Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią cz.2

[invisible_01]

Ja jestem na 3 roku studiów dziennych, oprócz tego pracuję. W wakacje tylko pracowałam i powiem to, co uważałam od zawsze - sto razy lepsze jest pójście do pracy na 8 godzin, gdzie po powrocie możesz się zająć swoimi sprawami, niż pójście nawet na mniej do szkoły, a po powrocie z niej siedzenie do nocy nad książkami. Nauczyciele często zapominają, że poza szkołą dobrze byłoby mieć jakieś życie osobiste i często zadają mnóstwo z przedmiotów tak naprawdę niezbyt potrzebnych. Moja koleżanka była w normalnej humanistycznej klasie, a pan od informatyki i PO strasznie utrudniał im życie. Nie rozumiem tego.

[Chatul]

Napisane przez candycotton

Dopoki wiekszosc nie zrezygnuje to nie ma o czym mowic chyba.

No jasne. A dopóki większość Polaków to zadeklarowani katolicy, to nie ma szans żeby w szkole było religioznawstwo

Roznice miedzy takim open officem a officem microsoftu sa nadal za duze. A dazy sie do ujednolicenia systemow i takie roznice sa nie do przejscia i nie maja prawa wystepowac.

Właśnie podałaś świetny argument... Przeciwko Microsoftowi
Jeśli dąży się do ujednolicenia to trzeba używać techologii, na której mogą bazować wszyscy. A tylko opensource'owy program może rozwijać ktoś poza jego autorem.

Napisane przez Tygrysiak

co do nauki jednego systemu (windowsa) myślę że jest to podyktowane tym że szkoły chyba musza się jakoś rozliczać z tego co kupują i na czym pracują (więc odpadają w tym momencie darmowe linuksy) no a jednak licencje iOS jak i sam sprzęt Apple jest droższy niż MS.

A Linux jest darmowy.

Poza tym wydaje mi się że jak ktoś ogarnia jeden system okienkowy to da sobie radę i z innym, wystarczy trochę poklikać. Nie rozumiem tej paniki w związku z linuksem czy iOS. Na studiach informatycznych też nie uczą programowania we wszystkich językach, tylko podstaw algorytmów, potem C / C++ / Java a dalej jak załapiesz podstawy to innych języków już łatwo się nauczyć.

Jasne, używanie Linuksa w środowisku graficznym nie jest trudne. Ale jednak ktoś wytresowany na Windowsie raczej po Linuksa nie sięgnie.
Zresztą... Wystarczy zadzwonić na infolinię Neostrady i powiedzieć, że ma się z czymś problem. A konsultant mówi np. "proszę kliknąć menu start..." Nawet nie zapyta o to jakiego systemu operacyjnego ktoś używa. I jest wesoło jak mu się odpowie: "Ja nie mam menu start"
Moim zdaniem trzeba uczyć się różnych rzeczy. Wiadomo, ktoś będzie wolał Windowsa, a ktoś inny Linuksa (a jeszcze inni wybiorą jeszcze inne systemy operacyjne). Ale jednak trzeba ludziom pokazywać różnorodność tego typu narzędzi. Po to przecież jest szkoła

[201604250941]

Chatul- rynek tak nie dziala, nie chodzi o to zeby mogli tego uzywac wszyscy, tylko wlasnie o to, zeby dany program nie dzialal w innych systemach, zeby trzeba bylo kupic konkretny system. Dlatego jest taki najazd na microsoft bo zawsze walna cos co dziala tylko u nich i nigdzie indziej. Najbardziej to jest widoczne chyba przy przegladarkach, tutaj akurat sie wylozyli bo malo kto juz uzywa IE (aczkolwiek z bolem sie przerzucalam na firefoxa, a potem chroma, bo nie czytaja htmla i cssa tak dobrze jak ie).

Generalnie nie chodzi o ujednolicenie miedzy systemami tylko ujednolicenie programow w jednym systemie. Chyba, ze chodzi o jakas miedzynarodowa inicjatywe dla dobra ludzkosci a nie biznes.

[Keket]

Nie ma to jak Linux Na nim też pracowałam, ale to już nie w liceum.

