co robić?? Proszę o szybką pomoc. - Strona 2 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2015-10-11, 22:02   #31
Shar14
Zadomowienie
 
Avatar Shar14
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Wiadomości: 1 567
Dot.: Ja i on? Czy jestem uzależniona od faceta? Jak zachować balans?

Cytat:
Napisane przez oliwia18 Pokaż wiadomość
No dobra, ale ile ze sobą jesteście?
Jeśli pytanie było do mnie - my z Tż ponad dwa lata.
Stan "motylków w brzuchu" przeszedł mi po około pół roku. Później zaczynasz dostrzegać wady partnera i dopiero wtedy możesz mówić o prawdziwej miłości, jak je zaakceptujesz.
A teraz naprawdę, tak jak dziewczyny pisały, po prostu się z tego ciesz.
__________________
Niemożliwe jest tylko to, co sami takim uczynimy...
Shar14 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-10-12, 17:55   #32
mulan88
Raczkowanie
 
Avatar mulan88
 
Zarejestrowany: 2015-05
Lokalizacja: Gdańsk
Wiadomości: 104
Dot.: Ja i on? Czy jestem uzależniona od faceta? Jak zachować balans?

Mam taki dam problem jak autorka postu, z tym ze jestem z moim tz juz 2,5roku...
mulan88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-10-12, 19:16   #33
oliwia18
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2009-08
Wiadomości: 3 005
Dot.: Ja i on? Czy jestem uzależniona od faceta? Jak zachować balans?

Cytat:
Napisane przez Shar14 Pokaż wiadomość
Jeśli pytanie było do mnie - my z Tż ponad dwa lata.
Stan "motylków w brzuchu" przeszedł mi po około pół roku. Później zaczynasz dostrzegać wady partnera i dopiero wtedy możesz mówić o prawdziwej miłości, jak je zaakceptujesz.
A teraz naprawdę, tak jak dziewczyny pisały, po prostu się z tego ciesz.
Akurat chodziło mi o autorkę
oliwia18 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2015-10-12, 19:27   #34
Shar14
Zadomowienie
 
Avatar Shar14
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Wiadomości: 1 567
Dot.: Ja i on? Czy jestem uzależniona od faceta? Jak zachować balans?

Cytat:
Napisane przez oliwia18 Pokaż wiadomość
Akurat chodziło mi o autorkę
Ach, to przepraszam.
__________________
Niemożliwe jest tylko to, co sami takim uczynimy...
Shar14 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 10:28   #35
zagubiona_ja
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 44
Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Zacznę może od początku i postaram się wszystko skrócić do esencji problemu.

Mam 26 lat, mieszkam z facetem, jesteśmy zaręczeni, planujemy przyszłość, mam pracę, która nie jest super ale nie jest też zła. Moje życie jest super i cieszę się tym co mam.

Mój problem dotyczy relacji z rodzicami.
Od zawsze temat jest trudny, sytuacja napięta i nigdy nie było dobrze.
W dzieciństwie, bicie paskiem, wrzaski, przekleństwa.

Apogeum było w chwili kiedy miałam rok przerwy na studiach (po którym się miałam obronić i tak też się stało).

Były wtedy wyzwiska, przekleństwa, zamykanie kuchni na noc (bo tak ). W tym czasie pracowałam co wiązało się z tym, że rano nie mogłam się wykąpać przed pracą, a jeśli to robiłam to zakręcali mi ciepłą wodę.
Co dzień słuchałam, że jestem zerem, dnem, wstyd im za mnie.
Moja matka potrafiła z rękami do mnie wyskakiwać, w szale coś kopnąć. Nie miałam żadnej intymności, kiedy np. ubierałam się w pokoju oni potrafili wejść z krzykiem o coś kiedy stałam nago lub ubrana do połowy, poprosiłam ich o trochę intymności to powiedzieli, że to ich dom i będą robić co chcą.

Tak naprawdę skończenie studiów (dzienne) to tylko kwestia mojego uporu. Im niestety nic nie zawdzięczam- na studia dojeżdżałam prawie 2 godziny w jedną stronę bo na wynajem było szkoda kasy woleli zawsze odkładać i wyliczać każdą złotówkę...

Kiedy spotykałam się z facetem to mówili, że mnie zostawi i będę z niczym, że ma mnie za nic itd, latam za nim i jestem dziw... Nie robiłam nic co by o tym świadczyło.

Potrafili mi zamknąć dom i musiałam kombinować gdzie iść spać.
Dodam, że w czasie roku przerwy pracowałam (pytałam czy im dokładać do rachunków itd.- nie chcieli), wracałam max o 1 w nocy, zawsze mówiłam o której będę.

Podjęłam decyzję o wyprowadzce. Jak wynosiłam rzeczy to nawet słowa nie powiedzieli.

Mieszkam bez nich od 3 lat, radzę sobie, nie głoduje, czasem jest lepiej, czasem gorzej ale daję radę.

Moi rodzice po czasie zaczęli się odzywać, dzwonić, inicjować kontakt. Na początku miałam dystans, później zdawkowe spotkania na święta i okazje, po drodze parę spin ale mogłam nie odbierać telefonu i problem znikał.

Oni próbowali tworzyć pozory, starali się chyba nadrobić i byli mega mili, oferowali pomoc, matka chciała mi gotować słoiki z jedzeniem. Chcieli udawać super rodzinę tak jakby nie było sytuacji z kiedyś.

Ja mam do tego negatywny stosunek ponieważ nie zapewnili mi warunków i spokoju kiedy tego potrzebowałam przez co zanim sama zdecyduje się na dziecko chcę iść do psychologa, a obiad umiem sama ugotować. Nie sztuką chyba jest być miłym kiedy ja sobie teraz radzę i jest ok skoro kiedy był problem to mnie niszczyli... Robili dosłownie tragedię z roku przerwy na studiach...

Dodam, że mi ten rok dużo dał, zrozumiałam czego chcę zawodowo, pracowałam, dorosłam.

Ostatnio była już ostra kłótnia. Powód: nie zrobiłam studiów magisterskich. Poleciały teksty jak kiedyś: bez studiów jestem nikim, ona wie, że mnie zwolnią jak nie zrobię magisterki, mam je zrobić i chu....
Drugi powód to fakt, że ich zdaniem mam dystans, jakiś żal, odczułam pretensje, że nie biorę udziału w udawaniu idealnej rodziny ale ja nie umiem, nie potrafię.

Teraz sama muszę radzić sobie z brakami i problemami z przeszłości, które są wynikiem ich zachowania więc dlaczego mam udawać

Nie rozumiem jak oni mogą tak udawać, jak powiedziałam matce, że mogli się tak kiedyś nie zachowywać to nawet nie umiała przyznać, że źle postępowali...

Powiedzcie mi czy to dziwne, że mam dystans? Mogę jechać na święta, zadzwonić raz na 2 tygodnie ale nie umiem dzwonić codziennie i sobie rozmawiać jakby nigdy nic.

Czekam na Wasze wypowiedzi.
zagubiona_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 10:41   #36
motyla
Zakorzenienie
 
Avatar motyla
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 5 934
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

nie dziwię się, że masz dystans. ja bym nie miała tyle cierpliwości i zerwała kontakt z nimi dawno temu. słuchaj się swojej intuicji, bo ona chce dla Ciebie jak najlepiej, i nie przejmuj się gadaniem innych ludzi - to Tobie ma być przede wszystkim dobrze. jeśli czujesz, że ten dystans Ci odpowiada, to go utrzymuj.
motyla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 10:58   #37
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 688
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Nie ma nic dziwnego w twoim zachowaniu.


To są ludzie z chorą potrzebą dominacji. Odsunęłaś się i nie mają się nad kim znęcać. Z jednej strony szukają kontaktu - z drugiej obrażają Cię nadal a temacie studiów i pracy. Jeśli znowu ich wpuścisz do swojego życia - odzyskają możliwość dominacji.



Szczerze mówiąc dziwie się, że całkiem nie zerwałaś kontaktu.
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2018-05-16, 11:28   #38
dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 9 831
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

[1=1b006c1cc4b33fb32b0a741 c96d131cb0dc83f78_5f5d531 644303;83612661]
Szczerze mówiąc dziwie się, że całkiem nie zerwałaś kontaktu.[/QUOTE]

Ja również.

Idź na terapię, potrzebujesz tego bardzo żeby zrozumieć to wszystko, co się dzieje w twoim życiu złego. Żeby umieć się bronić przed tymi zaburzonymi, bezwzględnymi tyranami. A przede wszystkim żeby umieć się od nich odciąć.

Edytowane przez dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552
Czas edycji: 2018-05-16 o 11:30
dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 11:36   #39
zagubiona_ja
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 44
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Wiecie najgorsze jest to, że oni wzbudzają we mnie poczucie winy. zachowują się tak jakbym to ja ich krzywdziła, a z mojej strony to jest blokada psychiczna. Za bardzo szanuję to do czego doszłam ja i mój facet żeby im pozwalać ingerować...

