Dlaczego ludzie NIE czytają? I inne frustracje spotykające nas w pracy

[m.a.r.t.a]

Napisane przez pillu

Moja mama pracowała w kawiarni i opowiadała mi kilka prześmiesznych sytuacji.
Oprócz karty z menu, za ladą na ścianie wisiała wielka tablica z również rozpisanym menu. Wiadomo jak to w kawiarni - kawy, ciasta, desery. Przyszedł więc pewien pan, studiował w skupieniu ową tablicę, po czym podszedł do lady i pyta: "a oprócz pizzy to jeszcze coś tu macie?" . Nie mam pojęcia czy to był żart, ale chyba na to nie wyglądało :P
Lub inna sytuacja, podchodzi kobieta i mówi "poproszę bigosu".

Ale ja ich rozumiem. Byłam kiedyś w Niemczech w Husum i tam można było zjeść lody, które w pełni przypominały spaghetti, jajka sadzone i inne dania . Może też to mieli na myśli .

[isabelka00]

Napisane przez m.a.r.t.a

Ale ja ich rozumiem. Byłam kiedyś w Niemczech w Husum i tam można było zjeść lody, które w pełni przypominały spaghetti, jajka sadzone i inne dania . Może też to mieli na myśli .

???? serio? nie wyobrażam sobie lodów przypominających bigos

[m.a.r.t.a]

Poważnie . Jeszcze widziałam lody podane na talerzu w kształcie hot doga, frytek z keczupem. Dalej pamięcią nie sięgnę, bo to było 11 lat temu.

[bowszystkotoiluzjajest]

Napisane przez isabelka00

???? serio? nie wyobrażam sobie lodów przypominających bigos

[witchwq]

A propos nie czytajacych ludzi, mam takie dwie anegdotki z wlasnych obserwacji:

1. Mam taka maniere, ze gdy sprzedaje cos na ebay-u, przegladam sobie komentarze licytujacych. Kilka lat temu trafilam na jeden negatyw brzmiacy mniej wiecej: "Oszust! Sprzedal samo pudelko!". Aukcja swierzo zakonczona, to sobie zobaczylam. Owszem, opis taki, jakby mial byc sprzedawany iPod. Ale... Na samym srodku, wielkimi, pogrubionymi, czerwonymi literami napis, ze sprzedawane jest samo pudelko, iPoda w pudelku nie bedzie. I do tego kilka wykrzyknikow.

Uwierzycie, ile osob tego nie przeczytalo? Aukcja byla chyba od 99 pensow, multum licytujacych, zabijali sie prawie... Wylicytowana kwota - ponad 100 funtow. Za samo pudelko + instrukcja obslugi i inne papiery.

2. Sytuacja w sklepie komputerowym. Stoje sobie w kolejce do okienka przyjmujacego m.in. zwroty towaru. Przy okienku pan zwraca router.
Pan z obslugi: "Co sie dzieje ze sprzetem?"
Klient: "Podlaczylem i nie dziala."
Pan z obslugi: "A skonfigurowal Pan router?"
Klient: "A to trzeba skonfigurowac?"
Pan z obslugi: "W instrukcji jest wszystko opisane, wystarczy wsadzic plyte do komputera i wybrac odpowiedniego dostawce internetu"
Klient: "To tu jest jakas plyta??"
Sprzet spakowany wrocil razem z klientem do domu. A wystarczylo przeczytac instrukcje...

[groszek75]

no nie

[czarna_maciejka]

Przeczytalam wszystko i przy niektorych historiach padlam...

Ja pracowalam w sklepie spozywczym i zawsze przed np. swietami Bozego Narodzenia na drzwiach na wysokosci wzroku wisiala kartka do ktorej sklep bedzie czynny w wigilie. Oczywiscie, nie przeszkadzalo to polowie klientow pytac mnie o to
Nie patrzenie na wielkie ceny tylko darcie japy 'po ile ogorki??!' rowniez przerabialam. Im wieksza cena tym wiecej osob jej 'nie zauwazalo'
Kolejna rzecz o ktorej juz wspominalyscie-szarpanie za drzwi np. o 5:50, gdy sklep jest od 6:00. No bo przeciez stoje przy kasie i cos robie (wplate do kasy i liczenie...), to czemu nie mialabym otworzyc?
W dodatku kiedys sie nacielam, bo przyszedl staly klient, no to mu otworzylam te 10 minut wczesniej, i zostalam opierniczona, bo swiezych gazet nie bylo jeszcze na stojaku Mialam je policzyc i rozlozyc wlasnie przez te 10 minut. Od tej pory sklep otwieralam punkt 6:00, bez wzgledu na to kto stal pod drzwiami...

