|
|
#61 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 287
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
A co z Twoja terapia? Rozmawialas o tym, co teraz czujesz z lekarzem?
Wydaje mi sie, ze mozesz troche za duzo oczekiwac, pragniesz 120% uwagi, nie dostajesz jej, ale z powodu ktory jestem w stanie usprawiedliwic ( nie na dluzsza mete oczywiscie). |
|
|
|
|
#62 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
I ja to nawet rozumiem...ale brak jego dotyku, pocałunków i seksu jest po prostu nie do przyjęcia. On twierdzi, że ja seks z nim traktuję jako „wypełnienie” sobie swoich luk emocjonalnych. Boi się, że ja czuję deficyt na innych płaszczyznach naszej relacji i próbuje je sobie uzupełnić seksem. A ja po prostu potrzebuję bliskości z nim, czułości, dotyku etc. czy to takie dziwne? Nic z tego nie rozumiem. To nie jest facet, który seksu nie lubi. Wręcz przeciwnie. Ja tego po prostu nie kumam. Summa summarum on się ze mną nie kocha. „Sam się blokuję” jak mówi, i ja to czuję. Wiem, że on fizycznie jest gotowy i tego chce, ale głowa mu nie pozwala. Tak samo jest z każda inną formą czułości. Jestem rozbita, bo zupelnie nie kupuję jego argumentów. Dla mnie seks jest ważny. I uważam przeciwnie – że daje bardzo dużo. Że nigdzie człowiek się tak nie otwiera przd drugim człowiekiem, jak w łózku właśnie. Dziewczyny, czy Wy naprawdę tego nie widzicie?? |
|
|
|
|
|
#63 |
|
and cigarettes
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 6 965
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Nie.
Nie uprawiacie seksu. Skąd więc ta "ciąża" miałaby być? Edytowane przez coffee Czas edycji: 2014-04-07 o 20:11 |
|
|
|
|
#64 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 287
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
Pamietasz swoje posty z poczatku? Zdaje sie, ze nic sie nie zmienilo. Wydaje mi sie, ze za bardzo chcesz, by wszystko krecilo sie wokol Ciebie. Facet ma stresujacy moment w zyciu, postaraj sie to zrozumiec. Jednoczenie zdaje sobie sprawe, ze bliskosc fizyczna jest niesamowicie wazna i brakuje Ci jej. Ale spojrz na to z perspektywy faceta. Daj mu wsparcie i pozwol mu poukladac sprawy zawodowe, skoro widzisz, ze pochlaniaja go calego. |
|
|
|
|
|
#65 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Nie uprawiamy seksu odkad okazało się, że w ciąży nie jestem, czyli od ok. 2 tygodni. Od tamtej pory spędziliśmy ze sobą łacznie 5 dni razem. Okazji było mnóstwo. Pytałam czy to powodu ciąży czy jej braku nie chce się ze mną kochac. Zaprzeczył i zaczął swoją tyradę o "nierównym" związku.
Wcześniaj kochalismy się regularnie i wtedy kiedy tylko mieliśmy na to ochotę. ---------- Dopisano o 21:08 ---------- Poprzedni post napisano o 20:22 ---------- Cytat:
On wie, że ja wiem, że jego sytucja jest etraz dość trudna, ale wspieram go, rozmawiam z nim, jestem ciekawa tego co robi. On twierdzi, że nie zawsze - że stara się "odsłaniać" przede mną w róznych sytuacjach, a ja czesto zdaje sie tego nawet nie zauważać, bo tak bardzo skoncentrowałam się na tym, żeby dostac od niego bliskość i nie widzę innych drzwi, które on przede mną otwiera, bo wciąż stoje przy tych, które on najprawdopodobniej otworzy jako ostatnie - to jego słowa. Tak sobie teraz myślę jeszcze o tej naszej nocnej rozmowie, i przypomniało mi się, że on powiedział, że czuje, że przy mnie handluje swoją czułością i bliskością, a tego nie chce. I powiedział cos w stylu, że on ma poczucie, że to on tylko daje. I że chce dawać mi coś z własnej woli, a nie dlatego że ja to wymuszam. Że on sie na to nie pisze. Ale ja dalej tego nie rozumiem. Czy fakt, że potrzebuję bliskości, kedy nie dostaję jej w ogóle jest czyms naprawdę dziwnym? Edytowane przez selenae Czas edycji: 2014-04-07 o 21:10 |
|
|
|
|
|
#66 |
|
Naczelna Nastolatka
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: Podkarpacie
Wiadomości: 25 807
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
ja nie wiem w imię czego chcesz się tak szarpać w tym związku. Nie jesteś gotowa na jakąkolwiek relację, powinnaś odpuścić i zająć się terapią porządnie.
