Kredyt mieszkaniowy partnera

[Limonka2738]

Napisane przez Mahdab

Ale co ty mielisz non stop te odsetki? Nikogo nie obchodzi ile jest odsetek, a ile kapitału. Kupujesz mieszkanie i za nie płacisz. Bierzesz auto w leasing też za nie płacisz, jak mówisz dziewczynie, że ma się dorzucać, to jesteś burak.
Możesz mieć mieszkanie po babci, wziąć 300 tysi i je przewalić, finał jest taki sam, że masz kredyt i dziewczynę w domu.
Odsetki nie są żadnym kosztem wspólnego życia, są kosztem kredytu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Wasz argument przeciw dokładaniu się jest taki, że ktoś się wzbogaca waszym kosztem, a wy nic z tego nie macie.

Ale z raty kredytu nie wszystko idzie w bezpośrednie wzbogacenie się, bo część jest kosztem kredytu właśnie.

Niech będzie rata 2 tysiące, 1000 część kapitałowa i 1000 odsetki.

No to dając komuś 500zł wcale nie spłacacie mieszkania, tylko pokrywacie część kosztów mieszkania w tym mieszkaniu na kredyt.

Nie wiem, czemu to takie trudne.

Dokładnie tak samo jak płacicie odstępne właścicielowi, to jest takie odstępne dla banku za to, że dał wam hajs na mieszkanie, którego za gotówkę nie byliście w stanie kupić.

Jak mieszkasz u kogoś za frajer, toś po prostu burak szukający sponsora.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[wiktoriol]

Napisane przez Limonka2738

Mahdab, jeśli on ma taką ratę kredytu (nawet uwzględniając stopy), to raczej nie mieszka w Pcimiu Dolnym, gdzie jest tani wynajem.

Zwłaszcza że autorka sama napisała, że oni za wynajem dawali 2500. A wątpię, żeby wynajmowali duże mieszkanie.

Nawet jeśli autorka weźmie coś mniejszego, to i tak ceny poszły w górę.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 13:12 ---------- Poprzedni post napisano o 13:10 ----------

Jak wyżej, czytacie wątek?

Oni wynajmując płacili 2500. Szczerze wątpię, żeby wynajmowali willę na Śląsku.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Weź pod uwagę, że oni pewnie we 2 wynajmowali co najmniej 2 pokojowe mieszkanie. Ja mieszkam we Wro, więc ceny dość wysokie, a na wakacjach jak szukałam kawalerek to oglądałam nawet jedną za 1600 (już z czynszem i rachunkami) i to w samym centrum, fakt że była mała, ale dla jednej osoby zdecydowanie wystarczająca, a dodatkowo piszę aby pokazać że nie wszystko jest teraz za 2tys+

[Indecence]

Napisane przez Mahdab

Ale co ty mielisz non stop te odsetki? Nikogo nie obchodzi ile jest odsetek, a ile kapitału. Kupujesz mieszkanie i za nie płacisz. Bierzesz auto w leasing też za nie płacisz, jak mówisz dziewczynie, że ma się dorzucać, to jesteś burak.
Możesz mieć mieszkanie po babci, wziąć 300 tysi i je przewalić, finał jest taki sam, że masz kredyt i dziewczynę w domu.
Odsetki nie są żadnym kosztem wspólnego życia, są kosztem kredytu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

mielę, bo mogę, a co?


no cóż, porównanie z autem o tyle nietrafione, że nie oddajesz go komuś do dyspozycji 24/h, tylko Ty głównie z niego korzystasz. Poza tym, są alternatywy do auta, choćby komunikacja miejska. Posiadanie samochodu nie jest konieczne, w przeciwieństwie do dachu nad głową.

Napisane przez Limonka2738

Wasz argument przeciw dokładaniu się jest taki, że ktoś się wzbogaca waszym kosztem, a wy nic z tego nie macie.

Ale z raty kredytu nie wszystko idzie w bezpośrednie wzbogacenie się, bo część jest kosztem kredytu właśnie.

Niech będzie rata 2 tysiące, 1000 część kapitałowa i 1000 odsetki.

No to dając komuś 500zł wcale nie spłacacie mieszkania, tylko pokrywacie część kosztów mieszkania w tym mieszkaniu na kredyt.

