Idiotyczne zachowania klientów ;)

[Dotka90]

Napisane przez koszyk

Dotka co to za Biedrona? czy aby nie śląsk?

Nie, nie - Kraków

Napisane przez Malagenia

Miałam na myśli to, czy prawdą jest, ze muszą na koniec dnia rozmieniać, żeby szefowi dać grube W to o czym piszesz wierzę, ale myślę, że większość ludzi nie zmyśla, tylko na prawdę mają grube, bo np. emeryturę listonosz przynosi itp. i jak mają inaczej rozmienić, jak nie kupując coś

Prawdą

[Suvia]

Napisane przez chwast

Albo laska nie wiem młoda w moim wieku około... przyłazi i
- na wystawie są takie buty...

O Jezuuu, przypomniałaś mi podobną przygodę

pracowałam w sieciówce, jakieś wakacje to były i pani wchodzi kupić z tej okazji japonki. I chce takie jakie są na naszej wystawie. Ja mówię, ze niestety nie mamy dostępnego u nas tego modelu, a na wystawie jest tylko jeden but, pokazowy, nie mamy drugiego. I ze mogę jej zaraz sprawdzić, w których naszych sklepach są te modele jeszcze dostępne. No nie dało się. Bo ona chce teraz, tutaj, ten but i skoro mamy jeden, to na pewno mamy i drugi, a ja się wykręcam...

Jezu....

[Futbolowa]

Napisane przez Malagenia

W sensie stosunkach seksualnych, czy międzyludzkich? Ja się nie raz dziwie jak ludzie w autobusie przez telefon się kłócą/ rozmawiają o szczegółach chorób, o rozprawach sądowych, podają adresy.itp.

Seksualnych, a jakże

To z autobusami to prawda, masakra jakaś. Jakiś czas temu kobieta za mną opowiadała przez telefon o tym, jak ją facet bije i pytała kogoś po drugiej stronie, w jaki sposób się zemścić

A, jeśli nie czytałyście całego wątku, to swoje zwierzenia, które tu czasem snułam, zebrałam w jednym wpisie na blogu [dodając kilka innych historii ]: http://www.kreatywa.net/2014/02/wspo...h-zdarzen.html - tak na poprawę humoru

[Katerina_00]

Napisane przez m.a.r.t.a

Wiele razy kupowałam coś co miało końcówkę 99 gr, 49 gr itp. Wiele razy godziłam się na słowa sprzedawcy: "Będę winny grosika" (Sprzedawca nawet za bardzo nie wysilał się, aby sprawdzić czy ma jak wydać). Aż pewnego ładnego dzionka powiedziałam "nie". Sprzedawce zamurowało. A ja się pytam, może to my kupujący będziemy winni "grosik"?

zwlaszcza,jak sie jednego dnia robi zakupy w kilku miejscach,i wszędzie slyszysz,ze ktoś winny ci bedzie grosik,to sie w ciagu miesiąca może uzbierać dobre kilka złotych...

[_Matilde_]

Napisane przez Dotka90

Nie rozumiem dlaczego kierownik przed otwarciem sklepu nie podjedzie do banku i nie rozmieni większej sumy pieniędzy.
U nas naprawdę ZAWSZE ale to zawsze jest problem. Naprawdę staram się dawać drobne i końcówki (sama wiem, jak to czasem wkurza, jak ktoś 'nie ma' a nawet się nie wysili do portfela spojrzeć, albo widzę, że ma i mi nie da*). Ale już dochodzi do absurdów, bo staram się nie chodzić z banknotem 50/100zł. Ostatnio wzięłam z domu 20zł i myśląc, że skoro mam 20, a nie 50 to nie będzie problemu. Poszłam po jakieś drobne rzeczy. Na kasie foch i przewracanie oczami, że nie mam drobnych.

Tak samo jak kupuję coś za 3,5zł i daję 5, też jest problem, no ludzie... Niech wywieszą kartkę 'sprzedaż tylko za odliczoną kwotę i po problemie'.

