Piekielne teściowe

[Foxy89]

Coś podupadł wątek... a szkoda, bo interesujący

[201701261449]

Fajny wątek był, może tak odnowimy, żeby się rozkręcił?

Ja aktualnie mam fajną panią mamę (jeszcze nie teściową) i złego słowa nie powiem.
Natomiast mama byłego... Na początku nie było źle.
Ale mama tż miała w sumie dwie wady.
Nie potrafiła zrozumieć, że jej dorosły syn uprawia seks. Kiedyś zostaliśmy sami w domu, na wpół już rozebrani, jego mama nagle przyszła do domu, bez pukania wparowała do pokoju, zobaczyła mnie w bieliźnie, obok tż w bokserkach, wyszła krzycząc, że musi sobie z nim pogadać. Uciekłam zawstydzona, tż potem opowiadał, że palnęła mu kazanie, że tak nie wolno bo nie. Zero argumentów, po prostu seks jest obrzydliwy, po prostu młodszy syn ma nie uprawiać seksu (nie była przesadnie wierząca, w tym mieszkaniu przez jakiś czas pomieszkiwała dziewczyna brata i nie było afery). Potrafiła mu też zrobić awanturę, gdy znalazła na jego szafce prezerwatywę zapakowaną. Do dziś nie wiem, o co jej chodziło.

No i druga wada, wymaga większego opisu. Ona urodziła się na wsi, potem przeniosła się w młodości do miasta i miała dziwny stosunek do ludzi ze wsi, takich jak ja.
Nie byli jakoś ani bogaci ani biedni, raczej przeciętni.
Ja też nigdy głodna ani brudna nie chodziłam, rodzice zarabiali nieźle.
I strasznie mnie wkurzała mnie jej zachowanie, że zawsze, gdy przyjeżdżałam (raz w tygodniu/raz na dwa tygodnie na kilka godzin, zawsze byli uprzedzeni, że będę) akurat mieli obiad i było proponowanie, czy chcę zjeść - to było okej, raz czy drugi trafiłam na zupę i zjadłam normalnie, ale już trzeci i czwarty było mięso, wszyscy jedli jakieś kotlety czy żeberka a ja dostałam suche kartofle. I przy każdym posiłku mówiła, że ona pamięta, jak to na wsi jest, że mam się najeść, że X. mi więcej ziemniaków nałoży. Od tamtej pory zawsze dziękowałam za obiad. Raz się zdarzyło, że X. robił mi wieczorem kanapki, a jego mama powiedziała ściszonym głosem, żeby mi bez szynki dał.
Co ciekawe, zawsze, gdy X. przyjeżdżał do mnie mama lub ja robiłyśmy dwudaniowy obiad, deser, często jadąc do niego przywoziłam też wiejskie jajka od babci albo jakiś smakołyk, żeby się podlizać trochę. Byli też u mnie kiedyś i widzieli, że raczej w lepiance z guana nie mieszkam.

[Mijanou]

Co prawda nie mam dzieci ale jeśli kiedyś będę miała to planuję być piekielną teściową

Swoją drogą, kiedyś przechodząc obok takiej starej, odrapanej kamienicy usłyszałam taką piosenkę (chyba do kieliszka, sądząc po odgłosach dolatujących z szeroko otwartego okna):
"Teściowo, ty stary rowerze, tylko pedałów ci brak. Pedały też się dobierze, będziesz fruwać jak ptak". No tej nie znałam! No bo o teściowej, którą napadły żmije a potem wszystkie żmije pozdychały a teściowa żyje to chyba bardziej znane.

[tworazka]

Napisane przez smellsliketeenspirit

Fajny wątek był, może tak odnowimy, żeby się rozkręcił?

