,,Grycanki''nowe gwiazdy??? Celebrytki?

[laisla]

Napisane przez bulbulka

to samo uważam
zwłaszcza że one naprawdę mają niewiele kalorii, no i mając do wyboru lody albo batona, wybieram loda ;]

Pół litra lodów ma coś ok 300-400kcal, tyle ile mój obiad zazwyczaj więc najadam się Lody potrafię bez opamiętania, batonów w ogóle nie ruszam jakoś.

[bulbulka]

ja też nie tzn czasem, jak zobaczę jakiegoś crunchy albo coś, to sobie myślę☠że ajajaj takie to zdrowe i pyszne ;] ale fakt faktem że naładowane cukrem i kaloriami, dlatego wybieram lody, sorbeciki

[kafciek]

Napisane przez Hvid

Weronika Grycan to nawet fajnie tańczy. Jeżeli ją to bawi i dobrze się w tym czuje, mogę jedynie życzyć powodzenia i dalszego rozwijania pasji. To może być również pozytywny przekaz dla innych, którzy na przykład mają kompleksy bo tu czy tam za dużo kilogramów, żeby się nie chowali po kątach tylko śmiało robili to, co lubią.

Z tą wypowiedzią częściowo się zgadzam, jeśli chodzi o kompleksy ! ale tylko i wyłącznie.
Bo popieranie otyłosci jest samo w sobie niezdrowe.
A niestety przyczyny otyłości mogą być różne....

Napisane przez _vixen_

Denerwuje mnie ten wątek, przez niego mam ciągle ochotę na lody Grycana

A ja wręcz przeciwnie

Napisane przez ZuzaAnka

ja wierzyłam ,że to ich pięć minut jakoś szybciej przeminie a to trwa i trwa ;| mogłyby zmienić nazwisko i pracować na swoje, a nie niszczyć reputację Grycanowi, który musiał na nie trochę popracować

No właśnie gdzieś czytałam wypowiedź pana Grycana (nie męża lansującej się Grycanki - matki dwóch córek) , że nigdy nie popierał lansu...

[alijaaa]

Napisane przez kafciek

No właśnie gdzieś czytałam wypowiedź pana Grycana (nie męża lansującej się Grycanki - matki dwóch córek) , że nigdy nie popierał lansu...

on w ogóle się od nich chce odciąć, trochę szkoda żeby te bambaryły się kojarzyły z ich lodami :/

---------- Dopisano o 16:18 ---------- Poprzedni post napisano o 16:17 ----------

no ale pewnie niedługo znikną, uff uff

[ZuzaAnka]

a tam, niech sobie będą jakie chcą - w taki skwar nic mnie do lodow nie zniechęci :P

[201605021613]

Ja tam też nad morzem, jak miałam do wyboru inne lody i lody od grycana, to brałam grycanowesą dobre

[Candy_lips]

Ostatnio między obiadem a podwieczorkiem (bo odchudzam się) zjadłam 2 kulki Grycana- śmietankową i orzech laskowy. Wcześniej nie miałam okazji jeść Grycana, tylko lody innych marek. Od czasu do czasu, te więcej kalorii mi nie zaszkodzą, nawet na diecie, takiego jestem zdania No i pycha, ta konsystencja, ten smak, teraz mogę szczerze polecić Grycana I Grycanki mi nie przeszkadzają, jak ktoś zna umiar, to nic mu nie będzie Ciekawe też wydawały mi się te deserki np z musem malinowym. W ogóle dobra oferta z tego co widziałam.
Mój facet wybrał sorbet truskawkowy, bo on takowe lubi i też chwalił

[ZuzaAnka]

no nareszcie jakies glosy rozsądku
a sorbety, o których wspominasz to podobno mają całkiem mało kalorii - w sumie nie sa ze smietany, tylko z owocow wiec chyba cos w tym jest

[siarka40]

Napisane przez ZuzaAnka

no nareszcie jakies glosy rozsądku

tez mnie to cieszy. dla mnie to naprawde niepojete, jak komus mogly obrzydnac lody przez ktoras z pan/panien Grycan.

