drugi kierunek studiów jednak darmowy

[Flai]

Napisane przez liit

A to wszystko przez to, że tak bardzo lubimy oceniać ludzi. Lubimy sobie pomyśleć, że ktoś jest głupi, bo poszedł na prawo czy psychologię, wyrokujemy czy po religioznawstwie znajdzie pracę, zastanawiamy się czy przy dwóch kierunkach stara się wystarczająco. A czy to jest nasza sprawa?
Ciągle narzekamy na nasze państwo, a jak daje nam prawo do bezpłatnej edukacji, to też jest źle, bo ludzie przez to nie myślą. To nie moja wina, że ktoś ma postawę roszczeniową i wydaje mu się, że studia dają mu pracę, a nie możliwości. To nie moja sprawa, że ktoś ciągle zaczyna nowy kierunek. Czy takie osoby szkodzą mi czy Wam?
Często na wizażu pojawiają się wątki typu "nie wiem, co ze sobą zrobić, chciałabym iść na to, na to i na to", a pod tym pełno komentarzy, że lepiej poszukaj pracy, a nie zajmuj miejsca innym. Każdy ma prawo próbować. Jedni wiedzą kim chcą być już w podstawówce, inni dowiedzą się tego podczas rocznej przerwy, a jeszcze inni na trzecim kierunku.
Przykre jest to, że studia straciły na znaczeniu, ale plując na siebie tego nie zmienimy. Niech każdy uczy się na własnych błędach, nie próbujmy komuś na siły wcisnąć swoich racji, bo tak naprawdę nikt nie wie, jak to będzie wyglądać za kilka lat.

Zgadzam się. A jeśli ktoś kończy wybrane studia i na przykład później przekwalifikuje się na fryzjera też marnuje pieniądze podatników? Przecież on sam też będzie podatnikiem do końca swoich dni I zastanawia mnie jeszcze czy dawniej studia faktycznie były takie elitarne i wypełnione samymi pasjonatami czy po prostu ich elitarność tworzyły gorsze warunki finansowe społeczeństwa. O wiele mniejsza grupa społeczna mogła pozwolić sobie na wysłanie dziecka na studia, większość osób po 19/20 roku życia szła do pracy po zawodówkach, technikach, 5 letnich liceach zawodowych. Przecież choćby Anna German studiowała geologie bo rodzice chcieli aby miała pewny zawód Niech każdy układa swoje życie, za swoje błędy zapłaci sam.

[eiri]

Napisane przez Oshin1

to cię informuję, że tk sprawdza akty z punktu widzenia ich zgodności z konstytucją.

dziękuję, ale ja to wiem

a poziom to podwyższy ograniczenie liczby miejsc na niektórych kierunkach

Żeby to było takie proste. Ograniczenie liczby studentów może również spowodować, że poziom również spadnie. Jak będzie mało studentów to obniżą wymagania, żeby kierunek nie padł. Student to pieniądz.

Napisane przez Flai

Zgadzam się. A jeśli ktoś kończy wybrane studia i na przykład później przekwalifikuje się na fryzjera też marnuje pieniądze podatników? Przecież on sam też będzie podatnikiem do końca swoich dni I zastanawia mnie jeszcze czy dawniej studia faktycznie były takie elitarne i wypełnione samymi pasjonatami czy po prostu ich elitarność tworzyły gorsze warunki finansowe społeczeństwa. O wiele mniejsza grupa społeczna mogła pozwolić sobie na wysłanie dziecka na studia, większość osób po 19/20 roku życia szła do pracy po zawodówkach, technikach, 5 letnich liceach zawodowych. Przecież choćby Anna German studiowała geologie bo rodzice chcieli aby miała pewny zawód Niech każdy układa swoje życie, za swoje błędy zapłaci sam.

Jeszcze 15 lat temu studia miały wyższy poziom. Teraz naprawdę to nie jest taka nauka jak kiedyś. Duży wpływ miała na to reforma i rozdzielenie studiów na dwustopniowe. Widzę po moim kierunku jak BARDZO program spadł na psy.

[Oshin1]

Napisane przez neia

Dużo więcej niż 6000. Co roku samo UW wypuszcza ok. 700-800 absolwentów, SWPS drugie tyle. Do tego prawo jest jeszcze na co najmniej 6 innych uczelniach. Więc pewnie do 2,5 tysiąca to może rocznie dochodzić.