Nie wiem, czemu to takie trudne.

Dokładnie tak samo jak płacicie odstępne właścicielowi, to jest takie odstępne dla banku za to, że dał wam hajs na mieszkanie, którego za gotówkę nie byliście w stanie kupić.

Jak mieszkasz u kogoś za frajer, toś po prostu burak szukający sponsora.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Dokładnie, dziwne, że tak ciężko niektórym osobom przychodzi zrozumienie prostych zależności. Już nie mówiąc o podwójnych standardach - za wynajem to na pół, obcemu płacić trzeba. Niby bliskiej osobie - płać frajerze i mnie gość u siebie, czym chata bogata

[Limonka2738]

I powtórzę raz jeszcze - nawet gdyby mieszkanie nie było na kredyt to bym się dokładała trochę ekstra za to, że partner udostępnia mi swoje mieszkanie i dzięki temu ja mogę odłożyć kupę kasy.

Albo bym pokrywała całe rachunki, albo fundowała wakacje, jakiś sposób bym znalazła, w zależności od naszej sytuacji finansowej.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[wiktoriol]

Napisane przez Hermiona83

Przecież i tak finansuje, płacąc więcej za mieszkanie.

Czasami jak czytam komentarze na tym forum to mam wrażenie, że zaprzeczacie sami sobie. Wątek zaczął się od autorki, gdzie większość komentarzy brzmiała: trzeba płacić więcej niż połowę czynszu+rachunki, ale mniej niż wyniósłby nas wynajem czegoś, wtedy każdy jest na plus. Jak Limonka pisze, że u niej właśnie tak jest, to teraz na nią siedliście, że partnera wykorzystuje

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Mahdab]

Napisane przez Limonka2738

I powtórzę raz jeszcze - nawet gdyby mieszkanie nie było na kredyt to bym się dokładała trochę ekstra za to, że partner udostępnia mi swoje mieszkanie i dzięki temu ja mogę odłożyć kupę kasy.

Albo bym pokrywała całe rachunki, albo fundowała wakacje, jakiś sposób bym znalazła, w zależności od naszej sytuacji finansowej.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Myślę, że dla większości jest to oczywiste. Nie wiem co to za związek gdy jeden sobie kryje kasę i zadowolony. Nie ważne co z tymi pieniędzmi bym zrobiła, byłoby to na wspólny cel. Płacenie za cokolwiek partnerowi (poważnego z którym mieszkam) dla mnie jest niedorzeczne.

Napisane przez Indecence

mielę, bo mogę, a co?


no cóż, porównanie z autem o tyle nietrafione, że nie oddajesz go komuś do dyspozycji 24/h, tylko Ty głównie z niego korzystasz. Poza tym, są alternatywy do auta, choćby komunikacja miejska. Posiadanie samochodu nie jest konieczne, w przeciwieństwie do dachu nad głową.





Dokładnie, dziwne, że tak ciężko niektórym osobom przychodzi zrozumienie prostych zależności. Już nie mówiąc o podwójnych standardach - za wynajem to na pół, obcemu płacić trzeba. Niby bliskiej osobie - płać frajerze i mnie gość u siebie, czym chata bogata

Ale co cie dziwi, że obcemu trzeba zapłacić? Jakby jeden miał mniejsze zarobki też bym nie była za tym żeby płacić na pół.
Śmieszne są dla mnie te twoje rozliczenia, a może pracuje 12h na godzin i wtedy mi odliczy coś? Nie chciałabym być w związku z taką osobą. Nie wiem jak możesz nazywać frajerstwem zwykle zaufanie.

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

I widzę jak ktoś negocjuje zasady wypowiedzenia, gdy np. były już partner na złość przyprowadzi panienkę do domu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[jaksy]

Tak czytam i wydaje mi się, że kłótnia wynika z wyobrażenia, że jedna strona chciałaby, żeby partner płacił pół raty, a druga, żeby mieszkał na krzywy, bo taki wniosek faktycznie można wysnuć z argumentacji. A wydaje mi się, że większość osób tutaj się zgadza, że fair jest płacić coś więcej niż połowę rachunków?

