Wiosno, no dalej, skróć nasze męki, zaraz potrzebują Cię kwietniowe PMki! PM2013 cz46

[dziobun]

Napisane przez missbennet

jak można w przeciągu kilku miesięcy od ślubu poważnie zastanawiać się nad rozwodem?

moi znajomi rozwodzą się niecały rok od ślubu. Facet znalazł sobie inną (a z żoną byli wczesniej ładne parę lat)

[Ona__88]

Widzę że za nie udzielania ktoś wywalił mnie z kalendarza

[Antilia]

Napisane przez naiat

Rozwodzi sie ok. co trzecie małżeństwo, nawet ksiądz na naukach wyliczył nam ile z nas się rozwiedzie. Sama znam ludzi ktorzy nie doczekali nawet pierwszej rocznicy ślubu jako małżeństwo nie mowiąc już o nastepnych rocznicach. Życie.

No taka prawa

[missbennet]

Napisane przez ennostiel

Proszę rozmazane, ale jest

cuuuuudne! i widzę niski obcasik?

[Edzik_87]

Napisane przez cowie

Dzień dobry

Widzę, że dziś wykańczanie?
Oba tytuły są super :d



A my wczoraj kupiliśmy TŻtowi garnitur
Pojechaliśmy do Vistuli po odłożony dla nas garnitur. Ostatnio, jak TŻ mierzył to założył oddzielnie marynarkę i oddzielnie spodnie. I nie miałam szansy zobaczyć, że w rzeczywistości marynarka jest za długa A wtedy obsługująca nas Pani nie była zbyt skora do pomocy.

Natomiast wczoraj zauważyłam, że marynarka źle leży, trafiła nam się bardzo pomocna Pani i przyniosła garnitur na niższy rozmiar. Nie było modelu, który wybraliśmy, ale ten, który przyniosła okazał się jeszcze lepszy i ładniejszy
No i zdecydowanie długość i marynarki i spodni zaczęła nagle pasować
Także mamy ładniejszy garnitur, dodatkowo 300 zł tańszy niż poprzedni Kupiliśmy na promocji i razem z poszerzeniem spodni i skarpetkami wyniósł nas 830 zł

za zakup garnituru Też pewnie zdecydujemy się tam kupić,mamy -20% ( dostaliśmy tą zniżkę na targach) ale może bedą jeszcze jakieś lepsze promocje

Napisane przez missbennet

jak można w przeciągu kilku miesięcy od ślubu poważnie zastanawiać się nad rozwodem?

Wiesz..jak ludzie zaczynają ze sobą dopiero mieszkać po ślubie to zaczynają się tak jakby na nowo poznawać..niektórym ułoży się wszystko super..inni w ogóle nie potrafią się dogadać..
Moja kuzynka 2 miesiące temu się rozwiodła ( po dwuletnim stażu małżeńskim) bo jej mąż nie podzielał jej pasji/a ona jego/ i nie mogli się dogadać..i choć byli ze sobą długo wcześniej to dopiero jakieś kruczki zaczęły po ślubie wychodzić..jak zamieszkali razem..
Życie...

[Antilia]

Napisane przez Ona__88

Widzę że za nie udzielania ktoś wywalił mnie z kalendarza

Poudzielaj się to wrócisz

[Ona__88]

Chyba muszę zacząć a nie tylko podczytywać was

[Karoloo]

Napisane przez naiat

W ogóle to wczoraj TZ się pyta czy Wy tu wszystkie przed ślubem.
Mówię że tak, albo chwile po, ale śluby w tym roku.
Na co On - to o czym będziecie gadac później?
- Nie, nie czekaj, Nie odpowiadaj już wiem: później będzie tak:
- pierwsze dziecko,
-drugie dziecko,
-mąż mnie już nie pociaga,
-nie pociągam już męża,
-poznałam kogoś,
-może czas na rozwód?

