Nie umiem być w normalnej relacji? - Strona 2 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2022-09-23, 08:33   #31
la fresa del vidrio
Raczkowanie
 
Avatar la fresa del vidrio
 
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 125
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez skara Pokaż wiadomość
Jak dla mnie obie potrzeby dotyczące mieszkania są ok, ale czy on deklaruje kiedy chciałby zrobić następny krok? Bo można się tak bujać kolejne lata i w końcu związek się rozpadnie. Jeśli on nie chce ustalić nic konkretnego, to znaczy, że nie zamierza z Tobą mieszkać, nie myśli o poważnym związku na ten moment. Sama musisz podjąć decyzję czy to akceptujesz czy nie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
To jest właśnie to, czego się boję. On twierdzi, że powoli w sobie dojrzewa do tej decyzji, ale nie chce być przymuszany rozmowami o tym, bo go to stopuje i jak będzie gotowy, to będzie chętnie o tym rozmawiał. Twierdzi, że czuje presję, którą na nim wywieram, że powinien już, zaraz, teraz. I że są momenty, kiedy myśli o tym pozytywnie w kontekście przyszłości, z radością, że mógłby ze mną zamieszkać.

Ja mu powiedziałam, że ja nie chcę czekać nie-wiadomo-ile, wg niego to kwestia maksimum roku. Ale no, nie podał takiej dokładnej daty, że np. tak, na pewno za rok będę gotowy, bo on nie wie. Powiedział, że może to być parę miesięcy, pół roku, rok. Tyle tylko, że jak np. za pół roku wrócę do tej kwestii, to mogę usłyszeć to samo. On jasno postawił granice, że na ten moment nie czuje się gotowy, bo:
- nie ma stałego dochodu;
- ma wymagające studia, na które też potrzebuje pieniędzy (np. chce sobie kupić sprzęt);
- chce mieć jeszcze trochę "wolności";
- boi się tego, że mieszkanie byłoby u mnie, na moich warunkach i musiałby tam przenieść całe swoje "centrum dowodzenia" (wielki komputer, monitory, kabelki, inne takie), a tam nie bardzo jest przestrzeń na to. To znaczy, byłaby, ale musiałabym zrobić przemeblowanie itd.

Z tym ostatnim to on powiedział, że wolałby zacząć mieszkać ze mną gdzieś "od zera", że razem urządzamy przestrzeń, we dwójkę, na swój sposób. Tyle tylko, że mnie nie stać na wynajem, a tym bardziej na kupno czegokolwiek i jeszcze długo mnie nie będzie stać, zakładam, że jego z własnych funduszy też nie, chyba że mu rodzice pomogą, ale to też jest okupione pewnymi rzeczami i on też średnio się do tego pali, bo jego rodzice nie są bezinteresowni.

Oczywiście wiem, że dla chcącego nic trudnego, poprzedni chłopak wziął laptopa i się przeprowadził, tyle. No ale na ten argument mój chłopak ma odpowiedź, że każdy jest inny i ma inne potrzeby, nie dla każdego jest to takie proste. On też nie lubi być naciskany, bo jego rodzice go wiecznie o coś naciskali i jego to strasznie frustrowało, więc ma tak, że im częściej ktoś na coś naciska, tym efekt jest bardziej odwrotny. Okej, ja też tak mam, pewnie większość ludzi. No ale tak to ja muszę chodzić obok niego na paluszkach, czekać na gotowość (która może nie nadejść), więc ja jestem "przegrana" w relacji, a on trzyma wszystkie karty. Ale znów, jak mu o tym powiedziałam, to zapytał: ale jaka przegrana, relacja to partnerstwo, nie ma wygranych i przegranych, czy myślisz, że mi jest łatwo o tym rozmawiać? No dobra, ale gdzie to partnerstwo jak jest tak, jak jedna osoba chce, a druga się musi dostosować?

Ja trochę też nie wiem przez tę sytuację, jak mam się zachowywać i jak go traktować. Bo nie wiem, czy on chce tej wspólnej przyszłości, czy nie, tzn. czy będzie jej chciał. Jeśli chce, to mogę go traktować z zaangażowaniem, ale jeśli nie, to jaki jest sens się przywiązywać bardziej, żeby znów zostać zranioną?

Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy bardziej zależy mi na nim, czy na tym, żeby był ktoś, kto ze mną zamieszka. Moja odpowiedź chyba jest taka: chciałabym, żeby to był ktoś, kto ze mną za mieszka, ale żeby zależało mi tak mocno jak na nim. Bo to wcale nie jest oczywiste, byłam w różnych relacjach i nie na każdej zależało mi mocno.
__________________
"Sit back down where you belong, in the corner of my bar with your high-heels on. (...)

There's somethin', somethin' about this place...
Somethin' about lonely nights and my lipstick on your face."

Edytowane przez la fresa del vidrio
Czas edycji: 2022-09-23 o 08:38
la fresa del vidrio jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 08:55   #32
chwast
Zakorzenienie
 
Avatar chwast
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 24 374
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

No nie brzmi to jak udany związek, po tym co tu piszesz to mu się nie dziwię, że się nie rwie do mieszkania i codzienności z Tobą, brzmisz tutaj dość roszczeniowo i nieco histerycznie. Jeśli model związku Ci się nie podoba, to po prostu z niego wyjdź. Bycie w związku to nie obowiązek. On może myśleć czy z Tobą zamieszkać przez kolejnych 5 lat i niestety, ale z reguły jeśli ktoś się tak zachowuje, no to nie wróży to słodkiej przyszłości. Już na tym etapie się rozmijacie, jest masa problemów, niezadowolenie, oczekiwania, które nie są spełniane. No męka pańska, naprawdę zastanawiam się dlaczego to robisz. Tzn napisałaś, że chcesz się naprawić i możesz to zrobić wg Ciebie jedynie będąc w związku, już każdy Ci tutaj napisał, że to tak nie działa i nie zadziała.
Masz problem ze skupieniem się na sobie, przyjęciem do wiadomości, że świat nie będzie dostosowywał się tylko do Ciebie. Twoje wzmianki o byłych i o obecnym maja nawet czasem zobojętniały lub pogardliwy ton. Źle to brzmi i nie mam pojęcia czy to kwestia Twojego charakteru czy czegoś co leczysz na terapii, bo się nie znam - ale mam nadzieję, że ten facet (jak mówisz sam będący w terapii) nie zrobi błędu i nie stanie się pseudo plastrem na Twoją duszę.


Sent from my iPhone using Tapatalk
chwast jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:07   #33
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 3 487
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość
To jest właśnie to, czego się boję. On twierdzi, że powoli w sobie dojrzewa do tej decyzji, ale nie chce być przymuszany rozmowami o tym, bo go to stopuje i jak będzie gotowy, to będzie chętnie o tym rozmawiał. Twierdzi, że czuje presję, którą na nim wywieram, że powinien już, zaraz, teraz. I że są momenty, kiedy myśli o tym pozytywnie w kontekście przyszłości, z radością, że mógłby ze mną zamieszkać.

Ja mu powiedziałam, że ja nie chcę czekać nie-wiadomo-ile, wg niego to kwestia maksimum roku. Ale no, nie podał takiej dokładnej daty, że np. tak, na pewno za rok będę gotowy, bo on nie wie. Powiedział, że może to być parę miesięcy, pół roku, rok. Tyle tylko, że jak np. za pół roku wrócę do tej kwestii, to mogę usłyszeć to samo. On jasno postawił granice, że na ten moment nie czuje się gotowy, bo:
- nie ma stałego dochodu;
- ma wymagające studia, na które też potrzebuje pieniędzy (np. chce sobie kupić sprzęt);
- chce mieć jeszcze trochę "wolności";
- boi się tego, że mieszkanie byłoby u mnie, na moich warunkach i musiałby tam przenieść całe swoje "centrum dowodzenia" (wielki komputer, monitory, kabelki, inne takie), a tam nie bardzo jest przestrzeń na to. To znaczy, byłaby, ale musiałabym zrobić przemeblowanie itd.

Z tym ostatnim to on powiedział, że wolałby zacząć mieszkać ze mną gdzieś "od zera", że razem urządzamy przestrzeń, we dwójkę, na swój sposób. Tyle tylko, że mnie nie stać na wynajem, a tym bardziej na kupno czegokolwiek i jeszcze długo mnie nie będzie stać, zakładam, że jego z własnych funduszy też nie, chyba że mu rodzice pomogą, ale to też jest okupione pewnymi rzeczami i on też średnio się do tego pali, bo jego rodzice nie są bezinteresowni.

