Czekające na oświadczyny i te, które się z nami doczekały :) część XIII

[lolusl]

Widziałam,że byla mowa o książkach - ja ostatnio czytałam "Whitney-moja miłość"i jakkolwiek tytuł brzmi niezbyt zachęcająco,to jak ktoś lubi romanse historyczne to naprawdę fajna ksiażka 640 stron w 2 dni pochłonęłam, wciągnęła mnie mega

[Mojwa]

Napisane przez kalinolistek

2,5-3k zarabiane przez jedną osobę to dla Was mało? :-D Moglabym tyle zarabiać i byłabym zadowolona

dokładnie.

kurczę, Wy tu myślicie o kupnie mieszkania bez kredytu, a mi trudno wyobrazić sobie uzbieranie na wkład własny

[kalinolistek]

Napisane przez Mojwa

dokładnie.

kurczę, Wy tu myślicie o kupnie mieszkania bez kredytu, a mi trudno wyobrazić sobie uzbieranie na wkład własny

Nie chcę nikomu zaglądać do portfela ale jeśli taka młoda osoba mieszka jeszcze z rodzicami (czego nie neguję, bo to przecież normalne), to odchodzi jej część rachunków, nawet jeśli się do nich dokłada. Żyjąc w ten sposób byłabym w stanie odłożyć mnóstwo kasy.

Chociaż... Moja sąsiadka wyciaga 3 tysiące jako fryzjerka, do pracy jeździ stopem, mieszka z rodzicami i nie dokłada sie do rachunków, ale mimo tego nie może nic odłożyć, bo sama przyznała, że większość z tych pieniędzy wydaje na jedzenie.

[stoprocentzzycia]

[Animka11]

U nas na Wielkanoc też barszcz biały, kiełbasa biała ( nie lubię), i jakąś sałatka warzywna, sama jeszcze nie wiem co zrobię ale napewno pójdzie dużo jajek
To chyba podstawa

[mansikkaa]

Napisane przez aniaaxd2

Dziewczyny , jakie potrawy zazwyczaj u was sa na Wielkanoc ? Szukam inspiracji

u mnie świeta są zawsze skromne, nie robi się żurku tradycyjne bo i tak tego nikt nie je. Bigos mamy, sałatkę jarzynową, wędliny no i jajka. Z ciast zazwyczaj sernik albo jabłecznik i to wszystko.

[Mojwa]

Napisane przez stoprocentzzycia

Mój tz też zarabia 2,5-3k. Z tym że 1400 na konto a resztę do ręki. Mało kiedy nie wydaje nic z konta. Zawsze je ruszy bo mu zabraknie. Dodatkowo za nic w świecie nie przyzna mi się ile ma na koncie. Dziwi mnie strasznie jego wydawanie i trochę boli

Nie kumam, masz pretensje ze wydaje zarobione pieniądze? O.o

[stoprocentzzycia]

[panna_felicjanna]

Przyznam szczerze, że odkąd zmieniłam pracę, to moja stopa życiowa też się poprawiła i zarabiam więcej niż te 2k. Aczkolwiek póki co odkładam mało, tak abym miała na czarną godzinę. Jakbym zacisnęła pasa i nie kupowała sobie ubrań, oszczedzała na jedzeniu itp. to też mogłabym sporo zaoszczędzić. Tylko teraz nie widzę w tym sensu, w końcu jakieś przyjemności też mi się należą od życia.

[Mojwa]

Napisane przez panna_felicjanna

Przyznam szczerze, że odkąd zmieniłam pracę, to moja stopa życiowa też się poprawiła i zarabiam więcej niż te 2k. Aczkolwiek póki co odkładam mało, tak abym miała na czarną godzinę. Jakbym zacisnęła pasa i nie kupowała sobie ubrań, oszczedzała na jedzeniu itp. to też mogłabym sporo zaoszczędzić. Tylko teraz nie widzę w tym sensu, w końcu jakieś przyjemności też mi się należą od życia.

My z Tztem tez tak mamy. Chociaż w tym roku mamy zacząć poważne oszczędzanie na wkład do kredytu. Na razie trochę szalejemy

Wybacz, jak słyszę o domku w przyszłości to mi się kojarzy to bardzo źle.

