Co "musi" babcia?

[b7c523c48d685fff13c5db5a9d3e58ccf0b35a9f_65555d08413b4]

Napisane przez lulka19

Gdyby tak było to dzieci przedszkolne miałyby frekwencję na poziomie 90% . A niestety tak nie jest. Mój syn był w jednym miesiącu 17 dni, i to jego rekord. Nie wątpię, że są dzieci, które mniej chorują, ale nie można pisać, że choroba trwa 4 dni, a dzieci opuszczają po kilka dni, bo każda sytuacja jest inna. Będzie miesiąc gdzie dziecko przechodzi 3/4 , a będzie taki gdzie tylko kilka dni.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Dla mnie jest szokujace to co piszesz, bo z mojego doswiadczenia to wlasnie to 90% jest prawdziwe. W mojej pracy wszyscy maja male dzieci i nigdy nie biora wiecej niz 1-2 dni zwolnienia, max tydzien dwa czy trzy razy do roku. Podobnie sasiadki, kolezanki. Chyba zyje w jakiejs bance ludzi z super immunologia czytajac niektore Wasze wpisy

[tinkerver2]

[1=b7c523c48d685fff13c5db5 a9d3e58ccf0b35a9f_65555d0 8413b4;89459969]Dla mnie jest szokujace to co piszesz, bo z mojego doswiadczenia to wlasnie to 90% jest prawdziwe. W mojej pracy wszyscy maja male dzieci i nigdy nie biora wiecej niz 1-2 dni zwolnienia, max tydzien dwa czy trzy razy do roku. Podobnie sasiadki, kolezanki. Chyba zyje w jakiejs bance ludzi z super immunologia czytajac niektore Wasze wpisy[/QUOTE]Ja mam koleżankę w pracy która ostatni raz widziałam w listopadzie, od tego czasu jest na zwolnieniu bo ma chore dziecko

Wysłane z mojego motorola edge 20 lite przy użyciu Tapatalka

[SteveS]

Napisane przez Lumimi

Co innego jak raz dziecko ma katar a raz jelitowe itp. ale choruje powiedzmy średnio 4-5 dni na miesiąc.
Autorki dziecko chorowało ciągiem 2 miesiące. Raczej z tego co wiem rozmawiając z dzieciatymi to to nie jest standardem że dziecko tyle choruje na raz

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

To niestety teraz jest standard... Mamy bardzo złą sytuację epidemiologiczną, na oddziałach dziecięcych brakuje lekarzy, w przychodniach brakuje terminów na wizyty. Mój syn zachorował na anginę, a w przychodni zaraził się grypą...

Inna sprawa, że dziecko może np. chorować z objawami 3-5 dni, potem zostaje kilka dni do wyleczenia z powodu np. kataru czy kaszlu w domu, potem idzie na tydzień do przedszkola i znów coś łapie, bo odporność słaba, bo warunki w przedszkolu są jakie są, bo rodzice puszczają chore dzieci do placówek...

[Marigold19]

Napisane przez SteveS

To niestety teraz jest standard... Mamy bardzo złą sytuację epidemiologiczną, na oddziałach dziecięcych brakuje lekarzy, w przychodniach brakuje terminów na wizyty. Mój syn zachorował na anginę, a w przychodni zaraził się grypą...

Inna sprawa, że dziecko może np. chorować z objawami 3-5 dni, potem zostaje kilka dni do wyleczenia z powodu np. kataru czy kaszlu w domu, potem idzie na tydzień do przedszkola i znów coś łapie, bo odporność słaba, bo warunki w przedszkolu są jakie są, bo rodzice puszczają chore dzieci do placówek...

Właśnie to mi się nie podoba w takim światopoglądzie- chodzi i o dzieci i dorosłych- choruje się ileś tam dni a potem sru do pracy, szkoły czy przedszkola- a gdzie ze 2 dni po infekcji żeby dziecko czy dorosły doszedł do siebie i załapał nieco odporności?