Oczywiście wiem, że dla chcącego nic trudnego, poprzedni chłopak wziął laptopa i się przeprowadził, tyle. No ale na ten argument mój chłopak ma odpowiedź, że każdy jest inny i ma inne potrzeby, nie dla każdego jest to takie proste. On też nie lubi być naciskany, bo jego rodzice go wiecznie o coś naciskali i jego to strasznie frustrowało, więc ma tak, że im częściej ktoś na coś naciska, tym efekt jest bardziej odwrotny. Okej, ja też tak mam, pewnie większość ludzi. No ale tak to ja muszę chodzić obok niego na paluszkach, czekać na gotowość (która może nie nadejść), więc ja jestem "przegrana" w relacji, a on trzyma wszystkie karty. Ale znów, jak mu o tym powiedziałam, to zapytał: ale jaka przegrana, relacja to partnerstwo, nie ma wygranych i przegranych, czy myślisz, że mi jest łatwo o tym rozmawiać? No dobra, ale gdzie to partnerstwo jak jest tak, jak jedna osoba chce, a druga się musi dostosować?

Ja trochę też nie wiem przez tę sytuację, jak mam się zachowywać i jak go traktować. Bo nie wiem, czy on chce tej wspólnej przyszłości, czy nie, tzn. czy będzie jej chciał. Jeśli chce, to mogę go traktować z zaangażowaniem, ale jeśli nie, to jaki jest sens się przywiązywać bardziej, żeby znów zostać zranioną?

Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy bardziej zależy mi na nim, czy na tym, żeby był ktoś, kto ze mną zamieszka. Moja odpowiedź chyba jest taka: chciałabym, żeby to był ktoś, kto ze mną za mieszka, ale żeby zależało mi tak mocno jak na nim. Bo to wcale nie jest oczywiste, byłam w różnych relacjach i nie na każdej zależało mi mocno.
No to skoro podejście Twojego faceta do waszej relacji jest dla Ciebie nie okej to się z nim rozstań. Wcale nie musisz się zgadzać na "niemieszkanie razem". Możesz poszukać kogoś kto zdecyduje się na to po miesiącu bo uwierz mi i tacy napaleńcy się zdarzają. Niestety ja odnoszę wrażenie że przez Ciebie w dużej mierze przemawia też czynnik finansowy bo chcesz trochę poprawić swoją sytuację. Może tutaj jest problem i nad tym trzeba popracować to ciśnienie na wspólne mieszkanie minie?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Edytowane przez f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a
Czas edycji: 2022-09-23 o 09:53
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:08   #34
rejczeI
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2022-07
Wiadomości: 2 301
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Nie ma czegoś takiego jak gwarancja związku i ''wspólnej przyszłości'' a usilnie dążysz do jej pozyskania. On może zamieszkać z Tobą od jutra a rozstać się za pół roku albo kilka lat. O jakim bujaniu się latami mowa skoro facet chciałby przynajmniej zamknąć etap studiowania, znalezienia stałej pracy i chwilę jeszcze pobyć sam zanim wpadnie w kierat związku full time. Jak się mieszka z partnerem to już nie ma odwrotu, przestrzen jest tylko wspólna. Tak jeszcze ma obszary tylko dla siebie. Rozumiem, że Ci to nie na rękę ale pare miesięcy to nie jest nie wiadomo ile żeby nie móc komuś dać trochę czasu na oddech i określenie własnych potrzeb.
rejczeI jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:09   #35
la fresa del vidrio
Raczkowanie
 
Avatar la fresa del vidrio
 
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 125
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez chwast Pokaż wiadomość
Masz problem ze skupieniem się na sobie, przyjęciem do wiadomości, że świat nie będzie dostosowywał się tylko do Ciebie. Twoje wzmianki o byłych i o obecnym maja nawet czasem zobojętniały lub pogardliwy ton.
Nie "tylko do mnie", tylko może raz w życiu chciałabym, żeby ktoś nie miał w dupie moich potrzeb. Bo to zawsze ja muszę coś oddać, ja się muszę nagiąć, ja muszę z czegoś dla kogoś zrezygnować. Nigdy na odwrót.

Co do wzmianek. Jak mam mówić o ludziach, którzy mnie skrzywdzili lub krzywdzą? Z ciepłem i miłością?
__________________
"Sit back down where you belong, in the corner of my bar with your high-heels on. (...)

There's somethin', somethin' about this place...
Somethin' about lonely nights and my lipstick on your face."
la fresa del vidrio jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:11   #36
rejczeI
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2022-07
Wiadomości: 2 301
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

[1=f4dc90dff2e2b615c19266a 8122ebdaa1aaf3285_639bb50 290b9a;89358592]No to skoro podejście Rwojego faceta do waszej relacji jest dla Ciebie nie okej to się z nim rozstań. Wcale nie musisz się zgadzać na "niemieszkanie razem". Możesz poszukać kogoś kto zdecyduje się na to po miesiącu bo uwierz mi i tacy napaleńcy się zdarzają. Niestety ja odnoszę wrażenie że przez Ciebie w dużej mierze przemawia też czynnik finansowy bo chcesz trochę poprawić swoją sytuację. Może tutaj jest problem i nad tym trzeba popracować to ciśnienie na wspólne mieszkanie minie?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]No dokładnie, skoro chłopak skupia się na sobie weź z niego przykład. Zastanów się czy masz możliwość podjąć jakąś dodatkową pracę, ogranicz randki na rzecz dorobienia sobie. Ty będziesz mieć więcej hajsu a on miejsca na refleksję że przez jego wymigiwanie się od wspólnego mieszkania nie macie dla siebie za dużo czasu.
rejczeI jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:16   #37
chwast
Zakorzenienie
 
Avatar chwast
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 24 374
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość
Bo to zawsze ja muszę coś oddać, ja się muszę nagiąć, ja muszę z czegoś dla kogoś zrezygnować.

Nie musisz.


Sent from my iPhone using Tapatalk
chwast jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2022-09-23, 09:23   #38
la fresa del vidrio
Raczkowanie
 
Avatar la fresa del vidrio
 
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 125
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez rejczeI Pokaż wiadomość
Nie ma czegoś takiego jak gwarancja związku i ''wspólnej przyszłości'' a usilnie dążysz do jej pozyskania. On może zamieszkać z Tobą od jutra a rozstać się za pół roku albo kilka lat. O jakim bujaniu się latami mowa skoro facet chciałby przynajmniej zamknąć etap studiowania, znalezienia stałej pracy i chwilę jeszcze pobyć sam zanim wpadnie w kierat związku full time. Jak się mieszka z partnerem to już nie ma odwrotu, przestrzen jest tylko wspólna. Tak jeszcze ma obszary tylko dla siebie. Rozumiem, że Ci to nie na rękę ale pare miesięcy to nie jest nie wiadomo ile żeby nie móc komuś dać trochę czasu na oddech i określenie własnych potrzeb.
No ale jaką mam gwarancję, że za parę miesięcy on nie powie, że to koniec i nie zamieszkamy razem? Już się tak raz przejechałam.

Ja o tyle tego nie rozumiem, że jakby facet na którym mi zależy powiedział, że za miesiąc jedzie do Afryki i czy pojadę z nim, to tak bym to urządziła, żeby pojechać. Bo kurcze, zawsze lepiej razem niż osobno.

---------- Dopisano o 10:23 ---------- Poprzedni post napisano o 10:21 ----------

Cytat:
Napisane przez rejczeI Pokaż wiadomość
No dokładnie, skoro chłopak skupia się na sobie weź z niego przykład. Zastanów się czy masz możliwość podjąć jakąś dodatkową pracę, ogranicz randki na rzecz dorobienia sobie. Ty będziesz mieć więcej hajsu a on miejsca na refleksję że przez jego wymigiwanie się od wspólnego mieszkania nie macie dla siebie za dużo czasu.
No ale czy skupianie się na sobie to nie przyznanie się do porażki, akceptacja "jego" warunków? Nie chciałam, ale MUSIAŁAM skupić się na sobie, bo on się skupia. Tak raczej nie osiągnę szczęścia, bo będę czuła, że to zostało wymuszone na mnie przez jego czyny.

---------- Dopisano o 10:23 ---------- Poprzedni post napisano o 10:23 ----------

Cytat:
Napisane przez chwast Pokaż wiadomość
Nie musisz.


