![]() |
#31 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 4 468
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Głodzenie się, jedzenie zepsutych rzeczy, narażanie się na wybuch gazu nie brzmi jak "niegroźne małe wariactwo", niezależnie od tego czy jest spowodowane przez problemy psychiczne czy nie, jest to niebezpieczne.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#32 | |
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Cytat:
|
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#33 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Thessaloniki! Greece
Wiadomości: 5 383
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
To nie jesyt za duza religijnosc, ona zwariowala.
Jak opieka boska ? Przeciez to jest wystawianie Boga na próbę.. To tak samo jakby wsiadła w samochod i puscila kierownicę stwierdzając ,ze Bóg ją uratuje :/ Nie wiem gdzie ona chodzi,skąd się wzięły nagłe 24 godzinne wizyty w kosciele autorko ?? od zawsze tak było ?
__________________
> and I'm like... and I'm like... and I'm like... 'But know this...I'm only judged by one Power, and I serve HIM.. !
<3 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#34 |
Wizażowy Kot Igor
Zarejestrowany: 2012-08
Lokalizacja: po drugiej stronie lustra
Wiadomości: 17 524
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Czy Twoja Mama zawsze była aż tak ekstremalna, czy te objawy nasiliły się po opuszczeniu przez Ciebie domu? Bo to może być skrajny przypadek syndromu pustego gniazda. Być może Matka szuka dla siebie miejsca w jakiejś społeczności, która da jej namiastkę przynależności i rodziny?
Tak, czy inaczej, wydaje mi się, że telefon do zaprzyjaźnionego księdza jest dobrym pomysłem. Jeśli kobieta o siebie nie dba do tego stopnia, by jeść przeterminowaną żywność to zaczyna wyglądać groźnie. Jeśli objawy będą się nasilać a ksiądz nie pomoże, obawiam się, że trzeba będzie poszukać pomocy specjalisty. Prywatnie możesz zaprosić do domu, i nawet nie wspominać Mamie, ze to psycholog czy psychiatra.
__________________
I don't have time for that! I'm a cat. We are rather busy you know? Zanim założysz wątek, zajrzyj tu: https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=1269209 Warto wsłuchać się w Słowo: https://www.youtube.com/channel/UC5n...oyrF8xorb-IqVw No pasaran! |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#35 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 52
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
No właśnie, ta przeterminowana żywność to kapitalny przykład międzypokoleniowej niemożliwości dogadania się. Starsze pokolenie z doświadczenia życiowego wie, że pieczątka na opakowaniu nie ma magicznej siły zmiany żywności z nadającej się do spożycia w taką co się nie nadaje. I odwrotnie. Starsze pokolenie olewa wytyczne unijne i do stwierdzenia, czy coś nadaje się do jedzenia, używa zmysłów wzroku, smaku i powonienia. Natomiast młodsze panie wierzą głęboko, że termin przydatności do spożycia jest taką świętością, że nikt go nie śmie sfałszować (mimo głośnych afer z firmą Morliny, czy ostatnio Masmalem), a w dodatku z dniem upływu zmienia się dobre jedzenie w truciznę.
No to jak tu się dogadać, gdy jedni drugich uważają za idiotów ? I piszę to wbrew swojemu interesowi. Bo dzięki waszej wierze w przepisy, mogę się regularnie obżerać specjałami, na które normalnie nie byłoby mnie stać. Jakiś unijny kretyn na przykład zawyrokował, że sery parmigiano regiano wymagają daty przydatności do spożycia, wy w to uwierzyłyście i dzięki temu z górą trzykilowy kawałek parmezanu wylądował w zeszłym tygodniu w mojej lodówce. Gdyby nie wasza głęboka wiara w magiczną moc terminu przydatności do spożycia musiałbym wydać parę stów, a tak za kilkadziesiąt złotych mam sera na najbliższe parę miesięcy. Oprócz tego salami, kindziuki... . |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#36 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 4 468
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Cytat:
Akurat należę do osób stosujących organoleptyczne metody sprawdzania przydatności produktów do zjedzenia, więc brzmi jak strzał kulą w płot. Jesteś tak absolutnie przekonana, że osoba, która "pomodli się żeby jej nie zaszkodziło" i "pomodli się żeby nie wybuchło" stosuje racjonalne metody oceniania żywności? |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#37 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 52
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
A jesteś absolutne pewna, że nie ?
