Narzeczony zostawił mnie z dnia na dzień - czy jest dla nas szansa? - Strona 3 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2022-09-19, 10:17   #61
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2018-01
Wiadomości: 3 487
Dot.: Narzeczony zostawił mnie z dnia na dzień - czy jest dla nas szansa?

Cytat:
Napisane przez Porzucona1990 Pokaż wiadomość
Oj, z cholerykiem prawie nic mi się nie zgadza

"Choleryk niewątpliwie jest typem osobowości ukierunkowanej na zadania. Choleryk nigdy nie zwraca uwagi na uczucia i emocje innych osób, bardzo często stara się dojść po trupach do celu."

Zupełnie tak nie mam, wiele razy miałam sytuację, że mogłam czyimś kosztem osiągnąć coś fajnego w pracy (dobrze płatnego i ambitnego), ale wycofywałam się z uwagi na uczucia innych (którzy byliby poszkodowani)


Choleryka ciężko jest zranić. Z reguły jest bardzo silną indywidualnością i potrafi dość dosadnie powiedzieć drugiej osobie, co o niej myśli.

Mnie łatwo zranić, a jak chcę komuś "dopiec" to ważę słowa - zazwyczaj staram się po prostu powiedzieć coś dyplomatycznie. A dosadnie mówię, jeśli ktoś mnie obrazi - tak mam z moim rodzeństwem.

Choleryk używa ludzi jedynie do realizacji swoich zamierzeń i zaspokajania potrzeby wyższości. W związku z tym uważany jest za typ osobowości, który nie cieszy się zbyt wieloma relacjami z ludźmi. Taki typ człowieka ma niewielu przyjaciół i wcale nie odczuwa potrzeby ich posiadania

Mam oddanych przyjaciół i potrzebuję ich, ale nie do realizacji celów. Nie jestem wyrachowana

"Potrzeba towarzystwa pojawia się u niego jedynie w momencie, gdy potrzebuje wyładować swoje emocje. Wtedy ludzie z najbliższego otoczenia stają się w pewnym sensie widownią. Choleryk może mieć z kolei znajomych, których uważa za ważnych, czyli takich, których zamierza wykorzystać do swoich celów. Warto zaznaczyć, że choleryk ma dyktatorskie cechy, nie znosi on sprzeciwu, a jego decyzje zawsze muszą być najlepsze i przynosić upragniony cel. "


Sprzeciw znoszę, a jeśli się z czymś nie zgadzam, to staram się znaleźć jakieś satysfakcjonujące rozwiązanie. Pracuję dużo z ludźmi i tam na porządku dziennym są sytuacje, kiedy ktoś ma odmienne zdanie. Nie próbuję przeforsować na siłę mojego, raczej staram się przedstawić logiczne argumenty, czemu moje jest fajne i wypracować jakiś kompromis. I wysłuchać drugiej strony, bo czasem faktycznie jestem na nie, ale jak ktoś mi wyjaśni szerzej to wtedy się przekonuję, że ktoś ma fajny pomysł.


Może w niektórych moich zachowaniach są czasem przebłyski choleryka, ale mam zbyt dużo empatii/zrozumienia dla ludzi, żeby zupełnie nie liczyć się z ich zdaniem i uczuciami. Mój ojciec jest cholerykiem na 100%, bo brak mu refleksji nad sobą, NIGDY nie przyzna racji komuś innemu. Ja z kolei szukam dialogu. Nawet jak uważam, że mam rację, to wysłuchuję drugiej strony, mam przemyślenia, jak popełnię błąd to przeproszę, powiem: miałeś rację, przepraszam, że się upierałam przy swoim. Mój ojciec tak nie ma
Nie wiem skąd wzięłaś ten opis ale on średnio z cholerykiem ma coś wspólnego. Więcej z narcyzem. Choleryk to typ osobowości dość pobudliwiej natomiast nie zaburzonej. Ma po prostu bardziej wrażliwy układ współczulny przez co gorzej radzi sobie ze stresem oraz trudnymi emocjami. Często wybucha co dla spokojnych osobowości może być przerażające dlatego musi wykonać większą pracę nad sobą aby zapanować nad nerwami. Pamiętaj też że praktycznie nie ma "czystych" typów osobowości. Zazwyczaj jeden delikatnie wychodzi na pierwszy plan. Oczywiście nie mam zamiaru Ci nic wmawiać bo znasz siebie lepiej. Piszę tylko jakie wnioski wyciągnęłam z opisu Twoich zachowań. Na plus napewno jest fakt że chcesz nad sobą pracować tylko pamiętaj żeby zrobić to dla siebie a nie żeby odzyskać faceta.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
f4dc90dff2e2b615c19266a8122ebdaa1aaf3285_639bb50290b9a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-19, 11:37   #62
Olkaaaa_s
Zakorzenienie
 
Avatar Olkaaaa_s
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 4 375
Dot.: Narzeczony zostawił mnie z dnia na dzień - czy jest dla nas szansa?

