Przyjaciółka ma obsesję na punkcie moim i TŻ

[DzieckoHagrida]

Napisane przez Ellen_Ripley

Niedowierzam nie naiwności i zaburzeniom (zająknęłam się na ten temat chociaż słowem? chyba nie), ale temu, że jak na razie to użytkownik latający po forum z kolejnymi "emocjonującymi" tematami. Mam spore wątpliwości, gdy widzę coś takiego. Dotyczące prawdziwości tych "story", nie ich prawdopodobieństwa. Wątek na Plotkowym między wierszami sugeruje, że panna tworzy udany związek i mieszka z facetem. Ani słowa o żonie i dzieciach. Oczywiście, może pyta w imieniu koleżanki, ale...

Tamten wątek nic takiego nie sugeruje. Nie chodzi w nim totalnie o TŻ, ani o nikogo z moich znajomych. Ale masz prawo wierzyć w co chcesz, co mnie to w sumie.

[this_witch]

Napisane przez DzieckoHagrida

Tamten wątek nic takiego nie sugeruje. Nie chodzi w nim totalnie o TŻ, ani o nikogo z moich znajomych. Ale masz prawo wierzyć w co chcesz, co mnie to w sumie.

No dobra, ale twój facet jest: niewierny, gra na dwa fronty, od czterech lat nie umie uporządkować spraw z żoną z którą podobno już nie jest, nie ma empatii, jest obrażalski, nie lubi rozmawiać, znika bez słowa. Przedstawiłaś go jako chłopa bez zalet więc nie dziw się że ludzie pomyśleli że te kolejne rewelacje to o nim. No, jakby to do niego pasuje.

Wysłane z mojego SM-G996B przy użyciu Tapatalka

[DzieckoHagrida]

Napisane przez this_witch

No dobra, ale twój facet jest: niewierny, gra na dwa fronty, od czterech lat nie umie uporządkować spraw z żoną z którą podobno już nie jest, nie ma empatii, jest obrażalski, nie lubi rozmawiać, znika bez słowa. Przedstawiłaś go jako chłopa bez zalet więc nie dziw się że ludzie pomyśleli że te kolejne rewelacje to o nim. No, jakby to do niego pasuje.

Masz rację, mogło to tak wyglądać.
Na początku w ogóle było inaczej, był do rany przyłóż, czułam się najważniejsza. Ale chyba Pan wystygł i zaczęło z niego wyłazić, że myśli głównie o sobie i swojej wygodzie.

[this_witch]

Napisane przez DzieckoHagrida

Masz rację, mogło to tak wyglądać.

Na początku w ogóle było inaczej, był do rany przyłóż, czułam się najważniejsza. Ale chyba Pan wystygł i zaczęło z niego wyłazić, że myśli głównie o sobie i swojej wygodzie.

Czułaś się ważniejsza niż żona, z którą mieszka i z którą się nie rozwiedzie od czterech lat?

Wysłane z mojego SM-G996B przy użyciu Tapatalka

[DzieckoHagrida]

Napisane przez this_witch

Czułaś się ważniejsza niż żona, z którą mieszka i z którą się nie rozwiedzie od czterech lat?

Tak, bo uczucia ma do mnie, a z nią tylko "ma sytuację". Uznałam, że ją traktuje jak współlokatorkę, nic więcej, a mi okazywał bardzo dużo uwagi, miłości itp. O niej mówił rzadko i tylko w kontekście "jak się spotkać, żeby ona nie wyczaiła". Nie widziałam ani grama uczucia do niej.
Zresztą ja nie uważam, żeby ona była dla niego ważna. Raczej dom jest dla niego ważny i pieniądze, i jakieś tam inne sprawy rodzinne, które ona jakoś rozwiązuje czy finansuje. Ja nawet nie uważałam się za jego kochankę, tylko za partnerkę, bo naprawdę wierzyłam (i niby dalej wierzę, ale nabrałam trochę wątpliwości) że między nimi totalnie nic nie ma. Ale moi rodzice też żyli jak lokatorzy więc wiem, że to jest zupełnie możliwe.

[AllTheSith]

Napisane przez DzieckoHagrida

O niej mówił rzadko i tylko w kontekście "jak się spotkać, żeby ona nie wyczaiła". Nie widziałam ani grama uczucia do niej.

(...) dom jest dla niego ważny i pieniądze, i jakieś tam inne sprawy rodzinne, które ona jakoś rozwiązuje czy finansuje.