Napisane przez Misia89p

A dzisiaj jest Dzień Czekolady

jupiii a mam taką ochote na coś słodkiego

[missbennet]

Napisane przez dziobun

moi znajomi rozwodzą się niecały rok od ślubu. Facet znalazł sobie inną (a z żoną byli wczesniej ładne parę lat)

nie ogarniam, serio... i nie powiem co bym zrobiła temu facetowi na jej miejscu...

Napisane przez Edzik_87

Wiesz..jak ludzie zaczynają ze sobą dopiero mieszkać po ślubie to zaczynają się tak jakby na nowo poznawać..niektórym ułoży się wszystko super..inni w ogóle nie potrafią się dogadać..
Moja kuzynka 2 miesiące temu się rozwiodła ( po dwuletnim stażu małżeńskim) bo jej mąż nie podzielał jej pasji/a ona jego/ i nie mogli się dogadać..i choć byli ze sobą długo wcześniej to dopiero jakieś kruczki zaczęły po ślubie wychodzić..jak zamieszkali razem..
Życie...

wiesz, mój tż też nie podziela mojej pasji, ja nie podzielam jego(silniki tip. to średnio fascynująca sprawa), ale mimo to mamy setkę wspólnych spraw, tematów i poglądów, no i nie mieszkamy razem... ja po prostu nie rozumiem jak można rozwodzić się po roku czy 2 małżeństwa... chyba, że jest sytuacja jak wyżej, czyli zdrada, ale w innych przypadkach... ja bym walczyła, przynajmniej próbowałabym... no ale to tylko moje zdanie, wiem, że w życiu różnie bywa

[fantastka]

Napisane przez Edzik_87

Wiesz..jak ludzie zaczynają ze sobą dopiero mieszkać po ślubie to zaczynają się tak jakby na nowo poznawać..niektórym ułoży się wszystko super..inni w ogóle nie potrafią się dogadać..
Moja kuzynka 2 miesiące temu się rozwiodła ( po dwuletnim stażu małżeńskim) bo jej mąż nie podzielał jej pasji/a ona jego/ i nie mogli się dogadać..i choć byli ze sobą długo wcześniej to dopiero jakieś kruczki zaczęły po ślubie wychodzić..jak zamieszkali razem..
Życie...

Też myślę, że mieszkanie czy nie-mieszkanie ze sobą może mieć na rozwody spory wpływ. Wcześniej myślałam, że jak TŻ pomieszkuje u mnie i moich rodziców to prawie to samo, co mieszkanie razem, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Tak to już jest. Z perspektywy czasu nawet się cieszę, że zamieszkaliśmy wcześniej razem, bo po ślubie to mógłby być za duży szok Jednak charakterki trzeba trochę do siebie dopasować.

[cowie]

Napisane przez missbennet

jak można w przeciągu kilku miesięcy od ślubu poważnie zastanawiać się nad rozwodem?

Wydaje mi się, że wspólne życie może przytłoczyć.
Niektórzy np. zaczynają ze sobą mieszkać/sypiać itd dopiero po ślubie. A to jest ogromny krok.
Zobacz co się momentami u nas na wątku dzieje. Stres przedślubny prowadzi do wielu, czasem poważnych kłótni z TŻtami.

Tak samo z mieszkaniem razem - to jest dużo stresu, nowa sytuacja i tak naprawdę dla wielu często poznanie się na nowo.

---------- Dopisano o 11:26 ---------- Poprzedni post napisano o 11:25 ----------

Napisane przez fantastka

Też myślę, że mieszkanie czy nie-mieszkanie ze sobą może mieć na rozwody spory wpływ. Wcześniej myślałam, że jak TŻ pomieszkuje u mnie i moich rodziców to prawie to samo, co mieszkanie razem, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Tak to już jest. Z perspektywy czasu nawet się cieszę, że zamieszkaliśmy wcześniej razem, bo po ślubie to mógłby być za duży szok Jednak charakterki trzeba trochę do siebie dopasować.

Prawda
Mieszkanie razem przez dwa tygodnie, jak rodzice wyjechali na wakacje to zupełnie coś innego niż mieszkanie razem na prawdę.