[panna_felicjanna]

Napisane przez Mojwa

My z Tztem tez tak mamy. Chociaż w tym roku mamy zacząć poważne oszczędzanie na wkład do kredytu. Na razie trochę szalejemy
Wybacz, jak słyszę o domku w przyszłości to mi się kojarzy to bardzo źle.

Mnie od razu kojarzy się wątek o wymarzonym domku.

[Mojwa]

Napisane przez panna_felicjanna

Mnie od razu kojarzy się wątek o wymarzonym domku.

[Anemone]

Napisane przez stoprocentzzycia

Nie, nie, ale obiecaliśmy sobie ze będziemy oszczędzać i odkładać na jakiś tam domek w przyszłości. A on sam nie potrafi powiedzieć na co tyle wydaje. Np Do pracy jeździ ich 4, ale to tylko tz tankuje i dokłada do auta, bo jak jeden zapytał ile na paliwo to tz powiedział że nic mu nie musi dawać.

no to już wiesz na co wydaje tyle pieniędzy Nie potrafi być asertywny i jest typem człowieka do rany przyłóż. Chyba musi się uzbroić w twardą d...

[201801191006]

ja bym jednak pomyślała, że wft jeśli by mi tż nie chciał powiedzieć ile ma odłożonych pieniędzy i robiłby z tego tajemnicę przy wspólnym planowaniu czegokolwiek.


w sumie też bym mogła odkładać więcej, ale yolo właśnie czekam na ajfona nowiutkiego ^^ android nich ginie i przepadnie

[Animka11]

My tak samo moglibysmy tu zacisnac pasa i nic nie kupowac ,ale zyjemy jak ludzie ,kupujeny sobie meble,wyjezdzamy gdzies od czasu do czasu ,kiedys pewnie zaczniemy oszczedzac :P

[panna_felicjanna]

Nie można tak na wszystkim oszczędzać.

[kalinolistek]

Napisane przez Animka11

My tak samo moglibysmy tu zacisnac pasa i nic nie kupowac ,ale zyjemy jak ludzie ,kupujeny sobie meble,wyjezdzamy gdzies od czasu do czasu ,kiedys pewnie zaczniemy oszczedzac :P

Animko, a planujesz wrocic do Polski? :-D

[fajita1]

Napisane przez kalinolistek

Nie chcę nikomu zaglądać do portfela ale jeśli taka młoda osoba mieszka jeszcze z rodzicami (czego nie neguję, bo to przecież normalne), to odchodzi jej część rachunków, nawet jeśli się do nich dokłada. Żyjąc w ten sposób byłabym w stanie odłożyć mnóstwo kasy.

U nas tak właśnie jest i mamy trochę oszczędzone, na tyle żeby zrobić wesele i zacząć budowę. I nie bidujemy rezygnując ze wszystkiego

Co do świąt to mi te potrawy w ogóle nie podchodzą. Nie lubię jajek, kiełbasy ani żurku więc moje śniadanie wielkanocne to kanapki i baranek

[kalinolistek]

Napisane przez panna_felicjanna

Nie można tak na wszystkim oszczędzać.

Ja mam słabość do dermokosmetykow. Nie mam ich dużo (i dobrze, bo zużywam do końca) ale kosztuja troche więcej niż zwykłe drogeryjne.
No i buty skórzane. Ostatnio zakupiłam też torebkę ze skóry, bo te tańsze bardzo szybko niszczyłam i może ta dłużej mi posłuży... :-D

---------- Dopisano o 10:02 ---------- Poprzedni post napisano o 09:58 ----------

Napisane przez fajita1

Co do świąt to mi te potrawy w ogóle nie podchodzą. Nie lubię jajek, kiełbasy ani żurku więc moje śniadanie wielkanocne to kanapki i baranek

Mam tak samo. Również nie lubię jajek, kiełbasę czuję potem przez resztę dnia w żołądku, a żurek kocham ale nikt go nie gotuje, bo nie mamy takiej tradycji. Placki lubię (to oczywiste :-D), salatke ziemniaczana również (wymóg taty, sałatka musi być) :-D
Wolę Boże Narodzenie, bo wtedy jest pełno smakołyków :-D

[Animka11]

Dobre pytanie , szczerze ? Nie wiem...