A, i jeszcze co do szarpania-ostatnio u lekarza: na drzwiach wisi kartka z napisem 'po pukaniu prosze NIE szarpac za klamke, tylko poczekac na otwarcie drzwi'.
To oczywiscie tez nie przeszkadza w dzikim szarpaniu i jeszcze fukaniu, ze zamkniete.

Oooo, przypomnial mi sie jeszcze jeden kwiatek
Mialysmy przy warzywach i owocach wage, bylo napisane jak z niej korzystac. Prosta instrukcja w stylu: wybierz kod, wcisnij klawisz PLU, wcisnij klawisz z gwiazdka.
Kartka duza, czytelna, klawisze tez.
Mimo to ktoras z ekspedientek musiala sie stale krecic przy stoisku, bo 7 na 10 osob kladlo swoje produkty na wage i czekalo az sie podejdzie i je obsluzy.
Bo instrukcja na pewno wisi dla ekspedientki, nie dla klienta...
Uprzejmie mowilysmy, ze przy wadze jest samoobsluga, ze tak jest szybciej i nie tworza sie kolejki, gdy my akurat zajete bo duzo ludzi. Niektorzy mowili ze sie boja cos zepsuc, wiec cierpliwie tlumaczylysmy po 5 razy tej samej damie jak wazyc, paluszkiem instrukcje pokazywalysmy. Za 6 razem dama przychodzila, kladla na wage pomaranczki i... stala :P

Na koniec zdjecie z prywatnej kolekcji

[pillu]

Up! Wypowiadajcie się dziewczyny, bo temat bardzo zabawny

[dudipopka]

z dziś jak zadręczyć sprzedwce
pokrojoną wędlinę biorę przed kase stoje i nabijam,więc można sie pytać z końca kolejki co nieprzecież ja mam tak podzielną uwagę ze jednozceśnie zważe nabije zapakuje porozmawiam z osobą aktualnie kupującą oraz odpowiem na pytania różej treści z 3 stron świata

ale hit dzisiejszego dnia
co to za ryba co pani pakuje
miruna
aha a po ile
a po tyle
aha

sekunda potem następna osoba stojąca za tą przed chwilą pytającą
to mówi pani ze co to za ryba?
no miruna
aha
a po ile?
a po tyle
aha
a będzie jeszcze przed świętami?
będzie

trzecia osoba...
co to była za rybka co ta pani brała
miruna
aha a po ile
a po tyle
aha a to reszta była
nie jeszcze jest
aha ale przed świętami jeszcze będzie? będzie
aha to nie trzeba zamawiać większej ilość bo ja tylko kilo chciałem więc ją na pewno dostanę?
dostanie pan/pani

jedna kolejka nikt nie wychodził ze sklepu myślałam ze szału dostanę


Boże jaka ja sfrustrowana jestem

[groszek75]

a ja dzis bylam cos tam zapytac w telefonii komorkowej, to przy okazji zmienilam u męza abonament na korzystniejszy, mila oblsuga, i facet na koncu zakresla co i jak, potem opisuje od kiedy, co mam zrobic po 2 miesiacach, a ja zaczelam sie smiac, ze pokazuje jak chłopu na rowie

on tez ie zasmial i mowi, ze woli tak niz potem pretensje ludzie maja

to dodalam, bo nie czytaja, to wszytsko jest w tej umowie, zakreslal mi nawet zakreslaczem i dalej sie smiejemy, ze jak do ułoma jakiegos

to on mowi, ze mial przypadek, ze mowi do kobiety, ze trzeba aktywowac, a ona, ze tego slowa nie zna i sklada skarge, ze operuja jakimis wewnetrznymi słowami

a ja, ze mogla w google zajrzec, choc nie moze nie wie co to google

i tu znow widac, ze ludzie jak czegos nie wiedza, nie znaja, to zamiast troche pokory, wstydu, to są po prostu bezczelni

