Ile oszczędzacie / wydajecie pieniędzy na miesiąc?

[linka711]

Napisane przez mandarynkka86

Dziewczyny wiecie co nurtuje mnie od jakiegoś czasu pewna kwestia....
Mam już meza, prace dobra, normalnie w miarę poukladana zycie, ale zawsze klocimy się o to samo Trwa nasza scysja nie dluzej jak 10 min, ale denerwuje mnie to... Moj maz mimo tego, że dobrze zarabiamy (akurat zrządzenie losu) i nie jest nam finansowo ciezko upiera się przy kupowaniu ciuszkow na bazarach, targach itd
Zawsze jak on wraca z zakupow, to przynosi ...ehhh kupuje sobie jakies dżinsy za 40 zł i smieszny top za 30 zł. Nie chodzi o to ze oszczedza, ale on jest zdania tego, że woli miec 10 par dzinsów za 40 zł niż tak jak ja, jedną parę za np 400 zł
dzisiaj znowu masakra w sklepie. Poszlam kupić sobie buty, ktore widzialam już kilka dni temu i bardzo mi się podobaly. Nie zalozę ich do pracy, bo nei wypada, ale na jakies wyjscie czy zakupy jak najbardziej. No i poszlam z nim oczywiscie. Jak zobaczył cene to na caly sklep "ryknął" ze za 380 zł, on kupi sobie przynajmniej 7 par!! Ale siara!! Straszne. Ja i tak je kupilam bo ja wole miec mniej a porzadnych rzeczy a on ...wygladamy razem smiesznie. On w dzinsach za 40 zł i topie za 20-30 zł z butami za 50 zł, a ja odwrotnie. Z ta roznica ze ja mam np 10 par butow na zime, a on ma 30 Ale jakości marnej i wyglad hmmmm.....

Macie tez takie problemy z swoimi facetami, ze wola kupic taniej a wiecej ? Czy to moze ja powinnam przejsc na "jego stronę" i tez tak robic?

U nas jest tak, ze maz kupuje ciuchy wysokiej jakości, a ja kupuje to, co mi sie podoba nie patrzac na to z której jest połki, ale najczesciej wybieram przedział średni (mysle, ze jesli pracowalabym normalnie, wybieralabym wiecej drozszych rzeczy ale poniewaz jeszcze studjuje i tylko dorabiam to nie na wszystko mnie stac, natomiast maz prowadzi firme i pewnie tez dlatego wybiera rzeczy innymi kategoriami i nie zal mu dac za cos duzo jesli jest tego warte) . Nie wyobrazam sobie abysmy chodzili w ciuchach bazarowych w wazne miejsca bo to nie wypada. W takich ciuchach mozna co najwyzej smigać po domu. Ale tez nie wyobrazam sobie trzymania w domu 40par butow zimowych! To bylby chyba nasz caly korytarz i jeden pokoj;] My mamy w sumie 3 pary butow zimowych (ja 2, maz jedna) i nam w zupelnosci wystarczy.

Wydaje mi się, ze swojego meza juz nie zmienisz i jego przyzwyczajenia juz takie pozostana. Wiem to na przykladzie mojego taty, dla ktorego tez nie ma roznicy w czym bedzie chodzil i wybiera zawsze to tansze bo "po co przeplacac"... Aby nie bylo klotni: musisz zamknac oczy i sie do tego przyzwyczaic jak moja mama, chociaz ona nie dokonca sie z tym pogodzila...

[anka_res]

Napisane przez trupiegi

. Zastanawiam się jedynie, co można zrobić, by zmienić politykę państwa. Wielu młodych pracuje za granicą, a od 1 maja spodziewamy się kolejnej fali emigracji, tym razem do Niemiec. Czy to władzom nie daje nic do myślenia?
.

