Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią

[hania207]

Napisane przez Kayako

O, prawdopodobieństwo, też bardzo lubiłam
I jestem za tym, że matma jest obowiązkowa! A dobrze tak humanistom! Ja się musiałam męczyć z głupimi rozprawkami i lekturami tylko po to, żeby celować w beznadziejny klucz i pójść na studia chemiczne, to Wy nauczcie się korzystać z legalnej ściągi od Ministerstwa nazywającą się "Tablice wzorów" I idźcie na te filologie, czy na coś tam...

dokładnie

[muszynianka]

No to jest krzywdzące :P
Ścisłowcy mają matematykę, humaniści polski, lingwiści język obcy, a biolodzy i chemicy nie mają nic z tej obowiązkowej matury :{

[isza89]

Napisane przez Casini

A mama TŻa była jakoś zaprzyjaźniona z tą sąsiadką? Były jakoś szczególnie blisko, skoro że uważała, że może się wtrącać w takich sprawach? Sąsiadka w końcu nie miała pogrzebu katolickiego, tak?

Nie bardzo, nawet jakoś nieszczególnie się lubiły. Zaczęła odwiedzać tę sąsiadkę dopiero wtedy, gdy tamta przestała sobie sama radzić (nie miała bliskiej rodziny, więc sąsiedzi na zmianę jej pomagali). Pogrzeb był taki pół na pół w końcu - ksiądz odmówił modlitwę nad trumną, ale mszy pogrzebowej nie było.

[201610310857]

Więc jak widać w moim podpisie, zdaję w tym roku maturę, bardzo chciałabym dostać się do Krakowa, a wiadomo, tam z byle jakimi wynikami matur to raczej nie przyjmują, więc od jakiegoś czas caly czas rozwiązuje arkusze z matmy, zadania z chemii, uczę sie słówek z angielskiego- wiadome
Moje koleżanki z klasy po prostu nie mogą wyjść z podziwu "Chce Ci się robić te arkusze?!?! Jezu, ja to bym tak nie mogła."
Lub "Boże, Ty to jakaś nienormalna jesteś, ze się uczysz tych słówek" Dodam, ze mój angielski nie jest dobry, dlatego staram się go uczyć.
Nie będę cytowała więcej wypowiedzi, bo we wszystkich chodzi o to samo.
"Po co się uczysz do matury? I tak ją zdasz". A przecież nic nie jest wiadome, poza tym, chcę rozwijać swoją wiedzę, a nie lecieć na ściągawkach.
I zastanawia mnie tylko, czy one naprawdę nie mają jakiś większych ambicji niż miejska polibuda, która do dobrych się nie zalicza, czy po prostu udają, a w domu siedzą przy książkach.

[Veredise]

Ja nienawidzę narzekania. Jeszcze jak się ma na co, jak trzeba wysłuchać, jest faktycznie jakiś problem, to dam radę przeżyć. Ale są takie osoby, które są zdrowe, mają pieniądze (no nie kokosy, ale na wszystko starcza), mają kochające rodziny i cały czas narzekają! I wbrew logice najlepiej im się humor poprawia, jak im się powie: "ojej, to faktycznie masz przechlapane, nie chciałbym być w Twojej skórze". Tylko, że mnie po słuchani takiej osoby przez 5 min robi się totalnie źle.
Szczególnie jedną koleżankę mam taką: jak jedna rzecz idzie gorzej (nawet nie to, że źle, po prostu gorzej), to od razu cała litania... Ja jednak wolę się skupić na tym, co jest ok.