Wysłane z mojego M2101K9G przy użyciu Tapatalka

[Magmag0194]

[1=d5f2b1fe262415f84dead74 6c1bee8c0d6ac2850_6340b04 00d0a7;89251035]Wyzywanie ludzi, że robią tak jak uważają za stosowne w kwestiach, które nas nie dotyczą, to jest posiadanie zdania?

---------- Dopisano o 13:58 ---------- Poprzedni post napisano o 13:57 ----------

Bo dla mnie raczej wiocha i wtykanie nosa w nie swoje sprawy.[/QUOTE]

"robić z kogoś jelenia" - to fraza powszechnie stosowana, a nie wyzywanie
Ale poprawię się - wykorzystywać. Teraz jest ładnie i poprawnie

Napisane przez jaksy

Tak czytam i wydaje mi się, że kłótnia wynika z wyobrażenia, że jedna strona chciałaby, żeby partner płacił pół raty, a druga, żeby mieszkał na krzywy, bo taki wniosek faktycznie można wysnuć z argumentacji. A wydaje mi się, że większość osób tutaj się zgadza, że fair jest płacić coś więcej niż połowę rachunków?

Wysłane z mojego M2101K9G przy użyciu Tapatalka

Pojawiały się tutaj głosy, że tylko rachunki na pół i ani grosza więcej - dość liczne z resztą. I że "spłacanie komuś kredytu to frajerstwo". I stąd cała dyskusja.

[Caudofemoralis]

Nie rozumiem całej tej dyskusji. Tak czysto, na logikę, gdyby facet mieszkał sam, to płaciłby całą ratę. Więc jeśli mieszka z dziewczyną i dalej płaci całą ratę, to jak on niby na tym traci? Dziewczyna nie zyskuje przecież jego kosztem oszczędzając na wynajmie. Jej zysk jest odrębny od jego finansów.

[d5f2b1fe262415f84dead746c1bee8c0d6ac2850_6340b0400d0a7]

Napisane przez Limonka2738

Jak mieszkasz u kogoś za frajer, toś po prostu burak szukający sponsora.

Ale żałosna wypowiedź

[zuz123]

Napisane przez Caudofemoralis

Nie rozumiem całej tej dyskusji. Tak czysto, na logikę, gdyby facet mieszkał sam, to płaciłby całą ratę. Więc jeśli mieszka z dziewczyną i dalej płaci całą ratę, to jak on niby na tym traci? Dziewczyna nie zyskuje przecież jego kosztem oszczędzając na wynajmie. Jej zysk jest odrębny od jego finansów.

Prawda? To on zyskuje, bo ona pokrywa połowę rachunków, które nie rosną 2 razy. Jedyna sytuacja w której spłacanie kredytu partnera ma sens to wtedy, gdy był tam jakiś współlokator i finalnie zamienił się na partnera.
Wtedy rozumiem, jesteś jakoś stratny i partner zastępuje współlokatora, który płacił.
Oczywiście, każdy MOŻE dokładać się więcej i jest to miły gest, ale to chyba tyle. Gest, a nie konieczność.

[Limonka2738]

Napisane przez Caudofemoralis

Nie rozumiem całej tej dyskusji. Tak czysto, na logikę, gdyby facet mieszkał sam, to płaciłby całą ratę. Więc jeśli mieszka z dziewczyną i dalej płaci całą ratę, to jak on niby na tym traci? Dziewczyna nie zyskuje przecież jego kosztem oszczędzając na wynajmie. Jej zysk jest odrębny od jego finansów.

A nie byłoby sprawiedliwie, gdyby oboje zyskali po trochę, zamiast ona zyskuje 1500, a on nic?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Alassska]

Każda sytuacja jest inna i nie ma idealnego rozwiązania. Najmniej konfliktogenne byłoby wynajmować mieszkane do momentu, aż partnerzy się zdecydują kupić coś wspólnie.

Jak do mnie, do kredytowanego mieszkania, wprowadził się mój facet, to płacił połowę rachunków. Miało to dla nas sens, bo mój kredyt to było 1000zł, płaciłam go sobie z palcem w nosie już od kilku lat, a on przeprowadzał się do mnie od rodziców, gdzie koszty miał żadne i w dodatku zmieniał pracę i województwo, żebyśmy mogli zamieszkać razem.