__________________
Małgorzata i spółka. Matka natura to suka. |
|
|
|
|
#67 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
Ja nie jestem wyleczona po prostu i nie jestem w stanie zbudować czegoś "normalnego". I wiem, na którymś tam moim poziomie świadomości, a smutne to straszne, że jak wiele tej uwagi i zapewnień T by mi nie dał - to ja ciągle będę chciała od niego więcej i więcej i ten test na miłość i ważność robiłabym mu bez końca. A że on mądry chłopak jest, to to czuje po prostu i się być może wycofuje. I tak mi własnie ten seks "zabrał", bo on wie, że to nie o niego w całej tej bliskości się rozbija, tylko o moje dowartościowanie się. A w imię czego? Ano tego, że to świetny gość jest i jestem pewna, że gdybyśmy spotkali się za jakiś rok, dwa, to pewnie mielibyśmy ogromne szanse żeby zbudować coś cudnego - dwoje dorosłych ludzi, a nie mężczyzna z zagubionym dzieckiem. Fuck, ależ to trudne było... Edytowane przez selenae Czas edycji: 2014-04-07 o 21:53 |
|
|
|
|
|
#68 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 287
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
![]() Zrob jak czujesz, bycie w zwiazku na sile nie ma sensu. Powodzenia |
|
|
|
|
|
#69 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
A tak już całkiem serio, to ja ciągle wierzę, że coś "zaskoczy", że się przestanie między nami plątać. Że póki obje chcemy i gdzieś tam rozumiemy swoje potrzeby to są szanse żeby to wszystko wyprostować, zrozumieć się, dotrzeć i iść dalej. Tak jak T wczoraj powiedział: „Jesteśmy bogatsi o to co sobie powiedzieliśmy. Idźmy z tym dalej i zobaczmy co się stanie. I przestań tak dużo myśleć” ![]() I cały czas mam nadzieję, że ja spuszczę z tonu, że przestanę się koncentrować na sobie, a zacznę bardziej na nim. To będzie cholernie trudne, jak gryzienie kamieni, ale spróbuję. Boję się okrutnie. Boję się, że wszystko się popierniczy przez moje wewnętrzne rozwalenie. No i jeszcze jedno – on wchodząc w tą relację dość szybko zobaczył co ze mną jest, jak bardzo jestem rozchwiana, ale brnie w to dalej, więc chyba jednak mu zależy... |
|
|
|
|
|
#70 |
|
Naczelna Nastolatka
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: Podkarpacie
Wiadomości: 25 807
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
może też być równie dobrze pochrzaniony tak jak Ty i dlatego się pcha w ten związek. Naprawdę powinnaś wyluzować i zrezygnować z układania sobie życia na siłę. To co piszesz brzmi jak straszna harówka i syzyfowa praca a nie początki dobrego związku.
__________________
Małgorzata i spółka. Matka natura to suka. |
|
|
|
|
#71 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 287
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
![]() No szansa jest. Tylko czy masz czas i ochote na nia czekac? |
|
|
|
Okazje i pomysĹy na prezent
|
|
#72 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 5 479
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
a teraz dobra kobieto spójrz na to, co się dzieje patrz pani i podziwiaj otóż... chciałam tylko tak napomknąć, iż hmm jakby to ująć... piszesz ten ostatni post, jakieś lęki, jakieś wątpliwości spędzające sen z powiek, a tymczasem babo, znacie się 2 miechy, 2 miesiączki ledwo, 8 tygodni raptem, 2 months, 2 месяцев, 2 أشهر czy ty aby nie jesteś we wrzątku kąpana? ![]() facet całkiem zgrabnie wyjaśnił, co tam u niego... nawet ciąży się nie przeraził, skubany dobry zawodnikwiesz, czego trzeba tobie? Jednego tylko: wyluzowania za bardzo chcesz już teraz-zaraz deklaracji wielostronnych, zapewnień, wyznań... twoja potrzeba tego jest niewyczerpana owszem, on się nie może pojawiać zbyt często, no i jakiś mało romantyczny i w ogóle ale chłop zdaje się być człekiem do rzeczy, zwyczajnie konkretny człowiek, a tacy do nadmiernych czułości nie są wyrywni na dzień-dobry znacie się nie tak znowu długo jak będziesz tak wszystko wywracać na nice, jak będziesz rozpatrywać na każdą stronę i od podszewki, to rozwalisz sobie tymi rozkminami łeb - i tylko tyle z tego będzie |
|
|
|
|
|
#73 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
Nie wiem za bardzo co napisać na to wszystko. Może nic po prostu. Nie mogę przestać o tym myśleć, a naprawdę staram się bardzo. I wszyscy, na czele z moją terapeutką mówią mi: "wyluzuj, oddychaj", a im bardziej się staram tym bardziej mi nie wychodzi. I ja wnioski chcę wyciągać i dużo rozumiem i coraz więcej. I nic kur.wa z tego nie wynika. Czasu tu chyba trzeba na efekty terapii, ale obawiam się, że się zajadę do tego momentu. I jego też przy okazji. |
|
|
|
|
|
#74 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 5 479
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Nic nikogo nie zajedziesz. Sposób na to jest prosty.