[Ejniacz]

Napisane przez Edeldredzia

Więc jak widać w moim podpisie, zdaję w tym roku maturę, bardzo chciałabym dostać się do Krakowa, a wiadomo, tam z byle jakimi wynikami matur to raczej nie przyjmują, więc od jakiegoś czas caly czas rozwiązuje arkusze z matmy, zadania z chemii, uczę sie słówek z angielskiego- wiadome
Moje koleżanki z klasy po prostu nie mogą wyjść z podziwu "Chce Ci się robić te arkusze?!?! Jezu, ja to bym tak nie mogła."
Lub "Boże, Ty to jakaś nienormalna jesteś, ze się uczysz tych słówek" Dodam, ze mój angielski nie jest dobry, dlatego staram się go uczyć.
Nie będę cytowała więcej wypowiedzi, bo we wszystkich chodzi o to samo.
"Po co się uczysz do matury? I tak ją zdasz". A przecież nic nie jest wiadome, poza tym, chcę rozwijać swoją wiedzę, a nie lecieć na ściągawkach.
I zastanawia mnie tylko, czy one naprawdę nie mają jakiś większych ambicji niż miejska polibuda, która do dobrych się nie zalicza, czy po prostu udają, a w domu siedzą przy książkach.

Do Krakowa czyli na Jagielloński ? W każdym razie, wydaje mi się że powinnaś zdawać rozszerzenia, żeby się tam bez problemu dostać.

Druga sprawa - jest tylko Kraków albo beznadziejna miejska polibuda ?

[201610310857]

No pewnie, że nie, ale nie wykazując jakichkolwiek chęci ani nic, by się do tej matury przygotowywać "a i tak zdam"- ok. nie moja sprawa, nie chcą to niech się nie uczą, ale nie muszą cały czas mnie dobijać pytaniami "Jezu, po co Ty sie tyle uczysz? "

Do Krakowa złożę na kilka uczelni.O ile dożyje
Kraków to moje marzenie od kilku lat.
Kiedyś był Wrocław, ale odechciało mi się iść do armii i pokochałam Kraków

[Varicella]

Nawiązując do wypowiedzi Edeldredzi, to niezrozumiała jest niekiedy dziwota ludzi, że chcesz posiąść wiedzę większą od nich. Wygląda to tak, jakby miara ich aspiracji była najwyższa z możliwych do osiągnięcia.

Nie należy mieć zarzutów do ludzi, którzy nie myślą tylko o tym, by byle się przecisnąć. Skarżyć można się tych spośród tej grupy, którzy bardzo uzewnętrzniają swoje cele, aby umniejszyć samoocenę kogokolwiek.

[kiika]

Napisane przez Veredise

Ja nienawidzę narzekania. Jeszcze jak się ma na co, jak trzeba wysłuchać, jest faktycznie jakiś problem, to dam radę przeżyć. Ale są takie osoby, które są zdrowe, mają pieniądze (no nie kokosy, ale na wszystko starcza), mają kochające rodziny i cały czas narzekają! I wbrew logice najlepiej im się humor poprawia, jak im się powie: "ojej, to faktycznie masz przechlapane, nie chciałbym być w Twojej skórze". Tylko, że mnie po słuchani takiej osoby przez 5 min robi się totalnie źle.
Szczególnie jedną koleżankę mam taką: jak jedna rzecz idzie gorzej (nawet nie to, że źle, po prostu gorzej), to od razu cała litania... Ja jednak wolę się skupić na tym, co jest ok.

Zgadzam się z Tobą. Mnie także potwornie irytuje narzekanie i negatywne nastawienie do wszystkiego. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma jakieś problemy, ale niektóre osoby robią często burzę w szklance wody. Zamiast zacząć działać i dołożyć wszelkich starań, by było lepiej wolą użalać się nad sobą. Ja mam duże problemy zdrowotne, ale mimo to staram się pozytywnie do wszystkiego podchodzić, czerpać radość z tego co mam, a z codziennych problemów nie robić końca świata. Pomimo kiepskiego stanu zdrowia na mojej twarzy często gości uśmiech, jestem serdeczna i życzliwa dla innych, wierzę w moc pozytywnego myślenia i jestem przykładem na to, że z nieuleczalną chorobą można żyć, bo ból i dyskomfort fizyczny to jedno, a nastawienie to drugie. Nie uważam siebie za wzór, ale chciałabym, żeby w ludziach było więcej optymizmu, pozytywnego myślenia i życzliwości w stosunku do innych.