Tesknie ale zyje mi się tutaj bardzo dobrze ,życie jest takie spokojne ,ludzie inni ,nie wyobrażam sobie chyba tak żyć tutaj zawsze ,chociaż z drugiej strony nie wyobrażam powrotu do polski. Zobaczymy jak to będzie narazie napewno nie planujeny wracać

Pierwszy rok byl dla mnie najgorszy ,bylam strasznie zalamana ale teraz jest mi tutaj naprawde dobrze

[Arsonist]

Napisane przez fajita1

U nas tak właśnie jest i mamy trochę oszczędzone, na tyle żeby zrobić wesele i zacząć budowę. I nie bidujemy rezygnując ze wszystkiego

Co do świąt to mi te potrawy w ogóle nie podchodzą. Nie lubię jajek, kiełbasy ani żurku więc moje śniadanie wielkanocne to kanapki i baranek

Ja właśnie kocham wielkanocne potrawy, nawet bardziej niż bożonarodzeniowe. Z tych, których tu jeszcze nie wymieniono, to od paru lat u mnie obowiązkowo pojawia się pascha - okrutnie kaloryczne i boooskie.

Napisane przez kalinolistek

Ja mam słabość do dermokosmetykow. Nie mam ich dużo (i dobrze, bo zużywam do końca) ale kosztuja troche więcej niż zwykłe drogeryjne.
No i buty skórzane. Ostatnio zakupiłam też torebkę ze skóry, bo te tańsze bardzo szybko niszczyłam i może ta dłużej mi posłuży... :-D

Ja też mam słabość do dermokosmetyków i jeszcze do droższej kolorówki i perfum. Ale uważam, że trzeba zachować równowagę. Nie wyobrażam sobie całej kasy przepuszczać na przyjemności, ani też całej chomikować i żywić się parówkami 2 zł/kg.

A co do butów skórzanych i ogólnie produktów wyższej jakości, to właśnie ostatnio przechodzę przemianę. Kiedyś wolałam mieć np. dużo butów, ale tańszych. Ostatnio stwierdziłam, że kupię jedne porządne, skórzane, klasyczne buty, które będą mi do wszystkiego pasować i do tego może się za szybko nie rozwalą. Ogólnie chcę mieć dużo mniej ciuchów, torebek, perfum itp., ale za to lepszych i takich, które się po prostu zawsze sprawdzają. Zobaczymy, czy to pomoże też na oszczędzanie.

[kalinolistek]

No wlasnie moje skorzane buty to takie klasyki :-D proste kozaki, trzewiczki do biegania na uczelnie, proste botki na obcasie oraz baleriny, ktore zawsze beda pasowac :-D

[visionAM]

Kiedyś w innym wątku napisałam jakie zarobki zapewniłyby mi spokój psychiczny i zostałam zjechana z góry na dół może wy mnie nie zlinczujecie Więc na dwie osoby 10tys.w Warszawie to byłaby kasa, która dałaby mi bezpieczeństwo i wewnętrzny spokój. Spłata kredytu na mieszkanie, codzienne życie, utrzymanie samochodu i dziecka plus odkładanie na konto na czarną godzinę. Jasne, że da się za mniej, ale już może być różnie chociażby z oszczednosciami. Obecnie wcale źle nie zarabiamy, ale już kredytu byłabym się brać, mimo że teoretycznie dalibysmy radę spłacać. Niestety to też wynika z mojego egoizmu, bo wyznaję zasadę, że nie po to pracuję, żeby sobie odmawiać wszystkiego (TZ ma podobnie). Jakoś bardzo nie szaleję, ale podoba mi się, że mogę kupić buty skórzane czy droższe kosmetyki bez większych ubytków w portfelu. Często jemy na mieście, co roku jeździmy na wakacje itp. Nie chciałabym tego tracić na rzecz np.splaty kredytu czy oszczędzania na czarną godzinę. Uważam, że życie nie polega na tyraniu żeby spłacić swoje mieszkanie czy utrzymać dzieci. Wolę dobić do pewnego poziomu i dopiero wtedy zobowiązać się kredytem czy posiadaniem dziecka. Ani ja ani TZ nie mamy rodziców, którzy mogą nas wesprzeć finansowo, więc liczymy od zawsze tylko na siebie, dlatego też zaplecze finansowe i oszczędności są tu istotne.

