Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz. - Strona 2 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2014-11-04, 10:13   #31
mrofka89
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2013-05
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 2 518
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Z moim eks narzeczonym byłam 9 lat. Wspólne mieszkanie, ślub zaplanowany itd. a ja czułam że coraz bardziej się rozmijamy, gdyż jakiś rok wcześniej się rozstaliśmy na 2 miesiące i to było takie odbudowywanie wszystkiego....
Ale pozbierałam się dość szybko, może dla niektórych za szybko, ale czując od jakiegoś momentu, że to się wypala miałam wystarczająco dużo czasu żeby się z tym pogodzić. Decyzja o rozstaniu była moja. A nowa miłość nawet nie wiedziałam, że jest tak blisko mnie. Praktycznie od początku zamieszkaliśmy razem i teraz czuję jak niesamowicie jestem szczęśliwa i spokojna. We wcześniejszym związku to był rollercoster. Teraz czuje się pewnie i spokojnie
mrofka89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-05, 15:27   #32
honey999
Rozeznanie
 
Avatar honey999
 
Zarejestrowany: 2006-05
Lokalizacja: LBW
Wiadomości: 797
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

po prawie 9 latach rozstałam się z eks, to był mój pierwszy związek, po pół roku wróciłam do niego na dosłownie kilka i przejrzałam doszczętnie na oczy i odeszłam,przez te pół roku spotykałam się z dawnym znajomym na zasadzie sexu bez zobowiązań. zakochaliśmy się w sobie, co oboje zrozumieliśmy dopiero po moim powrocie do byłego. zostawiłam byłego i obecny TŻ wprowadził się do mnie od razu pierwszego dnia w moje urodziny za chwilę minie rok i jestem najszczęśliwszą osobą na świecie mając takiego TŻ. pierwsze miesiące były docieraniem ale bardzo szybkim i baaardzo się cieszę, że zamieszkaliśmy od razu razem
__________________
"Kiedy kłamstwo to za mało musi wystarczyć prawda..."
honey999 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-07, 19:12   #33
aniia775
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 5
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

któras z was moze jeszcze sie wypowiedziec? macie jakies doswiadczenia zwiazane z tytulem watku?
aniia775 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 14:16   #34
201607050913
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 2 528
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Ja byłam ponad 6 lat w związku, wielka miłość, ale dużo kłótni, rozstań i powrotów. Mimo tego nie wyobrażałam sobie życia z kimś innym, myślałam, że z nikim nie będę miała tyle wspólnego, że nikogo tak nie pokocham, że mimo nieporozumień jesteśmy dla siebie stworzeni. Oczywiście planowanie przyszłości. Dzisiaj jestem w związku z fantastycznym chłopakiem i dopiero widzę, jak powinien wyglądać dobry związek, jestem spokojna i szczęśliwa. I bardzo zakochana, a w życiu bym się tego nie spodziewała. Niedawno usłyszałam od byłego "myślałem, że będziesz zawsze...." (mimo, że to on pierwszy mnie zostawił, kto liznął trochę takich toksycznych relacji wie o co chodzi). Ja też, ale... niestety. Niestety dla niego, stety dla mnie.

Edytowane przez 201607050913
Czas edycji: 2014-11-08 o 14:18
201607050913 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 21:35   #35
Barbarella05
Wtajemniczenie
 
Avatar Barbarella05
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 2 713
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Podbijam temat



Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
Barbarella05 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 21:49   #36
CarrieBra
Rozeznanie
 
Avatar CarrieBra
 
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 604
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Czytam Was i czytam... i się zastanawiam, a przy podejmowaniu decyzji o rozstaniu nie paraliżował Was strach, że zostaniecie totalnie same, że sobie nie poradzicie, że rozstanie to jednak słaby pomysł i tylko dlatego dalej w nim trwałyście?
__________________


Dziewczyna
, która opanowała mechaniczną skrzynię biegów,
poradzi sobie w życiu. : -))))
CarrieBra jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-08, 22:27   #37
zadziora85
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 206
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

A jak sprzeciwię się stwierdzeniu autorki to dostanę bana?
Myślę, że nie jest tak, że kochasz, rozstajesz się bo on był dupkiem/mieliście inne plany życiowe/zdrada czy inne historie., a później znów kochasz i tak dalej.
Jak się kocha, to zawiera się w tym wszystko: szacunek, serdeczność, pomoc, wierność, namiętność, wspólne życie, te same priorytety. Zarówno z jednej, jak i z drugiej strony.
W poprzednim związku byłam wręcz przekonana, że to miłość. Z biegiem czasu myślę, że to jednak tylko zauroczenie było, bo tak jak mówię, brakowało wzajemności od niego w kilku istotnych aspektach...
A teraz się zakochałam.
Carrie, ja nie kończyłam poprzedniego związku, bo liczyłam, że coś się zmieni. Samotność mi nie groziła, ani się jej nie bałam. Teraz tym bardziej jestem w tym utwierdzona.

Edytowane przez zadziora85
Czas edycji: 2014-11-08 o 22:46 Powód: dopiska
zadziora85 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 11:46   #38
mrofka89
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2013-05
Lokalizacja: śląsk
Wiadomości: 2 518
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Cytat:
Napisane przez CarrieBra Pokaż wiadomość
Czytam Was i czytam... i się zastanawiam, a przy podejmowaniu decyzji o rozstaniu nie paraliżował Was strach, że zostaniecie totalnie same, że sobie nie poradzicie, że rozstanie to jednak słaby pomysł i tylko dlatego dalej w nim trwałyście?
Ja się bardziej zastanawiałam czy za 5-10 lat nie będę żałować tego ale jeszcze bardziej bałam się że zostanę w tym związku i będę nieszczęśliwa