IMO - nie liczyć na to, że państwo cokolwiek dla Ciebie zrobi - liczyć tylko na siebie. Byłam w różnych sytuacjach (w przeszłości niekoniecznie w tak komfortowej jak obecnie) i nigdy nie zgodziłam się na pracę na warunkach, które uważałam za wyzysk. Nie mam w sobie wewnętrznej zgody na to i czułabym, że robię to wbrew sobie. I w moim przypadku to się opłaciło. Aczkolwiek nie wiem, co zrobiłabym, gdybym miała dzieci albo kredyty, wtedy pewnie nie byłoby tak łatwo. Ale i jednego, i drugiego unikam.

---------- Dopisano o 15:00 ---------- Poprzedni post napisano o 14:59 ----------

Napisane przez linka711

. Ale tez nie wyobrazam sobie trzymania w domu 40par butow zimowych! To bylby chyba nasz caly korytarz i jeden pokoj;]

Sprawdza się szafa wnękowa z półkami gęsto na całej ścianie

[Mallutka]

Napisane przez anka_res

Byłam w różnych sytuacjach (w przeszłości niekoniecznie w tak komfortowej jak obecnie) i nigdy nie zgodziłam się na pracę na warunkach, które uważałam za wyzysk. Nie mam w sobie wewnętrznej zgody na to i czułabym, że robię to wbrew sobie. I w moim przypadku to się opłaciło.

mądre słowa
Moja mama ma bardzo dobrą sytuację finansową, nie chcę od niej ciągnąć pieniędzy ale dzięki temu nie muszę pracować na kasie <mam nadzieję, że nikogo nie obrażam>, bo znam dwa języki i teraz robię drugi kierunek studiów i po prostu nie ma we mnie zgody na takie traktowanie.

Aczkolwiek nie wiem, co zrobiłabym, gdybym miała dzieci albo kredyty, wtedy pewnie nie byłoby tak łatwo. Ale i jednego, i drugiego unikam.

Na temat kredytów się nie wypowiem, za to chciałabym by można było "unikać" posiadania dzieci z wyboru, a nie dlatego, że czasy są ciężkie i nie starczy do 1.

Tylko tyle, że rzeczywistość jest jaka jest i tylko na tej podstawie możemy kształtować swoje postawy, a nie na podstawie "jak byśmy chciały by było." Dlatego jeszcze raz chylę czoła przed pierwszą częścią twojej wypowiedzi

[theoneandonly]

Napisane przez mandarynkka86

Heh wlasnie nie mamy zadnych kredytów, zadluzen, mamy swoja firmę , stabilna pracei i branże w ktorej niegdy nie zgubimy klientow. On wychodzi po prostu z zalozenia, ze woli codziennie zalozyc do pracy inne buty , a ja znowuż wole miec mniej a porządne. Jak widze gatunek tych za 50 zł, a tych za 400 zl-not o nie ma co mowic, roznica jest ogromna , wystarczy sie troche przyjrzec. Nie mamy dzieci, zarabiamy sami na siebie, kancelaria kręci się dobrze. Mi po prostu wstyd jest , jak idziemy np na jakies spotkanie służbowe i tam faceci w garniturach z "wzyszej " pólki a moj maz nie da się przekonac i idzie na takie spotkanie z roznymi waznymi ludźmi w gajerku za 300 zł, dla mnie to koszmar. Jestesmy razem juz kupę lat i wciaz jest tak samo-bez względu na to, czy mamy w miesiacu więcej czy mniej. Czuję sie po porstu źle, kiedy idziemy na jakies przyjecie i tam wystrojone babeczki z mezami, w dobrze skrojonych garniturach. ja zawsze o to dbam, ale ON....i tu jest ten problem.
Wkurza mnie tez to, że on nie widzi nic słego w tym, ze np idzie do sądu (do pracy) w dżinsach za 50 zl, kiedy inni (powiedzmy ze 90% prawnikow) smigają po sądzie w garniturach, albo przynajmniej spodniach "nieco" lepszych, a on wyglada tak jakby zarabial 500 zł niesiecznie i nie stac go bylo na nic lepszego. To mnie najbardziej wkurza.