Karma lubi wracać, uważaj, żebyś ty kiedyś nie była taką "niewyczajającą" partnerką, która robi za bankomat, a rogami rysuje sufity. Możesz się bardzo zdziwić, że misio od trzech lat 'tylko z tobą mieszka' i 'nic was nie łączy'

Nie dość, że łykasz jak pelikan najgłupsze wymówki, co nie za dobrze świadczy o twojej inteligencji (albo jej zatracaniu ood wpływem hormonów) to jeszcze uczestniczysz w paskudnym procederze oszukiwania innej kobiety i nawet cię to nie rusza. Możesz jeszcze w lustro spojrzeć czy wszystkie z domu powyrzucałaś?

Sent from my SM-G781B using Forum Fiend v1.5.0.

[PumpkinEyes]

Napisane przez DzieckoHagrida

Tak, bo uczucia ma do mnie, a z nią tylko "ma sytuację". Uznałam, że ją traktuje jak współlokatorkę, nic więcej, a mi okazywał bardzo dużo uwagi, miłości itp. O niej mówił rzadko i tylko w kontekście "jak się spotkać, żeby ona nie wyczaiła". Nie widziałam ani grama uczucia do niej.

Trudno, żeby się facet rozpływał nad żoną do kochanki.

Zresztą ja nie uważam, żeby ona była dla niego ważna. Raczej dom jest dla niego ważny i pieniądze, i jakieś tam inne sprawy rodzinne, które ona jakoś rozwiązuje czy finansuje.

To chyba jeszcze gorzej, bo wychodzi na to, że facet jest materialistą i nie ma ani odwagi wziąć odpowiedzialność za swoje życie, ani za grosz godności. Jak można do kogoś takiego odczuwać jakiekolwiek pożądanie to dla mnie niepojęte.

---------- Dopisano o 21:57 ---------- Poprzedni post napisano o 21:54 ----------

Napisane przez AllTheSith

Nie dość, że łykasz jak pelikan najgłupsze wymówki, co nie za dobrze świadczy o twojej inteligencji (albo jej zatracaniu ood wpływem hormonów) to jeszcze uczestniczysz w paskudnym procederze oszukiwania innej kobiety i nawet cię to nie rusza. Możesz jeszcze w lustro spojrzeć czy wszystkie z domu powyrzucałaś?

Sent from my SM-G781B using Forum Fiend v1.5.0.

Największym przewinieniem autorki nie jest fakt, że sypia z mężem obcej kobiety, której nie jest winna żadnej lojalności, tylko że się tak oszukuje. Sama sobie robi największą krzywdę, chwytając się kolejnych wymówek, zamiast spojrzeć prawdzie w oczy, że marnuje czas na beznadziejnego typa.

[rejczeI]

"jak się spotkać, żeby ona nie wyczaiła"

Genialne to jest. Z żoną sytuacja i nic więcej, żona wie, ale jakby przecząc kochankę to ukrywać. Aha .

[DzieckoHagrida]

Napisane przez rejczeI

Genialne to jest. Z żoną sytuacja i nic więcej, żona wie, ale jakby przecząc kochankę to ukrywać. Aha .

Ona o mnie wie w znaczeniu, że wie o naszych rozmowach, wyznaniach miłości itp. Ale TŻ twierdzi, że jakby się wydało, że się spotykamy, to od razu rozwód, a on nie chce sobie rozwalać życia, bo "ma sytuację" i "matka będzie miała problemy przez to".
Dla mnie to też było niezrozumiałe i naciskałam na wyjaśnienie jak to jest, że ona o mnie wie, a musimy się ukrywać, to odpowiedział: "Widzisz, tak to jest, nie rozumiesz mojej sytuacji, masz szczątkowe informacje, i dlatego się dziwisz".
Interpretowałam to sobie w taki sposób, że żona go nie wywali z domu za samo pisanie czy zakochanie w kimś, ale za seks czy spotkania już tak. Ale też trudno mi uwierzyć, że jeśli żona wie, że on ma ze mną relację, to wierzy, że się nie spotykamy. Mówiłam: "Skoro jesteście jak lokatorzy, to czemu masz się jej tłumaczyć gdzie chodzisz, ona nawet jak zauważy że zniknąłeś na wiele godzin i zapyta gdzie, to odpowiedz: nie twoja sprawa. Przecież cię za to nie wywali z domu, skoro za inne rzeczy cię nie wywaliła", a on: masz rację, nie wywali, ale będą konflikty, a one mi niepotrzebne.