UW wypuszcza 400 dziennych, UKSW 250- to są jedyne publiczne uniwersytety w Warszawie, które kształcą na tym kierunku; pozostali to absolwenci studiów niestacjonarnych i (sic!) szkół prywatnych. jeśli ktoś się obawia takiej konkurencji, to faktycznie nie ma co startować na prawo.

[pffe]

Napisane przez Oshin1

UW wypuszcza 400 dziennych, UKSW 250- to są jedyne publiczne uniwersytety w Warszawie, które kształcą na tym kierunku; pozostali to absolwenci studiów niestacjonarnych i (sic!) szkół prywatnych. jeśli ktoś się obawia takiej konkurencji, to faktycznie nie ma co startować na prawo.

400 dziennych i 400 zaocznych plus 250 dziennych uksw i 250 zaocznych. już mamy ponad 1000 ROCZNIE i tak, ja bym się bała takiej konkurencji w momencie kiedy po moim kierunku ze 150 osób wychodzi 30 specjalistów a nie wszystko co przyszło na studia bo za każdego studenta uczelnia dostaje kasę. Co roku 1000 nowych osób na rynku pracy? za kilka lat ludzie nie będą mieli czego szukać po takim kierunku (nawet już nie chodzi o prawo) bo wszystkie miejsca pracy będą obsadzone, taka prawda.

[micraneska]

dodatkowo licząc 1000 osób na UJ, jeszcze KUL, UMK, UWM w zasadzie w każdym większym mieście jest uczelnia co najmniej jedna z prawem, nie wspominając że po całej Polsce są prywatne szkoły (prawo jak widać jest kierunkiem mało kosztownym i łatwo zorganizować zaplecze)
porównując na całym moim wydziale jest 1000 studentów z 6 lat, a i tak jest to chyba największy wydział pod względem liczby osób
ciekawe czy są dane zbiorcze ile co rok z wszystkich uczelni wychodzi absolwentów prawa

[pffe]

Napisane przez micraneska

dodatkowo licząc 1000 osób na UJ, jeszcze KUL, UMK, UWM w zasadzie w każdym większym mieście jest uczelnia co najmniej jedna z prawem, nie wspominając że po całej Polsce są prywatne szkoły (prawo jak widać jest kierunkiem mało kosztownym i łatwo zorganizować zaplecze)
porównując na całym moim wydziale jest 1000 studentów z 6 lat, a i tak jest to chyba największy wydział pod względem liczby osób
ciekawe czy są dane zbiorcze ile co rok z wszystkich uczelni wychodzi absolwentów prawa

nie wiem ale u mnie też wychodzi z UŁ około 500 dziennych i 500 zaocznych i to jest ogrom.

[micraneska]

w takiej masówce to nawet nieprzyjemnie się jest uczyć, u mnie jest około 170 osób na roku , jednak większość się zna, nawet z widzenia
a przy 500 osobach - to ja się nie dziwię że większość studentów prawa jest jaka jest

[pffe]

Napisane przez micraneska

w takiej masówce to nawet nieprzyjemnie się jest uczyć, u mnie jest około 170 osób na roku , jednak większość się zna, nawet z widzenia
a przy 500 osobach - to ja się nie dziwię że większość studentów prawa jest jaka jest

masz rację i w tym przypadku. U mnie było 150, teraz jest 85 i znamy się wszyscy przynajmniej z widzenia, zamiany słowa na korytarzu. Nie wyobrazam sobie ogarnąć aż 500 osób nawet żeby kogoś z kimś nie pomylić.

[Oshin1]

Napisane przez micraneska

w takiej masówce to nawet nieprzyjemnie się jest uczyć, u mnie jest około 170 osób na roku , jednak większość się zna, nawet z widzenia
a przy 500 osobach - to ja się nie dziwię że większość studentów prawa jest jaka jest

