Brak higieny podczas gotowania?

[siarka40]

Napisane przez szarri

Najprawdopodobniej żadne - ale do poczucia, że coś jest brudne, wystarczy mi (nawet świeży) osad z herbaty.

To nie wytrzymałabyś ze mną. Namiętnie pijam z niemytego kubka, herbatę po herbacie, kawę po herbacie, jedynie przed wypiciem herbaty po kawie przepłukuję kubek, ale to z uwagi na ewentualny posmak.
Choć znam naprawdę hardkorową osobę, która pija herbatę w niemytym kubku po soku pomidorowym^^.

[Hiver]

Napisane przez szarri

Nie wiem, tak samo jak nie wiem, jakie zarazki sobie zaszczepiasz wsadzając oblizaną przez kogoś łyżkę do gotującej się zupy, w której te zarazki natychmiast giną. Najprawdopodobniej żadne - ale do poczucia, że coś jest brudne, wystarczy mi (nawet świeży) osad z herbaty.

O, to to świeża herbata z kubka, na którym na zewnątrz widać zacieki. Może niehigieniczne to nie jest, ale nie dla każdego estetyczne.

[szarri]

Napisane przez phideaux

A co powiecie o używaniu szczoteczki do zebów swojego partnera? Bo niektórzy tak robią (odbiegam trochę od głównego tematu :P)

W sytuacjach ekstremalnych (wspólny wyjazd, któreś z nas zapomni szczoteczki, najbliższy otwarty sklep 20 kilometrów dalej) bez problemu umyję zęby szczoteczką męża, w końcu i tak najpierw ją dokładnie wypłuczę (jakby to coś dawało), a florą bakteryjną wymieniamy się na co dzień. Nie rozumiem natomiast dopisywania do tego ideologii, a spotkałam się z sytuacją, gdy para miała jedną szczoteczkę na co dzień (przysięgam, i nie mam tu na myśli "How I met your mother").

[siarka40]

Napisane przez Hiver

O, to to świeża herbata z kubka, na którym na zewnątrz widać zacieki. Może niehigieniczne to nie jest, ale nie dla każdego estetyczne.

Jestem z tego znana w każdym miejscu pracy .

[phideaux]

Napisane przez siarka40

To nie wytrzymałabyś ze mną. Namiętnie pijam z niemytego kubka, herbatę po herbacie, kawę po herbacie, jedynie przed wypiciem herbaty po kawie przepłukuję kubek, ale to z uwagi na ewentualny posmak.
Choć znam naprawdę hardkorową osobę, która pija herbatę w niemytym kubku po soku pomidorowym^^.

Możemy sobie podać ręce Robię to samo.

Napisane przez szarri

W sytuacjach ekstremalnych (wspólny wyjazd, któreś z nas zapomni szczoteczki, najbliższy otwarty sklep 20 kilometrów dalej) bez problemu umyję zęby szczoteczką męża, w końcu i tak najpierw ją dokładnie wypłuczę (jakby to coś dawało), a florą bakteryjną wymieniamy się na co dzień. Nie rozumiem natomiast dopisywania do tego ideologii, a spotkałam się z sytuacją, gdy para miała jedną szczoteczkę na co dzień (przysięgam, i nie mam tu na myśli "How I met your mother").

Właśnie oglądam na nowo i mi się przypomniał ten odcinek

[Mijanou]

Nie, nie jesteś przewrażliwiona.

Ja nie jestem żadną pedantką. W domu stale "artystyczny" nieład, w którym jedynie ja się orientuję. W domu zwierzyniec, w dodatku kocie miski muszą stać na parapecie bo pies im wszystko by wyjadł. Bywa, że kocie towarzystwo urzęduje na blatach, ale własnie dlatego odkaża się je, przeciera i myje często a przed przystąpieniem do gotowania-zawsze. Sekundę to trwa. Psik-psik, wytrzeć i gotowe.