[Tygrysiak]

Napisane przez Chatul

A Linux jest darmowy.

no dokładnie, jest darmowy (co prawda nie każdy, bo są już płatne dystrybucje ale nie wiem czy ktos po nie sięga w ogóle ) i chyba w tym rzecz, w każdym razie ja słyszałam o przypadku że szkoła albo instytucja nie zdecydowała się na wprowadzenie linuksa bo nie potrafiła wykazać w rachunkach czy system jest legalnie zakupiony no a jeśli nie zapłacili za niego to... ukradli! ale takie rzeczy to chyba tylko w Polsce... i to też mnie dziwi.

Napisane przez Chatul

Zresztą... Wystarczy zadzwonić na infolinię Neostrady i powiedzieć, że ma się z czymś problem. A konsultant mówi np. "proszę kliknąć menu start..." Nawet nie zapyta o to jakiego systemu operacyjnego ktoś używa. I jest wesoło jak mu się odpowie: "Ja nie mam menu start"
Moim zdaniem trzeba uczyć się różnych rzeczy. Wiadomo, ktoś będzie wolał Windowsa, a ktoś inny Linuksa (a jeszcze inni wybiorą jeszcze inne systemy operacyjne). Ale jednak trzeba ludziom pokazywać różnorodność tego typu narzędzi. Po to przecież jest szkoła

o własnie, to też mnie dziwi, kiedyś miałam problemy z internetem i przyszedł do mnie Pan Wielki Informatyk Od Netu, który jak zobaczył że odpalony jest linux, powiedział że zadzwoni po kolegę...

mam nadzieję że faktycznie informatyka pójdzie daleko do przodu i wiele aplikacji będzie działać zdalnie na zasadzie na jakiej np teraz działają google docs. Wtedy nie ważne jest czy masz windowsa, linuksa czy maca, i tak odpalisz te dokumenty

[mc266]

Napisane przez cynamonowe

To już gruby kretynizm. Przeszukują Wam torby czy jak?

Nie, po prostu straszą, że jak zobaczą kogoś z telefonem to odbiorą.

Napisane przez Chatul

Mnie zawsze irytowali nauczyciele, którzy kupowali rzeczy w szkolnym sklepiku bez kolejki No bez przesady, uczeń też ma 10-minutową przerwę. Też może być głodny

Skąd ja to znam.

Napisane przez BioIvO

Co wolno wojewodzie, to nie tobie....
W świecie dorosłych nawet w godzinach pracy trzeba czasem odebrać ważny telefon- nigdy nie wiadomo czy nie dzwonią z innej pracy, z przedszkola itp. Nastolatki zaś w 99% mogą pogadać sobie na przerwie.

Jak dla mnie zakaz noszenia telefonu, nawet wyłączonego jest lekką przesadzą, bo nigdy nie wiadomo co się zdarzy w czasie drogi powrotnej ze szkoły i czy telefon się nie przyda. I dotyczy to zarówno dorosłych jak i nastolatków.

Napisane przez BioIvO

Za moich czasów mieliśmy dziennie maksymalnie 7 lekcji- takich po 45 minut, wiec ja bym tego do 8 godzinnego dnia pracy raczej nie porównywała. Tez chciałabym mieć teraz po 10 min przerwy na pogaduszki i kanapki, za każdą godzinę pracy.

7 godzin lekcji + odrabianie ich w domu. Wiele osób nie bierze ich pod uwagę oceniając czy gorsze jest chodzenie do szkoły czy do pracy, a np. jak dla mnie to najgorsze co wiąże się ze szkołą.

[Chatul]

Napisane przez candycotton

Chatul- rynek tak nie dziala, nie chodzi o to zeby mogli tego uzywac wszyscy, tylko wlasnie o to, zeby dany program nie dzialal w innych systemach, zeby trzeba bylo kupic konkretny system.

Przecież ja o tym wiem.
I ja nie mam pretensji do Micosoftu o to. Mam pretensję do szkół, że mają TYLKO Windowsa. Gdyby były też inne systemy operacyjne, to byłoby spoko

Dlatego jest taki najazd na microsoft bo zawsze walna cos co dziala tylko u nich i nigdzie indziej.

No jasne

Najbardziej to jest widoczne chyba przy przegladarkach, tutaj akurat sie wylozyli bo malo kto juz uzywa IE (aczkolwiek z bolem sie przerzucalam na firefoxa, a potem chroma, bo nie czytaja htmla i cssa tak dobrze jak ie).

Dopiero IE 8 mniej więcej trzyma się standardów, a poprzednie wersje nieprawidłowo wyświetlały strony.