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Marigold19

Właśnie to mi się nie podoba w takim światopoglądzie- chodzi i o dzieci i dorosłych- choruje się ileś tam dni a potem sru do pracy, szkoły czy przedszkola- a gdzie ze 2 dni po infekcji żeby dziecko czy dorosły doszedł do siebie i załapał nieco odporności?

Jutro wracam bo pracy po tygodniowym braniu antybiotyku.
Już się cieszę na kontakt ze współpracownikami i klientami.

[lulka19]

[1=b7c523c48d685fff13c5db5 a9d3e58ccf0b35a9f_65555d0 8413b4;89459969]Dla mnie jest szokujace to co piszesz, bo z mojego doswiadczenia to wlasnie to 90% jest prawdziwe. W mojej pracy wszyscy maja male dzieci i nigdy nie biora wiecej niz 1-2 dni zwolnienia, max tydzien dwa czy trzy razy do roku. Podobnie sasiadki, kolezanki. Chyba zyje w jakiejs bance ludzi z super immunologia czytajac niektore Wasze wpisy[/QUOTE]Chyba tak bo u mnie jest tak jak piszę. To wszystko zależy od dziecka. Każde jest inne. Ja zauważyłam, że przedszkola nie opuszczają głównie te dzieci, które mają starsze rodzeństwo. Taka obserwacja. Wniosek nasuwa się sam. Wychorowały się z rodzeństwem

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Marigold19]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;89460048]Jutro wracam bo pracy po tygodniowym braniu antybiotyku.
Już się cieszę na kontakt ze współpracownikami i klientami.[/QUOTE]

No właśnie... odporności to Ty nie masz. Ja po takich akcjach potrafię po chwili znowu być chora. A zwykle to jest tak, że w niedzielę się człowiek zaczyna jako tako czuć a tu w poniedziałek hyc do pracy.

[Ninanina88]

[1=b7c523c48d685fff13c5db5 a9d3e58ccf0b35a9f_65555d0 8413b4;89459969]Dla mnie jest szokujace to co piszesz, bo z mojego doswiadczenia to wlasnie to 90% jest prawdziwe. W mojej pracy wszyscy maja male dzieci i nigdy nie biora wiecej niz 1-2 dni zwolnienia, max tydzien dwa czy trzy razy do roku. Podobnie sasiadki, kolezanki. Chyba zyje w jakiejs bance ludzi z super immunologia czytajac niektore Wasze wpisy[/QUOTE]To ja zupełnie takich rodziców nie znam. Mam też znskoe pracujące w żłobkach/przedszkolach i też może i nic z 2 dzieci na grupę na taką frekwencję. A ty mieszkasz w Polsce? Bo u nas z katarem czy kaszle w większości placówek nie przyjmują.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Marigold19]

[1=b7c523c48d685fff13c5db5 a9d3e58ccf0b35a9f_65555d0 8413b4;89459969]Dla mnie jest szokujace to co piszesz, bo z mojego doswiadczenia to wlasnie to 90% jest prawdziwe. W mojej pracy wszyscy maja male dzieci i nigdy nie biora wiecej niz 1-2 dni zwolnienia, max tydzien dwa czy trzy razy do roku. Podobnie sasiadki, kolezanki. Chyba zyje w jakiejs bance ludzi z super immunologia czytajac niektore Wasze wpisy[/QUOTE]

Ale czy interesujesz się tym, kto zostaje z dziećmi znajomych? Mam bliską współpracownicę, która rzadko bierze opiekę nad dzieckiem. Nie interesowałam się, sądziłam, że dziecko po tych kilku dniach jest zdrowe. A okazuje się, że albo bierze nianię albo któreś z dziadków jej pomaga, ostatecznie mąż bierze pracę zdalną. Jakoś przy okazji to wyszło.

