Małe testowanie naszych TŻ

[tofaniutka]

Napisane przez ukrycior

Zauważ, że Ciebie nawet zapytać nie można, bo to atak. Jestem ciekawa, w jakiej dziedzinie się specjalizuje? To grzech?

dopiero było że chwalę się swoim salonem a tak naprawdę to wy drązyłyście temat.
biologia

[zagubiona89r]

Tak na marginesie... coś nam ściemniasz tofaniutka, bo studiuje prawo... i poza anglistą to każdy z dr/prof itd jest absolwentem wydziału prawa. Nawet goście wykładający historię ustroju...

I nie ma tam takiego przedmiotu jaki mogłaby wykładać polonistka...

No cóż. Kłamstwo ma krótkie nóżki, szczególnie jak wiedza w pewnych dziedzinach kuleje.


P.s A to, że w liceach magistrzy, którzy mają przerost formy nad treścią każą sobie mówić per pan/pani profesor to inna inszość i z faktycznym tytułem nie ma nic wspólnego.

[Hultaj]

chyba jednak ta Twoja rodzina to jednak coś ceni to wyksztalcenie, skoro nie mozesz zostać przy swoim braku matury i musisz iść na studia (no przecieć Ty się już znakomicie realizujesz), by nie być, no własnie, ''gorszą'' od nich.

---------- Dopisano o 15:37 ---------- Poprzedni post napisano o 15:36 ----------

Tak na marginesie... coś nam ściemniasz tofaniutka, bo studiuje prawo... i poza anglistą to każdy z dr/prof itd jest absolwentem wydziału prawa. Nawet goście wykładający historię ustroju...

I nie ma tam takiego przedmiotu jaki mogłaby wykładać polonistka...

No cóż. Kłamstwo ma krótkie nóżki, szczególnie jak wiedza w pewnych dziedzinach kuleje.

oj tam nie znasz, poloniści na wydziałach prawa zapewne uczą retoryki.

[ukrycior]

Napisane przez tofaniutka

dopiero było że chwalę się swoim salonem a tak naprawdę to wy drązyłyście temat.
biologia

Pytałam o specjalizację. No ale możesz nie wiedzieć. Ale może wiesz jaką książkę wydała, bo to już by było bliżej specjalizacji. Interesuję się z przyczyn czysto zawodowych - żeby nie było, że atak.

[zagubiona89r]

Napisane przez tofaniutka

A moja nauczycielka polonistka ma profesora wykładała kiedyś w koźmińskim na wydziale prawa czy jakoś tak mówiła- specjalnie pytałam.

I już pomijając nieścisłość nie znam prof zw (czyli takiego czyj tytuł uznaje się w całej Polsce a nie na konkretnej uczelni), który byłby przed 50.


Ogólnie polonistka zalatuje taką ściemą, że aż cuchnie

[ukrycior]

Napisane przez zagubiona89r

I już pomijając nieścisłość nie znam prof zw (czyli takiego czyj tytuł uznaje się w całej Polsce a nie na konkretnej uczelni), który byłby przed 50.


Ogólnie polonistka zalatuje taką ściemą, że aż cuchnie

Ja znam. Najmłodszy profesor zwyczajny w Polsce ma 35 lat. Chyba fizyk, a na pewno ścisłowiec. Tam jest troszkę inaczej - jeśli ktoś się wstrzeli w dobry temat badawczy to stopnie migiem robi, a jak jest wybitny, to z prof. zw. nie ma problemu.

Jedno jest pewne. Ja go nie pobiję.

[lady karen]

Napisane przez zagubiona89r

I już pomijając nieścisłość nie znam prof zw (czyli takiego czyj tytuł uznaje się w całej Polsce a nie na konkretnej uczelni), który byłby przed 50.