Gdy widzę, ze ktoś pakuje łyżkę do buzi a potem tą samą łyżką miesza, wygładza lub choć zanurza ją ponownie w gotowanej potrawie, trafia mnie kudłaty szlag. Jasne, że próbować trzeba ale można to zrobić inną łyżką, którą po kazdym "próbowaniu" opłukuje się.

Nie toleruję picia "z gwinta" ani z butelki ani z kartonu, i o ile pamiętam, nigdy u mnie w domu tego nie praktykowano. A ręce trzeba myć i przed przygotowaniem posiłku i w trakcie (obowiązkowo po obróbce np. surowego mięsa czy jajek) i po. Szczerze mówiąc (choć to u mnie może być fobia)-nie toleruję nawet wyrabiania mielonych czy drożdżowego ciasta, a szczególnie kruszonki, gołymi dlońmi. Zawsze mam lateksowe rękawiczki.

Szczytem, który mnie autentycznie zbrzydził, była moja koleżanka. Podtarła dziecku pupę i radośnie, bez mycia rąk przystąpiła do tłuczenia schabowego dla mężusia na obiad. No smacznego. Nigdy w zyciu od tamtej pory nic u niej nie wypiję ani nie zjem.

[bzebze]

Napisane przez Mijanou

Gdy widzę, ze ktoś pakuje łyżkę do buzi a potem tą samą łyżką miesza, wygładza lub choć zanurza ją ponownie w gotowanej potrawie, trafia mnie kudłaty szlag. Jasne, że próbować trzeba ale można to zrobić inną łyżką, którą po kazdym "próbowaniu" opłukuje się.

Nie toleruję picia "z gwinta" ani z butelki ani z kartonu, i o ile pamiętam, nigdy u mnie w domu tego nie praktykowano. A ręce trzeba myć i przed przygotowaniem posiłku i w trakcie (obowiązkowo po obróbce np. surowego mięsa czy jajek) i po. Szczerze mówiąc (choć to u mnie może być fobia)-nie toleruję nawet wyrabiania mielonych czy drożdżowego ciasta, a szczególnie kruszonki, gołymi dlońmi. Zawsze mam lateksowe rękawiczki.

Szczytem, który mnie autentycznie zbrzydził, była moja koleżanka. Podtarła dziecku pupę i radośnie, bez mycia rąk przystąpiła do tłuczenia schabowego dla mężusia na obiad. No smacznego. Nigdy w zyciu od tamtej pory nic u niej nie wypiję ani nie zjem.

Nie jedz w restauracjach. Serio, gorsze rzeczy się tam praktykuje. Próbowanie sosu tą samą łyżką dwukrotnie- norma, pomidor spadnie na podłogę(BRUDNĄ podłogę)- wrzucamy do sałatki, nie ma czasu myć. Nie wspominając o pocie lejącym się strumieniami z czoła kucharza do dania w upalne dni. Mycie rąk- phi.
Serio. Pracowałam w wielu miejscach, wszędzie później jedzenie smakowało mi średnio mimo, że było smaczne

[bceb01c221ea3319abad6ab25f068feed7228d52_657f8c47e3c47]

Napisane przez Mijanou

Gdy widzę, ze ktoś pakuje łyżkę do buzi a potem tą samą łyżką miesza, wygładza lub choć zanurza ją ponownie w gotowanej potrawie, trafia mnie kudłaty szlag. Jasne, że próbować trzeba ale można to zrobić inną łyżką, którą po kazdym "próbowaniu" opłukuje się.

A co jest w tym złego?
Serio pytam, próbuję zgadnąć w jaki sposób łyżka która dotknęła mojego języka może zaszkodzić zupie, którą za chwilę zjem, ale nic nie przychodzi mi do głowy.