Poza narzekaniem nie lubię i nie rozumiem przeklinania. Śmieszy mnie tłumaczenie, że to uspokaja. Jest mnóstwo słów w języku polskim i uważam, że wszystko można wyrazić kulturalnie.

[siarczan_sodu]

Napisane przez muszynianka

No to jest krzywdzące :P
Ścisłowcy mają matematykę, humaniści polski, lingwiści język obcy, a biolodzy i chemicy nie mają nic z tej obowiązkowej matury :{

Mimo to, mi się świetnie pisało maturę z polskiego Ale przed matmą wydygałam i w ostatniej chwili zmieniłam deklarację.

[muszynianka]

a u mnie polski to największa męka jest :-c nie widzę grama sensu w czytaniu ze zrozumieniem

[Dagusiac]

Napisane przez kiika

Poza narzekaniem nie lubię i nie rozumiem przeklinania. Śmieszy mnie tłumaczenie, że to uspokaja. Jest mnóstwo słów w języku polskim i uważam, że wszystko można wyrazić kulturalnie.

To prawda, ale ja czasami mam po prostu ochotę powiedzieć coś na k czy p i nie chce mi się bawić w kulturalne wyrażanie kiedy jestem wściekła lub wręcz przeciwnie - zadowolona. Dziwi mnie dlaczego tego nie rozumiesz.
Inną sprawą jest przeklinanie w szkole/pracy/przy obcych ludziach czy w miejscach publicznych - tego nie popieram, są miejsca i sytuacje gdy trzeba się pohamować.

[Arin_a]

Nie mogę się nadziwić:
starszym osobom z mojego bloku, które przez 5 dni w tygodniu wnoszą do domu kilkunastokilogramowe zakupy, a w niedzielę odprawiają mszę przez radio, bo są 'starzy i nie mają zdrowia oraz siły aby dotrzeć do kościoła'
Paru moim znajomym, którzy narzekają, że nie mogą sobie znaleźć pracy i mieszkają kątem u rodziców, ale za 1000pln nie wyjdą z domu, bo nie po to studia kończyli, żeby teraz za takie grosze pracować.
Przekonania, że każdy musi studiować, bo mądry człowiek to po studiach. Choćby takich w Wyższej Szkole Handlu i Baletu
Koleżankom, które za punkt honoru mają wyjście za mąż.

[kiika]

Uważam, że człowiek w każdej sytuacji powinien zachować klasę i potrafić opisywać swoje emocje bez wulgaryzmów, ale to wyłącznie moja opinia, zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób się z nią nie zgodzi i szanuje to.

[Deede]

Napisane przez kiika

Uważam, że człowiek w każdej sytuacji powinien zachować klasę i potrafić opisywać swoje emocje bez wulgaryzmów, ale to wyłącznie moja opinia, zdaję sobie sprawę z tego, że wiele osób się z nią nie zgodzi i szanuje to.

Klasa to jedno, ale rzucenie sobie - nawet pod nosem - siarczystego bluzga, kiedy sytuacja nas doprowadza niemal do szału, rozładowuje emocje. Nie chodzi o to, by komuś wrzucać personalnie, ale jest różnica pomiędzy powiedzeniem "X mnie zirytował", a "ale X mnie wk..!"
Znałam kiedyś dziewczynę, która nawet cytując kogoś, NIGDY nie przeklinała - "I on powiedział wtedy słowo na pe.., no wiesz (...)" - starsznie mnie to irytowało, bo to już wręcz śmieszne było. Ale o co chodzi - dziewczyna nie przeklinała, żeby nie wiem co. Tylko okazało się, że w domu w napadach złości potrafiła rozwalić sprzęt lub się okaleczyć.. Teraz pytanie - jak lepiej rozładować negatywne emocje - puścić "k..ę" czy wbić sobie ołówek w udo??
Nie ufam ludziom, którzy NIGDY nie przeklinają

