Hej! Do rozpoczęcia tego wątku zainspirował mnie ten o samotnym tatusiu

ja mam odwrotną sytuację – to ja jestem mamą z 4-letnim synkiem, sama mam 22 lata, pracuję, marzą mi się studia może kiedyś w przyszłości. Z ojcem mojego dziecka wzięliśmy ślub ze względu na ciążę jako dzieciaki, ale nie pasowaliśmy zupełnie do siebie, więc po około roku rozstaliśmy się (nie mamy jeszcze rozwodu, ale jest w trakcie), ja mieszkam z małym i moimi rodzicami, mój były mąż sam. Nie mam nic do niego, tzn. nie kłócimy się, sprawy synka ustalamy wspólnie, on ma bardzo dobry kontakt z synem, widują się praktycznie co drugi dzień, co mnie zresztą cieszy. Ale jeżeli chodzi o nasz związek to sprawa jest definitywnie zamknięta, nic do niego nie czuję i na pewno nie będziemy już razem.
I dalej – od pół roku spotykam się z kimś innym. Jest cudowny

No i śmiało mogę powiedzieć, że jestem zakochana, i że oprócz tego to jest człowiek, z którym można czuć się pewnie i bezpiecznie. Tego, co jest między nami, nie nazywamy na razie związkiem – myślę że za krótko się jeszcze znamy, ale w sumie wygląda to trochę jak początek związku – mamy kontakt codziennie, dzielimy się swoimi sprawami, jest chemia ogromna...

On powiedział mi wprost, że jestem dla niego bardzo ważna (i pokazuje to nie tylko słowami, ale też czynami – wielokrotnie np. pomagał mi w różnych sprawach), ale że boi się tego, że mam syna i że jego ojciec jest z nim blisko (i w związku z tym widuje się też ze mną). I ogólnie ustaliliśmy, że na razie po prostu dajemy sobie czas na decyzję, czy być razem, czy nie. Rozumiem go, sama boję się wielu rzeczy – chociażby reakcji byłego męża na to, że z kimś jestem (bo on jest nadal sam i trochę ma chyba nadzieję, że do niego wrócę; nie wie o tych spotkaniach), tego, jak będzie się układał kontakt między moim facetem a małym. Mam też wiele dylematów – zastanawiam się, czy zabierać synka na nasze spotkania – do tej pory był powiedzmy na ich połowie mniej więcej (głównie ze względów praktycznych, bo po prostu nie mam zwykle aż tyle czasu, aby podzielić go między ich dwóch), a drugą połowę byliśmy sami – bo on jest jeszcze bardzo mały, wiadomo - łatwo się przywiązuje, a co jeśli jednak nam nie wyjdzie? Ten chłopak z którym się spotykam lubi dzieci, do synka też odnosi się bardzo przyjaźnie, mały też go lubi (mój synek w ogóle jest otwartym, śmiałym dzieckiem), w tych obawach chodzi mu chyba bardziej o odpowiedzialność – że on nie wie do końca, jak to jest być z dzieckiem non stop, że w tym wieku świadomie nie zdecydowałby się jeszcze na swoje dziecko (ma 26 lat), no i zazdrość o byłego (nieuzasadniona, ale jakoś tam pewnie też byłabym zazdrosna być może w takiej sytuacji).
Ogólnie nie piszę by dostać rady co zrobić, bo myślę, że na razie dobrze jest, jak jest i wszystko zmierza w dobrym kierunku

mam pytanie do tych z Was, które mają dziecko czy dzieci, ale nie są z ich ojcem i mają teraz kogoś innego – ponieważ dla mnie to jest zupełnie nowa sytuacja – jak sobie z tym radzicie, jakie są trudności, co zrobić, żeby wszystkim w tej sytuacji było łatwiej i żeby nie zrobić krzywdy maluchowi przede wszystkim? Jak wyglądały / wyglądają Wasze początki z tym „nowym”

?