Przez jakiś czas nawet myślałam, że się zmienili ale teraz widzę, że pierwsze moje zachowanie nie tak jak oni by chcieli (powiedziałam, że rozważam studia ale nie koniecznie od tego roku) i już pretensje. Tak samo o to, że nie przyjeżdżam do nich na weekendy. A na ten moment co drugi weekend mój facet ma studia, więc jakbyśmy mieli do nich jechać to i do rodziców TŻ też więc nie mielibyśmy żadnego albo max 1 weekend w miesiącu dla siebie i naszych pasji, a ja tak nie chce. Czy to dziwne?
zagubiona_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 11:46   #40
kotissska
Rozeznanie
 
Avatar kotissska
 
Zarejestrowany: 2018-04
Wiadomości: 770
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Cytat:
Napisane przez zagubiona_ja Pokaż wiadomość
Wiecie najgorsze jest to, że oni wzbudzają we mnie poczucie winy. zachowują się tak jakbym to ja ich krzywdziła, a z mojej strony to jest blokada psychiczna. Za bardzo szanuję to do czego doszłam ja i mój facet żeby im pozwalać ingerować...

Przez jakiś czas nawet myślałam, że się zmienili ale teraz widzę, że pierwsze moje zachowanie nie tak jak oni by chcieli (powiedziałam, że rozważam studia ale nie koniecznie od tego roku) i już pretensje. Tak samo o to, że nie przyjeżdżam do nich na weekendy. A na ten moment co drugi weekend mój facet ma studia, więc jakbyśmy mieli do nich jechać to i do rodziców TŻ też więc nie mielibyśmy żadnego albo max 1 weekend w miesiącu dla siebie i naszych pasji, a ja tak nie chce. Czy to dziwne?
Typowe w takich sytuacjach, to nie jest Twoja wina a wywoływanie jej poczucia w Tobie to jakiś tam krok do tego, żebyś jednak robiła tak jak oni chcą. Żadni normalni rodzice nie zachowują się w ten sposób, ważne abyś swoją rodzinę budowała.
Myślę, że jak ktoś potrzebuje terapii to oni, bo to zwyczajnie agresja pod każdą postacią.
jesteś dorosła, masz faceta i skoro żyje wam się dobrze dbaj o to i nie daj się poczuciu winy, bo Twojej tutaj nie ma żadnej. Szczerze współczuję, bo wsparcia miałaś zero natomiast same wymagania. Na Twoim miejscu mocno ograniczyłabym kontakty, może zrozumieją że jesteś już dużą dziewczynką, która nie będzie skakać pod ich polecenia, bo masz własne życie i pomysł na nie.
kotissska jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 11:56   #41
zagubiona_ja
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 44
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Dziękuję Wam za odpowiedzi.

Muszę iść na terapię bo nie chce sama popełniać błędów w relacjach z innymi.

Nie wiem jak można rok przerwy na studiach traktować jako tragedię, tak samo jak ich opowieści, że mam iść do jakiejś pracy w urzędzie najlepiej w państwowej firmie bo będę miała stabilizacje itd. Dodatkowo nie wiedzą nic na temat mojej pracy, a na siłę chcą mnie wepchnąć do pracy w tym co studiowałam za najniższą krajową- teraz nie pracuje w branży ze studiów i nie zarabiam najniższej krajowej.

Nie rozumiem jak można mówić "żałuję, że Cię urodziłam", a później udawać wzorową rodzinę.

Tak samo ich pretensje o to, że nie mam magisterki. Dla nich to jakiś punkt honoru. Miałabym magisterke i pracowała za najniższą to byłoby ok, teraz nie mam mgr i zarabiam ok to jest źle i oni wiedzą.
zagubiona_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 12:04   #42
dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 9 831
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Cytat:
Napisane przez kotissska Pokaż wiadomość
Myślę, że jak ktoś potrzebuje terapii to oni, bo to zwyczajnie agresja pod każdą postacią.
A kij z nimi, pies ich trącał, niech sobie potrzebują czego chcą.
Autorka sama - jak widać - nie umie tym ludziom skutecznie się przeciwstawić, ciągle daje sobą manipulować, wpędzać w poczucie winy i jakiejś chorej lojalności. Bez terapii, bez wsparcia fachowca, bez zrozumienia mechanizmów takiej przemocy, i bez zrozumienia, że to jest przemoc w czystej postaci, nie ujedzie w swoim życiu na jotę.

Cytat:
Napisane przez zagubiona_ja Pokaż wiadomość

Nie wiem jak można rok przerwy na studiach traktować jako tragedię, tak samo jak ich opowieści, że mam iść do jakiejś pracy w urzędzie najlepiej w państwowej firmie bo będę miała stabilizacje itd. Dodatkowo nie wiedzą nic na temat mojej pracy, a na siłę chcą mnie wepchnąć do pracy w tym co studiowałam za najniższą krajową- teraz nie pracuje w branży ze studiów i nie zarabiam najniższej krajowej.

Nie rozumiem jak można mówić "żałuję, że Cię urodziłam", a później udawać wzorową rodzinę.

Tak samo ich pretensje o to, że nie mam magisterki. Dla nich to jakiś punkt honoru. Miałabym magisterke i pracowała za najniższą to byłoby ok, teraz nie mam mgr i zarabiam ok to jest źle i oni wiedzą.
Nie byłoby wcale OK, znaleźliby inny powód żeby cię gnębić, ci ludzie są mocno zaburzeni.
Więzili cię, poniżali, lżyli, stosowali przemoc ekonomiczną wobec ciebie, również fizyczną - to jest nienormalne, chore, tak naprawdę do zgłoszenia na policję. NIC TEGO NIE USPRAWIEDLIWIA, brak studiów to tylko pretekst żeby wyładować na tobie swoje frustracje i swoją agresję.
dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 12:21   #43
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-02
Wiadomości: 688
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Cytat:
Napisane przez zagubiona_ja Pokaż wiadomość
Dziękuję Wam za odpowiedzi.

Muszę iść na terapię bo nie chce sama popełniać błędów w relacjach z innymi.

Nie wiem jak można rok przerwy na studiach traktować jako tragedię, tak samo jak ich opowieści, że mam iść do jakiejś pracy w urzędzie najlepiej w państwowej firmie bo będę miała stabilizacje itd. Dodatkowo nie wiedzą nic na temat mojej pracy, a na siłę chcą mnie wepchnąć do pracy w tym co studiowałam za najniższą krajową- teraz nie pracuje w branży ze studiów i nie zarabiam najniższej krajowej.

Nie rozumiem jak można mówić "żałuję, że Cię urodziłam", a później udawać wzorową rodzinę.

Tak samo ich pretensje o to, że nie mam magisterki. Dla nich to jakiś punkt honoru. Miałabym magisterke i pracowała za najniższą to byłoby ok, teraz nie mam mgr i zarabiam ok to jest źle i oni wiedzą.

Wprowadzanie w poczucie winy też jest typowe dla ludzi z zaburzeniami jakie mają twoi rodzice. Tak samo przeświadczenie, że są najlepszymi rodzicami na świecie i chcą twojego dobra, a ty jesteś niewdzięczna. Klasyka.


Terapie polecam przede wszystkim dla samej siebie. Żebyś sobie poukładała wszystko w głowie, przepracowała te problemy i raz na zawsze uwierzyła, że to oni są toksyczni, a nie ty.

Swoją drogą podziwiam Cię, że mimo takiego wychowania i jadu ciągle na Ciebie wylewanego - dajesz sobie tak dobrze radę i zdrowo patrzysz na świat Masz szanse na fajne, zdrowe relacje w życiu, ich się trzymaj
1b006c1cc4b33fb32b0a741c96d131cb0dc83f78_5f5d531644303 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 12:27   #44
Camelitos
Wtajemniczenie
 
Avatar Camelitos
 
Zarejestrowany: 2017-11
Lokalizacja: Śląskie
Wiadomości: 2 467
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Cytat:
Napisane przez zagubiona_ja Pokaż wiadomość
Zacznę może od początku i postaram się wszystko skrócić do esencji problemu.

Mam 26 lat, mieszkam z facetem, jesteśmy zaręczeni, planujemy przyszłość, mam pracę, która nie jest super ale nie jest też zła. Moje życie jest super i cieszę się tym co mam.

Mój problem dotyczy relacji z rodzicami.
Od zawsze temat jest trudny, sytuacja napięta i nigdy nie było dobrze.
W dzieciństwie, bicie paskiem, wrzaski, przekleństwa.

Apogeum było w chwili kiedy miałam rok przerwy na studiach (po którym się miałam obronić i tak też się stało).

Były wtedy wyzwiska, przekleństwa, zamykanie kuchni na noc (bo tak ). W tym czasie pracowałam co wiązało się z tym, że rano nie mogłam się wykąpać przed pracą, a jeśli to robiłam to zakręcali mi ciepłą wodę.
Co dzień słuchałam, że jestem zerem, dnem, wstyd im za mnie.
Moja matka potrafiła z rękami do mnie wyskakiwać, w szale coś kopnąć. Nie miałam żadnej intymności, kiedy np. ubierałam się w pokoju oni potrafili wejść z krzykiem o coś kiedy stałam nago lub ubrana do połowy, poprosiłam ich o trochę intymności to powiedzieli, że to ich dom i będą robić co chcą.