[edzka1104]

Napisane przez Edzik_87

za zakup garnituru Też pewnie zdecydujemy się tam kupić,mamy -20% ( dostaliśmy tą zniżkę na targach) ale może bedą jeszcze jakieś lepsze promocje



Wiesz..jak ludzie zaczynają ze sobą dopiero mieszkać po ślubie to zaczynają się tak jakby na nowo poznawać..niektórym ułoży się wszystko super..inni w ogóle nie potrafią się dogadać..
Moja kuzynka 2 miesiące temu się rozwiodła ( po dwuletnim stażu małżeńskim) bo jej mąż nie podzielał jej pasji/a ona jego/ i nie mogli się dogadać..i choć byli ze sobą długo wcześniej to dopiero jakieś kruczki zaczęły po ślubie wychodzić..jak zamieszkali razem..
Życie...

Jak dla mnie to to jest trochę lenistwo i brak chęci dojścia do kompromisu. Przepraszam jeśli kogoś urażę, ale to trochę dziwne tłumaczenie. Kiedyś ludzie zawsze brali ślub i dopiero potem ze sobą zamieszkiwali, poznawali się i są w związkach małżeńskich już bardzo długo i na pewno różnili się w wielu kwestiach i w wielu się zgadzali i potrafią przetrwać ze sobą np 50 lat, tak jak moi rodzice. Takie jest moje zdanie.

[cowie]

Napisane przez edzka1104

Jak dla mnie to to jest trochę lenistwo i brak chęci dojścia do kompromisu. Przepraszam jeśli kogoś urażę, ale to trochę dziwne tłumaczenie. Kiedyś ludzie zawsze brali ślub i dopiero potem ze sobą zamieszkiwali, poznawali się i są w związkach małżeńskich już bardzo długo i na pewno różnili się w wielu kwestiach i w wielu się zgadzali i potrafią przetrwać ze sobą np 50 lat, tak jak moi rodzice. Takie jest moje zdanie.

Kiedyś też kobietom wybierało się męża i nie miały nic do gadania
Niestety, społeczeństwo, a szczególnie kobiety, zaczyna być bardziej świadome tego, że coś im się należy i mają wybór.

[fantastka]

Napisane przez edzka1104

Jak dla mnie to to jest trochę lenistwo i brak chęci dojścia do kompromisu. Przepraszam jeśli kogoś urażę, ale to trochę dziwne tłumaczenie. Kiedyś ludzie zawsze brali ślub i dopiero potem ze sobą zamieszkiwali, poznawali się i są w związkach małżeńskich już bardzo długo i na pewno różnili się w wielu kwestiach i w wielu się zgadzali i potrafią przetrwać ze sobą np 50 lat, tak jak moi rodzice. Takie jest moje zdanie.

To też racja, rozwody są teraz bardziej "osiągalne", wcześniej ludzie zaciskali zęby i żyli ze sobą, nawet jak coś nie grało, bo "jakby to wyglądało". Teraz po pierwsze ludzie nie chcą się zmieniać dla kogoś, są leniwi, tak jak piszesz, no i wiedzą, że zawsze jest jakieś wyjście. Bierzemy ślub, bo chcemy, a w razie co, zawsze można się rozwieźć. Na pewno te decyzje są trochę mniej przemyślane, takie odnoszę wrażenie. Nie mówię, że nasze, ale na pewno się tak zdarza.

A ja sama też dopuszczam możliwość rozwodu w jakichś skrajnych sytuacjach.