Ogólnie polonistka zalatuje taką ściemą, że aż cuchnie

Czy ja wiem... Ja miałam retorykę z babką po polonistyce (fakt, że skończyła jeszcze psychologię społeczną z elementami politycznej, czy jakoś tak). Ale ona by w życiu nie poszła uczyć w liceum

[tofaniutka]

Napisane przez Hultaj

a nie prosciej i szybciej napisać, że np. szydełkowanie? biologia i marcepan?
słuchaj, ja się naprawdę nie będę wypowiadac na temat tego, że ktoś byłby na tyle obrotny i zrobił nie dość, ze doktorat, to jeszcze habilitację, a z w miarę sensowną pracą ma mega problem i dobrze chociaż, że może się zatrudnić u mamy.
Nb., Ty mozesz mieć firmę, a 40latka z pudełkiem dyplomow to już nie? ;-)
Btw, a czemuż to już nie wykłada ta Twoja profesor na tym wydziale prawa?
Swoją drogą, ciekawe tylko, czy Twoja siostra zdaje sobie sprawę z tego, jak nisko ją cenisz. Widziałam dyplomy, kelnerowanie, ''na co się uczyć''...

nie znam jej zyciorysu,musiałabym zapytac jej a ja widze 2 razy w tyg i nie zawsze moge z nią rozmawiać...


a co miała robić??? czekać aż jej się zwolni miejsce? u mamy pracuje już rok i żadnych problemów jak nie może przyjśc do pracy to nie przychodzi chociaż czasem nawet jak nie może to musi... ale dogadac sie da...

[pieluchomajtek]

Napisane przez zagubiona89r

Tak na marginesie... coś nam ściemniasz tofaniutka, bo studiuje prawo... i poza anglistą to każdy z dr/prof itd jest absolwentem wydziału prawa. Nawet goście wykładający historię ustroju...

I nie ma tam takiego przedmiotu jaki mogłaby wykładać polonistka...

No cóż. Kłamstwo ma krótkie nóżki, szczególnie jak wiedza w pewnych dziedzinach kuleje.


P.s A to, że w liceach magistrzy, którzy mają przerost formy nad treścią każą sobie mówić per pan/pani profesor to inna inszość i z faktycznym tytułem nie ma nic wspólnego.

Ja tam jej akurat w tym temacie o sciemnianie nie posadzam. Bo pewnie psorka cos tam palnela, a reszcie glupio sie bylo pytac czemu nie wyklada albo co. Moze ja wyrzucili za jakies molestowanie/oszustwa/branie lapowek i nie chciala sie przyznac, ze na Uniwerki wstep ma juz wzbroniony, wiec chlapnela "W Polsce trzeba brac co kto daje". A zbuntowana mlodziez ma dowod jak to w Polsce zle nie jest i po sie uczyc skoro majac profesora w zwyklym liceum pracujesz.

[tofaniutka]

Napisane przez zagubiona89r

I już pomijając nieścisłość nie znam prof zw (czyli takiego czyj tytuł uznaje się w całej Polsce a nie na konkretnej uczelni), który byłby przed 50.


Ogólnie polonistka zalatuje taką ściemą, że aż cuchnie

tobie cuchnie i twoja sprawa... Wiem tylko że jej córka ma raka i zazwyczaj jest w szpitalu a babka ma na głowie wnuka. W szkole uczy tylko 15 godzin w tyg. wiesz... czasem ludzie nie maja wyboru... miała wybrać pracę niz córkę? - nie wiem tego od niej bo babka o sobie dużo nie mówi

[ukrycior]

Napisane przez tofaniutka

tobie cuchnie i twoja sprawa... Wiem tylko że jej córka ma raka i zazwyczaj jest w szpitalu a babka ma na głowie wnuka. W szkole uczy tylko 15 godzin w tyg. wiesz... czasem ludzie nie maja wyboru... miała wybrać pracę niz córkę? - nie wiem tego od niej bo babka o sobie dużo nie mówi

Na uczelni jest na etacie 210 godzin rocznie dla asystenta i adiunkta, profesorowie mają znacznie mniej. To daje znacznie mniej godzin w tygodniu niż 15. Sama jestem w robocie maksymalnie 12 godzin w tygodniu, wziąwszy pod uwagę, że mam nadgodziny ok. wartości etatu.

