Co sadźcie o nieprzychodzeniu ateistów do kościoła na śluby, chrzty i pogrzeby?

[2011607111034]

Napisane przez skazana_na_bluesa

chodzę na śluby i pogrzeby, nie biorę udziału w mszy, co czasem jest komentowane. na inne imprezy nie czuję potrzeby, mogę posiedzieć pod kościołem.

niektórzy ludzie są nie tylko ateistami, ale także antyklerykałami, więc im się nie dziwię, że nie mają ochoty chodzić do kościoła na takie uroczystości. niektórzy pewnie nie mają ochoty stracić godziny czasu, więc stosują taki wykręt para młoda nie musi być pępkiem świata dla takiego gościa, więc cóż. w zasadzie najlepiej byłoby zachować dla siebie informację, że się nie przyjdzie na mszę, bo para młoda w tym całym zamieszaniu i tak by nie zauważyła braku gościa w samym kościele.

bardziej mnie jednak razi jak ktoś do kościoła nie chodzi, ale ślub w kościele to obowiązek. niepójście na czyjś (np.) ślub nie jest przynajmniej hipokryzją.

Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Chodzę, gdy ktoś mnie poprosi, ale nie biorę czynnego udziału. Ja sama jestem antyklerykałką (dlaczego to słowo brzmi tak głupio, kojarzy mi się z kotałką).

Nikt, NIKT z moich znajomych nie przestrzega zasad wiary, ale ślub w kościółku być musi, bo się babcia obrazi. No po prostu ręce opadają. Dziecko obowiązkowo ochrzczone oczywiście, no bo jak to.
Ludzie patrzą na mnie jak na idiotkę, gdy mówię, że nie chcę ślubu w kościele, no bo jak to? To taka tradycja przecież. Jak pomyślę, że mam słuchać jakichś głupot w ramach nauk przedmałżeńskich i dawać w łapę księdzu, żeby pomachał nade mną ręką, to dostaję kota.

[201604191001]

Dodam jeszcze, że nikt się na mnie nie obraził, ani nie miał mi za złe. Staram się mieć bliskie związki z ludźmi myślącymi, takimi, którzy są w stanie zrozumieć drugiego człowieka.

[stesia]

Napisane przez _Judith_

Na chrzciny nie pójdę nigdy w życiu, moim zdaniem jest to robienie krzywdy nieświadomemu niczego dziecku, nie zgadzam się z tym.

jeszcze jak rodzice są naprawdę wierzący to spoko bo wychowają to dziecko w wierze, ale mimo że jestem wierząca nie wiem po co dziecko chrzczą osoby które jak to napisała manymanyways traktują kościoł jak mrożony jogurt, bo ochrzczą dziecko a i tak go w wierze wychowywać nie będą

[201604191001]

Napisane przez stesia

jeszcze jak rodzice są naprawdę wierzący to spoko bo wychowają to dziecko w wierze, ale mimo że jestem wierząca nie wiem po co dziecko chrzczą osoby które jak to napisała manymanyways traktują kościoł jak mrożony jogurt, bo ochrzczą dziecko a i tak go w wierze wychowywać nie będą

U mnie to nie stanowi eee "taryfy ulgowej". Ale rzeczywiście, to drugie podejście jest gorsze, hipokryzja pełną gębą.

[skazana_na_bluesa]

moja koleżanka brała ślub kościelny, bo rodzice/dziadkowie/co ludzie powiedzo. sama nie chodzi do kościoła, ateistka. dziecko ponad rok - ochrzczone, a jakże. ugięła się dodatkowo pod presją męża, ale postawiła warunek, że będzie z dzieckiem chodził do kościoła. nie byli ani razu i się nie zapowiada, żeby zaczęli chodzić...

