pomoc - paczki

[201705250955]

Napisane przez Klarissa

Szczerze mówiąc nie jestem przekonana do takich zorganizowanych, formalnych akcji. Wtedy dużo pieniędzy pochłaniają "koszty". Przy takich spontanicznych akcjach skala pomocy jest może mniejsza, ale ta pomoc jest rzeczywista, konkretna i trafia dokładnie tam, gdzie miała trafić. Wolę kupić coś czy dać gotówkę bezpośrednio na konkretny cel do ręki, niż na fundację, o której tak na prawdę nie wiem co z moim datkiem zrobi.

Rozumiem i doceniam Twoje doświadczenia, ale pisanie w XXI wieku, że nie chcesz dawać jakiejkolwiek fundacji pieniędzy, bo obawiasz się to trochę brzmi bajkowo. Przecież jest tyle fundacji, że naprawdę można wybrać jakąś 'dla siebie', której będzie się pewnym. Ja mam co najmniej kilka, aczkolwiek wspieram jedną. Często dorzucam też jakąś cegiełkę do innych akcji, ale to jest mała pomoc.

W każdym razie ten wątek to dla mnie mocna abstrakcja. W życiu nie dałabym złotówki prywatnej osobie, która chce coś zrobić, mimo że wierzyłabym w jej dobre intencji - bo mi też to podejrzanie wygląda. Chcąc pomagać innym warto rozejrzeć się w lokalnych ośrodkach wolontariatu - i tyle. Kto powiedział, że tam pomoc nie trafia do konkretnych osób i nie można zgłosić własnych pomysłów?

[Hultaj]

porozmawiaj może z miejscowym proboszczem, może Was wesprze siłą swojego lokalnego autorytetu.

[Klarissa]

Napisane przez asia_aisa

Rozumiem i doceniam Twoje doświadczenia, ale pisanie w XXI wieku, że nie chcesz dawać jakiejkolwiek fundacji pieniędzy, bo obawiasz się to trochę brzmi bajkowo. Przecież jest tyle fundacji, że naprawdę można wybrać jakąś 'dla siebie', której będzie się pewnym. Ja mam co najmniej kilka, aczkolwiek wspieram jedną. Często dorzucam też jakąś cegiełkę do innych akcji, ale to jest mała pomoc.

Nie chodzi o to, że "obawiam się". Chodzi o to, że mam np. kolegę pracującego w domu dziecka i on mówi "słuchajcie moje dzieci nie mają kurtek na zimę". I wtedy kto chce - kupuje kurtkę, kto chce, daje kasę na kupno kurtki, kto nie chce, nic nie robi. Ale wtedy wiemy, że Maciek, Bartek i Marek dostali nowe kurtki bo im były potrzebne a my na to daliśmy. Natomiast widzę w tv reklamę fundacji, wpłacam tam jakąś kasę i w sumie to nie wiem czy Zosia, czy Asia czy inna Jasia coś dostała, czy w tym miesiącu, czy w przyszłym, czy jej to pomogło czy nie pomogło Każdy lubi pomagać inaczej, ja lubię konkretnie.

W każdym razie ten wątek to dla mnie mocna abstrakcja. W życiu nie dałabym złotówki prywatnej osobie, która chce coś zrobić, mimo że wierzyłabym w jej dobre intencji - bo mi też to podejrzanie wygląda. Chcąc pomagać innym warto rozejrzeć się w lokalnych ośrodkach wolontariatu - i tyle. Kto powiedział, że tam pomoc nie trafia do konkretnych osób i nie można zgłosić własnych pomysłów?

Przecież nie ma żadnego przymusu. Obecnie to większość akcji prowadzimy raczej w szeroko rozumianej grupie znajomych, ludzi, którzy wiedzą kim jestem, co robię, znają mnie i wiedzą czy mogą mi ufać, czy też nie mogą Nie chodzę po obcych, bo nie mam na to ani czasu, ani ochoty. Po prostu ogłaszamy znajomym - zbieramy to czy tamto, na to i na tamto. Jak ktoś chce, to się dokłada.