[Hiver]

[1=bceb01c221ea3319abad6ab 25f068feed7228d52_657f8c4 7e3c47;51116233]A co jest w tym złego?
Serio pytam, próbuję zgadnąć w jaki sposób łyżka która dotknęła mojego języka może zaszkodzić zupie, którą za chwilę zjem, ale nic nie przychodzi mi do głowy. [/QUOTE]

Jak robisz zupę tylko dla siebie, ewentualnie innych osób bliskich, którym to nie przeszkadza, to żaden problem. Gorzej jak dla kogoś nie tak bliskiego

[bzebze]

[1=bceb01c221ea3319abad6ab 25f068feed7228d52_657f8c4 7e3c47;51116233]A co jest w tym złego?
Serio pytam, próbuję zgadnąć w jaki sposób łyżka która dotknęła mojego języka może zaszkodzić zupie, którą za chwilę zjem, ale nic nie przychodzi mi do głowy. [/QUOTE]

Nie zaszkodzi, absolunie Tyle śliny co tam trafi to nic, pozatym sie wygotuje Ale generalnie to mało apetyczne, też tego nie lubię. Mój facet jak to zrobi to spoko, koleżanka też. Ale osoba obca, w restauracjinp

[bceb01c221ea3319abad6ab25f068feed7228d52_657f8c47e3c47]

Napisane przez Hiver

Jak robisz zupę tylko dla siebie, ewentualnie innych osób bliskich, którym to nie przeszkadza, to żaden problem. Gorzej jak dla kogoś nie tak bliskiego

No no, to tak, ślina obcych ludzi jest nieapetyczna chyba dla każdego.
ale niektóre dziewczyny pisały tu że nawet jak gotują dla siebie, to mają oddzielną łyżkę do próbowania, mieszania i jedzenia.
I mnie zastanawia czy ma to jakieś racjonalne uzasadnienie.

[Mijanou]

[1=bceb01c221ea3319abad6ab 25f068feed7228d52_657f8c4 7e3c47;51116233]A co jest w tym złego?
Serio pytam, próbuję zgadnąć w jaki sposób łyżka która dotknęła mojego języka może zaszkodzić zupie, którą za chwilę zjem, ale nic nie przychodzi mi do głowy. [/QUOTE]
Oczywiście, że nie zaszkodzi.
Po prostu jest obrzydliwe i tyle.

[6610e975c85461a73511d7b83bf3e01cd5d91d24_6487a38504e0b]

No cóż, w kwestii dodawania śliny do rzeczy, które będą poddawane obróbce termicznej, staram się wyznawać zasadę "czego oczy nie widzą...". Sama raczej tak nie robię, w szczególności gotując dla kogoś, z kim nie wymieniam śliny na co dzień (), ale nie padam na zawał, jak zobaczę, że koleżanka próbuje sosu, który mam zjeść Za to brzydzi mnie picie ze wspólnego zbiornika napoju - czy to z gwinta, czy bezpośrednio z kartonu.
Brudne zaśmierdłe szmatki to jakaś plaga!
Z obleśnych rzeczy dorzucę jeszcze niemycie skorupki jajka przed rozbiciem. Fuj. Stare, pocięte deski do krojenia, gdzie w szczelinach pewnie cywilizacja wymyśla koło. Fuj, to się wymienia! Wspólna deska do surowych i gotowych do spożycia. Fuj.

A inne wypowiedzi przypomniały mi jeszcze inne "braki", z którymi się spotkałam...

Napisane przez żurawinka

- nie posiadanie w kuchni mydła i ściereczki do wycierania rąk

A mnie brzydzi mycie rąk w zlewie jako początek czynności w kuchni. W pracy mam gościa, który myje ręce po wizycie w toalecie w kuchennym zlewie. Nie dość, że stempluje wszystkie klamki po drodze swoimi odchodami i moczem, to jeszcze myje ręce nad łyżeczkami, kubkami, gąbką do mycia Kuchnia jest już strefą czystości - razem ze zlewem!

Napisane przez Mijanou

Bywa, że kocie towarzystwo urzęduje na blatach, ale własnie dlatego odkaża się je, przeciera i myje często a przed przystąpieniem do gotowania-zawsze. Sekundę to trwa. Psik-psik, wytrzeć i gotowe.

