Jakie porcje zjadają Wasze dzieci?

[traicionera]

Przez takie glupie gadanie tojuz nieraz w paranoje wpadam i wystarczy,ze córka wyciągnie z buzi natke pietruszki,a jzu mysle, ze sie zaczelo grymaszenie

[roly_poly]

Cześć Dziewczyny!

Tak czytam i zazdroszczę, że wasze dzieciaki tak jedzą. Mój synek- 3 latka, oprócz kaszki rano i wieczorem, suchej kromki chleba, bułki i puree ziemniaczanego, nie zje nic pożywnego i witaminowego. Masło "be"czasami daje się namówić na kotleta, ale surówek, sałatek, warzyw absolutnie nie chce. Dziwi mnie to, bo jak był młodszy to wcinał wszystko. Ach tak... wspomniany rosół i pomidorowa- owszem, ale też nie zawsze. Za to mój synuś uwieeelbia słodkości i jak tylko babcia znajdzie się w zasięgu wzroku syna- od razu czekolada, cukierki, batony itp- niestety. Kategorycznie zabraniam dawac słodkiego (problemy z kupką) argumentując tym, że nie zjadł nic na tyle pożywnego, by mógł sobie pozwolić na czekoladę, ale oczywiscie wiecie gdzie teściowa ma moje uwagi?
Co do porcji to uważam, że nie ważna porcja, ważne żeby wogóle zjadł- choćby 2 łyżki z każdego dania. Nie zmuszam go do jedzenia porcji, które, jak mnie się wydają, będą dobre dla niego... Ważne, żeby pił dużo wody i soków.

Mam nadzieję, że kroczek po kroczku nauczy się jeść to, co dla niego zdrowe.
Ale się rozpisałam.. hehe nie miejcie mi tego za złe dziewczyny
Pozdrawiam

[kropka75]

[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;35765874]
Dodam jeszcze może, jak wygląda ilość inych posiłków:

Parówka koniecznie z keczupem + czasem nieduża kromka chleba, bez masła. Masła nie chce.
Rosół czy pomidorowa wchodzi ładnie, to potrafi dużą, dorosłą porcję zjeść.
Makaron z sosem - np. świderki to i 20 sztuk.
Kotlet mielony normalnej wielkości z reguły sam, no chyba, że jest makaron (wówczas jakieś 10 sztuk) + ew. sos do tego i skubnięcie surówki.
Płatki na mleku - różnie, albo koło 200ml albo kilka łyżeczek.
Kanapka (musi być złożona, inaczej zlizuje tylko) średniej wielkości - czasem pół, czasem cała.
Maliny (teraz akurat jadła, ode mnie nie weźmie, z miseczki też nie - malutki plastikowy kotek musiał pokazywać największą malinkę) 8 sztuk.
Gruszka - kilka dni temu, 3/4
Jabłko - różnie, czasem gryz, czasem kilka ćwiartek.
Pierogi (z mięsem, kapustą, byle nie na słodko) 4 sztuki przeważnie.[/QUOTE]
No to Wam zazdroszczę jednak.

Daniel zje parówkę całą (od święta), ale bez chleba. Zwykle je pół jednak.

Całą kromkę chleba zje tylko, gdy jest to np. zapiekanka. Też z ketchupem. Bez skórek.

Dwie kromki potrafi zjeść (czasem) gdy są maczane np. w sosie z leczo.

W życiu nie zje 20 świderków.
Ja przy 10 już skaczę z radości.

W życiu nie zje mielonego. Małego zje czasem 1/5 jak mu go dobrze wymieszam z ziemniakiem i jest do tego coś co dominuje smakiem, np. ogórek kiszony.

Za chiny nie zje 200ml kaszy na gęsto, łyżeczką. Nie wiem czy zje 50...

Zupy mała miseczka, mniejsza niż 200ml.

Pierogi owszem, tu potrafi zjeść i trzy. Ale my duże robimy.
Tyle że pod warunkiem, że była przerwa od poprzednich i jest to atrakcja swego rodzaju.

Z owoców kiedyś potrafił zjeść całego banana, teraz 1/4. Malin kilka, jagód żadnych. Kiedyś jadł całe kiwi, teraz nie chce. Ostatnio wchodzi mango. Zje połowę.

