywna. Co mialam powiedziec to powiedzialam wczesniej.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 
Narzędzia

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2017-09-15 11:33:50


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:18.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.