[0fb2986dc06479a38c396fe4ec3c7ea3bc36c306_6584d2a18ec99]

zlobkowo-przedszkolne dzieci moich znajomych, wspolpracownikow i rodziny sa non stop chore, niektore wrecz 2 tygodnie w placowce, 2 tygodnie w domu; ja dzieci nie mam, ale bylam przekonana, ze w tym wieku tak to wlasnie wyglada, bo dziecko lapie odpornosc

znam dwie pary, ktore nie korzystaja z pomocy dziadkow, w obu maz pracuje zdalnie i zajmuje sie dzieckiem/dziecmi w trakcie pracy, pare razy im sie zdarzylo wziac wolne jak dziecko bylo naprawde chore, ale w wiekszosci siedzieli z zasmarkanym wesolkiem, ktoremu nic nie bylo, ale do przedszkola/zlobka by go nie wpuscili


i tak, wiem, nie kazdym ma prace zdalna, ale moze jak nie ma dziadkow, nie stac na opiekunke, itp itd to trzeba pomyslec o przebranzowieniu zeby nie brac non stop zwolnien

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[b7c523c48d685fff13c5db5a9d3e58ccf0b35a9f_65555d08413b4]

Napisane przez Ninanina88

To ja zupełnie takich rodziców nie znam. Mam też znskoe pracujące w żłobkach/przedszkolach i też może i nic z 2 dzieci na grupę na taką frekwencję. A ty mieszkasz w Polsce? Bo u nas z katarem czy kaszle w większości placówek nie przyjmują.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

nie, mieszkam w Szwajcarii. Z katarem przyjmuja, z goraczka lub kaszlem nie. Moze rozmiar grup ma znaczenie? Tutaj to po ok. 10 max 15 dzieci

z tego, co wiem znajomi biora wolne na zmiane z partnerami ewentualnie biora kilka dni zdalnych

[invisible_01]

Napisane przez skara

W wielkich blokach często zupełnie się sąsiadów nie zna. W mniejszych bywa lepiej, choć też zależy od osoby. Jednak jak się mieszka w domku, to po jakimś czasie sąsiadów z posesji obok się kojarzy, czasami coś się zagada przy płocie, ktoś coś wspomni i jakoś idzie. Takie wsparcie nawiązuje się dość naturalnie i jest bardzo cenne, chociażby w tym sensie by sąsiad miał oko na dom kiedy nas nie ma itp.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Właśnie dlatego nigdy się nie wyprowadzę z bloku, wspaniale się odnajduję w tej atmosferze, gdzie znam ludzi na "dzień dobry" i tyle i nikt do mnie nie zagaduje przez żaden płot, niczym nie częstuje i nie chce mi zostawiać kluczy.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[SteveS]

Napisane przez Marigold19

Właśnie to mi się nie podoba w takim światopoglądzie- chodzi i o dzieci i dorosłych- choruje się ileś tam dni a potem sru do pracy, szkoły czy przedszkola- a gdzie ze 2 dni po infekcji żeby dziecko czy dorosły doszedł do siebie i załapał nieco odporności?

Odbudowanie odporności po grypie trwa minimum 6 tygodni (jestem na bieżąco, właśnie miałam powikłania). Przy częstych infekcjach tej odporności (rozumianej jako ogólna bariera dla drobnoustrojów) prawie nie ma, po prostu. Dwa dni nie zmienią nic. Ale wystarczyłoby, żeby nikt nie puszczał do przedszkola dzieci chorych, niedoleczonych (to samo dotyczy dorosłych w pracy) i sytuacja wyglądałaby inaczej.

[Marigold19]

Napisane przez SteveS

Odbudowanie odporności po grypie trwa minimum 6 tygodni (jestem na bieżąco, właśnie miałam powikłania). Przy częstych infekcjach tej odporności (rozumianej jako ogólna bariera dla drobnoustrojów) prawie nie ma, po prostu. Dwa dni nie zmienią nic. Ale wystarczyłoby, żeby nikt nie puszczał do przedszkola dzieci chorych, niedoleczonych (to samo dotyczy dorosłych w pracy) i sytuacja wyglądałaby inaczej.

O, dobrze że piszesz- ja też właśnie z grypy wychodzę, przeczołgała mnie jak mało co... Jakie miałaś powikłania? Nie wiem, czy dwa-trzy dni zmieniają dużo, ale uważam, że lepiej porządnie się wyspać i najeść, poleżeć te parę h dłużej niż iść do pracy zaraz jak tylko człowiek poczuje, że może się ogarnąć (ja tak czuję się dziś, kaszlam i kicham nadal).

