Ile wydajecie na jedzenie miesięcznie? - temat ekonomiczno-społeczny część II

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez lulka19

W ramach oszczędności jedzenia daje super patent. Gdy robię zupę to część wlewam do słoika. Oczywiście bez przecieru, zasmazki, śmietany. Czysta zupe. Gdy jest gorąca sama się wekuje. Wsadzam do lodówki, i tak o to dziś jem zupę fasolową że stycznia

Też tak czasem robię.

[cava]

Jak mi zostaje kasza czy ryż, to mam w zamrażalce pudełko do którego wsypuję te resztki, jak się nazbiera to robię z tego gołąbki, albo z warzywami/kurczakiem z patelni.

[lulka19]

Napisane przez cava

1700 -1800 dla młodej kobiety, która pracuje, wychowuje dziecko, ogarnia dom, zakupy to naprawdę nie jest dużo, raczej taki standard bliżej niższych norm.
Czyli jak najbardziej można na tym chudnąć bo to może już być dla danej osoby redukcja w zakresie tych w miarę zdrowych zdrowych widełek niedoboru, rzędu 100-300 kalorii dobowo na minusie.

No jasne Dlatego byłam w szoku jak na sąsiednim, wątku dziewczyny pisały, że jedzą na diecie 1500 kcal. I to od dietetyka takie cuda

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[kasiunia788742]

[1=837577522c61f12fd19d267 21bfa89a63d19e6ec_63eec38 21f71b;89111854]Tak z głowy potrafisz podać kaloryczność różnych produktów? Ja czasami wolę nie wiedzieć



Szkoda, że te kalorie takie zdradliwe i podstępne są ;([/QUOTE]Jak się kiedykolwiek liczyło to gdzieś się to pamieta później

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 11:16 ---------- Poprzedni post napisano o 11:14 ----------

[1=07f49d5297ed442eaa63bdc 5e3365630f1fe1bde_620d900 1ec3ce;89111977]No to wychodzi na to, że na tym 1700-1800 chudnę czyli najwyraźniej mam wyższe zapotrzebowanie kaloryczne, dobrze kminie?

Wysłane z mojego SM-G780G przy użyciu Tapatalka[/QUOTE]Tak

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka

[cava]

Napisane przez lulka19

No jasne Dlatego byłam w szoku jak na sąsiednim, wątku dziewczyny pisały, że jedzą na diecie 1500 kcal. I to od dietetyka takie cuda

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

No jak mają zapotrzebowanie dobowe koło 1800, a dietetyk pojedzie standardową kalką i rypnie im z zasady te 300 minus kalorii, to jadą na 1500.


Tylko ze to już jest niezdrowe, ponieważ minus 300 kalorii dla kogoś kto ma zapotrzebowanie koło 2300, a minus 300 kalorii temu kto ma zapotrzebowanie 1800, to jest zupełnie inny % całości.
I dla osoby o zapotrzebowaniu 1800 to jest po prostu za duży %.
Zdrowiej jest i korzystniej długofalowo, chudnąc wolniej na odpowiednim deficycie liczonym %, bo mniej się spowolni metabolizm.
A każde odchudzanie metabolizm spowalnia, od tego nie ma ucieczki.




Tak samo każda dieta redukcyjna ogranicza ogólną ilość spożywanego jedzenia, co przekłada się na adekwatnie mniejsze ilości składników odżywczych jakie organizm ma możliwość przyswoić dobowo.
Dlatego zdrowiej jest się odchudzać podwyższając swoje zapotrzebowanie kaloryczne ogólne większą ilością ruchu. Bo można jeść tyle samo a ujemny bilans kaloryczny robić zwiększeniem wydatku kalorycznego, a nie ograniczaniem ilości jedzenia. Mniejsze ryzyko powstania długotrwałych niedoborów witamin i mikro/makroelementów.