[201606270916]

Sakramenty są dla tych którzy je przyjmują, nie dla gości Chodzę na śluby, chrzty itd. Wszystko mi jedno czy są w kościele czy gdzie. Przeslabyn się do cerkwi ale prawosławni znajomi sa z Ukrainy, za daleko żeby jechać oglądać :P Równie dobrze ktoś mógłby nie przyjść na ślub w USC bo tylko kościelny i inne się nie liczą, albo śluby to zło...

Poza tym wiele zabytków to obiekty sakralne. To co, ateiści-architekci mieliby ich nie uznawać?

[201604191001]

Napisane przez Krolowa Julianna

Sakramenty są dla tych którzy je przyjmują, nie dla gości Chodzę na śluby, chrzty itd. Wszystko mi jedno czy są w kościele czy gdzie. Przeslabyn się do cerkwi ale prawosławni znajomi sa z Ukrainy, za daleko żeby jechać oglądać :P Równie dobrze ktoś mógłby nie przyjść na ślub w USC bo tylko kościelny i inne się nie liczą, albo śluby to zło...

Poza tym wiele zabytków to obiekty sakralne. To co, ateiści-architekci mieliby ich nie uznawać?

Nie uznawać? W jakim sensie?
Jak oglądam budynek to oglądam budynek. Nikt tam ślubu nie bierze, mszy nie ma, wchodzę jak do muzeum.

[201606270916]

Napisane przez _Judith_

Nie uznawać? W jakim sensie?
Jak oglądam budynek to oglądam budynek. Nikt tam ślubu nie bierze, mszy nie ma, wchodzę jak do muzeum.

No dla takich osób to po prostu budynek. Chodziło mi o absurd niechodzrnia na śluby koscielne bo jest się niewierzacym, więc wejście do kościoła to ujma. Bo kosciol to dka nich tylko budynek, a ślub koscielny to tylko ceremonia której sami by nie zorganizowali. Dla pary młodej ma to inne znaczenie ale posadzka w kościele nie pochłonie żywcem ateisty po przekroczeniu progu świątyni.

[201607111040]

Napisane przez skazana_na_bluesa

chodzę na śluby i pogrzeby, nie biorę udziału w mszy, co czasem jest komentowane. na inne imprezy nie czuję potrzeby, mogę posiedzieć pod kościołem.

niektórzy ludzie są nie tylko ateistami, ale także antyklerykałami, więc im się nie dziwię, że nie mają ochoty chodzić do kościoła na takie uroczystości. niektórzy pewnie nie mają ochoty stracić godziny czasu, więc stosują taki wykręt para młoda nie musi być pępkiem świata dla takiego gościa, więc cóż. w zasadzie najlepiej byłoby zachować dla siebie informację, że się nie przyjdzie na mszę, bo para młoda w tym całym zamieszaniu i tak by nie zauważyła braku gościa w samym kościele.

bardziej mnie jednak razi jak ktoś do kościoła nie chodzi, ale ślub w kościele to obowiązek. niepójście na czyjś (np.) ślub nie jest przynajmniej hipokryzją.

Tez nie rozumiem takiego podejscia. Jak idziesz na slub to na slub, a nie pooglądać sobie ksiedza.

[skazana_na_bluesa]

jak dla mnie to żadna atrakcja obejrzeć ceremonię. a nastawienie do kleru mam negatywne, więc wkurza mnie ksiądz klepiący głupoty.

[manymanyways]

Jak ktoś ma negatywne nastawienie do kościoła, kleru itp. to nie chodzi o to, że na ślub nie idziesz "pooglądać sobie księdza". Po prostu, kościół wzbudza niechęć i nie ma się ochoty do kościoła iść i w nim przebywać.

[201604191001]

Napisane przez Krolowa Julianna

No dla takich osób to po prostu budynek. Chodziło mi o absurd niechodzrnia na śluby koscielne bo jest się niewierzacym, więc wejście do kościoła to ujma. Bo kosciol to dka nich tylko budynek, a ślub koscielny to tylko ceremonia której sami by nie zorganizowali. Dla pary młodej ma to inne znaczenie ale posadzka w kościele nie pochłonie żywcem ateisty po przekroczeniu progu świątyni.