Nie wiem czy mu przetłumaczysz, bo każdy woli co innego
Myślę też, że sęk nie tkwi wcale w cenie ubrań-bo jak się chce to można się świetnie ubrać za niewielkie pieniądze
A co do droższych ciuchów, butów to nie zawsze tak jest, że co droższe to lepsze, bo z tym bywa róźnie. Sama wiem i to nie tylko na swoim przykładzie
W Polsce jest np kilka firm obuwniczych( nie będę podawać nazw) w których buty są droższe niż w innych sklepach a opinie te firmy mają koszmarną tak samo jak i liczbę reklamacji i niezadowolonych klientów więc z tym też róźnie bywa
Myślę po prostu, że problemem Twojego Tż jest to, że nie przywiązuje on tak dużej wagi co wyglądu czy ubrań i stąd problem

[anka_res]

Napisane przez Mallutka

Na temat kredytów się nie wypowiem, za to chciałabym by można było "unikać" posiadania dzieci z wyboru, a nie dlatego, że czasy są ciężkie i nie starczy do 1.

Oczywiście zgadzam się, w moim przypadku to akurat wybór.

Myślę, że zgadzając się na wyzysk, tak naprawdę szkodzimy sobie. I nie mówię tego tylko z pozycji teorii, bo gdy lata temu zaczynaliśmy pobyt za granicą, odrzuciliśmy ofertę pracy, która ratowałaby nam z mężem wtedy skórę (w sensie, pozwoliłaby się utrzymać), ale była to praca "na czarno" i za poniżej minimum; i to mimo, że konto zaczynało świecić pustkami, a o pracę było bardzo ciężko. I co....i nic, wszystko się ułożyło potem nawet lepiej niż dobrze , a szacunek do siebie pozostał

[pumas]

Jestem zdania, ze trzeba przywiazywac wage do ubran w momencie istotnych okolicznosci. i tak: na impreze firmowa, spotkanie firmowe na pewno nie wypuscilabym z domu mojego faceta w tanim garniturze albo jeansach z bazaru - nie ma takiej mozliwosci. I nie dlatego, ze zle w tym wyglada lub, ze te rzeczy sa brzydkie, wlasnie takie tandetne, bazarowe, ale dlatego, ze na pewnym poziomie pewnych rzeczy nie wypada i trzeba sie dostosowac do sytuacji.
Sama nie mam rzeczy z targu, ale tez nie mam rzeczy bardzo drogich, z najwyzszej półki. Jednak posiadam zarówno buty, jak i marynarki itp. drozsze, lepiej odszyte, na wazniejsze spotkania. Na co dzien śmigam w "średniej półce", aczkolwiek dosc selektywnie dobieranej.

[TusiaeM]

Napisane przez mandarynkka86

Heh wlasnie nie mamy zadnych kredytów, zadluzen, mamy swoja firmę , stabilna pracei i branże w ktorej niegdy nie zgubimy klientow. On wychodzi po prostu z zalozenia, ze woli codziennie zalozyc do pracy inne buty , a ja znowuż wole miec mniej a porządne. Jak widze gatunek tych za 50 zł, a tych za 400 zl-not o nie ma co mowic, roznica jest ogromna , wystarczy sie troche przyjrzec. Nie mamy dzieci, zarabiamy sami na siebie, kancelaria kręci się dobrze. Mi po prostu wstyd jest , jak idziemy np na jakies spotkanie służbowe i tam faceci w garniturach z "wzyszej " pólki a moj maz nie da się przekonac i idzie na takie spotkanie z roznymi waznymi ludźmi w gajerku za 300 zł, dla mnie to koszmar. Jestesmy razem juz kupę lat i wciaz jest tak samo-bez względu na to, czy mamy w miesiacu więcej czy mniej. Czuję sie po porstu źle, kiedy idziemy na jakies przyjecie i tam wystrojone babeczki z mezami, w dobrze skrojonych garniturach. ja zawsze o to dbam, ale ON....i tu jest ten problem.
Wkurza mnie tez to, że on nie widzi nic słego w tym, ze np idzie do sądu (do pracy) w dżinsach za 50 zl, kiedy inni (powiedzmy ze 90% prawnikow) smigają po sądzie w garniturach, albo przynajmniej spodniach "nieco" lepszych, a on wyglada tak jakby zarabial 500 zł niesiecznie i nie stac go bylo na nic lepszego. To mnie najbardziej wkurza.