[kasieńka:)]

Napisane przez Deede

Klasa to jedno, ale rzucenie sobie - nawet pod nosem - siarczystego bluzga, kiedy sytuacja nas doprowadza niemal do szału, rozładowuje emocje. Nie chodzi o to, by komuś wrzucać personalnie, ale jest różnica pomiędzy powiedzeniem "X mnie zirytował", a "ale X mnie wk..!"
Znałam kiedyś dziewczynę, która nawet cytując kogoś, NIGDY nie przeklinała - "I on powiedział wtedy słowo na pe.., no wiesz (...)" - starsznie mnie to irytowało, bo to już wręcz śmieszne było. Ale o co chodzi - dziewczyna nie przeklinała, żeby nie wiem co. Tylko okazało się, że w domu w napadach złości potrafiła rozwalić sprzęt lub się okaleczyć.. Teraz pytanie - jak lepiej rozładować negatywne emocje - puścić "k..ę" czy wbić sobie ołówek w udo??
Nie ufam ludziom, którzy NIGDY nie przeklinają

Gdy jestem dośc konkretnie wkurzona, żadne "oh oh ależ ja zła jestem " nie pomogą Nie ma to jak to jędrne, wyraźne "r" w słowie na k

[zuziunia13]

Napisane przez moee

co mnie dziwi w zachowaniu ludzi ?
chyba to, ze jak jest chociazby jeden dzien swiat(jakis wolny) to matko i corko! jakby miala wybuchnac wojna pod supermarketem nie ma gdzie zaparkowac- tyleee aut , lataja po sklepie z wylewajacymi sie koszami-> jakby mieli go zamknac na miesiac conajmniej , kolejki, przepychania sie do kas bo.. "Jutro świeto! "

Mnie też to śmieszy

I jeszcze dziwi mnie czemu ludzie nie odbierają telefonów z zastrzeżonych numerów. Nawet z ciekawości, a może to coś ważnego? Może dzwoni ktoś z rodziny, kto zgubił swój telefon lub jest w tarapatach (różne rzeczy na świecie się zdarzają)

[szmyrk]

Napisane przez Deede

Klasa to jedno, ale rzucenie sobie - nawet pod nosem - siarczystego bluzga, kiedy sytuacja nas doprowadza niemal do szału, rozładowuje emocje. Nie chodzi o to, by komuś wrzucać personalnie, ale jest różnica pomiędzy powiedzeniem "X mnie zirytował", a "ale X mnie wk..!"
Znałam kiedyś dziewczynę, która nawet cytując kogoś, NIGDY nie przeklinała - "I on powiedział wtedy słowo na pe.., no wiesz (...)" - starsznie mnie to irytowało, bo to już wręcz śmieszne było. Ale o co chodzi - dziewczyna nie przeklinała, żeby nie wiem co. Tylko okazało się, że w domu w napadach złości potrafiła rozwalić sprzęt lub się okaleczyć.. Teraz pytanie - jak lepiej rozładować negatywne emocje - puścić "k..ę" czy wbić sobie ołówek w udo??
Nie ufam ludziom, którzy NIGDY nie przeklinają

Mi sie tacy ludzie wydaja podejrzani m.in. (a moze przede wszytkim) dlatego, ze w moim otoczeniu jest kilka takich osob. One NIGDY nie przeklna, a tyle jadu potrafia z siebie wypuscic, tyle zlosci z nich czasami uchodzi, ze czasami wrecz brakuje tego bluzga, mam czasami wrazenie, ze gdyby sie tam pojawil, przynajmniej czesc jadu wyparpowalaby na jego rachunek.
Juz nie mowiac o tym, jakie to jest irytujace, kiedy ta nieprzeklinajaca osoba robi z siebie kogos lepszego wlasnie z racji tego, ze nie uzywa przeklenstw, jak mowi o tym, ze brzydzi sie takim wulgarnym jezykiem. Szkoda tylko, ze wcale ich nie potrzebuje, zeby byc niemila jak sto skunksow albo zwyzywac kogos tak, ze az przykro patrzec...