[isabelka00]

Napisane przez groszek75

i tu znow widac, ze ludzie jak czegos nie wiedza, nie znaja, to zamiast troche pokory, wstydu, to są po prostu bezczelni

to prawda, w pracy spotykam się na codziennie z chamstwem wynikającym z niewiedzy.
wczoraj np. usłyszałam od pewniej klientki, że powinnam sobie dzieciaków narobić i z zasiłków z mops bym wyżyła a nie jakieś trele morele gadać do klientów przez cały dzien

[impegata]

Kiedyś w wakacje dorabiałam sobie jako kelnerka, sprzedawaliśmy dwa rodzaje piwa, przede mną stały dwa bardzo dobrze oznaczone kegi, za mną dwa różne plakaty, na barze i na stolikach menu. Stoi kolejka: Osoba1"Dzień dobry, jakie mamy piwka" ja:" piwo x i piwo y"; osoba2"To co mogę wypić?" ja:"piwo x i piwo y"; osoba3:"to jakie piwo dzisiaj mamy?" ja:"nadal, tak jak zawsze piwo x i piwo y". I tak wiele wiele wiele razy dziennie, często kilka osób pod rząd Pod koniec pracy tam miałam już stałe dowcipy, żeby skłonić ludzi do myślenia

I sytuacja, którą widziałam ostatnio na jakimś targu, stoi sobie stoliczek z wielkimi napisami "wszystko po 5zł", " każda rzecz po 5 zł", każda, dosłownie każda osoba podchodziła i pytała np."a te rękawiczki to po ile?" sprzedawca:"po 5 zł, wszytko jest po 5 zł", kupujący:"aha, a ta zapalarka to po ile?"... Podziwiam cierpliwość sprzedawcy!!

[kasztanka3]

Napisane przez isabelka00

to prawda, w pracy spotykam się na codziennie z chamstwem wynikającym z niewiedzy.
wczoraj np. usłyszałam od pewniej klientki, że powinnam sobie dzieciaków narobić i z zasiłków z mops bym wyżyła a nie jakieś trele morele gadać do klientów przez cały dzien

Żeby życie takie proste było.

[150f22149d232a15625e38a732d46b6c6e220cbb_63e043022f3b0]

Napisane przez impegata

I sytuacja, którą widziałam ostatnio na jakimś targu, stoi sobie stoliczek z wielkimi napisami "wszystko po 5zł", " każda rzecz po 5 zł", każda, dosłownie każda osoba podchodziła i pytała np."a te rękawiczki to po ile?" sprzedawca:"po 5 zł, wszytko jest po 5 zł", kupujący:"aha, a ta zapalarka to po ile?"... Podziwiam cierpliwość sprzedawcy!!

Ja mieszkam obok sklepu "wszystko za 5 złotych", gdzie ceny są różne Do poszczególnych przedmiotów są poprzyklejane nalepki z konkretnymi cenami, ale wiadomo coś poodpada itp. I jestem pewna, że jest to sklep wszystko za 5 złotych, a nie wszystko do 5, od 5. Więc może ktoś ma tego typu doświadczenia i potem pyta

[isabelka00]

[1=150f22149d232a15625e38a 732d46b6c6e220cbb_63e0430 22f3b0;39092062]Ja mieszkam obok sklepu "wszystko za 5 złotych", gdzie ceny są różne Do poszczególnych przedmiotów są poprzyklejane nalepki z konkretnymi cenami, ale wiadomo coś poodpada itp. I jestem pewna, że jest to sklep wszystko za 5 złotych, a nie wszystko do 5, od 5. Więc może ktoś ma tego typu doświadczenia i potem pyta[/QUOTE]
właśnie!
ja ostatnio kupiłam solniczkę za 7 zł w sklepie wszystko po 5 zł

[mariamarysienka]

Akurat sobie przypomniałam o tym wątku, jak założyłam temat na facebookowej grupie osób interesujących się postcrossingiem (projektem, gdzie wymienia się pocztówki). Co jakiś czas ktoś organizuje konkurs, w stylu "Na dniach przyjdzie do mnie 500-tna pocztówka, kto zgadnie z jakiego kraju, dostanie ode mnie pocztówkę niespodziankę".
No i do mnie przyjdzie na dniach setna pocztówka, więc postanowiłam urządzić konkurs. Ale że teraz ceny na poczcie są niewesołe, postanowiłam wysłać pocztówkę tylko do pierwszej osoby, która zgadnie kraj. Podkreśliłam to w poście (argumentując cenami na poczcie) oraz w którymś z kolei komentarzu. Za każdym razem jak tam wchodzę widzę coraz więcej powtórzeń Chin, Niemiec, Holandii, Rosji, USA, Francji, Włoch itd. i za każdym razem zastanawiam się, czy ludzie naprawdę umieją czytać, czy tylko udają?