Wiesz, co moim zdaniem tanie rzeczy wcale nie równa się złe rzeczy. Bardziej o to chodzi jak się w nich wygląda, bo można wyglądać super w garniturze za 300 zł, a tragicznie w takim za 2000zł.
I myślę, że właśnie w taki sposób powinnaś porozmawiać z TŻ - ok jeśli chce kupować tańsze ubrania to niech kupuje, ale niech one będą do niego dopasowane i dobrej jakości.

Ja tam kupuje ubrania ze średniej półki i nie widzę w tym nic złego. Oczywiście zdarza się, że w jakieś ubranie zainwestuje więcej, ale to sporadycznie. I ja podobnie jak Twój mąż wole mieć 30 par butów po 80-150 zł niż 5 par za 400 zł.

Napisane przez trupiegi

Ech, nieporozumienie. Myślę, że każdy pracujący człowiek nie powinien się martwić, czy mu wystarczy do końca miesiąca. Godne płace powinny być normą. Nawet nie przyszło mi do głowy krytykować autorki postu, chodzi mi o to, że pracodawcy płacą tak, że człowiek opłaca rachunki, zapełni lodówkę i nic nie zostaje.
Nie umiem się wypowiadać na tym forum, bo często moje wypowiedzi są źle odczytywane.

Masz całkowitą rację w tym, że tak powinno być. Ale niestety nie jest.
I faktycznie po prostu się nie zrozumiałyśmy

[pimboLowa]

wtrącę swoje 5groszy, a nie próbowałaś męża podstępem spróbować ubrać porządniej? Tzn sama mu kupić porządną koszule urwać metkę z ceną i jakby nigdy nic dać mu ją rano. Czy mężuś nie da się przechytrzyć? Czasami faceta trzeba sposobem, ja miałam do czynienia z takim, który stwierdził, że na bal sportowca na pewno może założyć garnitur który kupiła 3sezony wcześniej oczywiście porządny z vistuli, więc do materiału i wyglądu garnituru się przyczepić nie mogłam, ale do tego, że ewidentnie pan niemało urósł i schudł to już mogłam, ale on swoje, bo rękawy mogą być przykrótkie, nikt nie zauważy..., skończyło się, że zaciągnęłam za uszy do sklepu, ale opornie , zdając sobie sprawę z problemu z zaciągnięciem faceta do sklepu, bo biedny osiwieje jak metke zobaczy po prostu kupić mu i udać, że koszula czy spodnie leżały już dawno w szafie.. .

[pumas]

Napisane przez pimboLowa

wtrącę swoje 5groszy, a nie próbowałaś męża podstępem spróbować ubrać porządniej? Tzn sama mu kupić porządną koszule urwać metkę z ceną i jakby nigdy nic dać mu ją rano. Czy mężuś nie da się przechytrzyć? Czasami faceta trzeba sposobem, ja miałam do czynienia z takim, który stwierdził, że na bal sportowca na pewno może założyć garnitur który kupiła 3sezony wcześniej oczywiście porządny z vistuli, więc do materiału i wyglądu garnituru się przyczepić nie mogłam, ale do tego, że ewidentnie pan niemało urósł i schudł to już mogłam, ale on swoje, bo rękawy mogą być przykrótkie, nikt nie zauważy..., skończyło się, że zaciągnęłam za uszy do sklepu, ale opornie , zdając sobie sprawę z problemu z zaciągnięciem faceta do sklepu, bo biedny osiwieje jak metke zobaczy po prostu kupić mu i udać, że koszula czy spodnie leżały już dawno w szafie.. .

Tak, to najlepszy sposób na takich opornych. Działa tez w druga stronę: jeśli kupimy coś drogiego, to bach do szafy, urywamy metke i udajemy, ze przeciez to stare, juz dawno kupione, nie pamietasz?

