Kastrowanie chemiczne pedofili

[Aggie125]

Napisane przez xxSHINeexx

Czyli wina lezy TYLKO po stronie faceta, tak?
Nawet jesli taka panna wymachuje mu d. przed oczami, nosi wyzywajace stroje i sie do kazdego przystawia? A pozniej placz, ze ja facet skrzywdzil. To sie mogla szanowac.

Jeśli jakaś panna jest na tyle głupia, że wchodzi ubrana wyzywająco do mordowni, zachowuje się prowokująco, chelej jednego drinka za drugim, wlazi facetom na kolana, a potem daje się odprowadzić nieznajomemu na przystanek, to nie jest mi takiej osoby żal - co nie znaczy, że nie doszlo do gwałtu. Tylko, że takiej pannie średnio bym współczula (trzeba mieć trochę zdrowego rozsądku i uzywać mózgu).

[hihi]

Napisane przez Aggie125

Jeśli jakaś panna jest na tyle głupia, że wchodzi ubrana wyzywająco do mordowni, zachowuje się prowokująco, chelej jednego drinka za drugim, wlazi facetom na kolana, a potem daje się odprowadzić nieznajomemu na przystanek, to nie jest mi takiej osoby żal - co nie znaczy, że nie doszlo do gwałtu. Tylko, że takiej pannie średnio bym współczula (trzeba mieć trochę zdrowego rozsądku i uzywać mózgu).

Dziewczyny, ja jestem stronnicza bardzo, bo z doświadczenia wiem, że kobieta może być molestowana seksualnie nawet bez krzty prowokacji z wielkim wyraźnym NIE!! na ustach.

[Asienka187]

Napisane przez hihi

Dziewczyny, ja jestem stronnicza bardzo, bo z doświadczenia wiem, że kobieta może być molestowana seksualnie nawet bez krzty prowokacji z wielkim wyraźnym NIE!! na ustach.

Oczywiście, że może tak być. Jednak są kobiety, ktore naprawde prowokują strojem i zachowaniem.

[Klarissa]

Napisane przez Aggie125

Jeśli jakaś panna jest na tyle głupia, że wchodzi ubrana wyzywająco do mordowni, zachowuje się prowokująco, chelej jednego drinka za drugim, wlazi facetom na kolana, a potem daje się odprowadzić nieznajomemu na przystanek, to nie jest mi takiej osoby żal - co nie znaczy, że nie doszlo do gwałtu. Tylko, że takiej pannie średnio bym współczula (trzeba mieć trochę zdrowego rozsądku i uzywać mózgu).

Taka sytuacja w pewnym sensie przypomina jakby ktoś wlazł do klatki i specjalnie drażnił lwa licząc, że ten nie gryzie bo jest łagodny...

Mimo wszystko własna głupota, czy sprowadzanie na siebie niebezpieczeństwa w sposób mniej lub bardziej świadomy tak czy siak nie wpływa na winę sprawcy. Każda osoba (bo nie tylko mężczyźni stosują przemoc seksualną wbrew pozorom) powinna być świadoma tego, że popełnia przestępstwo i może ponieść surową karę.

Tymczasem przypomina mi się sprawa jednego sądzonego w Anglii za gwałt Polaka, który zabiegał o możliwość procesu w Polsce (na szczęście się nie udało). Dlaczego? Bo tam dostał 15 lat odsiadki a u nas dostałby 4 lata być może w zawieszeniu (wypowiadał się na ten temat jeden prawnik wówczas).

Czy chociażby przypomnienie sprawy gwałtu chyba z pomorza - facet był wielokrotnym recydywą gwałcicielem (3 gwałty za które go skazano, oskarżony był o więcej). W sumie z otrzymanych wyroków odsiedział niespełna 4 lata. Wyszedł na wolność i co zrobił? Napadł, zgwałcił i zamordował 18-latkę... (Może pamiętacie w sprawie tego procesu interweniował RPO Kochanowski gdyż oskarżony pozwał rodziców ofiary o odszkodowanie za naruszenie dobrego imienia na poczet którego sąd postanowił zabezpieczyć jedyny majątek tych ludzi - ich dom rodzinny. Zdaje się, że matka ofiary powiedziała wtedy iż "ten człowiek jest gorszy niż zwierzę" - co moim zdaniem i tak było delikatnym określeniem i za to została przez niego pozwana).

Od wczoraj głośno jest też o sprawie R. Polańskiego. Ja akurat za specjalnie go nie żałuję, to że jest sławny nijak ma się do tego, że dokonał gwałtu, zbiegł przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości i prawie 30 lat ukrywa się przed wyrokiem. Sławny nie powinno oznaczać bezkarny. Jednak "święte oburzenie" mediów i filmowego światka mnie nie tylko zdumiewa ale budzi we mnie wstręt...

Chociażby te przykłady pokazują jaki jest stosunek nie tylko wymiaru sprawiedliwości, ale też tworzących go ludzi, mediów i wreszcie prywatnych osób - ofiarę gwałtu bardzo często pośrednio lub bezpośrednio czyni się odpowiedzialną lub współodpowiedzialną za zdarzenie. Ludzie, którzy tak postępują nie mają świadomości, że w ten sposób można komuś zniszczyć życie po raz drugi boleśnie krzywdząc...