Żadna ujma. Dla nich (czyli dla mnie ) uczestniczenie w takiej ceremonii jest nieprzyjemne. Tak jak napisała skazana (ja) nie chcę słuchać gadania księdza, nawet tego ogarniętego. Nie chcę (ja, przypominam) słuchać jak sobie tam mówią "tak mi dopomóż bóg w trójcy coś tam święci". Nie chcę oglądać klękania, przyjmowania "ciała Chrystusa" czy co tam się robi na ślubach. Mam wewnętrzne fuj do obrządków religijnych.

Kiedy idę zwiedzić kościół to z przewodnikiem, który opowie o architekturze i wtedy nie ma żadnej mszy ani niczego innego. I też nie każdy kościół zwiedzę, bo nie wszystkie style architektoniczne do mnie przemawiają.

[Hibiku]

Jestem niewierząca i osobiście nie mam problemu z chodzeniem na pogrzeby czy śluby. Z racji mojej niechęci do dzieci raczej mi się chrzest/komunia nie trafi Jestem jednak w stanie zrozumieć ludzi, którzy nie chcą się pojawiać w kościele(bądź innym budynku sakralnym), mierzi mnie narzucanie tylko jednej wersji zachowania przy całkowitym olaniu argumentacji takiej osoby. W ramach skrajnych przypadków, bez wdawania się w szczegóły - mój znajomy kiedyś prawie stracił żonę w wypadku spowodowanym przez księdza, wcześniej był ateistą, a to wydarzenie wzmogło jego niechęć do wszystkiego co związane z kościołem, na tyle że od lat nie przestąpił progu. Znam masę osób, które np. z dzieciństwa mają różne negatywne wspomnienia związane z kościołem i nie chcą przebywać w takich miejscach, są też jednostki których motywacji nie znam, ale drzwi nie przestąpią. Z drugiej strony, są to osoby, które bez problemu dogadają się z młodymi/rodziną, by świętować dane wydarzenie w "niereligijny" sposób.

[suszarka]

Chodzę ale nie idę do kościoła tylko do ludzi mi bliskich.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez stewardesa

Poszłam na ślub koleżanki, po czym postanowiłam, że więcej na żaden nie pójdę, jeśli nie będę musiała. Niedawno byłam osobą towarzyszącą, więc spytałam przyjaciela czy musimy iść na ślub, odpowiedź była twierdząca, więc poszłam. Na pogrzeby nie chodzę. Nie oczekiwałabym od nikogo, aby przyszedł na mój ślub i jasno bym to zaznaczyła.

Tzn "zapraszam cię, ale w sumie to mi obojętne, czy będziesz"?

Jakiś czas temu zmarła moja stara i wierząca sąsiadka. Jej mąż miał wcześniej znaną, do dzisiaj funkcjonującą piekarnię. Miała pięcioro dzieci, wszystkie miały mężów/żony, do tego sporo wnuków, wszyscy mieszkali bardzo blisko. Do kościoła na pogrzeb przyszli sąsiedzi, dawni przyjaciele, przedstawiciele związku piekarzy, chyba nawet jakiś dziennikarz. Z rodziny przyszedł tylko jeden syn, na dodatek spóźniony, chociaż mieszkał 30 metrów od kościoła. Za to reszta rodziny stała dopiero później nad dziurą w ziemi, z ogromnymi wieńcami średnicy 1,5 m. Trochę smutno się na to patrzyło.

Napisane przez Leseratte93

Czasami mam wrażenie, że niektórzy ludzie uważają się za ateistów na zasadzie "bo to modne", nie mając nawet pojęcia na czym ateizm polega, nie znają nawet znaczenia danego wyrazu - po prostu przeczytali coś na kwejku czy innym guanie i myślą, że ateizm jest fajny. Osobiście nigdy nie spotkałam ateistów, którzy mieliby jakiekolwiek głębsze pojęcie o tym nurcie.