Ale sytuacja byłaby inna, gdybyśmy mieszkali razem na wynajmie, a ja podczas tego wynajmowania wzięłabym kredyt na mieszanie, żebyśmy mogli w nim zamieszkać. Wtedy połowa opłat nie wydawała by mi się taka oczywista. Po pierwsze, żeby mój partner mógł płacić tylko połowę rachunków, ja wcześniej musiałabym uzbierać wkłąd własny, więc kilkadziesiąt tysięcy. Po drugie kredyt, zwłaszcza w naszym pięknym kraju, to ryzyko. Całe ryzyko kredytowe na mnie, koszty kredytu na mnie, a całe benefity z niepłacenia odstepnego dla partnera - brzmi jak średni interes. W dodatku teraz stopy procentowe poszły mocno do góry i nikt się nie spodziewał, że aż tak szybko i gwałtownie wzrosną raty kredytów. Nawet jak ktos się nie zakredytował pod korek, to może być mu ciężko, bo go Jastrzomb na czele Jastzębi zrobił w ciula. Zakładam, że w takiej sytuacji, przy podobnych zarobkach partner wziąłby większy udział w naszym utrzyaniu na siebie, zwłaszcza, jeśli uczestniczyłby wcześniej w dezycji o kupnie mieszkania i pomysł popierał, albo do niego namawiał. Może to być np. wzięcie na siebie wszystkich opłat, albo większa partycypacja w budżecie spożywczym.

Natomiast prpozycja autorki jest bardzo hojna i facetow chyba coś na głowę padło, że miałaby dorzucać się jeszcze więcej.

Warto też zauważyć, że do związku to się wnosi nie tylko pieniądze, ale i kupę innych rzeczy i wyliczanie tylko ile kto zarobi, straci na wpólnym mieszkaniu nie ma sensu. Już nawet nie mówię o wsparciu emocjonalnym, bliskości i innych takich. Ale o bardzo konkretnych rzeczach: np. mój partner wnosi posiadane samochodu i chęć jego prowadzenia (a więc wygodę w zakupach, wakacjach, wycieczkach, odwedzinach u rodziców...), a ja umiejętność i chęć gotowania, a więc oszczędności na zakupach, restauracjach, dowozach, ale też fakt, że zawsze ciepły obiad w domu jest, bo ja go po prostu lubię robić. To tylko pierwsze z brzegu przykłady, chodzi o to, że dla mnie takie szytywne wyliczanie kto zyskał, a kto stracił przez lata mieszkania razem kasę i kto komu dołożył do kredytu, a kto mieszkał na krzywy ryj są bez sensu, nawet w sytuacji rozstania. Oprócz złotówek ze związku ma się jeszcze szereg innych korzyści, bardzo konkretnych, bo emocjonale, to inna para kaloszy.

[Limonka2738]

No bo na tą samą logikę to ona wynajmując za 1600 gdzieś by musiałaby wynająć.

To nie sprawiedliwiej, żeby ona zaoszczędziła 1000, a on 600, niż żeby ona zaoszczędziła 1600?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[jaksy]

Napisane przez Magmag0194

"robić z kogoś jelenia" - to fraza powszechnie stosowana, a nie wyzywanie
Ale poprawię się - wykorzystywać. Teraz jest ładnie i poprawnie



Pojawiały się tutaj głosy, że tylko rachunki na pół i ani grosza więcej - dość liczne z resztą. I że "spłacanie komuś kredytu to frajerstwo". I stąd cała dyskusja.

Że tylko rachunki na pół i nic więcej, to chyba rzadkie wypowiedzi z tego co kojarzę. A to "spłacanie komuś kredytu to frajerstwo" to nie wynika właśnie z przeświadczenia, że druga strona chce, żeby spłacać kredyt po połowie?

Wydaje mi się po prostu, że kłótnia wynika z tego, że dwie strony skupiły się na skrajnościach, a to że ktoś pisze o spłacaniu komuś kredytu, nie znaczy, że uważa, że się powinno płacić równe zero. I takie wypowiedzi były, ale przepadły wśród wymawiania sobie takich właśnie zwrotów jak frajerstwo.