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
mrofka89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 13:10   #39
aniia775
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2008-11
Wiadomości: 5
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

tez uwazam..ze wiele z nas...boi sie...odejsc od drugiej osoby przez wlasnie strach... strach...ze juz nigdy sie nikogo nie pozna ..nie pokocha;/
aniia775 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 13:14   #40
Kaaanapka
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 94
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Cytat:
Byłam w toksycznym związku, który nie tylko bardzo podburzył moje poczucie własnej wartości, ale również sprawił, że "przygasłam", spochmurniałam i stałam się okropnie nieszczęśliwa. W końcu miarka się przebrała, związek dla mnie umarł. Chwilkę po tym spotkałam obecnego TŻ. Mówi się, że po toksycznych związkach potrzeba przerwy, że nie powinno się wskakiwać od razu w nowy związek. Ja postąpiłam inaczej i nie żałuję. Teraz jestem szczęśliwa, radosna, taka jak byłam zawsze. Tym, co najbardziej doceniam w obecnym związku jest to, że wiem, że jeśli dzisiaj pójdę spać i obudzę się rano to wszystko między mną a TŻ będzie w porządku. Żadnych przykrych niespodzianek i pretensji.
Jakbys opisala moja historie. bylam z Tz nie jakos mega dlugo bo tylko ok 1,5 roku. Toksyczne 1,5 roku. Bylam jak w klatce. Chocby takie male rzeczy, jak np gdy nie moglam odebrac telefonu bo bylam pod prysznicem, potrafil dzwonic 27 razy (prysznic 5 minutowy..), po czym jak juz odebralam to mialam gotowa awanture.
Praktycznie od razu po odejsciu od Ex poznalam obecnego Tz (Norwega). bylam w trakcie przeprowadzki do Norwegii, wiec latalam tam min raz w miesiacu. noi tak wyszlo ze po 3 lotach ( = 3 spotkania z Tz) do Norwegii, za czwartym zabralam dorobek i sie przeprowadzilam - prosto do mieszkania Tz.
To nie jest jednak tak ze sie zapomina. jakis czas temu mielibysmy 2 rocznice z Exem. No i jak widze jakies zdj, filmiki jego z dziewczynami to male uklucie jest. Ale nie zaluje. Jestem mega meeega szczescliwa!
Kaaanapka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-09, 14:23   #41
trelkamorelka
Przyczajenie
 
Avatar trelkamorelka
 
Zarejestrowany: 2014-11
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 20
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Bardzo bardzo dziękuję za wasze historie i czekam na więcej to daje nadzieję...
trelkamorelka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-13, 00:45   #42
chmura lamp neonowych
chaos maker
 
Avatar chmura lamp neonowych
 
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 399
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Dzięki! Jakby ktoś jeszcze miał, to niech pisze.
__________________
"I didn't ask for this pain, it just came over me(...)
I'm so suprised you want to dance with me now,
I was just getting used to living life without you around."


"Boję się (...), że on zniknie, wiesz,
ten ktoś, kogo pokocham całym sercem bladym,
chociaż mówią, że go już nie mam."
chmura lamp neonowych jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-14, 12:28   #43
Barbarella05
Wtajemniczenie
 
Avatar Barbarella05
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 2 713
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Ja też podbijam temat!
Na te zimowe wieczory, fajnie sobie poczytać cos szczerze radosnego i przynoszącego takie ciepełko w duchu,że jednak tak źle nie jest,że ktoś jeszcze pokocha itd
Barbarella05 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-14, 20:00   #44
olusia00094
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2009-06
Lokalizacja: Gdańsk
Wiadomości: 14
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Mój pierwszy(poważny?) związek był mega niewypałem. Byłam taka zkochana, zachwycona, nie widziałam nic prócz M. Powodem rozstania oficjalnie było nieporozumienie, inne zdanie, a tak naprawdę nie chciałam uprawiać z nim seksu. :/ Jako, że byłam dziewicą, miał być to ktoś od kogo usłyszę "kocham". Jednak nigdy z jego ust to nie padło. Zerwaliśmy, w zasadzie to on to zrobił. O Panie, jaka byłam głupie przepłakując wieczory w poduszkę i myśląc "jak ja teraz będę żyć". Sama śmieję się z siebie. Po 7 miesiącach( dodam że to była moja pierwsza impreza po rozstaniu) od zerwania poznałam mojego obecnego mężczyznę. Poznaliśmy się na imprezie, a na naszą pierwszą randkę umówiliśmy się dopiero miesiąc później. Poznawaliśmy się przez telefon, rozmawialiśmy po kilka godzin. Mieliśmy mały zgrzyt w połowie naszego związku, ale to było raz i teraz czuję się lepiej niż na początku, jak dopiero się zakochiwałam. Jesteśmy ze sobą prawie 3 lata. Nie jest idealny i dzieli nas kilka dobrych lat różnicy, ale mogę powiedzieć, że z nikim lepiej się nie dogaduję. Z dnia na dzień zakochuję się w nim coraz bardziej. Ale nie chcę patrzeć co będzie jutro, bo w życiu zdarzyć się może wszystko i bardziej mogą boleć te niespełnione marzenia z tą osobą niż samotność, która na pewno nie będzie z nami całe życie.
olusia00094 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-14, 20:32   #45
Kasiuliq
Przyczajenie
 