Sama takie same mam zapędy jak ty - czyli zapędy do takiego rozkminiania na milion pińcet sposobów przy początku związku (jakbym napisała tutaj, jak to wygląda, to stałabym się pośmiewiskiem, hehe) jak czytam twój post i te rozkminy - to widzę jako żywo: oho, podobny kliniczny przypadek jak ja ![]() i to, co ja ci napisałam, to zarazem jest mój sposób na takie rozkminy on jest prosty: wyśmiewanie samej siebie mój post to może wygląda jak jakieś znęcanie się (?), ale ja nie w celu robienia z ciebie idioty to napisałam, tylko abyś zobaczyła z boku, jakie jaja to są, co ty teraz robisz ![]() nie ma sensu wpadać w przestrach, że jest się ostrym przypałem i że cudu tu chyba trzeba, żeby coś na to poradzić ![]() ja sama to inaczej podchodzę do tego: widocznie już taka moja uroda, że rozkminiam jak debil wcielony ale myślę, że wielu tak się martwi w początkach związku ---------------- popatrz na to co napisałaś, z boku co tam widać? że chciałabyś zwyczajnie mieć pewność na czym stoisz tamten się nie odzywa, a ty dalejże: "aj-waj, chyba mu na mnie nie zależy!!! A ja się tutaj zaangażowałam! Ładnie piknie, jedno gada, a zara wyjdzie szydło z wora i zostanę na lodzie" kiedyś w knidze Dale Carnegiego znalazłam taki cudny sposób na zmartwienia (przynajmniej mi był on wielokroć pomocny) [swoją drogą to ci polecam "jak przestać się martwić" jego autorstwa skuteczny uspokajacz to są trzy kroki: 1. co najgorszego może się stać? odpowiedź: może cię kopnąć w zadek, a ty zostaniesz na lodzie no i całe te myśli "ło-panienko-z-Gwadelupy! A może to moja ostatnia szansa w życiu na związek! Zostanę sama, na tej terapii tylko grzyb i kiła na mnie spadnie i do sześćdziesiąchy będę sama, i wieki wieków amen!!! I z terapeutą!!!!!!!! Młodość stracę przy nim, nic mi on nie pomoże, ludzie mnie opuszczą, zostanę na marginesie społeczeństwa, CHŁOP MNIE OPUŚCI nie dość że będę kompletny wariat na terapii, to do tego samotny, nie o tym marzyłam za młoduuuu!!!!! " i tym podobne bzdety i strachy na lachy - wszystko to należy w tym punkcie pomyśleć i wywlec na wierzch [specjalnie napisałam takie bzdury kosmiczne powyżej, żebyś się śmiała z tego; normalnie to te myśli powinny być bardziej rzeczowe i chłodne ]2. co mogę zrobić, aby temu najgorszemu zaradzić? odpowiedź brzmi powiedzmy: jeśli chodzi o niego to chyba nic za bardzo uczynić nie mogę... a te rozkminy to mi niezbyt tak w sumie pomagają; jak już teraz mi tak przez te wymysły czacha dymi, to pół roku minie, a ja lekko uśmiechnięta będę w domu wariatów rezydować [ ]bo ani czasu nie przyśpieszysz, ani mu myśli nie zeskanujesz a te lękanie się twoje guzik ci daje - a nawet psuje ci szyki, ponieważ przez te zmartwienia jeszcześ gotowa to wszystko (czyt.: jego) rzucić w cholerę, by się tak nie martwić to już byłoby przegięcie pały fest ![]() acha: nie, nie trzeba mieć za sobą skończonej terapii wieloletniej, by stworzyć związek to tak ci chcę uświadomić ludzie z podobnymi lękami jak ty - jakoś związki tworzą i wszechświat się przez to nie rozpada 3. co się da, to uczynić i ... pogodzić się z tą najgorszą możliwością jeśli się to rozpadnie to ani nie zginiesz, ani w staropanieństwie nie umrzesz jak żyłaś dotychczas, to i nadal będziesz żyć terapię możesz skończyć albo i nie skończyć - i też wielkie mi mecyje wait wait wait niech to tak naprawdę do ciebie dotrze: dosłownie nic takiego strasznego się nie stanie, nawet jak to się rozpadnie! Jak to do człowieka dotrze, świadomość tego gołego faktu - to odzyskuje od razu potrzebny dystans do sprawy ---------------------------- w tamtym poście to piszesz to wszystko, bo zwyczajnie poszukujesz jakiejkolwiek pewności: chcesz wiedzieć na czym stoisz [ja mam to samo, też takie lęki mi się zjawiają] i spójrz no na siebie: w tym poszukiwaniu pewności gotowa jesteś odlecieć na jakąś orbitę okołoziemską [jest to chwilowe, tez takie przypały miałam i to nie trwa długo ] czyli mimo, że on nie daje ci jakichś mocnych podstaw do strachu - to ty już nie widzisz tego, tylko lecisz gdzieś na Księżyc ze swoimi lękami: że