*tu akurat z punktu widzenia sprzedawcy:

Klientka płaci 12,9zł. Daje mi 50zł:
Ja: Czy dostanę 2,9? Albo 3zł? /widziałam cały portfel drobnych/
K: no wieeee pani co, hmmmm no ja mam drobne, maaaam. Ale wie pani, ja zbieram tak na wszelki wypadek, jakbym do parkomatu potrzebowała.
Ja:

Też nie rozumiem, serio, nie można jakoś rozwiązać kwestii drobnych, jeśli wiadomo, że zawsze ich brakuje?

Ja bym sobie nie życzyła takiego zapuszczania żurawia do mojego portfela, często "oszczędzam" monety na busa, nie że kilogramy, ale jak mam mało to nie zamierzam wydawać w sklepie i mieć potem problem. Bo poza tym np. mam banknoty, i nie wydam ostatnich drobnych w sklepie żeby dać kierowcy potem 50 zł za przejazd 10 km. Wiadomo że on będzie miał większy kłopot z wydaniem. A głupio się czuję w sklepie, bo czuję na sobie ten potępiający wzrok jak mi coś zadźwięczy w kieszeni :P

[Klarissa]

Mnie jest pani z rossmanna w Łodzi winna 3 grosze, szkoda tylko, że mieszkam w innym województwie Myślicie, żeby się upomnieć jak będę tam następnym razem?

[KarolinaK]

Napisane przez Katerina_00

zwlaszcza,jak sie jednego dnia robi zakupy w kilku miejscach,i wszędzie slyszysz,ze ktoś winny ci bedzie grosik,to sie w ciagu miesiąca może uzbierać dobre kilka złotych...

Mi kiedys taksowkarz mial wydac 30 groszy chyba no wiec czekam na te 30 groszy kilka dlugich sekund no w koncu moje a taksowkarz sie ociaga i grzebie. Widze ze ledwo znalazl portfel i wyszukal wiec juz mu mowie dobra nie trzeba a on do mnie zdenerwowany "prosze wziac bo jeszcze pani zbankrutuje" to szczeka mi opadla moje pieniadze widze ze nie kwapi sie zeby je oddawac i jeszcze takim tekstem na koniec rzucil oczywiscie czekal az mu zostawie tak jak kazdy inny. Od tej pory powiedzialam sobie ze nawet na grosika bede czekac!

A zrobilam tak umuslnie bo zwykle wczesniej tak zostawialam bo nie chcialo mi sie czekac

[chwast]

Z tym grosikiem w niektórych miejscach nie robią już tak
- czy mogę być winna
Ona już cię po prostu informuje, że będzie winna i koniec.
Mnie to denerwuje, po prostu sam fakt a nie tam jakies sprawy materialne jeśli można to tak nazwać :P oraz polityka firmy bo doskonale wiem, że w pewnej sieci one muszą to robić....

[Suvia]

Napisane przez Klarissa

Mnie jest pani z rossmanna w Łodzi winna 3 grosze, szkoda tylko, że mieszkam w innym województwie Myślicie, żeby się upomnieć jak będę tam następnym razem?

koniecznie

mnie się zawsze te sprawy groszowe równają, czasem pani w sklepie jest "dłużna grosika", a czasem to ja mówię, ze mogę dać odliczone pieniądze, jeśli zamiast końcówki 5 gr mogłoby być 2 (bo akurat mam to 2 w portfelu,a nie 5). na ogół nie ma problemu

[Dotka90]

Napisane przez _Matilde_

Też nie rozumiem, serio, nie można jakoś rozwiązać kwestii drobnych, jeśli wiadomo, że zawsze ich brakuje?

Ja bym sobie nie życzyła takiego zapuszczania żurawia do mojego portfela, często "oszczędzam" monety na busa, nie że kilogramy, ale jak mam mało to nie zamierzam wydawać w sklepie i mieć potem problem. Bo poza tym np. mam banknoty, i nie wydam ostatnich drobnych w sklepie żeby dać kierowcy potem 50 zł za przejazd 10 km. Wiadomo że on będzie miał większy kłopot z wydaniem. A głupio się czuję w sklepie, bo czuję na sobie ten potępiający wzrok jak mi coś zadźwięczy w kieszeni :P

Zanim się tak święcie oburzysz, przeczytaj dokładnie post na który odpowiadasz, to naprawdę nie jest trudne.