[LaBamBam]

Dziewczyny, przyłączam się do Was, bo dzisiaj popłynęłam.

O mnie: studiuję dziennie, oprócz tego pracuję według ruchomego grafiku - nigdy nie wiem, ile godzin będę pracowała. Zarabiam różnie, dla ułatwienia napiszę, że 1000 zł/mc. Mieszkam z rodzicami, do niczego im się nie dokładam (czasem zrobię zakupy spożywcze), ale też zupełnie na nic od nich nie biorę.

Dochody:

1000 zł.

Moje wydatki miesięczne to:

- 230 zł bilet PKP;
- dentysta - tu różnie, ale czeka mnie w najbliższym czasie koronka za 800 zł;
- zwrot pożyczki - ok. 400 zł (nie muszę tego teraz spłacać, ale bardzo chcę, bo nie lubię mieć u kogoś długów);
- telefon - ok. 60 zł;
- obiady na mieście - ok 160 zł - bywa, że poza domem przebywam jakieś 15 godzin dziennie, więc muszę zjeść coś ciepłego;
- drożdżówki i batony na uczelni- ok. 50 zł;
- fryzjer 50 zł.

Do tego dochodzą czasem bilety MPK, lekarstwa i lekarz prywatnie, kosmetyki (bardzo mało i bardzo rzadko, bo jestem alergiczką i minimalistką ) no i coś do ubrania.

Mój wielki pochłaniacz pieniędzy to KSIĄŻKI i GAZETY. Długo nic nie kupowałam, gdyż staram się wdrażać ideę minimalizmu, ale dziś nie mogłam się oprzeć.

Ale, jak zaznaczyłam na początku postu, dziś popłynęłam: wydałam 100 zł na dwie książki i cztery gazety, do tego trafiłam na takie kozaki, jakie chciałam (300 zł) i fryzjerka skasowała mnie na 40 zł (dziś rabat ).

Stan finansów na dziś:

- 5 000 zł - dług łączny nieoprocentowany u dwóch osób (pożyczka na leczenie prywatne i prawo jazdy); spłacam co miesiąc mniej więcej 400 zł;
+ 900 zł oszczędności;
+ 900 zł na koncie;
- 500 zł karta kred.

Uprzedzam, że raz zarabiam raz więcej, raz mniej; jeśli mniej, to wtedy nie spłacam pożyczki albo robię to w mniejszym stopniu. Tak samo raz mogę sobie pozwolić na dentystę, a raz nie.

Uff, napisałam to wszystko, żeby samą siebie zdyscyplinować. Dawniej byłam mistrzynią zorganizowania finansowego i planowania wydatków; teraz jakoś się rozlazłam.

[pimboLowa]

Napisane przez pumas

Tak, to najlepszy sposób na takich opornych. Działa tez w druga stronę: jeśli kupimy coś drogiego, to bach do szafy, urywamy metke i udajemy, ze przeciez to stare, juz dawno kupione, nie pamietasz?

ba pewnie, że Pamiętam, ja żeby nie wzbudzać podejrzeń byłam w stanie zerwać metke wyprać i żeby nie "pachniała" nowością i nie miała charakterystycznych zagięć z półki sklepowej ;-) żeby to raz takie numery się robiło, to są takie małe sztuczki dzięki którym i my i faceci unikamy niepotrzebnych awantur, z których przecież nie wynika nic dobrego, poza kilkoma siwymi włosami. ;-)

[pumas]

hehehe dobre z tym praniem - moj tż nie jest az tak wnikliwy ;-) Ja jak sobie cos kupie, to nie wchodze do domu z siatami, ale juz przed blokiem wywalam do kosza, a ciucha niose w torebce, a potem wymietego wrzucam do szafy jakby nigdy nic

Labambam, trudno mi cos doradzic procz zminimalizowania kupowania gazet i ksiazek. O ile ksiazki to jakas tam inwestycja, o tyle gazety to wyrzucone pieniadze w bloto wg mnie. Czasem mam chec kupic sobie jakas gazete po 10 zł, ale jak pomysle, ze przejrze ją lub chocby przeczytam od deski do deski, a potem rzuce w kąt, to słabo mi sie robi, jak potrafie wywalac pieniadze. Dlatego unikam takich zakupow.