Ja aktualnie mam fajną panią mamę (jeszcze nie teściową) i złego słowa nie powiem.
Natomiast mama byłego... Na początku nie było źle.
Ale mama tż miała w sumie dwie wady.
Nie potrafiła zrozumieć, że jej dorosły syn uprawia seks. Kiedyś zostaliśmy sami w domu, na wpół już rozebrani, jego mama nagle przyszła do domu, bez pukania wparowała do pokoju, zobaczyła mnie w bieliźnie, obok tż w bokserkach, wyszła krzycząc, że musi sobie z nim pogadać. Uciekłam zawstydzona, tż potem opowiadał, że palnęła mu kazanie, że tak nie wolno bo nie. Zero argumentów, po prostu seks jest obrzydliwy, po prostu młodszy syn ma nie uprawiać seksu (nie była przesadnie wierząca, w tym mieszkaniu przez jakiś czas pomieszkiwała dziewczyna brata i nie było afery). Potrafiła mu też zrobić awanturę, gdy znalazła na jego szafce prezerwatywę zapakowaną. Do dziś nie wiem, o co jej chodziło.

No i druga wada, wymaga większego opisu. Ona urodziła się na wsi, potem przeniosła się w młodości do miasta i miała dziwny stosunek do ludzi ze wsi, takich jak ja.
Nie byli jakoś ani bogaci ani biedni, raczej przeciętni.
Ja też nigdy głodna ani brudna nie chodziłam, rodzice zarabiali nieźle.
I strasznie mnie wkurzała mnie jej zachowanie, że zawsze, gdy przyjeżdżałam (raz w tygodniu/raz na dwa tygodnie na kilka godzin, zawsze byli uprzedzeni, że będę) akurat mieli obiad i było proponowanie, czy chcę zjeść - to było okej, raz czy drugi trafiłam na zupę i zjadłam normalnie, ale już trzeci i czwarty było mięso, wszyscy jedli jakieś kotlety czy żeberka a ja dostałam suche kartofle. I przy każdym posiłku mówiła, że ona pamięta, jak to na wsi jest, że mam się najeść, że X. mi więcej ziemniaków nałoży. Od tamtej pory zawsze dziękowałam za obiad. Raz się zdarzyło, że X. robił mi wieczorem kanapki, a jego mama powiedziała ściszonym głosem, żeby mi bez szynki dał.
Co ciekawe, zawsze, gdy X. przyjeżdżał do mnie mama lub ja robiłyśmy dwudaniowy obiad, deser, często jadąc do niego przywoziłam też wiejskie jajka od babci albo jakiś smakołyk, żeby się podlizać trochę. Byli też u mnie kiedyś i widzieli, że raczej w lepiance z guana nie mieszkam.

Dla mnie to jakies abstrakcyjne zachowanie... Nawet najwiekszy burak jakiego znam by sie tak nie zachowal

Co ma niby jedzenie miesa do wsi? Przeciez na wsi nawet jest jego wiecej.

[Fleur_D]

Napisane przez tworazka

Dla mnie to jakies abstrakcyjne zachowanie... Nawet najwiekszy burak jakiego znam by sie tak nie zachowal

Co ma niby jedzenie miesa do wsi? Przeciez na wsi nawet jest jego wiecej.

Pani matka pewnie wie, że nic. Ale to był ciekawy sposób, żeby pokazać dziewczynie, że się jej nie lubi. Pewnie też zastanawiała się na ile może sobie pozwolić. Ot, takie badanie terenu.

[201701261449]

Napisane przez Fleur_D

Pani matka pewnie wie, że nic. Ale to był ciekawy sposób, żeby pokazać dziewczynie, że się jej nie lubi. Pewnie też zastanawiała się na ile może sobie pozwolić. Ot, takie badanie terenu.

Nie wiem, o co chodziło z tym mięsem. Jestem ze wsi, ale nigdy sama nie miałam kur, krów czy świń, więc mięso normalnie w sklepie się kupowało. I ona wiedziała, że nie mamy gospodarstwa.
Najlepsze, że zawsze mi się wydawało, że ona mnie lubi. Nawet po rozstaniu zachowała się w porządku, bo tż nawalił, odbiło mu strasznie, zdesperowana dzwoniłam do niej, żeby po niego przyjechali, bo zabarykadował się w moim mieszkaniu, przepraszała mnie za niego, później nawet chciała się ze mną spotkać i porozmawiać, ale ja nie miałam ochoty już i podziękowałam.

[blue3]

Moim zdaniem w ogóle nie chodziło o to, że mieszkasz na wsi. Po prostu to mógł być typ skąpca, który oszczędzał na gościach