Tak naprawdę skończenie studiów (dzienne) to tylko kwestia mojego uporu. Im niestety nic nie zawdzięczam- na studia dojeżdżałam prawie 2 godziny w jedną stronę bo na wynajem było szkoda kasy woleli zawsze odkładać i wyliczać każdą złotówkę...

Kiedy spotykałam się z facetem to mówili, że mnie zostawi i będę z niczym, że ma mnie za nic itd, latam za nim i jestem dziw... Nie robiłam nic co by o tym świadczyło.

Potrafili mi zamknąć dom i musiałam kombinować gdzie iść spać.
Dodam, że w czasie roku przerwy pracowałam (pytałam czy im dokładać do rachunków itd.- nie chcieli), wracałam max o 1 w nocy, zawsze mówiłam o której będę.

Podjęłam decyzję o wyprowadzce. Jak wynosiłam rzeczy to nawet słowa nie powiedzieli.

Mieszkam bez nich od 3 lat, radzę sobie, nie głoduje, czasem jest lepiej, czasem gorzej ale daję radę.

Moi rodzice po czasie zaczęli się odzywać, dzwonić, inicjować kontakt. Na początku miałam dystans, później zdawkowe spotkania na święta i okazje, po drodze parę spin ale mogłam nie odbierać telefonu i problem znikał.

Oni próbowali tworzyć pozory, starali się chyba nadrobić i byli mega mili, oferowali pomoc, matka chciała mi gotować słoiki z jedzeniem. Chcieli udawać super rodzinę tak jakby nie było sytuacji z kiedyś.

Ja mam do tego negatywny stosunek ponieważ nie zapewnili mi warunków i spokoju kiedy tego potrzebowałam przez co zanim sama zdecyduje się na dziecko chcę iść do psychologa, a obiad umiem sama ugotować. Nie sztuką chyba jest być miłym kiedy ja sobie teraz radzę i jest ok skoro kiedy był problem to mnie niszczyli... Robili dosłownie tragedię z roku przerwy na studiach...

Dodam, że mi ten rok dużo dał, zrozumiałam czego chcę zawodowo, pracowałam, dorosłam.

Ostatnio była już ostra kłótnia. Powód: nie zrobiłam studiów magisterskich. Poleciały teksty jak kiedyś: bez studiów jestem nikim, ona wie, że mnie zwolnią jak nie zrobię magisterki, mam je zrobić i chu....
Drugi powód to fakt, że ich zdaniem mam dystans, jakiś żal, odczułam pretensje, że nie biorę udziału w udawaniu idealnej rodziny ale ja nie umiem, nie potrafię.

Teraz sama muszę radzić sobie z brakami i problemami z przeszłości, które są wynikiem ich zachowania więc dlaczego mam udawać

Nie rozumiem jak oni mogą tak udawać, jak powiedziałam matce, że mogli się tak kiedyś nie zachowywać to nawet nie umiała przyznać, że źle postępowali...

Powiedzcie mi czy to dziwne, że mam dystans? Mogę jechać na święta, zadzwonić raz na 2 tygodnie ale nie umiem dzwonić codziennie i sobie rozmawiać jakby nigdy nic.

Czekam na Wasze wypowiedzi.
Zagubiona po tym co przeszłaś to nie wiem czy będąc na Twoim miejscu chcialabym w ogole z rodzicami utrzymywać jakikolwiek kontakt..

W życiu sobie poradziłaś, tak jak piszesz - raz jest lepiej, raz jest gorzej - ale to u każdego tak jest

Nie zadręczaj się poczuciem winy ani niczym innym - to oni nie byli wobec Ciebie fair i nie stworzyli Ci godnych warunków do życia. Przerwa roczna na studiach to nie jest żadna tragedia, tymbardziej że studia skończyłaś.. Pójście na magisterkę to też Twoja prywatna kwestia i nic im do tego..

Jesli mimo wszystko masz jakikolwiek sentyment do nich utrzymuj z nimi kontakt ale taki mega sporadyczny i tyle
Camelitos jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 13:09   #45
Minna
Zielona Driada
 
Avatar Minna
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 3 514
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Na Twoim miejscu całkiem zerwałabym kontakt. Nie jesteś im nic winna mimo, że usilnie starają się wpędzić Cię w poczucie winy.

Z opisu wychodzi, że zawsze traktowali Cię jak swoją własność, miałaś postępować tak jak oni sobie tego życzą bez względu na własny światopogląd, uczucia, plany.

To bardzo zaburzeni ludzie, agresywni. Wymyślają Ci od najgorszych, stosują przemoc, ograniczają Twoją wolność. Dramat. Najgorsze jest to, ze udają potem, że nie ma problemu. Odetnij się od ludzi, którzy myślą, że mają święte prawo niszczyć Ci życie i znęcać się nad Tobą. I nie, oni nigdy nie przestali Cię źle traktować.
__________________



"To fakt. A fakty to najbardziej uparta rzecz pod słońcem."
Minna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 14:28   #46
kalor
Gazela inteligencji
 
Avatar kalor
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 6 371
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Aj, u mnie to samo, też cały czas „a kiedy przyjedziesz? A czemu tak rzadko? Najchętniej to byś w ogóle nie przyjeżdżała!” (Przyjeżdżam co 2-3 tygodnie...) A jak jestem, to tez każdy się zajmuje swoimi sprawami i tyle.

Jak tak analizuję zachowanie moich rodziców, to myślę, że to jest jakaś forma kontroli. Wiesz, jesteśmy ich dziećmi, oni chcą, żebyśmy wciąż ich słuchały, wykonywały polecenia i jeszcze mają nas „na oku”, jak jesteśmy u nich. Też usłyszałam mnostwo złych słów („już nie jesteś moją córką” - identycznie), też są awantury, jak choć trochę się wyslizguję spod ich kontroli.

To trudne w obliczu szantażu emocjonalnego, wiem to, ale trzeba po prostu się nie zgadzać i nie wchodzić w dyskusje. Będzie ciężko, pewnie relacje się na ten moment pogorszą, ale rodzice zrozumieją, że jesteś dorosłą osobą i bedziesz ich odwiedzać jak dorosła osoba.

Wiem, daję rady, a sama tak nie robię, jednak mnie jeszcze utrzymują (nie dałabym rady pracować na moich studiach, a na skończeniu ich najbardziej mi zależy). Walczę jednak o ustalenie granic po studiach jednak chcę postawić swoje granice, bez dyskusji! Jestem prawie pewna, że mimo początkowego sprzeciwu rodzice się w końcu przyzwyczają. Teraz jest trudno, ale będzie dobrze

---------- Dopisano o 15:28 ---------- Poprzedni post napisano o 15:21 ----------

Ehh, doczytałam, jak cię traktowali w dzieciństwie... i w czasie przerwy na studiach. Ja zawaliłam studia i miałam przerwę, traktowali mnie dość podobnie jak wracałam do domu (mieszkałam na codzień w innym mieście i się sama utrzymywałam), jako ich dziecko jestem w stanie wiele wybaczyć, to smutne i przerażające...

Ale lania bym nie wybaczyła. Nigdy. Dodając to, co sama wybaczyłam (a nie powinnam), to najzdrowiej jednak byłoby zerwać kontakt.

Radzisz sobie, żyjesz z narzeczonym, nie potrzebujesz ich warunkowej akceptacji. Szukanie miłości od rodzica jest automatyczne i każde kolejne odrzucenie boli, wiem. Ale po tym, co ci zrobili... Wątpię, ze się zmienia
__________________
kalor jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 14:38   #47
MissChievousTess
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Jak kiedyś przytomnie zauważył Woody Allen- trzeba zdać specjalny egzamin i uzyskać pozwolenie na prowadzenie samochodu, ale nie trzeba robić nic takiego by mieć dzieci. Wniosek? Rodzicami mogą być ludzie, którzy nigdy dzieci mieć nie powinni bo się do tego po prostu nie nadają. I to chyba taki przypadek.
Odcięcie się od toksycznej rodziny i przemocy psychicznej (nazwijmy rzeczy po imieniu) jest reakcją normalną i jedyną formą zachowania, która pozwala zadbać o własne zdrowie psychiczne. Także robisz dobrze. Tak, to normalne. Tak, nie każdy rodzic jest dobrym rodzicem bo wielu ludzi do bycia rodzicami się nie nadaje, ale poza Chinami jeszcze żadne kraj nie zabronił nikomu posiadania dzieci. I tak, nie jesteś ze swoim problemem sama. I tak, skrzywdzili Cię i być może nie nigdy nie zaprzestaną kolejnych prób krzywdzenia Cię jeśli dasz im do tego okazję i powód.
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę:
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894
MissChievousTess jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 14:59   #48
marlen1366
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 845
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Doskonale Cię rozumiem. To nie Ty jesteś winna obecnej sytuacji. Moja matka jak 3 dni nie dzwonię to wielki foch. Jak zaplanowałam z mężem i córką kilkudniowy pobyt nad morzem to też była obraza majestatu, bo jak to, skoro w tym czasie są urodziny mojego ojca. Nieważne że nigdy nic z tej okazji nie było. W jej mniemaniu to ja powinnam z nią wszystko konsultować. Nie daj się tak dłużej traktować, wiem że to nie jest proste ale trzeba walczyć o siebie. Mam przeogromny żal do mojej matki że inaczej traktowała mnie i inaczej moją siostrę. Czasu nie zmienię ale będę żyć po swojemu pomimo wiecznych fochow