Autorko, ja tego typu napady złości miałam jako rezultat wielu niesprawiedliwych rzeczy, które wydarzyły się w moim dzieciństwie. Nie mogłam przez wiele lat wyartykułować tej złości, więc "odkładała" mi się ona w głowie i później, kiedy byłam już dorosła, korzystałam bezwiednie z tych pokładów i mała rzecz potrafiła mnie zapalić i rzucałam przedmiotami po mieszkaniu

Terapia pomogła
Olkaaaa_s jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2022-09-27, 08:43   #63
DrDoom
Rozeznanie
 
Avatar DrDoom
 
Zarejestrowany: 2022-09
Wiadomości: 911
Dot.: Narzeczony zostawił mnie z dnia na dzień - czy jest dla nas szansa?

Cytat:
Napisane przez Porzucona1990 Pokaż wiadomość
Własnie problem jest taki, że razem to założyliśmy i mieliśmy sie motywować. On mówił, że chce chodzić, a potem to olewał. Mógł przyznać wprost, że zmienił zdanie.



Chciałam przedstawić te złe strony, ale popełniłam błąd. Bo mogłam spróbować przedstawić całokształt. Wyszłam tutaj na najgorszego toksyka, a uwierzcie mi, temat nie jest taki czarno biały.
Na samym dole spróbuję przedstawić sytuację bardziej klarownie.



Dzięki za radę.

Co do brani zła na siebie - trochę tak jest, bo ja zawsze mialam tendencję do obwiniania się o niektóre rzeczy i w momencie rozstania wzięłam wszystko na siebie. Nie dyskutowałam, przyznałam, że to moja wina. Ale teraz, jak emocje opadły, widzę, ze niektóre moje reakcje były uzasadnione. Nie chodzi o to, że chcę się wybielić, ale uważam, że czasem czepianie się o coś, co jest dla nas ważne, nie jest wynikiem toksyczności, a walki o swoje potrzeby.




Nie mówił, że nie jest szczęśliwy. Czasem narzekał, że nie robię w domu tyle, co on. Ale często też przedstawiał to w formie żartobliwej, stąd nie wiedziałam, że tak bardzo mu to przeszkadza. Gdyby zrobił to bardziej stanowczo, pewnie dotarłoby do mnie bardziej.



Masz rację.


Teraz chciałabym przedstawić historię w miarę możliwości jak najbardziej obiektywnie.
W pierwszym poście skupiłam się na moich wadach. To dlatego, że tak jak już wspomniałam, całe życie miałam tendencję do obwiniania się i teraz, w momencie rozstania, wziełam w środku całą winę na siebie (choć on nie powiedział wprost, że to moja wina).
Stąd też przedstawiłam się tutaj w najgorszym możliwym świetle.

Chciałabym to odkręcić i przedstawić konkretne sytuacje, które może lepiej zobrazują temat.

Moja wybuchy złości: nie były częste, ale wiem, że nie powinno ich być. Przykład: remont za ścianą. Hałas był przeogromny, nie mogłam wytrzymać psychicznie. W końcu zaczęłam się drzeć na "sąsiadów" (dodam, że nie uprzedzili o remoncie, a hałas był przeokrutny, nie dałam rady wytrzymać). Straciłam kontrolę nad sobą i zaczęłam walić w ścianę.

Kolejny przykład: byliśmy na plaży i jakiś ziomek puszczał mega glosno muzykę. Ja mialam wtedy jeszcze problem, żeby zwrocic uwagę, byłam mało asertywna. Powiedziałam mojemu ex, żeby może on zwrócił uwagę. Jednak on pozostał bierny. Wkurzyłam się potem na niego za to, bo powiedziałam, że chciałabym, by wykazywał się większą stanowczością, bo tego oczekuję od faceta.