[kasztanka3]

Napisane przez mariamarysienka

Akurat sobie przypomniałam o tym wątku, jak założyłam temat na facebookowej grupie osób interesujących się postcrossingiem (projektem, gdzie wymienia się pocztówki). Co jakiś czas ktoś organizuje konkurs, w stylu "Na dniach przyjdzie do mnie 500-tna pocztówka, kto zgadnie z jakiego kraju, dostanie ode mnie pocztówkę niespodziankę".
No i do mnie przyjdzie na dniach setna pocztówka, więc postanowiłam urządzić konkurs. Ale że teraz ceny na poczcie są niewesołe, postanowiłam wysłać pocztówkę tylko do pierwszej osoby, która zgadnie kraj. Podkreśliłam to w poście (argumentując cenami na poczcie) oraz w którymś z kolei komentarzu. Za każdym razem jak tam wchodzę widzę coraz więcej powtórzeń Chin, Niemiec, Holandii, Rosji, USA, Francji, Włoch itd. i za każdym razem zastanawiam się, czy ludzie naprawdę umieją czytać, czy tylko udają?

Czytać może i umieją, ale żeby ruszyć trochę głową i pomyśleć, to już nieee, za dużo roboty

[kasiencja]

z konkursami na fejsie to w ogóle jest super sprawa jest wyraźnie napisane że wygrywają np. pierwsze 3 osoby, po czym po 2 godzinach jeszcze niektórzy dzielnie dopisują swoje odpowiedzi

albo spotkałam się też z jakąś taką absurdalną sytuacją (niestety - nie pamiętam dokladnej treści konkursu...), gdzie wpis brzmiał np:

"Wygrywa jedna spośród osób które w komentarzu wpiszą JABŁKO, do dzieła."

i pod spodem masa komentarzy:
"jabłko, do dzieła"

oczywiście treść była nieco inna, ale konkursowe hasło się nijak nie kleiło z dalszą częścią zdania...

[visionAM]

Sytuacja z dzisiaj - jestem w sklepie z bielizną, obok firma ubezpieczeniowa.
Siedzę w przymierzalni, pracownica mi donosi staniki do mierzenia wchodzi jakiś facet i gadka typu:
(f)acet: pani wie może czy ta firma ubezpieczeniowa dzisiaj czynna?
(p)ani: ciężko mi powiedzieć, a wisi tam jakaś kartka na drzwiach?
f: a nie wiem, nie patrzyłem
p: to proszę zobaczyć, bo powinno być otwarte, ale czasami jak mają jakieś pilne sprawy to wieszają kartki z informacją
f: no ja nie wiem, drzwi zamknięte
p: to proszę podejść i zobaczyć czy jest kartka

Facet poszedł. Nie widziałam go, ale z głosu wnioskuję, że więcej niż 30 lat nie miał. Wrócił po kilku minutach.
f: przepraszam, a pani może ma numer telefonu do kogoś z tej firmy ubezpieczeniowej?
p: nie, przykro mi, nie mam
f - wyszedł.