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
marlen1366 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 15:36   #49
Nimve
Zakorzenienie
 
Avatar Nimve
 
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: Zołzarium
Wiadomości: 3 698
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Cytat:
Napisane przez MissChievousTess Pokaż wiadomość
Jak kiedyś przytomnie zauważył Woody Allen- trzeba zdać specjalny egzamin i uzyskać pozwolenie na prowadzenie samochodu, ale nie trzeba robić nic takiego by mieć dzieci. Wniosek? Rodzicami mogą być ludzie, którzy nigdy dzieci mieć nie powinni bo się do tego po prostu nie nadają. I to chyba taki przypadek.
Odcięcie się od toksycznej rodziny i przemocy psychicznej (nazwijmy rzeczy po imieniu) jest reakcją normalną i jedyną formą zachowania, która pozwala zadbać o własne zdrowie psychiczne. Także robisz dobrze. Tak, to normalne. Tak, nie każdy rodzic jest dobrym rodzicem bo wielu ludzi do bycia rodzicami się nie nadaje, ale poza Chinami jeszcze żadne kraj nie zabronił nikomu posiadania dzieci. I tak, nie jesteś ze swoim problemem sama. I tak, skrzywdzili Cię i być może nie nigdy nie zaprzestaną kolejnych prób krzywdzenia Cię jeśli dasz im do tego okazję i powód.
Otóż to, większość dorosłych ludzi na ziemi jest lub będzie rodzicami, a znaczny ich procent to zwyczajnie ludzie źli, chorzy umysłowo lub po prostu głupi i toksyczni. Tak jak w społeczeństwie. To, że zrobili sobie dziecko nie oznacza automatycznie, że należy im się od tego dziecka bezwzględny szacunek i posłuszeństwo.

To co ci ludzie robili autorce jest kompletnie chore, a oni sami powinni trafić albo do zakładu albo do więzienia.
Nimve jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2018-05-16, 15:50   #50
flexi_88
Recenzentka Miesiąca - Listopad 2020 , Październik 2017
 
Avatar flexi_88
 
Zarejestrowany: 2015-09
Lokalizacja: Podlasie
Wiadomości: 5 312
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Trzymaj się bo świetnie sobie radzisz. Nie nabieraj się na tanie zagrywki poprawy kontaktu, bo oni widocznie się nie zmienili. Myśleli, że Ci się nie uda i nie dasz rady wracając z podkulonym ogonem. Niestety nie poszło po ich myśli więc ostatnim chwytem jest wzbudzanie w Tobie poczucia winy z abstrakcyjnych powodów. Masz prawo niechcieć kontaktu i masz prawo czuć to co czujesz. Jeśli kiedyś zobaczyłabyś w nich naprawdę szczerą i prawdziwą chęć naprawy tej relacji to wtedy poczujesz to bo takich uczuć nie da się przekłamać i udawać. Powodzenia i nie jedna osoba na Twoim miejscu juz by się załamała i nie wyszła z dołka z takimi 'rodzicami'. Ty odżyłaś i masz dzięki temu niezły kręgosłup moralny. Pamiętaj o tym!

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________

KWC
IG
flexi_88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-16, 16:13   #51
megamag
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 488
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Uwierz, że nie jesteś sama. Wielu mniej lub bardziej popapranych ludzi zrobiło sobie dzieci, bo wszyscy robili, a potem te dzieci musiały znosić ich zachowania i próby narzucenia mniej lub bardziej popapranych wizji świata. (U Twoich zajeżdża dziwnymi ambicjami z tym magistrem i budżetówką). Nie ma w tym Twoje winy, bo nie masz wpływu na miejsce, w którym się rodzisz. Po prostu żyj swoim życiem i nie daj im mącić sobie w głowie.
megamag jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-17, 06:23   #52
Karena 73
Kobieta z klasą
 
Avatar Karena 73
 
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 3 058
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

"żałuję, że Cię urodziłam" - po czymś takim zerwałabym kontakt zupełnie.

Mój dom był podobny do Twojego, dlatego wiem, że problem leży w rodzicach a nie w Tobie. Psychiczni ludzie nigdy nie powinni mieć dzieci. Nie jeździłabym tam wcale, a na pretensje przez telefon za każdym razem odpowiadałabym: po co dzwonisz, skoro żałujesz, że mnie urodziłaś? I tak za każdym razem, aż do ustania kontaktów.
Po takim piekle niczego nie jesteś im winna, niczego nie musisz. Skup się na swojej nowej rodzinie, którą tworzysz z chłopakiem.
__________________
Miłość to gra we dwoje, w której oboje muszą wygrywać.
Karena 73 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-19, 08:57   #53
MsN
Femme fatale
 
Avatar MsN
 
Zarejestrowany: 2016-01
Lokalizacja: the circles of dante's hell
Wiadomości: 1 261
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Cytat:
Napisane przez zagubiona_ja Pokaż wiadomość
Zacznę może od początku i postaram się wszystko skrócić do esencji problemu.

Mam 26 lat, mieszkam z facetem, jesteśmy zaręczeni, planujemy przyszłość, mam pracę, która nie jest super ale nie jest też zła. Moje życie jest super i cieszę się tym co mam.

Mój problem dotyczy relacji z rodzicami.
Od zawsze temat jest trudny, sytuacja napięta i nigdy nie było dobrze.
W dzieciństwie, bicie paskiem, wrzaski, przekleństwa.

Apogeum było w chwili kiedy miałam rok przerwy na studiach (po którym się miałam obronić i tak też się stało).

Były wtedy wyzwiska, przekleństwa, zamykanie kuchni na noc (bo tak ). W tym czasie pracowałam co wiązało się z tym, że rano nie mogłam się wykąpać przed pracą, a jeśli to robiłam to zakręcali mi ciepłą wodę.
Co dzień słuchałam, że jestem zerem, dnem, wstyd im za mnie.
Moja matka potrafiła z rękami do mnie wyskakiwać, w szale coś kopnąć. Nie miałam żadnej intymności, kiedy np. ubierałam się w pokoju oni potrafili wejść z krzykiem o coś kiedy stałam nago lub ubrana do połowy, poprosiłam ich o trochę intymności to powiedzieli, że to ich dom i będą robić co chcą.

Tak naprawdę skończenie studiów (dzienne) to tylko kwestia mojego uporu. Im niestety nic nie zawdzięczam- na studia dojeżdżałam prawie 2 godziny w jedną stronę bo na wynajem było szkoda kasy woleli zawsze odkładać i wyliczać każdą złotówkę...

Kiedy spotykałam się z facetem to mówili, że mnie zostawi i będę z niczym, że ma mnie za nic itd, latam za nim i jestem dziw... Nie robiłam nic co by o tym świadczyło.

Potrafili mi zamknąć dom i musiałam kombinować gdzie iść spać.
Dodam, że w czasie roku przerwy pracowałam (pytałam czy im dokładać do rachunków itd.- nie chcieli), wracałam max o 1 w nocy, zawsze mówiłam o której będę.

Podjęłam decyzję o wyprowadzce. Jak wynosiłam rzeczy to nawet słowa nie powiedzieli.

Mieszkam bez nich od 3 lat, radzę sobie, nie głoduje, czasem jest lepiej, czasem gorzej ale daję radę.

Moi rodzice po czasie zaczęli się odzywać, dzwonić, inicjować kontakt. Na początku miałam dystans, później zdawkowe spotkania na święta i okazje, po drodze parę spin ale mogłam nie odbierać telefonu i problem znikał.

Oni próbowali tworzyć pozory, starali się chyba nadrobić i byli mega mili, oferowali pomoc, matka chciała mi gotować słoiki z jedzeniem. Chcieli udawać super rodzinę tak jakby nie było sytuacji z kiedyś.

Ja mam do tego negatywny stosunek ponieważ nie zapewnili mi warunków i spokoju kiedy tego potrzebowałam przez co zanim sama zdecyduje się na dziecko chcę iść do psychologa, a obiad umiem sama ugotować. Nie sztuką chyba jest być miłym kiedy ja sobie teraz radzę i jest ok skoro kiedy był problem to mnie niszczyli... Robili dosłownie tragedię z roku przerwy na studiach...

Dodam, że mi ten rok dużo dał, zrozumiałam czego chcę zawodowo, pracowałam, dorosłam.

Ostatnio była już ostra kłótnia. Powód: nie zrobiłam studiów magisterskich. Poleciały teksty jak kiedyś: bez studiów jestem nikim, ona wie, że mnie zwolnią jak nie zrobię magisterki, mam je zrobić i chu....
Drugi powód to fakt, że ich zdaniem mam dystans, jakiś żal, odczułam pretensje, że nie biorę udziału w udawaniu idealnej rodziny ale ja nie umiem, nie potrafię.

Teraz sama muszę radzić sobie z brakami i problemami z przeszłości, które są wynikiem ich zachowania więc dlaczego mam udawać

Nie rozumiem jak oni mogą tak udawać, jak powiedziałam matce, że mogli się tak kiedyś nie zachowywać to nawet nie umiała przyznać, że źle postępowali...