- nie brakowało drobnych, po prostu logiczne, że skoro ktoś płaci 12,9 a daje mi 50zł, to pytam, czy ma końcówkę (właśnie po to, żeby potem nie mieć problemów z drobnymi nie wiem co w tym skomplikowanego do pojęcia)

- nie zapuszczam nikomu żurawia do portfela Jak baba otwiera mi portfel przed nosem, to co mam nagle, uciec ze sklepu?

- ja rozumiem, że komuś są otrzebne drobne na busa itp. i nigdy tego nie komentuję, nieraz klienci mówią, że nie mogą mi dać drobnych, bo mają odliczone na autobus, ale jakbyś przeczytała post dokładnie, to byś wiedziała, ze :

a) babka miała portfel pełen monet - nie 2, czy 10zł w monetach, tylko znaznie więcej
b) ona powiedziała, że oszczędza W RAZIE CZEGO, a nie że jej to potrzebne. Zresztą kwotą z jej portfela można by było zapłacić w parkomacie za miesiąc parkowania.


EOT

[ciastkozposypka]

Świetny wątek

Ja też przytoczę pewną sytuację, choć nie jest tak śmieszna jak Wasze , a raczej powiedziałabym, że bardziej obleśna.

Swego czasu dawałam korepetycje z języka, zarówno w rodzinnym mieście jak i mieście, w którym studiowałam. Miałam wrzucone ogłoszenie na jakąś stronę i czasem ludzie dzwonili. Pewnego razu zadzwonił starszy facet:

Facet: Czy może mi Pani udzielić korepetycji?
Ja: W jakim mieście?
Facet: Obojętnie.
Ja:
Facet: Takie intymne lekcje, wie Pani.
Ja: Wie Pan co ogłoszenie już jest jednak nieaktualne.
Facet: Ale to takie intymne lekcje, bo wie Pani, ja poznałem Hiszpankę, ja Pani opowiem, ja chciałem się z nią seksić i robiłem jej minetkę i chciałem ją poderwać...etc. etc

Jak zaczął rozwijać wątek o minetce to się rozłączyłam, dodam, że miał jakiś taki obleśny głos typowego zboczeńca.

[_Matilde_]

Napisane przez Dotka90

Zanim się tak święcie oburzysz, przeczytaj dokładnie post na który odpowiadasz, to naprawdę nie jest trudne.

- nie brakowało drobnych, po prostu logiczne, że skoro ktoś płaci 12,9 a daje mi 50zł, to pytam, czy ma końcówkę (właśnie po to, żeby potem nie mieć problemów z drobnymi nie wiem co w tym skomplikowanego do pojęcia)

- nie zapuszczam nikomu żurawia do portfela Jak baba otwiera mi portfel przed nosem, to co mam nagle, uciec ze sklepu?

- ja rozumiem, że komuś są otrzebne drobne na busa itp. i nigdy tego nie komentuję, nieraz klienci mówią, że nie mogą mi dać drobnych, bo mają odliczone na autobus, ale jakbyś przeczytała post dokładnie, to byś wiedziała, ze :

a) babka miała portfel pełen monet - nie 2, czy 10zł w monetach, tylko znaznie więcej
b) ona powiedziała, że oszczędza W RAZIE CZEGO, a nie że jej to potrzebne. Zresztą kwotą z jej portfela można by było zapłacić w parkomacie za miesiąc parkowania.


EOT

Odniosłam się do dwóch wytłuszczonych fragmentów postu, i nadal uważam, że co ma klient w portfelu to jego sprawa. Rozumiem sytuację, to konkretne tłumaczenie, owszem, było dziwne, ale babka miała do niego prawo. A ja nie tyle polemizuję tu z Tobą, co chciałam zaznaczyć, że czasami te drobne są komuś naprawdę potrzebne. to też nie było trudne do zrozumienia

[201605021613]

Napisane przez Klarissa

Mnie jest pani z rossmanna w Łodzi winna 3 grosze, szkoda tylko, że mieszkam w innym województwie Myślicie, żeby się upomnieć jak będę tam następnym razem?

trzeba było numer konta podać, to by przelali

---------- Dopisano o 21:27 ---------- Poprzedni post napisano o 21:25 ----------

Napisane przez ciastkozposypka

Świetny wątek

Ja też przytoczę pewną sytuację, choć nie jest tak śmieszna jak Wasze , a raczej powiedziałabym, że bardziej obleśna.