on nie przytula, to znaczy, że ma ciebie w zadzie; że nie napisał - to znaczy, że coś-tam-sroś-tamno jaja panie to są, czy ja może źle gadam? terapeutka ci gada "zluzuj" i ty niby rozumiesz o co chodzi, niby jak bierzesz to na rozum, to wiesz o co jej biega ale ty w sercu, że tak powiem, w głębi jeszcze tego nie czujesz, o czym ona mówi to podpowiem ci: chodzi o dystans do swoich lęków dystans do siebie, bo śmiertelnie poważnie to teraz traktujesz i masz tego skutki to nie jest wielka filozofia wystarczy się z siebie zacząć śmiać, przestać to wszystko tak śmiertelnie poważnie traktować ja na twoim miejscu to bym sobie pomyślała tak, dosłownie: "dwa miesiące z nim, a ja się wkręciłam w jakieś takie odleciane rozkminy hahaha, no i co mi to dało? siwy włos na potylicy" ![]() to samo z tym fragmentem: "Czasu tu chyba trzeba na efekty terapii, ale obawiam się, że się zajadę do tego momentu. I jego też przy okazji. " Tobie nie trzeba czasu żadnego i żadnych wielomiesięcznych terapii i dumań, aby to załapać: wystarczy, że na razie zwyczajnie zaczniesz się z tych lęków śmiać Ja sama to na sobie niezliczoną ilość razy wypróbowałam - i to kurka wodna działa zawsze i wszędzie Terapia swoją drogą i niech ona sobie będzie. A jeśli chodzi o niego: to skoro nie umiesz tego wszystkiego ogarnąć do końca rozumem, to natenczas zwyczajnie wyśmiej siebie samą, że taka poważna trwoga cię opadła i na co i po co ci tomiliard ludzi na tym świecie takiej pewności nie posiada, i żyją i egzystują jakoś i jeśli nawet nic z tego związku nie wyjdzie - to nic się nie stanie dlatego wszelakie twoje zamartwiania, przerażenia i drżączki deliryczne są psu na budę potrzebne ![]() a ty, żeby mieć tę pewność, której pragniesz, to niestety musiałabyś mu chyba przeskanować mózg i myśli - co się, jakby to powiedzieć... nie stanie
Edytowane przez JanePanzram Czas edycji: 2014-04-08 o 19:02 |
|
|
|
|
#75 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
Uchichrałam się jak debil ostatni ![]() Przylazłam właśnie z mojej terapii cała zapłakana, uboższa o 120 złotych polskich, a tu mi, kuźwa, Jane każe obśmiać moje poważna problemy egzystencjalne! WTF jak się pytam? ![]() I co, nie poużalasz się ze mną? Tak by fajnie było przecież. Zapisałabym tu jeszcze tysiąc pięćset sto dziewięćset stron o tym czy on mnie kocha, czy nie kocha, czy przytuli czy nie przytuli, zakłady z dziewczynami mogłybyśmy zrobić - taka to poważna sprawa, a Ty se jaja robisz, no! Odwaliłas kawał doskonałej roboty tym postem i tak se myślę, że lepiej to na mnie podziałało niz moja dzisiejsza sesja. Numer konta poproszę
|
|
|
|
|
|
#76 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cześć Dziewczyny,
założyłam ten wątek kilka miesięcy temu. Opisywałam w nim swoją relację z facetem, w którym byłam zakochana, a już od samego początku czułam, że czegoś ważnego mi w nim (związku) brakuje. Czytałam wszystkie Wasze rady, spostrzeżenia i refleksje na okrągło, żeby móc się uspokoić i dowiedzieć, że wszystko jest OK, tylko ja za dużo oczekuję i zachowuję się jak rozhisteryzwana gimnazjalistka, która potrzebuje ciągłej adoracji. Teraz już wiem, że moje obawy były słuszne, a intuicja (pomimo ciężkiej psychoterapii i kompletnego "roztrzaskania" emocjonalnego) nie zawiodła krzycząc: "coś jest nie tak". A ja trwałam w tej relacji, bo...byłam zakochana i bardzo mi na nim zależało. Czy teraz żałuję? Chyba tak, bo pewnie gdybym od początku posłuchała swojego wewnętrznego głosu, to zaoszczędziłabym sobie kilku tygodni łażenia po ścianach i nieprzespanych nocy. Z czasem w tym związku było coraz gorzej. Oddalał się ode mnie, pomimo zapewnień, że jestem dla niego ważna. Zresztą powiedzieć można wszystko, ale zaangażowanie drugiej strony po prostu się czuje. To widać w spojrzeniu, dotyku, w tym jak druga strona wyciąga po Ciebie ręce. U nas było to tylko jednostronne - to ja inicjowałam każdy kontakt cielesny (od złapania go za rękę po aranżowanie seksu, z którego ostatecznie i tak zrezygnowaliśmy, bo on miał blokadę). Od samego początku coś mnie