[b7c523c48d685fff13c5db5a9d3e58ccf0b35a9f_65555d08413b4]

Napisane przez DzieckoHagrida

Dla mnie to też było niezrozumiałe i naciskałam na wyjaśnienie jak to jest, że ona o mnie wie, a musimy się ukrywać, to odpowiedział: "Widzisz, tak to jest, nie rozumiesz mojej sytuacji, masz szczątkowe informacje, i dlatego się dziwisz".

A dlaczego przez ponad 4 lata nie podał Ci tych informacji? Przecież jesteś dla niego bardzo ważna i Cię kocha.

Sent from my FP4 using Tapatalk

[skara]

Napisane przez DzieckoHagrida

Ona o mnie wie w znaczeniu, że wie o naszych rozmowach, wyznaniach miłości itp. Ale TŻ twierdzi, że jakby się wydało, że się spotykamy, to od razu rozwód, a on nie chce sobie rozwalać życia, bo "ma sytuację" i "matka będzie miała problemy przez to".
Dla mnie to też było niezrozumiałe i naciskałam na wyjaśnienie jak to jest, że ona o mnie wie, a musimy się ukrywać, to odpowiedział: "Widzisz, tak to jest, nie rozumiesz mojej sytuacji, masz szczątkowe informacje, i dlatego się dziwisz".
Interpretowałam to sobie w taki sposób, że żona go nie wywali z domu za samo pisanie czy zakochanie w kimś, ale za seks czy spotkania już tak. Ale też trudno mi uwierzyć, że jeśli żona wie, że on ma ze mną relację, to wierzy, że się nie spotykamy. Mówiłam: "Skoro jesteście jak lokatorzy, to czemu masz się jej tłumaczyć gdzie chodzisz, ona nawet jak zauważy że zniknąłeś na wiele godzin i zapyta gdzie, to odpowiedz: nie twoja sprawa. Przecież cię za to nie wywali z domu, skoro za inne rzeczy cię nie wywaliła", a on: masz rację, nie wywali, ale będą konflikty, a one mi niepotrzebne.

Ty serio łykasz te ściemy? Przecież to jest tak grubymi nićmi szyte, że i przedszkolak by się domyślił, że ten twój Romeo to pierwszorzędny kłamca i osoba totalnie nie warta zaufania ani poświęconego czasu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Trzepotka]

Treść usunięta

[this_witch]

Napisane przez DzieckoHagrida

Ona o mnie wie w znaczeniu, że wie o naszych rozmowach, wyznaniach miłości itp. Ale TŻ twierdzi, że jakby się wydało, że się spotykamy, to od razu rozwód, a on nie chce sobie rozwalać życia, bo "ma sytuację" i "matka będzie miała problemy przez to".

Dla mnie to też było niezrozumiałe i naciskałam na wyjaśnienie jak to jest, że ona o mnie wie, a musimy się ukrywać, to odpowiedział: "Widzisz, tak to jest, nie rozumiesz mojej sytuacji, masz szczątkowe informacje, i dlatego się dziwisz".

Interpretowałam to sobie w taki sposób, że żona go nie wywali z domu za samo pisanie czy zakochanie w kimś, ale za seks czy spotkania już tak. Ale też trudno mi uwierzyć, że jeśli żona wie, że on ma ze mną relację, to wierzy, że się nie spotykamy. Mówiłam: "Skoro jesteście jak lokatorzy, to czemu masz się jej tłumaczyć gdzie chodzisz, ona nawet jak zauważy że zniknąłeś na wiele godzin i zapyta gdzie, to odpowiedz: nie twoja sprawa. Przecież cię za to nie wywali z domu, skoro za inne rzeczy cię nie wywaliła", a on: masz rację, nie wywali, ale będą konflikty, a one mi niepotrzebne.

Przecież to się kupy nie trzyma. Skoro niby nie ma między nimi uczuć, to czemu niby tak się boi tego rozwodu. Co to zmienia dla tej żony czy się spotykacie czy sobie tylko piszecie. Jak można kogoś niby tak bardzo kochać, a jak mu się gacie zapaliły że żona się mogła dowiedzieć to pierwsze co powiedział to że koniec z wami? Jak możesz czuć się ważna dla niego?
A nawet jeśli przyjmiemy, że on żywi do ciebie jakieś uczucia, to chyba ma trochę skopane priorytety, nie sądzisz? Skoro wygodne życie w ładnym domu z żoną, której nawet nie lubi jest dla niego ważniejsze od stworzenia domu z osobą która kocha. Pomyśl na ile innych materialnych rzeczy może Cię jeszcze zamienić.