Ja mam więcej przesłanek by sadzić, że ta osoba myśli racjonalnie, niż Ty że tak nie jest. Albowiem wiemy, że ta osoba mimo trudnych warunków życiowych i niepełnosprawności dożyła wieku zaawansowanego i co więcej odchowała zdrową, lubiącą zjeść córkę. A to oznacza, gigantyczną i niepodważalną siłę jej modlitwy, która przez lekko licząc 40 lat potrafiła neutralizować trucizny zawarte w jedzeniu. Lub stosowanie również innych środków zabezpieczających przed otruciem. Ja wybieram drugą opcję, uważam ją za prawdopodobniejszą. |
![]() ![]() |
![]() |
Najlepsze Promocje i Wyprzedaże
![]() |
#38 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 4 468
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Cytat:
|
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#39 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2014-04
Wiadomości: 907
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Kojarzy mi się to z terminem: "nerwica eklezjogenna". Inaczej: "nerwica religijna". Istnieją terapeuci, którzy się tym zajmują. Ale ona musiałaby chcieć się leczyć...
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#40 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2013-07
Lokalizacja: Warszawa/Katowice
Wiadomości: 639
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
I myślicie, że jakiś psycholog jej pomoże ? Ja tutaj widzę zupełnie inny problem, który można rozwiązać w inny sposób niż zrobienie z matki wariatki (ale rym
![]() Pisałaś, że Twoja matka jest po rozwodzie. W świetle wiary katolickiej to tragedia i silny cios, bo została złamana świętość jaką reprezentuje sakrament małżeństwa. Nie napisałaś tylko kto o tym rozwodzie zadecydował. Dlatego sądzę, że Twoja matka nie chce, abyś popełniła tego samego błędu jaki popełnił ojciec (jeśli to on zadecydował o rozwodzie) lub żebyś nie zrobiła tego samego błędu co ona (jeśli to ona zadecydowała o rozwodzie). Te nawracanie na siłę to zwyczajna troska matki o to, abyś nie przeżyła tego samego bólu rozstania jaki ona przeżyła. Co jak co, nie wiem ile Twoi rodzice byli razem, ale rozwód jest prawie zawsze traumą dla danej osoby (poczytajcie sobie wątki na wizażu) dlatego ona w trosce o Twoje dobro nie chce, abyś przeżyła ten sam ból co ona, zasłania się przy tym po części swoją wiarą. Te zaniedbanie zdrowia, brak troski o wymianę sprzętu AGD i inne sprawy związane z zaniedbaniem to wynik depresji jaką ma Twoja matka po rozstaniu. Czuje się odrzucona, oszukana - nie kochana. Autorko, czy dałaś matce wystarczająco miłości i zrozumienia gdy się rozwiodła ? Rozwiązaniem będzie tutaj zainteresowanie się nią bardziej, troska i pokazanie że jesteś dla niej jedyną osobą, która ją nie opuściła, pokaż że ją rozumiesz i że nigdy jej nie opuścisz, że ją kochasz. Sprawy wiary pójdą na bok - zobaczysz, że ona w pewnym momencie zaakceptuje Twój wybór gdy zobaczy, że dajesz jej miłość. Jeśli jest prawdziwą katoliczką to jej działania w kierunku nawracania Ciebie ograniczą się jedynie do modlitw za Twoje nawrócenie. Lepiej nie idź z nią do psychologa. Zauważyłam, że jeśli poświęcimy danym osobom uwagę, wysłuchamy ich, pobędziemy z nimi czas i pomożemy nie głupimi radami, ale samą obecnością i naszym usposobieniem to wtedy możemy zdziałać więcej cudów i korzyści niż nie jedna terapia. Terapie i psycholog są dla osób z klinicznymi zaburzeniami wg mnie. Spójrzcie na USA - tam każdy ma psychologa/terapeute. Dlaczego ? Bo jeden dla drugiego nie ma czasu ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#41 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 452