Powiedzcie mi czy to dziwne, że mam dystans? Mogę jechać na święta, zadzwonić raz na 2 tygodnie ale nie umiem dzwonić codziennie i sobie rozmawiać jakby nigdy nic.

Czekam na Wasze wypowiedzi.
Powiem tak, Twoi rodzice byli i są nadal psychiczni, toksyczni. To jak się zachowują...woła nie tylko o pomstę do nieba.
Też jak się po latach okazało pochodzę z trudnej, dysfunkcyjnej rodziny, ale wolałabym o tym nie wspominać na forum.
Generalnie w skrócie powiem, że wiem co czujesz, tyle, że u mnie nie było chyba (w sensie nie głodowałam, miałam dostęp do wody, nie spałam na schodach, raczej nie było gróźb) aż tak bardzo źle jak czytam, iż u Ciebie.

Nie dziwię się, iż się dystansujesz, starasz trzymać na rezerwie. Postępowałabym dokładnie tak samo, co raczej powoli ma u mnie byt, nie wiem, tak wnioskuję. Mieszkanie z toksycznymi rodzicami to najgorsze co byś mogła zrobić. Jeśli się wyprowadziłaś to bardzo dobrze. Dla mnie takie sytuacje to nauka życia na własny rachunek, ale nie tylko. Po prostu dorosłe życie z dala od rodziców na przykład. Niektórzy mając tak ciężkie dzieciństwo i wychowanie muszą szybciej dorosnąć i dojrzeć, żeby stawić czoła różnym ciężkim sytuacjom no i życiu.

Mnie jedna strona urządzała chore jazdy co robi notorycznie nadal, ale teraz już to będzie raczej wyciszone. Druga strona też nie była bez winy, ale inne zachowanie, inny charakter...Robiła to...po cichu jak ja określam.

Dobrze, że masz dystans!
Teraz widzisz, rodzina jak widzi, że Tobie się powodzi, jest u Ciebie dobrze, chce kontaktu z Tobą. Nie daj się na to złapać. Chcą Cię zmanipulować, wykorzystywać, wsiadać na psychikę niczym na byka i ujeżdżać go. Chcą Ci urządzać chore jazdy.

Jeśli chcesz, to możesz ich odwiedzać, ale z głową i z rozsądkiem. Nie spoufalaj się z nimi. Możesz czasem z nimi spędzić czas, odwiedzi ich, pośmiać się (jeśli chcesz), żeby pokazać, że niby wiesz, udajesz, że jest w porządku, ale raczej oni to wykorzystają więc nie daj się na to złapać. Gdy zaistnieje potrzeba - zaatakuj. Słownie oczywiście. U mnie jest to agresja od chyba zawsze, chamski bywa, że też charakter no i wulgaryzmy. Nie twierdzę, że jest to dobre, ale taki mam charakter i chyba nie chcę go zmieniać.

Po prostu broń się gdy trzeba.
Twoi rodzice nie chcą się przyznać widocznie do błędu.
Od Ciebie zależy czy będziesz chciała się z nimi dystansować czy zerwać definitywnie kontakt, choć pewnie ja bym zerwała definitywnie.

Znam z autopsji - gnojenie psychiczne, podcinanie skrzydeł, krytykowanie na każdym kroku...

Musisz wzmacniać i wspierać się sama, chyba, że masz faceta na którym możesz polegać, przyjaciółkę. Wiem, że jest ciężko samej, ale ja na przykład nie mam wyboru so...

Jednak ja bym Ci radziła zerwać definitywnie kontakt, a nie ochłodzić relacje. Tego nie da się zapomnieć i wybaczyć.

To było i jest nienormalne - nie wpuszczanie na noc do domu, mówienie, że jest się nikim na przykład ''beze mnie będziesz nikim.'' .

Ale mówię, nie patrz się na nich. Zajmij się sobą. Jak Cię wezmą na litość ''kto mi poda na starość szklankę wody w chorobie?'' - olej to. Miej na nich głęboko wyrąbane, bo nie zasługują na dzieci, nie zasługują na miano rodziców. Zawsze uważałam, że takie osoby nie powinny mieć nigdy dzieci i moje zdanie w tej kwestii nigdy się nie zmieni.

Pewnie pochodzą z DDD, ale to żadne wytłumaczenie. Mnie na przykład nie obchodzi, że tak rodzice czy któreś z rodziców zostało wychowane. No, ale wiem, że łatwo powielać błędy cudze i to rodzic niby decydują w jaki sposób nas wychowają...

W Polsce są miliony rodzin takich jak Twoja czy...moja i każde dziecko musi nosić w sobie to brzemię, to piętno piekła. Takie dzieci mają gorzej (wliczając można powiedzieć jeszcze dzieciaki z bidula może). Natomiast trzeba leczyć się za rodziców, taka prawda brudna, smutna i prawdziwa...

Więc jeśli jeszcze nie zaczęłaś to rozpocznij jak najszybciej terapię.
Koniecznie jest to Tobie potrzebne. Zresztą nie tylko Tobie jako osobie wychowującej się w takiej rodzinie. To będzie rzutowało na Twoje dalsze życie i jak tego nie poskładasz - a są to rozwalone puzzzle, to możesz nigdy nie dojść do niczego dobrego, nie ułożyć sobie życia tak jak powinnaś, a spadniesz na dno i powielisz błędy rodziców.

A wiem jak łatwo jest iść przez wytarte, przetarte drogi.
Wiem jak łatwo jest powielać błędy rodziców...

Od chorych ludzi trzeba uciekać. Oni są chorzy jak na moje to psychicznie tylko tego nie widzą albo nie chcą widzieć. Raczej są ślepi i głuśi. Po słowach ''żałuję, że Cię urodziłam'' z chęcią bym od razu zerwała kontakt. To tak jakby matka widziała w Tobie wroga albo bardziej jakbyś była niechcianym dzieckiem albo z wpadki.

Takie słowa bolą. Wiem jak bardzo.
Zaczyna się nienawiść i agresor się włącza.

Uciekaj od nich jak najszybciej, nie utrzymuj kontaktu i zacznij żyć swoim życiem, zacznij je budować bo jest w zgliszczach.
Podobnie jak u mnie.

Osobiście raczej nie zapominam, a czy wybaczam? Trudno powiedzieć. Jest wiele osób, którym nigdy nie wybaczę a miałam o tym mówione i moja decyzja się nie zmieni. Wolę uciekać czasem, dystansować się niż wybaczyć. Są pewne kwestie, których nie da się zwyczajnie wybaczyć...
MsN jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-19, 09:10   #54
Limonka2738
Zakorzenienie
 
Avatar Limonka2738
 
Zarejestrowany: 2015-08
Lokalizacja: Undercity
Wiadomości: 30 163
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Czy to dziwne, że masz dystans? Ja bym miała dystans jak od ich domu do Australii...

Dosłownie. Dziwię się, że w ogóle z nimi rozmawiasz.

Ja mam osoby w rodzinie, które traktowały mnie dużo bardziej lightowo, a jednak wciąż źle, którym nawet dzień dobry nie mówię, jeśli bym ich spotkała raz na sto lat. Po prostu niektóre relacje nie są według mnie warte nawet pozorów.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
To boldly go where no man has gone before.

Top secret Uczestnik ściśle tajnego rządowego programu badań nad eksperymentalną szczepionką na malarię.
Limonka2738 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-19, 23:17   #55
eyo
Zakorzenienie
 
Avatar eyo
 
Zarejestrowany: 2008-01
Wiadomości: 16 988
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Tak to dziwne, że masz dystans bo ja bym z takimi ludźmi urwała kontakt kompletnie.

Sama chyba już dobrze wiesz, że oni ani się nie zmienili ani się nie zmienią. Pytanie czy chcesz dalej ryzykować wysłuchiwanie kolejnych awantur... Ja bym nie chciała i dla zdrowia psychicznego Tobie radzę to samo. Tu nie ma ani o czym rozmawiać ani czego oczekiwać.
__________________
...

Prędzej czy później cmentarze są pełne wszystkich.

15.02.2017 ♥
eyo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-05-20, 05:15   #56
Mijanou
Wizażowy Kot Igor
 
Avatar Mijanou
 
Zarejestrowany: 2012-08
Lokalizacja: po drugiej stronie lustra
Wiadomości: 17 524
Dot.: Trudna sytuacja z rodziną... Czy źle robię?

Cytat:
Napisane przez kalor Pokaż wiadomość
Aj, u mnie to samo, też cały czas „a kiedy przyjedziesz? A czemu tak rzadko? Najchętniej to byś w ogóle nie przyjeżdżała!” (Przyjeżdżam co 2-3 tygodnie...) A jak jestem, to tez każdy się zajmuje swoimi sprawami i tyle.

Jak tak analizuję zachowanie moich rodziców, to myślę, że to jest jakaś forma kontroli. Wiesz, jesteśmy ich dziećmi, oni chcą, żebyśmy wciąż ich słuchały, wykonywały polecenia i jeszcze mają nas „na oku”, jak jesteśmy u nich. Też usłyszałam mnostwo złych słów („już nie jesteś moją córką” - identycznie), też są awantury, jak choć trochę się wyslizguję spod ich kontroli.