no co ty nie powiesz? u mnie na roku jest tyle samo osób. i na większości wydziałów prawa jest około 200 osób, oprócz 2 molochów- uw i uj.
masówka to jest problem uj (500 osób- i to jedyny wydział w polsce, gdzie jest tyle miejsc), na uw 400, a na pozostałych 150-300 (wspomiane uł to 270 miejsc, ale zaokrąglijmy do 500 :P a co tam- dalej wypisujmy bzdury wyssane z palca- a nie mówiłam?...). prawo jest wykładane na 16 publicznych wydziałach, średnio jakieś 250 osób na roku na studiach stacjonarnych. jesteście totalnie niepoważnie, licząc studentów zaocznych i szkoły prywatne. nawet zaoczni mają dużo gorsze perspektywy, wiele kancelarii ich po prostu nie chce (co nie znaczy, że wszyscy są skazani na porażkę, ale praktykować można także na studiach dziennych, chociażby na pół etatu- to jest najlepiej widziane), a wyskakiwanie z prywatnymi szkółkami jest totalnie śmieszne, bo pracodawcy nie patrzą na nich poważnie (to właśnie oni zasilają grono bezrobotnych po prawie). większość z nich to żadna konkurencja dla ogarniętego absolwenta stacjonarnego prawa.
prawo to nie jest kierunek dla przeciętniaków, którzy poszli na coś humanistycznego, bo bali się matmy, ale nie znam ogarniętej osoby, która byłaby po tym biedna, przebiedować swoje muszą nawet lekarze w trakcie specjalizacji. jak ktoś oczekuje zaraz po studiach kokosów, to nie dziwię się, że wypisuje głupoty na wizazu potem, a jakaś X to czyta i wyglasza swoje nieomylne opinie, porównując prawo do socjologii, please...
w ogóle, co oznacza, że większość studentów prawa jest jaka jest, hehehe? jak liczba osób na roku wpływa na osobowość? możesz wyjaśnić?

[pffe]

Napisane przez Oshin1

no co ty nie powiesz? u mnie na roku jest tyle samo osób. i na większości wydziałów prawa jest około 200 osób, oprócz 2 molochów- uw i uj.
masówka to jest problem uj (500 osób- i to jedyny wydział w polsce, gdzie jest tyle miejsc), na uw 400, a na pozostałych 150-300 (wspomiane uł to 270 miejsc, ale zaokrąglijmy do 500 :P a co tam- dalej wypisujmy bzdury wyssane z palca- a nie mówiłam?...). prawo jest wykładane na 16 publicznych wydziałach, średnio jakieś 250 osób na roku na studiach stacjonarnych. jesteście totalnie niepoważnie, licząc studentów zaocznych i szkoły prywatne. nawet zaoczni mają dużo gorsze perspektywy, wiele kancelarii ich po prostu nie chce (co nie znaczy, że wszyscy są skazani na porażkę, ale praktykować można także na studiach dziennych, chociażby na pół etatu- to jest najlepiej widziane), a wyskakiwanie z prywatnymi szkółkami jest totalnie śmieszne, bo pracodawcy nie patrzą na nich poważnie (to właśnie oni zasilają grono bezrobotnych po prawie). większość z nich to żadna konkurencja dla ogarniętego absolwenta stacjonarnego prawa.
prawo to nie jest kierunek dla przeciętniaków, którzy poszli na coś humanistycznego, bo bali się matmy, ale nie znam ogarniętej osoby, która byłaby po tym biedna, przebiedować swoje muszą nawet lekarze w trakcie specjalizacji. jak ktoś oczekuje zaraz po studiach kokosów, to nie dziwię się, że wypisuje głupoty na wizazu potem, a jakaś X to czyta i wyglasza swoje nieomylne opinie, porównując prawo do socjologii, please...
w ogóle, co oznacza, że większość studentów prawa jest jaka jest, hehehe? jak liczba osób na roku wpływa na osobowość? możesz wyjaśnić?

poczekaj, zwolnij. Patrzysz na to ile jest miejsc na UŁ ale przyjmują dużo więcej osób i tak jest ze wszystkimi kierunkami na UŁ, nie tylko z prawem.

poza tym KAŻDY kierunek ma większy sens jako stacjonarny, wiadomo.

i właśnie zauważ, że Ty masz pomysł na siebie po prawie i ciesz się, ale jest całe multum osób, które na nie poszło "bo tak", "bo nie wiedzieli co" i jak by nie było wyjdą na rynek i dopiero na etapie startowania do pracy, aplikacji wyjdzie kto jest ile wart, taka prawda.

niestety, teraz tak już jest, że na studia idą wszyscy i trzeba się z tym liczyć. Po prawie można zarabiać fajną kasę ale trzeba najpierw ogarnąć na czym, wyróżniać się czymś a nie być kolejnym studencikiem, który nie wie co ze sobą począć. Jak po każdym kierunku z resztą.

