Napisane przez Nimve
Eee.. wychodzi na bluszcz i wisi na facecie, bo chciałaby z nim spędzać więcej czasu niż raz w tygodniu? Albo spędzić razem sylwestra, skoro już na niego razem wyszli, a nie usłyszeć na wejściu, weź daj mi spokój dzisiaj i patrzeć jak idzie do kolegów, a w urodziny, w sumie noo, nie widzimy się, ot i całe wytłumaczenie mimo, że mieli plany? Weź nie żartuj. Facet ma spokoju i czasu dla siebie full i nie ma problemu, żeby bez pardonu mówić autorce, żeby się odwaliła i nie zawracała dupy swoją osobą, więc biedny i stłamszony to on wcale nie jest, raczej wszedł w związek i chyba sam nie wie po co.
Autorko, Ty nie jesteś w żadnym związku z tym panem. I od początku nie byłaś, nie rozumiem czym sobie zasłużył, żebyś tak za nim biegała. Czemu sobie to robisz i się tak poniżasz, skamląc o jego uwagę? Jak ktoś nie chce Twojej obecności, to łachy bez. A już tym bardziej własny niby partner. W związku obie strony potrzebują swojego towarzystwa, a nie, że jedno za drugim wiecznie lata i się prosi i spędzenie z nim czasu. Zwiąż się z kimś, kto będzie się cieszył na Twój widok, a nie wznosił oczy do nieba i myślał, znowu przylazła dupę truć. Jeszcze się z nim kłócisz, on Cie olewa i traktuje jak natrętnego znajomka, którego trzeba wiecznie spławiać, a to Ty paradoksalnie wychodzisz na tą złą, bo Ci zawsze może wytknąć, że wszczynasz kłótnie, a on nic złego nie robi.
Skoro nie masz siły zerwać, to przynajmniej zrób jak dziewczyny radziły, nie odzywaj się i sama się przekonaj jak bardzo mu na Tobie nie zależy. Samo się rozpłynie.
Nie rozumiem po co ludzie zawracają innym tyłki i na cholerę deklarują związki, kiedy nawet nie lubią towarzystwa danej osoby. Nie łaziłabym za nim, tylko byłabym wkurzona na maksa po miesiącu olewania, że mi głowę zawracał pustymi deklaracjami, bo nie lubię robienia ze mnie debila.
|