[anka_res]

Napisane przez LaBamBam

Mój wielki pochłaniacz pieniędzy to KSIĄŻKI i GAZETY. Długo nic nie kupowałam, gdyż staram się wdrażać ideę minimalizmu, ale dziś nie mogłam się oprzeć.

Stan finansów na dziś:

- 5 000 zł - dług łączny nieoprocentowany u dwóch osób (pożyczka na leczenie prywatne i prawo jazdy); spłacam co miesiąc mniej więcej 400 zł;
+ 900 zł oszczędności;
+ 900 zł na koncie;
- 500 zł karta kred.

Uprzedzam, że raz zarabiam raz więcej, raz mniej; jeśli mniej, to wtedy nie spłacam pożyczki albo robię to w mniejszym stopniu. Tak samo raz mogę sobie pozwolić na dentystę, a raz nie.

Uff, napisałam to wszystko, żeby samą siebie zdyscyplinować. Dawniej byłam mistrzynią zorganizowania finansowego i planowania wydatków; teraz jakoś się rozlazłam.

Przede wszystkim zazwyczaj w takiej sytuacji doradza się pozbycie się najwyżej % długu (karta, zakładam) kosztem pieniędzy na depozycie (gdzie % jest pewnie niższe, chyba, że masz jakiś promocyjny okres bezodsetkowy na karcie).


Co do książek - większość rzeczy można ahem....wypożyczyć czy coś...ale jak jesteś miłośniczką, to pewnie to do Ciebie nie przemówi.

Co mnie jeszcze uderza, to ogromne wydatki na transport (1/4 dochodów!), ale zakładam, że pewnie nie masz tańszej alternatywy.

[agusiownik]

mnie przerażają ceny w Polsce, markowe ciuchy czy kosmetyki są masakrycznie drogie, a za granicą dużo tańsze. W sumie to nie tylko kosmetyki i ciuchy, ale praktycznie wszystko

[pumas]

To prawda agusiownik, nie rozumiem tej polityki, bo jak na tak słabe zarobki i wysokie koszty utrzymania, to Polakom wiedzie sie calkiem niezle.

[pimboLowa]

Napisane przez agusiownik

mnie przerażają ceny w Polsce, markowe ciuchy czy kosmetyki są masakrycznie drogie, a za granicą dużo tańsze. W sumie to nie tylko kosmetyki i ciuchy, ale praktycznie wszystko

mnie również przerażają, na szczęście zmądrzałam, bo czekam na wyprzedaże, obecnie w reserved podoba mi się spódnica i marynarka, ale jak sobie pomyśle, że ta spódnica za (chyba) 129 czy 149 za kilka miesięcy będzie za 69 czy 49 to jestem przekonana, że bez niej wytrzymam kilka miesięcy.

[inz87]

Napisane przez LaBamBam

Dochody:
1000 zł.

Może znajdziesz czas na prace dodatkowe?

Napisane przez LaBamBam

- 230 zł bilet PKP;

Nie ma tańszych przewoźników? To bilety do pracy? Czy dojazdy do domu dla przyjemności?

Napisane przez LaBamBam

- dentysta - tu różnie, ale czeka mnie w najbliższym czasie koronka za 800 zł;

Nie znam się na tym, ale czy to konieczne?

Napisane przez LaBamBam

- telefon - ok. 60 zł;

Pisz smsy z internetu, nie dzwoń. Zamiań abonament na telefon na kartę, albo ustaw sobie jakąś blokadę do 30 zł całość z abonamentem.

Napisane przez LaBamBam

- obiady na mieście - ok 160 zł - bywa, że poza domem przebywam jakieś 15 godzin dziennie, więc muszę zjeść coś ciepłego;

Masz dostęp do kuchni jak jesteś na mieście? Może warto coś w domu przygotować i na mieście tylko sobie odgrzać?