[Edzik_87]

Napisane przez missbennet

nie ogarniam, serio... i nie powiem co bym zrobiła temu facetowi na jej miejscu...



wiesz, mój tż też nie podziela mojej pasji, ja nie podzielam jego(silniki tip. to średnio fascynująca sprawa), ale mimo to mamy setkę wspólnych spraw, tematów i poglądów, no i nie mieszkamy razem... ja po prostu nie rozumiem jak można rozwodzić się po roku czy 2 małżeństwa... chyba, że jest sytuacja jak wyżej, czyli zdrada, ale w innych przypadkach... ja bym walczyła, przynajmniej próbowałabym... no ale to tylko moje zdanie, wiem, że w życiu różnie bywa

Racja, ja też tego nie rozumiem..choć prawdę mówiąc wydaje mi się,że ja w każdym przypadku..nawet zdrady..walczyłabym o związek i małżeństwo..oczywiście jeżeli dwie strony by tego chciały..a nie tylko jedna..
A takie błahe powody i kłótnie to nie są powody do rozwodu..choć wiadomo każdy inaczej do tego podchodzi..

[naiat]

Napisane przez edzka1104

Jak dla mnie to to jest trochę lenistwo i brak chęci dojścia do kompromisu. Przepraszam jeśli kogoś urażę, ale to trochę dziwne tłumaczenie. Kiedyś ludzie zawsze brali ślub i dopiero potem ze sobą zamieszkiwali, poznawali się i są w związkach małżeńskich już bardzo długo i na pewno różnili się w wielu kwestiach i w wielu się zgadzali i potrafią przetrwać ze sobą np 50 lat, tak jak moi rodzice. Takie jest moje zdanie.

Kiedys szczególnie kobiety znosiły więcej, bo bały się, że same sobie nie poradzą. Teraz jest inaczej. A kompromis sprawdza się tylko w blahych sprawach, w ważnych kończy się tym, że nikt nie jest zadowolony i prędzej czy później to wychodzi.

[dziobun]

Napisane przez edzka1104

Jak dla mnie to to jest trochę lenistwo i brak chęci dojścia do kompromisu. Przepraszam jeśli kogoś urażę, ale to trochę dziwne tłumaczenie. Kiedyś ludzie zawsze brali ślub i dopiero potem ze sobą zamieszkiwali, poznawali się i są w związkach małżeńskich już bardzo długo i na pewno różnili się w wielu kwestiach i w wielu się zgadzali i potrafią przetrwać ze sobą np 50 lat, tak jak moi rodzice. Takie jest moje zdanie.

słusznie tylko kiedys w ogóle nie uznawało się rozwodów i nawet jak facet zdradzał niecały rok po ślubie, to się w tym tkwiło. Nie wiem, co lepsze, uparcie trwać w małżeństwie, które się sypie już jak masz dwadzieścia parę lat, czy pożegnać się i nie męczyć się wzajemnie. Żeby nie było, nie popieram rozwodów z kłótni o duperele, ale czasem są one dla mnie zrozumiałe.

[missbennet]

Napisane przez cowie

Wydaje mi się, że wspólne życie może przytłoczyć.
Niektórzy np. zaczynają ze sobą mieszkać/sypiać itd dopiero po ślubie. A to jest ogromny krok.
Zobacz co się momentami u nas na wątku dzieje. Stres przedślubny prowadzi do wielu, czasem poważnych kłótni z TŻtami.

Tak samo z mieszkaniem razem - to jest dużo stresu, nowa sytuacja i tak naprawdę dla wielu często poznanie się na nowo.



Prawda
Mieszkanie razem przez dwa tygodnie, jak rodzice wyjechali na wakacje to zupełnie coś innego niż mieszkanie razem na prawdę.

wiem, zdaję sobie z tego sprawę... ale wiesz, ja zostałam wychowana w poczuciu walki o związek jakim jest małżeństwo, więc dla mnie oczywiste jest, że tylko sytuacje ekstremalne popychają do rozwodu rozumiem, że bywa inaczej, wiem, że będzie ciężko nauczyć się razem mieszkać, ale zwyczajnie nie ogarniam, jak po kilku latach związku można rozwodzić się w przeciągu roku od ślubu... ja to odbieram jako brak walki z każdej strony...

[edzka1104]

Napisane przez cowie

Kiedyś też kobietom wybierało się męża i nie miały nic do gadania
Niestety, społeczeństwo, a szczególnie kobiety, zaczyna być bardziej świadome tego, że coś im się należy i mają wybór.