Sent from my iPhone using Tapatalk
Jak chcę być w relacji to muszę. Jeszcze nie spotkałam osoby, która w każdej kwestii ma takie samo zdanie, chce tego samego co ja, ma identyczne plany i poglądy itd. I najprawdopodobniej to niemożliwe. Zawsze się gdzieś z kimś rozminę i zawsze będzie dramat, utrata zaufania z mojej strony, poczucie zranienia, ból, płacz. Tyle tylko, że to kwestia czasu. Nie wydaje mi się niestety, że uda mi się przeżyć z kimś życie czy jakąś jego część i zawsze chcieć tego samego...
__________________
"Sit back down where you belong, in the corner of my bar with your high-heels on. (...)

There's somethin', somethin' about this place...
Somethin' about lonely nights and my lipstick on your face."

Edytowane przez la fresa del vidrio
Czas edycji: 2022-09-23 o 09:25
la fresa del vidrio jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:28   #39
rejczeI
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2022-07
Wiadomości: 2 301
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość
No ale jaką mam gwarancję, że za parę miesięcy on nie powie, że to koniec i nie zamieszkamy razem? Już się tak raz przejechałam.

Ja o tyle tego nie rozumiem, że jakby facet na którym mi zależy powiedział, że za miesiąc jedzie do Afryki i czy pojadę z nim, to tak bym to urządziła, żeby pojechać. Bo kurcze, zawsze lepiej razem niż osobno.
No właśnie nie masz. Tak samo nie masz że jutro się wprowadzi do Ciebie a za pół roku powie że go to przytłacza i wyprowadza się od nowa. Pare miesięcy to nie jest buk wie ile czasu, to nie jest kilka lat żeby obiektywnie kręcić dramę. Nie masz tez 90 na karku żeby każdy tydzien życia mógł być tym ostatnim.

---------- Dopisano o 09:28 ---------- Poprzedni post napisano o 09:24 ----------

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość
No ale jaką mam gwarancję, że za parę miesięcy on nie powie, że to koniec i nie zamieszkamy razem? Już się tak raz przejechałam.

Ja o tyle tego nie rozumiem, że jakby facet na którym mi zależy powiedział, że za miesiąc jedzie do Afryki i czy pojadę z nim, to tak bym to urządziła, żeby pojechać. Bo kurcze, zawsze lepiej razem niż osobno.

---------- Dopisano o 10:23 ---------- Poprzedni post napisano o 10:21 ----------



No ale czy skupianie się na sobie to nie przyznanie się do porażki, akceptacja "jego" warunków? Nie chciałam, ale MUSIAŁAM skupić się na sobie, bo on się skupia. Tak raczej nie osiągnę szczęścia, bo będę czuła, że to zostało wymuszone na mnie przez jego czyny.

---------- Dopisano o 10:23 ---------- Poprzedni post napisano o 10:23 ----------



Jak chcę być w relacji to muszę. Jeszcze nie spotkałam osoby, która w każdej kwestii ma takie samo zdanie, chce tego samego co ja, ma identyczne plany i poglądy itd. I najprawdopodobniej to niemożliwe. Zawsze się gdzieś z kimś rozminę i zawsze będzie dramat, utrata zaufania z mojej strony, poczucie zranienia, ból, płacz.
Nie. Terapia terapią ale prezentujesz się tutaj jako osoba która ma wizję że "musi" z kimś zamieszkać po roku. Chociaż ten ktoś jeszcze nie ma pracy, stałych dochodów, zamkniętego przynajmniej jednego znacznego etapu jakim są studia i taki sobie ustawił punkt graniczny. Jeszcze jeden związek lub dwa i okaże się, że stałaś się osobą która chce mieszkać ze sobą po 3 miesiącach. Technicznie nic w tym złego ale obiektywnie każdy Ci powie że w takiej sytuacji Ty powinnaś poszukać kogoś kto chce mieszkać razem po 3 miesiącach a chłopak niech zwiąże się z kimś kto bez parcia poczeka do roku. Do (umownie) roku, nie kolejną dekadę. Ty niestety z kilku miesięcy robisz coś na wzór kilkuletniej odysei kosmicznej i to już nie jest zbyt zdrowe.
rejczeI jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:29   #40
chwast
Zakorzenienie
 
Avatar chwast
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 24 374
Nie umiem być w normalnej relacji?

Nie chodzi o bycie ze swoją kopią, bo masz rację, to nijako oczywistość, ze każda osoba ma swoj mózg, inaczej odbiera życie i chce roznych rzeczy i niekoniecznie zawsze się to pokrywa z tym, co chce dana osoba.
Tylko jak już na tak wczesnym etapie jest tyle problemów, jak Ty w każdym związku musiałaś się naginać - to to oznacza jedynie, ze związek był do kitu i sugeruje nawet, ze tamte osoby Cię w jakiś sposób wykorzystywały by było na ich.

Ja nie muszę robić czegoś wbrew sobie w moim związku, związek to partnerstwo i współpraca, akceptacja i przestrzeń - jeśli nie ma choć jednego to jest rywalizacja, kto da więcej, kto mniej.
Serio można żyć w związku w harmonii i na spokojnie, bez dramatów, decyzji wbrew sobie, uginania się po miesiącach batalii i z bólem serca.

Dodam, ze Twój chłopak przedstawia na maksa logiczne argumenty dlaczego nie chce póki co nic zmieniać. Wybacz ale mieszkać z kimś nie mając pracy? Naiwność i niedojrzałość.
A Ty masz gdzieś to, że on tak nie chce, mimo, ze podaje Ci normalne powody - bo Ty tak chcesz i w Twojej głowie to Ty znów się naginasz „zgadzając się na jego warunki” nie, to nie jest naginanie się. Zobacz jak sama ta narracja brzmi.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Edytowane przez chwast
Czas edycji: 2022-09-23 o 09:31
chwast jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:32   #41
rejczeI
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2022-07
Wiadomości: 2 301
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość
No ale jaką mam gwarancję, że za parę miesięcy on nie powie, że to koniec i nie zamieszkamy razem? Już się tak raz przejechałam.

Ja o tyle tego nie rozumiem, że jakby facet na którym mi zależy powiedział, że za miesiąc jedzie do Afryki i czy pojadę z nim, to tak bym to urządziła, żeby pojechać. Bo kurcze, zawsze lepiej razem niż osobno.

---------- Dopisano o 10:23 ---------- Poprzedni post napisano o 10:21 ----------



No ale czy skupianie się na sobie to nie przyznanie się do porażki, akceptacja "jego" warunków? Nie chciałam, ale MUSIAŁAM skupić się na sobie, bo on się skupia. Tak raczej nie osiągnę szczęścia, bo będę czuła, że to zostało wymuszone na mnie przez jego czyny.

---------- Dopisano o 10:23 ---------- Poprzedni post napisano o 10:23 ----------



Jak chcę być w relacji to muszę. Jeszcze nie spotkałam osoby, która w każdej kwestii ma takie samo zdanie, chce tego samego co ja, ma identyczne plany i poglądy itd. I najprawdopodobniej to niemożliwe. Zawsze się gdzieś z kimś rozminę i zawsze będzie dramat, utrata zaufania z mojej strony, poczucie zranienia, ból, płacz. Tyle tylko, że to kwestia czasu. Nie wydaje mi się niestety, że uda mi się przeżyć z kimś życie czy jakąś jego część i zawsze chcieć tego samego...
w ogóle mieszasz dwie różne rzeczy. To, że ktoś nie jest Twoją kopią i to że kręcisz dramaty i rani cię że ktoś nie jest z Tobą zrośnięty biodrem, że możesz przestać komuś ufać jak nie jest Twoim zwierciadlanym odbiciem itd.
rejczeI jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2022-09-23, 09:43   #42
la fresa del vidrio
Raczkowanie
 
Avatar la fresa del vidrio
 
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 125
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez chwast Pokaż wiadomość
Ja nie muszę robić czegoś wbrew sobie w moim związku, związek to partnerstwo i współpraca, akceptacja i przestrzeń - jeśli nie ma choć jednego to jest rywalizacja, kto da więcej, kto mniej.
Serio można żyć w związku w harmonii i na spokojnie, bez dramatów, decyzji wbrew sobie, uginania się po miesiącach batalii i z bólem serca.