Wysłane z mojego M2101K9G przy użyciu Tapatalka

[Magmag0194]

Napisane przez jaksy

Że tylko rachunki na pół i nic więcej, to chyba rzadkie wypowiedzi z tego co kojarzę. A to "spłacanie komuś kredytu to frajerstwo" to nie wynika właśnie z przeświadczenia, że druga strona chce, żeby spłacać kredyt po połowie?

Wydaje mi się po prostu, że kłótnia wynika z tego, że dwie strony skupiły się na skrajnościach, a to że ktoś pisze o spłacaniu komuś kredytu, nie znaczy, że uważa, że się powinno płacić równe zero. I takie wypowiedzi były, ale przepadły wśród wymawiania sobie takich właśnie zwrotów jak frajerstwo.

Wysłane z mojego M2101K9G przy użyciu Tapatalka

Pewnie że były, sama mam takie zdanie. Dać coś więcej, ale niekoniecznie równe pół

[Mahdab]

Napisane przez Limonka2738

No bo na tą samą logikę to ona wynajmując za 1600 gdzieś by musiałaby wynająć.

To nie sprawiedliwiej, żeby ona zaoszczędziła 1000, a on 600, niż żeby ona zaoszczędziła 1600?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Dziewczyna wyżej świetnie to wytłumaczyła.

Limonko, każdy ma prawo dawać w związku ile chce. Nie wiem czy tu funkcjonuje słowo "sprawiedliwe".

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[jaksy]

Napisane przez Limonka2738

No bo na tą samą logikę to ona wynajmując za 1600 gdzieś by musiałaby wynająć.

To nie sprawiedliwiej, żeby ona zaoszczędziła 1000, a on 600, niż żeby ona zaoszczędziła 1600?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

W ogóle nie skupiałabym się na tym, że ona musi i tak gdzieś mieszkać, bo przy takim założeniu, jeśli mieszkanie nie byłoby w kredycie, ona i tak powinna mu płacić więcej niż rachunki, bo inaczej musiałaby wynajmować, a to już jest dziwna sytuacja imo (chociaż kojarzę, że dla Ciebie to byłoby fair?).
Ja wychodzę z założenia, że wprowadzając się do mieszkania partnera oszczędzam i jest mi lżej, ale chciałabym, żebyśmy oboje na tym zyskali, więc dorzucam się te kilka stówek, żeby lżej było obu stronom. Połowy kredytu nie spłacam, bo musiałabym płacić więcej niż na wynajmie i to imo absurd przy braku własności.


Wysłane z mojego M2101K9G przy użyciu Tapatalka

[Monia284]

Napisane przez Magmag0194

Jeśli patrzymy na chłodno to mieszkanie pod najem i szukamy czegoś innego do wynajęcia na co partnerkę stać

A tak serio, jak mówię, ja tutaj nie mam nic do dokładania kwoty wspólnie ustalonej, mam natomiast obiekcje to 100x wałkowanej postawy "połowa rachunków, żarcie, ale mieszkam w Twoim zakredytowanym mieszkaniu, a kątem odkładam na swoje". Dla mnie to robienie z osoby zakredytowanej jelenia.

Rozumiem. Tylko ze można odkładać na coś wspólnego. To ze partner nie dokłada połowy kredytu to nie oznacza że zbiera pieniądze tylko dla siebie. Za to wlozy dużo pieniędzy w kredyt (np po polowie) a po rozstaniu jest z niczym. Przy wynajmie też tak jest ale związek to dla mnie nie model biznesowy. No a jakbym miała umawiać się z partnerem na rachunki i połowę kredytu a nie byłoby mnie stać to nie byłoby fajnie zwłaszcza że nie mój kredyt. Inaczej to wygląda gdy jest powiedziane by dołożyć jeżeli się chce i ile chce - jednego miesiąca tak a innego tak ale ze nie jest to mój obowiązek. Takiemu partnerowi chętniej się pomoże niż roszczeniowemu ze "spłacaj mi kredyt" a Ty nic z tego nie masz i nie wiesz czy traktuje Cie poważnie czy tylko jako osobę spłacająca jemu kredyt. No chyba że splaca się razem ale ogląda się też już coś żeby było wspólne.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Magmag0194]