Mam podobnie. Plus zauważam trend na nazywanie się ateistą, by zrobić na złość Kościołowi/księdzu/moherom. Do kościoła nie chodzi, księży nienawidzi, wiary się wypiera, wszystko wyśmiewa, ale gdy późnym wieczorem wysiądzie w domu z niewiadomego powodu elektryka i zrobi się ciemno, to pierwszy zaczyna się modlić. Oczywiście nie na głos, bo się boi zostać nazwanym hipokrytą

Napisane przez Krolowa Julianna

No dla takich osób to po prostu budynek. Chodziło mi o absurd niechodzrnia na śluby koscielne bo jest się niewierzacym, więc wejście do kościoła to ujma. Bo kosciol to dka nich tylko budynek, a ślub koscielny to tylko ceremonia której sami by nie zorganizowali. Dla pary młodej ma to inne znaczenie ale posadzka w kościele nie pochłonie żywcem ateisty po przekroczeniu progu świątyni.

A dlaczego na czas pogrzebu czy ślubu to nie może być tylko budynek?

[stewardesa]

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;52505968]Tzn "zapraszam cię, ale w sumie to mi obojętne, czy będziesz"?[/QUOTE]Dokładnie tak.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez stewardesa

Dokładnie tak.

To po co zapraszasz?

[stewardesa]

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;52506162]To po co zapraszasz?[/QUOTE]
Bo może chce przyjść.

[Hibiku]

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;52505968]Tzn "zapraszam cię, ale w sumie to mi obojętne, czy będziesz"?

Jakiś czas temu zmarła moja stara i wierząca sąsiadka. Jej mąż miał wcześniej znaną, do dzisiaj funkcjonującą piekarnię. Miała pięcioro dzieci, wszystkie miały mężów/żony, do tego sporo wnuków, wszyscy mieszkali bardzo blisko. Do kościoła na pogrzeb przyszli sąsiedzi, dawni przyjaciele, przedstawiciele związku piekarzy, chyba nawet jakiś dziennikarz. Z rodziny przyszedł tylko jeden syn, na dodatek spóźniony, chociaż mieszkał 30 metrów od kościoła. Za to reszta rodziny stała dopiero później nad dziurą w ziemi, z ogromnymi wieńcami średnicy 1,5 m. Trochę smutno się na to patrzyło.

[/QUOTE]Bo śmieli nie przeżywać żałoby tak, jak tobie by się to podobało? Nie jest ważniejsze to co oni czują, niż to co sobie myślą sąsiadki?

A dlaczego na czas pogrzebu czy ślubu to nie może być tylko budynek?

Bo w tym czasie odbywa się w nim obrządek religijny?

[Rillg]

Nie, no to jest jego sprawa.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez Hibiku

Bo śmieli nie przeżywać żałoby tak, jak tobie by się to podobało? Nie jest ważniejsze to co oni czują, niż to co sobie myślą sąsiadki?

Bo mieli w dupie jej ostatnią wolę, ale nie mieli oporów, by zgarnąć majątek?

[skazana_na_bluesa]

ale że co? ostatnią wolą nie był pogrzeb w kościele tylko sam pochówek na cmentarzu czy o co chodzi?

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez skazana_na_bluesa

ale że co? ostatnią wolą nie był pogrzeb w kościele tylko sam pochówek na cmentarzu czy o co chodzi?

Chciała tylko, żeby przyszli na jej pogrzeb też na mszę do kościoła.

[yousuck]

Nie potrafię tego jednoznacznie ocenić, w sumie mnie to ni ziębi, ni grzeje. Jestem niewierząca i nigdy nie przyszło mi do głowy nie pójść z tego powodu na ślub czy pogrzeb, bo te wydarzenia miały też wymiar niereligijny - obecność była wyrazem wsparcia dla osób, których dotyczyły. Ogólnie rzecz biorąc, mimo że jestem negatywnie nastawiona do religii to nie uważam, by ostentacyjne odcinanie się od całego religijnego świata miało cokolwiek wskórać. Póki ktoś nie próbuje przeciągać mnie na swoją stronę, bez problemu mogę uczestniczyć w takich obrzędach.