Jesteście całkiem niezłe jadki.

---------- Dopisano o 09:46 ---------- Poprzedni post napisano o 09:40 ----------

Napisane przez golgie

Myślę,że dziecko wie ile potrzebuje i tyle je, a czasem rodzicom się wydaje,że je za mało

Heh...

Mnie rozwalają takie komentarze. Serio.
Wiem, że piszesz w kontekście tego, co je Twoje dziecię, ale jak ja takie coś słyszę, do siebie, to mam ochotę udusić...

Syn nie je nic miesiąc, żyje na kaszy wypitej na dobranoc i drugiej w nocy, do której dodaję mu żółtko, żeby miał porcję białka i witaminy... Spada z wagi. W dzień skubnie bułkę - dwa gryzy, wypije trochę wody, raz ugryzie ogórka, zje dwie łyżeczki zupy.

Idę do lekarza i słyszę: całkiem dobrze wygląda, coś tam jednak je, pani trochę przesadza...

[julka910]

Dziewczyny wiec ja sie już przestałam prosić mała żeby zjadla. Nie chce to nie nie. Zmuszać jej nie zamierzam, sama byłam chuda ze aż przezroczysta i pamietam koszmar wokół jedzenia i ciagle "zjedz coś". Miałam cały dzień jeść anemia opanowana, mała ma mnóstwo energi, rozwija sie super, żadnych problemów. To czym ja sie mam przejmować?

Są jedynie nieliczne przypadki kiedy daje jej "wybór":
"Jak zjesz to pójdziemy na płac zabaw, jak nie zjesz to zostajemy w domu"

Tym sposobem zjadla wczoraj 1/4 porcji obiadowej, a wcześniej było nieee chce jeeesc..

---------- Dopisano o 09:54 ---------- Poprzedni post napisano o 09:52 ----------

I jeszcze jedno.
Trzymam sie godzin posiłków, kiedyś jak nie zjadla to co 10 minut próbowałam jej coś wcisnąć. Teraz nie. Przeskakujemy do kolejnego posiłku, chyba ze sama powie ze chce coś zjeść to dostaje.

[kropka75]

Z tego co tu piszecie wychodzi, że połowa je naprawdę mało, a reszta tak sobie albo w okolicach normy.
Mały ułamek jada naprawdę chętnie i sporo.

Pocieszające statystyki.

[Hvid]

Mojemu dziecku zdarza się zjeść więcej niż mnie, od rana za mną chodzi i o jedzenie się upomina, czasem o 6 rano . Dzisiaj przyjeżdża mój mąż, to będzie ją dokarmiać, ja muszę się w końcu wyspać.


Pozdrawiam

[Klarissa]

Napisane przez kropka75;35783015[COLOR=Black

][/COLOR]Heh...

Mnie rozwalają takie komentarze. Serio.
Wiem, że piszesz w kontekście tego, co je Twoje dziecię, ale jak ja takie coś słyszę, do siebie, to mam ochotę udusić...

Syn nie je nic miesiąc, żyje na kaszy wypitej na dobranoc i drugiej w nocy, do której dodaję mu żółtko, żeby miał porcję białka i witaminy... Spada z wagi. W dzień skubnie bułkę - dwa gryzy, wypije trochę wody, raz ugryzie ogórka, zje dwie łyżeczki zupy.

Idę do lekarza i słyszę: całkiem dobrze wygląda, coś tam jednak je, pani trochę przesadza...

Doskonale cię rozumiem i w pełni się z tobą zgadzam, bo problem mam ten sam z jedzeniem mojego dziecka, które jest drogą przez mękę (chociaż ostatnio i tak się poprawiło).

I tekst, że "dziecko się nie zagłodzi" mnie strasznie wkurza. Na śmierć to może nie, ale moja doprowadziła do opóźnienia w rozwoju ruchowym i w efekcie do rehabilitacji, a potem jeszcze borykaliśmy się z alergiami i to na prawdę oszaleć można.