[Soso]

Napisane przez siarka40

tez mnie to cieszy. dla mnie to naprawde niepojete, jak komus mogly obrzydnac lody przez ktoras z pan/panien Grycan.

dla mnie również, ale to nawet dobrze, może wreszcie ktoś przestanie wynosić moje zapasy śmietankowych z piotra i pawła

[ZuzaAnka]

hehh ja mam taki problem z chalwowymi!!

[201605021613]

Napisane przez ZuzaAnka

hehh ja mam taki problem z chalwowymi!!

Chałwowe są pysznejak kupiłam, to myślałam, że będą za słodkie, a tu miłe zaskoczeniebiała czekolada- dobre lecz za słodkie dla mnie.

[siarka40]

Napisane przez Soso

dla mnie również, ale to nawet dobrze, może wreszcie ktoś przestanie wynosić moje zapasy śmietankowych z piotra i pawła

a, no tak, rzeczywiscie, Ty mozesz na takiej opinii skorzystac.

[Pantegram]

Wiem, że wątek jest już stary, ale przeczytałam z zainteresowaniem ponad połowę i chciałam poruszyć jedną kwestię.
Osobiście nie wierzę w "uwarunkowania genetyczne" do bycia otyłym.
W przypadku otyłych rodzin mówi się z reguły o "uwarunkowaniach genetycznych" (no bo skoro mama i tata są grubi, to to jest pewnie dziedziczne), a nie mówi się w ogóle o dziedziczeniu złych nawyków żywieniowych, które w sposób zasadniczy przyczyniają się do posiadania nadwagi. Równie ważny jest jedynie styl życia, który się prowadzi, ale jeżeli cała rodzina jest otyła, to na 99,99% możemy założyć, że odżywiają się tłusto, a czas wolny spędzają przed komputerem lub TV.
Nawet kiedy rodzice są chudzi i nie mogą przytyć, a dziecko jest tłuściutkie, też choroba jest mało prawdopodobna. Bo po pierwsze, być może Ci rodzice, bez wykształcenia, ciężko pracujący fizycznie, chcą swojemu dziecku usłać życie różami i rozpieszczają je, obdarowując słodyczami i wyręczając ze wszystkich obowiązków domowych? Takich sytuacji widziałam spory % wśród znajomych. Po drugie, może się tak zdarzyć, że dziecko będzie miało dużo wolniejszy metabolizm od rodziców (chociaż to się chyba bardzo rzadko zdarza, bo wydaje mi się, że właśnie to jest dziedziczne) i odżywiając się tak samo jak oni, będzie dużo grubsze. I nie jest to wówczas choroba, tylko znowu, złe nawyki żywieniowe, niedopasowane do indywidualnych potrzeb.
Co do wrodzonego mega wolnego metabolizmu, równie prawdopodobny jest gigantyzm. Dużo znacie ludzi, którzy mają więcej niż 2,10 m wzrostu? Ja nie. A otyłych ludzi i ludzi z nadwagą znam i widuję całe tabuny.
Pomijając rzadkie choroby, jedynym akceptowalnym dla mnie przypadkiem osoby grubej nie ze swojej winy jest ten, kiedy tyje się po lekach. Wierzę, że przez to można przytyć naprawdę dużo, ale zazwyczaj jest to sytuacja przejściowa.
A co do argumentu, że ktoś mało je, a tyje, a ktoś się objada i nie tyje?
Z moich obserwacji wynika, że osoby "naturalnie" chude, to a) nie objadają się (po prostu jedzą adekwatnie do swojego wzrostu, nigdy za dużo) albo objadają się sporadycznie (czyli np. przy znajomych zjedzą obiad jak za dwóch chłopa, a później w domu ciągną przez 3 dni na więziennych racjach).
I opcja częstsza: b) prowadzą wyjątkowo "kaloriożerny" tryb życia, więc nawet jak jedzą za dwoje, to jak dla nich i tak jest to za mało. Zauważyłam, że osoby chude bardzo często prowadzą albo aktywny tryb życia (i chodzi tu zarówno o wysiłek fizyczny typu sport, prace w domu i praca zawodowa, jak też o intensywny wysiłek intelektualny) albo zarywają nocki, co jest dla organizmu wyczerpujące i właśnie - kaloriożerne. Jak to stwierdził mój chudy znajomy: "jak mam czas, to śpię 6-7 h, jak nie mam, to ok. 3-4 h). I jak ktoś taki ma przytyć, nawet jedząc jak smok?
Uff, przydługi wyszedł mi ten post, ale sądzę, że nikt jeszcze tej kwestii nie poruszył. Jeśli się mylę, proszę Admina o usunięcie wpisu.