[lulka19]

Napisane przez cava

No jak mają zapotrzebowanie dobowe koło 1800, a dietetyk pojedzie standardową kalką i rypnie im z zasady te 300 minus kalorii, to jadą na 1500.


Tylko ze to już jest niezdrowe, ponieważ minus 300 kalorii dla kogoś kto ma zapotrzebowanie koło 2300, a minus 300 kalorii temu kto ma zapotrzebowanie 1800, to jest zupełnie inny % całości.
I dla osoby o zapotrzebowaniu 1800 to jest po prostu za duży %.
Zdrowiej jest i korzystniej długofalowo, chudnąc wolniej na odpowiednim deficycie liczonym %, bo mniej się spowolni metabolizm.
A każde odchudzanie metabolizm spowalnia, od tego nie ma ucieczki.




Tak samo każda dieta redukcyjna ogranicza ogólną ilość spożywanego jedzenia, co przekłada się na adekwatnie mniejsze ilości składników odżywczych jakie organizm ma możliwość przyswoić dobowo.
Dlatego zdrowiej jest się odchudzać podwyższając swoje zapotrzebowanie kaloryczne ogólne większą ilością ruchu. Bo można jeść tyle samo a ujemny bilans kaloryczny robić zwiększeniem wydatku kalorycznego, a nie ograniczaniem ilości jedzenia. Mniejsze ryzyko powstania długotrwałych niedoborów witamin i mikro/makroelementów.

No ja to wiem. Dla mnie jeśli ma się zapotrzebowanie 1800kcal to zdrowo jest jeść 1650 by chudnąć. Po co zwiększać to, i się głodzić. Ale nie, to nie jest głodówka bo dietetyk wie lepiej

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[chwast]

Ja nie liczę ile wydaję i chyba to jest problem, bo czytając niektórych to wydaję dość sporo - a nie zarabiam dużo. Po prostu wychodzę z zalozenia, że z tej marnej wypłaty i tak nie odłożę sensownej sumy - więc nie będę sobie odmawiać jakichs przyjemności itp, bo kto wie co będzie jutro, może potrąci mnie samochód czy coś. Biednego nie stać na oszczędzanie, tak kiedyś usłyszałam. Zgadzam się z tym, jak czasem widzę co niektórzy z mojego otoczenia kupują w sklepie za produkty - najtańsze, najgorszy skład itp. Wyjdzie im taniej na paragonie, ale zdrowotnie? No ciężka kwestia.


Sent from my iPhone using Tapatalk

[kasiunia788742]

Napisane przez chwast

Ja nie liczę ile wydaję i chyba to jest problem, bo czytając niektórych to wydaję dość sporo - a nie zarabiam dużo. Po prostu wychodzę z zalozenia, że z tej marnej wypłaty i tak nie odłożę sensownej sumy - więc nie będę sobie odmawiać jakichs przyjemności itp, bo kto wie co będzie jutro, może potrąci mnie samochód czy coś. Biednego nie stać na oszczędzanie, tak kiedyś usłyszałam. Zgadzam się z tym, jak czasem widzę co niektórzy z mojego otoczenia kupują w sklepie za produkty - najtańsze, najgorszy skład itp. Wyjdzie im taniej na paragonie, ale zdrowotnie? No ciężka kwestia.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Nie zawsze najtańszy = najgorszy. Czym różni się jogurt grecki marki pilos lidla od bakomy czy zotta procz ceny? Albo mieszanka mrozona warzywna biedronki a jakiegos hortexa?

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[chwast]

Napisane przez kasiunia788742

Nie zawsze najtańszy = najgorszy. Czym różni się jogurt grecki marki pilos lidla od bakomy czy zotta procz ceny? Albo mieszanka mrozona warzywna biedronki a jakiegos hortexa?

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka

Nie powiedziałam, że zawsze najtańszy to gorszy, nie łap bezsensu za słówka, bo to strata czasu.