---------- Dopisano o 17:42 ---------- Poprzedni post napisano o 17:37 ----------

Napisane przez pffe

poczekaj, zwolnij. Patrzysz na to ile jest miejsc na UŁ ale przyjmują dużo więcej osób i tak jest ze wszystkimi kierunkami na UŁ, nie tylko z prawem.

poza tym KAŻDY kierunek ma większy sens jako stacjonarny, wiadomo.

i właśnie zauważ, że Ty masz pomysł na siebie po prawie i ciesz się, ale jest całe multum osób, które na nie poszło "bo tak", "bo nie wiedzieli co" i jak by nie było wyjdą na rynek i dopiero na etapie startowania do pracy, aplikacji wyjdzie kto jest ile wart, taka prawda.

niestety, teraz tak już jest, że na studia idą wszyscy i trzeba się z tym liczyć. Po prawie można zarabiać fajną kasę ale trzeba najpierw ogarnąć na czym, wyróżniać się czymś a nie być kolejnym studencikiem, który nie wie co ze sobą począć. Jak po każdym kierunku z resztą.

dam Ci przykład dotyczący UŁ (tak na marginesie). Na prawo jest limit miejsc 270 osób a jest aktualnie o wiele więcej a już część odpadła. To samo było u mnie, limit w zeszłym roku 80 miejsc, przyjęli 150 w pierwszej turze, w drugiej jeszcze 30 i jeszcze 15 w ostatniej 0 student to kasa, kasa, kasa. Tylko różnica jest taka, że u mnie już zostało 85 osób a po drugiej sesji będzie jeszcze mniej a na wydziale prawa się nie pozbywają studentów.

[neia]

Napisane przez Oshin1

masówka to jest problem uj (500 osób- i to jedyny wydział w polsce, gdzie jest tyle miejsc), na uw 400, a na pozostałych 150-300 (wspomiane uł to 270 miejsc, ale zaokrąglijmy do 500 :P a co tam- dalej wypisujmy bzdury wyssane z palca- a nie mówiłam?...).

Rozumiem, że zapomniałaś o istnieniu czegos takiego jak studia wieczorowe, które "wieczorowe" są jedynie z nazwy i studenci mają zajęcia razem ze studentami dziennymi? Na UW nie ma nawet zaocznego prawa. Dlatego te 800+ osób, to osoby które studiują razem na takich samych warunkach. Dodatkowo w Warszawie z tego co się orientuję studenci tych prywatnych szkółek jak Koźmiński czy Łazarski sa bardziej cenieni niż ci po uksw - ta uczelnia, mimo że państwowa, nie ma dobrej opinii w Warszawie.

[gallina1]

No dobra, ale co z tego że np. na UJ idzie 1000 osób (dzienni i zaoczni) jak połowa nie dociera do końca? Wiem, że to wciąż dużo, ale sporo osób też idzie mając w rodzinie prawników, komorników itd, więc wiadomo, że oni pracę maja pewna.

[Oshin1]

Napisane przez neia

Rozumiem, że zapomniałaś o istnieniu czegos takiego jak studia wieczorowe, które "wieczorowe" są jedynie z nazwy i studenci mają zajęcia razem ze studentami dziennymi? Na UW nie ma nawet zaocznego prawa. Dlatego te 800+ osób, to osoby które studiują razem na takich samych warunkach.

nie zapomniałam, pominęłam ich celowo, czego powinnaś się domyślić, czytając moją wypowiedź, bo wieczorowi to niestacjonarni, a ja niestacjonarnych pomijam. a to, co napisałaś w ostatnim zacytowanym zdaniu, jest nieprawdą, bo wieczorowi płacą, czyli nie studiują na takich samych warunkach. i dla pracodawców zawsze będą kimś, kto się nie dostał na stacjonarne. wiem, że uksw ma nie najlepszą opinię, podobnie wymieniony wyżej uwm i jeszcze ze 3 inne publiczne wydziały prawa, których nie poleca nikt. konkurencja jest więc mniejsza niż to się może wydawać
____________
wracając do meritum tematu, to, że ktoś zmienia kierunek na 2. czy nawet 3. roku, nie znaczy jeszcze, że nie nadaje się na studia, bo nie wie, co chce w życiu robić. nie każdy musi to wiedzieć od urodzenia.
moim zdaniem limity miejsc na studiach powinny zostać ograniczone, powinno się powołać więcej szkół zawodowych i dostosować profile w nich do współczesnej gospodarki, zlikwidować trochę liceów, teraz każdy może studiować i stąd ten bum na studia. jak ktoś nie idzie, to odstaje od większości. nie ważne, że lepszym byłby fryzjerem niż ekonomistą.