Po czym sedno historii - wychodzę ze sklepu z bielizną. Naprzeciwko wejście do tej nieszczęsnej ubezpieczalni i wielka kartka na pół drzwi z napisem, drukowanymi literami: "JESTEM W TERENIE, W RAZIE PILNYCH SPRAW PROSZĘ DZWONIĆ 606-XX-XX-XX. PONOWNIE OTWARTE OKOŁO 13. PRZEPRASZAM"

I nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać

[kasztanka3]

Napisane przez visionAM

Sytuacja z dzisiaj - jestem w sklepie z bielizną, obok firma ubezpieczeniowa.
Siedzę w przymierzalni, pracownica mi donosi staniki do mierzenia wchodzi jakiś facet i gadka typu:
(f)acet: pani wie może czy ta firma ubezpieczeniowa dzisiaj czynna?
(p)ani: ciężko mi powiedzieć, a wisi tam jakaś kartka na drzwiach?
f: a nie wiem, nie patrzyłem
p: to proszę zobaczyć, bo powinno być otwarte, ale czasami jak mają jakieś pilne sprawy to wieszają kartki z informacją
f: no ja nie wiem, drzwi zamknięte
p: to proszę podejść i zobaczyć czy jest kartka

Facet poszedł. Nie widziałam go, ale z głosu wnioskuję, że więcej niż 30 lat nie miał. Wrócił po kilku minutach.
f: przepraszam, a pani może ma numer telefonu do kogoś z tej firmy ubezpieczeniowej?
p: nie, przykro mi, nie mam
f - wyszedł.

Po czym sedno historii - wychodzę ze sklepu z bielizną. Naprzeciwko wejście do tej nieszczęsnej ubezpieczalni i wielka kartka na pół drzwi z napisem, drukowanymi literami: "JESTEM W TERENIE, W RAZIE PILNYCH SPRAW PROSZĘ DZWONIĆ 606-XX-XX-XX. PONOWNIE OTWARTE OKOŁO 13. PRZEPRASZAM"

I nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać

Nie mam pytań.

[groszek75]

sorry za sformułowanie, ale to debil do kwadratu

[Kendra66]

ale się uśmiałam z wątku

też miałam tą przyjemność pracować w "obsłudze klienta":

-pomagam przymierzyć płaszcz klientce, ale rozmiar nie ten i pani pyta czy mamy na magazynie większy (bo na wieszaku już nie było). nie mamy więc grzecznie odpowiadam "niestety ale nie", na co klientka "ale na pewno?". aż się ma ochotę powiedzieć "nie, ale panią w bambuko robimy by pani nie kupiła".

-po 2-3 tygodniach w nowej pracy zostaje sama na sklepie. przychodzi facet i z tekstem "to co zawsze", na co ja "czyli co podać?", a ten oburzony, że stały klient i jak ja tak mogę nie wiedzieć (nie ważne, że tyle dni, codziennie po 8 godzin, a kolesia widzę pierwszy raz-taki "stały" klient).

-pytania typu czy w sklepie obok mają to i tamto (tak, chodzimy i podglądamy konkurencje...)

-kartka na wejściu w dobrze widocznym miejscu, że można płacić tylko gotówką. przynajmniej 5 osób dziennie po rzuceniu okiem na informacje pyta czy można płacić kartą.

i moja ukochana babcia-faktura na 0zł (odesłała produkt bo jej nie odpowiadał, więc i kasę jej oddali, więc i na to fakturę dostała czyli 0zł) przez którą prawie tydzień biedna nie spała bo myślała, że to zadłużenie. dopiera ja nią uświadomiłam, że tak to wygląda jak się zwraca produkt (nie ważne, że na zerowej fakturze wszystko wyjaśniono i dodatkowo pismo dostała na ten temat).

[dacn]

Napisane przez visionAM

Sytuacja z dzisiaj - jestem w sklepie z bielizną, obok firma ubezpieczeniowa.
Siedzę w przymierzalni, pracownica mi donosi staniki do mierzenia wchodzi jakiś facet i gadka typu:
(f)acet: pani wie może czy ta firma ubezpieczeniowa dzisiaj czynna?
(p)ani: ciężko mi powiedzieć, a wisi tam jakaś kartka na drzwiach?
f: a nie wiem, nie patrzyłem
p: to proszę zobaczyć, bo powinno być otwarte, ale czasami jak mają jakieś pilne sprawy to wieszają kartki z informacją
f: no ja nie wiem, drzwi zamknięte
p: to proszę podejść i zobaczyć czy jest kartka

Facet poszedł. Nie widziałam go, ale z głosu wnioskuję, że więcej niż 30 lat nie miał. Wrócił po kilku minutach.
f: przepraszam, a pani może ma numer telefonu do kogoś z tej firmy ubezpieczeniowej?
p: nie, przykro mi, nie mam
f - wyszedł.