Sorki za ten krótki OT, ale temat infekcyjny na czasie.

[SteveS]

Napisane przez Marigold19

O, dobrze że piszesz- ja też właśnie z grypy wychodzę, przeczołgała mnie jak mało co... Jakie miałaś powikłania? Nie wiem, czy dwa-trzy dni zmieniają dużo, ale uważam, że lepiej porządnie się wyspać i najeść, poleżeć te parę h dłużej niż iść do pracy zaraz jak tylko człowiek poczuje, że może się ogarnąć (ja tak czuję się dziś, kaszlam i kicham nadal).

Sorki za ten krótki OT, ale temat infekcyjny na czasie.

Tak, ja się z Tobą zgadzam, tylko że ja te dwa dni biorę nadal jako rekonwalescencję po chorobie, czyli całkowite wyleczenie.

Miałam najpierw infekcję w lewym płacie płuca, a teraz porażenie fałdy krtaniowej.

[milka_70]

Napisane przez Marigold19

No właśnie... odporności to Ty nie masz. Ja po takich akcjach potrafię po chwili znowu być chora. A zwykle to jest tak, że w niedzielę się człowiek zaczyna jako tako czuć a tu w poniedziałek hyc do pracy.

I co? Bierzesz kolejne l4 na rekonwalescencję? Pierwsze słyszę o czymś takim

Wysłane z mojego SM-A536B przy użyciu Tapatalka

[FALLinLOVE]

Napisane przez aliani

Nie zgadzasz się absolutnie, że wychowanie dziecka jest takie ciężkie logistycznie, że niektórzy nie zdecydowaliby się na dziecko, gdyby nie mogli liczyć na wsparcie rodziny. Ale sama drugiego dziecka nie chcesz, bo nie macie żadnej pomocy, a bez tego to nierealne do ogarnięcia Idąc tym tropem, to prawie nikt by tych dzieci nie miał, jakby zakładał, że musi liczyć tylko na siebie.

Według mnie właśnie warto przemyśleć przed decyzją o dziecku, czy ma się w razie czego odpowiednią pomoc bliskich. Nawet zwierzaka bym nie wzięła, gdyby nie mógł się nim ktoś od czasu do czasu zająć w razie czego. Nie znam żadnej rodziny z dziećmi, która prędzej czy później nie musiała prosić o pomoc w opiece swoich rodziców lub teściów, i to nawet jeśli się wcześniej nie bardzo dogadywali. Bardzo współczuję, jeśli ktoś rzeczywiście ma zero pomocy ze strony rodziny i trochę sobie tego nie wyobrażam.

Da się w ogóle wynająć nianię z doskoku, żeby móc na przykład pojechać na porodówkę w nocy?

Napisałam że ZGADZAM się że wychowanie dziecka JEST mega ciężkie logistycznie.

I dlatego jako odpowiedzialny rodzic nie robię sobie drugiego z myślą, że jakoś to będzie, ktoś tam te dzieci ogarnie.

Może faktycznie jakby ludzie mieli takie podejście to nie mieliby dzieci albo mieli by jedno max. I może to byłoby lepsze niż zakładanie dużej rodziny a potem płacz że nie ma znikąd pomocy.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ninanina88]

[1=b7c523c48d685fff13c5db5 a9d3e58ccf0b35a9f_65555d0 8413b4;89460183]nie, mieszkam w Szwajcarii. Z katarem przyjmuja, z goraczka lub kaszlem nie. Moze rozmiar grup ma znaczenie? Tutaj to po ok. 10 max 15 dzieci

z tego, co wiem znajomi biora wolne na zmiane z partnerami ewentualnie biora kilka dni zdalnych[/QUOTE]No właśnie wydaje mi się, że że to kwestia miejsca zamieszkania, moja kuzynka mieszka w UK i tam nawet od 3 dnia antybiotyk Ci w placówce podadzą, a u nas nie można żadnych leków, nikt glutów moe odciągnie, nic nie poda więc katar już jest problemem często, a z gęstym w ogóle raczej nie przyjmą. Wydaje mi się, że że rozmiar grup nie ma tu znaczenia, moje dzieci chodzą też do niewielkich i chorują dzieciski w grupie tak samo jak i w większych. Bardziej o podejście co ta choroba jest, a co nie jest. Plus pewnie u Was więcej czasu dzieci spędzają na dworze.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[goslawka]