Napisane przez LaBamBam

- drożdżówki i batony na uczelni- ok. 50 zł;

Psujesz zęby i tracisz pieniądze. Nie warto. Kup sobie 1 czekoladę na 3 dni. 10 czekolad x 2 zł = 20 zł

Napisane przez LaBamBam

- fryzjer 50 zł.

Może znajdziesz tańszego fryzjera - za 25 zł chyba też kobieta może się ostrzyc?

Napisane przez LaBamBam

Do tego dochodzą czasem bilety MPK

Chodź pieszo do 1,5 km.

Napisane przez LaBamBam

lekarstwa i lekarz prywatnie

Publiczna służba zdrowia nie jest taka zła. Wiele spraw można załatwić w ramach ubezpieczenia zdrowotnego.

Napisane przez LaBamBam

Mój wielki pochłaniacz pieniędzy to KSIĄŻKI i GAZETY. Długo nic nie kupowałam, gdyż staram się wdrażać ideę minimalizmu, ale dziś nie mogłam się oprzeć.

Książki i gazety masz w internecie za darmo w formie ebooków. Ja jestem na bieżąco z ulubionym miesięcznikiem i czytam 1 książkę miesięcznie w pdfie.

Napisane przez LaBamBam

- 5 000 zł - dług łączny nieoprocentowany u dwóch osób (pożyczka na leczenie prywatne i prawo jazdy); spłacam co miesiąc mniej więcej 400 zł;
+ 900 zł oszczędności;
+ 900 zł na koncie;
- 500 zł karta kred.

Spłać kartę kredytową na początku, bo oprocentowania są tam horrendalne, mi proponowali 16% to ich wyśmiałem. Zlikwiduj tę kartę najlepiej. 1000 złotych oszczędności oddaj i za 300 złotych żyj do 10-15 marca, czyli dnia wypłaty.

[ViLLeMkA]

inz, przerażasz mnie :X
Czekolady za 2 zł okropnie smakują, chyba, że to jakaś promocja.

Ja obcięłabym kartę kredytową i telefon przy takich dochodach
i starała się jak najszybciej popłacić wszelkie długi.

[pumas]

Napisane przez pimboLowa

mnie również przerażają, na szczęście zmądrzałam, bo czekam na wyprzedaże, obecnie w reserved podoba mi się spódnica i marynarka, ale jak sobie pomyśle, że ta spódnica za (chyba) 129 czy 149 za kilka miesięcy będzie za 69 czy 49 to jestem przekonana, że bez niej wytrzymam kilka miesięcy.

No ale jaka masz pewność, że ta konkretna rzecz będzie na Ciebie czekać tyle miesiecy? Bo ja nigdy na to nie licze zwlaszcza, jak cos mi sie podoba, to od razu kupuje i nie patrze na cene. A na wyprzedazach niestety NIGDY nie ma mojego rozmiaru.

[anka_res]

Napisane przez ViLLeMkA

inz, przerażasz mnie :X
Czekolady za 2 zł okropnie smakują, .

Wedel u mnie w Auchan za 2.29. W Biedronce Magnetic za 1.99 - jakby się ktoś zastanawiał, to są czekolady Wawel.

Z ciekawości dziewczyny - a to ile kosztuje "nie okropna" czekolada, bo może ja w jakim średniowieczu żyję, psychologiczna bariera dla mnie to 3 zł i to czuję się ostro rąbana

[inz87]

Taaa... magnetic kokosowa w biedronce rządzi. Goplana mleczna pycha, coś trochę ponad 2 zł. Allegro orzechowa też dobra.
Czekolada "czekoladopodobna" to pewnie koszt ok. 1 zł, ale dawno nie widziałem i nie jadłem czegoś takiego.

[pumas]

Rzadko jem czekoladę, ale milka chyba kolo 3.5 ?