To trudne w obliczu szantażu emocjonalnego, wiem to, ale trzeba po prostu się nie zgadzać i nie wchodzić w dyskusje. Będzie ciężko, pewnie relacje się na ten moment pogorszą, ale rodzice zrozumieją, że jesteś dorosłą osobą i bedziesz ich odwiedzać jak dorosła osoba.

Wiem, daję rady, a sama tak nie robię, jednak mnie jeszcze utrzymują (nie dałabym rady pracować na moich studiach, a na skończeniu ich najbardziej mi zależy). Walczę jednak o ustalenie granic po studiach jednak chcę postawić swoje granice, bez dyskusji! Jestem prawie pewna, że mimo początkowego sprzeciwu rodzice się w końcu przyzwyczają. Teraz jest trudno, ale będzie dobrze
Jest bardzo wiele prawdy w tym, co piszesz, kalor.
Ja miałam (w przeciwieństwie do Autorki) zdrowe relacje z rodzicami, pozwolili mi rozwinąć skrzydła i żyć, jak chciałam/chcę. Jednak po śmierci taty, mama stała się hm.....nadopiekuńcza, chyba tak to ujmę. Ja mieszkam trochę w PL a trochę w UK (na razie jeszcze jest to możliwe, mam na myśli sprawy zawodowe, choć niedługo trzeba będzie się zdecydować) i gdy jestem w UK, staram się co weekend być w Polsce. Nieraz jest tak, że przylatuję w sobotę rano, zobaczę, co w domu i jadę do mamy a odlatuję wieczornym samolotem. Też ulegam szantażowi (swego rodzaju chyba jest to szantaż emocjonalny), gdy ciągle słyszę, że ona się źle czuje, że święta BN mam spędzić w domu rodzinnym, bo to może jej ostatnie święta (fakt, niedawno pokonała raka ale generalnie ona miała chyba wszystkie choroby świata, z sepsą włącznie). No i koniec końców- ulegam. Spędzam wigilię z nią (i z moją ciotką, zwana Zarazą). I tak jest co rok, choć marzą mi się święta w jakimś pensjonacie w górach, gdzie wszystko mi podadzą pod nos a jedynym moim zajęciem będą kuligi i spacery. I nie wiem, jak to będzie, gdy na stałe już przeniosę się do UK. A będę musiała, bo mój TŻ nie jest Polakiem. Jestem tylko człowiekiem i wiem, że z tą decyzją będzie się wiązało irracjonalne poczucie winy, choć z drugiej strony wiem, że będę do niej przyjeżdżać tak często, jak się da. Ale już nie w każdą sobotę.

Natomiast w przypadku Autorki naprawdę starałabym się ograniczyć wizyty w domu do niezbędnego minimum bo to, co opisuje to nie są normalne relacje rodzinne.
__________________
I don't have time for that! I'm a cat. We are rather busy you know?



Zanim założysz wątek, zajrzyj tu: https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=1269209


Warto wsłuchać się w Słowo: https://www.youtube.com/channel/UC5n...oyrF8xorb-IqVw

No pasaran!
Mijanou jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-11-22, 12:25   #57
zagubiona_ja
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 44
Zostałam totalnie z niczym i wróciłam do patologii...

Hej Wam!

Może niektóre z Was kojarzą mój poprzedni wątek ale streszczę tutaj sytuację z poprzedniego wątku i dopiszę smutną dla mnie aktualizację.

Nie wiem co dalej zrobić ze swoim życiem, a mam je sama w swoich dwóch rękach i mogę polegać tylko na sobie

Zacznę może od początku i postaram się wszystko skrócić do esencji problemu.

Bardzo bym chciała żeby ktoś doczytał do końca, a będzie to długie bo problem trwa odkąd pamiętam.

Mam 26 lat, mieszkałam z facetem, byliśmy zaręczeni, planowaliśmy przyszłość, mam pracę, która nie jest super ale nie jest też zła. Było kiedyś super ale się pozmieniało.

Opiszę po kolei- FACET:

Poznaliśmy się kilka lat temu, szybko zaiskrzyło, wyprowadzka z nim była ucieczką od patologicznego domu (opiszę poniżej), ograniczyłam kontakt z rodzicami i wydawało mi się, że jest idealnie, sądziłam, że on będzie zawsze. Ale jednak nie i to był mój błąd, że na nim wszystko zbudowałam. Po jakimś czasie zaczęło się psuć, jak był problem to ja drążyłam do upadłego i nie umiałam odpuścić, wrzucić na luz bo wydawało mi się, że muszę to mieć wyjaśnione i pod kontrolą. On z kolei zaczął od wyzwisk, su*o, pi*do, straciłem z Tobą czas, później przeprosiny, że on się zdenerwował i że przeprasza więc było ok. Wiem, że normalna osoba powiedziałaby "żegnaj" ale ja wyniosłam chyba fatalne schematy, że na czyjąś miłość muszę zasłużyć- nie zasłużyłam na tą od rodziców więc będę walczyć o jego.

Później doszło do rzucania talerzami, przedmiotami, dostawał ataków szału, odsunął się ode mnie (chyba kogoś poznał ale nie mam pewności), raz nawet miałam siniaka, unikanie zbliżeń, zaspokajanie się do porno (miał pretensje, że jak to odkryłam to na następny dzień byłam zmulona i zwieszona), teksty, że albo się dostosuję albo mam wypier*****. Po rozstaniu powiedział, że przerosła go codzienność i życie, że nie miał siły o tym mówić, że można kogoś kochać ale nie mieć siły itd.
Oboje byliśmy z domów z dysfunkcjami.

Ja rozumiem, że życie się zmienia, ludzie się zmieniają i nie mam o to żalu, nie chciałabym żeby był ze mną na siłę. Jestem w stanie się z tym pogodzić, że jeśli on czuje się lepiej sam to ja też będę sama.
Staram się nie roztrząsać powodów bo to do nikąd nie doprowadzi, stało się.
Wiem też, że moje schematy sprawiały, że w tym tyle tkwiłam, a nie odeszłam po pierwszych słowach "wypier*****". Moja wina i może dlatego tak daleko to zaszło bo on był przekonany, że będę z nim zawsze.

Wróciłam do rodziców bo nie miałam innej perspektywy ale myślałam, że oni też coś zmienili po latach. Cieszyli się na ten powrót i sami zaproponowali.


Relacje z rodzicami (część wklejona z poprzedniego wątku):

Od zawsze temat jest trudny, sytuacja napięta i nigdy nie było dobrze.
W dzieciństwie, bicie paskiem, wrzaski, przekleństwa.

Apogeum było w chwili kiedy miałam rok przerwy na studiach (po którym się miałam obronić i tak też się stało).

Były wtedy wyzwiska, przekleństwa, zamykanie kuchni na noc (bo tak). W tym czasie pracowałam co wiązało się z tym, że rano nie mogłam się wykąpać przed pracą, a jeśli to robiłam to zakręcali mi ciepłą wodę.
Co dzień słuchałam, że jestem zerem, dnem, wstyd im za mnie.
Moja matka potrafiła z rękami do mnie wyskakiwać, w szale coś kopnąć. Nie miałam żadnej intymności, kiedy np. ubierałam się w pokoju oni potrafili wejść z krzykiem o coś kiedy stałam nago lub ubrana do połowy, poprosiłam ich o trochę intymności to powiedzieli, że to ich dom i będą robić co chcą.

Tak naprawdę skończenie studiów (dzienne) to tylko kwestia mojego uporu. Im niestety nic nie zawdzięczam- na studia dojeżdżałam prawie 2 godziny w jedną stronę bo na wynajem było szkoda kasy woleli zawsze odkładać i wyliczać każdą złotówkę...

Kiedy spotykałam się z facetem to mówili, że mnie zostawi i będę z niczym, że ma mnie za nic itd, latam za nim i jestem dziw... Nie robiłam nic co by o tym świadczyło.

Potrafili mi zamknąć dom i musiałam kombinować gdzie iść spać.
Dodam, że w czasie roku przerwy pracowałam (pytałam czy im dokładać do rachunków itd.- nie chcieli), wracałam max o 1 w nocy, zawsze mówiłam o której będę. Dla nich to było sięgnięcia dna...

Podjęłam decyzję o wyprowadzce (razem z eks i on też wtedy wyniósł się z domu). Jak wynosiłam rzeczy to nawet słowa nie powiedzieli, matka zamknęła się w salonie i nie wyszła.
Do dziś pamiętam jak jechałam z nim samochodem z moimi gratami i płakałam, a on mnie trzymał za rękę ale coż... podobno nic nie jest nam dane na zawsze

Moi rodzice po czasie zaczęli się odzywać, dzwonić, inicjować kontakt. Na początku miałam dystans, później zdawkowe spotkania na święta i okazje, po drodze parę spin ale mogłam nie odbierać telefonu i problem znikał.

Oni próbowali tworzyć pozory, starali się chyba nadrobić i byli mega mili, oferowali pomoc, matka chciała mi gotować słoiki z jedzeniem. Chcieli udawać super rodzinę tak jakby nie było sytuacji z kiedyś.

