Czesc mam maly problem z moim TZ odnosnie spraw finansowych. Opisze krotko nasza sytuacje :
jestesmy ze soba przeszlo 3 lata mam 22 lata a on 29. Skonczylam w tym roku mature mieszkam zagranica a on jest w trakcie robienia swojego doktoratu. Mieszkamy od siebie 45 km i w sumie widzimy sie dosc czesto pare razy w tym. Pare miesiecy temu jeszcze pracowalam w weekendy i zarazbialam dla mnie niezla sumke 400 euro ktora mi na wszystk o wystarczala (mieszkam jeszcze z mama wiec nie musze placic czynszu itp) ale mama mi zadnego kieszonkowego i w ogole na nic nie daje.
Ostatnio marudzil moj TZ mi caly czas o urlopie...problem byl taki ze nie mialam na niego pieniedzy bo z tej pracy w weekedny juz parem iesiecy temu zrezygnowalam dla niego bo nie moglismy sie widywac bo ja praktycznie calutki dzien musialam pracowac a on w ciagu tyg przychodzi pozno. Przed tymi paroma miesiacami mialam jeszcze pieniadze ale jakos urlop nie wypalil. Znalazlam sobie jakas inna prace dorywcza ale to byly smieszne pieniadze ok 150 euro na miesiac ktore w sumie wydaje na bierzaca jak sie ma wolne ...ale trudno mi znalesc prace po maturze bez zawodu na caly etat.
Moj TZ sie wkurzyl na mnie ze jak to ja nie mam pieniedzy i ze to jest tylko wymowka itp.
A prawda jest taka to sie tylko tak mowi ale co prawda wydaje tez ostatnimi czasy duzo na ciuchy ale duzo wydaje tez ogolnie na bilety do niego w ta i z powrotem ok 9 euro i jezdze do niego ok raz w tyg do tego dojdzie jeszcze cos jak wyjdziemy a to kino a to to. On placi co prawda czesciej ale ja tez od czasu do czasu...
W tym momencie w ogole nie pracuje ale to juz dluzsza historia dlaczego i nie mialam miesiecznego biletu ulgowego bo juz nie jestem uczniem jak jezdzilam do niego to placilam wtedy ok14 euro w dwie str.
Ostatnio bylismy tez w museum i on tez za mnie zaplacil w sumie to glupio wyszlo bo wlasciwie nie chcial ale na koncu zaplacil bo tak jakos glupio wyszlo

i pwoiedzial przy tym placeniu ze zaprosisz mnie na kolacje....po tym wszystkim poszlismy cos zjesc nie bylo to cos wielkiego ale zaplacilam i pozniej jeszcze cos slodkiego. Po tym wszystkim spotkal sie z koolega poszlismy sie cos napic oni wypili z jakies 10 piw a ja moze z cocktail (wmuszony - bo jak to oni piija a ja nie - nierozumiem tego) i sok. Niem ial oczywiscie tyle pieniedzy przy sobie wiec mu dalam/pozyczylam 25 euro - ostatnie pieniadze ktore mialam w portfelu. Nastepnego dnia myslalam ze sam na to wpadnie ze jest mi winny, potrzebowalam pieniedzy bo przeciez musialam jakos do domu wrocic. On sie na mnie dziwnie spojrzal i w sumie nic nie powiedzial i pozniej powiedzial ze przeciez zaprosil mnie do museum i dal na koncu 20 euro.
Ja w tym momencie mialam juz dosyc...nie dosc ze on zarabia w najlepszym wypadku 3 razy wiecej ode mnie...ma w sumie studencki bilet polroczyny czyli do mnie w sumie za darmo jezdzi to jeszcze mi wymawia....wiadomo fajnie jak mnie gdzies zaprosi itp. ale nie wiem ja mam takie myslenie bialo czarne czyli albo wszystko nasze tz nie wymawiam mu jakis rzeczy albo licvzymy sie jak zydzi....tym bardziej ze mam wrazenie ze sie przez niego tak jakby zmienilam ...chodzi o to ze ja nie potrzebuje chodzic do kina 10 razy w miesiacu itp wiadomo zawsze jakas rozrywka ale jestem osoba ktora w sumie lubi tez cos odlozyc czy po rpsotu zamiast na bilet wydam to na cos innego....
ostatnio mialam tez jechac do jego rodzicow i pozniej okazalo sie ze mnie to wyniesie 20 euro za sama podroz to mu powiedzialam ze ja nie przyjade bo dla mnie to za duzo....bo taka jest prawda to sie tak mowi ale podroz pozniej gdzies pojdziemy ....i juz polowy kasy nie mam....a najgorsze jest to ze on mnie nie orzumie bo on mowi ze nie musze placic za mieszkanie czyli w sensie tz ze moge to wszystko wydac....no i oczysicie nie obeszlo sie bez nazwania mnie sknera....
Ja jestem osoba ktora tez lubi wydawac pieniadze ale jemu to pieniadze przez rece uciekaja....on sobie nie zrobi cos do jedzenia sam on sobie idzie kupic gotowe typu mc donalds i to dzien w dzien ...on jak pojdzie ze swoimi kolegami do klubu to oczywsicie kupia flaszke za min 50 euro (bo jego znajomi sa strazsnie bogaci). Ostatnio jechal po poijanemu i teraz bedzie 2000 euro musial placic.

albo sobie jezdzi po calym miescie tak po prostu jakby samochod byl na wode....ja jestem inna osoba...ale nie moge zrozumiec dlaczego on mi wylicza moje pieniadze i jeszcze mowi cos w tym stylu ze ja mam pieniadze ale nie chce jechac z nim na urlop

co myslicie ??