Czym psik-psik? Wodą samą? Bo wszystko inne (jak dla mnie) wymaga zmycia, chyba, że ktoś lubi spożywać odkażające środki

[bceb01c221ea3319abad6ab25f068feed7228d52_657f8c47e3c47]

Napisane przez Mijanou

Oczywiście, że nie zaszkodzi.
Po prostu jest obrzydliwe i tyle.

Ok.
Mnie tam wszystko jedno czy zjadam swoją własną ślinę w zupie, na łyżce czy w jamie ustnej, jeśli jej nie widzę.

[ecd9a68db8379fc22aec14635aa2645aca7c721b_6070dc99c9f91]

Napisane przez lexie

A mydła w kuchni nie mam i nie wiem po co mieć, jak chcę umyć ręce to myję płynem do mycia naczyń. Te same SLSy

Gdybym na co dzień myła płynem, to chyba bym się nie wykosztowała na kremy do rąk. Jednak mydło jest delikatniejsze.

Napisane przez żurawinka

- nie korzystanie z talerzy przy jedzeniu i kruszenie komuś na kanapę ( pomijając jedzenie nie przy stole)

O Boże, mój TŻ notorycznie to robi Gonię go za to non stop, bo jestem chora na punkcie okruszków (każdy ma jakiegoś bzika..), a ten se rano radośnie je bułę łażąc po całym mieszkaniu..

[Hiver]

Jeszcze dodam starą gąbkę - taką wymiętoloną, pozdzieraną, z kawałkami jedzenia z zeszłego tygodnia czy może nawet miesiąca

[Mijanou]

[1=bceb01c221ea3319abad6ab 25f068feed7228d52_657f8c4 7e3c47;51116474]Ok.
Mnie tam wszystko jedno czy zjadam swoją własną ślinę w zupie, na łyżce czy w jamie ustnej, jeśli jej nie widzę. [/QUOTE]
Och, mi też. Ale swoją ślinę a nie mojej ciotki/koleżanki/...
I vice versa-nie sądzę, by ich zachwycały drobinki mojej. Bo jednak liczy się z tym, że nie sama, być może, będę jeść tę zupę trzeba

Co do zmywania i uzytego skrótu: "psik-psik i gotowe":
oczywiście, że środek myjący/odkażający zmywa się wodą a potem blat do sucha wyciera. Jeśli się to robi regularnie to serio trwa to chwilkę.

[Michalina83]

Kiedyś w poprzedniej pracy męża opowiadał jak u nich na portierni była podnajęta firma ochroniarska, było tam chyba 3 czy 4 ludzi na zmianie i trochę u nich waliło. Kiedyś się zapytał jednego co tam tak wali, na co ten u pokazał szafkę wspólną, a tam nieumyte talerze, łyżki, widelce, resztki jedzenia na tych talerzach, kubek z pleśnią. I tamten powiedział, że on tam nic nie trzyma, bo się brzydzi i że ich szef już im parę razy zwracał uwagę, ale nie dociera. Pewnego dnia szef tamtych przyszedł i wszystko co nie było umyte albo spleśniało wyrzucił do worka na śmieci i kazał im wynieść.

Przypomniało mi się że na studiach mój kolega to nic się nie krepował żeby napić się kawy z mojego kubka, albo częstował czasami piwem ze swojego kufla.

Z tymi szczoteczkami do zębów to moja współlokatorka miała takiego kolegę od podstawówki, który mieszkał dwa pokoje dalej co nie miał oporów żeby się dzielić swoją szczoteczką do zębów, albo żeby sobie pożyczyć czyjąś. Kiedyś zbaraniałam jak przyszedł do nas i spytał czy mu pożyczy szczoteczkę do zębów i był wielce zdziwiony dlaczego mu odmówiła. Myślałam że chodziło mu o nową ale koleżanka mi wyjaśniła, że on tak ma, na szczęście znalazła się jakaś nie używana.

[201708160922]

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;51113677]Upewnij sie, ze i z Toba tak nie robil jak bylas niemowlakiem [/QUOTE]

A po co?