---------- Dopisano o 12:11 ---------- Poprzedni post napisano o 12:09 ----------

Napisane przez Arsonist

A co do butów skórzanych i ogólnie produktów wyższej jakości, to właśnie ostatnio przechodzę przemianę. Kiedyś wolałam mieć np. dużo butów, ale tańszych. Ostatnio stwierdziłam, że kupię jedne porządne, skórzane, klasyczne buty, które będą mi do wszystkiego pasować i do tego może się za szybko nie rozwalą. Ogólnie chcę mieć dużo mniej ciuchów, torebek, perfum itp., ale za to lepszych i takich, które się po prostu zawsze sprawdzają. Zobaczymy, czy to pomoże też na oszczędzanie.

jeśli chodzi o ciuchy to od dawna staram się coś takiego wdrożyć, ale wcale nie pomaga w oszczędzaniu, bo wydaję więcej jednak minimalizm w tej kwestii nie jest dla mnie, jak miałam kilka klasycznych zestawów to źle się czułam i wiecznie narzekalam, że nie mam się w co ubrać

[201801191006]

Vision, ja się z tobą całkowicie zgadzam. też kiedyś podałam kwotę 10k i pamiętam, że był hejt a to takie minimum żeby sobie jako tako spokojnie żyć.

[kalinolistek]

Vision - o tak, takie zarobki zapewnilyby mi mega spokoj psychiczny :-D
Obecnie jestem na takim etapie życia, że mogłabym pracować nawet za najniższą krajowa, byle w zawodzie.

Bardzo przeraża mnie dorosłość, pracy się nie boje, ponieważ dorabiam sobie w miejscu gdzie jest zimno, mokro i po prostu ciężko. Boje się, że moje umiejętności są za słabe. O ile w dziedzinach zwiazanych z moimi studiami czuję sie dość pewnie, tak totalnym dnem jestem w kwestii znajomości języka angielskiego. Serio czuję się jak idiotka ale w swoim życiu podjęłam już tyle prób nauki, a mój mózg tego nie ogarnia albo po prostu stawiam się od razu na przegranej pozycji.
Ja po prostu boję się, że będę kiedyś nikim. Bez perspektyw, bez szans na coś lepszego będę siedziała zamknięta w tej skorupie.

[Arsonist]

Napisane przez visionAM

Kiedyś w innym wątku napisałam jakie zarobki zapewniłyby mi spokój psychiczny i zostałam zjechana z góry na dół może wy mnie nie zlinczujecie Więc na dwie osoby 10tys.w Warszawie to byłaby kasa, która dałaby mi bezpieczeństwo i wewnętrzny spokój. Spłata kredytu na mieszkanie, codzienne życie, utrzymanie samochodu i dziecka plus odkładanie na konto na czarną godzinę. Jasne, że da się za mniej, ale już może być różnie chociażby z oszczednosciami. Obecnie wcale źle nie zarabiamy, ale już kredytu byłabym się brać, mimo że teoretycznie dalibysmy radę spłacać. Niestety to też wynika z mojego egoizmu, bo wyznaję zasadę, że nie po to pracuję, żeby sobie odmawiać wszystkiego (TZ ma podobnie). Jakoś bardzo nie szaleję, ale podoba mi się, że mogę kupić buty skórzane czy droższe kosmetyki bez większych ubytków w portfelu. Często jemy na mieście, co roku jeździmy na wakacje itp. Nie chciałabym tego tracić na rzecz np.splaty kredytu czy oszczędzania na czarną godzinę. Uważam, że życie nie polega na tyraniu żeby spłacić swoje mieszkanie czy utrzymać dzieci. Wolę dobić do pewnego poziomu i dopiero wtedy zobowiązać się kredytem czy posiadaniem dziecka. Ani ja ani TZ nie mamy rodziców, którzy mogą nas wesprzeć finansowo, więc liczymy od zawsze tylko na siebie, dlatego też zaplecze finansowe i oszczędności są tu istotne.