[Hultaj]

ja też dziewczyny o ściemniania nie posądzam; zlewam tak ogólnie, kiedy ktoś tylko troluje, a kiedy pisze mniej czy bardziej wiarygodnie, ja się czepiam jedynie tego, że im bardziej koleżanka chce się wykazać swoją, hm, no, swoją dojrzałością czy coś, tym dziwniej mi się te jej posty troszku odbiera.
pozdrawiam.

[Luba]

Napisane przez ukrycior

Ja znam. Najmłodszy profesor zwyczajny w Polsce ma 35 lat. Chyba fizyk, a na pewno ścisłowiec. Tam jest troszkę inaczej - jeśli ktoś się wstrzeli w dobry temat badawczy to stopnie migiem robi, a jak jest wybitny, to z prof. zw. nie ma problemu.

Jedno jest pewne. Ja go nie pobiję.

No, tylko wiesz, jak już ktoś jest młodą nadzieją polskiej nauki to chyba nie narzeka na brak propozycji, nie?
I nawet biorąc pod uwagę to, ze siostra nie jest profesorem...

Napisane przez ukrycior

Na uczelni jest na etacie 210 godzin rocznie dla asystenta i adiunkta, profesorowie mają znacznie mniej. To daje znacznie mniej godzin w tygodniu niż 15. Sama jestem w robocie maksymalnie 12 godzin w tygodniu, wziąwszy pod uwagę, że mam nadgodziny ok. wartości etatu.

I chyba w płacy tez jest róznica? Na korzyść profesora, jak sądzę.


A ja tam posądzam ogólnie i w każdym temacie o takie ściemnianie, że wióry lecą.

[tofaniutka]

Napisane przez zagubiona89r

Tak na marginesie... coś nam ściemniasz tofaniutka, bo studiuje prawo... i poza anglistą to każdy z dr/prof itd jest absolwentem wydziału prawa. Nawet goście wykładający historię ustroju...

I nie ma tam takiego przedmiotu jaki mogłaby wykładać polonistka...

No cóż. Kłamstwo ma krótkie nóżki, szczególnie jak wiedza w pewnych dziedzinach kuleje.


P.s A to, że w liceach magistrzy, którzy mają przerost formy nad treścią każą sobie mówić per pan/pani profesor to inna inszość i z faktycznym tytułem nie ma nic wspólnego.

sądząc po twoim nicku jesteś ode mnie starsza o rok więc możesz być na 2 roku albo nawet pierwszym. życzę abyś dotrwała mój brat rzucił prawo na 2 roku. . . ale twoje pojęcie na temat wykładowców jest błędne.

[ukrycior]

Napisane przez Luba

No, tylko wiesz, jak już ktoś jest młodą nadzieją polskiej nauki to chyba nie narzeka na brak propozycji, nie?
I nawet biorąc pod uwagę to, ze siostra nie jest profesorem...



I chyba w płacy tez jest róznica? Na korzyść profesora, jak sądzę.


A ja tam posądzam ogólnie i w każdym temacie o takie ściemnianie, że wióry lecą.

Zdecydowanie.

Jeśli ktoś ma dobre wykształcenie (stopnie), pomysły badawcze, promotora, to nie ma problemu żeby do konkursu na asystenta stawał. O profesorze nie wspomnę, naprawdę, znam realia od podszewki. Jeśli ktoś zrobił habilkę to nie ma bata, żeby macierzysta uczelnia dała mu odejść.

[futura]

tofaniutka ja nie wiem. czytam Twoje wypowiedzi... i wydaje mi się, że jesteś z innej bajki niż ja..