A lekarzy z takim podejściem wieszałabym za uszy na gwoździach

Napisane przez julka910

Dziewczyny wiec ja sie już przestałam prosić mała żeby zjadla. Nie chce to nie nie. Zmuszać jej nie zamierzam, sama byłam chuda ze aż przezroczysta i pamietam koszmar wokół jedzenia i ciagle "zjedz coś". Miałam cały dzień jeść anemia opanowana, mała ma mnóstwo energi, rozwija sie super, żadnych problemów. To czym ja sie mam przejmować?

Ja też przestałam naciskać, nie chce, niech nie je, ale nie dlatego, że się nie przejmuję, tylko dlatego, że nie mam już siły.

Strasznie mnie to wkurza, mega się wydzieram i generuję stres dla siebie i dziecka, a w sumie sama byłam niejadkiem i pamiętam jakie i ze mną były cyrki. Włącznie z tym, że dostawałam kary za to, że nie jem, a jedna z moich babci to mnie nawet za to biła łyżką po twarzy albo np. wkładała mi twarz w zupę. Nigdy jej tego nie zapomniałam, chociaż kobita już nie żyje od 2 lat...

Są jedynie nieliczne przypadki kiedy daje jej "wybór":
"Jak zjesz to pójdziemy na płac zabaw, jak nie zjesz to zostajemy w domu"

Ja też tak robię.
Generalnie to nie jest kara za to, że nie je, chociaż dziecko to tak odbiera, ale po prostu liczę na to, że mi coś zje...

Trzymam sie godzin posiłków, kiedyś jak nie zjadla to co 10 minut próbowałam jej coś wcisnąć. Teraz nie. Przeskakujemy do kolejnego posiłku, chyba ze sama powie ze chce coś zjeść to dostaje.

Ja też tak próbowałam wciskać, a teraz czekam aż sama zawoła, ewentualnie jak piszesz, czekam do następnego posiłku.

U mnie się sporo poprawiło też od czasu gdy moje dziecko zrozumiało, że z uczuciem głodu należy walczyć zjadając coś, może to dziwne, ale wcześniej nie było to dla niej wcale takie oczywiste, potrafiła ryczeć z głodu i jednocześnie odmawiać jedzenia a np. nocami wypijać jakieś astronomiczne ilości mleka... Poza tym córka coraz starsza, ma już swoje smaki, są rzeczy, które jeść lubi.

[julka910]

Ostatnio moja mama pytała mnie co mała je na kolacje. Mówię ze 200 mleka z kaszka. Oburzenie mojej mamy było ogromne,

"TYLKO?! przecież ona jest potem głodna!"

Wiec mama jej robiła jeszcze np jajecznicę i kanapki i pól wieczoru biegala za nią by zjadla. Mała wkurzona, rozdrazniona. Oczywiście nic nie zjadla, wypila tylko mleko. Moje próby obrony na nic.

Następnego dnia mama poszła do apteki i kupiła siatkę leków na poprawę apetytu. Na jej oczach wywalilam to do kosza i powiedziałam ze jak mi będzie zmuszać mała do jedzenia to jej już na wakacje nie przywioze mama sie obrazila, do dziś jeszcze jej nie przeszło

[żurawinka]

Nie wiem czy bym nie stawała na głowie jesli dziecko nie chciało by mi jeść, ale na własnym przykładzie wiem ile złego może spowodować zmuszanie dziecka do jedzenia. Ja też byłam niejadkiem, w domu i przedszkolu. W przedszkolu to juz wogóle terror bo siedziałam dopóki nie zjadłam ( tam ciągle dawali ser do jedzenia) a bywało to rzadko, zawsze siedziałam tak długo aż przychodziła nauczycielka i wywalała moje jedzenie. Do dzis jem mało, żyję szczupła, a sera nienawidzę Duzo rzeczy nie zjem...
Ale też nie miewam niemal nigdy poczucia że jestem głodna, wiem ze muszę jeśc ale nie odczuwam głodu, chyba ze zachciankę na cos niezdrowego

[julka910]

Ja tez w przedszkolu musiałam siedzieć aż zjem wszystko... I strasznie cierpialam. Wmuszali a potem zwracalam to wszystko. A mama do lekarza i pobranie krwi, badania na pasożyty, leki, straszenie szpitalem

[kropka75]

Napisane przez julka910

Ja tez w przedszkolu musiałam siedzieć aż zjem wszystko... I strasznie cierpialam. Wmuszali a potem zwracalam to wszystko. A mama do lekarza i pobranie krwi, badania na pasożyty, leki, straszenie szpitalem

W tym samym przedszkolu byłyśmy?