Swego czasu dawałam korepetycje z języka, zarówno w rodzinnym mieście jak i mieście, w którym studiowałam. Miałam wrzucone ogłoszenie na jakąś stronę i czasem ludzie dzwonili. Pewnego razu zadzwonił starszy facet:

Facet: Czy może mi Pani udzielić korepetycji?
Ja: W jakim mieście?
Facet: Obojętnie.
Ja:
Facet: Takie intymne lekcje, wie Pani.
Ja: Wie Pan co ogłoszenie już jest jednak nieaktualne.
Facet: Ale to takie intymne lekcje, bo wie Pani, ja poznałem Hiszpankę, ja Pani opowiem, ja chciałem się z nią seksić i robiłem jej minetkę i chciałem ją poderwać...etc. etc

Jak zaczął rozwijać wątek o minetce to się rozłączyłam, dodam, że miał jakiś taki obleśny głos typowego zboczeńca.

O kurde zboczeniec telefoniczny, lubił sobie pogawędzić. Trzeba mu było powiedzieć, żeby podczas rozmowy z tobą, trzymał telefon obiema rękami.

[jaksy]

Ja miałam klienta, który się mnie spytał czy może wyciągnąć pojedynczą skarpetkę z trójpaku i przymierzyć przed kupnem
Jak powiedziałam, że nie, to się zdenerwował "przymierzyć nie można, zwrócić nie można (skarpet i majtek nie można), to jak ja mam je kupić?!"
I tak się zastanawiam: 1. czy ktoś chciałby kupić skarpety które ktoś inny wcześniej mierzył 2. czy komuś się kiedyś zdarzyło kupić skarpety za małe bądź za duże (zwłaszcza że mają rozpiętość 3-4 numerów)
WTF?

[chwast]

Napisane przez jaksy

Ja miałam klienta, który się mnie spytał czy może wyciągnąć pojedynczą skarpetkę z trójpaku i przymierzyć przed kupnem
Jak powiedziałam, że nie, to się zdenerwował "przymierzyć nie można, zwrócić nie można (skarpet i majtek nie można), to jak ja mam je kupić?!"
I tak się zastanawiam: 1. czy ktoś chciałby kupić skarpety które ktoś inny wcześniej mierzył 2. czy komuś się kiedyś zdarzyło kupić skarpety za małe bądź za duże (zwłaszcza że mają rozpiętość 3-4 numerów)
WTF?

No u mnie ostatnio facet poszedł mierzyć skarpety i też mnie to nieco zdziwiło bo przedtem się z tym nie spotkałam... ale wziął je...

[Dotka90]

Napisane przez _Matilde_

Odniosłam się do dwóch wytłuszczonych fragmentów postu, i nadal uważam, że co ma klient w portfelu to jego sprawa. Rozumiem sytuację, to konkretne tłumaczenie, owszem, było dziwne, ale babka miała do niego prawo. A ja nie tyle polemizuję tu z Tobą, co chciałam zaznaczyć, że czasami te drobne są komuś naprawdę potrzebne. to też nie było trudne do zrozumienia

A ja Ci tłumaczę, że rozumiem, że ktoś potrzebuje drobnych, ale nie w sytuacji, gdy ktoś ma ich CAŁY PORTFEL.

Idąc Twoim tokiem myślenia, powinniśmy zamknąć ten wątek, bo klient ma do wszystkiego 'prawo'.
Tak, dla mnie w idiotyczne zachowanie klienta, wpisuje się babka z portfelem pełnym monet i tłumaczeniem, że zbiera JAKBY CO na parkomat.

Ale już nie dyskutuję, bo i tak nie rozumiesz, dlaczego to napisałam.