Napisane przez tofaniutka

co za spostrzegawczość ale to już pisałam na samym poczatku , wyszło na to że się chwalę... heh ... ja tylko podałam argument wasnej działalności i od tego zaczęły się wasze problemy - NIE MOJE.I to wy drążyliście temat nie ja. A tak dla wyjaśnienia nie napisałam że moja siostra ma profesora. Ma zrobiony dok.hab. - jak was tak bardzo to interesuję, chociaż nie wiem czemu - potem będzie że się chwalę. A moja nauczycielka polonistka ma profesora wykładała kiedyś w koźmińskim na wydziale prawa czy jakoś tak mówiła- specjalnie pytałam.

nie ma czegoś takiego jak dok.hab. po drugie jeśli doktor pracuje w szkole, to chyba jako hobby. jeśli ktoś idzie w kariere naukową (czyli zdobywa tytuły), to musi wywiązywać się z obowiązków związanych z jego uczelnią macierzystą. bez tej relacji nie zrobi nic dalej. nie wspomne juz o tym jak ciezko robi sie habilitacje. i co? uczelnia jej podziekowala po tym, jak pod jej skrzydlami wyrastała mądra głowa? takich ludzi się przecież nikt nie pozbywa...

Napisane przez zagubiona89r

Tak na marginesie... coś nam ściemniasz tofaniutka, bo studiuje prawo... i poza anglistą to każdy z dr/prof itd jest absolwentem wydziału prawa. Nawet goście wykładający historię ustroju...

I nie ma tam takiego przedmiotu jaki mogłaby wykładać polonistka...

No cóż. Kłamstwo ma krótkie nóżki, szczególnie jak wiedza w pewnych dziedzinach kuleje.


P.s A to, że w liceach magistrzy, którzy mają przerost formy nad treścią każą sobie mówić per pan/pani profesor to inna inszość i z faktycznym tytułem nie ma nic wspólnego.

masz rację - to KŁAMSTWO. bo ja potwierdzam Twoje słowa Zagubiona uczelnia dba o "swoich"..

Napisane przez Hultaj

chyba jednak ta Twoja rodzina to jednak coś ceni to wyksztalcenie, skoro nie mozesz zostać przy swoim braku matury i musisz iść na studia (no przecieć Ty się już znakomicie realizujesz), by nie być, no własnie, ''gorszą'' od nich.

---------- Dopisano o 15:37 ---------- Poprzedni post napisano o 15:36 ----------


oj tam nie znasz, poloniści na wydziałach prawa zapewne uczą retoryki.

retorykę miałam z doktorem teorii i filozofii prawa nie z polonistką

[Hultaj]

A ja tam posądzam ogólnie i w każdym temacie o takie ściemnianie, że wióry lecą.

a no, to to wiesz, nono.

[futura]

Napisane przez ukrycior

Zdecydowanie.

Jeśli ktoś ma dobre wykształcenie (stopnie), pomysły badawcze, promotora, to nie ma problemu żeby do konkursu na asystenta stawał. O profesorze nie wspomnę, naprawdę, znam realia od podszewki. Jeśli ktoś zrobił habilkę to nie ma bata, żeby macierzysta uczelnia dała mu odejść.

to na potwierdzenie tego co napisałam

[Hultaj]

Jeśli ktoś ma dobre wykształcenie (stopnie), pomysły badawcze, promotora, to nie ma problemu żeby do konkursu na asystenta stawał. O profesorze nie wspomnę, naprawdę, znam realia od podszewki. Jeśli ktoś zrobił habilkę to nie ma bata, żeby macierzysta uczelnia dała mu odejść.

zapominasz, że może ta uczelnia sis to nie jest max godzinę od jej domu, , i co dziewczyna ma zrobic, jesli uczelnia nie chce otworzyć dla niej choćby tyci filii rzutu beretem od pracy mamy.