Sent from my iPhone using Tapatalk

[837577522c61f12fd19d26721bfa89a63d19e6ec_63eec3821f71b]

Przy kupowaniu żywności lepiej patrzeć na skład niż na cenę, bo można się zdziwić.

[kasiunia788742]

Napisane przez chwast

Nie powiedziałam, że zawsze najtańszy to gorszy, nie łap bezsensu za słówka, bo to strata czasu.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Od kiedy dyskutowanie jest łapaniem za słówka?
Ponadto zgadzam się z timonem, że chyba nie do końca rozumiesz określenie "biednego nie stać...")

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka

[Linka25]

U nas rodzina 2 + 2 małych dzieci - na jedzenie wydajemy 500 - 600 zł co tydzień plus drobne zakupy w tygodniu (pojedyncze rzeczy więc kilkadziesiąt złotych) Nie wliczam tu ewentualnego jedzenia na miescie.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Fajny jest program Bosackiej "Wiem co jem...." kiedys trafilam na odcinek o markach wlasnych marketow, okazuje sie ze maja niezle sklady.

[MiamiGlow]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

Pieniądze zawsze "mogą się przydać" i tak szczerze to mam wrażenie, że bardzo trudno o sytuację, gdy ktoś czuje się bezpiecznie finansowo i jest gotów na wszystkie okoliczności. Nawet ci bogatsi mają z tym problem. Natomiast jak się zarabia mało to faktycznie jest frustrujący dylemat z tym odkładaniem.
Oczywiście najrozsądniej jest mieć poduszkę finansową i nie wydawać wszystkiego, co się zarabia. Ale poza tym dobrze byłoby też po prostu... Pożyć?
A o kompromis czasem może być ciężko, szczególnie biorąc pod uwagę kosmiczne ceny mieszkań, wynajmu itd.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[d1f8ef2008dea6bb47d7416400721be959008b42_63b3700256c75]

Napisane przez wlosomaniaczkaaa

Ja się nauczyłam mniej więcej obliczać kalorie dzięki aplikacji fitatu. Upierdliwe to było, trzy podejścia robiłam, ale udało mi się wklepywać każdy produkt równy miesiąc. Bardzo zaskoczona byłam niektórymi wynikami. Niektórzy znajomi również, bo się okazało, że moje ascetyczne ich zdaniem śniadanie nie dość, że jest pożywne, to jeszcze ma 500-600. kcal. No ale rozumiem, że nie każdy lubi koktajle zamiast pachnącej pajdy chleba. Mój mąż też zawsze musi kanapki wsuwać na śniadanie i kolacje, a moje niektóre posiłki, są dla niego gorsze niż nic.

Ja tez kiedyś liczyłam kalorie, moim zdaniem spoko jak ktoś ma niedowagę albo nadwagę/otyłość i 'nie wiem czemu, przecież tak dużo/mało jem', a tak naprawdę nie ma pojęcia o kaloriach, wartościach odżywczych i je byle co bez żadnej wiedzy. Ale tak na co dzień dla mnie to pamiętanie co ile ma kalorii to jest zmora, uważam, ze poza tymi przypadkami z początku lepiej regulować się poczucie głodu i sytości. Ale do tego trzeba wyrobić sobie dobre nawyki, inaczej to łatwo przejeść jedząc do pierwszych oznak sytości. Z drugiej strony jak ktoś nie chce zmieniać nawyków żywieniowych, to po co chce schudnąć i potem znowu przytyć? Tak czy inaczej ubolewam trochę nad tym, ze ostatnio wszędzie widzę, ze każdy liczy kalorie, nawet jak się nie odchudza.

Napisane przez cava

Najłatwiej to sobie zmierzyć długość własnej dłoni, oraz odległość od szczytu nadgarstka do łokcia.
To się zawsze ma ze sobą szacunkowe miarki, do których długości mozna przyrównać coś.