Generalnie nie chodzi o ujednolicenie miedzy systemami tylko ujednolicenie programow w jednym systemie. Chyba, ze chodzi o jakas miedzynarodowa inicjatywe dla dobra ludzkosci a nie biznes.

Nie wiem o jakim ujednoliceniu piszesz, ale jeśli mówisz o zachowaniu aplikacji to znów się mylisz - Windows zawsze znany był z tego, że autorzy aplikacji dla tego systemu mają w nosie bądź innych częściach ciała wytyczne co do spójności interfejsów (tj. tego, jak aplikacja powinna wyglądać i zachowywać się żeby być "dobrym obywatelem" pod Windowsem).

Napisane przez Tygrysiak

no dokładnie, jest darmowy (co prawda nie każdy, bo są już płatne dystrybucje ale nie wiem czy ktos po nie sięga w ogóle ) i chyba w tym rzecz, w każdym razie ja słyszałam o przypadku że szkoła albo instytucja nie zdecydowała się na wprowadzenie linuksa bo nie potrafiła wykazać w rachunkach czy system jest legalnie zakupiony no a jeśli nie zapłacili za niego to... ukradli! ale takie rzeczy to chyba tylko w Polsce... i to też mnie dziwi.

Oj tak, też mnie to dziwi

o własnie, to też mnie dziwi, kiedyś miałam problemy z internetem i przyszedł do mnie Pan Wielki Informatyk Od Netu, który jak zobaczył że odpalony jest linux, powiedział że zadzwoni po kolegę...

O matko, leżę

[201604250941]

O wlasnie, nie rozumialam nigdy czemu nauczyciele moga tak po prostu cos zabrac. A potem rzadko kiedy da sie to odzyskac. Raz mi pileczke zabrala jedna, nie chciala oddac, nie chciala powiedziec gdzie jest. Musiala isc sie matka moja klocic z nia, ze ma oddac, a ta i tak nie chciala. Ogolnie babka znana z tego ze wszelkie zabawki jak widzi to zabiera i oddaje swojej corce.

Telefonow wtedy nie bylo ale domyslam sie, ze tez sa problemy. I nie wazne, ze tyle dzieciakow dojezdza i po prostu musza miec telefon. Zabierze i nie odda az uzna za stosowne. Zwykla kradziez i tyle.

[Suvia]

Napisane przez mc266

7 godzin lekcji + odrabianie ich w domu. Wiele osób nie bierze ich pod uwagę oceniając czy gorsze jest chodzenie do szkoły czy do pracy, a np. jak dla mnie to najgorsze co wiąże się ze szkołą.

Dokładnie. 7-8 godzin pracy + caly wieczór wolny. U nas w LO najpierw było 8 godzin w szkole, a potem długie godziny spędzone w domu nad książkami... Dziękuję bardzo, bardzo się cieszę, że ten etap życia już za mną

[Finlora]

Napisane przez Suvia

Dokładnie. 7-8 godzin pracy + caly wieczór wolny. U nas w LO najpierw było 8 godzin w szkole, a potem długie godziny spędzone w domu nad książkami... Dziękuję bardzo, bardzo się cieszę, że ten etap życia już za mną

Nie w pracy nauczyciela

[ciri15]

Napisane przez Chatul

I przez to najbardziej tracą uczniowie, którzy byli grzeczni na lekcji
.

Np. ja
Bo czasem się nie douczyło, a koledzy z klasy chcieli wkurzyć nauczyciela Ot, tak.
Ale nigdy nie miałam problemu z jedna 1 czy 2, przy wystawianiu ocen nauczyciele nie wyciągali średniej tylko patrzyli na ogólną pracę ucznia.


[QUOTE=invisible_01;299869 75]Ja powiem jedno - nie miałam grzecznej i ułożonej klasy (w podstawówce, gimnazjum, nawet w liceum), ale byli nauczyciele, u których na lekcji nikt nawet nie pisnął i którzy nie musieli się uciekać do takich metod. I to nie ze strachu - po prostu ten nauczyciel miał taki autorytet, że klasa go szanowała i nie przeszkadzała, podczas gdy u innych nauczycieli potrafił być sajgon. Na dodatek uczyliśmy się na ten przedmiot i byliśmy aktywni. Szkoda, że mało jest takich nauczycieli. [/QUOTE]
Prawda. W ogóle "obrażanie się", robienie karnych kartkówek(nie takich zapowiedzianych) przez nauczyciela jest żałosne trochę.
Mój wychowawca ani razu nie podniósł na nas głosu. Nie musiał. Jego sława "dobrego pedagoga" dotarła do uczniów zanim zaczęłam LO.