[pffe]

Napisane przez Oshin1

nie zapomniałam, pominęłam ich celowo, czego powinnaś się domyślić, czytając moją wypowiedź, bo wieczorowi to niestacjonarni, a ja niestacjonarnych pomijam. a to, co napisałaś w ostatnim zacytowanym zdaniu, jest nieprawdą, bo wieczorowi płacą, czyli nie studiują na takich samych warunkach. i dla pracodawców zawsze będą kimś, kto się nie dostał na stacjonarne. wiem, że uksw ma nie najlepszą opinię, podobnie wymieniony wyżej uwm i jeszcze ze 3 inne publiczne wydziały prawa, których nie poleca nikt. konkurencja jest więc mniejsza niż to się może wydawać
____________
wracając do meritum tematu, to, że ktoś zmienia kierunek na 2. czy nawet 3. roku, nie znaczy jeszcze, że nie nadaje się na studia, bo nie wie, co chce w życiu robić. nie każdy musi to wiedzieć od urodzenia.
moim zdaniem limity miejsc na studiach powinny zostać ograniczone, powinno się powołać więcej szkół zawodowych i dostosować profile w nich do współczesnej gospodarki, zlikwidować trochę liceów, teraz każdy może studiować i stąd ten bum na studia. jak ktoś nie idzie, to odstaje od większości. nie ważne, że lepszym byłby fryzjerem niż ekonomistą.

ale tak już pomijając to czy prawo ma przyszłość czy nie to masz na prawdę wypowiedzi baaardzo takiej "prawniczej" studentki. Z "dupą wyżej niż sra". Dla Ciebie zaoczni to w zasadzie są bo są, nie liczą się na rynku, środowisko medyczne dba o swoje interesy (teoria spiskowa masakryczna) i ogólnie masz taką postawę (przynajmniej w wypowiedziach na forum), że co to nie Ty a w zasadzie nie podpierasz tego argumentami, bo tylko sobie rzucasz, że na pracę to Ty masz pomysł ale nie powiesz (tak może powiedzieć każdy, nawet student historii sztuki, po której umówmy się nie ma żadnych perspektyw) i co z tego? generalnie nie wnosisz nic do wypowiedzi poza rzucaniem w moją stronę, że sobie coś wymyślam (co możesz sprawdzić w internecie, każdą informację, którą tu wyciągam, np. o ilości studentów to nie powinnaś patrzeć na rekrutację UŁ tylko na listy przyjętych, albo listy grup na tym kierunki i będziesz wiedziała ile przyjęto bo limity limitami ale przyjmowanych, przynajmniej na UŁ, jest więcej osób na każdym kierunku) a także na temat mojej chrzestnej, mogłabym Ci podać nazwisko na pw i byś mogła sprawdzić dokładnie co i jak ale wolisz rzucić oskarżeniem, że wysysam obie z palca, a tak w zasadzie to Ty nie? też mogę powiedzieć, że sobie wymyślasz.

z drugą częścią wypowiedzi się zgadzam. I zauważ, że na szczęście zaczyna się inaczej patrzeć na zawodówki, może w końcu będą mieli inną opinię ludzie, którzy wolą zrobić zawód fryzjera czy kucharza a maturę choćby zdać po zakończeniu zawodówki (są szkoły roczne, 2-letnie przygotowujące do matury) i być świetnym w tym co robi, mieć fach w ręku bo niestety stwarzanie w liceach coraz to różniejszych profili w niczym nie pomoże a wręcz przeciwnie. Już pomijając fakt jak okrojony jest materiał, jak śmiesznie łatwe są matury i jakich niedouków wypuszczamy po ogólniakach ludzi. Często to właśnie studia sprowadzają na ziemię i dlatego ludzie też wymiękają na pierwszej sesji na przykład.
No i niestety, jak ktoś nie idzie na studia to znajomi patrzą wielkimi oczami i pytają "jak to?!" ale w sumie to pytanie do osób po ogólniakach ma sens bo po ogólniaku nie ma się nic a w tej chwili matura dla pracodawcy jest niczym.