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#42 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2012-05
Wiadomości: 571
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Cytat:
Przede wszystkim jednak, co do "nawracania" Ciebie, czy próbowałaś powiedzieć, że każdy w życiu musi sam odnaleźć drogę? Np:"Bardzo cenię to, że tak cały czas o mnie myślisz i troszczysz się, ale muszę sama znaleźć swoją drogę inaczej nie będzie prawdziwa, więc proszę nie rób już więcej nacisków na mnie w tej sprawie, muszę sama do niej dojrzeć (ślub). Inaczej to nie będą moje decyzje. Wiem że potrafisz szanować decyzje innych więc uszanuj i moją." Może dało by radę? Może trzeba twardo uciąć temat. A jak powróci to powtarzać jak mantrę? Ale bez kontry, a "Ty to powinnaś...", "a Ty to przesadzasz". Myślę, że psycholog to dobry pomysł, bo doradzi Ci jak rozmawiać. Co do kuchenki to kojarzy mi się opowiastka o księdzu i powodzi (powódź zalewa kościół ksiądz modli się żeby Bóg go ocalił, przyjeżdrzają ludzie na pontonie pytają, czy się z nimi zabierze, on , że się modli więc "to Bóg go ocali" tak 3 razy, po czym już na drugim świecie staje przed Bogiem i pyta "czemu mnie nie ocaliłeś?", a Bóg na to "Jak to? To 3 razy wystłałem ludzi, żeby Ci pomogli, ale ty byłeś głuchy"). Ryzykowanie, zaniechanie to też "wystawianie Boga na próbę", a to grzech... (to silny argument na zmianę kuchenki ![]() Ogólnie jednak myślę, że to nie Kościół zabiera Ci matkę, Kościół jest w tym wszystkim tylko przedmiotem, nie podmiotem problemu. Jakby nie to to byłby pies, który ją rozumie, a rodzina nie, abo co innego. Twoja matka zapewne czuje się mega samotna wszędzie poza Kościołem, Kościół kojarzy jej się z dzieciństwem, akceptacją, bezpieczeństwem. Jeśli była rygorystycznie wychowana to zapewne rygoryzm moralny (w szegółach można przypuszczać) mógł się przyczynić do rozwodu, a napewno do opuszczenia domu przez Ciebie. W takich chwilach człowiek może, albo odrzucić to co sprawiło, że został odrzucony przez bliskich, albo jeszcze głębiej w to wejść i niestety Twoja matka wybrała to drugie. Dzięki temu odrzuciła myśl, że jej życie mogło potoczyć się szczęśliwiej, gdyby nie ograniczono jej wypaczoną, nadmierną moralnością. Ciosy przyszły "by ją złamać", a nie z powodu jej zachowania. Ale dzięki temu ona też czuje, że jej nie do końca udane życie ma głęboki sens i cel, trzyma się psychicznie. Łatwo więc na nią nie wpłyniesz (bo częścią tego sensu jest nawracanie (czuje ważną rolę dla innych). Ty jako dziecko nie masz autorytetu (ona wręcz walczy o resztki autorytetu i wpływu na Ciebie, chce pokazać, że jest jeszcze dorosła i samodzielna, a nie zniedołężniała, że wolno jej zjeść stare jedzenie i że "na złość córce odmrozi sobie uszy"). Moim zdaniem Ksiądz mógłby ustawić ją do pionu (choć bywa i tak, że Ksiądz okazuje się "jakiś nieprawdziwy") i nie bałabym się jakoś tragicznie, że mama się obrazi gdybyś uznała, że wybierasz pomiędzy ryzykiem, że się obrazi, a zerwaniem kontaktów...(o ile ksiądz potrafi zachować dyskrecję i pozory że nie został nasłany ![]() Ja miałam podobną sytuację z Babcią, póki była sprawna, potem człowiek nie ma wyboru i musi przyjąć opiekę (najpierw nie chciała potem to opiekunka, rozumiała ją lepiej niż rodzina ![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#43 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 2 891
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi i postaram się na nie odpowiedzieć.