Dodam, ze Twój chłopak przedstawia na maksa logiczne argumenty dlaczego nie chce póki co nic zmieniać. Wybacz ale mieszkać z kimś nie mając pracy? Naiwność i niedojrzałość.
A Ty masz gdzieś to, że on tak nie chce, mimo, ze podaje Ci normalne powody - bo Ty tak chcesz i w Twojej głowie to Ty znów się naginasz „zgadzając się na jego warunki” nie, to nie jest naginanie się. Zobacz jak sama ta narracja brzmi.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Tak. Słyszałam, że się da. Ale trzeba umieć:
1. Być partnerem
2. Akceptować kogoś i jego potrzeby
3. Dawać przestrzeń bez lęku, że ta osoba ucieknie
4. Nie bać się zmian, nowości, innego zdania drugiej osoby i nie odbierać tego jako zagrożenia dla relacji


Jak ktoś jest ze mną taki "sklejony biodrem" jak tu jedna z Was napisała, to mi jest łatwiej, bo się czuję bezpieczniej. Mogę sobie eksplorować siebie, świat, bo ktoś jest obok, przy mnie. Nie muszę się martwić niczym: tą osobą, tym że mogę nie mieć wsparcia, że coś jest nie tak. A jak ktoś nie jest sklejony, to odczuwam coś na kształt lęku separacyjnego, dużo myślę o tej osobie i naszej relacji, a za mało myślę o sobie i swoich potrzebach, bo nie umiem, kiedy koncentruję się na czymś (kimś) innym i to zajmuje cały mój czas i energię. Ale tu jest problem, nikt nie wytrzyma sklejony, ludzie mają swoje życia. Ja się autentycznie boję, że mnie ktoś zawiedzie. I to tak panicznie. Np. boję się, że nie zadzwoni i mi będzie przykro. Boję się, że odwoła spotkanie i mi będzie przykro. Boję się, że nie będzie czegoś chciał i mi będzie przykro. Te wszystkie rzeczy traktuję jak odrzucenie i mój logiczny umysł myśli, że to nie musi tak być, że ktoś ma swoje życie, potrzeby i to NORMALNE ŻE CZEGOŚ NIE CHCE/NIE MOŻE, ale moje emocje szaleją.

No moja pani psycholog powiedziała, że paradoksalnie dojrzalszy jest on, który ma obiekcje i chce mieć wszystko "ogarnięte", niż tamten poprzedni, który bez zastanowienia i pod wpływem impulsu wybiegł z domu z jedną walizką, żeby się do mnie przenieść. I patrząc logicznie, to jest racja. Ale patrząc z perspektywy moich emocji, zżera mnie lęk, że on nigdy ze mną nie zamieszka i co wtedy? Znów będę smutna i zraniona. Generalnie zżera mnie lęk, że każda osoba z którą będę mnie porzuci, odrzuci i znów będę cierpieć, będę się czuła jak nieważny śmieć. Boję się tego bólu, tego, że już nigdy nie uwierzę nikomu i nie zaufam, bo z każdym kolejnym związkiem jest coraz trudniej.
__________________
"Sit back down where you belong, in the corner of my bar with your high-heels on. (...)

There's somethin', somethin' about this place...
Somethin' about lonely nights and my lipstick on your face."

Edytowane przez la fresa del vidrio
Czas edycji: 2022-09-23 o 09:53
la fresa del vidrio jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:53   #43
chwast
Zakorzenienie
 
Avatar chwast
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 24 374
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość

Tak. Słyszałam, że się da. Ale trzeba umieć:
1. Być partnerem
2. Akceptować kogoś i jego potrzeby
3. Dawać przestrzeń bez lęku, że ta osoba ucieknie
4. Nie bać się zmian, nowości, innego zdania drugiej osoby i nie odbierać tego jako zagrożenia dla relacji


No moja pani psycholog powiedziała, że paradoksalnie dojrzalszy jest on, który ma obiekcje i chce mieć wszystko "ogarnięte", niż tamten poprzedni, który bez zastanowienia i pod wpływem impulsu wybiegł z domu z jedną walizką, żeby się do mnie przenieść. I patrząc logicznie, to jest racja. Ale patrząc z perspektywy moich emocji, zżera mnie lęk, że on nigdy ze mną nie zamieszka i co wtedy? Znów będę smutna i zraniona. Generalnie zżera mnie lęk, że każda osoba z którą będę mnie porzuci, odrzuci i znów będę cierpieć, będę się czuła jak nieważny śmieć. Boję się tego bólu, tego, że już nigdy nie uwierzę nikomu i nie zaufam, bo z każdym kolejnym związkiem jest coraz trudniej.

Rozumiem. Tylko mam nadzieję, że rozumiesz iż Twoje lęki to jest coś, co musiałabyś rozwiązać, bo z takimi lękami nie będziesz w stanie stworzyć zdrowej relacji ze zdrową, dojrzałą osobą, bo takowe osoby mają swoje granice między innymi no i nie wejdą w taki chaos.
Twoje lęki kontrolują jakość Twojego życia i takiej osoby. Nie one powinny mieć wpływ na Twoje i jego decyzje.

Każdy ma mniejsze lub większe problemy, ale używanie tego jako swoistego argumentu w postawie np - masz ze mną mieszkać, bo ja mam lęki i tak mi będzie lepiej - jest po prostu nie w porządku.


Sent from my iPhone using Tapatalk
chwast jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 09:58   #44
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 3 487
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość
No ale jaką mam gwarancję, że za parę miesięcy on nie powie, że to koniec i nie zamieszkamy razem? Już się tak raz przejechałam.

Ja o tyle tego nie rozumiem, że jakby facet na którym mi zależy powiedział, że za miesiąc jedzie do Afryki i czy pojadę z nim, to tak bym to urządziła, żeby pojechać. Bo kurcze, zawsze lepiej razem niż osobno.

---------- Dopisano o 10:23 ---------- Poprzedni post napisano o 10:21 ----------



No ale czy skupianie się na sobie to nie przyznanie się do porażki, akceptacja "jego" warunków? Nie chciałam, ale MUSIAŁAM skupić się na sobie, bo on się skupia. Tak raczej nie osiągnę szczęścia, bo będę czuła, że to zostało wymuszone na mnie przez jego czyny.

---------- Dopisano o 10:23 ---------- Poprzedni post napisano o 10:23 ----------



Jak chcę być w relacji to muszę. Jeszcze nie spotkałam osoby, która w każdej kwestii ma takie samo zdanie, chce tego samego co ja, ma identyczne plany i poglądy itd. I najprawdopodobniej to niemożliwe. Zawsze się gdzieś z kimś rozminę i zawsze będzie dramat, utrata zaufania z mojej strony, poczucie zranienia, ból, płacz. Tyle tylko, że to kwestia czasu. Nie wydaje mi się niestety, że uda mi się przeżyć z kimś życie czy jakąś jego część i zawsze chcieć tego samego...
Skupianie się na sobie to przede wszystkim inwestycja w siebie a ta zawsze przynosi profity. Prowadzisz narrację z pozycji ofiary a z tej jak najszybciej trzeba się ewakuować bo inaczej te uczucie że ktoś mówi "nie" na Twoje propozycje a Ty się musisz dostosować nie minie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 10:25   #45
d5f2b1fe262415f84dead746c1bee8c0d6ac2850_6340b0400d0a7
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2022-04
Wiadomości: 1 944
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Wciąż uważam, że twoim głównym problemem jest przekonanie, że wartościowa możesz być tylko w relacji i ciągłe stosowanie wymówek w postaci swojego stylu przywiązania/doświadczeń, żeby się usprawiedliwić, że nie potrafisz inaczej. Zafiksowałaś się na tych teoriach psychologicznych na maksa, bo świetnie pomagają ci umocować się z pozycji ofiary. Terapia jest wartościowa tylko jak wkłada się w nią pracę nad sobą, a nie przytakuje terapeucie i wyciąga się z niej tylko przeświadczenie 'jestem zepsuta, inna niż reszta, nie potrafię tak jak oni'.

Nie dziwi mnie, że chłopak nie chce się pakować we wspólne mieszkanie, ale dziwi mnie, że kogoś takiego sobie wybrałaś do związku, mając potrzebę mieszkania razem i dzielenia codzienności, i że zdaje się tak na serio nie dopuszczasz do siebie myśli, że to ty mogłabyś zakończyć ten związek, skoro cię nie satysfakcjonuje.

Edytowane przez d5f2b1fe262415f84dead746c1bee8c0d6ac2850_6340b0400d0a7
Czas edycji: 2022-09-23 o 10:27
d5f2b1fe262415f84dead746c1bee8c0d6ac2850_6340b0400d0a7 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 10:26   #46
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 3 487
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

[1=d5f2b1fe262415f84dead74 6c1bee8c0d6ac2850_6340b04 00d0a7;89358698]Wciąż uważam, że twoim głównym problemem jest przekonanie, że wartościowa możesz być tylko w relacji i ciągłe stosowanie wymówek w postaci swojego stylu przywiązania/doświadczeń, żeby się usprawiedliwić, że nie potrafisz inaczej. Zafiksowałaś się na tych teoriach psychologicznych na maksa. Terapia jest wartościowa tylko jak wkłada się w nią pracę nad sobą, a nie przytakuje terapeucie i wyciąga się z niej tylko przeświadczenie 'jestem zepsuta, inna niż reszta, nie potrafię tak jak oni'.