Napisane przez milka_70

I co? Bierzesz kolejne l4 na rekonwalescencję? Pierwsze słyszę o czymś takim

Wysłane z mojego SM-A536B przy użyciu Tapatalka

Ja też uważam, że po chorobie trzeba dojść do siebie. W grudniu byłam chora, kaszel i zatoki, a że mi nie przechodziło to antybiotyk. W poniedziałek wróciłam do pracy, do wtorku włącznie brałam antybiotyk, od niedzieli angina i kolejny antybiotyk. Szczerze myślę, że gdybym poleżała jeszcze 2-3 dni to obyłoby się bez tej drugiej infekcji. I tak później jak już "mogłam w miarę funkcjonować" to zadzwoniłam do lekarza rodzinnego z prośbą o dodatkowe 2 dni l4. Nie mówiłam, że na rekonwalescencję tylko, że jeszcze nie czuje się w pełni zdrowa.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Katerina_00]

Trzeba wziąć jeszcze jeden faktor pod uwagę.

Pokolenie naszych rodziców (mówię o ludziach w moim wieku35+)
Nie musiało tak zasuwać, nikt nie bral kredytów na 20-30 lat bo mieszkania były od państwa a wystarczyło, że jeden pracował a matka miała ten komfort zostania w domu z dziećmi bez proszenia się babć i pomoc, i ojciec te rodzinę wyżywił.
Teraz jest to wprost niemożliwe. Bynajmniej wśród moich znajomych wszyscy mamy kredyty na dom czy mieszkanie i wyżycie w jednej wypłaty jest nerealne.

[081ed4854e23be6738824bf7e7324809f3af476a_65822e820d4a7]

Treść usunięta

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Katerina_00

Trzeba wziąć jeszcze jeden faktor pod uwagę.

Pokolenie naszych rodziców (mówię o ludziach w moim wieku35+)
Nie musiało tak zasuwać, nikt nie bral kredytów na 20-30 lat bo mieszkania były od państwa a wystarczyło, że jeden pracował a matka miała ten komfort zostania w domu z dziećmi bez proszenia się babć i pomoc, i ojciec te rodzinę wyżywił.
Teraz jest to wprost niemożliwe. Bynajmniej wśród moich znajomych wszyscy mamy kredyty na dom czy mieszkanie i wyżycie w jednej wypłaty jest nerealne.

Gdzie takie rozdawnictwo mieszkań?

Ten temat kolejny raz wraca. Ostatnio dowiedzialam sie ze na Śląsku.
A Twoi rodzice gdzie dostali mieszkanie?

[Katerina_00]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;89460669]Gdzie takie rozdawnictwo mieszkań?

Ten temat kolejny raz wraca. Ostatnio dowiedzialam sie ze na Śląsku.
A Twoi rodzice gdzie dostali mieszkanie?[/QUOTE]

W 1982 na Śląsku,całe osiedla budowali i zasiedlali

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Katerina_00

W 1982 na Śląsku,całe osiedla budowali i zasiedlali

Aaa to górnikom Gierek dobrze robił.

Z mojej rodziny nikt się nie załapał, mieszkali w niestrategicznym rejonie.

[a5b2f04c728b42871bc12f2c24211f88ae37ff8d_643f21343ae75]

Napisane przez Katerina_00

Trzeba wziąć jeszcze jeden faktor pod uwagę.

Pokolenie naszych rodziców (mówię o ludziach w moim wieku35+)
Nie musiało tak zasuwać, nikt nie bral kredytów na 20-30 lat bo mieszkania były od państwa a wystarczyło, że jeden pracował a matka miała ten komfort zostania w domu z dziećmi bez proszenia się babć i pomoc, i ojciec te rodzinę wyżywił.
Teraz jest to wprost niemożliwe. Bynajmniej wśród moich znajomych wszyscy mamy kredyty na dom czy mieszkanie i wyżycie w jednej wypłaty jest nerealne.