Avatar Kasiuliq
 
Zarejestrowany: 2014-09
Lokalizacja: Radom
Wiadomości: 18
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Moja opowieść może niezbyt pasuje do tematu, jednak może kogoś zainteresuje, ponieważ wilka miłość była i jest, a osoba niby ta sama, a jednak inna mojego chłopaka poznałam na początku 3 gimnazjum, byłam w nim szaleńczo zakochana, jednak obydwoje byliśmy jeszcze dziećmi, nie widzieliśmy czego chcemy i z tego powodu, po wielu kłótniach zerwaliśmy po 7 miesiącach "związku". Po roku odezwał się do mnie znowu, zaczęliśmy się spotykać i o dziwo dogadywaliśmy się lepiej niż kiedykolwiek. Wydaje mi się, że dojrzeliśmy, przeżyliśmy inne "przygody" i teraz jesteśmy na siebie gotowi, nie bez kozery mówi się że stara miłość nie rdzewieje Aktualnie kończę liceum, jesteśmy razem ok. 1,5 roku i planujemy razem zamieszkać na studiach
Kasiuliq jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-14, 22:53   #46
Abhishrek123
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-04
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 159
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Chyba nie jestem w stanie stwierdzić czy można kochać prawdziwie więcej niż raz, same oceńcie moją historię.
Z pierwszym poważnym chłopakiem byłam 2,5 roku. Wydawało mi się że to prawdziwa miłość, na całe życie. Jednak w końcu mu się znudziłam - zawsze dawałam wszystko co tylko mogłam, oferowałam całą siebie, widzieliśmy się tylko wtedy kiedy on chciał i miał czas. Widziałam jego wady, ale nie miały dla mnie znaczenia - w końcu nikt nie jest idealny. Jego koledzy mówili że ma dziewczynę idealną (sam mi to powiedział), że ma wielkie szczęście. Zerwałam z nim, z wielkim bólem serca, choć sama tego nie chciałam - bo on nie miał jaj żeby skończyć związek. Zerwałam kilka dni przed swoimi urodzinami (podwójnie bolesne), całkowicie wyleczyłam się z niego po niecałym roku.
Drugi i trzeci poważny związek trwały 2 miesiące- z tym samym facetem. Wróciliśmy do siebie po 2 latach od pierwszego zerwania. Nie będę się rozwlekać nad tym, ogólnie: dostałam mocno po dupie, znowu za bardzo się starałam, za bardzo mi zależało.
Teraz jestem w związku z najlepszym facetem na świecie. Chodziliśmy razem do podstawówki (ta sama klasa), do gimnazjum (różne), w szkole średniej nasze drogi się rozeszły. Nasz kontakt od zawsze ograniczał się do "cześć", ewentualnie do luźnej rozmowy o niczym. Dopiero na studiach się odnaleźliśmy, a konkretnie - w pociągu bo dojeżdżaliśmy razem na uczelnię. Zaczęliśmy razem jeździć i wracać, nasza znajomość się powoli rozwijała - najpierw byliśmy znajomymi, potem dobrymi kolegami, potem - przyjaciółmi. Wspólne spacery, imprezy, wyjścia do kina, zakupy - wszyscy dookoła twierdzili że się w końcu zejdziemy. A my się z nich śmialiśmy W ciągu 4 lat stał się najbliższą mi osobą. Mogłam mu powiedzieć wszystko, rozmawialiśmy na każdy temat, miał do mnie nieziemską wręcz cierpliwość, mogłam na nim polegać jak na nikim innym. Na początku jakakolwiek myśl o byciu razem sprawiała że się krzywiłam, bo ja tu się całować, przytulać z najlepszym przyjacielem? A co dopiero mówić o czymś więcej... Ale! Jakiś rok temu spontanicznie położyłam mu rękę na ramieniu. I przeszył mnie prawdziwy prąd, a żołądek się skurczył. Przeżyłam szok, co to było?! Potem następowały kolejno różne intymne sytuacje. powroty do domu z imprez, autobusem - gdy ja przysypiałam, a on dzielnie mnie trzymał (przytulał) żebym się nie przewróciła. Wspólne oglądanie filmów, niby niewinne przytulenie i jego mizianie po rękach. Co jakiś czas wracały myśli o związku. Ale przerażało mnie że wtedy straciłabym kogoś na kim mi strasznie zależy. Jednak kilka miesięcy temu postawiliśmy wszystko na jedną kartę, zaryzykowaliśmy. Okazało się że oboje o tym już od dawna myśleliśmy. I od tamtej pory mój najlepszy przyjaciel stał się moim najlepszym chłopakiem. Jego pierwszego naprawdę pokochałam, już teraz wiem co znaczy czuć chemię, przyciąganie, radość na każde spotkanie, motyle w brzuchu. Do tej pory myślałam że taka miłość jest tylko w głupich romansidłach, książkach czy filmach. Teraz wiem że tak nie jest
Myślę że do tej pory kochałam tylko raz, a wcześniej po prostu wydawało mi się że kocham. Chciałam się zakochać, więc wmawiałam sobie że to co czuję to miłość. A to było tylko zwykłe zauroczenie. Ale nie żałuję wcześniejszych związków: nauczyłam się że nigdy nie można zapominać o sobie, nie należy się starać aż za bardzo - dobry związek nie polega na staraniu się 24 godziny na dobę, ani na ciągłym zastanawianiu się czy aby nie uraziłam swojego faceta jakimś słowem. Teraz jestem szczęśliwa, lekka jak piórko. Widujemy się codziennie po kilka godzin, a i tak to dla mnie za mało Nie wiem czy mój post wpisuje się w tematykę, po części chyba tak. Dziewczyny, uwierzcie: kiedyś spotkacie tego jednego jedynego. I nie skreślajcie z góry swoich najlepszych przyjaciół - czasem pokrewna dusza znajduje się obok Was
Abhishrek123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-14, 23:08   #47
agata278
Przyczajenie
 
Avatar agata278
 
Zarejestrowany: 2012-11
Lokalizacja: Biłgoraj
Wiadomości: 2
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