Ok no dobra, ale w takim razie po co ślub, jeżeli ktoś wstępuje w związek małżeński to chyba wie, że już teraz nie jest sam i że nie wszystko zależy tylko od niego i o wszystkim nie decyduje sam, że jest ta druga osoba zktórą ma się dzielić życie.

[cowie]

Dla mnie nie małżeństwo jest najwyższą wartością, w której trzeba tkwić bez względu na wszystko.
Wartością jest miłość, która prowadzi do małżeństwa i czyni je trwałym.

Jak nie ma miłości - małżeństwo jest niczym więcej jak papierkiem i określeniem. Nie ma sensu tego wywyższać i tkwić w tym ponad wszystko.

[Edzik_87]

Napisane przez edzka1104

Jak dla mnie to to jest trochę lenistwo i brak chęci dojścia do kompromisu. Przepraszam jeśli kogoś urażę, ale to trochę dziwne tłumaczenie. Kiedyś ludzie zawsze brali ślub i dopiero potem ze sobą zamieszkiwali, poznawali się i są w związkach małżeńskich już bardzo długo i na pewno różnili się w wielu kwestiach i w wielu się zgadzali i potrafią przetrwać ze sobą np 50 lat, tak jak moi rodzice. Takie jest moje zdanie.

Dokładnie..zgadzam się.. ja tez jak słyszę o rozwodach z takich czy innych powodów..to zastanawiam się dlaczego nie można było spróbować tego ratować? przecież choćby nawet nie wiem jak związek się walił..to jeśli dwie strony chcą..to naprawdę myślę,że można to uratować.. A tu najłatwiejszą opcją staje się rozwód..że tak powiem jest to teraz "trendy" hehe

[fantastka]

Napisane przez edzka1104

Ok no dobra, ale w takim razie po co ślub, jeżeli ktoś wstępuje w związek małżeński to chyba wie, że już teraz nie jest sam i że nie wszystko zależy tylko od niego i o wszystkim nie decyduje sam, że jest ta druga osoba zktórą ma się dzielić życie.

Ja myślę, że cowie chodziło raczej o jakieś przyszłe zdarzenia, które mogą zburzyć związek, jak zdrada, itd.

---------- Dopisano o 09:37 ---------- Poprzedni post napisano o 09:36 ----------

Napisane przez cowie

Dla mnie nie małżeństwo jest najwyższą wartością, w której trzeba tkwić bez względu na wszystko.
Wartością jest miłość, która prowadzi do małżeństwa i czyni je trwałym.

Jak nie ma miłości - małżeństwo jest niczym więcej jak papierkiem i określeniem. Nie ma sensu tego wywyższać i tkwić w tym ponad wszystko.

Zgadzam się

[missbennet]

ależ nam się na końcówkę ciężki temat zaczął ostatni wątek skończyłyśmy dyskusją o seksie chyba...

[Antilia]

Napisane przez edzka1104

Jak dla mnie to to jest trochę lenistwo i brak chęci dojścia do kompromisu. Przepraszam jeśli kogoś urażę, ale to trochę dziwne tłumaczenie. Kiedyś ludzie zawsze brali ślub i dopiero potem ze sobą zamieszkiwali, poznawali się i są w związkach małżeńskich już bardzo długo i na pewno różnili się w wielu kwestiach i w wielu się zgadzali i potrafią przetrwać ze sobą np 50 lat, tak jak moi rodzice. Takie jest moje zdanie.

Ja uważam, że to nie wynika wcale z tego, że dawniej małżeństwa były bardziej zgodne, o nie! Po prostu kobieta nie miała nic do gadania a jak miła to ryj dostała i po kłopocie. No i dawniej rozwód nie był społecznie akceptowany, kobieta po rozwodzie została by goła i wesoła, bez pomocy rodziny, której byłoby za nią wstyd. Nie uwierzę, że był cud miód i orzeszki - np. babcia wychwalała dziadka jakim to był cudownym mężem a od mamy znam troszkę inną historię

[naiat]

Napisane przez Edzik_87

Racja, ja też tego nie rozumiem..choć prawdę mówiąc wydaje mi się,że ja w każdym przypadku..nawet zdrady..walczyłabym o związek i małżeństwo..oczywiście jeżeli dwie strony by tego chciały..a nie tylko jedna..
A takie błahe powody i kłótnie to nie są powody do rozwodu..choć wiadomo każdy inaczej do tego podchodzi..