[laisla]

Napisane przez Pantegram

Wiem, że wątek jest już stary, ale przeczytałam z zainteresowaniem ponad połowę i chciałam poruszyć jedną kwestię.
Osobiście nie wierzę w "uwarunkowania genetyczne" do bycia otyłym.
W przypadku otyłych rodzin mówi się z reguły o "uwarunkowaniach genetycznych" (no bo skoro mama i tata są grubi, to to jest pewnie dziedziczne), a nie mówi się w ogóle o dziedziczeniu złych nawyków żywieniowych, które w sposób zasadniczy przyczyniają się do posiadania nadwagi. Równie ważny jest jedynie styl życia, który się prowadzi, ale jeżeli cała rodzina jest otyła, to na 99,99% możemy założyć, że odżywiają się tłusto, a czas wolny spędzają przed komputerem lub TV.
Nawet kiedy rodzice są chudzi i nie mogą przytyć, a dziecko jest tłuściutkie, też choroba jest mało prawdopodobna. Bo po pierwsze, być może Ci rodzice, bez wykształcenia, ciężko pracujący fizycznie, chcą swojemu dziecku usłać życie różami i rozpieszczają je, obdarowując słodyczami i wyręczając ze wszystkich obowiązków domowych? Takich sytuacji widziałam spory % wśród znajomych. Po drugie, może się tak zdarzyć, że dziecko będzie miało dużo wolniejszy metabolizm od rodziców (chociaż to się chyba bardzo rzadko zdarza, bo wydaje mi się, że właśnie to jest dziedziczne) i odżywiając się tak samo jak oni, będzie dużo grubsze. I nie jest to wówczas choroba, tylko znowu, złe nawyki żywieniowe, niedopasowane do indywidualnych potrzeb.
Co do wrodzonego mega wolnego metabolizmu, równie prawdopodobny jest gigantyzm. Dużo znacie ludzi, którzy mają więcej niż 2,10 m wzrostu? Ja nie. A otyłych ludzi i ludzi z nadwagą znam i widuję całe tabuny.
Pomijając rzadkie choroby, jedynym akceptowalnym dla mnie przypadkiem osoby grubej nie ze swojej winy jest ten, kiedy tyje się po lekach. Wierzę, że przez to można przytyć naprawdę dużo, ale zazwyczaj jest to sytuacja przejściowa.
A co do argumentu, że ktoś mało je, a tyje, a ktoś się objada i nie tyje?
Z moich obserwacji wynika, że osoby "naturalnie" chude, to a) nie objadają się (po prostu jedzą adekwatnie do swojego wzrostu, nigdy za dużo) albo objadają się sporadycznie (czyli np. przy znajomych zjedzą obiad jak za dwóch chłopa, a później w domu ciągną przez 3 dni na więziennych racjach).
I opcja częstsza: b) prowadzą wyjątkowo "kaloriożerny" tryb życia, więc nawet jak jedzą za dwoje, to jak dla nich i tak jest to za mało. Zauważyłam, że osoby chude bardzo często prowadzą albo aktywny tryb życia (i chodzi tu zarówno o wysiłek fizyczny typu sport, prace w domu i praca zawodowa, jak też o intensywny wysiłek intelektualny) albo zarywają nocki, co jest dla organizmu wyczerpujące i właśnie - kaloriożerne. Jak to stwierdził mój chudy znajomy: "jak mam czas, to śpię 6-7 h, jak nie mam, to ok. 3-4 h). I jak ktoś taki ma przytyć, nawet jedząc jak smok?
Uff, przydługi wyszedł mi ten post, ale sądzę, że nikt jeszcze tej kwestii nie poruszył. Jeśli się mylę, proszę Admina o usunięcie wpisu.