moj pierwszy poważny związek... do tej pory, gdy o nim myślę to sama nie wiem czy tak to można było nazwać. poznałam go w styczniu na dyskotece mając 19 lat. był starszy ode mnie o 7 lat... wydaje się, że dużo, prawda? jednak wyglądem przypominał niewiele starszego ode mnie. na tej pamiętnej dyskotece bawiłam się z koleżanką, i cały czas czułam jego wzrok na mnie... przez około 2 godziny stał obok i obserwował nas. potem podeszła do nas jakaś dziewczyna (jak się później okazało była to jego kuzynka) i podała mi i mojej koleżance drinki dodając, że to od tych chłopaków spod baru. spojrzałysmy w ich stronę i wtedy on tak czule sie uśmiechnął w moim kierunku. zaczęlismy się spotykać w grupie znajomych, nigdy sami. dlugi czas broniłam sie przed tym uczuciem... chyba dlatego, że, nazwijmy go Janek, pracował za granicą. z biegiem czasu jednak juz nie potrafiłam walczyć z tym uczuciem. kochałam go całą sobą, i wiernie czekałam w Polsce na każdy jego chociażby najkrótszy powrót. on między czasie kręcił z moją siostrą przez co nieodzywałysmy sie do siebie przez ponad 3 miesiące. nie potrafiłam tej zdrady wybaczyć jej, ale jemu już owszem... sama teraz tego nie rozumiem. podczas jego tygodniowego wakacyjnego pobytu bylismy na imprezie, gdzie moja kolezanka była ze swoją inną koleżanką. siłą rzeczy poznałam ich ze sobą.
nasza przygoda skończyła sie w listopadzie, kiedy wchodząc na dyskotekę, na której sie poznaliśmy, zobaczyłam go przy barze... muszę dodać ze kilka godzin wczesniej rozmawialismy przez telefon i mowił ze wraca za 2 tygodnie, tymczasem był juz wtedy u siebie w domu, w Polsce. tamtego wieczora w dyskotece, podszedł do mnie i mnie przytulił, a ja tak bardzo w nim zakochana wybaczyłam mu oczywiście wszystkie te kłamstwa. przeżyłam z nim moj pierwszy raz. a on następnego dnia zerwał ze mną kontakt. tydzien później spotkałam go z koleżanką mojej koleżanki, tą, z którą poznałam go na wakacjach.
"do życia" wracałam przez cały kolejny rok. urywałam kontakt ze wszystkimi... moje dni wyglądały dosłownie tak: uczelnia-mieszkanie, mieszkanie-uczelnia. teraz nie wiem, czy nie byłam w lekkiej depresji. ale po roku psychicznej udręki poznałam chłopaka. rozmawiało mi się z nim jak z nikim do tej pory... jakbym znała go wieczność. potrafił mnie rozbawić do łez, co nikomu nie udawało sie to przez calutki rok. po około 2 tygodniach pisania sms-ów, postanowilismy sie spotkać. zakochałam się szaleńczo. byl dla mnie takim moim wybawicielem. niestety po około miesiącu znajomości wszystko się urwało. przez caly kolejny rok znów byłam sama ze sobą, i z kolejnym zawodem miłosnym. po roku przerwy wrócilismy do siebie. bylismy razem 9 miesięcy. niby krótko, niby dlugo. on stwierdził ze jestem za dobrą dziewczyną, żeby być z kims takim jak on. a ja go kocham, jak wariatka. jako jeden jedyny od początku do końca wie o Janku. i wiem też, że on kocha mnie. widzę ile bólu jest w jego wzroku, kiedy na mnie patrzy. ale ile razy próbuję z nim o tym porozmawiać on się wykręca, że jest mu z tym strasznie cięzko i nie potrafi mi nic konkretnego powiedzieć. dlaczego jest tak, że pomimo tego że się kochamy to nie możemy być ze sobą? jestem na takim zakręcie życiowym, i nie potrafię sobie narazie z tym poradzić... może któraś z Was, Drogie Wizażanki, podpowie mi co ja mam o tym wszystkim myśleć i co mam robić...?

wracając do pytania z tytułu wątku: tak, można kochać więcej niż jeden raz. i każdy kolejny jest o stokroć silniejszy od poprzedniego.

"Czasami tak trudno spojrzeć na kogoś, od kogo kiedyś nie mogliśmy oderwać oczu…"

Edytowane przez agata278
Czas edycji: 2014-11-15 o 03:27
agata278 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-15, 11:56   #48
Paulaa1407
Przyczajenie
 
Avatar Paulaa1407
 
Zarejestrowany: 2014-11
Lokalizacja: Białystok
Wiadomości: 1
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Witajcie!
Może trochę nie na temat, tak z innej beczki. Czy któraś z Was będąc szczęśliwą w obecnym związku ma do siebie żal, że nie wykorzystała jakiejś sytuacji w przeszłości? Np. Jesteś szczęśliwa z obecnym partnerem jednak w głowie siedzi Ci miłość sprzed lat? Opisujcie swoje historie
Paulaa1407 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-15, 12:04   #49
shinypearl
Wtajemniczenie
 
Avatar shinypearl
 
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 2 200
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Dziewczyny, ten wątek jest ku pokrzepieniu serc, dla tych z nas, które się rozstały, bardzo to przeżyły i chcą wierzyć, że można pokochać kogoś innego. Dwa poprzednie posty nie są w ogóle pomocne... Może załóżcie własne tematy jak chcecie o tym podyskutować z wizażankami...

Chciałabym, żeby ten wątek mnie nadal podnosił na duchu
shinypearl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-15, 18:28   #50
soniabravo
Raczkowanie
 
Avatar soniabravo
 
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: -
Wiadomości: 37
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Moja pierwsza, wielka miłość była w 2 klasie liceum.. wielka, odwzajemniona, ale nieszczęśliwa ... Na naszej miłości tylko się skończyło. Początkowo byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, potem wszyscy już zauważali, że on lubi mnie bardziej niż innych ja oczywiście nie chciałam w to uwierzyć, w końcu był taki idealny.. jednak po jakimś czasie poczułam chemię gdy patrzyliśmy się na siebie, pierwsze próby bycia bliżej, "przypadki" Potem nadeszły wakacje - kontakt się urwał.. Przez całe lato rozmyślałam o nim, przypominałam sobie różne sytuacje i zdziwiona odkrywałam, że on rzeczywiście jest zakochany we mnie tak jak ja w nim. Postanowiłam, że zaraz w pierwszych dniach szkoły zacznę działać i że nie będę już dłużej czekać.. Jednak w pierwszych tygodniach szkoły,zauważyłam iż przerw już nie spędza tylko z kolegami.. po jakimś dobrym miesiącu koleżanka nawet powiedziała mi, że widziała jak na jego kolanach siedzi jakaś dziewczyna.. poszłam zbadać sytuację i rzeczywiście.. jakaś dziewczyna miziała się do niego.. ja zostałam tylko dobrą koleżanką.. jednak nie wytrzymałam, widziałam że jest zmieszany, bo z jednej strony była ona, a z drugiej strony nie mógł o mnie zapomnieć i nadal między nami iskrzyło. Podeszłam do niego na przerwie i powiedziałam mu prosto w oczy, że mi się podoba on zaniemówił, bo nie spodziewał się tego usłyszeć.. stał jak wryty nie wiedząc co rzec, więc powiedziałam mu: jeśli nie, to powiedz mi po prostu "nie" i zapomnimy o tym. na co on cichym głosem odpowiedział, że jest mu przykro, ale nie może jednak nie chce stracić naszej relacji itd, ale ja jak tylko usłyszałam słowo nie, zaczęłam się cofać i powiedziałam mu, że w takim razie nie chcę utrzymywać z nim kontaktu bo to nie ma sensu (jego dziewczyna jeszcze nie wiedziała o mnie, a nie chciałam żeby cierpiał i musiał wybierać ja lub ona), odwróciłam się i zaczełam szybko iść, a on woła za mną żebym zaczekała, że nie chce żebym odeszła.. uciekłam, a on stał tam w szoku..