[ukrycior]

Napisane przez futura

to na potwierdzenie tego co napisałam

Biorąc pod uwagę, że przeciętny przewód doktorski kosztuje macierzysty instytut 10 tysięcy zł to nie pytam ile kosztuje kolokwium habilitacyjne. U mnie był taki przypadek, że rada instytutu się oburzyła, że ktoś zrobił dr, a zaraz potem chciał odejść na inną uczelnię. Bo kasa wywalona w błoto.

---------- Dopisano o 16:21 ---------- Poprzedni post napisano o 16:19 ----------

Napisane przez Hultaj

zapominasz, że może ta uczelnia sis to nie jest max godzinę od jej domu, , i co dziewczyna ma zrobic, jesli uczelnia nie chce otworzyć dla niej choćby tyci filii rzutu beretem od pracy mamy.

To fakt. Ja bym się też nie obraziła, jakbym nie musiała do roboty dojeżdżać. Ale na szczęście mam autobus spod domu, innego transportu też mi raczej nie brakuje, więc daje radę.

[futura]

Napisane przez tofaniutka

sądząc po twoim nicku jesteś ode mnie starsza o rok więc możesz być na 2 roku albo nawet pierwszym. życzę abyś dotrwała mój brat rzucił prawo na 2 roku. . . ale twoje pojęcie na temat wykładowców jest błędne.

to już sprawa samej zagubionej, która nie dość że jest mądrą dziewczynką to jeszcze zawziętą. tacy jak ona kończą prawo niech Cię głowa nie boli...

Napisane przez ukrycior

Biorąc pod uwagę, że przeciętny przewód doktorski kosztuje macierzysty instytut 10 tysięcy zł to nie pytam ile kosztuje kolokwium habilitacyjne. U mnie był taki przypadek, że rada instytutu się oburzyła, że ktoś zrobił dr, a zaraz potem chciał odejść na inną uczelnię. Bo kasa wywalona w błoto.

na inną uczelnię albo do pracy w ...szkole.

[Hultaj]

To fakt. Ja bym się też nie obraziła, jakbym nie musiała do roboty dojeżdżać. Ale na szczęście mam autobus spod domu, innego transportu też mi raczej nie brakuje, więc daje radę.

tylko wiesz, wynikaloby nam, że dziewczę zrobilo doktorat i habilitację a to naprawdę jak wiemy nie trwa roku czy 2 nawet u Dugiego Hałsera , i wtedy się jakoś dało dojeżdżać czy mieszkać w innym mieście, skoro rozumiem, nie Wrocław, bo chyba w jego okolicy tu się kręcimy.

[tofaniutka]

ja już pisałam w kółko i to samo i nie będę wam nic udowadniac bo dla was wszytsko jest niemożliwe... Trudno nie zalezy mi aby was przekonać... na to wychodzi że wymyślam... heh no cóż... nie wiem po co miałabym to robić

[ukrycior]

Napisane przez Hultaj

tylko wiesz, wynikaloby nam, że dziewczę zrobilo doktorat i habilitację a to naprawdę jak wiemy nie trwa roku czy 2 nawet u Dugiego Hałsera , i wtedy się jakoś dało dojeżdżać czy mieszkać w innym mieście, skoro rozumiem, nie Wrocław, bo chyba w jego okolicy tu się kręcimy.

Oj nie trwa dwóch, nie trwa. Właśnie męczę ostatnie zdania ostatniego rozdziału i zamiast je męczyć to siedzę na wizażu. Nie będę doktorem przed trzydziechą, nie ma szans...

[zagubiona89r]

Napisane przez tofaniutka

sądząc po twoim nicku jesteś ode mnie starsza o rok więc możesz być na 2 roku albo nawet pierwszym. życzę abyś dotrwała mój brat rzucił prawo na 2 roku. . . ale twoje pojęcie na temat wykładowców jest błędne.