[hihi]

Napisane przez Asienka187

Oczywiście, że może tak być. Jednak są kobiety, ktore naprawde prowokują strojem i zachowaniem.

No i teraz ja proszę o definicję prowokowania w odniesieniu do mojej wypowiedzi na pierwszej stronie - jeden uzna za prowokującą laseczkę w mini z cyckiem na wierzchu i włażącą na kolana, a inny... sukienkę zakrywającą od połowy łydki po szyję, "bo taka obcisła, a ona tak tyłkiem kręciła". I co? Który ma rację, a który jej nie ma? To kwestia percepcji i interpretacji, zarówno jeden i drugi mógł się czuć sprowokowany.

Piszę, bo odnoszę to do siebie - pracowałam na recepcji, gdzie wymagano ode mnie uśmiechu i serdeczności wobec gości (no taka robota...), zawsze w mundurku. Dopadł mnie jeden gość z łapami i na moje krzyki i wołanie ochrony odparł, że - uwaga uwaga - prowokowałam go, bo tak sie uśmiechałam, taka miła byłam, że z daleka widac było o co mi chodzi. I co? To moja wina, że mnie to spotkało, prawda? Bo powinnam była siedziec tam z krzywą naburmuszoną miną, żeby nikt sobie nic zdrożnego nie pomyślał, tak? Bo inaczej to "wina leży po obydwu stronach"?

[Klarissa]

Napisane przez hihi

To kwestia percepcji i interpretacji, zarówno jeden i drugi mógł się czuć sprowokowany.

Zgadzam się - jednego sprowokuje krótka spódniczka, drugiego sprowokuje uśmiech, trzeciego dekolt, czwartego włosy... Idąc tym tropem powinnyśmy jak Arabki chodzić całe zasłonięte a i wtedy nie wiadomo, czy kogoś nie sprowokuje kołyszący się chód kobiety... Taaa, bo kobieta to taki pomiot szatana stworzony tylko do tego by prowokować niewinnych mężczyzn, którzy pod wpływem prowokacji szczerze nie chcą, ale zmuszają się do gwałtu... Takie tłumaczenie sprawcy mniej lub bardziej wątpliwą "winą" ofiary jest chore i do niczego nie prowadzi. Nauczmy się wreszcie drogie panie, że jako słabsze częściej padamy ofiarami seksualnej przemocy dlatego jednoczmy się w cierpieniu i walce o sprawiedliwe kary i zadośćuczynienie zamiast solidaryzować się z oprawcami i szukać dla nich usprawiedliwienia!

Piszę, bo odnoszę to do siebie - pracowałam na recepcji, gdzie wymagano ode mnie uśmiechu i serdeczności wobec gości (no taka robota...), zawsze w mundurku. Dopadł mnie jeden gość z łapami i na moje krzyki i wołanie ochrony odparł, że - uwaga uwaga - prowokowałam go, bo tak sie uśmiechałam, taka miła byłam, że z daleka widac było o co mi chodzi. I co? To moja wina, że mnie to spotkało, prawda? Bo powinnam była siedziec tam z krzywą naburmuszoną miną, żeby nikt sobie nic zdrożnego nie pomyślał, tak? Bo inaczej to "wina leży po obydwu stronach"?

Także z przykrego i bolesnego doświadczenia znam temat gwałtu. Przez lata zmagałam się z wpojonym mi poczuciem winy, spadkiem własnej wartości (równej zero przez wiele lat) problemami w tworzeniu normalnych relacji partnerskich, rodzinnych itd. Właściwie problem zakorzenił się w mojej psychice tak głęboko, że chociaż od pewnego czasu wiem i rozumiem, że to nie moja wina to i tak się nią obarczam. Zresztą to temat rzeka - w każdym razie zapewniam, że nikogo nie prowokowałam, miałam spodnie, sweter, 15 lat, zero biustu i zero makijażu. Na prawdę nie miałam czym sprowokować a i tak słyszałam potem przez lata, że to MOJA WINA.

[malpula]

Napisane przez Klarissa

Pedofilii nie da się wyleczyć - tak jak nie da się "wyleczyć" kogoś z heteroseksualizmu, homoseksualizmu itd. Ja bym powiedziała (i z tego co na ten temat czytałam fachowe opinie) że to jest powiedzmy "rodzaj orientacji seksualnej w kierunku dzieci" - to nie zniknie nawet jeśli ktoś ma świadomość tego, że krzywdzi. Seks jest zakorzeniony w naszej naturze i trudno zwalczyć tę potrzebę (a w praktyce i długiej perspektywie to raczej chyba niemożliwe?) zaś upodobań seksualnych nie da się zmienić "ot, tak" tylko dlatego, że ktoś by chciał. Ja w pewnym sensie rozumiem nawet, że u tych ludzi jest to choroba - silniejsza od nich samych. Jednak przed nimi społeczeństwo trzeba chronić.