No pracowali normalnie po 8 godzin i 6 dni w tygodniu, bo kiedyś sobota była normalnym dniem roboczym. Więc co to znaczy, że nie musieli zasuwać? Dziś ludzie na te kredyty też przeważnie pracują po prostu na etacie. Moje dzieciństwo przypadało akurat na lata 90 i oboje rodziców pracowało żeby zapewnić mi wszystko co potrzeba.

Wysłane z mojego SM-G780G przy użyciu Tapatalka

[invisible_01]

Napisane przez Katerina_00

Trzeba wziąć jeszcze jeden faktor pod uwagę.

Pokolenie naszych rodziców (mówię o ludziach w moim wieku35+)
Nie musiało tak zasuwać, nikt nie bral kredytów na 20-30 lat bo mieszkania były od państwa a wystarczyło, że jeden pracował a matka miała ten komfort zostania w domu z dziećmi bez proszenia się babć i pomoc, i ojciec te rodzinę wyżywił.
Teraz jest to wprost niemożliwe. Bynajmniej wśród moich znajomych wszyscy mamy kredyty na dom czy mieszkanie i wyżycie w jednej wypłaty jest nerealne.

Mieszkania były od państwa w całej Polsce? Pierwsze słyszę. Moi rodzice oboje pracowali, także w sobotę, bo tak się kiedyś pracowało, nie było babci do pomocy, mieszkania od państwa nie dostali.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[milka_70]

[1=081ed4854e23be6738824bf 7e7324809f3af476a_65822e8 20d4a7;89460639]Treść usunięta[/QUOTE]Naprawdę uważasz, że to co opisujesz mieści się w granicach normy?? Dla.mnie to jest jakiś koszmar i nic normalnego

Wysłane z mojego SM-A536B przy użyciu Tapatalka

[skara]

Napisane przez invisible_01

Mieszkania były od państwa w całej Polsce? Pierwsze słyszę. Moi rodzice oboje pracowali, także w sobotę, bo tak się kiedyś pracowało, nie było babci do pomocy, mieszkania od państwa nie dostali.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Za komuny były zapisy na książeczkę mieszkaniową i też pule mieszkań z zakładów pracy. Czekało się latami czy nawet dekadami, ale w końcu dostawało się przydział. Po upadku komuny zaczęły się różne akcje, między innymi możliwość wykupu mieszkania z zasobów spółdzielni za jakieś 10% wartości mieszkania. Za komuny nie było wolnego rynku i nie można było kupić mieszkania, je się właśnie "dostawało", choć w użytkowanie, nie na własność.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez skara

Za komuny były zapisy na książeczkę mieszkaniową i też pule mieszkań z zakładów pracy. Czekało się latami czy nawet dekadami, ale w końcu dostawało się przydział. Po upadku komuny zaczęły się różne akcje, między innymi możliwość wykupu mieszkania z zasobów spółdzielni za jakieś 10% wartości mieszkania. Za komuny nie było wolnego rynku i nie można było kupić mieszkania, je się właśnie "dostawało", choć w użytkowanie, nie na własność.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Nie przesadzajmy że tak było w całej Polsce.

Raczej w dużych miejscowościach, gdzie byly duże zakłady pracy.

---------- Dopisano o 07:06 ---------- Poprzedni post napisano o 07:03 ----------

Napisane przez invisible_01

Mieszkania były od państwa w całej Polsce? Pierwsze słyszę. Moi rodzice oboje pracowali, także w sobotę, bo tak się kiedyś pracowało, nie było babci do pomocy, mieszkania od państwa nie dostali.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Moi też jacyś niezaradni. Sami musieli na wszystko zarobić, nic nigdy od państwa nie dostali.


A gierkowskie kredyty już są spłacone czy jeszcze Polska spłaca?

[081ed4854e23be6738824bf7e7324809f3af476a_65822e820d4a7]

Treść usunięta