Napisane przez żurawinka

Mnie drażni
- dawanie dziecku jedzenia łyżką którą się samemu jadło ( kiedyś też widziałam jak matka oblizała smoczek który dziecku upadł na ziemię i mu włożyła w usta )
- nie wyparzanie wrzątkiem desek po krojeniu mięsa
- brudne szmaty jakiekolwiek w kuchni (kiedyś mi sie wywrócił żołądek od "zapachu" szmaty którą ktoś "przemył"stół metr ode mnie)
- niedomyte widelce
- szklanki z obwódką po herbacie
- nie posiadanie w kuchni mydła i ściereczki do wycierania rąk
- nie podawanie gościom talerzyka na "pampersa"z herbaty ale za to wrzucanie odgórnie cytryny
- nie mycie rąk
- psikanie sie perfumami a potem kładzenie wędliny nie umytymi rękami na talerz
- nie korzystanie z talerzy przy jedzeniu i kruszenie komuś na kanapę ( pomijając jedzenie nie przy stole)

Brak mydła nie równia się niemyciu rąk, ale rozumiem o co chodzi. Ja uwielbiam mydło kuchenne z Rossmanna. Dobrze zmywa tłuszcz i zapachy (np. cebuli).

Napisane przez szarri

To nie polecam jeść niczego u mnie


Z puszki też piję bez problemu, podobnie jak zdecydowana większość znanych mi osób.

Haha, wydrukuję i powieszę w kuchni.

Napisane przez siarka40

Ale co konkretnie jest w tym niehigienicznego? Co takiego rodzi się w kubku po świeżo wypitej przez Ciebie herbacie, jakie zarazki sobie w ten sposób zaszczepiasz pijąc za chwilę kolejną herbatę w tym nieumytym kubku? Pytam poważnie.

Dla mnie nie jest to niehigieniczne, ale mega nieestetyczne. I nie mogę

[1=bceb01c221ea3319abad6ab 25f068feed7228d52_657f8c4 7e3c47;51115802]Ej, ale tak serio, to jest coś obiektywnie złego / szkodliwego w próbowaniu i jedzeniu tą samą łyżką przez tą samą osobę?[/QUOTE]

Podobno jedzenie szybciej się przez to psuje. Tylko co z tego, skoro z TŻ-tem wymieniamy się śliną co dzień, a zupę zjadamy w dwa dni?

Napisane przez siarka40

To nie wytrzymałabyś ze mną. Namiętnie pijam z niemytego kubka, herbatę po herbacie, kawę po herbacie, jedynie przed wypiciem herbaty po kawie przepłukuję kubek, ale to z uwagi na ewentualny posmak.
Choć znam naprawdę hardkorową osobę, która pija herbatę w niemytym kubku po soku pomidorowym^^.

Ja bym wytrzymała, bo TŻ tak pije

Napisane przez szarri

W sytuacjach ekstremalnych (wspólny wyjazd, któreś z nas zapomni szczoteczki, najbliższy otwarty sklep 20 kilometrów dalej) bez problemu umyję zęby szczoteczką męża, w końcu i tak najpierw ją dokładnie wypłuczę (jakby to coś dawało), a florą bakteryjną wymieniamy się na co dzień. Nie rozumiem natomiast dopisywania do tego ideologii, a spotkałam się z sytuacją, gdy para miała jedną szczoteczkę na co dzień (przysięgam, i nie mam tu na myśli "How I met your mother").

Też znam

Napisane przez Mijanou

Nie, nie jesteś przewrażliwiona.

Ja nie jestem żadną pedantką. W domu stale "artystyczny" nieład, w którym jedynie ja się orientuję. W domu zwierzyniec, w dodatku kocie miski muszą stać na parapecie bo pies im wszystko by wyjadł. Bywa, że kocie towarzystwo urzęduje na blatach, ale własnie dlatego odkaża się je, przeciera i myje często a przed przystąpieniem do gotowania-zawsze. Sekundę to trwa. Psik-psik, wytrzeć i gotowe.