Nie dziwi mnie, że chłopak nie chce się pakować we wspólne mieszkanie, ale dziwi mnie, że kogoś takiego sobie wybrałaś do związku, mając potrzebę mieszkania razem i dzielenia codzienności, i że zdaje się tak na serio nie dopuszczasz do siebie myśli, że to ty mogłabyś zakończyć ten związek, skoro cię nie satysfakcjonuje.[/QUOTE]W punkt

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 10:29   #47
DrDoom
Rozeznanie
 
Avatar DrDoom
 
Zarejestrowany: 2022-09
Wiadomości: 901
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość

Tak. Słyszałam, że się da. Ale trzeba umieć:
1. Być partnerem
2. Akceptować kogoś i jego potrzeby
3. Dawać przestrzeń bez lęku, że ta osoba ucieknie
4. Nie bać się zmian, nowości, innego zdania drugiej osoby i nie odbierać tego jako zagrożenia dla relacji


Jak ktoś jest ze mną taki "sklejony biodrem" jak tu jedna z Was napisała, to mi jest łatwiej, bo się czuję bezpieczniej. Mogę sobie eksplorować siebie, świat, bo ktoś jest obok, przy mnie. Nie muszę się martwić niczym: tą osobą, tym że mogę nie mieć wsparcia, że coś jest nie tak. A jak ktoś nie jest sklejony, to odczuwam coś na kształt lęku separacyjnego, dużo myślę o tej osobie i naszej relacji, a za mało myślę o sobie i swoich potrzebach, bo nie umiem, kiedy koncentruję się na czymś (kimś) innym i to zajmuje cały mój czas i energię. Ale tu jest problem, nikt nie wytrzyma sklejony, ludzie mają swoje życia. Ja się autentycznie boję, że mnie ktoś zawiedzie. I to tak panicznie. Np. boję się, że nie zadzwoni i mi będzie przykro. Boję się, że odwoła spotkanie i mi będzie przykro. Boję się, że nie będzie czegoś chciał i mi będzie przykro. Te wszystkie rzeczy traktuję jak odrzucenie i mój logiczny umysł myśli, że to nie musi tak być, że ktoś ma swoje życie, potrzeby i to NORMALNE ŻE CZEGOŚ NIE CHCE/NIE MOŻE, ale moje emocje szaleją.

No moja pani psycholog powiedziała, że paradoksalnie dojrzalszy jest on, który ma obiekcje i chce mieć wszystko "ogarnięte", niż tamten poprzedni, który bez zastanowienia i pod wpływem impulsu wybiegł z domu z jedną walizką, żeby się do mnie przenieść. I patrząc logicznie, to jest racja. Ale patrząc z perspektywy moich emocji, zżera mnie lęk, że on nigdy ze mną nie zamieszka i co wtedy? Znów będę smutna i zraniona. Generalnie zżera mnie lęk, że każda osoba z którą będę mnie porzuci, odrzuci i znów będę cierpieć, będę się czuła jak nieważny śmieć. Boję się tego bólu, tego, że już nigdy nie uwierzę nikomu i nie zaufam, bo z każdym kolejnym związkiem jest coraz trudniej.
Oczywiście, że ten jest bardziej dojrzalszy.
Jak facet pod wpływem impulsu rzuca wszystko i wprowadza się do Ciebie, to i pod wpływem impulsu może spakować zabawki i tyle go widziałaś.
Przez złe doświadczenia Twoje podejście do związków jest mocno subiektywne, i trochę "spaczone". Wiem, że chcesz dobrze, ale Twoje myśli błędnie krążą.
Zadałaś facetowi, poważne "życiowe" pytanie, a on Ci szczerze i logicznie odpowiedział.
Ile ma do końca studiów?


O tym, czy facet Cie poważnie traktuje, świadczą właśnie czyny nie słowa. Bo gadać to co chcecie usłyszeć nie jest trudno, a rozmawiać szczerze na poważne tematy, gdzie ma inne zdanie, nie boi się tego przedstawiać i argumentować to już całkiem spore "coś". Pytanie ile czasu potrzebuje, i czy Ty tyle możesz poczekać.



Po 2 skoro wyszłaś już poobijana z kilku związków to powinnaś się nauczyć 1. Nie ma nic "na zawsze". Każdy związek może się rozpaść, nawet najlepszy, więc powinnaś żyć dniem codziennym tak, aby sprawiał Ci/wam przyjemność, a nie liczyć, że za 50 lat będziecie siedzieć w parku i trzymać się za rączki bo to naiwne.

Po 3 własna przestrzeń i brak obaw to spokojna głowa. Sam wcześniej byłem przez 10 lat związku "przyklejonym". Łącznie z tym, że oboje pracowaliśmy z domu. I pierwsze lata były super, aż z przesłodzenia zaczęliśmy "rzygać kolorową tęczą". Trudno utrzymać związek i nie popaść w rutynę, jeżeli prawie wszystko robi się we "własnym sosie". Taka sama praca, podobne zainteresowania.


Dlatego teraz uważam, że im więcej różnic, o ile jesteście w stanie znaleźć wspólny środek i negocjować tym lepiej, od hobby po przyjemności.




Więc z obecną partnerką lubimy spędzać razem czas, chodzić na imprezy, ale to ja ją nauczyłem wychodzenia z domu na babskie wieczorki przy winie i drinku. Żeby się wylaszczyła, poplotkowała, a niech i poflirtuje, bo wiem, że do mnie wróci, do tego zadowolona jak ją paru próbowało poderwać.


I tak samo ja 2 razy w roku jeżdżę ze znajomymi na techno festiwale, gdzie jest wszystko od alko po dragi i po 3 dniach wraca się w organizmie z połową tablicy mendelejewa, jej taka muza nie interesuje więc nie jeździ, bo by się męczyła, jednocześnie mnie nie ogranicza.

Mnie po latach skakania z kwiatka na kwiatek, też trafiła się taka która "usidliła". Ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Bo wylądowaliśmy w łóżku przez przypadek (dosłownie), była z innego miasta, przyjechała do mojej koleżanki, poszliśmy razem na imprezę, koleżanka zachlała i wróciła wcześniej do domu, więc gdy ją rano odwiozłem do niej, nie otworzyła bo spała jak zabita, a że było -15 stopni to pojechaliśmy do mnie i tak jakoś skończyło się w łóżku rozgrzewanie po staniu na mrozie.
W każdym razie jesteśmy sporymi przeciwieństwami, od światopoglądu po seks, gdzie wcześniej miała tylko 1 partnera i seks to był od wielkiego dzwonu pod kołderką, a u mnie jest wysoko na liście priorytetów.
W każdym razie to co najbardziej cenie w tej relacji, to, że przez 2 lata nie musiałem jej ani razu okłamać. Wyszło z przypadku, na początku był tylko seks, szczerze związku nie szukałem, więc starałem się ją nawet zniechęcić, pokazując od najgorszej strony.
No ale zaakceptowała mnie takim jakim jestem, w różnicach się dotarliśmy, a przez to, że relacja od początku jest szczera, bezpośrednia i trochę przypałowa, nie zaliczyliśmy nawet 1 poważnej kłótni a wszystkie problemy rozwiązujemy na bieżąco bez zamiatania pod dywan.

Edytowane przez DrDoom
Czas edycji: 2022-09-23 o 10:52
DrDoom jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 10:36   #48
d5f2b1fe262415f84dead746c1bee8c0d6ac2850_6340b0400d0a7
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2022-04
Wiadomości: 1 944
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

I jeszcze według mnie życie nie polega na wiecznym testowaniu swojej wytrzymałości. Co innego wychodzić ze strefy komfortu (tj. szukać dobrego związku), a co innego wystawiać się na próby, które mają nikłe szanse powodzenia (tj. próbować stworzyć związek z kimś, z kim od początku są zgrzyty). Powinnaś szukać faceta na podobnym etapie życia, z podobnymi priorytetami, może poza swoją branżą eventową skoro to takie niebieskie ptaki i pokus wiele. Naukę pływania też zaczyna się na basenie, gdzie czujesz dno, a nie od skakania do oceanu .
d5f2b1fe262415f84dead746c1bee8c0d6ac2850_6340b0400d0a7 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 10:40   #49
Magmag0194
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 1 779
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Oj autorko tak to wszystko przeczytałam i autentycznie współczuję Twojemu facetowi, że jest terapeutycznym królikiem doświadczalnym "bo tylko w związku możesz nad tym pracować".