potem był półmetek na który poszedł sam.. on siedział sam przy stoliku, smutny.. nie wytrzymałam tego i podeszłam do niego, mówiąc że tańczyłam ze wszystkimi tylko nie ze swoim bratem on, trochę zdziwiony, poszedł jednak zatańczyć. dłuugo to trwało, aż w końcu poleciała wolna piosenka i zaczęliśmy tańczyć przytulańca.. tak bardzo nie chciałam go wypuszczać z objęć.. po paru wolnych piosenkach musieliśmy się rozstać i odchodząc nie chcieliśmy puścić dłoni. I to był nasz ostatni raz.. następnego dnia jego dziewczyna zaczęła mnie prześladować, bo dowiedziała się od kogoś o półmetku.. na wigilii klasowej z bólem serca powiedziałam parę rzeczy, które go zraniły ale nie miałam innego wyjścia - musiałam zerwać z nim kontakt aby ona odczepiła się ode mnie i aby on nie cierpiał, chciałam żeby po prostu był szczęśliwy więc pozwoliłam mu odejść. Pomimo, że chodziliśmy do tej samej klasy, przez 1,5 roku nie odzywaliśmy się do siebie, nawet "cześć"! Zaproszenie na jego 18 (akurat robił ją z innym kolegą, więc musieli zaprosić całą klasę) przyjęłam również z bólem serca i on pewnie czuł to samo pisząc moje imię.. Na studniówce ja byłam z kolegą, on ze swoją dziewczyną.. nie mógł się napatrzeć na mnie i na mojego partnera I podczas tego wieczoru, jego dziewczyna pocałowała na zdjęciu innego chłopaka.. pokłócili się, ona bawiła się z jego znajomymi, on stał samotnie.. wtedy serce mi się kroiło i pomimo tego wszystkiego, zaryzykowałam i podeszłam do niego.. po 1,5 roku ciszy.. zaczęliśmy rozmawiać, opowiedział mi jakąś ogólną historyjkę.. rozeszliśmy się szybko.. parę godzin później tańcząc w tłumie sama, zauważyłam że on też sam tańczy niedaleko i zerknął na mnie parę razy.. dlatego znowu zaryzykowałam, podeszłam i wzięłam go za rękę.. przetańczyliśmy tylko jedną piosenkę, on w międzyczasie zapytał jak się bawię, na co ja odpowiedziałam że fantastycznie.. to była prawda, fantastycznie dlatego bo tańczyłam z nim, w końcu zjednoczyliśmy się po prawie 2 latach całkowitego milczenia! Ale byłam na tyle głupia, że nie zapytałam się o niego.. Po powrocie do szkoły zaczęliśmy mówić sobie cześć. Wielki postęp, uwierzcie Ciężko i opornie.. zdarzył się i uśmiech. Gdy nadeszła matura i wiedzieliśmy że to nasze ostatnie tygodnie razem, nagle on zaczął szukać kontaktu ze mną,zaczął do mnie podchodzić gdy rozmawialiśmy w grupce, podczas matur chciał sobie powtarzać ze mną zupełnie sam na sam.. ale wynikło nieporozumienie i nie spotkaliśmy się.. po maturach napisał mi wiadomość na fejsie. Ma nadzieję, że wszyscy razem spotkamy się jeszcze na jakimś spotkaniu klasowym.. i tak rozstaliśmy się w pokojowych stosunkach.....

No a w wakacje po maturze zaczęłam pracować w restauracji gdzie po niespełna 2 miesiącach spotkałam inną miłość mojego życia CHOCIAŻ wydawało mi się, że to koniec świata, bo nikogo lepszego nie poznam.. fakt faktem - chemii jaką miałam z moją niedoszłą miłością już z nikim nie powtórzyłam.. ale nie warto się zamykać, na świecie jest tylu fantastycznych facetów
Najlepsze jest gdybanie "co by było gdyby...", gdyby wybrał mnie, a nie poznał jej.. gdybyśmy jednak byli razem.. gdybym wcześniej go zauważyła.. a tak, do końca życia będę wspominać swoją pierwszą, niespełnioną miłość przynajmniej już wiem co to znaczy pozwolić komuś odejść gdy się kogoś bardzo kocha.. a myślałam że takie rzeczy są tylko w filmach..

---------- Dopisano o 18:28 ---------- Poprzedni post napisano o 18:27 ----------

P.S. https://www.youtube.com/watch?v=-_Y2jfK06pY dobry soundtrack podczas czytania historii
soniabravo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-16, 02:49   #51
chmura lamp neonowych
chaos maker
 
Avatar chmura lamp neonowych
 
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 399
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Dzięki, dzięki, dzięki!
Wasze historie bardzo podnoszą mnie na duchu mimo, że wydaje mi się, że ja jestem dziwnym przypadkiem tutaj. Bo wy piszecie o tych obecnych, że są "milion razy lepsi", że "teraz wiecie, co to chemia i motylki" itd. A ja właśnie miałam taką niesamowitą chemię, motylki, zrozumienie itd. w tym pierwszym związku, przez pierwsze 1,5 roku była to relacja idealna, pełna tego, co powinno być w związku. Zepsuło się po 1,5 roku i następne 1,5 roku było powolnym umieraniem i pasmami cierpienia. Także czułam i to cudowne zrozumienie, motyle i ból toksycznego związku.
__________________
"I didn't ask for this pain, it just came over me(...)
I'm so suprised you want to dance with me now,
I was just getting used to living life without you around."


"Boję się (...), że on zniknie, wiesz,
ten ktoś, kogo pokocham całym sercem bladym,
chociaż mówią, że go już nie mam."
chmura lamp neonowych jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-16, 13:55   #52
Catua
Przyczajenie
 
Avatar Catua
 
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 4
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Witajcie!
Jeszcze kilka lat temu byłam pewna, po prostu PEWNA, że moja licealna miłość jest tą ostatnią. Jedyną, największą i najwspanialszą. Idealne porozumienie, wspólne pasje, rozmowy godzinami, porozumienie bez słów. No idealnie! Chodziłam nad ziemią. I nagle KONIEC. Z dnia na dzień, bez słowa wyjaśnienia! Przeżyłam załamanie, ale bardzo dużo dały mi właśnie Wizażanki, na wątku o rozstaniu. Pisałam pod innym nickiem, jak widać. Wtedy myślałam, że świat się skończył. Dwóch pierwszych miesięcy po rozstaniu nie pamiętam. Taka byłam zrozpaczona. Po roku klapki z oczu mi spadły i podniosłam się z tego. Związałam się z nowych chłopakiem, z którym byłam przez całe studia. Toksyczny związek, ale byłam zakochana... Nie mogłam jednak wytrzymać z kłamcą-alkoholikiem.