Nie sztuką chyba było być miłym kiedy ja sobie radziłam i było ok skoro kiedy był problem to mnie niszczyli... Robili dosłownie tragedię z roku przerwy na studiach...

Dodam, że mi ten rok dużo dał, zrozumiałam czego chcę zawodowo, pracowałam, dorosłam.

Po drodze były akcje z przyjeżdżaniem do mieszkania mojego i eks bez zapowiedzi i ich ataki, że jak ja mogę tak mówić, że się nie wpada bez zapowiedzi.

Wróciłam do domu i to był chyba mój błąd albo jestem na prawdę chora psychicznie jak to oni mówią.

Sytuacje z teraz:

- mówię matce, że się nie kontaktowałam bo ciężko mi było przejść do codzienności po słowach "jesteś zerem i dnem" na co ona: "a coś osiągnęła?"
- ich teksty, że on miał rację bo oni by godziny nie wytrzymali ze mną
- pretensje, że myję się żelem pod prysznic, a nie mydłem
- pretensje, że nie przychodzę do nich i nie mówię "ale źle mi wyszło w życiu" (rozmawiałam z nimi ale po prostu nie używałam konkretnie takich słów)
- "jakbyś się uczyła to byś była niezależna a tak to nie masz ani studiów ani nic", mówię, że mam licencjata ale dla nich to nie studia
- ciągłe wkręcanie mi, że ja zaraz powiem to czy tamto albo że ja zaraz coś zrobię (wmawianie czegoś co nawet nie miało jeszcze miejsca ale oni wiedzą) i budowanie na tym kłótni
- poszłam na jazdy żeby sobie przypomnieć co i jak (będę musiała jeździć autem bo mieszkam na totalnej wsi) to moja matka 'zobaczysz że się rozpierd.... po 2 dniach, ty nic nie umiesz a co dopiero autem jeździć'
- pretensje, że poszłam z koleżankami na pizze (po rozstaniu chyba trudno siedzieć samemu) a przecież to kosztuje...

Żebyście też źle mnie nie zrozumiały, ja wiem, że wróciłam do nich z podkulonym ogonem (ok, może mogłam przemyśleć, skombinować kasę i coś wynająć- przyznaję się błąd ale nie myślałam logicznie) wiem, że powinnam się do nich dostosować bo to ich dom itd. i staram się ucinać kłótnie, mówić, że ok dobrze będę tak robiła bo po prostu chcę jakoś przetrwać ten czas. Dla nich każdy pretekst jest dobry żeby urządzić godzinne wrzaski, gdzie k*rwa jest co drugim słowem i wyzywanie mnie oraz podjazdy wobec mnie. Moja matka twierdzi, że ona nie jest od głaskania mnie bo pocieszając mnie to ona nic mnie nie nauczy.

Chwilami myślę, że mogłam z nim zostać to aż tak bym nie cierpiała jak tutaj.

Teraz kwestie techniczne co do których bardzo proszę Was o radę bo jestem w kropce.

Pracuję jeszcze w mieście w którym mieszkałam z eks, dojazdy autobusem i pociągiem wiążą się z pobudką o 4 rano, miałam szukać samochodu na który oni mieli mi pożyczyć kasę, a ja miałam im oddawać co miesiąc jakąś kwotę.

Ciężko znaleźć coś używanego więc dziś kiedy oni coś robili zapytałam czy mogę zadzwonić na jedno ogłoszenie (mój ojciec życzył sobie, że on auto chce widzieć przed telefonem na zdjęciach więc wolałam go spytać) rozpętała się awantura, że ja nie poczekam, że ja to, a sami mówili, że wszystko co lepsze szybko się rozchodzi. Powiedziałam im, że wystarczyło jakby mi powiedzieli, że nie mają czasu teraz, skończyło się godzinną kłótnią z wypominaniem mi przeszłości i tego, że nie mam studiów.

W teorii ich pomoc miała wyglądać tak:

- kupno samochodu który bym spłacała
-remont pokoju na strychu (kupno farb, paneli, mebli- na ich koszt)
- życie z nimi bez kosztów dodatkowych

W praktyce nie wiem czy to zniosę i co mam zrobić...

Wiem, że przez schemat, który wyniosłam z domu (brak zaspokajania potrzeb emocjonalnych- chłodna matka i wychowanie, próba obudzenia uczuć w nim skoro w rodzicach się nie udało, lęk przed opuszczeniem, życie nadzieją, że on się zmieni, że ja muszę być lepsza żeby zasłużyć na poprawę sytuacji, chciałam mieć przesadną kontrolę nad związkiem bo w domu nie czułam się bezpiecznie) nie umiałam dobrze funkcjonować w związku z nim.

Każde z nas ma swoje za uszami, ja ciężkie dzieciństwo i on także podobne schematy plus nieodcięta pępowina.

Obwiniam się, że to moja wina, że byłam za słaba, że faktycznie jestem przyczyną rozpadu, że może jakbym poszła po wyprowadzce na terapię to teraz byłoby inaczej. Przypominają mi się chwile ze wspólnego życia i w głowie słyszę wyzwiska matki i słowa, że to wszystko moja wina i zostałam sama bo jestem popier******.

Proszę Was tylko o radę co dalej?
Nie wiem i boję się czy drugi raz nie popełnię błędu bo może błędem był powrót do domu.

Z drugiej strony jeśli się teraz wyniosę na wynajem to znowu będę miała nic więc rozważałam przemęczenie się do czasu zakupu samochodu. Pytanie czy gra warta jest świeczki?

Ehhh, jak ktoś dobrnął do końca to dziękuję.
zagubiona_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2018-11-22, 12:59   #58
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
Dot.: Zostałam totalnie z niczym i wróciłam do patologii...

Cytat:
Napisane przez zagubiona_ja Pokaż wiadomość
Hej Wam!

Może niektóre z Was kojarzą mój poprzedni wątek ale streszczę tutaj sytuację z poprzedniego wątku i dopiszę smutną dla mnie aktualizację.

Nie wiem co dalej zrobić ze swoim życiem, a mam je sama w swoich dwóch rękach i mogę polegać tylko na sobie

Zacznę może od początku i postaram się wszystko skrócić do esencji problemu.

Bardzo bym chciała żeby ktoś doczytał do końca, a będzie to długie bo problem trwa odkąd pamiętam.

Mam 26 lat, mieszkałam z facetem, byliśmy zaręczeni, planowaliśmy przyszłość, mam pracę, która nie jest super ale nie jest też zła. Było kiedyś super ale się pozmieniało.

Opiszę po kolei- FACET:

Poznaliśmy się kilka lat temu, szybko zaiskrzyło, wyprowadzka z nim była ucieczką od patologicznego domu (opiszę poniżej), ograniczyłam kontakt z rodzicami i wydawało mi się, że jest idealnie, sądziłam, że on będzie zawsze. Ale jednak nie i to był mój błąd, że na nim wszystko zbudowałam. Po jakimś czasie zaczęło się psuć, jak był problem to ja drążyłam do upadłego i nie umiałam odpuścić, wrzucić na luz bo wydawało mi się, że muszę to mieć wyjaśnione i pod kontrolą. On z kolei zaczął od wyzwisk, su*o, pi*do, straciłem z Tobą czas, później przeprosiny, że on się zdenerwował i że przeprasza więc było ok. Wiem, że normalna osoba powiedziałaby "żegnaj" ale ja wyniosłam chyba fatalne schematy, że na czyjąś miłość muszę zasłużyć- nie zasłużyłam na tą od rodziców więc będę walczyć o jego.

Później doszło do rzucania talerzami, przedmiotami, dostawał ataków szału, odsunął się ode mnie (chyba kogoś poznał ale nie mam pewności), raz nawet miałam siniaka, unikanie zbliżeń, zaspokajanie się do porno (miał pretensje, że jak to odkryłam to na następny dzień byłam zmulona i zwieszona), teksty, że albo się dostosuję albo mam wypier*****. Po rozstaniu powiedział, że przerosła go codzienność i życie, że nie miał siły o tym mówić, że można kogoś kochać ale nie mieć siły itd.
Oboje byliśmy z domów z dysfunkcjami.

Ja rozumiem, że życie się zmienia, ludzie się zmieniają i nie mam o to żalu, nie chciałabym żeby był ze mną na siłę. Jestem w stanie się z tym pogodzić, że jeśli on czuje się lepiej sam to ja też będę sama.
Staram się nie roztrząsać powodów bo to do nikąd nie doprowadzi, stało się.
Wiem też, że moje schematy sprawiały, że w tym tyle tkwiłam, a nie odeszłam po pierwszych słowach "wypier*****". Moja wina i może dlatego tak daleko to zaszło bo on był przekonany, że będę z nim zawsze.

Wróciłam do rodziców bo nie miałam innej perspektywy ale myślałam, że oni też coś zmienili po latach. Cieszyli się na ten powrót i sami zaproponowali.


Relacje z rodzicami (część wklejona z poprzedniego wątku):

Od zawsze temat jest trudny, sytuacja napięta i nigdy nie było dobrze.
W dzieciństwie, bicie paskiem, wrzaski, przekleństwa.

Apogeum było w chwili kiedy miałam rok przerwy na studiach (po którym się miałam obronić i tak też się stało).