Prosty patent, ale nigdy na to nie wpadłam, dzięki

Napisane przez chwast

Ja nie liczę ile wydaję i chyba to jest problem, bo czytając niektórych to wydaję dość sporo - a nie zarabiam dużo. Po prostu wychodzę z zalozenia, że z tej marnej wypłaty i tak nie odłożę sensownej sumy - więc nie będę sobie odmawiać jakichs przyjemności itp, bo kto wie co będzie jutro, może potrąci mnie samochód czy coś. Biednego nie stać na oszczędzanie, tak kiedyś usłyszałam. Zgadzam się z tym, jak czasem widzę co niektórzy z mojego otoczenia kupują w sklepie za produkty - najtańsze, najgorszy skład itp. Wyjdzie im taniej na paragonie, ale zdrowotnie? No ciężka kwestia.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Ale wiele patentów na oszczędzanie, nawet tutaj wymienianych wcale nie wiąże się z żadnym odmawianiem przyjemności. Sama podałam pare, np. wybieranie niemarkowych mrożonek. Fajnie tez ktoś tutaj pisał, ze dobrze patrzeć na składy. Te najbardziej reklamujące się i najdroższe w związku z tym marki często maja fatalne składy (to samo dotyczy kosmetyków, ale to inny temat), masę cukru i ulepszaczy. Ja rzadko kupuje przetworzone produkty, ale mam już nawyk patrzenia w skład i naprawdę droższe nie znaczy lepsze. Sumując te różnice naprawdę idzie zaoszczędzić sporo miesięcznie. Poza tym ktoś tez słusznie pisał, ze dużo osób nierozważnie robi zakupy i nie planuje posiłków, w efekcie czego jedzenie i tym samym pieniądze lądują w koszu. Nie odmawiasz sobie przyjemności decydując się zadbać o to, a naprawdę idzie się zdziwić.

Pamietam na jakimś wątku podobna dyskusje o wydatkach, tez ktoś tam podliczał swoje miesięczne wydatki i był zdziwiony jakim cudem ktoś wydaje tak mało i ze pewnie lata po całym mieście po przecenach. A w jej liście były m.in. jakieś ręczniki papierowe za chyba 5 dych tygodniowo i kostka do kibla za 30 ziko. Nie odmawiasz sobie przyjemności jak wybierzesz kostkę do kibla za 5 dziko, serio

Napisane przez kasiunia788742

Nie zawsze najtańszy = najgorszy. Czym różni się jogurt grecki marki pilos lidla od bakomy czy zotta procz ceny? Albo mieszanka mrozona warzywna biedronki a jakiegos hortexa?

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka

Dokładnie. Nie rozumiem tego przeświadczenia, ze albo kupujesz co chcesz, nie patrząc na cenę, ale żyjesz pełnią życia, albo jeździsz po całym mieście szukając jabłek po 3zl/kg, a nie 3,50zl/kg i cale życie żyjesz pod dyktando oszczędzania. Bardzo dużo można zaoszczędzić 'przy okazji' wkładając w to minimum wysiłku i tak naprawdę nie rezygnując z niczego

---------- Dopisano o 10:21 ---------- Poprzedni post napisano o 10:18 ----------

Napisane przez MiamiGlow

Pieniądze zawsze "mogą się przydać" i tak szczerze to mam wrażenie, że bardzo trudno o sytuację, gdy ktoś czuje się bezpiecznie finansowo i jest gotów na wszystkie okoliczności. Nawet ci bogatsi mają z tym problem. Natomiast jak się zarabia mało to faktycznie jest frustrujący dylemat z tym odkładaniem.
Oczywiście najrozsądniej jest mieć poduszkę finansową i nie wydawać wszystkiego, co się zarabia. Ale poza tym dobrze byłoby też po prostu... Pożyć?
A o kompromis czasem może być ciężko, szczególnie biorąc pod uwagę kosmiczne ceny mieszkań, wynajmu itd.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Mi się wydaje, ze my rozmawiamy o dwóch zupełnie różnych rzeczach. Co innego jak ktoś decyduje się przez x miesięcy wydawać na jedzenie jak najmniej się da, zrezygnować z jakichkolwiek wyjść do knajp, alkoholu itd., a co innego robić świadome zakupy i nie wyrzucać bez sensu pieniędzy w błoto kupując markowe produkty spożywcze i wyrzucać co tydzień spleśniałe resztki jedzenia.