Gdy widzę, ze ktoś pakuje łyżkę do buzi a potem tą samą łyżką miesza, wygładza lub choć zanurza ją ponownie w gotowanej potrawie, trafia mnie kudłaty szlag. Jasne, że próbować trzeba ale można to zrobić inną łyżką, którą po kazdym "próbowaniu" opłukuje się.

Nie toleruję picia "z gwinta" ani z butelki ani z kartonu, i o ile pamiętam, nigdy u mnie w domu tego nie praktykowano. A ręce trzeba myć i przed przygotowaniem posiłku i w trakcie (obowiązkowo po obróbce np. surowego mięsa czy jajek) i po. Szczerze mówiąc (choć to u mnie może być fobia)-nie toleruję nawet wyrabiania mielonych czy drożdżowego ciasta, a szczególnie kruszonki, gołymi dlońmi. Zawsze mam lateksowe rękawiczki.

Szczytem, który mnie autentycznie zbrzydził, była moja koleżanka. Podtarła dziecku pupę i radośnie, bez mycia rąk przystąpiła do tłuczenia schabowego dla mężusia na obiad. No smacznego. Nigdy w zyciu od tamtej pory nic u niej nie wypiję ani nie zjem.

Nigdy do tego nie użyłam rękawiczek

[bernikula]

Napisane przez CzasKomety

Dla mnie nie jest to niehigieniczne, ale mega nieestetyczne. I nie mogę

Mam tak samo, to jest silniejsze ode mnie, nie wypiję drugi raz w tym samym kubku.

[phideaux]

Napisane przez bzebze

Nie jedz w restauracjach. Serio, gorsze rzeczy się tam praktykuje. Próbowanie sosu tą samą łyżką dwukrotnie- norma, pomidor spadnie na podłogę(BRUDNĄ podłogę)- wrzucamy do sałatki, nie ma czasu myć. Nie wspominając o pocie lejącym się strumieniami z czoła kucharza do dania w upalne dni. Mycie rąk- phi.
Serio. Pracowałam w wielu miejscach, wszędzie później jedzenie smakowało mi średnio mimo, że było smaczne

Dokładnie, no ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal Nawet nie wiesz, czy zajadana przez ciebie sałatka nie wylądowała chwilę wcześniej na niekoniecznie czystej podlodze, zadeptanej przez cały dzień buciorami

[chwast]

Nie lubię po kimś pic, nieważne czy to z kubka czy z butelki. Chociaż z butelki nie wypiję w żadnej sytuacji.
Nie lubię gdy np nakładam na chleb dżem i ktos tym samym nożem nakłada cos innego. Do każdej rzeczy musze miec inny sztuciec.
Oblizywanie podczas gotowania tez Oblecha i nie robie tego i nie chce zeby ktos tez tak robił jesli mam to jeść.
Ręce myje po przygotowaniu każdego składnika.


Wysłane przez tapatalk

[stesia]

Napisane przez żurawinka

Mnie drażni
- dawanie dziecku jedzenia łyżką którą się samemu jadło ( kiedyś też widziałam jak matka oblizała smoczek który dziecku upadł na ziemię i mu włożyła w usta )

setki razy widziałam i takie karmienie dziecka własną łyżką i oblizywanie smoczka dla mnie to norma ale ja tego praktykować raczej nie zamierzam, szczególnie tego oblizywania smoczka no brzydzi mnie to że najpierw dziecko ten smoczek obśliniło a ja miałabym go do ust wkładać może jak będę miała własne to nie będzie mnie to aż tak brzydzić

Napisane przez phideaux

Niech ktoś mi wytłumaczy, co jest niehigienicznego w zrobieniu sobie kolejnej herbaty w tym samym kubku. Bo serio nie rozumiem


A co powiecie o używaniu szczoteczki do zebów swojego partnera? Bo niektórzy tak robią (odbiegam trochę od głównego tematu :P)

jeśli chodzi o herbatę to u mnie norma wypiję jedną opłuczę kubek i robię kolejną, czasem mam jeden kubek 2 dni, jakoś mnie to nie brzydzi, no chyba że nie dopiję i z resztki powstaje taki zaschnięty osad to wymieniam
co do szczoteczki to jakoś brzydzi mnie używanie nawet tej należącej do TŻ a o innych osobach to już nie wspomnę