Wśród znajomych:
- jeden rozwód po kilku miesiącach - jedna ze stron stwierdziła, że nie chce małżenstwa z tą drugą, nic strasznego się nie wydarzyło, po prostu nie chce już być w tym związku i tyle. I byli ze sobą kilka lat przed slubem.
- drugi przykład - ona wyprowadziła się miesiąc po ślubie, wróciła, walczyli jeszcez kilka miesięcy i stwierdzili że nie chcą ze sobą żyć, nie potrafią, nie wychodzi im i też już po rozwodzie.

itp. itd.

[melleczka]

Napisane przez naiat

Mell czegos się dowiedzialaś w sprawie białych kwiatów?

Niczego Nie ma czysto białych kwiatów A najbielsze to są róże i goździki, ale oczywiście konkretne odmiany (nie wiem jakie)

Napisane przez naiat

W ogóle to wczoraj TZ się pyta czy Wy tu wszystkie przed ślubem.
Mówię że tak, albo chwile po, ale śluby w tym roku.
Na co On - to o czym będziecie gadac później?
- Nie, nie czekaj, Nie odpowiadaj już wiem: później będzie tak:
- pierwsze dziecko,
-drugie dziecko,
-mąż mnie już nie pociaga,
-nie pociągam już męża,
-poznałam kogoś,
-może czas na rozwód?

[cowie]

Napisane przez fantastka

Ja myślę, że cowie chodziło raczej o jakieś przyszłe zdarzenia, które mogą zburzyć związek, jak zdrada, itd.

[missbennet]

Napisane przez cowie

Dla mnie nie małżeństwo jest najwyższą wartością, w której trzeba tkwić bez względu na wszystko.
Wartością jest miłość, która prowadzi do małżeństwa i czyni je trwałym.

Jak nie ma miłości - małżeństwo jest niczym więcej jak papierkiem i określeniem. Nie ma sensu tego wywyższać i tkwić w tym ponad wszystko.

i to jest dla mnie ta ekstremalna sytuacja, w której dopuszczam rozwód bo dla mnie zdrada jest równoznaczna z brakiem miłości w związku

[cowie]

Napisane przez Antilia

Ja uważam, że to nie wynika wcale z tego, że dawniej małżeństwa były bardziej zgodne, o nie! Po prostu kobieta nie miała nic do gadania a jak miła to ryj dostała i po kłopocie. No i dawniej rozwód nie był społecznie akceptowany, kobieta po rozwodzie została by goła i wesoła, bez pomocy rodziny, której byłoby za nią wstyd. Nie uwierzę, że był cud miód i orzeszki - np. babcia wychwalała dziadka jakim to był cudownym mężem a od mamy znam troszkę inną historię

Prawda
Wystarczy pooglądać trochę starszych filmów Tam wszystko widać

[edzka1104]

Napisane przez dziobun

słusznie tylko kiedys w ogóle nie uznawało się rozwodów i nawet jak facet zdradzał niecały rok po ślubie, to się w tym tkwiło. Nie wiem, co lepsze, uparcie trwać w małżeństwie, które się sypie już jak masz dwadzieścia parę lat, czy pożegnać się i nie męczyć się wzajemnie. Żeby nie było, nie popieram rozwodów z kłótni o duperele, ale czasem są one dla mnie zrozumiałe.

Ja też nie jestem zupełnie przeciwna rozwodom, w skrajnych przypadkach, takich jak picie bicie i ciągłe zdrady to uważam wręcz za konieczność. Kobieta powinna mieć jakiś szacunek do siebie i jeżeli tylko może to niech ratuje swoje życie i siebie.