Chyba Cię rozczaruję Studiuję prawo na UŚ (wg. najnowszego rankingu dotyczącego uczelni kształcącej prawników jesteśmy drudzy w Polsce), jestem na 2 roku. Przeszłam właśnie sesje bez poprawek ze średnią 4,0. Studia są ciężkie. Trzeba mieć jaja, inteligencję, dobrą pamięć i samozaparcie by w nie brnąć. Twojemu bratu widocznie któregoś elementu zabrakło.

A dla mnie najcięższy był 1 rok. Bo był ogromny przeskok między liceum a studiami. Teraz jest dużo lepiej

A co do pojęcia na temat wykładowców NIE WIEM jak jest na innych wydziałach prawa. Wiem, że z tego co się orientuję wśród przedmiotów, które już miałam to wykładowcy z historii prawa, historii ustroju itd, byli absolwentami prawa właśnie i na tym wydziale robili doktorat i habilitację.

Ewentualnie istnieje coś takiego jak przedmioty wykształcenia ogólnego. Filozofia socjologia itd. Tego nauczają specjaliści w swojej dziedzinie z prawem niezwiązani, ale oni wykładają tam tak jakby "dodatkowo", bo swoje katedry i główne pole działalności mają na odpowiednim wydziale.

[ukrycior]

Napisane przez zagubiona89r

Chyba Cię rozczaruję Studiuję prawo na UŚ (wg. najnowszego rankingu dotyczącego uczelni kształcącej prawników jesteśmy drudzy w Polsce), jestem na 2 roku. Przeszłam właśnie sesje bez poprawek ze średnią 4,0. Studia są ciężkie. Trzeba mieć jaja, inteligencję, dobrą pamięć i samozaparcie by w nie brnąć. Twojemu bratu widocznie któregoś elementu zabrakło.

A dla mnie najcięższy był 1 rok. Bo był ogromny przeskok między liceum a studiami. Teraz jest dużo lepiej

A co do pojęcia na temat wykładowców NIE WIEM jak jest na innych wydziałach prawa. Wiem, że z tego co się orientuję wśród przedmiotów, które już miałam to wykładowcy z historii prawa, historii ustroju itd, byli absolwentami prawa właśnie i na tym wydziale robili doktorat i habilitację.

Ewentualnie istnieje coś takiego jak przedmioty wykształcenia ogólnego. Filozofia socjologia itd. Tego nauczają specjaliści w swojej dziedzinie z prawem niezwiązani, ale oni wykładają tam tak jakby "dodatkowo", bo swoje katedry i główne pole działalności mają na odpowiednim wydziale.

Zagubiona = baba z jajami. To mi się podoba.

[kinghah]

Drogie trollątko,
Nie wiem jak to u Was jest z ta rodzinną tradycją posiadania wykształcenia wyższego, bo:
1) Ty generalnie nie widzisz sensu takowego a podchodzisz do tego bardziej ambicjonalnie niż zdroworozsądkowo bo "wszyscy w rodzinie mają, ale w sumie po co to, skoro mam już biznesik, choć żem bez matury..."
2) brat wymiękł na prawie na 2 roku (też chyba samozaparcia brakło, czyżby podzielał Twoja filozofię co do kształcenia?)
3) no, siostra, ok, ale w sumie to i jej było psu na budę, bo teraz nikt w promieniu 2 godz (w obie strony, o zgrozo!!!) nie chce jej pracy dać (swoja drogą, gdzie ona mieszka że tak daleko do jakiegokolwiek ośrodka studenckiego?).
Zamotałaś się, zwyobrażałaś (albo raczej: próbowałaś zwyobrażać) ludzi wykształconych (ehhh, zawiść), a teraz wydaje ci się, że cały wizaż to małoobrotne hieny żerujące na ambitnej 19-latce. Nie, dzieciątko, to po prostu zabawne jak rozpieszczona, niesamodzielna niedoszła fryzjerka próbuje udowadniać swą wyższość nad resztą świata. Świata Wizażu przynajmniej;-)