Napisane przez jaksy

W ogóle nie skupiałabym się na tym, że ona musi i tak gdzieś mieszkać, bo przy takim założeniu, jeśli mieszkanie nie byłoby w kredycie, ona i tak powinna mu płacić więcej niż rachunki, bo inaczej musiałaby wynajmować, a to już jest dziwna sytuacja imo (chociaż kojarzę, że dla Ciebie to byłoby fair?).
Ja wychodzę z założenia, że wprowadzając się do mieszkania partnera oszczędzam i jest mi lżej, ale chciałabym, żebyśmy oboje na tym zyskali, więc dorzucam się te kilka stówek, żeby lżej było obu stronom. Połowy kredytu nie spłacam, bo musiałabym płacić więcej niż na wynajmie i to imo absurd przy braku własności.


Wysłane z mojego M2101K9G przy użyciu Tapatalka

Ale zobacz - rata kredytu to już teraz równowartość wynajmu. Więc facet płaci 2x więcej sam, a partnerka daje na te symboliczne rachunki + kilka stówek, gdzie wcześniej płaciła 1,5k - no średnio fajne.

Na czerwono - A gdyby to było tyle samo ile wynosił wynajem?

Napisane przez Monia284

Rozumiem. Tylko ze można odkładać na coś wspólnego. To ze partner nie dokłada połowy kredytu to nie oznacza że zbiera pieniądze tylko dla siebie. Za to wlozy dużo pieniędzy w kredyt (np po polowie) a po rozstaniu jest z niczym.

Ale to w przypadku rozstania dzielą te oszczędności na pół, tak? Bo w przeciwnym wypadku to właściciel mieszkania jest z niczym.

[Monia284]

Napisane przez Mahdab

Ale co ty mielisz non stop te odsetki? Nikogo nie obchodzi ile jest odsetek, a ile kapitału. Kupujesz mieszkanie i za nie płacisz. Bierzesz auto w leasing też za nie płacisz, jak mówisz dziewczynie, że ma się dorzucać, to jesteś burak.
Możesz mieć mieszkanie po babci, wziąć 300 tysi i je przewalić, finał jest taki sam, że masz kredyt i dziewczynę w domu.
Odsetki nie są żadnym kosztem wspólnego życia, są kosztem kredytu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Dokładnie. Czy jak facet weźmie kredyt na samochód to mam mu też spłacać bo czasem np też bym jeździła? Co innego np koszty paliwa a co innego to. Nie jest to moim obowiązkiem. Nikt nie jest frajerem. Kwestia ustaleń. Tylko przykre gdy ktoś wymaga zamiast spokojnie porozmawiać. Zwłaszcza że dziewczyna I tak chce zapłacić więcej niż rachunki i co? Jest pasożytem nadal? Nie musi bo jak pisałam nie jej kredyt ale chce. Chyba każdy ma swoje możliwości i zrozumiale ze może ona nie ma jak zapłacić więcej jemu? Przy wspólnym życiu chyba nie liczą się tylko pieniądze. To on wybral takie mieszkanie w takim metrażu i być może dobrej lokalizacji - np drogie dla niej. Chyba też powinien się wykazać empatia a nie ze np odda większość wypłaty i zostanie jej prawie nic?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Caudofemoralis]

Napisane przez Limonka2738

A nie byłoby sprawiedliwie, gdyby oboje zyskali po trochę, zamiast ona zyskuje 1500, a on nic?

A dlaczego musi być sprawiedliwie? Mam wrażenie, że traktujesz tutaj sprawiedliwość jako zasadę, której należy przestrzegać, "bo tak". Brzmi to trochę religijnie. Rozumiem wymaganie równego traktowania przez kogoś, ale tutaj tym kimś jest... rzeczywistość. Nie ma jak od niej czegokolwiek wymagać.

[Monia284]

Napisane przez Magmag0194

Ale zobacz - rata kredytu to już teraz równowartość wynajmu. Więc facet płaci 2x więcej sam, a partnerka daje na te symboliczne rachunki + kilka stówek, gdzie wcześniej płaciła 1,5k - no średnio fajne.