Następny przykład: byliśmy razem na imprezie i on na chwilę odszedł. Dosiadł się jakiś ziomek i mi polozyl rekę na udzie. Moja koleżanka go zjechała od razu, ja po chwili szoku też... Mój były jak się dowiedział, był zły na tego ziomka, ale nic mu nie powiedział, bo - jak to mówił - nie chciał wywołać konfliktu (mój były był tam akurat w ramach pracy).

Kolejny przykład: dowiedziałam się, że jestem oszukiwana w pracy w sprawie umowy i Zus. Próbowałam się dodzwonić do ZUS i zalogować, ale był opór materii. Byłam zestresowana całą sytuacją i w złości rzuciłam telefon na podłogę.

W pierwszym poście pisałam o "wyżywaniu się". Zależy, jak rozumieć to słowo. Bo nigdy nie użyłam wyzwiska czy obraźliwego słowa (typu głupi, debil itd.). Tylko jak coś mnie zdenerwowało, to wybuchałam złością. Kilka razy zdarzyło się, że przesadziłam (bo np. obwiniłam o coś partenra), ale zawsze po chwili trzezwiałam i przepraszałam.

---------- Dopisano o 11:54 ---------- Poprzedni post napisano o 11:39 ----------

Jeśli chodzi o obowiązki domowe, to mieszkaliśmy ze sobą 3 lata i dopiero ostatnio zaczęło to nam bardziej doskwierać. Wcześniej umieliśmy to jakoś podzielić. Ja wzięłam na siebie gotowanie, pranie, miałam problem ze sprzątaniem, więc on to robił. Ja robiłam zakupy, często dzwigałam z rana siaty, żeby zrobić mu śniadanie do łóżka. Jednak on robił dużo więcej jeśli chodzi o ogarnianie mieszkania. Stąd też zaczęło to mu przeszkadzać. Ja, dodam, jestem taka, że jak ktoś mnie wyręcza to automatycznie się do tego przyzywczajam i brak mi wtedy motywacji. Można powiedzieć, że mnie tym rozpieścił. Wiele razy proponowałam, że coś zrobię, ale on mnie wyręczał. Więc były takie sprzeczne sygnały. Mówiłam mu, że chcę wyrobic w sobie nawyk robienia tych rzeczy i na początku będzie cięzko, ale muszę ROBIĆ te rzeczy, by wyrobić nawyk. Jednak on, jak widział, że czegoś nie zrobiłam (bo byłam w trakcie pracy nad nabyciem tego nawyku) to mnie wyręczał.

Sprawa zaufania: generalnie bardzo mu ufałam, ale czasem mówiłam rzeczy, które dla mnie nie miały znaczenia, głupie uwagi, które mogły go dotknąć. Np. jak szła piękna kobieta, a on nie zwracał na nią uwagi, to mówiłam: zobacz, jaka ładna, podoba Ci się?
Dziwne było po protsu dla mnie, że nie zauważa tych kobiet, widziałam w tym podejrzaną sprawę.
Kiedyś, jak korzystałam z jego kompa, odkryłam, że wyszukiwano tam portal randkowy. Wtedy to wytłumaczył, że to jego kumpel się logował. Trudno mi było uwierzyć, choc kumpel potwierdził. Myślę, że ta sytuacja mogła mieć wpływ na moje pozniejsze reakcje. Ale dodam, że nie robiłam mu chorych jazd. Robił, co chciał, nie pytałam gdzie idze, kiedy wróci, nie dzwoniłam. Mieliśmy zasadę, że sobie w tym ufamy. Nie zabraniałam mu nic, a wręcz namawiałam na spotkania z kumplami, bo widziałam, że jemu tego potrzeba.


Moja największe grzechy to brak ogarniania mieszkania (w takim zakresie jak on), za bardzo poleganie na nim w niektorych sprawach, przez co mógł czuć się obciążony, złość, którą nie zawsze umiałam opanować, momenty (podkreślam:momenty), kiedy mogłam dać mu odczuć, że mam problem z zaufaniem. Wiem, że to są słabe rzeczy, wiem też, że niektóre były odpowiedzią na jego zachowanie (bierne/uległe).

Aktualnie zaczęłam nad sobą pracować, na początek nad ogarnianiem porządku i nad dostrzeganiem pozytywów u innych, zamiast czepiania się. Pracuję też nad złością, jak się pojawia to po impulsie, przed reakcją, nastepuje refleksja. Rozkładam wszystko na czynniki pierwsze. Wszystko, co miałam na terapii, wraca do mnie. Przyznam, że po prostu zaniedbałam pracę nad samą sobą, a w bezpiecznym, stabilnym związku (przynajmniej z mojej strony) nie miałam okazji sama przed sobą udowodnić, że z czymś sobie poradzę, bo zawsze był on - wyrozumiały, wspierający.