Wysłane z mojego SM-G996B przy użyciu Tapatalka

[rejczeI]

Być kochanką to jedno ale 4 lata znosić lekceważenie faceta który 90% rzeczy nie mówi (i jeszcze potem potrafi powiedzieć no widzisz głuptasku jak ty nic nie wiesz i masz szczątkowe informacje ) to już jest coś.

[Laief]

Napisane przez DzieckoHagrida

mi okazywał bardzo dużo uwagi, miłości itp.

Czego? Jakiej miłości? Odwróć sytuację - masz męża, zakochujesz się w innym gościu i wolisz sobie mieszkać z mężem, który jest podobno jak współlokator. Czy byłabyś w stanie kogoś tak bliskiego z buta zacząć traktować jak zwykłego współlokatora i do tego zlewać uczucia faceta, którego kochasz i który chce z Tobą być, bo "masz sytuację" i nara?

Napisane przez DzieckoHagrida

O niej mówił rzadko i tylko w kontekście "jak się spotkać, żeby ona nie wyczaiła". Nie widziałam ani grama uczucia do niej.

A po co miałby o niej mówić i to jeszcze w taki sposób, żeby jego kochanka mogła odczuć, że jest tą drugą? Bez tego szybciej uwierzy, że jest najważniejsza i dzięki temu chłop uniknie kolejnych konfliktów. To dalej gra pod wygodną sytuację.

Napisane przez DzieckoHagrida

tylko za partnerkę, bo naprawdę wierzyłam (i niby dalej wierzę, ale nabrałam trochę wątpliwości) że między nimi totalnie nic nie ma

Jak zatem wygląda partnerstwo w twoich oczach? Czy to nie jest np patrzenie w tym samym kierunku, dbanie o siebie nawzajem, szanowanie uczuć drugiej strony, otwarta komunikacja, budowanie wspólnej przyszłości, itp?
A tymczasem:
- nie patrzycie w tym samym kierunku - "ma sytuacje" i koniec, kropka. Nie ma tam Ciebie.
- nie dba i nie szanuje twoich uczuć - robi jakieś jazdy odejdę za jakiś czas/nigdy tego nie zrobię, etc. Widzi, że go kochasz. Wie, że chciałabyś być faktycznie jedyna, ale to zlewa, bo "ma sytuacje". Zrobiłabyś coś takiego osobie, którą kochasz?
- otwarta komunikacja - "masz szczątkowe informacje" i zamiast cokolwiek wyjaśnić jak dorosły facet, szczególnie skoro widzi, że Tobie na tym zależy, to Cię zbywa. Wie, że odpuścisz. A im więcej powie, tym łatwiej może się gdzieś wkopać w swojej historyjce.
- budowanie wspólnej przyszłości - "ma sytuacje" i nie odejdzie. Tu nie ma przyszłości. Nawet nie ma fundamentów do budowy związku.

Całość wygląda jak:
żona kiedyś się dowiedziała. Chłop jej wyjaśnił, że to koniec. Tobie dalej, że między nimi nic nie ma. Ty wierzysz. Super. Żona w dużej mierze utrzymuje dorosłego męża-aletotylkowspółlokator i jej to odpowiada. Mówi Ci to co chcesz usłyszeć, odpuszczasz kiedy on chce żebyś odpuściła, dostaje to czego chce, sprzedając Tobie jakąś historyjkę, w którą wierzysz. Jak podpadnie żonie to będzie miał konflikty, a po co mu to, skoro tak jest wygodnie? Z Tobą konfliktów się nie obawia, bo wie, że odpuścisz.
Gdyby chciał to by odszedł - ale nie chce.
Gdyby chciał to rozwiązałby te sytuację - ale nie chce.
Gdyby chciał to dbałby o twoje uczucia i waszą relacje - ale nie chce.
Gdyby mówił prawdę to jego słowa by szły w parze z czynami - ale nie mówi.
Gdyby kochał to chciałby ułożyć sobie życie z ukochaną osobą - ale nie kocha.

[Aelora]

Jeśli to prawdziwa historia, to chyba serio muszą być ze sobą z powodu jakiegoś kredytu i mieć układ, że w sumie każdy prowadzi swoje życie, skoro tak to u Was funkcjonuje już 4(!) lata. Albo po prostu facet sadzi Ci tkliwe kawałki o wielkim uczuciu i złej żonie, a w domu ona czeka na Twojego ukochanego z ciepłym obiadem.