Mnie nawet wpychano zupę mleczną siłą. Ja ją oddawałam talerzowi, więc znów mi ją wpychano.

Nie wiem co się stało wtedy mojej matce, że głucha była na to co mówię, do dziś ją o to pytam...
Ja potem gorączkowałam, przedszkolanki mówiły, że wymiotuję po śniadaniu. W końcu wylądowałam w szpitalu. W pierwszym mnie szpikowano zastrzykami tylko. W drugim to już miałam okłady na dupie, tak mnie męczono dwa razy dziennie. Skończyło się sondą żołądka i dwunastnicy.

Oczywiście badania nie wykazały, że mam opiekunów debili w przedszkolu...
Klusek lanych nie dotykam nawet...

[Klarissa]

Ale wam współczuję tych przedszkoli.

Ja na szczęście nie chodziłam, jedynie ta babcia się nade mną znęcała, ponieważ uważała, że we wojnę dzieci umierały z głodu a ja mam w dupie poprzewracane i powinnam jeść co mi dają i być wdzięczna, że w ogóle dostałam jedzenie. Chociaż dzisiaj rozumiem trochę jej motywy, to uważam, że bicie łyżką czy wkładanie twarzy do zupy to metody jak z gestapo

Mama ze mną wiecznie łaziła po lekarzach, że niby mam anemię, bo taka blada i chuda... anemii nigdy nie stwierdzono, ale i tak musiałam pić wodę z gotowanych gwoździ...

[kropka75]

Napisane przez Klarissa

ale i tak musiałam pić wodę z gotowanych gwoździ...

[Klarissa]

Napisane przez kropka75

To taki pradawny sposób na uzupełnianie braku żelaza w organizmie.
Nie wiem czy nie aby przedwojenny nawet

[kropka75]

Napisane przez Klarissa

To taki pradawny sposób na uzupełnianie braku żelaza w organizmie.
Nie wiem czy nie aby przedwojenny nawet

Wyrwałaś mi serce.

Ty chyba młodsza jesteś ode mnie. Wtedy to już był i Citropepsin i jakieś tam Kinder Biovitale nawet.
Dobrze, że Ci młotka nie kazali zjeść.

[Klarissa]

Napisane przez kropka75

Wyrwałaś mi serce.

Ty chyba młodsza jesteś ode mnie. Wtedy to już był i Citropepsin i jakieś tam Kinder Biovitale nawet.
Dobrze, że Ci młotka nie kazali zjeść.

Były w pewexach, były.

Ja to w ogóle się cieszę, że przeżyłam dzieciństwo, bo moja mama wraz z jej matką to zawsze jakieś szatańskie, szamańskie metody stosowały. I bez przerwy na wszystko stawiały mi bańki... fakt, że ja byłam często chora, ale nieraz miałam 5-6 razy bańki w ciągu sezonu zimowego

Dlatego jak moje dziecko jest chore, to trzymam babcie od niej z daleka - moja mama by ją leczyła lekami dla dorosłych bo "na pewno są skuteczniejsze" a teściowej z kolei się wydaje, że jak da dawkę od lekarza razy 5 to na pewno szybciej i bardziej pomoże...

[julka910]

Napisane przez Klarissa

Były w pewexach, były.

Ja to w ogóle się cieszę, że przeżyłam dzieciństwo, bo moja mama wraz z jej matką to zawsze jakieś szatańskie, szamańskie metody stosowały. I bez przerwy na wszystko stawiały mi bańki... fakt, że ja byłam często chora, ale nieraz miałam 5-6 razy bańki w ciągu sezonu zimowego

Dlatego jak moje dziecko jest chore, to trzymam babcie od niej z daleka - moja mama by ją leczyła lekami dla dorosłych bo "na pewno są skuteczniejsze" a teściowej z kolei się wydaje, że jak da dawkę od lekarza razy 5 to na pewno szybciej i bardziej pomoże...

[Glodomorek]

Napisane przez Klarissa

Były w pewexach, były.