uwierało. Próbowałam to zagłuszyć wmawiając sobie, że wszystko jest ok, zakładając tutaj wątek, tłamsząc w sobie ten gigantyczny niepokój. Od jakiegoś czasu mówiłam mu, że mam poczucie, że mu na mnie nie zależy, że jest gdzieś daleko. Że mam wrażenie, że jest coraz dalej, że się odsuwa. Nie dotykał mnie, nie przytulał, całował, nie cieszył się na mój widok. Trochę to takie było koleżeńskie. Pomimo niebywałego, "magicznego" (jak sam mówił) początku (niebywała fascynacja, poczucie, że w końcu się spotkaliśmy To on ze mną zerwał. Przyjechał do mnie i powiedział: "Nie czuję się sobą w tym związku, jestem zmęczony, ale chcę coś z tym zrobić, pogadajmy". I tak gadaliśmy przez dwa dni pod rząd. Dowiedziałam się, że jego uczucia powoli wygasały, że sukcesywnie zbierał "mikrorozczarowania", że czuł nie czuł się do końca akceptowany i, że był rozczarowany, że nie potrafię wziąć od niego co w nim najlepsze. Poprosiłam o przykłady, ale ich nie dostałam. Usłyszałam za to, że w dobrym związku "ludzie potrafią sczytywać swoje emocje bez słów", a tu się ewidentnie rozmijamy, bo nie potrafimy dać sobie nawzajem to co dla nas ważne. I racja. Jednocześnie dodał, że mnie uwielbia i że znajomość ze mną jest dla niego koszmarnie ważna, ale ma poczucie, że choć obje mamy podobny cel w tym związku --> małżeństwo i założenie rodziny, to on ma poczucie, że ja traktuję go trochę jak chłopca do miłego spędzania czasu i w całkiem inny sposób buduję ten związek, a on nie chce się na taki schemat pisać (cokolwiek to znaczy). To był dla mnie straszny cios, bo naprawdę dawałam z siebie to co najlepsze i w każdy możliwy sposób dawałam mu odczuć, że strasznie mi na nim zależy i czuję, że mamy ogromny potencjał na to żeby stworzyć fajny, długi związek. Czy fakt, że oczekiwałam dużo bliskości i czułości oznacza, że nie jestem wystarczająco dojrzała emocjonalnie żeby móc założyć rodzinę? Nie potrafię do tej pory tego zrozumieć. Pomimo jego tyrady i zarzutów sam przyznał, że się gdzieś tam na mnie blokował, że nie potrafił dać mi tego czego potrzebowałam, choć wyraźnie artykułowałam czego mi brakuje. Teraz myślę, że po prostu na czułość, której od niego oczekiwałam zabrakło po prostu jego uczuć do mnie. Ale szczerze mówiąc brakowało mi tej bliskości już na początku tej relacji (wtedy kiedy on był ponoć wielce zakochany). Pytałam się czy nie miał poczucia, że za bardzo go osaczałam (bo w tym wątku mi to zarzucano). Wyraźnie zaprzeczał i mówił nawet, że miał poczucie, że to on ciągle wychodził z inicjatywą, choć w sumie widział, że i ja się starałam. Ostatecznie zdecydował, że chyba najlepsze co możemy zrobić to po prostu się rozstać. Przystałam na to, bo o co walczyć kiedy facet mówi: "na początku byłem totalnie zakochany, potem ten żar gasnął, a teraz żarzy się we mnie mały płomyczek". Nie wierzę, że uczucia można wskrzeszać - zwłaszcza wtedy gdy wygasają po kilku miesiącach znajomości. Powiedział, że to rozstanie jest dla niego bardzo trudne i nie wyobraża sobie żeby mógł mnie stracić już tak na zawsze. Że mimo wszystko jestem dla niego kimś bardzo ważnym i wyjątkowym. Że mnie uwielbia - moją inteligencję, refleksyjność, zbliżone patrzenie na świat, poczucie humoru, wredotę i spójność. Zaproponował przyjaźń, na którą ja się po prostu zgodzić nie mogłam i nie mogę. Debatowaliśmy na ten temat kilka godzin. On mnie przekonywał, że warto, a ja mówiłam, że sobie nie wyobrażam tego na ten moment. I chyba nie wyobrażam sobie tego w ogóle. Był okrutnie rozczarowany, ale chyba ostatecznie mnie zrozumiał. Niemniej strasznie mi ciężko i smutno, że się tak stało. Mam poczucie, że straciłam kogoś wyjątkowego i wartościowego. Nie mogę się pozbierać, chociaż wszystkie fakty pokazują, że nic by z tego być nie mogło. Zadręczam się tym, że to ja coś spieprzyłam, że pewne rzeczy mogłam zrobić lepiej/inaczej. Że mogłam się bardziej starać, bardziej się na niego i jego potrzeby (o których zresztą nigdy nie chciał mi powiedzieć wprost) otworzyć. Sama już nie wiem. Jestem roztrzaskana. Kompletnie rozbita. Czuję się odrzucona i