Chociaz, pewnie inna sprawa z naprawde spokojnymi i zrownowazonymi osobami, te o ktorych ja pisalam, to raczej nerwusy...

[Foka29]

Napisane przez kasieńka:)

Gdy jestem dośc konkretnie wkurzona, żadne "oh oh ależ ja zła jestem " nie pomogą Nie ma to jak to jędrne, wyraźne "r" w słowie na k

O taaaak, to "r" ma w sobie naprawdę jakaś magiczną siłę leczącą!

[Brydzia222]

A mnie najbardziej irytują osoby które np przychodzą na imprezkę,spotkanie klasowe itp.
Wszyscy się dookoła świetnie bawią i jest śmiesznie i fajnie a ta osoba siądzie w koncie i udaje "ofiarę".
Bo ją coś wkurzyło,bo ma okres,bo ją brzucho boli,bo rodzice się czepiają,bo nikt jej nie lubi.
Teraz oczekuje i chciałby żeby każdy usiadł wkoło niej i jej mówił jak to ją lubi i żeby się rozchmurzyła.
Chce być w centrum a zarazem każdego dobija i dołuje.
Dziewczyno jak nie masz humoru to nie dobijaj wszystkich wkoło!
Jak brzucho cię boli to po co przyszłaś,ponarzekać?Weź No-spę.
A najgorzej jak się zaczyna płacz.Wtedy wszyscy lecą z chusteczkami i z imprezy robi się stypa.
Kiedyś powiedziałam to mojej koleżance.Zawsze lubiła komuś dogryźć.
Na "Cześć Joluś" od kolegi,
potrafiła odpowiedzieć "Joluś? Poje...ło Cię ? Weź goń się"
A potem zdziwiona bo tak mało ludzi ją lubi.
Mi raz dogryzła to ja odrazu ją do pionu postawiłam.
Powiedziałam że nie życzę sobie żadnych uszczypliwości i sarkazmów bo inaczej nie będziemy się lubić.POMOGŁO !!!

A i wkurza mnie gdy jem a znajoma mówi że ona to tak często nie jada,takiej potrawy to ona nie lubi,jak ja to mogę jeść albo "czy ty wiesz ile to ma kalorii?"Odrazu apetyt sie traci.

[kiika]

W moim przypadku to, że nie przeklinam bierze się raczej z nastawienia. Do wszystkiego staram się podchodzić pozytywnie, a jeśli coś mnie zdenerwuje to zastanawiam się co mogę zrobić, by wybrnąć z danej sytuacji czy rozwiązać problem. Z drugiej strony ze względu na zdrowie nie powinnam się denerwować dlatego pomimo silnego charakteru i dużego temperamentu nauczyłam się w wielu przypadkach zachowywać zimną krew. Upust emocjom daję w inny sposób, bez krzyków i przekleństw.

[201610310857]

Nigdy nie zrozumiem rasizmu.

[kasieńka:)]

Napisane przez kiika

W moim przypadku to, że nie przeklinam bierze się raczej z nastawienia. Do wszystkiego staram się podchodzić pozytywnie, a jeśli coś mnie zdenerwuje to zastanawiam się co mogę zrobić, by wybrnąć z danej sytuacji czy rozwiązać problem. Z drugiej strony ze względu na zdrowie nie powinnam się denerwować dlatego pomimo silnego charakteru i dużego temperamentu nauczyłam się w wielu przypadkach zachowywać zimną krew. Upust emocjom daję w inny sposób, bez krzyków i przekleństw.