Tak czy siak, to tak naprawdę Twoja decyzja, że tyle w tym tkwisz. Wiesz, że jesteś w słabym położeniu, dlatego zwierzyłaś się przyjaciółce, a ona chyba podjęła jakąś desperacką próbę ratowania Cię (może niech pogada z Twoim facetem, jak tam jego rozwód, skoro chciała do niego pisać). Ogólnie fakt, że przyjaciółka znalazła tego faceta i uznała go za Twoją bratnią duszę śledząc jego posty na Facebooku jest dość kuriozalny. Gdyby ktoś zachęcał mnie do związku na tej podstawie, nie potraktowałabym poważnie takiej znajomej.

[DzieckoHagrida]

Ja po prostu nie zmuszałam go, żeby mi szczegółowo wyjaśniał tę sytuację, bo na 100% by po prostu wtedy zerwał. A czemu nie chce mi jej wyjaśnić? Tego również nie wiem - w ogóle w tej naszej relacji jest taka prawidłowość, że on nic nie wyjaśnia, a nawet nie wyjaśnia, czemu nie chce o czymś mówić. Muszę się wiecznie domyślać. Ale wiecie co? Założyłam, że w zasadzie jeśli ta sytuacja u nich w domu jest faktycznie tak tragiczna i między nimi nie ma żadnej więzi (może jest z jej strony w tym znaczeniu, że ona liczy na jego powrót do niej), to i tak jest tylko kwestią czasu, kiedy ona sama odejdzie od niego, bo sama się w kimś zakocha. To młoda, ładna kobieta. Ile czasu będzie tam tkwić. To nie może trwać wiecznie. Więc przekalkulowałam sobie, że po prostu poczekam kilka miesięcy czy lat, aż tam się wszystko samo rozwali, i wtedy TŻ nie będzie już miał powodu, aby się ze mną nie związać w pełni.

Oczywiście im więcej o tym myślę, tym bardziej mam wątpliwości, czy faktycznie ta żona kiedyś odejdzie. A nawet jakby odeszła, to obecnie mój poziom zaufania do TŻ jest tak niski, że nawet nie mam pewności, czy wtedy się ze mną zwiąże, czy znajdzie sobie kolejną wymówkę. Niby mówi, że ciągle za mną tęskni, że strasznie cierpi, że nie możemy się częściej widywać, ale jest tak niestabilny, że nie mam zaufania. I kolejna sprawa, to jego wieczne "nie powiem, nie chcę o tym gadać, o tamtym też nie", ignorowanie moich pytań i wątpliwości, nieliczenie się z moimi uczuciami.

Kiedyś wydarzyła się jedna sytuacja, która generalnie dużo mówi o jego charakterze i jego stosunku do mnie. Jego matka była bardzo chora, było podejrzenie nowotworu, TŻ był załamany i powiedział mi: "Jak moja matka umrze, to z nami koniec. I w ogóle odcinam się od wszystkich znajomych i przyjaciół".
Ja oczywiście dobrze wiedziałam, że to tylko gadanie. Nawet jakby tak postąpił, to po kilku tygodniach samotności by mu się przejadło, i znowu zacząłby się odzywać do ludzi, w tym do mnie. Ba, wątpliwe, że jakby jego matka faktycznie umarła (na szczęście to byl wtedy fałszywy alarm), to faktycznie by wszystkich poblokował.
Ale samo to, że po pierwsze wpada na takie pomysły, a po drugie, bez żenady mnie o nich informuje...

Ale nie to było najgorsze. Ja wtedy się poczułam strasznie, jak to usłyszałam, ale uznałam, że skoro jest w tak wielkim stresie o matkę, to dam mu spokój, odczekam kilka tygodni i wrócę do tego tematu. Okazało się, że z matką wszystko ok, wszyscy odetchnęli z ulgą. Więc delikatnie wróciłam do tego tematu i zapytałam czemu tak powiedział i że bardzo mnie zranił, że jestem człowiekiem i mam swoje uczucia i nie można mnie traktować na zasadzie "kochamy się, ale jak będzie jakaś rodzinna tragedia, to się ciebie pozbędę jak śmiecia". Na co on wręcz wpadł w szał i zaczął krzyczeć: "No tak, znowu udowadniasz, że ludziom nie można mówić co się czuje, żegnam!" i był koniec rozmowy. Napisałam mu tylko, że jestem zdziwiona, że aż tak egoistycznie się zachowuje.