Człowiek zdrowy od razu pokojarzyłby fakty - facet studiuje, nie ma stałej pracy i jest na innym etapie życiowym ---> nie będzie gotowy na zamieszkanie razem.

Ty natomiast weszłaś w związek na nie analizując sytuacji i naciskasz na faceta, który nie w ogóle winny bo to TY POTRZEBJESZ a on ma się dostosować i Ci coś zapewnić. To tak nie działa.

On ma prawo NIE WIEDZIEĆ czy będzie gotowy za pół roku, rok czy dwa lata.

To co napisałaś o swoich myślach jak on nie zadzwoni/odwoła spotkanie jest przerażające. Musisz się bardzo męczyć i ja uważam, że wbrew Twoim przekonaniom miałabyś dużo lepsze waruki terapeutyczne będąc singielką przy tym problemie. Bo najperw przerobiłąbyś teorię, techniki, poczytała fachową literaturę a później z tą bazą spróbowała się z kimś związać.

Edytowane przez Magmag0194
Czas edycji: 2022-09-23 o 10:48
Magmag0194 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2022-09-23, 10:43   #50
awia
Zakorzenienie
 
Avatar awia
 
Zarejestrowany: 2003-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 5 576
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Ja się zgodzę z praktycznie wszystkim co dziewczyny napisaly.

Sama mam lękowy styl przywiązywania się i sama świadomość tego to pol sukcesu ALE drugą połowa jest praca nad nim i nad sobą i nie przenoszenie tego na partnera.
Na czym polega ta praca? nad zauwazaniem swoich emocji ale nie podejmowaniem działania czy nie napędzaniem sie nimi. Ja doskonale pamietam moje najnizsze low kiedy bylam w histerii bo moj owczesny partner nie odebral telefonu ani nie napisal przez 5h i dopiero uświadomienie sobie jak chore jest to zachowanie doprowadzilo do tego ze zaczelam czytac i dowiadywac sie na czym lekowe przywiazywanie sie polega i jak mozna z tego wyjsc.


Ty traktujesz swoją lękowość jako broń i tarczę, wszystkie Twoje wpisy to tylko "ty potrzebujesz" i "ty musisz"

Wiem ze tak działa terapia, zwłaszcza na poczatku że człowiek sie zaczyna skupiac, czasem po raz pierwszy w zyciu, na sobie, ale Ty jestes aktualnie w rozkroku między roszczeniowościa a robieniem z siebie ofiary.

I mówie to z empatią bo tez tam byłam.
Co mi pomoglo? bycie samemu. uświadomienie sobie, ze moge chciec byc w relacji, ale nic na swiecie mi jej nie zagwarantuje i bycie samym tez jest ok.

Ty jestes w pozycji "musze bo inaczej sie udusze" a to nie jest zdrowie ani dla Ciebie, ani dla Twojego chłopaka.

Cos co mnie tez uderza w Twoich wpisach to straszna interesownosc w tym mieszkaniu z facetem. Jakby nie przejmujesz w ogole racjonalnych argumentow partnera tylko skupiasz sie na swoich, malo racjonalnych, podlanych lękiem.
I przerzucasz odpowiedzialnosc na partnera, bo gdyby on zaspokoil Twoje potrzeby to nie bylabys lękowa.

To tak nie działa. Tzn troche dziala ze z bezpiecznym partnerem jest łatwiej ale TY SAMA odpowiadasz za zaspokojenie swoich potrzeb.

Przerobilas z terapeutka skąd sie bierze u Ciebie taka silna potrzeba bezpieczenstwa? Bo to wszystko wychodzi z dziecinstwa i to jest cos co musisz przepracowac najpierw zeby nie potwarzac tego schematu z kazdym partnerem po kolei,

Partnerzy nie sa odpowiedzialni za traumy i braki wyniesione z dziecinstwa - nikt Ci tej dziury nie zapełni. Jedyne co mozesz zrobic to pogodzic sie ze ją masz i moze troche czasem wrzuci kamyczek z self-love i self care do srodka. z czasem przestanie ziać tą pustką.

Polecam przy okazji ksiązke Amira Levine'a o sposobach przywiazywania sie.
__________________
nie bo tu nie ma nieba
jest prześwit między wieżowcami
a serce to nie serce to tylko kawał mięsa
a życie jakie życie poprzerywana linia na dłoniach
a bóg nie ma boga są tylko krzyże przy drogach


Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczniem
awia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 10:47   #51
la fresa del vidrio
Raczkowanie
 
Avatar la fresa del vidrio
 
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 125
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez DrDoom Pokaż wiadomość
Oczywiście, że ten jest bardziej dojrzalszy.
Jak facet pod wpływem impulsu rzuca wszystko i wprowadza się do Ciebie, to i pod wpływem impulsu może spakować zabawki i tyle go widziałaś.
Przez złe doświadczenia Twoje podejście do związków jest mocno subiektywne, i trochę "spaczone". Wiem, że chcesz dobrze, ale Twoje myśli błędnie krążą.
Zadałaś facetowi, poważne "życiowe" pytanie, a on Ci szczerze i logicznie odpowiedział.
Ile ma do końca studiów?


O tym, czy facet Cie poważnie traktuje, świadczą właśnie czyny nie słowa. Bo gadać to co chcecie nie jest trudno, a rozmawiać szczerze na poważne tematy, gdzie ma inne zdanie, nie boi się tego przedstawiać i argumentować to już całkiem spore "coś". Pytanie ile czasu potrzebuje, i czy Ty tyle możesz poczekać.



Po 2 skoro wyszłaś już poobijana z kilku związków to powinnaś się nauczyć 1. Nie ma nic "na zawsze". Każdy związek może się rozpaść, nawet najlepszy, więc powinnaś żyć dniem codziennym tak, aby sprawiał Ci/wam przyjemność, a nie liczyć, że za 50 lat będziecie siedzieć w parku i trzymać się za rączki bo to naiwne.
Ciężko mi było w to uwierzyć, bo poza impulsem w tym stylu, on był dosłownie oazą spokoju. Aż do naszego rozstania, kiedy zaczął odwalać jakieś totalnie impulsywne akcje po tym, odreagowując, a ja go nie poznawałam. I wtedy ktoś z otoczenia mi powiedział: X to zawsze był impulsywny, emocjonalny. I w sumie wyszło na to, że każdy to widział, tylko nie ja. Przy mnie zawsze był poukładany.

Do końca studiów ma 2 lata (ja jestem 2 lata po), z tym że ostatni rok to głównie pisanie magisterki.

Jemu takie szczere rozmowy też przychodzą ciężko zwłaszcza, gdy widzi moje reakcje. Tyle że ja chcę szczerości. Gorzej jest mi sobie z nią radzić... On powiedział, że nie wyobraża sobie kłamać w relacji, bo to jest męczenie siebie i innych, i czułby się jak ostatni... (wiadomo jakie słowo).

To jest w ogóle jakaś kosmiczna i najtrudniejsza rzecz do pojęcia dla mnie. Nie ma nic na zawsze. No nie ma, ale jak mam w takim razie żyć? Jak mam nie mieć nadziei, nie robić planów? Próbowałam żyć zgodnie z zasadą "nie ma nic na zawsze", to się nie przywiązałam do faceta (jednego z poprzednich) i to też nie miało sensu, bo nie czując przywiązania nie miałam wrażenie, że pozostaję w związku. To jest trochę tak, że albo nie przywiązuję się wcale, albo przywiązuję się za mocno. Nie umiem trafić w środek.
__________________
"Sit back down where you belong, in the corner of my bar with your high-heels on. (...)

There's somethin', somethin' about this place...
Somethin' about lonely nights and my lipstick on your face."
la fresa del vidrio jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 10:52   #52
Magmag0194
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 1 779
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość
[COLOR="red"]
To jest w ogóle jakaś kosmiczna i najtrudniejsza rzecz do pojęcia dla mnie. Nie ma nic na zawsze. No nie ma, ale jak mam w takim razie żyć? Jak mam nie mieć nadziei, nie robić planów? Próbowałam żyć zgodnie z zasadą "nie ma nic na zawsze", to się nie przywiązałam do faceta (jednego z poprzednich) i to też nie miało sensu, bo nie czując przywiązania nie miałam wrażenie, że pozostaję w związku. To jest trochę tak, że albo nie przywiązuję się wcale, albo przywiązuję się za mocno. Nie umiem trafić w środek.
I to jest kolejna rzecz, nad którą w moim odczuciu powinnaś pracować samodzielne, jako singielka, a nie uprawiając testy na drugim człowieku bo może wyjdzie.