W przeszłości moja matka była podobna, jeśli wierzyć mojej babci. Kościół zawsze był na pierwszym miejscu, a teraz to przybrało na sile, bo jest sama i ma więcej czasu, a i z wiekiem wszystko się pogłębia. Co do jedzenia przeterminowanych rzeczy, jedna z was ma rację, aż tak tragiczne to nie jest. Spleśniętego chleba czy śmierdzącej kiełbasy nie je. Stara się kierować rozsądkiem typu "powąchałam, przecież nie śmierdzi". I jak zauważyłyście, dożyła 57 lat i jest ok. Może troszkę z troski przesadziłam ten temat. Co do rozwodu, był to problem obustronny. Rozwód był ze strony mojej mamy, po rozwodzie było zejście, którego efektem jestem ja, potem końcowy rozpad małżeństwa. Powodami były problemy psychiczne ojca (wg mojej mamy), trudny charakter mamy (wg mojej babci) i po trochę jednego i drugiego (moja opinia). Moja mama traktuje rozwód jako porażkę wiary, bo co Bóg złączył itp. Wielkiej miłości między nią a ojcem nie było, przynajmniej z jej strony, jak mi się wydaje. To było późne małżeństwo, raczej z rozsądku. Oczywiście, że rozmawiałam z nią w łagodny sposów, tłumaczyłam, że ją rozumiem, że dziękuję, że się tak troszczy, ale zmuszaniem i awanturami nic nie zmieni. że jestem dorosła i mam swoje zdanie, że muszę sama dojść do swoich przekonań i chcę żeby to szanowała. I że jej zachowanie sprawia, że traci córkę. Dostaję odpowiedź, że ona jest matką i jej należy się szacunek. że ona może mi dać w twarz bo ma takie prawo (choć nigdy w życiu tego nie zrobiła), że jest mądrzejsza i ma więcej doświadczenia, więc ja, w domyśle, mam się zamknąć i słuchać autorytetu... Psycholog odpada, nie ma nawet takiej opcji dla niej. Jedyne co, to dla mnie żeby poradzić sobie jakoś z tą sytuacją. Nerwica u mamy też raczej odpada, jest spokojną osobą, kocha i chce pomagać każdemu, jakieś resztki rozsądku jeszcze u niej pozostały. Jest osobą dorosłą i radzi sobie w życiu na swój sposób, choć ma bardzo ciężką sytuację. Dodam jeszcze, że absolutnie nie przeszkadza mi jej wiara sama w sobie, ba, nawet cieszę się, że tak jest. Jak pisałam, mama jest osobą bardzo chorą, choć nie daje tego po sobie poznać. Ma problemy z poruszaniem i zjechany kręgosłup, który widziałam parę lat temu na zdjęciu. Jest naprawdę tragicznie i na pewno jest to związane z bólem, ale nigdy nie słyszałam jej użalającej się nad sobą. Wiara daje jej siłę, żeby zacząć kolejny dzień, wypełnić swoje obowiązki, przebieg przez pół miasta, pomóc każdemu naokoło i jeszcze mieć przy tym dobry humor. Jedyne co przez to cierpi, to jej kontakty z innymi ludźmi, głównie ze mną. Bliskich przyjaciół też nie ma, głównie przez jej brak "niepoważnych" tematów, na które zwykle plotkują znajome i przez analizowanie każdej wypowiedzi i zachowania, co w końcu prowadzi do ochłodzenia dobrze zapowiadającej się relacji. Rozmowa z moją mamą jest po prostu męcząca. ---------- Dopisano o 11:00 ---------- Poprzedni post napisano o 10:55 ---------- Cytat:
![]() Co do drugiej wypowiedzi, gdybym nie wiedzała lepiej, powiedziałabym, że znasz nas osobiście. Lepiej tego opisać się nie da. Jest mi jej z tego powodu bardzo żal, ale nie jestem w stanie do niej dotrzeć, i to powoduje olbrzymie wyrzuty sumienia u mnie. Bardzo ciężka sytuacja. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#44 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 2 891
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Czy naprawde nikt sie juz nie wypowie? Nadal nie wiem jak poradzic sobie z tym problemem.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#45 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 401
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
moze idz na plebanie i popros o rozmowe z proboszczem?