I w sumie on taki jest. Nawet jakby te wszystkie przeszkody, aby być razem, jakoś zniknęły (co samo w sobie jest bardzo trudne), to pewnie potem i tak byłabym traktowana z buta. Wtedy postanowiłam w ogóle porozmawiać z kilkoma innymi osobami o tym jego tekście o śmierci matki, i mówili "zastanów się, czy w ogóle chcesz być z kimś, kto ma gdzieś twoje uczucia". Pytanie tylko czemu aż tak zachłysnęłam się tą relacją? Powoli dojrzewam do tego, aby dać sobie spokój.

[Flashdance]

Jeśli Ty nadal chcesz z nim być i na niego czekać to masz duże problemy sama ze sobą i powinnaś iść na terapię żeby to przepracować, bo zdrowo myśląca osoba już dawno by to zakończyła. A Ty entuzjastycznie piszesz że spokojnie poczekasz parę lat aż żona sama odejdzie i wtedy być może Twój książę łaskawie zechce się z Tobą związać. Aż oczy bolą kiedy się czyta takie bzdury.

[71253839b04673f7804766e160d807ea33c37805_6578f4849ccb9]

Napisane przez DzieckoHagrida

J Pytanie tylko czemu aż tak zachłysnęłam się tą relacją? Powoli dojrzewam do tego, aby dać sobie spokój.

całe Twoje myślenie wnioskowanie nadaje die na serię rozmów z psychologiem.

Po jakim czasie od początku znajomości z tym kłamliwym egoistą dowiedziałaś się ze jest żonaty?

[Hermiona83]

Napisane przez DzieckoHagrida

To młoda, ładna kobieta. Ile czasu będzie tam tkwić. To nie może trwać wiecznie.

Piszesz jakby o sobie...

[DzieckoHagrida]

[1=71253839b04673f7804766e 160d807ea33c37805_6578f48 49ccb9;89671233]całe Twoje myślenie wnioskowanie nadaje die na serię rozmów z psychologiem.

Po jakim czasie od początku znajomości z tym kłamliwym egoistą dowiedziałaś się ze jest żonaty?[/QUOTE]

Zawsze to wiedziałam, z tym, że na początku byłam przekonana, że tej żony nie ma w jego życiu, że jest tylko na papierze. Po miesiącu związku dowiedziałam się, że mieszkają razem i on "ma sytuację".

---------- Dopisano o 20:11 ---------- Poprzedni post napisano o 20:07 ----------

Napisane przez Flashdance

Jeśli Ty nadal chcesz z nim być i na niego czekać to masz duże problemy sama ze sobą i powinnaś iść na terapię żeby to przepracować, bo zdrowo myśląca osoba już dawno by to zakończyła. A Ty entuzjastycznie piszesz że spokojnie poczekasz parę lat aż żona sama odejdzie i wtedy być może Twój książę łaskawie zechce się z Tobą związać. Aż oczy bolą kiedy się czyta takie bzdury.

Ja to doskonale wiem, że moje zachowanie jest chore. No ale muszę to zakończyć, w ogóle opisanie tego problemu pozwoliło mi, żeby nabrać do niego dystansu, dopiero na piśmie widzę jak bardzo to wszystko jest porąbane. Będąc w tym aż tak tego nie odczuwałam.

---------- Dopisano o 20:13 ---------- Poprzedni post napisano o 20:11 ----------

Napisane przez Hermiona83

Piszesz jakby o sobie...

No właśnie...

Zresztą mój brat zawsze chodził po rodzinie i użalał się na swoją żonę, opowiadał latami jaka jest podła, jak go nie szanuje, ale nie rozstawał się z nią. Gardziłam nim, uważałam, że jest to żałosne, a potem sama się stałam taką osobą - kimś, kto opowiada przyjaciółce złe rzeczy o swoim facecie, a wcale nie kończy tej relacji.