Ja wielokrotnie czytałam wzmianki o tym, że ci niedosypiający mają właśnie duży problem z utrzymaniem właściwej wagi. Jedną z głównych rad udzielanych osobom na diecie jest odpowiednia ilość snu. http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/56,...petytu,,3.html

[kobietasukcesu]

Napisane przez ZuzaAnka

no nareszcie jakies glosy rozsądku
a sorbety, o których wspominasz to podobno mają całkiem mało kalorii - w sumie nie sa ze smietany, tylko z owocow wiec chyba cos w tym jest

ale sorbety mają wyższy IG znowu

---------- Dopisano o 08:55 ---------- Poprzedni post napisano o 08:53 ----------

Napisane przez laisla

Ja wielokrotnie czytałam wzmianki o tym, że ci niedosypiający mają właśnie duży problem z utrzymaniem właściwej wagi. Jedną z głównych rad udzielanych osobom na diecie jest odpowiednia ilość snu. http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/56,...petytu,,3.html

o tym samym chciałam napisać

[Wenress]

Napisane przez Pantegram

Wiem, że wątek jest już stary, ale przeczytałam z zainteresowaniem ponad połowę i chciałam poruszyć jedną kwestię.
Osobiście nie wierzę w "uwarunkowania genetyczne" do bycia otyłym.
W przypadku otyłych rodzin mówi się z reguły o "uwarunkowaniach genetycznych" (no bo skoro mama i tata są grubi, to to jest pewnie dziedziczne), a nie mówi się w ogóle o dziedziczeniu złych nawyków żywieniowych, które w sposób zasadniczy przyczyniają się do posiadania nadwagi. Równie ważny jest jedynie styl życia, który się prowadzi, ale jeżeli cała rodzina jest otyła, to na 99,99% możemy założyć, że odżywiają się tłusto, a czas wolny spędzają przed komputerem lub TV.
Nawet kiedy rodzice są chudzi i nie mogą przytyć, a dziecko jest tłuściutkie, też choroba jest mało prawdopodobna. Bo po pierwsze, być może Ci rodzice, bez wykształcenia, ciężko pracujący fizycznie, chcą swojemu dziecku usłać życie różami i rozpieszczają je, obdarowując słodyczami i wyręczając ze wszystkich obowiązków domowych? Takich sytuacji widziałam spory % wśród znajomych. Po drugie, może się tak zdarzyć, że dziecko będzie miało dużo wolniejszy metabolizm od rodziców (chociaż to się chyba bardzo rzadko zdarza, bo wydaje mi się, że właśnie to jest dziedziczne) i odżywiając się tak samo jak oni, będzie dużo grubsze. I nie jest to wówczas choroba, tylko znowu, złe nawyki żywieniowe, niedopasowane do indywidualnych potrzeb.
Co do wrodzonego mega wolnego metabolizmu, równie prawdopodobny jest gigantyzm. Dużo znacie ludzi, którzy mają więcej niż 2,10 m wzrostu? Ja nie. A otyłych ludzi i ludzi z nadwagą znam i widuję całe tabuny.
Pomijając rzadkie choroby, jedynym akceptowalnym dla mnie przypadkiem osoby grubej nie ze swojej winy jest ten, kiedy tyje się po lekach. Wierzę, że przez to można przytyć naprawdę dużo, ale zazwyczaj jest to sytuacja przejściowa.
A co do argumentu, że ktoś mało je, a tyje, a ktoś się objada i nie tyje?
Z moich obserwacji wynika, że osoby "naturalnie" chude, to a) nie objadają się (po prostu jedzą adekwatnie do swojego wzrostu, nigdy za dużo) albo objadają się sporadycznie (czyli np. przy znajomych zjedzą obiad jak za dwóch chłopa, a później w domu ciągną przez 3 dni na więziennych racjach).
I opcja częstsza: b) prowadzą wyjątkowo "kaloriożerny" tryb życia, więc nawet jak jedzą za dwoje, to jak dla nich i tak jest to za mało. Zauważyłam, że osoby chude bardzo często prowadzą albo aktywny tryb życia (i chodzi tu zarówno o wysiłek fizyczny typu sport, prace w domu i praca zawodowa, jak też o intensywny wysiłek intelektualny) albo zarywają nocki, co jest dla organizmu wyczerpujące i właśnie - kaloriożerne. Jak to stwierdził mój chudy znajomy: "jak mam czas, to śpię 6-7 h, jak nie mam, to ok. 3-4 h). I jak ktoś taki ma przytyć, nawet jedząc jak smok?
Uff, przydługi wyszedł mi ten post, ale sądzę, że nikt jeszcze tej kwestii nie poruszył. Jeśli się mylę, proszę Admina o usunięcie wpisu.