Zjechały Cię, że to niby za dużo? Dla mnie to w pełni zrozumiałe oczekiwania przy obecnych cenach wszystkiego, czego potrzeba do szczęścia, czyt. mieszkania, jakiejś formy wygodnych dojazdów czyli najczęściej samochodu, porządnego jedzenia itp.

Moje minimum, żeby zacząć myśleć o zobowiązaniach typu dziecko czy kredyt na wymarzony domek (bo też o nim marzę, a jakże ), oceniam na 6000-7000 zł na obydwoje. Czyli tak naprawdę średnia krajowa zarabiana przez każde z osobna. Po prostu inaczej bym się za bardzo stresowała i martwiła o przyszłość. A w Warszawie jest pewnie drożej niż u mnie, więc Twoje 10.000 zł brzmi bardzo sensownie. Zwłaszcza, że piszesz, że nie może liczyć na pomoc finansową od rodziców.

[Mojwa]

Ja myślę, że na spokojne życie wystarczyłoby nam 6000-7000 łącznie. Na razie mamy mniej i sobie radzimy, bez kredytu na mieszkanie. Wiec doliczajac kredyt automatycznie trzeba mieć więcej.

Kalin - tez tak myślę cały czas

[Arsonist]

Napisane przez kalinolistek

Vision - o tak, takie zarobki zapewnilyby mi mega spokoj psychiczny :-D
Obecnie jestem na takim etapie życia, że mogłabym pracować nawet za najniższą krajowa, byle w zawodzie.

Bardzo przeraża mnie dorosłość, pracy się nie boje, ponieważ dorabiam sobie w miejscu gdzie jest zimno, mokro i po prostu ciężko. Boje się, że moje umiejętności są za słabe. O ile w dziedzinach zwiazanych z moimi studiami czuję sie dość pewnie, tak totalnym dnem jestem w kwestii znajomości języka angielskiego. Serio czuję się jak idiotka ale w swoim życiu podjęłam już tyle prób nauki, a mój mózg tego nie ogarnia albo po prostu stawiam się od razu na przegranej pozycji.
Ja po prostu boję się, że będę kiedyś nikim. Bez perspektyw, bez szans na coś lepszego będę siedziała zamknięta w tej skorupie.

Ale mnóstwo ludzi ma takie obawy. Pamiętam, jak pod koniec studiów histeryzowałam TŻowi, że nic nie umiem, nie znajdę żadnej pracy i nie będę miała na jedzenie dla mojego kota. Nic z tego się nie spełniło. Mało kto po studiach ma nie wiadomo jakie umiejętności w zawodzie i jeszcze do tego angielski na C2.

A np. oglądanie filmów z angielskimi napisami albo w ogóle bez, czytanie po angielsku ze słownikiem w ręku? Mnie to najwięcej dało, dużo więcej niż jakiekolwiek kursy.

Nie będziesz nikim i wiem, co mówię, bo z postów przebija inteligentna dziewczyna z rozbrajającym poczuciem humoru, a takie rządzą światem.

[Animka11]

Kalinko glowa do gory ,ja rowniez uwazam ,ze sobie bardzo dobrze poradzisz w zyciu ,widac ,ze jestes madra dziewczyna

Tez nie znosze uczyc sie jezykow ,chodze na kurs norweskiego i tez potrzebuje wiele czasu gdzie moj tz nic sie nie uczy a umie wiecej ,straszne to jest ale trzeba jakos z tym zyc

Bedzie dobrze zobaczysz ,sama tez mam obawy co do przyszlosci czasami ,ale jakos to sie nam wszystko dobrze ulozy

[visionAM]

Niestety nie każdy ma talent do języków. Ja angielski ogarniam, ale za to drugi język to dramat. Miałam podejście do niemieckiego, francuskiego i rosyjskiego - tragedia, nie potrafiłam się uczyć, dochodziłam do pewnego poziomu i koniec, dalej nie rozumiałam, nie potrafiłam opanować gramatyki albo słownictwa.

Kalinko, a w Twoim zawodzie chyba język niekoniecznie się przyda, prawda? Może nie ma się co tym zadreczac