Wiesz, no wiadome raczej jest, że od rzucenia ku**ą" problemy się nie rozwiązują.
Ale w sytuacji, (jakże powszechnej) gdy małym palcem od stopy zahaczę albo kopnę w nóżkę od łóżka i nagle ból do mnie dociera... Tak, jak najbardziej w tedy "k**wa" idzie w ruch. Tak jak wcześniej napisałam to jędrne "r" jest nie zastąpione.
I też nie klnę na co dzień, czasem mi się zdarzy

[rosiek]

Napisane przez Edeldredzia

Więc jak widać w moim podpisie, zdaję w tym roku maturę, bardzo chciałabym dostać się do Krakowa, a wiadomo, tam z byle jakimi wynikami matur to raczej nie przyjmują, więc od jakiegoś czas caly czas rozwiązuje arkusze z matmy, zadania z chemii, uczę sie słówek z angielskiego- wiadome
Moje koleżanki z klasy po prostu nie mogą wyjść z podziwu "Chce Ci się robić te arkusze?!?! Jezu, ja to bym tak nie mogła."
Lub "Boże, Ty to jakaś nienormalna jesteś, ze się uczysz tych słówek" Dodam, ze mój angielski nie jest dobry, dlatego staram się go uczyć.
Nie będę cytowała więcej wypowiedzi, bo we wszystkich chodzi o to samo.
"Po co się uczysz do matury? I tak ją zdasz". A przecież nic nie jest wiadome, poza tym, chcę rozwijać swoją wiedzę, a nie lecieć na ściągawkach.
I zastanawia mnie tylko, czy one naprawdę nie mają jakiś większych ambicji niż miejska polibuda, która do dobrych się nie zalicza, czy po prostu udają, a w domu siedzą przy książkach.

U mnie najczęstsze pytania: 'Dlaczego się uczysz hiszpańskiego do matury, skoro tak dobrze znasz angielski?', 'Po co czytasz tą książkę?' (ostatnio wczoraj, kiedy w szkole czytałam 'Blondynkę w podróży' Pawlikowskiej - wg mnie całkiem dobrze pisze, to sobie czytam ), 'Ty czytasz gazety/książki po angielsku?!' (wielki szok, a dla mnie to jeden z najlepszych sposobów ćwiczenia języka). Nie wspomnę o komentarzach i czasem nawet lekkim nabijaniu się, kiedy uczyłam się chińskiego z moich notatek - po co taki język i w ogóle, strata czasu.
A siedzenie i obgadywanie ludzi dookoła to przecież takie konstruktywne zajęcie

Nie rozumiem też narzekania na brak czasu - wg mnie wszystko to kwestia organizacji i trzymania się ustalonego planu Sama kiedyś miałam z tym problemy, ale odkąd wszystko sobie planuję wyrabiam się bez problemu.

Napisane przez Edeldredzia

Nigdy nie zrozumiem rasizmu.

mnie kolor skóry nie sprawia żadnej różnicy i też nie ogarniam dlaczego komuś to przeszkadza.

[Kayako]

Ja nie zrozumiem nienawiści do Papieża-Niemca Ordodoksyjny (czy też nie) chrześcijanin i nienawidzi głowy kościoła, człowieka z krwi i kości, tylko dlatego, że jest Niemcem! Chrześcijanin! Religia miłości i pokoju!
To jest tak głupie, że nie ma na to słowa.

[Dagusiac]

Napisane przez kiika

W moim przypadku to, że nie przeklinam bierze się raczej z nastawienia. Do wszystkiego staram się podchodzić pozytywnie, a jeśli coś mnie zdenerwuje to zastanawiam się co mogę zrobić, by wybrnąć z danej sytuacji czy rozwiązać problem. Z drugiej strony ze względu na zdrowie nie powinnam się denerwować dlatego pomimo silnego charakteru i dużego temperamentu nauczyłam się w wielu przypadkach zachowywać zimną krew. Upust emocjom daję w inny sposób, bez krzyków i przekleństw.

A mogę poznać twoje sposoby na rozładowanie napięcia? Co robisz gdy wylejesz zupę na dywan, zbijesz jajko, uderzysz się w głowę o kant szafki?