Nie wiem czy kastracja pomoże - wydaje mi się, że jedynie częściowo. Seks siedzi w głowie do tego stopnia, że udowodniono na licznych badaniach, że zarówno poddani kastracji mężczyźni jak i kobiety (wykastrowani chirurgicznie np. po jakiejś operacji, nie "za karę") potrafią zachowywać zdolności seksualne, a mężczyźni bywają nawet zdolni do wzwodu (oczywiście o ile mają prącie ). Nie wiem czy takie same właściwości zachowują podczas kastracji chemicznej?

Zresztą kastracja chemiczna to tylko półśrodek, ale nawet obcinanie przyrodzenia (które przecież było by wbrew prawom człowieka) nie zaradzi potencjalnej agresji, przemocy... itp. Najlepiej by było tych ludzi izolować od społeczeństwa, szczególnie od dzieci na długie lata. I tutaj odbijamy się od polskiego wymiaru sprawiedliwości, który ofiary przemocy seksualnej traktuje jak "same sobie winne"...

Zgadzam się z Tobą jak najbardziej, dlatego też napisałam o "zaleczaniu", bo leczenie to złe określenie, "zaleczanie" też oddaje tylko pewne łagodzenie skłonności (?)... trudno to nazwać...

Obejrzałam na youtubie filmik "nie sąd ciebie osądzi, pedofilu". W więzieniach ci osobnicy nie mają życia, można się zastanawiać, czy powinno im się dawać jakieś prawo do życia w ogóle. Pewnie tak jeśli założymy/uwierzymy, że to choroba, ale ciężko jest mówić o prawach dla tych zwierząt na samą myśl, że jakieś dziecko jest/zostało tak skrzywdzone.

Wczoraj usłyszałam, że Polański w stanach za gwałt na dziecku dostałby 50 lat więzienia- nie wnikam tutaj, czy ta dziewczynka zgodziła się na to, czy Polański wiedział ile ma lat itp...chodzi o wymiar kary za takie przestępstwo- ile dostają w Polsce? za gwałt i morderstwo ze szczególnym okrucieństwem dostają 25 lub dożywocie i jeszcze w wielu przypadkach przysługuje im przedterminowe zwolnienie... Wychodzą gwałcą i mordują- odbieranie życia niewinnym ludziom chyba w niczyjej naturze nie leży, a jeśli tak to takiego chwasta trzeba wyrwać.

Jestem za pełną izolacją tych ludzi, jestem za chociażby próbą chemicznej ingerencji w ich zwierzęce hormony, jestem także za ciężką fizyczną pracą tych skazanych za przestępstwa seksualne. Może nieco idealistycznie ale uważam, że dało by się to zorganizować- popracowaliby chociaż te 8 godzin kopiąc rowy i nie mieliby czasu na myślenie o seksie!

Strasznie złożony to temat...

Jeszcze chciałam dodać, że od najmłodszych lat temat "przemocy seksualnej" powinien pojawiać się w szkołach chociażby na godzinie wychowawczej. W każdej chyba szkole pracuje psycholog/pedagog- uważam, że z młodzieżą trzeba rozmawiać na takie trudne tematy.
Szkoła moim zdaniem jest miejscem, w którym każda młoda kobieta spotyka się z objawami takiej przemocy- kiedy chłopcy zaczynają się interesować dziewczynami zaczyna dochodzić do klepania po pupie(chociażby, ot najprostszy przykład)... sądzę, że od najmłodszych lat odczuwamy naszą kobiecą słabość - samiec zawsze(prawie) będzie silniejszy; moja młodsza siostra któregoś razu zapytała mnie co to znaczy "robić loda"- byłam w ciężkim szoku, miała jakieś 11 może 12 lat, zaczęłam się dopytywać skąd zna takie teksty- kolega w klasie stosuje odzywki typu "zrób mi loda, k***" (do koleżanek z klasy). Tragedia! To nie jest już tylko głupia odzywka, ani nic śmiesznego tym bardziej. Co będzie z takim delikwentem jeśli za kilka lat któraś strzeli mu w pysk za coś takiego- mój scenariusz jest taki, że wpadnie w szał...jeśli nei dostanie tego, co chce..weźmie sam.... Myślę, że trzeba niedość że zakorzeniać w młodych kobietach(dziewczynkach) poczucie tego, że mają prawo do własnego wyboru, do chronienia własnej seksualności do momentu aż poczują się gotowe i przede wszystkim do tego, że TO NIGDY NIE JEST ICH WINA, kiedy ktoś je krzywdzi. Chłopców trzeba uczyć, że takie zachowania nie będą tolerowane, że nie mają prawa do ciągłego okazywania swojej samczej siły i dominującej natury. Oczywiście, chłopcy też są ofiarami przemocy seksualnej, dlatego rozmowy i uświadamianie już od najmłodszych lat jest potrzebne...
W moim domu gdy pojawiał się taki temat w tv ojciec kwitował jedynie "że zabiłby sk****". Nie raz wracając z jakiejś imprezy( a mam kawałek do domu) słyszałam jakieś obleśne teksty- uciekałam ile sił w nogach, ale wiem też, że gdyby naprawdę chcieli to by mnie dopadli, a nie ma we mnie nic wyzywającego.