[KathyLeonia]

za głupie zakupy w piekarni dla trzech osób trzy chleby, kilka bułęk bułki, ciasto drożdżowe wyszło 50 zł.
WTF co się dzieje....

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[chwast]

@kasiakasiakasiaa zależy od trybu życia. Ja przykładowo często wyjeżdżam więc nie stołuję się przeważnie w domu, a w miejscu zamieszkania tez po prostu lubię chodzić po knajpach. Dlatego też wydaje więcej na jedzenie niż ktoś, kto robi to rzadziej. Bardziej takowe odmawianie sobie „przyjemności” miałam na myśli.


Sent from my iPhone using Tapatalk

[cava]

Napisane przez KathyLeonia

za głupie zakupy w piekarni dla trzech osób trzy chleby, kilka bułęk bułki, ciasto drożdżowe wyszło 50 zł.
WTF co się dzieje....

No ja wczoraj 1 chleb i 4 bułki: 11 zł z kawałkiem.
A ten chleb moja córka wciągnie nosem bez popijania max do dzisiejszego drugiego śniadania.


Może jest jakimś pomysłem, kupować pieczywo (w ogóle jedzenie) którego rodzina nie bardzo lubi?

[837577522c61f12fd19d26721bfa89a63d19e6ec_63eec3821f71b]

Napisane przez cava

Może jest jakimś pomysłem, kupować pieczywo (w ogóle jedzenie) którego rodzina nie bardzo lubi?

Coś w tym jest, jak mi jakiś kulinarny eksperyment nie wyjdzie, to nagle wyjątkowo szybko się najadam. Wystarczy mi mała porcyjka i już nie jestem głodna

[8a2f9fb51c587df16e9198a7f25e9b452978d109_622be72bc6161]

Napisane przez cava

No ja wczoraj 1 chleb i 4 bułki: 11 zł z kawałkiem.
A ten chleb moja córka wciągnie nosem bez popijania max do dzisiejszego drugiego śniadania.


Może jest jakimś pomysłem, kupować pieczywo (w ogóle jedzenie) którego rodzina nie bardzo lubi?

Zaczelam robic chleb z kaszy gryczanej, bo go mniej lubie, wiec go mniej jem, zamrazam i na dluzej zostaje

[d1f8ef2008dea6bb47d7416400721be959008b42_63b3700256c75]

[1=837577522c61f12fd19d267 21bfa89a63d19e6ec_63eec38 21f71b;89121167]Coś w tym jest, jak mi jakiś kulinarny eksperyment nie wyjdzie, to nagle wyjątkowo szybko się najadam. Wystarczy mi mała porcyjka i już nie jestem głodna [/QUOTE]

Słyszałam kiedyś, ze posiłki o wysokiej smakowitości i zawierajace wiele różnych składników o innych smakach bardzo sprzyjają przejadaniu. Dla mnie to dodatkowy plus, bo nigdy nie chciało mi się bawić w kuchni, wole szybkie i proste przepisy

[coffeex]

Napisane przez chwast

@kasiakasiakasiaa zależy od trybu życia. Ja przykładowo często wyjeżdżam więc nie stołuję się przeważnie w domu, a w miejscu zamieszkania tez po prostu lubię chodzić po knajpach. Dlatego też wydaje więcej na jedzenie niż ktoś, kto robi to rzadziej. Bardziej takowe odmawianie sobie „przyjemności” miałam na myśli.