Dawniej jak pisałam robiliśmy bardziej zorganizowane i formalne akcje - jak np. z koncertem. "Darczyńca" kupował sobie po prostu bilet na koncert, miał z tego przyjemność słuchania, z biletów kasa szła na opał dla domu dziecka, prócz tego jak ktoś był chętny mógł sobie za gotówkę kupić coś na licytacji i tyle. Kupowałaś piwo na koncercie - dochód z tego właściciel przeznaczał na nasz cel, przecież nie musiał, po prostu chciał się dołożyć. Nie ma w tym żadnego "oszustwa" bo nawet nie było by jak kogoś oszukać i na czym. Dla uczestników to był normalny wypad do pubu na fajną imprezę, za którą normalnie płacili. Ludzie chodzą na imprezy, nawet gdy dochód z nich zasila kieszenie organizatorów, prawda?

[201705250955]

Klarissa, wiesz co robi rozsądny człowiek, który widzi biedną, potrzebującą pomocy rodzinę? Stara się wśród znajomych stworzyć jakąś pomoc (np. zebrać żywność, ubrania, meble itd.) albo stara się pomóc, szukając pomocy w organizacjach pomagających biednym, chorym itd. To są jedyne drogi. I według mnie to, co opisujesz, wpisuje się w ten kanon. Natomiast szukanie prywatnych darczyńców (piszę o pieniądzach) przez prywatną osobę nie związaną z jest natomiast już grubymi nićmi szyte i gdybym spotkała taką osobę to nie wiem, czy nie zgłosiłabym tego jako nielegalnej zbiórki - nie można przecież robić zbiórek pieniędzy bez zezwolenia. Mimo że ta osoba mogłaby mieć najlepsze intencje. Po prostu wierzyć mi się nie chce, że ktoś, mając tyle możliwości oficjalnej pomocy konkretnej jednostce będzie się bawił w pomoc na własną rękę.

[Klarissa]

Napisane przez asia_aisa

Klarissa, wiesz co robi rozsądny człowiek, który widzi biedną, potrzebującą pomocy rodzinę? Stara się wśród znajomych stworzyć jakąś pomoc (np. zebrać żywność, ubrania, meble itd.) albo stara się pomóc, szukając pomocy w organizacjach pomagających biednym, chorym itd. To są jedyne drogi. I według mnie to, co opisujesz, wpisuje się w ten kanon. Natomiast szukanie prywatnych darczyńców (piszę o pieniądzach) przez prywatną osobę nie związaną z jest natomiast już grubymi nićmi szyte i gdybym spotkała taką osobę to nie wiem, czy nie zgłosiłabym tego jako nielegalnej zbiórki - nie można przecież robić zbiórek pieniędzy bez zezwolenia. Mimo że ta osoba mogłaby mieć najlepsze intencje. Po prostu wierzyć mi się nie chce, że ktoś, mając tyle możliwości oficjalnej pomocy konkretnej jednostce będzie się bawił w pomoc na własną rękę.

A co ci da takie zgłoszenie? Tak z ciekawości pytam, bo pojąć nie mogę. Jak to jest, że ludziom nie przeszkadza żul zbierający na wódkę i nikt go nie zgłasza, nie przeszkadzają cyganie żebrzący "na dziecko" (często nie swoje) i jest ok, i nagle przeszkadza ktoś, kto ma uczciwe zamiary. Nie chcesz, nie ufasz - po prostu nie dajesz i tyle.

To ostatnie, aż dziwne, że "nie chce ci się wierzyć". Chyba nigdy nie korzystałaś z pomocy w żadnej instytucji i nie wiesz jak to wygląda, dlatego nie rozumiesz dlaczego ludzie czasem szukają mniej oficjalnych sposobów. Czasem idzie po prostu o czas, o to, że coś jest potrzebne teraz a nie za 2 miesiące po kontroli i napisaniu sprawozdania z prowadzonej akcji fundacji... Często papierologia, obowiązujące przepisy itd. sprawiają, że pomoc nie dociera na czas. Dlatego ja wolę nieformalne drogi.

Ja się teraz angażuje rzadko i tylko wśród znajomych, głównie dlatego, że nie potrzeba mi właśnie takich insynuacji jak twoje. Tylko na podcinaniu skrzydeł ktoś zawsze traci...