Ja mam partnera od prawie 4 lat, mamy fajny związek. Ale przyjmuję do wiadomości myśl że kiedyś z różnych powdów może się on zakończyć. Na zawsze będę tylko sama ze sobą i tą wewnętrzną relację staram się różnież będąc w związku pielęgnować. Lubić siebie, lubić czas spędzany ze sobą, poświęcać się moim małym przyjemnścią. Związek jest dla mnie wartością dodaną, ale podstawą jest czuć się dobrze samej ze sobą.
Magmag0194 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 11:02   #53
ParasolkaMaryPoppins
Zadomowienie
 
Avatar ParasolkaMaryPoppins
 
Zarejestrowany: 2017-03
Wiadomości: 1 897
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Na chwilę obecną nie potrafisz być "normalna" w normalnej relacji.
ParasolkaMaryPoppins jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 11:05   #54
la fresa del vidrio
Raczkowanie
 
Avatar la fresa del vidrio
 
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 125
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez awia Pokaż wiadomość
Ja się zgodzę z praktycznie wszystkim co dziewczyny napisaly.

Sama mam lękowy styl przywiązywania się i sama świadomość tego to pol sukcesu ALE drugą połowa jest praca nad nim i nad sobą i nie przenoszenie tego na partnera.
Na czym polega ta praca? nad zauwazaniem swoich emocji ale nie podejmowaniem działania czy nie napędzaniem sie nimi.

Wiem ze tak działa terapia, zwłaszcza na poczatku że człowiek sie zaczyna skupiac, czasem po raz pierwszy w zyciu, na sobie, ale Ty jestes aktualnie w rozkroku między roszczeniowościa a robieniem z siebie ofiary.

I mówie to z empatią bo tez tam byłam.
Co mi pomoglo? bycie samemu. uświadomienie sobie, ze moge chciec byc w relacji, ale nic na swiecie mi jej nie zagwarantuje i bycie samym tez jest ok.


I przerzucasz odpowiedzialnosc na partnera, bo gdyby on zaspokoil Twoje potrzeby to nie bylabys lękowa.

To tak nie działa. Tzn troche dziala ze z bezpiecznym partnerem jest łatwiej ale TY SAMA odpowiadasz za zaspokojenie swoich potrzeb.

Przerobilas z terapeutka skąd sie bierze u Ciebie taka silna potrzeba bezpieczenstwa? Bo to wszystko wychodzi z dziecinstwa i to jest cos co musisz przepracowac najpierw zeby nie potwarzac tego schematu z kazdym partnerem po kolei,
Dziękuję za ten post.

Z emocjami mam tak: czasem nie umiem stwierdzić, czy to co czuję to moja emocja czy coś, co się realnie dzieje.

Tak, po raz pierwszy w życiu skupiam się bardziej na sobie. No, może nie po raz pierwszy, a po raz drugi. Bo wcześniej też miałam taki moment, że nie byłam w związku, byłam po trudnej dla mnie psychicznie relacji, ale wtedy nie byłam w terapii. W mojej opinii to błąd.

Natomiast, dlaczego mówię, że wydawało mi się, że jestem gotowa na zdrowy związek. Bo byłam sama 1.5 roku. W trakcie tego czasu zajmowałam się bardzo sobą. Byłam dużo ze swoimi myślami, swoim ciałem. Spisywałam cele, marzenia, priorytety. Znalazłam pracę, którą lubię. Poszłam swoją drogą zawodowo. O relacji myślałam w kontekście, że może być, ale nie musi. Zaakceptowałam samotność, zamieszkałam sama (co początkowo było trudne). I wtedy trafił się on, przypadkiem. Nie chciałam za bardzo wejść w ten związek, mam na myśli - miałam wątpliwości, bo różnica wieku, ale też nie chciałam do końca oddać tej swojej wolności. I przekonał mnie, próbował, starał się. Przyzwyczaiłam się, zakochałam. Znów zaczęłam się wkręcać, było jak w bajce. I trach, pojawiły się problemy. Dlatego mówię, że to się dzieje gdy jestem z kimś, bo gdy jestem sama, to jestem sama i jestem panią samej siebie, nie muszę myśleć o kimś, cały czas świata mam dla siebie, na zastanawianie się nad sobą. Nie ma trudnych sytuacji, bo odpowiadam tylko za siebie i swoje czyny, akcje. Nie jestem z kimś, więc nie muszę patrzeć na to, co robi druga osoba. Nie muszę się tym przejmować. Wszystko, co jest na mojej głowie i może mnie martwić, stresować to ja i moje życie. A nie ja i jeszcze dodatkowo ktoś, nasz związek itd. No ale zawsze po takim okresie bycia ze sobą przychodzi ktoś i te lęki, stresy się odnawiają, bo porządek dbania tylko o siebie i martwienia się samą sobą jest zaburzony, przeprogramowuję się na tryb myślenia "my", a nie "ja".

Moja silna potrzeba bezpieczeństwa jest miksem różnych rzeczy: domu, który z jednej strony był opiekuńczy, a z drugiej niestabilny. Miałam wsparcie w bliskich osobach, ale były osoby, które zachowywały się nieprzewidywalnie. I związków, mojej wrażliwości, bajkowego podejścia do relacji. W pierwsze związki wchodziłam z podejściem "miłość wszystko zwycięży", a wychodziłam rozbita, skrzywdzona i rozczarowana, zwłaszcza pierwsza relacja zostawiła straszne rany. Nikt też mi nie powiedział, że tak nie powinno być, więc nie wiedziałam. Ale rozmawiałam o tym na terapii, to pani terapeutka powiedziała, żebym pozwoliła sobie poczuć złość na tamtego. No i poczułam, ale co mi to dało, jeśli zostawił we mnie przekonanie, że w każdej chwili mogę dla kogoś (faceta) stać się: niewystarczająca, nieatrakcyjna fizycznie, że może uciec, że nie można na niego liczyć i trzeba się dostosowywać do jego widzimisię? I tak, znów, na logikę wiem, że to nieprawda. Ale w chwilach kryzysu te rzeczy do mnie wracają, że przecież ktoś mnie nie chciał, że byłam niedostatecznie ważna/wartościowa dla kogoś, że zmienił zdanie z dnia na dzień, więc jak mam ufać komukolwiek, że tego nie zrobi. Zwłaszcza, że to zawsze jest tak, że na początku jest super, motylki i bycie kochaniem, a potem ktoś się nudzi/zdradza/ucieka/są problemy/kłótnie/różnice/trudności.

I super, każdy mówi: pokochaj siebie, zaakceptuj siebie! Ale jak? Jak się w ogóle za to zabrać. Co to znaczy "pokochać siebie". Zwłaszcza, że ten problem jest skomplikowany, bo na co dzień i gdy jestem sama nie czuję do siebie niechęci, dbam o siebie, swoje ciało, umysł, potrafię być z siebie dumna. Problem zaczyna się w konfrontacji z drugą osobą (i tylko partnerem, nie rodziną czy przyjaciółmi), na której akceptację mnie nie mam wpływu.
__________________
"Sit back down where you belong, in the corner of my bar with your high-heels on. (...)

There's somethin', somethin' about this place...
Somethin' about lonely nights and my lipstick on your face."

Edytowane przez la fresa del vidrio
Czas edycji: 2022-09-23 o 11:20
la fresa del vidrio jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 11:19   #55
chwast
Zakorzenienie
 
Avatar chwast
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 24 374
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Po prostu nie powinnaś brać się za związki, mając wciąż takie problemy jak opisałaś wyżej.


Sent from my iPhone using Tapatalk
chwast jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 11:35   #56
awia
Zakorzenienie
 
Avatar awia
 
Zarejestrowany: 2003-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 5 576
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Skoro CI ciezko pokochac/zaakceptowac siebie (mnie rowniez) to na poczatek sie po prostu od siebie odwal

Jest masa rzeczy ktorych sie trzeba nauczyc, zrozumiec, dopuscic do siebie.
Tego ze to jak wygladamy nas nie definiuje. Tego ze to co ludzie mowia nas nie definiuje.

Czy w tym przypadku, bycie czy nie bycie w zwiazku Cie nie definuje. NIe bycie w zwiazku nie znaczy ze sie do niego nie nadajesz.

Ze nasze wlasne mysli to wcale NIE MUSI BYC prawda.
Jest mnóstwo mechanizmów (internal critic, impostor syndrome) które nas okłamują na nas własny temat.

Dlatego terapie trwają latami bo rozplątanie tych wszystkich rzeczy trwa, wymaga czasu, wymaga empatii do siebie.
Dlatego też uwazam ze najlepiej jest to przejsc nie bedac w zwiazku.