Obecnie jestem bardzo szczęśliwą narzeczoną. Myślę, że w liceum kochałam inaczej niż teraz. Człowiek dojrzewa zmienia się. Może to było takie pierwsze, młodzieńcze uczucie, bardziej fascynacja, zakochanie, szaleństwo! Jednak równie ważne jak prawdziwa, dojrzała Miłość. Jestem bogatsza o doświadczenia i cieszę się, mimo wszystko, że wtedy spotkało mnie coś takiego. Jednak dopiero z perspektywy czasu można na spokojnie ocenić to, co nas zraniło.

Głowa do góry! Naprawdę, potrzeba czasu. Czas leczy rany! I nie są to wcale głupie, puste słowa, chociaż 7 la lat temu tak myślałam.
__________________
"Lubię koty. Nie można nimi rządzić."
Catua jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-16, 14:13   #53
CarrieBra
Rozeznanie
 
Avatar CarrieBra
 
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 604
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Cytat:
Napisane przez Catua Pokaż wiadomość
Naprawdę, potrzeba czasu. Czas leczy rany! I nie są to wcale głupie, puste słowa, chociaż 7 la lat temu tak myślałam.
Tylko, że od razu po rozstaniu bardzo ciężko w nie uwierzyć. Większość z nas to przecież przechodziła.
Tylko wiecie co jest najgorsze w tym wszystkim? Po rozstaniu przeżywamy załamanie - niektóre radzą sobie same, inne potrzebują pomocy lekarza... dochodzimy do siebie "po jakimś czasie" i nasuwa się wniosek: "Jaka ja byłam głupia, że tak bardzo za takim facetem płakałam..." Szkoda, że taki wniosek nie nasuwa się tydzień po zerwaniu...
__________________


Dziewczyna
, która opanowała mechaniczną skrzynię biegów,
poradzi sobie w życiu. : -))))
CarrieBra jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-16, 22:01   #54
anulka0408
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-11
Wiadomości: 1
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Zazdroszczę tym którzy potrafili się "odciąć" od tej JEDYNEJ miłości i znaleźć drugą tak samo silną, a nawet bardziej... Ja niestety kocham jednego faceta od 5 lat,mimo, ze już nie jestesmy ze sobą. Poznałam go 7 lat temu i powiedziałam, ze ON będzie moim mężem! Zakochał się pierwszy, później ja, związek był piękny. Byłam najszczęśliwsza na świecie, kochałam bez granic, potrafiłam płakać ze szczęścia codziennie. Nie do opisania uczucie. Wiedziałam i nadal wiem, ze to TEN JEDEN. Nie jestem z nim od 2 lat. Próbowałam zapomniec na milion sposobów. Wyjeżdżałam, zmieniałam pracę, zajmowałam się wszystkim byle nie myśleć o nim. Próbowałam zakochać się w innych, 2 razy prawie się udało ale jak tylko pomyślałam o NIM to żaden nawet w połowie nie dorównywał, więc kilka związków się rozpadło po miesiącu, bo twierdziłam, że są bez sensu. ON ma dziewczynę, kocha ją, ale nasz kontakt się odnawia... Widzieliśmy się ostatnio służbowo. Ta iskra nadal jest między nami. Wierzę, że będziemy jeszcze razem i wiem , że jeśli czego się BARDZO chce to można to osiągnąć. Ja wierzę w NAS. Trzymajcie kciuki!!!! Nie chcę rozbijać mu związku dlatego się nie wtrącam w jego życie teraz. Ale znam go dobrze i ON sam się zorientuje za niedługi czas, kto na prawdę go kocha przez tyle lat... i CZEKA...
anulka0408 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-16, 23:37   #55
Abhishrek123
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-04
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 159
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Cytat:
Napisane przez shinypearl Pokaż wiadomość
Dziewczyny, ten wątek jest ku pokrzepieniu serc, dla tych z nas, które się rozstały, bardzo to przeżyły i chcą wierzyć, że można pokochać kogoś innego. Dwa poprzednie posty nie są w ogóle pomocne... Może załóżcie własne tematy jak chcecie o tym podyskutować z wizażankami...

Chciałabym, żeby ten wątek mnie nadal podnosił na duchu

Nie wiem dlaczego uważasz że dwa posty (w tym i mój) są nie na temat. Nie napisałam dokładnie o swoich poprzednich związkach, ale tylko dlatego że wtedy mój post byłby znacznie dłuższy, a nie chciałam wylewać z siebie tego co wtedy czułam. W skrócie: byłam niesamowicie zdruzgotana po zerwaniu z tymi dwoma chłopakami. Po pierwszym, 2,5 letnim związku zawalił mi się cały świat. Na zmianę płakałam i byłam w stanie otępienia. Nie mogłam spać i jeść, schudłam kilka kg. Przez pierwszy miesiąc obsesyjnie o nim myślałam, miałam ciągle nadzieję że jednak zmieni zdanie i wróci - a wtedy ja czekałabym z otwartymi ramionami, gotowa zapomnieć i dać jeszcze jedną szansę. Gdy dostawałam smsa miałam nadzieję że to od niego. Jakiś czas zajęło mi przyjęcie do wiadomości że on już nie chce ze mną być, że nie interesuje się mną zupełnie - mimo że rozstaliśmy się "w przyjaźni". Nawet nie zapytał jak się czuję, jak to znoszę. Ale nieważne. Przeszło mi dopiero po mniej więcej roku (jak wcześniej wspomniałam). Mimo wszystko nadal gdy o nim usłyszę od kogoś, lub zobaczę go gdzieś - na zdjęciu, na filmie - serce delikatnie drga. W końcu spędziliśmy razem dużo czasu, mieliśmy swoje piękne chwile, wspomnienia których nie wymarzę z pamięci.
Po drugim chłopaku na szczęście cierpiałam znacznie krócej, bo tylko jakieś 3 miesiące. Zostawił mnie - z dnia na dzień przestał się odzywać. Tak po prostu. Trafił w najgorszy możliwy okres - czerwcową sesję, zaliczenia, kolokwia i egzaminy. Wszystko zawaliłam, nie mogłam się skupić na nauce, nic mi nie wchodziło do głowy. Nawet nie chciałam się uczyć, zobojętniałam na wszystko. Myślałam że nic nie znaczę, że jak on mnie nie chce to nic sobą nie reprezentuję, jestem bezwartościowa. Czułam się jak pusta skorupa. Niby na zewnątrz wszystko było okej, a w środku - jedno wielkie nic.
Wtedy wybawieniem okazał się mój obecny chłopak. Przy nim znowu poczułam się jak kobieta, pomógł odbudować zrujnowaną pewność siebie, dowartościował mnie, otoczył opieką i troską. On wiedział co się ze mną stało, dlaczego nie okazuję uczuć, jestem taka zimna, twarda, ironiczna dla wszystkich zakochanych par. Do tej pory sprawił że częściowo zapomniałam co mnie spotkało w poprzednich związkach. Jak sam stwierdził "stałam się mniej zimna, ale jeszcze nade mną popracuje".
I w końcu dowiedziałam się co to jest prawdziwa miłość. Jak stwierdziłam w poprzednim poście, mimo że po zerwaniu czułam się strasznie, jakby zawalił się cały mój świat - teraz mam wrażenie że to było tylko zwykłe zauroczenie. Wtedy może czułam się zakochana, ale to było bardzo niedojrzałe - miałam romantyczną wizję miłości i starałam się do niej dostosować.
Abhishrek123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-21, 22:08   #56
chmura lamp neonowych
chaos maker
 