[karolaine]

był już podobny wątek na intymnym.
gdybym miała brać ślub w kościele, czy nawet cywilny i ktoś by mi powiedział, że będzie robić cyrki i stać przed budynkiem, bo on ma takie, a nie inne poglądy to raczej olałabym takiego znajomego.
jesteśmy dorosłymi ludzmi i sorry, ale wiele jest sytuacji, gdzie trzeba się do pewnych rzeczy zmusić. nie każdy lubi swojego szefa, teściową, nie każdy lubi załatwiać sprawy w urzędzie z niemiłą babą po drugiej stronie biurka, no, ale czasem trzeba. nie przemawiają do mnie argumenty, że ktoś ma traumę z dzieciństwa czy coś w tym stylu.
ja może nię chodzę do kościoła i w sumie to chyba jestem niewierząca, ale szanuję wybory innych ludzi - ktoś chce być ateistom/katolikiem/muzułmaninem/żydem/czy kim tam chce to niech sobie będzie i jeśli wybrał sobie brać ślub w danym obrządku to zwłaszcza zaproszeniu goście, czyli bliscy tej osoby powinny to uszanować, a nie robić jakieś sceny. sorry, ale postanie sobie godzine w kościele, żeby uczcić czyjś ślub lub pamięć o zmarłym, to nie są jakieś średniowieczne tortury, żeby dorosły człowiek nie mógł wytrzymać. zwłaszcza, że ateiści z zasady nie wierzą w Boga, więc kościoły i księża powinni im totalnie zwisać. tak samo nigdy nie zrozumiem rozliczani innych osób, biorących ślub kościelny/chrzczących dzieci , z wiary przez ateistów, przecież to jest każdego prywatna sprawa.

[201604191001]

Napisane przez karolaine

był już podobny wątek na intymnym.
gdybym miała brać ślub w kościele, czy nawet cywilny i ktoś by mi powiedział, że będzie robić cyrki i stać przed budynkiem, bo on ma takie, a nie inne poglądy to raczej olałabym takiego znajomego.
jesteśmy dorosłymi ludzmi i sorry, ale wiele jest sytuacji, gdzie trzeba się do pewnych rzeczy zmusić. nie każdy lubi swojego szefa, teściową, nie każdy lubi załatwiać sprawy w urzędzie z niemiłą babą po drugiej stronie biurka, no, ale czasem trzeba. nie przemawiają do mnie argumenty, że ktoś ma traumę z dzieciństwa czy coś w tym stylu.
ja może nię chodzę do kościoła i w sumie to chyba jestem niewierząca, ale szanuję wybory innych ludzi - ktoś chce być ateistom/katolikiem/muzułmaninem/żydem/czy kim tam chce to niech sobie będzie i jeśli wybrał sobie brać ślub w danym obrządku to zwłaszcza zaproszeniu goście, czyli bliscy tej osoby powinny to uszanować, a nie robić jakieś sceny. sorry, ale postanie sobie godzine w kościele, żeby uczcić czyjś ślub lub pamięć o zmarłym, to nie są jakieś średniowieczne tortury, żeby dorosły człowiek nie mógł wytrzymać. zwłaszcza, że ateiści z zasady nie wierzą w Boga, więc kościoły i księża powinni im totalnie zwisać. tak samo nigdy nie zrozumiem rozliczani innych osób, biorących ślub kościelny/chrzczących dzieci , z wiary przez ateistów, przecież to jest każdego prywatna sprawa.

Przyrównujesz przymus zniesienia niemiłej urzędniczki do ślubu? Wow. Dobre skojarzenia.

Ja nie chcę być ateistom. Ja jestem ateistką.