[anka_res]

Są też te wszystkie klasyczne wawelowe wersje - Malaga, Tikitaki, Kasztanki. Są o tyle bezczelni, że nawet opakowanie czekolady Magnetic w Biedronie i czekolady Wawel w "normalnym" sklepie jest identyczne, różni się tylko logo. W smaku są identyczne - sprawdziłam zmuszona asortymentem w osiedlowym sklepiku - tylko cena wyższa o, bagatela, złotówkę - czyli 50 %.

---------- Dopisano o 21:20 ---------- Poprzedni post napisano o 21:18 ----------

Napisane przez pumas

Rzadko jem czekoladę, ale milka chyba kolo 3.5 ?

Drooooogo

[ViLLeMkA]

hmm.. jaka to jest dobra? taka która jest czekoladą gorzką z masą kakaową ponad 50% a zarazem da się ją przełknąć i całkiem dobrze smakuje
[zwykłe czekolady gorzkie czy wedla czy wawela nie są zbyt smaczne :P do tego mają kakaa chyba 30%]

[pumas]

milka nie jest zbyt zdrowa, sam cukier, ale dobra

[anka_res]

Napisane przez ViLLeMkA

hmm.. jaka to jest dobra? taka która jest czekoladą gorzką z masą kakaową ponad 50% a zarazem da się ją przełknąć i całkiem dobrze smakuje

Niedawno dorwałam całą taką serię Lindta zagramanicą (ponad 70% Kakao różne smaki, w tym z chilli). Były wyjątkowo paskudne na mój gust ale pewnie by Ci się spodobały. Cena wiadomix raczej porażająca.

[trupiegi]

Napisane przez pumas

milka nie jest zbyt zdrowa, sam cukier, ale dobra

Uwielbiam Milkę. Jak dobrze poszukasz, znajdziesz taką z kakaowym musem; na pewno zdrowsza (o ile czekolada może być zdrowa). Lubię w Milce to, że jest taka kremowa, delikatna i słodka. Czasem są stoiska z niemieckimi słodyczami, tam Milka jest po 3 zł.
Na Lindta mnie jeszcze nie stać, ale to dla mnie lepsza wersja Milki.
Za gorzkimi czekoladami nie przepadam.

A poza tym - inz87, rozwaliły mnie Twoje sposoby na oszczędzanie. Są skrajnie ekstremalne, chociaż ze zdaniem: Publiczna służba zdrowia nie jest taka zła. Wiele spraw można załatwić w ramach ubezpieczenia zdrowotnego to się jeszcze zgodzę, można znaleźć dobrego lekarza, gdzie nie ma kolejek.
I nie wyobrażam sobie być molem książkowym e-bookowym, bo by się inwestycja w okulary szykowała. Wiem, bo studiuję polonistykę i wystarcząco dużo siedzę przed kompem (piszę mgr i czesto zaglądam na Wizaż, o którego języku piszę).

Wracając do tematu - chyba dziś po Milkę skoczę, lepiej będzie się pracowało. Do czwartku muszę oddać analizę Waszych nicków.

[ViLLeMkA]

Napisane przez anka_res

Niedawno dorwałam całą taką serię Lindta zagramanicą (ponad 70% Kakao różne smaki, w tym z chilli). Były wyjątkowo paskudne na mój gust ale pewnie by Ci się spodobały. Cena wiadomix raczej porażająca.

Lindta nie jadam, ale bardzo dobra w smaku jest chyba z wedla
Był nawet program "wiem co jem" o czekoladzie, że jak już w ogóle jeść czekoladę, to prawdziwą czekoladę, nie cukier

[pumas]

trupiegi, jesli chodzi o czekolade, to nie patrze na jej wlasciwosci, jem tą ktora mi smakuje. Na szczescie rzadko siegam po tego typu slodycze

[Misiata]

Napisane przez trupiegi

Wracając do tematu - chyba dziś po Milkę skoczę, lepiej będzie się pracowało. Do czwartku muszę oddać analizę Waszych nicków.

hhi hi ciekawe jak byś mój zanalizowała wczoraj wydałam 45 zł na leki... jakaś masakra głupie tabletki i tyle kosztują. pytałam o zamienniki ale nie było...