Avatar chmura lamp neonowych
 
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 399
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Give me more!
__________________
"I didn't ask for this pain, it just came over me(...)
I'm so suprised you want to dance with me now,
I was just getting used to living life without you around."


"Boję się (...), że on zniknie, wiesz,
ten ktoś, kogo pokocham całym sercem bladym,
chociaż mówią, że go już nie mam."
chmura lamp neonowych jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-24, 17:51   #57
Rose969
Wtajemniczenie
 
Avatar Rose969
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 2 070
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Witam Też mogę dodać coś od siebie. Byłam z facetem 3,5 roku. Widywaliśmy się około 5 dni w tygodniu, spędzałam u niego każdy weekend. To on na początku zabiegał o mnie, starał się, kochał na zabój itd. Wszyscy myśleli, że to już taki związek na zawsze ale czar prysł. Pewnego dnia przypadkiem dowiedziałam się, że chce się skontaktować ze swoją byłą, przycisnęłam go i okazało się, że to prawda, że coś do niej czuje i chciał jej to powiedzieć.. Szczena mi opadła, nic takiego nie podejrzewałam wcześniej.. Powiedziałam mu, że w takim razie po co jest ze mną. Odpowiedział, że chce ze mną być, ale do niej coś czuje bla bla.. Głupia byłam i powiedziałam mu, że nie zostawię go, jeżeli nic jej nie powie Zgodził się i niby wszystko ok, ale znowu do czasu.. Pewnego wieczoru będąc u niego, zwyczajnie dotarło do mnie, że on ucieka od kontaktu ze mną, nie chciał nawet się kochać, przytulić, kompletnie nic.. Zapytałam więc, po co jeszcze ze mną jest. Oczywiście oczekiwałam odpowiedzi, że mnie chce, że wcale mnie nie olewa itd. Jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszałam, że od około miesiąca pisze z pewną dziewczyną, która poznał przez internet i jeszcze nawet się nie spotkali że ma drugi telefon i drugi numer, o którym nie miałam pojęcia. Powiedział, że są bardzo blisko ze sobą, że czują coś do siebie i że on chce być z nią.. Wryło mnie, miałam w głowie milion pytań. No bo kto by nie miał w sytuacji kiedy dorosły facet, zrywa z dziewczyną ponad trzy letni związek dla laski, którą widział tylko na zdjęciach i z którą rozmawiał tylko przez telefon? Załamałam się.. I jak głupia idiotka, prosiłam go, żeby mnie nie zostawiał, on się zastanawiał przez jakieś dwa tygodnie, w między czasie dalej z nią pisał, ogólnie byłam w rozsypce i zamiast kopnąć go w tyłek do dalej się łudziłam.. w końcu zdecydował się ze mną zerwać na poważnie, wtedy musiałam już odpuścić i to przełknąć. Było bardzo ciężko. Schudłam, byłam załamana, jak cień człowieka.. Spotykaliśmy się dalej, jak kumple, czasem dochodziło do pocałunków, miał do mnie słabość a ja nie umiałam odepchnąć.. Tak wiem, trzymał dwie sroki za ogon, żałosne, ale wtedy nie chciałam tak o tym myśleć. Po pewnym czasie okazało się, że z tą dziewczyną nic nie będzie, nawet nie doszło między nimi do żadnego spotkania, on zakończył z nią znajomość i chciał wrócić do mnie a ja, zachowując resztki rozsądku, powiedziałam mu, że potrzebuję czasu. Czekał, chyba dwa miesiące, a ja w tym czasie korzystałam z uroków bycia singlem i zaczynałam czerpać z tego coraz większą radość. Zaczęłam się upewniać, że wcale nie chcę do niego wracać i zakomunikowałam mu to dwa dni przed walentynkami. Właściwie to zupełnie niechcący się na nim zemściłam, bo teraz to on cierpiał, błagał, rozpaczał, był załamany. Ale ja już nie widziałam nas razem, wręcz przeciwnie, zaczęłam widzieć, jak chory był nasz związek, jak wiele zyskałam po zerwaniu. Niedługo po tym, jak powiedziałam mu, że nic już z tego nie będzie, zaczęłam zbliżać się z pewnym mężczyzną, ściślej kolegą męża mojej siostry. Była chemia, podobał mi się a ja jemu. Fajnie było wreszcie, znowu po prawie 4 latach poczuć te motylki, te dreszcze przy pierwszym pocałunku. On był ode mnie sporo starszy, oboje wiedzieliśmy, że to nic poważnego, że nie będziemy razem. Mimo wszystko ta znajomość wniosła w moje życie trochę świeżości Trwało to około pół roku, po czym umarło śmiercią naturalną. Do dzisiaj jesteśmy znajomymi, przy przypadkowych spotkaniach normalnie rozmawiamy i nikt nie żywi urazy do drugiej osoby a teraz potwierdzając temat wątku, tak, można kochać dwa razy. Przekonałam się o tym, około 3 miesiące po zakończeniu tej półrocznej przygody. Spotkałam cudownego faceta. Pechowo poznałam go, jak był na urlopie w Polsce, ponieważ pracował w Irlandii. Spotkaliśmy się tydzień po tym jak się poznaliśmy i to była najcudowniejsza randka w moim życiu! Do tej pory wspominając ją, mam uśmiech na twarzy Niestety on dzień później musiał wracać do Irlandii i planował wrócić na stałe dopiero za 5 miesięcy. Było strasznie ciężko bo żadne z nas nie wiedziało czy to drugie będzie chciało czekać ale postanowiłam nie rezygnować, bo było warto. Pisaliśmy codziennie, rozmawialiśmy przez Skype. Pękało mi serce bo dni tak wolno mijały a ja tęskniłam coraz bardziej. Ale po półtora miesiąca, on powiedział, że już nie daje rady i wraca 3 miesiące wcześniej dla mnie byłam tak szczęśliwa, że uśmiech nie znikał mi z twarzy! Wrócił dwa dni przed Sylwestrem, wpadł tylko na chwilę do domu i zaraz przyjechał do mnie. Ta radość kiedy mnie przytulił i pocałował była tak wielka że zaparło mi dech. Po ponad dwóch miesiącach czekania, kiedy widzieliśmy się tylko raz, to uczucie było wręcz niewiarygodnie silne! Tak już żyjemy sobie dwa lata, od roku mieszkamy razem, a ja za każdym razem jak o nas myślę, o tym jak się poznaliśmy, czekaliśmy, wiem, że tak właśnie miało być i to jest właśnie moje miejsce Nawet nie mam co porównywać z moim pierwszym, 3,5 letnim związkiem, niebo a ziemia. Jest inaczej pod każdym względem, jest po stokroć lepiej! Jest odpowiedzialny, zaradny, czuję się przy nim bezpiecznie. Kocham go całym serduchem a on mnie i mimo że jestem z nim dwa lata, to nadal zachwycam się nim, jakbym była śliniącą się do najprzystojniejszego faceta w szkole gimnazjalistką z moim byłym utrzymuję kontakt, minęły ponad 3 lata od rozstania i nie mam do niego żalu. Czasem śmieję się do niego, jak wypada rocznica naszego rozstania, że trzeba to uczcić i dziękuję mu za to, że zerwał
__________________
03.01.2013r.
08.01.2017r.
To, co zdobyliśmy z największym trudem, najbardziej kochamy.
Rose969 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-24, 21:56   #58
shinypearl
Wtajemniczenie
 