[tofaniutka]

Napisane przez kinghah

Drogie trollątko,
Nie wiem jak to u Was jest z ta rodzinną tradycją posiadania wykształcenia wyższego, bo:
1) Ty generalnie nie widzisz sensu takowego a podchodzisz do tego bardziej ambicjonalnie niż zdroworozsądkowo bo "wszyscy w rodzinie mają, ale w sumie po co to, skoro mam już biznesik, choć żem bez matury..."
2) brat wymiękł na prawie na 2 roku (też chyba samozaparcia brakło, czyżby podzielał Twoja filozofię co do kształcenia?)
3) no, siostra, ok, ale w sumie to i jej było psu na budę, bo teraz nikt w promieniu 2 godz (w obie strony, o zgrozo!!!) nie chce jej pracy dać (swoja drogą, gdzie ona mieszka że tak daleko do jakiegokolwiek ośrodka studenckiego?).
Zamotałaś się, zwyobrażałaś (albo raczej: próbowałaś zwyobrażać) ludzi wykształconych (ehhh, zawiść), a teraz wydaje ci się, że cały wizaż to małoobrotne hieny żerujące na ambitnej 19-latce. Nie, dzieciątko, to po prostu zabawne jak rozpieszczona, niesamodzielna niedoszła fryzjerka próbuje udowadniać swą wyższość nad resztą świata. Świata Wizażu przynajmniej;-)

nigdy tego nie napisałam, wręcz przeciwnie... będę się uczyć ale ja nie zmaierzam siąść na laurach jak moja siostra. Salon już mam ale mogę mieć więcej...chcę i osiągne to...

jestem bardziej samodzielna niż myślisz <rodzice Tylko dali fundusze> a teraz ja już potrafię się utrzymać. i po maturze zamierzam wyprowadzić się od rodziców czyli juz niedługo "niedoszła fryzjerka" - owszem nie doszła ale spełniona. A zdać egzamin zawodowy to dla mnie pryszcz, nie idzie się nie nauczyć tego skoro ja już pracuję w tym fachu... A poza tym egzamin próbny napisałam najlepiej <Moge się pochwalic 97%> więc nie boję się tego że zostanę fryzjerką bez odpowiednich kwalifikacji...

[zagubiona89r]

Gdyby nie te "tylko" fundusze rodziców to nie miałabyś żadnego biznesiku...

Jak rodzice chcą pomagać, mają możliwość itd. super sprawa. Naprawdę.

Tyle, że warto byłoby to docenić. Fakt, że się ma dzięki nim łatwiej w życiu, mniej zmartwień i brak kredytu na kilkadziesiąt lat.

A Ty lekceważąco mówisz, że to "tylko kaska na rozruch", jakby to było takie nic...

[futura]

Napisane przez tofaniutka

nigdy tego nie napisałam, wręcz przeciwnie... będę się uczyć ale ja nie zmaierzam siąść na laurach jak moja siostra. Salon już mam ale mogę mieć więcej...chcę i osiągne to...

jestem bardziej samodzielna niż myślisz <rodzice Tylko dali fundusze> a teraz ja już potrafię się utrzymać. i po maturze zamierzam wyprowadzić się od rodziców czyli juz niedługo "niedoszła fryzjerka" - owszem nie doszła ale spełniona. A zdać egzamin zawodowy to dla mnie pryszcz, nie idzie się nie nauczyć tego skoro ja już pracuję w tym fachu... A poza tym egzamin próbny napisałam najlepiej <Moge się pochwalic 97%> więc nie boję się tego że zostanę fryzjerką bez odpowiednich kwalifikacji...

pewność siebie. to teraz bardzo modne. ale mnie zawsze rodzice uczyli pokory. bo na nieograniczonej pewności siebie można się przejechać... nas nie interesują Twoje wyniki z egzaminów. i zagubiona ma rację: rodzice dali AŻ fundusze. nie tylko...