Ja to w ogóle się cieszę, że przeżyłam dzieciństwo, bo moja mama wraz z jej matką to zawsze jakieś szatańskie, szamańskie metody stosowały. I bez przerwy na wszystko stawiały mi bańki... fakt, że ja byłam często chora, ale nieraz miałam 5-6 razy bańki w ciągu sezonu zimowego

Dlatego jak moje dziecko jest chore, to trzymam babcie od niej z daleka - moja mama by ją leczyła lekami dla dorosłych bo "na pewno są skuteczniejsze" a teściowej z kolei się wydaje, że jak da dawkę od lekarza razy 5 to na pewno szybciej i bardziej pomoże...

Można tylko współczuć, że w przypadku choroby dziecka nie masz nikogo zaufanego do pomocy...


Moja dziś na śniadanie zjadła pół słoiczka obiadku Przynajmniej obiad mam już z głowy, może potem zje śniadanie

[kropka75]

Napisane przez Klarissa

Były w pewexach, były.

Ja to w ogóle się cieszę, że przeżyłam dzieciństwo, bo moja mama wraz z jej matką to zawsze jakieś szatańskie, szamańskie metody stosowały. I bez przerwy na wszystko stawiały mi bańki... fakt, że ja byłam często chora, ale nieraz miałam 5-6 razy bańki w ciągu sezonu zimowego

Dlatego jak moje dziecko jest chore, to trzymam babcie od niej z daleka - moja mama by ją leczyła lekami dla dorosłych bo "na pewno są skuteczniejsze" a teściowej z kolei się wydaje, że jak da dawkę od lekarza razy 5 to na pewno szybciej i bardziej pomoże...

To faktycznie miałaś szczęście.

Z drugiej strony... też bym chorowała po zupie z gwoździ.

Trzymaj dziecko z dala, oj trzymaj.

---------- Dopisano o 11:53 ---------- Poprzedni post napisano o 11:52 ----------

Napisane przez Glodomorek

Moja dziś na śniadanie zjadła pół słoiczka obiadku Przynajmniej obiad mam już z głowy, może potem zje śniadanie

To na obiad zje kolację, a na kolację śniadanie.

[martynka89]

Kropka ja znam szesciolatka, ktory na sniadanie zjada kromke chleba, na obiad taka miseczke zupy jak moja cora roczna, na kolacje tez jedna kromka albo i w cale. Ziemniaki i mieso podziubie, zje moze ze dwa albo sleczy nad talerzem i czeka az matka mu odpusci.
Czasem zje kilka cukierkow albo paczke chipsow- ta najmniejsza.

A ja sie zastanawiam jak to jest, ze to dziecko ma sile biegac caly dzien od rana do wieczora.

W roku szkolnym o tyle dobrze bylo, ze cos tam w szkole zjadl bo inne dzieci jadly, panie kazaly i takie tam, ale w wakacje zjada tylko tyle, co napisalam.

Generalnie sama skora i kosci.

[iizabelaa]

Co do śniadań to moja zjada tak 1,5 kromki z masłem i pomidorem/ogórkiem/serkiem.
Chleb lubi.

[golgie]

Dziewczyny,nie chciałam Was urazić
Chciałam tylko ,w ten nieudolny sposób, pocieszyć.Jak się tak nad tym zastanowię dłużej, to macie rację-dla rodzica nigdy nie jest fajnie jak trzeba z dzieckiem walczyć o każdy kęs

[julka910]

Eee ja sie urazona nie czuje

[Marika_1987]

Młody prawie 4 lata ma

śniadanie - 2 parówki + 2 kromki chleba koniecznie z masłem albo 3 kromki chleba z kremem czekoladowym albo miseczka 350 ml płatków z czego zawsze zostawia mleko albo 2 kromki chleba z serkiem + pół ogórka albo pomidora

obiad - kotlet schabowy cały ale tylko zapiekany z żółtym serem, całe udko z kurczaka, 4/5 pulpetów średniej wielkości, jeśli zupa to pół miseczki czyli około 200 ml no chyba że pomidorowa to całą, ziemniaki tylko poduszone z masłem tak około 5/6 sztuk średnich, surówek nie je ewentualnie buraczki tak około 2 duże łyżki ( bo potem, mamo, mam rózowe siusiu ), ewentualnie pomidor albo ogórek, spaghetti carbonara uwielbia więc zjada dość sporą porcję

kolacja - jajecznica z 2 jaj + 2 kromki chleba z masłem, 2 parówki +2 kromki chleba z masłem, a czasami zje tylko jogurt i nie chce nic wiecej

owoce - cały kubek 500 g malin, około 200 g porzeczek, czasami jabłko całe czasami kilka gryzów, morele potrafi zjeść do 10 sztuk, 2 nektarynki, sporą ilość arbuza