[201604250941]

Napisane przez Finlora

Nie w pracy nauczyciela

Wakacje i swieta wolne ;p

[Finlora]

Napisane przez candycotton

Wakacje i swieta wolne ;p

Mam wrażenie, ze wszyscy widzą tylko wolne święta i wakacje i na tym opierają swoje przekonanie, że nauczyciele mają tak dobrze
Powiem tylko, że w życiu nie chciałabym uczyć nawet mając opcję wolnych świąt i wakacji.

[Chatul]

Napisane przez candycotton

Wakacje i swieta wolne ;p

Wiele osób ma wolne święta.
A wakacje wcale takie wolne nie są. Nawet w wakacje są choćby rady pedagogiczne

[Suvia]

Napisane przez Finlora

Nie w pracy nauczyciela

No ale mowa była o porównaniu: bycie uczniem LO/bycie pracownikiem, tak?

[Finlora]

Napisane przez Suvia

No ale mowa była o porównaniu: bycie uczniem LO/bycie pracownikiem, tak?

No tak, nauczyciel to też pracownik, chyba, że czegoś nie zrozumiałam.

[invisible_01]

Nie jestem nauczycielką, ale denerwuje mnie gadanie, że mają wolne święta i wakacje. To wcale nie jest tak różowo - rady pedagogiczne, poprawki, egzaminy komisyjne, kółka zainteresowań, sprawdzanie klasówek i przygotowywanie się do lekcji, a na dodatek dokształcanie się na swój koszt... No i dodaj do tego zebrania z cudownymi rodzicami, którzy uważają, że każda zła ocena ich dziecka to wina tylko i wyłącznie Twoja.

Moja mama ma normalną biurową pracę 7:00-15:00, ma wolne święta i weekendy. Przysługuje jej też płatny urlop zdrowotny itp., no i ma 21 dni płatnego urlopu w roku, co wykorzystuje w wakacje. Odliczając weekendy, które i tak ma wolne, to robi się z tego cały miesiąc. I ja naprawdę sto razy wolę coś takiego niż zawód nauczyciela, który nie może wziąć sobie nawet urlopu w ciągu roku szkolnego, a jeśli już to bezpłatny.

---------- Dopisano o 17:30 ---------- Poprzedni post napisano o 17:29 ----------

Napisane przez Finlora

No tak, nauczyciel to też pracownik, chyba, że czegoś nie zrozumiałam.

No tak, ale jednak specyficzny Bo etat ma krótki i ciągle jest gadanie, jak to nauczyciele mają dobrze, a jak narzekają

[Suvia]

Napisane przez Finlora

No tak, nauczyciel to też pracownik, chyba, że czegoś nie zrozumiałam.

A, w te stronę

nie no jasne, ale nadal, no- możesz sobie jakos to wszytsko rozłożyć, moja mama nauczycielką była i poświęcała na szkołę np. 2 wieczory i parę godzin w weekend. To już nie jest tak, że przychodzisz (jako uczeń) i musisz zapylać na następny dzień, na lekcje, na które musisz wryć multum materiału (i widzisz go na oczy pierwszy raz). Z tego co mama opowiadała, to nauczycielowi szybko tworzą się nawyki- nie musisz po pewnym czasie planować każdej lekcji, bo masz już doświadczenie. No i który nauczyciel zawsze sprawdza sprawdziany i kartkówki na następny dzień, mnie się taki nie trafił, najczęściej dostawaliśmy je po weekendzie

[chryja_bez_ryja]

Mnie też to irytuje. Dziewczyny, obyście cudze dzieci uczyły, jeśli uważacie, że to lekka praca. Nie potraficie docenić jaki trud wkłada nauczyciel z powołania, jeśli chce czegoś nauczyć takie b....o jakie mamy teraz w szkołach...

[WhiteCherry]

ja nie chciałabym być nauczycielką, nawet kosztem wolnych wakacji i weekendów i wcale nie dlatego, że zarabiają stosunkowo mało ;-)

[Finlora]

Napisane przez invisible_01

Nie jestem nauczycielką, ale denerwuje mnie gadanie, że mają wolne święta i wakacje. To wcale nie jest tak różowo - rady pedagogiczne, poprawki, egzaminy komisyjne, kółka zainteresowań, sprawdzanie klasówek i przygotowywanie się do lekcji, a na dodatek dokształcanie się na swój koszt... No i dodaj do tego zebrania z cudownymi rodzicami, którzy uważają, że każda zła ocena ich dziecka to wina tylko i wyłącznie Twoja.