[rejczeI]

Zarazem to w nowym świetle stawia koleżankę. Facet przepraszam za dosadność leje ci na łeb a ty na to, że deszcz pada. Rozdaje w tym waszym ''związku'' wszystkie karty, nie rozstaje się z zona, nie tłumaczy bo nie szanuje cię nawet na tyle by musieć cię urabiac (wybacz ale normalnie to trzeba jakoś urobić kochankę żeby się zgadzała na aż tak kretynski układ, chociazby nie wiem, kocopały że żona śmiertelnie choruje albo tego nie dźwignie, jej francuski zamek by mi przepadł, a tu ''zagadka, co ma do tego matka'' - a tu '' w sumie to nie wymagałam by tłumaczył. Bo by zerwał''?. Serio? Mieszka z żoną i nawet nie musi sie wysilac na kłamstwa dla ciebie, aż taka zero wymagająca byłaś? ), rzuca tekstami żeby cię pogonił, a ty nic, jeszcze czekasz pół roku na dobry moment wg ciebie na rozmowe, że to nie były miłe słowa, po której i tak dostajesz opiernicz że pana nie rozumiesz wystarczająco i jego intencji. Wielu ludzi tkwi w różnych toksykach ale słowo klucz, wielu by tego chłopa kopnęło w dupę po paru tygodniach a ty 4 lata i ''on i tak nie odejdzie''. A po co ma od ciebie odchodzić jak wcale z tobą nie jest do tego seks ma. Az mi się przypomina wywiad z 1 piłkarzem jak powiedział o swojej eks oskarżając ją o bycie eskortem ''no zorientowałem się że wystarczy mówić miłe rzeczy żeby nie płacić to mówiłem''. Twój nawet nie musi mówić. Najwyżej zrobi wam przerwe na pare tyg jak namolna się zrobisz to za pare tygodni jak z powrotem zacznie pisać słówkiem już nie piśniesz, potem znowu się poczujesz jak dziewczyna a nie doznająca zaszczytu i łaski ze on w ogóle poswięca ci 1% uwagi, nakręcisz i zaczniesz coś gadac i pytać i pyk znów pare tyg przerwy żeby cię utemperować i przypomniec gdzie twoje miejsce.

I dziwota że laska (musi cie ta dziewczyna jednak dosyć lubic. Albo sama jest faktycznie mocno zakręcona i problematyczna chociaż przy twoich interpretacjach też nie zdziwiłabym się jakbyś ukręciła tamtej małżenskie jakies niesnasnki do rangi kosmicznej. Z 3 strony moze jednak ciągnie swój do swego i stąd przyjaźn) się zaparła by wyrwać cię na siłe z tej małej dwuosobowej sekty do której sama się wepchałaś i do której się przyspawałaś. Dobrze by jednak było żebyś trollowała bo szkoda Ciebie. Jak nie trollujesz to terapia by sie mogła przydac, jak trollujesz to troche też, bo może sensowniej by było pisać ksiązki a nie fake wątki.

[DzieckoHagrida]

Napisane przez rejczeI

Zarazem to w nowym świetle stawia koleżankę. Facet przepraszam za dosadność leje ci na łeb a ty na to, że deszcz pada. Rozdaje w tym waszym ''związku'' wszystkie karty, nie rozstaje się z zona, nie tłumaczy bo nie szanuje cię nawet na tyle by musieć cię urabiac (wybacz ale normalnie to trzeba jakoś urobić kochankę żeby się zgadzała na aż tak kretynski układ, chociazby nie wiem, kocopały że żona śmiertelnie choruje albo tego nie dźwignie, jej francuski zamek by mi przepadł, a tu ''zagadka, co ma do tego matka'' - a tu '' w sumie to nie wymagałam by tłumaczył. Bo by zerwał''?. Serio? Mieszka z żoną i nawet nie musi sie wysilac na kłamstwa dla ciebie, aż taka zero wymagająca byłaś? ), rzuca tekstami żeby cię pogonił, a ty nic, jeszcze czekasz pół roku na dobry moment wg ciebie na rozmowe, że to nie były miłe słowa, po której i tak dostajesz opiernicz że pana nie rozumiesz wystarczająco i jego intencji. Wielu ludzi tkwi w różnych toksykach ale słowo klucz, wielu by tego chłopa kopnęło w dupę po paru tygodniach a ty 4 lata i ''on i tak nie odejdzie''. A po co ma od ciebie odchodzić jak wcale z tobą nie jest do tego seks ma. Az mi się przypomina wywiad z 1 piłkarzem jak powiedział o swojej eks oskarżając ją o bycie eskortem ''no zorientowałem się że wystarczy mówić miłe rzeczy żeby nie płacić to mówiłem''. Twój nawet nie musi mówić. Najwyżej zrobi wam przerwe na pare tyg jak namolna się zrobisz to za pare tygodni jak z powrotem zacznie pisać słówkiem już nie piśniesz, potem znowu się poczujesz jak dziewczyna a nie doznająca zaszczytu i łaski ze on w ogóle poswięca ci 1% uwagi, nakręcisz i zaczniesz coś gadac i pytać i pyk znów pare tyg przerwy żeby cię utemperować i przypomniec gdzie twoje miejsce.