Po poprzednich związkach, gdzie to ja byłam wykorzystywana, wziełam za dobrą monetę, że on jest taki dobry i cierpliwy i stawia mnie jako priorytet. Jednak zatraciłam się w tym i przyzwyczaiłam do tych wygód. Teraz ponoszę za to odpowiedzialność.
Po prostu chciałaś funkcjonować w swojej bajce, bo tak jest wygodnie.
On się starał, on pomagał, on przejmował obowiązki, a w razie problemów, realnych czy wyimaginowanych on miał Cie ratować z opresji.
Jeżeli sąsiad nie robi remontu w godzinach ciszy nocnej to ma do tego prawo, i albo do niego pukasz i prosisz o trochę spokoju, albo odpalasz muzykę/stopery, aby tego nie słuchać.


Jakiś koleś, pewnie podpity położył rękę na udzie, pogoniłyście go z koleżanką, super. Co miał zrobić Twój facet? pokazać dodatkowo jaki jest męski i dać mu po mordzie, tracąc może przy tym pracę skoro był tam służbowo albo zęby jeżeli koledzy pomogli by tamtemu.



Tłuczenie telefonem bo nie możesz dodzwonić się na infolinię, ale to Twój facet ma problem bo nie chce do kogoś zagadywać na plaży.


I w sumie to wszystko mogę jeszcze zrozumieć, nie rozumiem tego
"czasem okazywałam brak zaufania (ale było to moim zdaniem sporadyczne)"


Bo humory można mieć, ataki paniki/złości można mieć.
Ale zaufanie w związku to kwestia fundamentalna, i albo się go ma, albo się go nie ma, a nie miewasz "czasami".
Bo albo partner daje Ci powody abyś go straciła, albo masz problemy sama ze sobą.


Związek to taki "kociołek" gdzie oboje coś od siebie wrzucacie, i coś wyciągacie.
I jeżeli 2 połowa wrzuca więcej (nie chodzi mi tu o pieniądze, ale swojego rodzaju poświęcenie/obowiązki), to wypada partnera docenić i wpierać, a zrobiłaś sobie z najbliższej osoby emocjonalny worek treningowy, do tego dając mu sygnały, że mu nie ufasz.


Idzie fajna dupa i co? jak jest bez Ciebie to pewnie zwraca uwagę, faceci tak mają, że obczajają, i nie ma to nic wspólnego z tym, że Cie nie kocha czy skoczył by w bok. Ale jak kobita robi jakieś jazdy zazdrości albo jest niestabilna to trzeba udawać, że się nie widzi, bo nic dobrego z takiego "przyłapania" nie wyjdzie.


No i facet pewnie zrobił sobie rachunek sumienia z którego wyszło, że mimo zaangażowania mu nie ufasz, a będąc samemu lepiej na tym wyjdzie niż tkwiąc z Tobą w toksycznej relacji.


Facet jest spokojny, decyzja pewnie przemyślana, dawał sygnały, że się mu nie podoba, czara goryczy się przelała.


Pozostaje zostać w koleżeńskich relacjach i nie naciskać. Wróć na terapię, ogarnij siebie. Jeżeli będzie widział, że sobie radzisz i jest lepiej, jednocześnie nie wpadnie w inny związek, to może zatęskni i coś z tego jeszcze będzie.


Dlaczego przerwałaś terapię skoro ewidentnie nie przepracowałaś wszystkich swoich problemów dając upust na wszystko dookoła?




Przyjaciele czy sąsiedzi to żaden barometr związku, jeżeli nie ma żadnych grubych akcji jak kochanka/alkohol/hazard/narkotyki, a koleś nie ma w zwyczaju prania domowych brudów i wylewania żali, to co mieli widzieć, dla Ciebie było ok, a on obrywał w domu i dusił to w sobie. Z pozoru wszystko ok.



Nie możesz całe życie grać kartą dysfunkcyjnej rodziny i zwalać winy na przeszłość jeżeli trafia Ci się gość który obiektywnie rzecz ujmując, nie robi nic złego a dla Ciebie sporo dobrego.

Bo miłość jest cierpliwa, ale nawet "największa" do czasu jeżeli sama to sobie sabotujesz.
DrDoom jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2022-09-27 09:43:52


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 07:37.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.