Tobie sie wydaje ze to wtedy nie dziala bo inne rzeczy Cie triggeruja jak jestes w zwiazku - ale to co najwyzej swiadczy o tym ze nie przepracowalas tego tak bardzo jak Ci sie wydawalo.
__________________
nie bo tu nie ma nieba
jest prześwit między wieżowcami
a serce to nie serce to tylko kawał mięsa
a życie jakie życie poprzerywana linia na dłoniach
a bóg nie ma boga są tylko krzyże przy drogach


Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczniem
awia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 11:37   #57
d5f2b1fe262415f84dead746c1bee8c0d6ac2850_6340b0400d0a7
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2022-04
Wiadomości: 1 944
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez la fresa del vidrio Pokaż wiadomość
I super, każdy mówi: pokochaj siebie, zaakceptuj siebie! Ale jak? Jak się w ogóle za to zabrać. Co to znaczy "pokochać siebie". Zwłaszcza, że ten problem jest skomplikowany, bo na co dzień i gdy jestem sama nie czuję do siebie niechęci, dbam o siebie, swoje ciało, umysł, potrafię być z siebie dumna. Problem zaczyna się w konfrontacji z drugą osobą (i tylko partnerem, nie rodziną czy przyjaciółmi), na której akceptację mnie nie mam wpływu.
Wysokie poczucie wartości powinno się brać z wnętrza i nie być zależne od czynników zewnętrznych takich jak partner, czy praca. Wtedy jest szansa, że w dużej mierze będzie niezachwiane. I niestety bez lubienia siebie, jakiejś wyrozumiałości i czułość wobec samej siebie, na dłuższą metę nie da się według mnie być szczęśliwym. Niezależnie od tego czy jest się w związku czy też nie. I ja wiem, że jeśli to komuś nie przychodzi naturalnie, to wcale nie jest łatwo to w sobie odnaleźć. Ale nad tym się między innymi często pracuje z terapeutą, żeby zmienić sposób myślenia o sobie, o tym co się powinno itd. Czy zawsze kończy się to sukcesem? Nie wiem, ale próbować warto i na tym bym się skupiła w pierwszej kolejności.

Podejrzewam, że właśnie takiej 'stabilizacji' ty szukasz. Tylko że łudzisz się, że może dać ci ją druga osoba, a to tak nie działa.
d5f2b1fe262415f84dead746c1bee8c0d6ac2850_6340b0400d0a7 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 11:49   #58
awia
Zakorzenienie
 
Avatar awia
 
Zarejestrowany: 2003-11
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 5 576
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

I jeszcze dodam, ze najtrudniejsza rzecza, ktora musialam przerobic na terapii, bylo zaakceptowanie, ze to czego nie dostalam a potrzebowalam w dziecisntwie nie dostane nigdy od nikogo.

Ze ten statek odplynal.
I ze zaden partner nie jest w stanie dac Ci tego poczucia bezpieczenstwa ktorego szukasz bo to nie od niego tak prawde go potrzebujesz, i chocby stawal na glowie to Cie ono nie napełni.

dlatego kolejnym krokiem terapii jest "re-parenting" gdzie tez finalnie dociera do ciebie ze tylko Ty sama mozesz sie zbudowac, zapelnic swoje pustki, dac sobie to czego nie dostalas.

I mimo ze zapewnie nie jest to odpowiedz, ktora chcialas uslyszec, uswiadomienie sobie tego jest bardzo wazne. Bo cala sprawczosc jest w Twoich rekach, nie zalezy od innych ludzi, relacji, i innych "niezaleznych czynnikow".

Takze pozostaje wziac odpowiedzialnosc za siebie (swoje mysli, zachowanie, potrzeby) i się samemu zbudowac, po to zeby pozniej mozna bylo z siebie czerpac.

I wiem ze to nie fair bo niektorzy dostaja to od rodzin w ktorych sie wychowuja, ale do wyboru masz albo uzalanie sie cale zycie nad soba albo ogarniecie sie samej.
__________________
nie bo tu nie ma nieba
jest prześwit między wieżowcami
a serce to nie serce to tylko kawał mięsa
a życie jakie życie poprzerywana linia na dłoniach
a bóg nie ma boga są tylko krzyże przy drogach


Własną głupotę ludzie zwykli nazywać doświadczniem
awia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 11:57   #59
chwast
Zakorzenienie
 
Avatar chwast
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 24 374
Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez awia Pokaż wiadomość
I jeszcze dodam, ze najtrudniejsza rzecza, ktora musialam przerobic na terapii, bylo zaakceptowanie, ze to czego nie dostalam a potrzebowalam w dziecisntwie nie dostane nigdy od nikogo.

Ze ten statek odplynal.
I ze zaden partner nie jest w stanie dac Ci tego poczucia bezpieczenstwa ktorego szukasz bo to nie od niego tak prawde go potrzebujesz, i chocby stawal na glowie to Cie ono nie napełni.

dlatego kolejnym krokiem terapii jest "re-parenting" gdzie tez finalnie dociera do ciebie ze tylko Ty sama mozesz sie zbudowac, zapelnic swoje pustki, dac sobie to czego nie dostalas.

I mimo ze zapewnie nie jest to odpowiedz, ktora chcialas uslyszec, uswiadomienie sobie tego jest bardzo wazne. Bo cala sprawczosc jest w Twoich rekach, nie zalezy od innych ludzi, relacji, i innych "niezaleznych czynnikow".

Takze pozostaje wziac odpowiedzialnosc za siebie (swoje mysli, zachowanie, potrzeby) i się samemu zbudowac, po to zeby pozniej mozna bylo z siebie czerpac.

I wiem ze to nie fair bo niektorzy dostaja to od rodzin w ktorych sie wychowuja, ale do wyboru masz albo uzalanie sie cale zycie nad soba albo ogarniecie sie samej.

Dokładnie, bardzo mądrze wszystko powiedziane.
Ja również żyłam wiele lat w chaosie, wchodziłam w absolutnie beznadziejne związki, w których byłam ofiarą, a później to już chyba sama ją z siebie robiłam. Wymuszenia, manipulacje, płacz, obrażanie się to był u mnie standard. Partner miał mi zastąpić to o czym mówisz. Nie miał prawa do swojego życia, miał zajmować się moim.

Dziś nie ma po tym śladu, ale to samo z siebie nie przychodzi. Trzeba chcieć, zrozumieć i pracować nad sobą. I naprawdę nie robi się tego poprzez drugą osobę, która tylko odwleka w czasie to, co musi się stać.

Dopiero po tym wszystkim byłam w stanie stworzyć normalny związek, gdzie nie ma histerii, dramatu, egoizmu i pośpiechu.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Edytowane przez chwast
Czas edycji: 2022-09-23 o 11:58
chwast jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-23, 12:10   #60
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 3 487
Dot.: Nie umiem być w normalnej relacji?

Cytat:
Napisane przez awia Pokaż wiadomość
I jeszcze dodam, ze najtrudniejsza rzecza, ktora musialam przerobic na terapii, bylo zaakceptowanie, ze to czego nie dostalam a potrzebowalam w dziecisntwie nie dostane nigdy od nikogo.

Ze ten statek odplynal.
I ze zaden partner nie jest w stanie dac Ci tego poczucia bezpieczenstwa ktorego szukasz bo to nie od niego tak prawde go potrzebujesz, i chocby stawal na glowie to Cie ono nie napełni.

dlatego kolejnym krokiem terapii jest "re-parenting" gdzie tez finalnie dociera do ciebie ze tylko Ty sama mozesz sie zbudowac, zapelnic swoje pustki, dac sobie to czego nie dostalas.

I mimo ze zapewnie nie jest to odpowiedz, ktora chcialas uslyszec, uswiadomienie sobie tego jest bardzo wazne. Bo cala sprawczosc jest w Twoich rekach, nie zalezy od innych ludzi, relacji, i innych "niezaleznych czynnikow".

Takze pozostaje wziac odpowiedzialnosc za siebie (swoje mysli, zachowanie, potrzeby) i się samemu zbudowac, po to zeby pozniej mozna bylo z siebie czerpac.

I wiem ze to nie fair bo niektorzy dostaja to od rodzin w ktorych sie wychowuja, ale do wyboru masz albo uzalanie sie cale zycie nad soba albo ogarniecie sie samej.
Super napisane. Nie wiem czy coś więcej można tu dodać. Albo autorka to zrozumie albo jej dramat będzie kręcił się dalej.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2022-09-24 22:17:20


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 02:19.