I dziwota że laska (musi cie ta dziewczyna jednak dosyć lubic. Albo sama jest faktycznie mocno zakręcona i problematyczna chociaż przy twoich interpretacjach też nie zdziwiłabym się jakbyś ukręciła tamtej małżenskie jakies niesnasnki do rangi kosmicznej. Z 3 strony moze jednak ciągnie swój do swego i stąd przyjaźn) się zaparła by wyrwać cię na siłe z tej małej dwuosobowej sekty do której sama się wepchałaś i do której się przyspawałaś. Dobrze by jednak było żebyś trollowała bo szkoda Ciebie. Jak nie trollujesz to terapia by sie mogła przydac, jak trollujesz to troche też, bo może sensowniej by było pisać ksiązki a nie fake wątki.

W sumie potrzebowałam, żeby ktoś mi tak napisał, bo to faktycznie wszystko absurdalne.
Nie, przyjaciółka jest na 100% zaburzona. Znam ją bardzo dobrze i widzę, że jej zachowanie odbiega totalnie od normy. Pewnie po prostu chce mieć o sobie zdanie, że jest zbawczynią świata itp. No ale od kilku dni zachowuje się normalnie. Ale może to tylko cisza przed burzą.

[Indecence]

OMG co za wątek, ja nie mogę. Rozwaliłaś system.

Facet 4 lata kręci z Ciebie wała, rozumiem, że można nie wiedzieć, że kolo żonaty i się wpakować, ale takie coś...
Czy Tobie do myślenia nie dała ta akcja, jak ona przetrzepała mu telefon i się dowiedziała, że chłop coś kręci? Że on panikował i Cię instruował co masz mówić w razie gdyby zadzwoniła?
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że tam żadnej wspólokatorki nie ma. Żona go przyłapała na romansie, obiecał, że koniec, i żyją sobie razem jak przykładny mąż i żona. Jak Ty możesz wierzyć, że laska, ponoć młoda i ładna by trzymała w domu i na dodatek w jakimś stopniu dokładała finansowo do jakiegoś trutnia w postaci wspólokatora, z którego nie ma żadnej pociechy? To taki nonsens, że nie wiadomo czy się śmiać czy płakać.

[b7c523c48d685fff13c5db5a9d3e58ccf0b35a9f_65555d08413b4]

No właśnie, dlaczego ta żona miałaby pomagać jemu i jego matce finansowo i tak dalej jeśli byliby jak współlokatorzy? To się kupy nie trzyma

Sent from my FP4 using Tapatalk

[Indecence]

Trzyma się, bo żyją razem jak normalni ludzie. Autorka myslała, że weźmie żonę na przeczekanie, a tymczasem sama utknęła na marginesie życia jakiegoś cwanego typa, co jej nawciskał kitów.
Aha, jeszcze małe sprostowanie. Namiętnie w wątku używasz określenia TŻ. Przecież to skrót od towarzysz życiowy, czy nie sądzisz że w kontekście tej relacji brzmi to komicznie?

[Miss_Suze]

O jaaa, ale wątek... Jeżeli ta historia jest prawdziwa to serio, jestem w szoku jak można być tak naiwną osobą jak autorka. A facet ustawił się nieźle

[this_witch]

Napisane przez Miss_Suze

O jaaa, ale wątek... Jeżeli ta historia jest prawdziwa to serio, jestem w szoku jak można być tak naiwną osobą jak autorka. A facet ustawił się nieźle

Ja jestem na poważnie ciekawa co on takiego w sobie ma, że autorka stwierdziła od tak, że "a, poczekam na niego nawet kilka lat". Szaleństwo

[Miss_Suze]

Napisane przez this_witch

Ja jestem na poważnie ciekawa co on takiego w sobie ma, że autorka stwierdziła od tak, że "a, poczekam na niego nawet kilka lat". Szaleństwo

No z tego co pisze autorka, to ten Pan żadnych zalet nie ma xD

[b7c523c48d685fff13c5db5a9d3e58ccf0b35a9f_65555d08413b4]

Napisane przez this_witch

Ja jestem na poważnie ciekawa co on takiego w sobie ma, że autorka stwierdziła od tak, że "a, poczekam na niego nawet kilka lat". Szaleństwo

Jest emocjonalnie niedostępny, co jest łakomym kaskiem dla kobiety z traumatycznym dzieciństwem

Sent from my FP4 using Tapatalk