[640153e4df0157aa7c295487ff8c20c42fd57238_65c176d09c1ac]

Napisane przez kiika

W moim przypadku to, że nie przeklinam bierze się raczej z nastawienia. Do wszystkiego staram się podchodzić pozytywnie, a jeśli coś mnie zdenerwuje to zastanawiam się co mogę zrobić, by wybrnąć z danej sytuacji czy rozwiązać problem. Z drugiej strony ze względu na zdrowie nie powinnam się denerwować dlatego pomimo silnego charakteru i dużego temperamentu nauczyłam się w wielu przypadkach zachowywać zimną krew. Upust emocjom daję w inny sposób, bez krzyków i przekleństw.

Też nie przeklinam. Nie wiem, z czego to wynika, chyba po prostu nie mam takiej potrzeby i już

[BioIvO]

Napisane przez Dagusiac

A mogę poznać twoje sposoby na rozładowanie napięcia? Co robisz gdy wylejesz zupę na dywan, zbijesz jajko, uderzysz się w głowę o kant szafki?

Zwykle nie czuje potrzeby, że przerywać sobie wypowiedzi soczystym słówkiem, bo znam wiele innych lepszych. Ale uderzenie w kant szafki albo w otwarte drzwiczki to jedna z niewielu chwil kiedy klnę jak szewc- taki ból i nerw równoczesnie, że ktoś zapomniał zamknąć szafkę.
Nie rozumem ludzi, którzy chcą poczuc odrobie luksusu i zaciagaja kolejne kredyty, żeby chwile pożyć ponad stan. A później przez kolejne lata wielka bieda bo trzeba, o dziwo spłacać raty a zarabia się minimalnie. Nie rozumiem czym kieruja się ludzi którzy biora na siebie kolejne zobowiązania z myślą jakoś to będzie. A póki co, będą sie bawic na eleganckim przyjęciu komunijnym, zrobi się wystawne święta albo kupi rodzinie fantastyczne prezenty.

[YipYip]

Napisane przez Deede

Znałam kiedyś dziewczynę, która nawet cytując kogoś, NIGDY nie przeklinała - "I on powiedział wtedy słowo na pe.., no wiesz (...)"

Tylko okazało się, że w domu w napadach złości potrafiła rozwalić sprzęt lub się okaleczyć.. Teraz pytanie - jak lepiej rozładować negatywne emocje - puścić "k..ę" czy wbić sobie ołówek w udo??
Nie ufam ludziom, którzy NIGDY nie przeklinają

Kiedyś ja też byłam taką świętoszką. I faktycznie, czasem zdarzało mi się zareagować zbyt żywiołowo w kierunku autodestrukcji (), choć nie aż tak żywiołowo, by wbijać sobie ołówki gdziekolwiek.

A potem się nawróciłam (przeklinam) i odtąd bywam spokojniejsza. Happy end.

Aaa, jeszcze! Ciągle zdarza mi się oddać cios przedmiotowi (głównie szafkom, futrynie, krzesłom), gdy ten przedmiot ośmieli się mnie uderzyć np. w mały palec.

Napisane przez kasieńka:)

Gdy jestem dośc konkretnie wkurzona, żadne "oh oh ależ ja zła jestem " nie pomogą Nie ma to jak to jędrne, wyraźne "r" w słowie na k

Tak, nie ma to jak zawibrować sobie pod nosem to przecudne "rrrr"

[kiika]

Napisane przez Dagusiac

A mogę poznać twoje sposoby na rozładowanie napięcia? Co robisz gdy wylejesz zupę na dywan, zbijesz jajko, uderzysz się w głowę o kant szafki?

Kiedy coś mnie zdenerwuje i chcę się odstresować to zwykle uprawiam sport albo rozmawiam z kimś o tym, a tak błahymi sprawami jak wylanie zupy czy uderzenie się w głowę się nie przejmuję. Ścieram podłogę, przykładam coś zimnego do głowy i po sprawie. Życie jest zbyt krótkie żeby takimi drobiazgami się przejmować.