Po czym sedno historii - wychodzę ze sklepu z bielizną. Naprzeciwko wejście do tej nieszczęsnej ubezpieczalni i wielka kartka na pół drzwi z napisem, drukowanymi literami: "JESTEM W TERENIE, W RAZIE PILNYCH SPRAW PROSZĘ DZWONIĆ 606-XX-XX-XX. PONOWNIE OTWARTE OKOŁO 13. PRZEPRASZAM"

I nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać

Ale on wykonał DOKŁADNIe twoje polecenie, poszedł zobaczyc CZY jest kartka a nie przeczytać TO co było na niej napisane.

[jaksy]

[1=150f22149d232a15625e38a 732d46b6c6e220cbb_63e0430 22f3b0;39092062]Ja mieszkam obok sklepu "wszystko za 5 złotych", gdzie ceny są różne [/QUOTE]

A wiecie, że zgodnie z prawem, gdy podana jest jakaś cena, np wszystko po 5 zł, nie żadne od czy do, żadne gwiazdki pod ceną itd, to można żądać sprzedaży po takiej a nie innej cenie. Np jak w sklepie odzieżowym leży kilka par spodni, sięgasz jakieś i widzisz cenę na metce np 89zł, a nad półką ze spodniami tabliczka 49zł - bez żadnych od itd, to można wymagać sprzedaży po tej właśnie kwocie. Ale komu by się chciało wykłócać w sumie

A jeszcze do tematu, też pracuję w obsłudze klienta i też wiem co to znaczy...
Pierwsza irytująca sytuacja jaka mi się nasuwa to, typ klienta który nabija rachunek od tysiąca zł wzwyż, wyciąga grubaśny plik banknotów stuzłotowych - to mnie jeszcze nie irytuje - a następnie, przelicza, patrząc na ciebie co chwila czy widzisz, po czym nie kładzie tych pieniędzy na ladzie, tylko rzuca
W ogóle często zdarzają się klienci, którzy traktują nas pracowników z wyższością, jak nieudaczników życiowych, nie wiedząc nawet jakimi ludźmi jesteśmy, nie mówiąc też, że niemal wszyscy są po studiach albo w trakcie i tak dorabiają.

[regularkate]

Napisane przez jaksy

A wiecie, że zgodnie z prawem, gdy podana jest jakaś cena, np wszystko po 5 zł, nie żadne od czy do, żadne gwiazdki pod ceną itd, to można żądać sprzedaży po takiej a nie innej cenie. Np jak w sklepie odzieżowym leży kilka par spodni, sięgasz jakieś i widzisz cenę na metce np 89zł, a nad półką ze spodniami tabliczka 49zł - bez żadnych od itd, to można wymagać sprzedaży po tej właśnie kwocie. Ale komu by się chciało wykłócać w sumie

Zgadza się, przy czym myślę, że najczęściej chodzi o sytuację, gdy bierzmy produkt/ciuch z oznaczoną dokładnie ceną (naklejka, metka), idziemy do kasy, sprzedawca zczytuje kod kreskowy i wyskakuje, praktycznie zawsze, wyższa cena. W takiej sytuacji stwierdzenie, że "przepraszam, ale nie zdążyliśmy zmienić cen na metkach, obowiązuje cena jak w systemie" jest zwyczajnie niezgodne z prawem. Oczywiście, o ile się upomnimy i wiemy o tym, że możemy to zrobić

Generalnie konsument ma święte prawo kupić produkt za cenę widoczną na nim, a nie za tą, którą sklep wprowadził sobie do komputerów, jeżeli się różnią.

A przypadek sklepów po 5 zł mnie zaciekawił - bo w zasadzie to jest tylko nazwa sklepu, a nie oznaczenie każdego z produktów konkretną ceną - aż sobie o tym poczytam

[groszek75]

Napisane przez jaksy

Pierwsza irytująca sytuacja jaka mi się nasuwa to, typ klienta który nabija rachunek od tysiąca zł wzwyż, wyciąga grubaśny plik banknotów stuzłotowych - to mnie jeszcze nie irytuje - a następnie, przelicza, patrząc na ciebie co chwila czy widzisz, po czym nie kładzie tych pieniędzy na ladzie, tylko rzuca
W ogóle często zdarzają się klienci, którzy traktują nas pracowników z wyższością, jak nieudaczników życiowych, nie wiedząc nawet jakimi ludźmi jesteśmy, nie mówiąc też, że niemal wszyscy są po studiach albo w trakcie i tak dorabiają.