Na czerwono - A gdyby to było tyle samo ile wynosił wynajem?



Ale to w przypadku rozstania dzielą te oszczędności na pół, tak? Bo w przeciwnym wypadku to właściciel mieszkania jest z niczym.

Dlaczego on płaci 2 razy więcej?

Tak będzie płacił więcej ale ogólnie drogie to opisywane mieszkanie nawet licząc podwyżki. Może 3 pokojowe? W każdym razie myślę że brał na co go stać. Z tego co napisała autorka ona będzie dokładać do kredytu 1200 zł więc niemało on będzie płacił 2500 zł. Oczywiście on dużo więcej ale nie uważam żeby to bylo jakieś niesprawiedliwe. Wszystko kwestia ustaleń. Jak chce się być razem z trzeba dużo rozmawiać, ale nie tak jak on od razu reagować oburzeniem.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[jaksy]

Napisane przez Magmag0194

Ale zobacz - rata kredytu to już teraz równowartość wynajmu. Więc facet płaci 2x więcej sam, a partnerka daje na te symboliczne rachunki + kilka stówek, gdzie wcześniej płaciła 1,5k - no średnio fajne.



Na czerwono - A gdyby to było tyle samo ile wynosił wynajem?







Ale to w przypadku rozstania dzielą te oszczędności na pół, tak? Bo w przeciwnym wypadku to właściciel mieszkania jest z niczym.

No ja akurat pisałam o swojej sytuacji, bo mieszkam w mieszkaniu partnera, które jest w kredycie. I pisałam gdzieś na początku tego wątku, że odliczam od kwoty jaką płaciłabym na wynajmie połowę naszych obecnych rachunków, a to co zostaje dzielę na pół między nas. I dla nas obojga taki podział jest fair. W ogóle przy tych wyliczeniach nie braliśmy pod uwagę wysokości jego raty.

Wysłane z mojego M2101K9G przy użyciu Tapatalka

[d5f2b1fe262415f84dead746c1bee8c0d6ac2850_6340b0400d0a7]

Napisane przez Caudofemoralis

A dlaczego musi być sprawiedliwie? Mam wrażenie, że traktujesz tutaj sprawiedliwość jako zasadę, której należy przestrzegać, "bo tak". Brzmi to trochę religijnie. Rozumiem wymaganie równego traktowania przez kogoś, ale tutaj tym kimś jest... rzeczywistość. Nie ma jak od niej czegokolwiek wymagać.

No i sprawiedliwie to nie jest zawsze po równo. Zwłaszcza jak jedna osoba zarabia mało, a druga znacząco więcej. Albo ktoś ma na przykład zaplecze w postaci finansowej pomocy od rodziny, a ktoś inny nie. Czynników do wzięcia pod uwagę jest wiele.

[Monia284]

[1=d5f2b1fe262415f84dead74 6c1bee8c0d6ac2850_6340b04 00d0a7;89251917]No i sprawiedliwie to nie jest zawsze po równo. Zwłaszcza jak jedna osoba zarabia mało, a druga znacząco więcej. Albo ktoś ma na przykład zaplecze w postaci finansowej pomocy od rodziny, a ktoś inny nie. Czynników do wzięcia pod uwagę jest wiele.[/QUOTE]Dokładnie. Ja np nie byłabym w stanie dokładać połowy kredytu w takiej wysokości. Przynajmniej nie w tym momencie. Dużej pomocy rodziny też nie mam, radzę sobie sama.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[jaksy]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

To wtedy byłoby sprawiedliwie, gdyby spłacali raty po pół albo ze wspólnego budżetu jeśli wkład do gospodarstwa domowego jest np. procentowy.

Wysłane z mojego M2101K9G przy użyciu Tapatalka

[Caudofemoralis]

Jeszcze tak a propos sprawiedliwości. Załóżmy, że razem z chłopakiem kupujemy sobie po zdrapce na loterię. Ja wygrywam 100zł, on nic. Czy to jest sprawiedliwe? No nie jest. Ale czy to znaczy, że mam obowiązek podzielić się zyskiem, "żeby sprawiedliwości stało się zadość"?