niechciana. Wiem, że to przejdzie, ale z drugiej strony chcę teraz, na gorąco wyciągnąć z tego związku jakieś wnioski, żeby na przyszłość tych samych błędów nie popełnić. ...i najgorsze jest to, że ja naprawdę nie widzę żebym zrobiła coś karygodnego. Naprawdę bardzo się starałam żeby mu było dobrze i żeby był ze mną szczęśliwy. Dbałam o niego i tą relację jak najlepiej potrafiłam, a na koniec usłyszałam, że on tyle dla mnie zrobił, a ja wciąż chciałam czegoś innego... To strasznie przygnębiające ![]() Gdybym wiedziała co dla niego jest ważne... gdybym poznała jego potrzeby... gdybym wiedziała, że on jest we mnie zakochany... Tutaj chyba zabrakło po prostu komunikacji. A może rzeczywiście jest tak jak on mówi - że w dobrym związku nie trzeba mówić o tym czego się potrzebuje. Że ludzie dobrze dobrani po prostu potrafią odgadnąć swoje potrzeby. Nie wiem po co to wszystko piszę. Chciałam się chyba po prostu wygadać.... |
|
|
|
|
#77 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 11 924
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;45465055]Na moje oko i doswiadczenie, to nie TEN i nie TO i nie wyjdzie nic z tego.[/QUOTE]
Ja to wiedzialam od poczatku juz po Twoim pierwszym poscie. Trzeba bylo mnie sluchac ![]() Naprawde, glowa do góry! Ty dziewczyno masz byc z kims kto bedzie calym soba dazyl do tego, zeby z Toba byc i pragnal tego tak samo jak i Ty! Ta sytuacja na pewno boli i pewnie jeszcze cieniem rzuci nie raz, ale wyplacz sie, przebolej (bo trzeba), ale pozniej idz w zycie! Wyciagnij wnioski: naucz sie byc soba, nie prowadz zadnych gierek, zyj w zgodzie z sama soba i badz sobie wierna - tylko wtedy przyciagniesz do siebie kogos wartosciowego. Zycze duzo szczescia w milosci! Edytowane przez eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64 Czas edycji: 2014-06-09 o 17:22 |
|
|
|
|
#78 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 90
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
(...) że w dobrym związku nie trzeba mówić o tym czego się potrzebuje. Że ludzie dobrze dobrani po prostu potrafią odgadnąć swoje potrzeby
Straszne brednie. Jeśli Twoim przeznaczeniem nie jest jasnowidz, to żaden facet nie będzie ciągle zgadywał Twoich potrzeb i odwrotnie. Dwoje ludzi musi ze sobą rozmawiać na każdym etapie związku, bo w moim przekonaniu właśnie ciągłe rozmowy sprawiaja, że związek jest wyjątkowy, a ludzie dobrze dobrani ![]() Jednym słowem Twój ex nie na racji i nie przejmuj się tylko bądź sobą, a pojawi się wyjątkowy facet, przy którym nie będziesz miała tylu wątpliwości
|
|
|
|
|
#79 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;46813317]Ja to wiedzialam od poczatku juz po Twoim pierwszym poscie. Trzeba bylo mnie sluchac
![]() Naprawde, glowa do góry! Ty dziewczyno masz byc z kims kto bedzie calym soba dazyl do tego, zeby z Toba byc i pragnal tego tak samo jak i Ty! Ta sytuacja na pewno boli i pewnie jeszcze cieniem rzuci nie raz, ale wyplacz sie, przebolej (bo trzeba), ale pozniej idz w zycie! Wyciagnij wnioski: naucz sie byc soba, nie prowadz zadnych gierek, zyj w zgodzie z sama soba i badz sobie wierna - tylko wtedy przyciagniesz do siebie kogos wartosciowego. Zycze duzo szczescia w milosci![/QUOTE] Wiem, pamiętam Ale byłaś jedyną osobą na moim wątku, która widziała w tej relacji coś niepokojącego, więc potraktowałam Twoje wywody jak bład statystyczny ;-) Zresztą nie w tym rzecz, że Cię nie posłuchałam. Największy żal mam do samej siebie - że sobie nie zaufałam.Wszystko to co piszesz ma sens i trudno się z tym nie zgodzić, ale strasznie się biczuję myśleniem, że on mnie odrzucił, właśnie mnie - taka jaką jestem. Że nie okazałam się wystarczająco fajna, dobra, mądra, atrakcyjna dla niego, a ja się tak zakochałam ![]() Wiem, dobrze wiem, że powinnam sobie podarować takie myślenie, bo to prowadzi do nikąd, ale nie mogę po prostu. Cytat:
Myślę, że ona tak naprawdę nigdy nie był jakoś szczególnie mocno zaangażowany. Ja nigdy nie poczułam, że jestem dla niego kimś wyjątkowym - kimś kogo on naprawdę świadomie wybiera do związku. Nie oczekiwałam wyznania miłości, tylko takiego poczucia, że on jest zauroczony - tego błysku w oku, chemii, fascynacji. Bez tego nie potrafiłam cieszyć się tym, że on wydał kupę kasy na jakąś wycieczkę za miasto, albo koncert. To było takie suche... Tak kompletnie nie dla mnie. Wyczytałam na tym wątku, że to porządny facet, bo okazuje swoje zaangażowanie czynem, a nie słowem. Tylko czy kupienie mi kwiatków ma większą moc niż ucieszenie się na mój widok kiedy się te kwiaty wręcza? Przez tych kilka miesięcy wmawialam sobie, że "to taki typ", a na koniec usłyszałam: "Bo wiesz, w dobrym związku to ja się strasznie mocno angażuję i jestem ciągle blisko i zawsze". Mógł mnie róznie dobrze strzelić prosto w twarz. Efekt byłby podobny. |
|
|
|
|
|
#80 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 11 924
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
I zaloze sie, ze jeszcze kiedys, bedac w szczesliwym zwiazku z innym mezczyzna, pomyslisz, ze dobrze, ze tamto nie wyszlo, bo gdyby wyszlo, to nigdy nie poznalabym ówczesnego, kochajacego pana X. Powodzenia
|
|
|
|
|
|
#81 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;46814466]Rozumiem Cie i takie mysli wcale nie sa mi obce. Tez kiedys siedzialam w tej samej lódce co Ty teraz. Ale przyznasz przeciez, ze troszke udawalas w tym zwiazku, brakowalo Ci odwagi - pewnie juz wtedy czulas, ze Twoje wyznania/uczucia padaja na niepodatny grunt. Jedno co Ci moge powiedziec z doswiadczenia, cos co mowie kazdej dziewczyne, ktora jest w takiej sytuacji, to: nie trac nigdy nadziei! Po prostu w duchu wierz i czesto sobie powtarzaj, ze zaslugujesz na dobrego, kochajacego i szanujacego Cie mezczyzne. W koncu sie pojawi! Najgorzej, to sie zaciac w sobie po ktoryms z kolei niepowodzeniu i zamknac na wszelkie znajomosci - nie rob tego. Nie odbieraj sobie tej szansy. Wszystko zalezy od Ciebie. I zobaczysz, ze z tym odpowiednim wszystko bedzie sie ukladac tak jak powinno.
I zaloze sie, ze jeszcze kiedys, bedac w szczesliwym zwiazku z innym mezczyzna, pomyslisz, ze dobrze, ze tamto nie wyszlo, bo gdyby wyszlo, to nigdy nie poznalabym ówczesnego, kochajacego pana X. Powodzenia [/QUOTE]Tak, masz rację - czułam od początku, że moje uczucia są silniejsze od jego i, że z tej mąki chleba nie będzie, ale łudziłam się, bo bardzo łudzić się chciałam. A czy nie miałam odwagi z nim gadać. Tak, pewnie nie miałam, bo sama czułam, że wątpienie w uczucia kogoś, kto jest z nami w związku od miesiąca jest z gruntu złe. Po prostu w dobrze rokującej relacji już bardzo wcześnie czuje się, że ta druga strona czuje to samo. Tu tego nie było. Zakładałam, że on potrzebuje czasu żeby się zakochać, więc inwestowałam z całych sił nie zadając żadnych pytań. Później, podczas naszej ostatniej rozmowy, okazało się, że on (wtedy kiedy ja w ogóle nie przyjmowałam do wiadomości) był we mnie bardzo zakochany i strasznie mu na mnie zależało. Teraz się obwiniam, że za dużo od niego oczekiwałam. Wiesz co, jakoś nie mam nastroju żeby mysleć, że jeszcze spotkam kogoś, kto odwzajemni moje uczucia. Za wcześnie na to. Sytuacje pogorsza fakt, że na przestrzeni ostatnich dwóch lat spotykałam się z kilkoma facetami i z żadnym z nich nic nie wyszło. Mam poczucie, że jestem jakas felerna. Wszystkie te relacje przerabiam na psychoterapii. Pewnie czegoś się dowiem i może w kolejnym związku nie wejdę z zły schemat, choć myślałam, że już tym razem (z T.) nie popełnię żadnych błedów z poprzednich relacji... |
|
|
|
|
#82 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 287
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Czesc
![]() Rozstaliscie sie, to sie zdarza, pocieszajace ( powiedzmy) jest to, ze wszytko stalo sie w cywilizowany sposob, bez histerii i wzajemnych zali, a caly zwiazek przedstawilas jako normalny. Moglabys miec pretensje do swojej intuicji, gdybys wpakowala sie w jakas toksyczna relacje z burakiem, ale to nie mialo miejsca. Nie zadreczaj sie. Po prostu to bylo nie TO. Przykro mi, ze jest Ci teraz zle, skup sie na terapii ( chodzisz?) i trzymaj sie.