Sent from my iPhone using Tapatalk

I myślisz, że gdybyś zaczęła zarabiać więcej to zostawałoby Ci na koniec miesiąca więcej? Czy może wtedy tym bardziej nie chciałabyś sobie odmawiać „przyjemności”? Może okazałoby się, że teraz możesz pozwolić sobie na droższe knajpy? Jeśli nie potrafisz sobie odmawiać, to raczej nie potrafiłabyś nigdy, niezależnie od zarobków.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

[chwast]

Napisane przez coffeex

I myślisz, że gdybyś zaczęła zarabiać więcej to zostawałoby Ci na koniec miesiąca więcej? Czy może wtedy tym bardziej nie chciałabyś sobie odmawiać „przyjemności”? Może okazałoby się, że teraz możesz pozwolić sobie na droższe knajpy? Jeśli nie potrafisz sobie odmawiać, to raczej nie potrafiłabyś nigdy, niezależnie od zarobków.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Hmm, nie poruszałam tego tematu, ale jak już pytasz to nie tylko myślę, a wiem, że zostawaloby więcej na koniec miesiąca, ponieważ wypłata z każdej mojej poprzedniej pracy mi na to pozwalała, raczej musiałam się postarać żeby wyzerować, albo kupić sobie coś droższego z kaprysu. Wiem jednak, ze wraz z polepszeniem sytuacji finansowej nasze potrzeby tez się zmieniają; wiec oczywiście, że wydawałabym wiecej niż obecnie, ale
potrafię sobie odmawiać, jest różnica miedzy robieniem czegoś świadomie, a bez kontroli. Nie dopisujmy sobie. Mówiłam o tym, ze w moim wypadku nie widzę sensu oszczędzania na zakupach w sklepie, na jedzeniu. Xd


Sent from my iPhone using Tapatalk

[837577522c61f12fd19d26721bfa89a63d19e6ec_63eec3821f71b]

[1=d1f8ef2008dea6bb47d7416 400721be959008b42_63b3700 256c75;89121203]Słyszałam kiedyś, ze posiłki o wysokiej smakowitości i zawierajace wiele różnych składników o innych smakach bardzo sprzyjają przejadaniu. Dla mnie to dodatkowy plus, bo nigdy nie chciało mi się bawić w kuchni, wole szybkie i proste przepisy[/QUOTE]

Problem polega na tym, że proste i szybkie potrawy również są bardzo smaczne

Przynajmniej mi wiele taki potraw smakuje.

[Lasagna_ze_szpinakiem]

A mi się wydaje, że zaczynając po prostu analizować w jednym sklepie produkty można bardzo dużo zaoszczędzić Przyklad- mozarella w kulce-w moim sklepie 2,80, markowa- 5,20. Skład identyczny, tylko wystarczy zerknąć co się wzięło do reki 😉 Na tym moim zdaniem polega tzw. oszczędzanie na wydatkach żywnościowych - patrzysz na skład i co się opłaca, a nie że biegasz po całym mieście żeby urwać te przysłowiowe 50 gr.

Prawda taka, że jeśli ktoś ma mniejszy dochód to nie, nie stać go na knajpy. Knajpa nie jest wydatkiem koniecznym, a tak jak ktoś napisał wcześniej - kanałówka, lekarz czy zepsuta pralka już nim jest. W czasach które mamy poduszka finansowa jest niezbędna u każdego - ceny skaczą z mc na mc, podobnie z opłatami za gaz/prąd/benzynę. Osoba która zarabia mniej też powinna oszczędzać, wtedy odpowiednio do skali swoich zarobków -jeden odłoży 2 tys, a drugi 200 zł. Ale w razie W, będzie z czego zapłacić naprawę czy lekarstwa. Wystarczy dostać anginę i już w aptece 150 zł nie Twoje.

W mojej rodzinie tzw środki na rozrywkę (kino, knajpa, wycieczka jednodniowa) odkładana jest do koperty. I tylko z tego korzystamy, bo w przeciwnym razie bardzo łatwo popłynąć płacąc z konta. Tym bardziej że te rozrywki nie wiążą się z internetem, więc nie ma problemu z płatnością gotówką na miejscu.