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#46 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 245
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
[1=e36b38c1b02253f65e484b4 d30ebb09d9d5f8578_646d457 1ebe9e;47377248] Dostaję odpowiedź, że ona jest matką i jej należy się szacunek. że ona może mi dać w twarz bo ma takie prawo (choć nigdy w życiu tego nie zrobiła), że jest mądrzejsza i ma więcej doświadczenia, więc ja, w domyśle, mam się zamknąć i słuchać autorytetu...
[/QUOTE] Bardzo ci współczuję. Przeświadczenie twojej mamy o jej "mądrości i nieomylności" musi być męczące. Chyba nic więcej nie można ci doradzić, wszytko zostało napisane wyżej. Matka oczekuje szacunku kiedy sama go nie okazuje.
__________________
"Wszyscy będziemy się śmiać z pozłacanych motyli" |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#47 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2004-07
Wiadomości: 851
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
spielmitmir Bo ja padnę z śmiechu. Przepraszam. Może my mamy te same mamy? No ok moja trochę młodsza. No ale też uważa, że rozwód to porażka wiary, złe dzieci też. Ogólnie najczęściej mówi: rozwodnicy to źli ludzie.Dotyczy to facetów. A szczególnością mojego faceta.
Wiesz co ja: Ja jak mam opakowanie czegoś i kilka dni po terminie to też powącham, sprawdzę czy jest pleśń jeśli nie to jem. Jogurt zjem kilka dni po terminie, wiadomo najpierw go spróbuje ale jeśli w smaku jest ok to zjem cały. Bez przesady, że np data przydatności jogurtu kończy się np. 7.VII to 8.VII już go nie zjem. Jeśli masz w domu jakiś lek i data ważności minęła no to można go używać tak ok jeszcze 6 miesięcy od zakończenia ważności. Tak mówią farmaceuci. Wiadomo, jakiś specyficznych leków to nie dotyczy. Ciesz się, że nigdy nie dała Ci w twarz. Nie jest to miłe. Co poradzić, gdybym wiedziała sama bym nie miała tego problemu. Ciesz się, że twoja nie oczernia twojego faceta przed swoją rodziną. Moja to robi. I zawsze muszę robić sprostowania. Wydaje mi się, że musimy się do tego przyzwyczaić. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#48 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 2 891
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Na oczernianie to ona jest zbyt religijna...
Najgorsze jest to, że przez nią zaczynam być wściekła na cały Kościół. Nigdy nie miałam nic przeciwko ale im więcej ona o tym gada, tym bardziej szlag mnie trafia. Nie myślałam, że kiedyś to powiem, ale oni fundują co niektórych czyste pranie mózgu... |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#49 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2004-07
Wiadomości: 851
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
To nie wina, Kościoła, wiary tylko raczej poglądów naszych mam.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#50 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 2 891
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Ale te poglądy nie wzięły się z niczego. Byłam kiedyś w oazie, więc się nasluchałam cudów niewidów. Wiadomo, jeśli taka nauka padnie na podatny grunt, środowisko, stopę życiową to powstaje takie coś.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#51 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 9 831
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Po pierwsze nerwica nie oznacza, że chory jest nerwowy.
Po drugie, Twoja matka to bigotka, być może na podłożu zaburzeń psychicznych. Jej zachowania są skrajne, jej myślenie godne ekstremisty. Co możesz zrobić ? Niewiele, bo to dorosła osoba. Możesz ewentualnie iść gdzieś do psychologa sama, bez matki i pogadać z fachowcem jakie są drogi pomocy dla niej - żeby nabrała dystansu, być może niezbędne będzie namówienie matki na wizytę u specjalisty. Jak to zrobić, nie mam pojęcia. Tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć. Chyba tylko tyle możesz. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#52 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 4 182
|
Dot.: Kościół ukradł mi matkę.
Przeczytałam ten temat po Twoim drugim temacie. Według mnie to nie sama wiara. To nie jest tak, że ortodoksyjne przestrzeganie wiary nagle sprawia, że zaczynasz się zachowywać jak Twoja mama. Mam mnóstwo znajomych nie tylko będących w Kościele co niedzielę, ale również codziennie. Mój TŻ ma różaniec nawet w samochodzie i odprawia go w korkach. Ja sama mam słynną niebieską książeczkę nowenny i wciąż przygotowuję się do modlitw.