Ja się zaliczam do ludzi, którzy mają predyspozycje do tycia. I nie wygląda to wcale tak, jak piszesz.
Nigdy nie byłam otyła ale miałam za dużo ciałka trochę - mimo, że naprawdę nie jadłam dużo, nie obżerałam się słodyczami, mniej więcej tak jak większość ludzi - i tu jest problem, bo ja tyję od jedzenia jak większość ludzi, a np reszta rodziny czy znajomi - nie. Mam też porównanie do chudych osób - wcale dużo aktywności nie mają a jedzą właśnie tak jak napisałaś - jednego dnia zjedzą 3x tyle co ja, przez resztę tygodnia prawie nic - ja bym po czymś takim mocno przytyła, głodzony organizm magazynowałby wszystko, metabolizm by zwolnił itd.
Żeby utrzymać szczupłą sylwetkę jem bardzo rozsądnie - warzywa, ciemne pieczywo w małych ilościach, dobre mięso, jaja, żadnej białej mąki, gotowych produktów, fast foodów, nawet serków kanapkowych czy kupnej szynki nie tykam, jedynie trochę słodyczy czy piwo czasem wpadnie ale zdecydowanie mniej niż przeciętni ludzie spożywają. Do tego biegam 20km tygodniowo i lubię też jakieś dywanówki, jogę, gimnastykę...
I teraz mi powiedz, że wszystkie szczupłe czy chude osoby tak robią Nie jestem też chora, mam niedoczynność tarczycy ale bardzo małą i biorę leki. I weź pod uwagę, że ja tylko studiuję - a jak ktoś ma dzieciaki i pracę to trudno się dziwić, że jest gruby jeśli ma podobny metabolizm do mojego.
Naprawdę uogólnianie, że wszyscy grubi ludzie sie obżerają i siedzą na tyłku jest tak samo nieprawdziwe jak to, że wszystko jest winą genów.

[Pantegram]