Były wtedy wyzwiska, przekleństwa, zamykanie kuchni na noc (bo tak). W tym czasie pracowałam co wiązało się z tym, że rano nie mogłam się wykąpać przed pracą, a jeśli to robiłam to zakręcali mi ciepłą wodę.
Co dzień słuchałam, że jestem zerem, dnem, wstyd im za mnie.
Moja matka potrafiła z rękami do mnie wyskakiwać, w szale coś kopnąć. Nie miałam żadnej intymności, kiedy np. ubierałam się w pokoju oni potrafili wejść z krzykiem o coś kiedy stałam nago lub ubrana do połowy, poprosiłam ich o trochę intymności to powiedzieli, że to ich dom i będą robić co chcą.

Tak naprawdę skończenie studiów (dzienne) to tylko kwestia mojego uporu. Im niestety nic nie zawdzięczam- na studia dojeżdżałam prawie 2 godziny w jedną stronę bo na wynajem było szkoda kasy woleli zawsze odkładać i wyliczać każdą złotówkę...

Kiedy spotykałam się z facetem to mówili, że mnie zostawi i będę z niczym, że ma mnie za nic itd, latam za nim i jestem dziw... Nie robiłam nic co by o tym świadczyło.

Potrafili mi zamknąć dom i musiałam kombinować gdzie iść spać.
Dodam, że w czasie roku przerwy pracowałam (pytałam czy im dokładać do rachunków itd.- nie chcieli), wracałam max o 1 w nocy, zawsze mówiłam o której będę. Dla nich to było sięgnięcia dna...

Podjęłam decyzję o wyprowadzce (razem z eks i on też wtedy wyniósł się z domu). Jak wynosiłam rzeczy to nawet słowa nie powiedzieli, matka zamknęła się w salonie i nie wyszła.
Do dziś pamiętam jak jechałam z nim samochodem z moimi gratami i płakałam, a on mnie trzymał za rękę ale coż... podobno nic nie jest nam dane na zawsze

Moi rodzice po czasie zaczęli się odzywać, dzwonić, inicjować kontakt. Na początku miałam dystans, później zdawkowe spotkania na święta i okazje, po drodze parę spin ale mogłam nie odbierać telefonu i problem znikał.

Oni próbowali tworzyć pozory, starali się chyba nadrobić i byli mega mili, oferowali pomoc, matka chciała mi gotować słoiki z jedzeniem. Chcieli udawać super rodzinę tak jakby nie było sytuacji z kiedyś.

Nie sztuką chyba było być miłym kiedy ja sobie radziłam i było ok skoro kiedy był problem to mnie niszczyli... Robili dosłownie tragedię z roku przerwy na studiach...

Dodam, że mi ten rok dużo dał, zrozumiałam czego chcę zawodowo, pracowałam, dorosłam.

Po drodze były akcje z przyjeżdżaniem do mieszkania mojego i eks bez zapowiedzi i ich ataki, że jak ja mogę tak mówić, że się nie wpada bez zapowiedzi.

Wróciłam do domu i to był chyba mój błąd albo jestem na prawdę chora psychicznie jak to oni mówią.

Sytuacje z teraz:

- mówię matce, że się nie kontaktowałam bo ciężko mi było przejść do codzienności po słowach "jesteś zerem i dnem" na co ona: "a coś osiągnęła?"
- ich teksty, że on miał rację bo oni by godziny nie wytrzymali ze mną
- pretensje, że myję się żelem pod prysznic, a nie mydłem
- pretensje, że nie przychodzę do nich i nie mówię "ale źle mi wyszło w życiu" (rozmawiałam z nimi ale po prostu nie używałam konkretnie takich słów)
- "jakbyś się uczyła to byś była niezależna a tak to nie masz ani studiów ani nic", mówię, że mam licencjata ale dla nich to nie studia
- ciągłe wkręcanie mi, że ja zaraz powiem to czy tamto albo że ja zaraz coś zrobię (wmawianie czegoś co nawet nie miało jeszcze miejsca ale oni wiedzą) i budowanie na tym kłótni
- poszłam na jazdy żeby sobie przypomnieć co i jak (będę musiała jeździć autem bo mieszkam na totalnej wsi) to moja matka 'zobaczysz że się rozpierd.... po 2 dniach, ty nic nie umiesz a co dopiero autem jeździć'
- pretensje, że poszłam z koleżankami na pizze (po rozstaniu chyba trudno siedzieć samemu) a przecież to kosztuje...

Żebyście też źle mnie nie zrozumiały, ja wiem, że wróciłam do nich z podkulonym ogonem (ok, może mogłam przemyśleć, skombinować kasę i coś wynająć- przyznaję się błąd ale nie myślałam logicznie) wiem, że powinnam się do nich dostosować bo to ich dom itd. i staram się ucinać kłótnie, mówić, że ok dobrze będę tak robiła bo po prostu chcę jakoś przetrwać ten czas. Dla nich każdy pretekst jest dobry żeby urządzić godzinne wrzaski, gdzie k*rwa jest co drugim słowem i wyzywanie mnie oraz podjazdy wobec mnie. Moja matka twierdzi, że ona nie jest od głaskania mnie bo pocieszając mnie to ona nic mnie nie nauczy.

Chwilami myślę, że mogłam z nim zostać to aż tak bym nie cierpiała jak tutaj.

Teraz kwestie techniczne co do których bardzo proszę Was o radę bo jestem w kropce.

Pracuję jeszcze w mieście w którym mieszkałam z eks, dojazdy autobusem i pociągiem wiążą się z pobudką o 4 rano, miałam szukać samochodu na który oni mieli mi pożyczyć kasę, a ja miałam im oddawać co miesiąc jakąś kwotę.

Ciężko znaleźć coś używanego więc dziś kiedy oni coś robili zapytałam czy mogę zadzwonić na jedno ogłoszenie (mój ojciec życzył sobie, że on auto chce widzieć przed telefonem na zdjęciach więc wolałam go spytać) rozpętała się awantura, że ja nie poczekam, że ja to, a sami mówili, że wszystko co lepsze szybko się rozchodzi. Powiedziałam im, że wystarczyło jakby mi powiedzieli, że nie mają czasu teraz, skończyło się godzinną kłótnią z wypominaniem mi przeszłości i tego, że nie mam studiów.

W teorii ich pomoc miała wyglądać tak:

- kupno samochodu który bym spłacała
-remont pokoju na strychu (kupno farb, paneli, mebli- na ich koszt)
- życie z nimi bez kosztów dodatkowych

W praktyce nie wiem czy to zniosę i co mam zrobić...

Wiem, że przez schemat, który wyniosłam z domu (brak zaspokajania potrzeb emocjonalnych- chłodna matka i wychowanie, próba obudzenia uczuć w nim skoro w rodzicach się nie udało, lęk przed opuszczeniem, życie nadzieją, że on się zmieni, że ja muszę być lepsza żeby zasłużyć na poprawę sytuacji, chciałam mieć przesadną kontrolę nad związkiem bo w domu nie czułam się bezpiecznie) nie umiałam dobrze funkcjonować w związku z nim.

Każde z nas ma swoje za uszami, ja ciężkie dzieciństwo i on także podobne schematy plus nieodcięta pępowina.

Obwiniam się, że to moja wina, że byłam za słaba, że faktycznie jestem przyczyną rozpadu, że może jakbym poszła po wyprowadzce na terapię to teraz byłoby inaczej. Przypominają mi się chwile ze wspólnego życia i w głowie słyszę wyzwiska matki i słowa, że to wszystko moja wina i zostałam sama bo jestem popier******.

Proszę Was tylko o radę co dalej?
Nie wiem i boję się czy drugi raz nie popełnię błędu bo może błędem był powrót do domu.

Z drugiej strony jeśli się teraz wyniosę na wynajem to znowu będę miała nic więc rozważałam przemęczenie się do czasu zakupu samochodu. Pytanie czy gra warta jest świeczki?

Ehhh, jak ktoś dobrnął do końca to dziękuję.
ciezko sie przekopac przez calosc wiec moja powierzchowna opinia jest moze niezbyt mila ale...masz co chcialas.

robisz glupoty powtarzasz wlasne bledy jakbys sue nie uczyla w ogole nic a nic. ani troszke.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-11-22, 13:19   #59
zagubiona_ja
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-10
Wiadomości: 44
Dot.: Zostałam totalnie z niczym i wróciłam do patologii...

Cytat:
Napisane przez kennedy Pokaż wiadomość
ciezko sie przekopac przez calosc wiec moja powierzchowna opinia jest moze niezbyt mila ale...masz co chcialas.

robisz glupoty powtarzasz wlasne bledy jakbys sue nie uczyla w ogole nic a nic. ani troszke.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
i zapewne masz rację
zagubiona_ja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2018-11-22, 13:24   #60
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
Dot.: Zostałam totalnie z niczym i wróciłam do patologii...

Cytat:
Napisane przez zagubiona_ja Pokaż wiadomość
i zapewne masz rację
jestes dorosla wiec wez w koncu odpowiedzialnosc za wlasne zycie.

do tej pory stosujesz wymowki:

bo studia dzienne

bo nic nie bede miala

itd.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2018-11-23 19:35:23


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 06:07.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.