Lubi sałatkę jarzynową, fasolkę po bretońsku i potrafi zjeść jej sporo. A i ostatnio zjadł pół (!) blachy jabłecznika na jedno posiedzenie

Ale są dni kiedy skubie tylko po trochę więc pozwalam mu po prostu wybrać co chce jeść niewazne czy to sucha bułka czy pół banana. Wyniki badań ma dobre więc nie martwi mnie to. Po prostu czasami dziecko tak jak i dorosły może nie mieć apetytu.

I co jeszcze, ograniczyłam słodycze do minimum i się nawet o nie nie dopomina. Woli owoce niż np. czekoladę

[Miramej]

Napisane przez Marika_1987

Młody prawie 4 lata ma

śniadanie - 2 parówki + 2 kromki chleba koniecznie z masłem albo 3 kromki chleba z kremem czekoladowym albo miseczka 350 ml płatków z czego zawsze zostawia mleko albo 2 kromki chleba z serkiem + pół ogórka albo pomidora

obiad - kotlet schabowy cały ale tylko zapiekany z żółtym serem, całe udko z kurczaka, 4/5 pulpetów średniej wielkości, jeśli zupa to pół miseczki czyli około 200 ml no chyba że pomidorowa to całą, ziemniaki tylko poduszone z masłem tak około 5/6 sztuk średnich, surówek nie je ewentualnie buraczki tak około 2 duże łyżki ( bo potem, mamo, mam rózowe siusiu ), ewentualnie pomidor albo ogórek, spaghetti carbonara uwielbia więc zjada dość sporą porcję

kolacja - jajecznica z 2 jaj + 2 kromki chleba z masłem, 2 parówki +2 kromki chleba z masłem, a czasami zje tylko jogurt i nie chce nic wiecej

owoce - cały kubek 500 g malin, około 200 g porzeczek, czasami jabłko całe czasami kilka gryzów, morele potrafi zjeść do 10 sztuk, 2 nektarynki, sporą ilość arbuza

Lubi sałatkę jarzynową, fasolkę po bretońsku i potrafi zjeść jej sporo. A i ostatnio zjadł pół (!) blachy jabłecznika na jedno posiedzenie

Ale są dni kiedy skubie tylko po trochę więc pozwalam mu po prostu wybrać co chce jeść niewazne czy to sucha bułka czy pół banana. Wyniki badań ma dobre więc nie martwi mnie to. Po prostu czasami dziecko tak jak i dorosły może nie mieć apetytu.

I co jeszcze, ograniczyłam słodycze do minimum i się nawet o nie nie dopomina. Woli owoce niż np. czekoladę

O jacie , ja tyle nie jem

[0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b]

Napisane przez julka910

I jeszcze jedno.
Trzymam sie godzin posiłków, kiedyś jak nie zjadla to co 10 minut próbowałam jej coś wcisnąć. Teraz nie. Przeskakujemy do kolejnego posiłku, chyba ze sama powie ze chce coś zjeść to dostaje.

A to ja też stałych. Wyjątkiem śniadania są, bo jak wstanie o 6:30 to woła, ze głodna, jak wstanie o 8 to też. Umownie - wstaje, jest śniadanie.

Dzisiaj woła głodna - płatki na mleku - kilka łyżeczek.

Dodam, że coś słodkiego owszem, dostanie (trudno, ze jestesmy u teściów, kupa ludzi bo pół rodziny się zeszło, na stole jakieś herbatniki czy ciastka wszyscy jedzą a ona nie... dostanie, nie jestem zołza). ALE nie przed posiłkiem (czyli przed śniadaniem, obiadem, kolacją), jak nic nie zje to nie dostaje i już.