Avatar shinypearl
 
Zarejestrowany: 2014-09
Wiadomości: 2 200
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Rose - super historia!
shinypearl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-24, 22:56   #59
Rose969
Wtajemniczenie
 
Avatar Rose969
 
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 2 070
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

Cytat:
Napisane przez shinypearl Pokaż wiadomość
Rose - super historia!
Teraz też tak myślę, ale po zerwaniu nikt nie był w stanie wmówić mi, że czas leczy rany, jednak taka jest prawda tylko trzeba się wziąć w garść, cieszyć się życiem i nie wmawiać sobie, że już nigdy nikogo się tak nie pokocha, czy że już nigdy nikt nie będzie nas chciał, bo to nie prawda!
__________________
03.01.2013r.
08.01.2017r.
To, co zdobyliśmy z największym trudem, najbardziej kochamy.
Rose969 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-11-24, 23:16   #60
Karolina_1506
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 94
Dot.: Ku pokrzepieniu serc - kochałam więcej niż raz.

To i ja coś od siebie dorzucę, mam nadzieję, że komuś się to przyda i podniesie na duchu

Pierwsza miłość - czasy gimnazjum, lata świetlne temu, ale mimo bardzo, bardzo młodego wieku wiem, że kochałam naprawdę. Jak to bywa z pierwszymi miłościami - kochałam nieszczęśliwie. Ładnych kilka lat życia zebrało mi pozbieranie się po tym i posklejanie serca. Około 6-7. Gdy poszłam na studia poznałam wspaniałego faceta... Znaliśmy się tylko wirtualnie, nie było jak się spotkać - dzieliło nas pół Polski. Na początku naszej znajomości on coś do mnie czuł... Ale ja nie byłam pewna, wciąż się zbierałam po poprzednim... Rozeszło się po kościach. Przyjaźniliśmy się. Dopiero po roku oświeciło mnie, że przyjaźń przyjaźnią ale czy rozmowy po 5-6 godzin po nocach, czy to, że jak potrzeba nie nauczę się na egzamin, żeby z nim porozmawiać, czy to, że jego dwa słowa potrafią mi poprawić humor na cały dzień nawet jeśłi chwilę wcześniej miałam mordercze zamiary, czy to, że chce mi się robi,ć mu niespodzianki na urodziny to chyba nie tylko przyjaźń... Zaczęłam się obserwować. Byłam już pewna co czuję. Zdarzyłam mu o tym powiedzieć i przeprosić za to co, było rok wcześniej. Dziś... Może bylibyśmy razem, jeśli nie miałabym wspaniałego przyjaciela. Nie jesteśmy razem, nie mam też przyjaciela. Rozłączyła nas jego śmierć... Bolało... Miesiąc nie jadłam, nie spałam, byłam bliska załamania nerwowego... I wtedy poznałam kogoś bardzo wyjatkowego.... Poznaliśmy się w momencie, gdyw twierdziłam, że nikogo już nie chcę, chcę być sama, nie chcę więcej cierpieć. Może tak musiało być. Oboje byliśmy w trudnym momencie życia. Może musieliśmy się wtedy spotkać. Przedwczoraj minął rok odkąd jesteśmy razem. Jestem szczęśliwa, mimo tego co było, chociaż przeszłość wraca... Ale dzięki niemu żyję, a przynajmniej staram się żyć dniem dzisiejszym, nie tym co było, dwa, trzy, siedem lat temu. Za to powinnam go oprawić w ramki

Pamiętajcie - jakkolwiek źle by nie było dopóki oddychamy trzeba mieć nadzieję na lepsze jutro
Karolina_1506 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2019-01-18 12:51:07


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:34.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.