No tak, ale jednak specyficzny Bo etat ma krótki i ciągle jest gadanie, jak to nauczyciele mają dobrze, a jak narzekają

Właśnie, każdy widzi tylko te 18 godzin (teraz 20 bo minister edukacji zafundowała nauczycielom 2 godziny w tygodniu pracy charytatywnej) ale nikt już nie myśli o tym wszystkim co napisałaś wyżej (pominęłaś dyskoteki, na których nauczyciel też musi kiblować ) a czego nikt nie wlicza nauczycielowi do godzin pracy i nikt mu za to nie płaci - jakby to wszystko wliczyć to by wyszło zdecydowanie więcej niż 18

[invisible_01]

Napisane przez Suvia

moja mama nauczycielką była i poświęcała na szkołę np. 2 wieczory i parę godzin w weekend.

Nie chcę krytykować Twojej mamy, bo to zależy jakiego przedmiotu uczy, ale moja nauczycielka od niemieckiego z liceum wkładała ogromny trud i musiała wiele godzin siedzieć, żeby przygotować dla nas materiały. Ćwiczyliśmy pisanie, więc po każdej lekcji zadana była praca pisemna, którą potem ona sprawdzała. Na każdej lekcji mieliśmy też ćwiczenia, najczęściej dopasowane niemalże indywidualnie do nas. To była ta nauczycielka, o której pisałam i ona żeby zachęcić nas do pracy dawała nam polecenia zgodne z naszymi zainteresowaniami. Koledze, który uwielbiał piłkę nożną dawała coś związanego z tym tematem, koleżance coś o polityce, bo wybierała się na politologię i tak dalej, przygotowywała dla nas słownictwo, dialogi... No mnóstwo tego było i nie brała tego z żadnej książki, tylko układała samodzielnie. Poza tym siedziała w szkole długo po godzinach i prowadziła zajęcia wyrównawcze. Więc w jej przypadku to nie było kilka godzinek w tygodniu i wolny weekend.

No i jeszcze do pracy nauczyciela - nieraz słyszę, że mają dobrze, bo kino i wycieczki za darmo. Ja dziękuję, wolałabym zapłacić za to z własnej kieszeni niż cały dzień pilnować dzieciaków. Żadna to przyjemność i relaks.

[Suvia]

invisible_01- no uczyła polskiego, trudno tu poszaleć, jest ścisły program, mama robiła lekcje najczęściej na zasadzie wykładu. Obecnie mało się robi w szkołach gramatyki, przynajmniej w LO (nad czym mama ubolewała, no ale to temat na inny wątek), natomiast nie odpuszczała ludziom odnośnie pisania wypracowań, rozprawek i tych takich.
I doprowadzała swoich uczniów do zwycięstwa w ogólnopolskiej olimpiadzie, więc dawała radę kobita

[invisible_01]

Napisane przez Suvia

invisible_01- no uczyła polskiego, trudno tu poszaleć, jest ścisły program, mama robiła lekcje najczęściej na zasadzie wykładu. Obecnie mało się robi w szkołach gramatyki, przynajmniej w LO (nad czym mama ubolewała, no ale to temat na inny wątek), natomiast nie odpuszczała ludziom odnośnie pisania wypracowań, rozprawek i tych takich.
I doprowadzała swoich uczniów do zwycięstwa w ogólnopolskiej olimpiadzie, więc dawała radę kobita

No akurat z polskim ciężko poszaleć, to fakt. Ustalony program, określone lektury i nie ma nawet za bardzo jak coś swojego wnieść... Ale poloniści też mają niezłą robotę ze sprawdzaniem tych wszystkich wypracowań. Mój polonista z liceum bardzo ubolewał nad tym, że nie może nam zadawać albo dawać jako sprawdzian wypracowań z fajnymi tematami, odnoszącymi się do jakiejś złotej myśli albo cytatu, bo musimy ćwiczyć pisanie pod klucz... Sam mówił, że to kompletnie ogranicza, z czym się zgadzam.