Napisane przez chwast

Nie lubię gdy np nakładam na chleb dżem i ktos tym samym nożem nakłada cos innego.

nie cierpię jak ktoś nóż np z dżemu wkłada do masła, jak smaruję dżemem to nie masłem, z nutellami i serkami to samo jak jedna rzecz to nie inna i resztki np dżemu w maśle mi przeszkadzają

ogólnie jakoś nie jestem przewrażliwiona, ale w myśl zasady czego oczy nie widzą, wolę nie widzieć jak ktoś przygotowuje posiłki, jak gotuję dla siebie czy TŻ nie widzę problemu w próbowaniu czegoś a potem wkładaniu tam łyżki, jak dla innych to staram się tego nie robić ale czasem z przyzwyczajenia się zdarzy

nie cierpię jak ktoś zostawia w zlewie gąbkę a ona tam leży czasem przelewana brudną wodą, robi się odrazu taka śliska i nieprzyjemna

u mojej mamy wkurza mnie to że zawsze ma na blacie deskę do krojenia i nie widzi potrzeby żeby ją na bieżąco myć nawet jak jest już czymś uwalona, a jak już kroi na niej cebulę i zostawi to mi to po prostu śmierdzi, jak jestem w domu i zmywam to deska automatycznie też a ona czemu zabrałam jej deskę

co do najobrzydliwższych rzeczy to dla mnie są twarogi które można czasem kupić na ryneczkach od starszych pań, jak sobie wyobrażę że ta pani miała jakiś kontakt z tym twarogiem odrazu mnie obrzydza, byłam raz na weselu gdzie młodzi sami piekli i wiedziałam że mieli twaróg od znajomych gospodyń i nie spróbowałam żadnego sernika ani placka w którym była choć odrobina masy serowej

[ecd9a68db8379fc22aec14635aa2645aca7c721b_6070dc99c9f91]

Napisane przez stesia

setki razy widziałam i takie karmienie dziecka własną łyżką i oblizywanie smoczka dla mnie to norma ale ja tego praktykować raczej nie zamierzam, szczególnie tego oblizywania smoczka no brzydzi mnie to że najpierw dziecko ten smoczek obśliniło a ja miałabym go do ust wkładać może jak będę miała własne to nie będzie mnie to aż tak brzydzić

Lepiej jednak, żeby Ci się nie zmieniło Takie przenoszenie całej gamy bakterii szczególnie z ust rodzica do ust dziecka (pomyślcie, jak ktoś ma próchnicę, bleee) to jest masakra, mojej mamie 30 lat temu lekarz zabronił tak robić i jak moje dziecko miało etap ssania smoczka, to od razu mnie przed tym przestrzegła.

[stesia]

[1=ecd9a68db8379fc22aec146 35aa2645aca7c721b_6070dc9 9c9f91;51165805]Lepiej jednak, żeby Ci się nie zmieniło Takie przenoszenie całej gamy bakterii szczególnie z ust rodzica do ust dziecka (pomyślcie, jak ktoś ma próchnicę, bleee) to jest masakra, mojej mamie 30 lat temu lekarz zabronił tak robić i jak moje dziecko miało etap ssania smoczka, to od razu mnie przed tym przestrzegła.[/QUOTE]mi się takie oblizywanie smoczka oprócz tego że jest według mnie obrzydliwe to zawsze kojarzy się właśnie z tym że jest niedobre dla zębów dziecka

[Michalina83]

Napisane przez stesia

....

nie cierpię jak ktoś zostawia w zlewie gąbkę a ona tam leży czasem przelewana brudną wodą, robi się odrazu taka śliska i nieprzyjemna

u mojej mamy wkurza mnie to że zawsze ma na blacie deskę do krojenia i nie widzi potrzeby żeby ją na bieżąco myć nawet jak jest już czymś uwalona, a jak już kroi na niej cebulę i zostawi to mi to po prostu śmierdzi, jak jestem w domu i zmywam to deska automatycznie też a ona czemu zabrałam jej deskę
....