Jeśli chodzi o kontrolowanie wydatków jedzeniowych to nam bardzo pomogła również koperta- za duże zakupy płaciliśmy z niej i widzieliśmy ile zostawało / brakowało na koniec mc. To dla mnie było łatwiejsze niż spisywanie wszystkich paragonów (na co dzień zajmuje się fakturami wiec po pracy już chce od tego odpocząć &#128540 . No i to mi pokazało ile co mc wydajemy na jedzenie i chemię.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez cava

No ja wczoraj 1 chleb i 4 bułki: 11 zł z kawałkiem.
A ten chleb moja córka wciągnie nosem bez popijania max do dzisiejszego drugiego śniadania.
Może jest jakimś pomysłem, kupować pieczywo (w ogóle jedzenie) którego rodzina nie bardzo lubi?

Kupuj czerstwe, zdrowsze i mniej go zjedza.
Lata temu znajomy moich rodzicow tak robil. Wchodzil do piekarni, zyczyl sobie 6 bochenow chleba ale starego bo swieży corki od razu zjedza.

[d1f8ef2008dea6bb47d7416400721be959008b42_63b3700256c75]

[1=837577522c61f12fd19d267 21bfa89a63d19e6ec_63eec38 21f71b;89121351]Problem polega na tym, że proste i szybkie potrawy również są bardzo smaczne

Przynajmniej mi wiele taki potraw smakuje.[/QUOTE]

Wiem, ja tez bardzo lubię moje szybkie i proste potrawy, jednak widzę różnice jak zrobię jakiś wyszukany przepis albo jak zrobię sobie owsiankę na wypasie i dodam tam coś kwaśnego, coś smażonego i słonego, posypie czymś słodkim i jak do tego jeszcze pomieszam w jednym posiłku różne konsystencje, to automatycznie jem więcej. Kiedyś w ogóle o tym nie myślałam, teraz to mój najlepszy sposób, żeby nie przytyć. Bo mimo ze jem bardzo zdrowo, to jednak lubię jeść, potrafię dobrze gotować.

Napisane przez Lasagna_ze_szpinakiem

A mi się wydaje, że zaczynając po prostu analizować w jednym sklepie produkty można bardzo dużo zaoszczędzić Przyklad- mozarella w kulce-w moim sklepie 2,80, markowa- 5,20. Skład identyczny, tylko wystarczy zerknąć co się wzięło do reki 😉 Na tym moim zdaniem polega tzw. oszczędzanie na wydatkach żywnościowych - patrzysz na skład i co się opłaca, a nie że biegasz po całym mieście żeby urwać te przysłowiowe 50 gr.

No, dla mnie to jest właśnie oszczędzanie, nauczyłam się tak robić od dziecka, dlatego dziwi mnie to przekonanie, ze albo oszczędności, albo ascetyzm i życie o kromce chleba i wodzie. No, nie, zupełnie z niczego nie rezygnuje. Inna sprawa, ze ja np. nie pije alkoholu i po prostu nie czuje potrzeby kupować jakichś drogich produktów czy góry przetworzonego jedzenia, w tym ciast, więc automatycznie wydaje mniej. Ale nawet jak ktoś lubi, to dalej można sporo zaoszczędzić po prostu patrząc na to co i gdzie się kupuje.

[cava]

[1=b872d78680f891d873273d3 1baaf276c9d6e57ec_6594a44 f1cc14;89121422]Kupuj czerstwe, zdrowsze i mniej go zjedza.
Lata temu znajomy moich rodzicow tak robil. Wchodzil do piekarni, zyczyl sobie 6 bochenow chleba ale starego bo swieży corki od razu zjedza.[/QUOTE]


To akurat bez znaczenia u nas.

Niektóre chleby są nawet lepsze jak mają dzień-2.
A ja bardzo lubię takie prawie już suche bułki.