[dzolls]

Oj tak, to wcale nie jest łatwa praca. W szkole to jeszcze pół biedy, ale w przedszkolu-wycieranie tyłków i sprzątanie wymiocin, ciągły płacz dzieci, posiłki, usypianie itp. to norma, użeranie się z rodzicami, bo dziecko nie chciało zjeść, zrobić ćwiczenia, posprzątać zabawek, zamknięte/otwarte okna, brudne ręce (bo używało farb/mazaków ), złe to, złe tamto - wszystko wina nauczyciela. Plus cały dzień przebywania w tym hałasie... Oczy dookoła głowy, żeby dzieci się nie pozabijały klockami czy kredkami. Nawet krew się lała - miałam wypadek-zderzenie ze ścianą nawet Masakra. Możecie mi wierzyć, przez pierwsze tygodnie siedzenia w nieokiełznanej jeszcze grupie, gdzie nawet nie znałam imion moich dzieci, to eksplozja głowy i mega stres gwarantowane, to był kosmos. Na szczęście potem się to wyrównało, bo dzieci chodziły jak w zegarku oprócz tego była kupa papierkowej roboty - plany miesięczne z rozbiciem na każdy dzień tygodnia i do tego jako stażysta-konspekt zajęć na każdy dzień, plus środki dydaktyczne plus oczywiście dekoracje, zmieniane na każde święto/uroczystość/porę roku/imprezę dla rodziców (bo i te trzeba było przygotować), dyżur w wakacje, moja grupa pracowała do 20 lipca, no kupa roboty, ale przecież nauczyciele mają krótkie etaty

edit: pamiętam pierwszy semestr pracy-równolegle zaczęłam dzienne studia - od6 do 11 w pracy, potem biegiem 30km na uczelnię, do 16 i potem biegiem te 30 do pracy na radę pedagogiczną. A w czasie sesji to było zaginanie czasoprzestrzeni

[Suvia]

Napisane przez invisible_01

No akurat z polskim ciężko poszaleć, to fakt. Ustalony program, określone lektury i nie ma nawet za bardzo jak coś swojego wnieść... Ale poloniści też mają niezłą robotę ze sprawdzaniem tych wszystkich wypracowań. Mój polonista z liceum bardzo ubolewał nad tym, że nie może nam zadawać albo dawać jako sprawdzian wypracowań z fajnymi tematami, odnoszącymi się do jakiejś złotej myśli albo cytatu, bo musimy ćwiczyć pisanie pod klucz... Sam mówił, że to kompletnie ogranicza, z czym się zgadzam.

Hehe, moja mama odeszła na emeryturę jak wprowadzono te nowe matury. Była już w odpowiednim wieku, mogła zostać (jak wielu nauczycieli zostaje i zabiera w sumie tym pracę młodym), ale stwierdziła, że po pierwsze nadszedł już na nią czas, a po drugie to ona do tego wszystkiego ręki nie przyłoży No rzeczywiście nie wyobrażam sobie mej rodzicielki uczącej ucznia "jak się wstrzelić w klucz".

A co do sprawdzania, to pamiętam, oj były tego sterty w domu.

[invisible_01]

Napisane przez Suvia

Hehe, moja mama odeszła na emeryturę jak wprowadzono te nowe matury. Była już w odpowiednim wieku, mogła zostać (jak wielu nauczycieli zostaje i zabiera w sumie tym pracę młodym), ale stwierdziła, że po pierwsze nadszedł już na nią czas, a po drugie to ona do tego wszystkiego ręki nie przyłoży No rzeczywiście nie wyobrażam sobie mej rodzicielki uczącej ucznia "jak się wstrzelić w klucz".

A co do sprawdzania, to pamiętam, oj były tego sterty w domu.

Najgorsze jest to, że szybko zaprzestaje się robienia dyktand. Nie chodzi mi o to, żeby robione były z rzadkimi słowami, które są ciężkie ortograficznie, a których nikt nie używa, ale zwyczajne opowiadania. Bo potem okazywało się, że uczniowie liceum sadzą byka na byku i nie wiedzą, kiedy postawić przecinek. Nie wspominając o tym, że nie ma już w liceum gramatyki i wiele osób szybko zapomina, jakie mamy przypadki.

[201604250941]

Napisane przez Chatul

Wiele osób ma wolne święta.
A wakacje wcale takie wolne nie są. Nawet w wakacje są choćby rady pedagogiczne

Rada raz w czas, straszne.