[2hot4you]

Niektóre uczelnie rezygnują z pobierania opłat już teraz, nie czekając do 30.09.2015.
UJ, UW i bodajże Uniwersytet Szczeciński.

[201609102148]

Napisane przez Oshin1

nawet w obliczu tego, że nie postawiłam kropki w jednym miejscu, powinnaś zorientować się, o co chodzi w mojej wypowiedzi, jeśli czytasz ze zrozumieniem

Przepraszam, chyba miałam zacytować kogoś innego, coś mi się rypło Oczywiście się z Tobą zgadzam, nie wiem, czemu napisałam w takim tonie, jakbym była w kontrze.

[moonara]

Ja studiuję drugi kierunek zaocznie więc mnie to nie załatwia niestety

[_Mia]

Na moje jeśli ktoś jest zdolny i ambitny, niech studiuje nawet 5 kierunków.
Ograniczanie liczny studentów zaczęłabym raczej od
-zamykania dziwacznych kierunków studiów, które masowo powstają
-progi punktowe takie same na stacjonarne i niestacjonarne (na zaoczne się idzie, aby zarabiać w tym czasie, a nie 'bo na dzienne się nie dostałem', paranoja to jest jakaś)
-ogólne podwyższenie progów, bo o ile na takiej medycynie są adekwatne, o tyle przywoływane tu prawo na co po niektórych uczelniach budzi żal

I w ogóle, patrząc na mój kierunek, okroiłabym program z kretyńskich przedmiotów na pierwszym roku (rozbieżność niczym socjologia na mechanice i budowie maszyn) i wprowadziła więcej konkretów.

To by całkowicie wystarczyło, nie trzeba ambitnym odbierać możliwości rozwoju od razu.

Napisane przez Nadis

No dokładnie, nie rozumiem, dlaczego Ministerstwo Zdrowia może sztucznie ograniczać ilość studentów medycyny czy stomatologii (mimo że uczelnie byłyby w stanie przyjąć większą ilość studentów) w momencie gdy lekarzy jest dramatyczny niedobór, a nie może ograniczyć ilości studentów np. prawa.

Student kierunków medycznych to drogi student

[pffe]

Napisane przez _Mia

Na moje jeśli ktoś jest zdolny i ambitny, niech studiuje nawet 5 kierunków.
Ograniczanie liczny studentów zaczęłabym raczej od
-zamykania dziwacznych kierunków studiów, które masowo powstają
-progi punktowe takie same na stacjonarne i niestacjonarne (na zaoczne się idzie, aby zarabiać w tym czasie, a nie 'bo na dzienne się nie dostałem', paranoja to jest jakaś)
-ogólne podwyższenie progów, bo o ile na takiej medycynie są adekwatne, o tyle przywoływane tu prawo na co po niektórych uczelniach budzi żal

I w ogóle, patrząc na mój kierunek, okroiłabym program z kretyńskich przedmiotów na pierwszym roku (typu socjologia na mechanice i budowie maszyn) i wprowadziła więcej konkretów.

To by całkowicie wystarczyło, nie trzeba ambitnym odbierać możliwości rozwoju od razu.


Student kierunków medycznych to drogi student

a ja uważam, że jak ktoś idzie na zaoczne to właśnie dlatego, że nie dostał się na dzienne/nie dał sobie rady na dziennych/myśli, że jak płaci to go będą przepuszczać.

[_Mia]

Napisane przez pffe

a ja uważam, że jak ktoś idzie na zaoczne to właśnie dlatego, że nie dostał się na dzienne/nie dał sobie rady na dziennych/myśli, że jak płaci to go będą przepuszczać.

A o czym ja mówię? No dlatego też podwyższyłabym progi na niestacjonarnych.

[pffe]

Napisane przez _Mia

A o czym ja mówię? No dlatego też podwyższyłabym progi na niestacjonarnych.

widocznie inaczej zrozumiałam Twoją wypowiedź na temat tych progów