W ramach "pochrupek" jest u nas miś żelowy witaminowy z apteki jeden dziennie, i już wie, że tylko jeden, ryż preparowany, czasem suche płatki śniadaniowe różne. Owoce też, czasem suchy chleb jak chce

Napisane przez Hvid

Mojemu dziecku zdarza się zjeść więcej niż mnie, od rana za mną chodzi i o jedzenie się upomina, czasem o 6 rano . Dzisiaj przyjeżdża mój mąż, to będzie ją dokarmiać, ja muszę się w końcu wyspać.


Pozdrawiam

Kobieto nie grzesz normalnie

Napisane przez kropka75

Z tego co tu piszecie wychodzi, że połowa je naprawdę mało, a reszta tak sobie albo w okolicach normy.
Mały ułamek jada naprawdę chętnie i sporo.

Pocieszające statystyki.

Też to widzę

Jeszcze się odniosę do tego co piszesz,że my dużo - misiu kochany, ale to nie codziennie tak. Ja po prostu wiem, że ona potrafi i zje chętnie - ale... rzadko Owszem, rosół teściowej zawsze, więc teraz w niedzielę wzięłam słoik zupy i jadła do wtorku Ale ogólnie je mało. WIęcej, niż Danio, pewnie, ale na pewno mniej niż jakakolwiek norma przewiduje. I wiesz, że to z przerwami trwa od 4mca życia...

Napisane przez Klarissa

A lekarzy z takim podejściem wieszałabym za uszy na gwoździach

Ja po raz kolejny widzę, że mam lekarskiego fuksa. Lekarka po 4mcu jak mała przestała jeść (załóżmy, że dziecko wówczas powinno zjeść 150ml, ona wypiła 60ml po czym połowę ulewała natychmiast) stawała na rzęsach by przyczynę odkryć, wszelkie skierowania miałam ile chcąc, 2 razy w tygodniu u niej byłam, cudowny człowiek. Na nfz. Mało tego, słuchała moich sugestii.

[ptysza]

u nas też z jedzeniem różnie, ale to dlatego, że od urodzenia były problemy

teraz córka ma 20 miesięcy
często jest tak, że nawet jak niby nie jest głodna a ja czy mąż zaczniemy coś jeść to lecii , a jak mama prosi to nie chce

7-8 mleko z 1-2 miarkami kaszki - ze 150 ml wody (czesto zostawia cos na dnie)
10-11 kromka chleba z serem żółtym, czasem parówka,
12-13 - zupa moze ze 100 ml zje
15-16 - drugie danie (porcje są różne) jak coś bardzo lubi to potrafi zjesc duzo np 7 dużych pierogów ruskich raz mi zjadla (a odgrzałam sobie 10 z mysla ze razem sie najemy ), a tak standardowo wezmie z 6-8 razy paszcze otworzy i koniec
17 -18 pogryzie biszkopta, zje owoca (z tym jest roznie, kiedys potrawila zjesc np calego banana a teraz kreci glowa)

19-20 - kolacja - np jajecznica z 1 jajka plus pogryzie troszke chlebek, czasem tylko chlebek ale wtedy daje jej jeszcze mm z dodatkiem kaszki

ogolnie widze ze jest roznie, najgorzej jak ida zeby - wtedy potrafi zjesc 1 stały posiłek a reszta to ciagle mleko

sa zdecydowane okresy wilczego apetytu i krecenia nosem na jedzenie

[0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b]

U nas zębowa masakra i dzisiaj... 4 kawałeczki parówki + garść suchych płatków kukurydzianych i czekoladowych, kawałek suchej kromki.

Tradycyjnie - gotuję pomidorową

[julka910]

A które zeby tak męczą Agate? Muszę mojej zajrzeć w paszcze bo ostatnio wkłada tam wciąż ręce, jej zeby wychodzą raczej spokojnie, niektóre zupełnie nie wiem kiedy wyszły bo żadnych cierpień nie było.

My dziś tez pomidorowa z ryżem swoją droga moja ulubiona zupa z dzieciństwa

[0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b]

lewa górna 3 i prawa dolna 5 :/ nabrzmiałe tak, że na 3 aż czerwone wybroczyny widać ;/