__________________
Do to the beast. |
|
|
|
|
#83 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 170
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
![]() Tak, chodzę. Jest rzeźnia. Serio myślisz, że mogłabym mieć żal do siebie tylko gdybym weszła świadomie w toksyczna relację z pijakiem albo szaleńcem? (pomijając fakt, że chyba aż tak bardzo siebie nie lubię, żeby się ładować w takie bagno). Nie sądzę. Zresztą dla mnie normalny związek, to związek gdzie ludzie są ze sobą szczęśliwi. A tu tak nie było. T. to dobry facet, mądry człowiek. Przykro mi, że go straciłam, ale z drugiej strony myślę sobie, że mało który facet "dźwignąłby" mój obecny nastrój spowodowany terapią i innymi trudnymi zmianami zawodowymi (pozytywnymi wbrew pozorom, ale wiecie jak to jest ze zmianami). On chciał bardzo i deklarował swoje wsparcie, ale ostatecznie to nie wyszło. Myślę sobie, że to co się ze mną teraz dzieje na pewno wpłynęło na jego powolne odsuwanie się ode mnie. On chciał zajmować mój czas organizując co rusz różne atrakcje, przekonując mnie żebym zapisała się na najrózniejsze zajęcia, tak abym miała jak najmniej czasu na rozmyślania. Ja natomiast najchętniej spędzałabym czas w jego ramionach zamiast wspinac sie po górach, a w czasie wolnym czytać sobie książkę zamiast jeździć konno. On uważał, że roztrwaniam swój potencjał i jeszcze bardziej pogłebiam swojego doła, a ja po prostu chciałam mieć święty spokój i wybierać to co było dla mnie najlepsze, najwygodniejsze. Jego to drażniło. Mówił, że nie potrafię czerpac od niego inspiracji i dobrego nastroju. |
|
|
|
|
|
#84 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 287
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
__________________
Do to the beast. |
|
|
|
|
|
#85 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 107
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
|
|
|
|
|
|
#86 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 3 287
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Cytat:
__________________
Do to the beast. |
|
|
|
|
|
#87 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 152
|
Dot.: Trudne początki ciekawego związku
Ojej, jak Ciebie doskonale rozumiem... Mój związek zaczął się jak bajka. Facet zabiegał, pisał, dzwonił, posyłał kwiaty do pracy, przynosił kwiaty bez okazji, tulił, całował... wiedziałam i czułam, że mu bardzo zależy. Byłam dosyć zamknięta w sobie i zdystansowana, on rozumiał i przekonywał mnie do siebie, prosił abym "zatraciła się w tym uczuciu", bo on mnie nie skrzywdzi... Otworzyłam się i pokochałam z całego serca. Po zaledwie 4 miesiacach, on przestał mieć czas, w dodatku zaczął studia dzienne (facet 28-letni...) i przez to więcej pracować (ma własną działalność, wiele zleceń miał wtedy kiedy zajęcia, więc przekładał na wieczory) i przez to coraz mniej czasu dla mnie. Coraz mniej smsów, telefonów, słodkich czułych słów. I co gorsza gestów. Tłumaczyłam to sobie, że pewnie bidulek jest zapracowany, zmęczony i starałam się bardziej chcąc mu sprawić przyjemność itp. Spontanicznych uścisków, namiętnych całusów, czułego dotyku tak po prostu było coraz mniej i mniej. Gdy zapytałam czemu przestał do mnie mówić "kochanie" - powiedział, że nie wie. Że może to dla niego trudne. Dziwne. Tak nagle zaczeło być trudne. Aż w końcu po dziwnych smsach w nocy, że kocha mnie, ale wie, że wszystko zawala zamilkł. Wyłączył telefon. Dzwoniłam, nagrywałam się, pisałam na wszystkie możliwe portale i pocztę. Po tygodniu odpisał na maila i napisał, że musiał się zdystanować i potrzebuje pomyśleć jeszcze. Obiecał odpisać. Nic. Parę dni temu wykasował mnie ze związku na fb
(obydwoje mieliśmy to już ukryte) Dojrzałe, prawda? Ehh, więcej w moim wpisie. W każdym razie ja też zaczęłam czuć, że coś nie tak, ten brak czułości... czułam,że się oddala i nie mogłam nic zrobić mimo, że dawałam od siebie jeszcze więcej. Rozmawialiśmy, on obiecywał, że będzie się bardziej starał, że mu zależy. I co? byłam coraz bardziej rozgoryczona, smutna, samotna... tak, samotna bardzo... bo jak miałam być inna skoro on miał dla mnie czas tylko w sobotę? Bo nauka, bo praca... Chyba najgorsze uczucie, że Ty się starasz, angażujesz maksymalnie, wierzysz... a tamta osoba zaczyna się oddalać coraz bardziej... to się czuje. Z Tobą przynajmniej porozmawiał. U mnie wiadomo, że to koniec, ale mam do niego ogromny żal, że skazał mnie na taką agonię emocjonalną. Dal nadzieję, że przemyśli i zmniejszy dystans, wiedział, że tęsknię i cierpię żyjąc w tej niewiedzy... nic nie zrobił. A on zachował się jak dzieciak, jak totalny tchórz. Nigdy bym go o takie coś nie posądziła. Nie jego. :/ |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Intymnie
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 21:34.


