Droga Wenress, w moim poście chodziło mi przede wszystkim o osoby otyłe albo z naprawdę dużą nadwagą. Jak dla mnie osoba z lekką nadwagą, zwłaszcza starsza (żonata, dzieciata itd.) nie ma problemu zdrowotnego, chociaż pewnie mogłaby odżywiać się zdrowiej czy więcej się ruszać, ale nie bądźmy dietetycznymi sadystami
Chciałam zwrócić uwagę na to, że w większości przypadków tłumaczenie dużej nadwagi i otyłości "uwarunkowaniami genetycznymi" jest po prostu głupie.
I niedoczynność tarczycy myślę że odgrywa ważną rolę w co do znacznego zwolnienia metabolizmu, tak jak część "naturalnie chudych" osób ma ten problem, że ma nadczynność tarczycy i przez to zbyt szybki metabolizm. I w Twoim przypadku problemy ze zbyt wolnym metabolizmem pewnie właśnie z tego wynikają.
Co do zarywania nocek, wiem po sobie, że jak mało co sypiam, to chudnę. Przez taką zmianę trybu życia schudłam ponad 10 kg, więc wiem, co mówię . Myślę, że to może być kwestia nie tyle samego niewysypiania się, które jest na pewno szkodliwe, ale może tego, że jak się zje kolację o 18tej, a położy się spać o 2giej, to się w trakcie snu spala kalorie (bo przez ten cały czas organizm musi korzystać z rezerw energetycznych, jeżeli położymy się spać na głodniaka)? Ale za to ostatnie głowy sobie nie dam uciąć

[laisla]

Napisane przez Pantegram

(...)
Co do zarywania nocek, wiem po sobie, że jak mało co sypiam, to chudnę. Przez taką zmianę trybu życia schudłam ponad 10 kg, więc wiem, co mówię . Myślę, że to może być kwestia nie tyle samego niewysypiania się, które jest na pewno szkodliwe, ale może tego, że jak się zje kolację o 18tej, a położy się spać o 2giej, to się w trakcie snu spala kalorie (bo przez ten cały czas organizm musi korzystać z rezerw energetycznych, jeżeli położymy się spać na głodniaka)? Ale za to ostatnie głowy sobie nie dam uciąć

Nie jedząc tak długo wprowadzasz organizm w stan alarmowy, w którym stara się zmagazynować zapasy tłuszczu na te ciężkie czasy czyli działasz właściwie na przekór diecie. Dlatego wszystkie głodówki w finale prowadzą do rozregulowania metabolizmu i rozpaczliwego chronienia przez organizm rezerw tłuszczu, na czarną godzinę. Korzystniej jest zjeść lekką kolację na jakieś dwie godziny przed snem aby nie dopuścić do takiego wygłodzenia i rozregulowania. Na tej zasadzie dietetycy polecają jeść mało ale często, aby uniknąć głodzenia się

[Pantegram]

Ja nie stosowałam żadnej diety ani broń Boże nie głodziłam się Jak miałam ochotę zjeść o 2giej w nocy, to jadłam, jak nie, to pościłam.
Poza tym tak na chłopski rozum, laisla: chcesz mi powiedzieć, że jeśli ktoś się przemęcza, bo np. ma sesję albo wyjechał do Niemiec do sezonowej pracy (gdzie jest na nogach od 5:00 do 22:00), to przytyje, bo nie będzie dosypiał? Sama widzisz, że to absurd.
Nie trzymajmy się tak sztywno tego, co ktoś gdzieś kiedyś napisał w Internecie, bo to, że jakiś naukowiec przeprowadził jakieś badania, to wcale nie znaczy, że wyciągnął z nich właściwe wnioski, to po pierwsze, a po drugie, nie wiadomo, czy zastosowane przez niego techniki badawcze były właściwe i na jakiej grupie badanych zostały one przeprowadzone (czy była ona reprezentatywna?). Zdziwiłabyś się, ile bubli jest podawane do publicznej wiadomości jako pewny pewnik, a później się okazuje, że suma sumarum to nie uwzględniono czegoś i to oponenci mieli rację. Pierwszy z brzegu przykład: niedawno w CERNie znaleziono cząsteczki szybsze niż światło. Sensacja, teorie Einstaina zostaną obalone, jeśli się to potwierdzi! No ale się nie potwierdziło, bo okazało się, że poluzował się kabelek i stąd odczyt danych był błędny (tu źródło: http://wiadomosci.onet.pl/nauka/neut...ny-kabel/31ssh). Mogę Ci tego podać dużo więcej.
Druga rzecz to to, że każdy z nas ma inny organizm, nie możesz uogólniać, że każdy w określonej sytuacji będzie reagował tak samo. Ty możesz nie być przyzwyczajona do niedosypiania i od pomijania kolacji skurczy Ci się żołądek. W efekcie prędzej czy później, wygłodzona, ale nie przyzwyczajona do tego stanu rzucisz się na jedzenie, zjesz za troje i przytyjesz. A ktoś, dla kogo niedosypianie jest na porządku dziennym i jeszcze jest nauczony nie przejadać się, nie rzuci się na jedzenie niczym wygłodzony wilk, więc nie przytyje (imo jeśli ktoś ma na tyle samokontroli, by nie spać przez 3 doby, to nie ma też problemu z kontrolowaniem ilości przyjmowanego pokarmu). A jeszcze schudnie, bo zamiast 9 h oszczędzania energii (kiedy śpimy, spalamy mniej kalorii), będzie miał tego "energooszczędnego" trybu tylko 4 h, np. i jego zapotrzebowanie na kalorie wzrośnie.
Myślę, że taki stan można porównać z permanentnym stresem - wówczas też się chudnie, bo organizm przez długi czas działa na najwyższych obrotach i jest to dla niego bardzo obciążające, ale równie dobrze można przytyć bardzo dużo, jeśli ktoś ma nawyk zajadania smutków słodyczami