Napisane przez invisible_01

Moja mama ma normalną biurową pracę 7:00-15:00, ma wolne święta i weekendy. Przysługuje jej też płatny urlop zdrowotny itp., no i ma 21 dni płatnego urlopu w roku, co wykorzystuje w wakacje. Odliczając weekendy, które i tak ma wolne, to robi się z tego cały miesiąc. I ja naprawdę sto razy wolę coś takiego niż zawód nauczyciela, który nie może wziąć sobie nawet urlopu w ciągu roku szkolnego, a jeśli już to bezpłatny.

---------- Dopisano o 17:30 ---------- Poprzedni post napisano o 17:29 ----------


No tak, ale jednak specyficzny Bo etat ma krótki i ciągle jest gadanie, jak to nauczyciele mają dobrze, a jak narzekają

Mhm, moi tez w biurze mieli prace 8-16, w praktyce 8-20, wszystkie weekendy i urlopy zajete rowniez na prace. A tak jak ojciec byl nauczycielem to byly ferie, wakacje, weekendy. Kartkowki to ja sama sprawdzalam jako brzdac ;p
Bylo fizycznie lzej, o wiele. Co do pensji- nieco gorzej, ale w sumie to nieco.
A jakbym miala podliczyc ile przedmiotow sie nie odbylo bo nauczyciel byl na zdrowowtnym caly czas... A nie mozna go zwolnic. I tak nie mialam polskiego przez rok w gimnazjum i rok w liceum, chemii przez rok w gimnazjum, WOKu rok w liceum, geografii pol roku w liceum, fizyki prawie rok w gimnazjum (babka byla na dyscyplinarnym za bicie uczniow, nam wmawiali ze to zdrowotne). Przychodzili czasem na zastepstwo jacys od innych przedmiotow. Papier przyjmie wszystko.

Napisane przez invisible_01

Najgorsze jest to, że szybko zaprzestaje się robienia dyktand. Nie chodzi mi o to, żeby robione były z rzadkimi słowami, które są ciężkie ortograficznie, a których nikt nie używa, ale zwyczajne opowiadania. Bo potem okazywało się, że uczniowie liceum sadzą byka na byku i nie wiedzą, kiedy postawić przecinek. Nie wspominając o tym, że nie ma już w liceum gramatyki i wiele osób szybko zapomina, jakie mamy przypadki.

Oj to tak, powinien byc jak dla mnie osobny przedmiot do rozwijania ortografii i slownictwa w ogole. Chocby 1h w tygodniu gdzie sie poznaje nowe slowka.

[Finlora]

Nie wiem czy chciałabym mieć nauczyciela, który daje swojemu dziecku sprawdzać kartkówki

Napisane przez candycotton

I tak nie mialam polskiego przez rok w gimnazjum i rok w liceum, chemii przez rok w gimnazjum, WOKu rok w liceum, geografii pol roku w liceum, fizyki prawie rok w gimnazjum (babka byla na dyscyplinarnym za bicie uczniow, nam wmawiali ze to zdrowotne). Przychodzili czasem na zastepstwo jacys od innych przedmiotow. Papier przyjmie wszystko.

To, że nie miałaś przez rok jakiegoś przedmiotu to raczej nie jest wina nauczyciela tylko dyrekcji, która powinna zatrudnić kogoś na zastępstwo.

[dzolls]

Napisane przez Finlora

Nie wiem czy chciałabym mieć nauczyciela, który daje swojemu dziecku sprawdzać kartkówki


To, że nie miałaś przez rok jakiegoś przedmiotu to raczej nie jest wina nauczyciela tylko dyrekcji, która powinna zatrudnić kogoś na zastępstwo.

Zgadzam się
W liceum, w klasie językowej, o zgrozo, przez prawie 2 miesiące w 2 klasie nie miałam normalnego angla (co lekcja to ktoś inny na zastępstwo, wiec bardziej zabawy językowe, żadnych konkretów) - przedmiotu wiodącego, bo cośtam a najgiorsze, że jak potem dostaliśmy na stałe nową babkę, to ona nas przygotowywała do matury podstawowej, gdzie u nas zdawała połowa rozszerzoną. Jej wyjasnienie - podstawową przecież WSZYSCY zdają, a rozszerzoną to my musimy pracować sami aż jeden raz, bo wywalczyłyśmy, miałyśmy zajęcia z ustnej rozszerzonej matury ! W klasie z 5 godzinami angla tygodniowo!