Z tą gąbką to moja mama niestety tak robi jeszcze. Pierwsze co robię jak przyjeżdżam to wymieniam gąbki i ściereczki. Ale i tak jest duża poprawa jeśli chodzi o moją mamę, bo kiedyś jak wyjełam świeżą gąbkę to tego samego dnia potrafiła trzeć nią resztki jedzenia i zawsze na tej gąbce jakieś resztki jedzenia zostawały. A jak myła tym naczynie to nie raz trzeba było poprawiać, bo się coś przylepiło od tej gąbki, albo potrafiła myć talerze zaraz po tym jak umyła patelnię po smalcu. Teraz tylko zdarza jej się rzucić do zlewu żeby tam kwitła.

Mój mąż robi tak samo z deską. Wyjmie i zostawi, a jak mnie nie ma to deska niemyta potrafi leżeć na stole cały czas. Tylko że on najczęściej deski używa do tego żeby sobie kanapki na niej położyć. Wędlinę, ser, pomidory wszystko kroi w powietrzu, więc ta deska w zasadzie to tylko dotyka chleba.

---------- Dopisano o 20:34 ---------- Poprzedni post napisano o 20:22 ----------

Co lekarz to opinia. Mojemu wujkowi pediatra powiedział, że dziecko powinno mieć tez kontakt z bakteriami i że powinno próbować wszystkiego i że cytuję to co on zacytował "nawet w koszu może grzebać". Trochę przesada, a oni sobie to dosłownie wzięli, albo nie chciało im się reagować (prędzej to drugie). Moja siostra złapała młodą jak chciała zjeść jakieś zgniłki co pod drzewem leżały, albo jakąś obślizłą dynię którą babcia kurom rzuciła na pożarcie. Przypuszczam, że jakby złapała gó.wno to też by zjadła a on by nie zareagował. Wątpię żeby jakikolwiek lekarz miał to na myśli.

[Michalina83]

Podbiję temat .

Jeszcze to z czym się spotykałam wybitnie często to to że dużo ludzi myje ganki, patelnie, miski tylko w środku. Moja babcia tak robi. Dzięki temu nowy garnek po miesiącu jest poprzypalany i wygląda ... (no już nie jak nowy). Próbowałam jej kiedyś te garnki domyć, nie dało rady ruszyć tej warstwy, a moja siostra stwierdziła że po co ja to robię skoro i tak zaraz będzie tak samo wyglądać. W akademiku spotkałam się też z tym że nawet talerze myją z jednej strony. A i jeszcze to że ludzie nie myją pokrywek do garnków chyba że ziemniaki wykipią i jest zasyfiona ale tak to nie.

[lulka19]

Ostatnio tż tato wziął lyżkę ze zlewu która jadł rosół wczesniej i nałozył nią makaron na nową porcję. Nie lubię czegoś takiego, ale nie moge marudzić, bo to ich dom, i ich zasady.

[szarri]

Napisane przez Michalina83

Podbiję temat .

Jeszcze to z czym się spotykałam wybitnie często to to że dużo ludzi myje ganki, patelnie, miski tylko w środku. Moja babcia tak robi. Dzięki temu nowy garnek po miesiącu jest poprzypalany i wygląda ... (no już nie jak nowy). Próbowałam jej kiedyś te garnki domyć, nie dało rady ruszyć tej warstwy, a moja siostra stwierdziła że po co ja to robię skoro i tak zaraz będzie tak samo wyglądać. W akademiku spotkałam się też z tym że nawet talerze myją z jednej strony. A i jeszcze to że ludzie nie myją pokrywek do garnków chyba że ziemniaki wykipią i jest zasyfiona ale tak to nie.

To ja jestem jeszcze gorsza - jeśli np. na talerzyku położyłam tylko kanapkę i jest na nim parę okruszków, to spłukuję to bez mycia

[nelciak]

A co powiecie na jedzenie drugiego dnia z talerza po zupie?