[skazana_na_bluesa]

ale w imię czego powinni się zmuszać, bo nie bardzo rozumiem? tym bardziej zmuszać w stosunku do osób, które nie są super bliskie...?

i serio, jest różnica między ateistą a ateistą-antyklerykałem - temu drugiemu koleś w kiecce robiący szopkę mocno działa na nerwy.

skoro ateiści nie powinni rozliczać z wiary to dlaczego katolicy rozliczają ateistów z braku ich wiary?

[Mijanou]

Napisane przez karolaine

był już podobny wątek na intymnym.
gdybym miała brać ślub w kościele, czy nawet cywilny i ktoś by mi powiedział, że będzie robić cyrki i stać przed budynkiem, bo on ma takie, a nie inne poglądy to raczej olałabym takiego znajomego.
jesteśmy dorosłymi ludzmi i sorry, ale wiele jest sytuacji, gdzie trzeba się do pewnych rzeczy zmusić. nie każdy lubi swojego szefa, teściową, nie każdy lubi załatwiać sprawy w urzędzie z niemiłą babą po drugiej stronie biurka, no, ale czasem trzeba. nie przemawiają do mnie argumenty, że ktoś ma traumę z dzieciństwa czy coś w tym stylu.
ja może nię chodzę do kościoła i w sumie to chyba jestem niewierząca, ale szanuję wybory innych ludzi - ktoś chce być ateistom/katolikiem/muzułmaninem/żydem/czy kim tam chce to niech sobie będzie i jeśli wybrał sobie brać ślub w danym obrządku to zwłaszcza zaproszeniu goście, czyli bliscy tej osoby powinny to uszanować, a nie robić jakieś sceny. sorry, ale postanie sobie godzine w kościele, żeby uczcić czyjś ślub lub pamięć o zmarłym, to nie są jakieś średniowieczne tortury, żeby dorosły człowiek nie mógł wytrzymać. zwłaszcza, że ateiści z zasady nie wierzą w Boga, więc kościoły i księża powinni im totalnie zwisać. tak samo nigdy nie zrozumiem rozliczani innych osób, biorących ślub kościelny/chrzczących dzieci , z wiary przez ateistów, przecież to jest każdego prywatna sprawa.

Nie bardzo odpowiada mi to porównanie. Pracować trzeba, szefa znosić trzeba (lub zmienić pracę), ale nie ma obowiązku chodzenia do kościoła i "tego wytrzymywać".

Z drugiej strony: stanie przed kościołem podczas ślubu, na który przyjęliśmy zaproszenie jest niepotrzebną demonstracją i trochę niedojrzałą pokazówką. Po co robić sceny, skoro najzwyczajniej w świecie można nie przyjąć zaproszenia?

[stewardesa]

Napisane przez Mijanou

Z drugiej strony: stanie przed kościołem podczas ślubu, na który przyjęliśmy zaproszenie jest niepotrzebną demonstracją i trochę niedojrzałą pokazówką. Po co robić sceny, skoro najzwyczajniej w świecie można nie przyjąć zaproszenia?

żeby pojechać na wesele

[201604191001]

Napisane przez Mijanou

Z drugiej strony: stanie przed kościołem podczas ślubu, na który przyjęliśmy zaproszenie jest niepotrzebną demonstracją i trochę niedojrzałą pokazówką. Po co robić sceny, skoro najzwyczajniej w świecie można nie przyjąć zaproszenia?

Szanuję twoje zdanie, ale jest głupie.
To nie jest scena. To nie jest pokazówka. To jest grzeczne stanie pod kościółkiem, rozmawianie ze znajomymi, przymknięcie jap kiedy słyszy się, że sobie przysięgają i czekanie na młodych, żeby im pogratulować i cieszyć się ich szczęściem.
Żadnych gwałtownych gestów. Żadnych okrzyków i transparentów. Żadnej nadąsanej miny. Żadnego gadania o tym.