[Hultaj]

no, ale skoro Twoi znajomi nie sypiają to żadna ich zasługa, że nie tyją; to tak, jakbyś lansowała ''można palić fajki i nie jeść''.

[siarka40]

Napisane przez Pantegram

Druga rzecz to to, że każdy z nas ma inny organizm, nie możesz uogólniać, że każdy w określonej sytuacji będzie reagował tak samo. Ty możesz nie być przyzwyczajona do niedosypiania i od pomijania kolacji skurczy Ci się żołądek. W efekcie prędzej czy później, wygłodzona, ale nie przyzwyczajona do tego stanu rzucisz się na jedzenie, zjesz za troje i przytyjesz. A ktoś, dla kogo niedosypianie jest na porządku dziennym i jeszcze jest nauczony nie przejadać się, nie rzuci się na jedzenie niczym wygłodzony wilk, więc nie przytyje (imo jeśli ktoś ma na tyle samokontroli, by nie spać przez 3 doby, to nie ma też problemu z kontrolowaniem ilości przyjmowanego pokarmu). A jeszcze schudnie, bo zamiast 9 h oszczędzania energii (kiedy śpimy, spalamy mniej kalorii), będzie miał tego "energooszczędnego" trybu tylko 4 h, np. i jego zapotrzebowanie na kalorie wzrośnie.
Myślę, że taki stan można porównać z permanentnym stresem - wówczas też się chudnie, bo organizm przez długi czas działa na najwyższych obrotach i jest to dla niego bardzo obciążające, ale równie dobrze można przytyć bardzo dużo, jeśli ktoś ma nawyk zajadania smutków słodyczami

Co za kosmiczna teoria o_O.

[laisla]

Pantegram ja nie opierałam się na tym co wyczytałam w necie, wszystko to, o czym wspomniałam eksperymentowałam na sobie A że zgadza się z tym, co obecnie mówią dietetycy to już inna sprawa.
Ja akurat niedosypiam raczej permanentnie i to utrudnia mi normalny rozkład posiłków, a w efekcie utrzymanie wagi. Choć mam na to już metody, ale my nie o tym tutaj
Piszesz o ludziach, którzy są na nogach od 5 do 22 w tymczasowej pracy fizycznej..a myślałam, że rozmawiamy o zwykłych realiach, przeciętnym dniu codziennym. Przecież w takich okolicznościach cały organizm funkcjonuje inaczej, dostosowuje się. Z pewnością nie przytyją ale głównie dlatego, że dużo ciężej niż na codzień pracują fizycznie i zapotrzebowania na energię wzrasta może nawet dwukrotnie w porównaniu do okoliczności gdy siedzą np za biurkiem.