że tacy ludzie są

[kasztanka3]

Napisane przez groszek75

że tacy ludzie są

Chamów i prostaków chyba nigdy na świecie nie zabraknie

[jaksy]

Napisane przez regularkate

Zgadza się, przy czym myślę, że najczęściej chodzi o sytuację, gdy bierzmy produkt/ciuch z oznaczoną dokładnie ceną (naklejka, metka), idziemy do kasy, sprzedawca zczytuje kod kreskowy i wyskakuje, praktycznie zawsze, wyższa cena. W takiej sytuacji stwierdzenie, że "przepraszam, ale nie zdążyliśmy zmienić cen na metkach, obowiązuje cena jak w systemie" jest zwyczajnie niezgodne z prawem. Oczywiście, o ile się upomnimy i wiemy o tym, że możemy to zrobić

Generalnie konsument ma święte prawo kupić produkt za cenę widoczną na nim, a nie za tą, którą sklep wprowadził sobie do komputerów, jeżeli się różnią.

A przypadek sklepów po 5 zł mnie zaciekawił - bo w zasadzie to jest tylko nazwa sklepu, a nie oznaczenie każdego z produktów konkretną ceną - aż sobie o tym poczytam

Wiem, że dotyczy to też wystawek w sklepach.

Przypomniała mi się kolejna ulubiona sytuacja. Obsługuję klienta, a on obraca się do mnie tyłem, opiera o ladę i gada sobie z kimś w trakcie. I przez całą transakcję oglądam sobie jego plecy na wprost. To akurat typowo męskie zachowanie, bo chyba nie zdarzyła mi się kobieta z takim... nie wiem, tupetem? Ignorancją?

[visionAM]

Napisane przez jaksy

Wiem, że dotyczy to też wystawek w sklepach.

Przypomniała mi się kolejna ulubiona sytuacja. Obsługuję klienta, a on obraca się do mnie tyłem, opiera o ladę i gada sobie z kimś w trakcie. I przez całą transakcję oglądam sobie jego plecy na wprost. To akurat typowo męskie zachowanie, bo chyba nie zdarzyła mi się kobieta z takim... nie wiem, tupetem? Ignorancją?

A to standard u niektórych osób, ja we wcześniejszych pracach widywałam takie osoby minimum raz w tygodniu i to i kobiety i mężczyzn, normalka

Mnie w obecnej pracy irytuje jakiś taki brak kultury u ludzi... nie wiem jak to określić. Pisze ktoś do naszej firmy maila z prośbą o wycenę itp. Już nie wspomnę o tym, że często to jest bez "dzień dobry" itp. często też bez interpunkcji, bez składni, muszę rozszyfrowywać co i jak, no ale ok... jestem w stanie to przeżyć I robię taką wycenę, zajmuje mi to czasami 10 minut, a czasami nawet i 3 godziny... często też odpowiadam na pytania, c=na które odpowiadać nie muszę np. o dofinansowania, dotacje itp. więc dodatkowo spędzam czas czytając o tym aby "dogodzić" klientowi i wyczerpać temat. No i potem wyobraźcie sobie, że praktycznie nikt nie odpisuje - ani be ani me ani kukuryku Wiecie, nawet głupiego "dziękuję bardzo". Pracuję w tej firmie od 1,5 miesiąca i raz dostałam maila zwrotnego z podziękowaniem

[dudipopka]

koleżanka stoi na dziale mięsnym i zmywaczem zmywa ceny z tych cenek wbijanych w wędliny
wchodzi kobita mająca na przeciwko drogerię od dwoch lat i stała nasza klientka
robi zakupy druga ekspedientka ją obsługuje
nagle kobita na cały sklep "coo zmazujecie zmywaczem daty ważności"
na co wnerwiona koleżanka spokojnie jej wyjaśnia ze nic takiego nie robi tylko pisze nowe ceny
na co kobita jakby wogóle nie słyszała co kumpela do niej mówi stwierdza z przekąsem
"no tak każdy radzi sobie jak może"