Ale to, co robi Twoja mama to szczególny przypadek imho już zaburzeń. Po pierwsze, traktuje Boga w sposób magiczny. Co jest swoją drogą niezgodne z katolicyzmem per se. Nie jest tak, że jak się pomodlisz, to zepsuta kuchenka na pewno nie wybuchnie, bo "Bóg ma cię w swojej opiece". To tak, jakby uznać, że przed egzaminem wystarczy modlitwa, ale uczyć się już nie musisz, a Bóg Cię kocha, wiec dla Ci 5. Tak nie ma. Pomoc boża nie jest magicznym hokus pokus. Bóg daje Ci rozum po to, byś wymieniła kuchenkę. Jeżeli nie masz na wymianę, to modlitwa może Ci pomóc w tym, aby znaleźć na swojej srodze środki czy możliwości - np. okazuje się, że córka chce Ci pomóc w lepszych standardzie życia. Albo okazuje się, że ktoś ma do oddania czego potrzebujesz. Albo odważysz się powiedzieć o swoim problemie, i ktoś Ci będzie asystował przy pomocy. Drugim problemem Twojej mamy jest brak zrozumienia, że na drugiego człowieka nie ma się wpływu. Jak to mówią - możesz osła doprowadzić do wodopoju, ale nie sprawdzisz, że się napije. Tak jest z wiarą dzieci. Można nawet i wszystko robić dobrze i cudownie, a to nie jest gwarantem, że dzieci będą wierzące. I nic człowiek na to nie poradzi. W życiu każdego wierzącego człowieka był moment, kiedy wiara przestała być tradycją, a stała się dla niego osobista. Każda naprawdę wierząca osoba jaką znam przeżyła osobiste nawrócenie. Ktoś powinien Twojej mamie wytłumaczyć (np. ksiądz), że ona nie ma wpływu na to, jak Ty budujesz swoje życie, bo jesteś dorosła. To, co może robić, to się za Ciebie modlić albo modlić w Twojej intencji. Ale jęczenie Ci nad uchem też Ci nie pomoże i też nie jest zalecane. Nie da się kogoś zamęczyć gadaniem tak, aby nagle magicznie zaczął wierzyć. To tak nie działa. "Ach, wiesz mamo, jojczałaś mi nad uchem 5 h i teraz czuję, że Chrystus jest moim zbawicielem" - już to widzę. Według mnie Twojej mamy potrzeba osobistego przewodnika duchowego. I warto skontaktować się z księdzem w jej parafii albo z osobą do tego wyznaczoną, by podzielić się swoimi obserwacjami. Warto też by było, gdyby mama miała jakiś znajomych. Wierzących znajomych. Mądrzy znajomi sprawiają, że człowiek zdobywa inną perspektywę swoich zachowań. A jeżeli chodzi o wierzących ludzi, to moim zdaniem osobę wierzącą, przekonaną o swojej drodze życiowej cechuje przede wszystkim pewien pokój i radość. Nie histeryczność, ale świadomość swoich ograniczeń i swojego wpływu na innych. My, osoby wierzące, mamy ewangelizować, ale to nie oznacza nudnego stania komuś nad uchem i mówienia "wyjdź za mąż", bo to żadna ewangelizacja. To oznacza bycie inspiracją, przykładem, zachęcanie poprzez swoje życie, cichą modlitwę. Jeżeli ktoś zachowuje się niebezpiecznie, zaniedbuje się, traktuje wiarę w sposób magiczny etc to zawsze byłabym ostrożna, bo za tym mogą kryć się zaburzenia psychiczne. I w dobrych parafiach księża czy przewodnicy duchowi ( w Niemczech powinni być przewodnicy duchowi) doskonale rozumieją, że jest granica pomiędzy wiarą a zaburzeniami. Skrupulanctwo (szukanie w sobie i innych ciągle grzechu) jest np. zaburzeniem, a nie przejawem ortodoksyjności wiary i bardzo dużo się o tym w Kościele mówi.
__________________
27.08.2016 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 01:42.