[Azmika88]

Napisane przez jaksy

ożna (skarpet i majtek nie można), to jak ja mam je kupić?!"
I tak się zastanawiam: 1. czy ktoś chciałby kupić skarpety które ktoś inny wcześniej mierzył 2. czy komuś się kiedyś zdarzyło kupić skarpety za małe bądź za duże (zwłaszcza że mają rozpiętość 3-4 numerów)
WTF?

Nie wpadłabym na to, żeby mierzyć skarpety czy gatki. Ale nieraz zdarzyło mi sie kupić za duże albo za małe majtki. A skarpetki kiedyś mi wcisnęła babeczka na stoisku za duże. Powiedziałam, że chcę rozmiar 37, sprzedała, a po oderwaniu metek w chwili zakładania na stopę okazało się, że rozmiar mają wyszyty na spodzie i jest to 42...
Ale według mnie cena skarpetek jest tak niska, że nie będzie jakoś strasznie szkoda tych kilku złotych... Gorzej z majtkami, które potrafią kosztować więcej

[_Matilde_]

Napisane przez jaksy

Ja miałam klienta, który się mnie spytał czy może wyciągnąć pojedynczą skarpetkę z trójpaku i przymierzyć przed kupnem
Jak powiedziałam, że nie, to się zdenerwował "przymierzyć nie można, zwrócić nie można (skarpet i majtek nie można), to jak ja mam je kupić?!"
I tak się zastanawiam: 1. czy ktoś chciałby kupić skarpety które ktoś inny wcześniej mierzył 2. czy komuś się kiedyś zdarzyło kupić skarpety za małe bądź za duże (zwłaszcza że mają rozpiętość 3-4 numerów)
WTF?

Mi się zdarzyło kupić za małe skarpetki, i w sumie nie wiem dlaczego, bo oznaczenie rozmiaru takie samo jak zawsze. Chyba po prostu ta firma miała numerację zawyżoną

---------- Dopisano o 09:37 ---------- Poprzedni post napisano o 09:23 ----------

Napisane przez Dotka90

A ja Ci tłumaczę, że rozumiem, że ktoś potrzebuje drobnych, ale nie w sytuacji, gdy ktoś ma ich CAŁY PORTFEL.

Idąc Twoim tokiem myślenia, powinniśmy zamknąć ten wątek, bo klient ma do wszystkiego 'prawo'.
Tak, dla mnie w idiotyczne zachowanie klienta, wpisuje się babka z portfelem pełnym monet i tłumaczeniem, że zbiera JAKBY CO na parkomat.

Ale już nie dyskutuję, bo i tak nie rozumiesz, dlaczego to napisałam.

To naprawdę nie jest wina klientów, że pracodawca nie potrafi zapewnić ekspedientkom drobnych na wymianę, potrzeba zrozumienia z obu stron, tym czasem obie strony zawodzą w takim samym stopniu. Klienci często czują frustrację że się im wyciąga drobne wbrew ich woli (choćby chodzili z worem groszy zbierając na górę grosza, mogą), kasjerzy czują frustrację, że monety nie można połamać na ćwiartki. Rozumiesz że Cię rozumiem?

Dalsza część jako moje odczucia nie w związku z naszą dyskują, żeby mi nie zarzucono znów bezpodstawnie świętego oburzenia. Nie lubię, jak mi się wybiera z dłoni monety bez mojego pozwolenia, żeby sobie rozmienić. w związku z tym, że jak wcześniej pisałam, te złotówki bywają mi potrzebne. Miałam taką sytuację niedawno, że dziewczynie w drogerii chciałam dać końcówkę groszami, wysypałam sobie zawartość portfela na rękę, i liczę. A ona mi błyskawicznie zaczęła wyjmować złotówki z ręki, że chętnie wymieni na grubsze, nieco mnie zamurowało, w końcu się skapnęła, i dodała, "jeśli można". No akurat było można, bo miałam sporo drobnych, ale instynkt łowcy przy widoku drobnych wziąl u niej górę i trochu się zagalopowała. Nieraz tak bywa, można uprzejmie zaproponować wymianę pieniędzy, jak się widzi że ktoś ma sporo, ale, na boga, nie rzucać się na nie jak wygłodniałe zwierzę

[m.a.r.t.a]

Napisane przez jaksy

Ja miałam klienta, który się mnie spytał czy może wyciągnąć pojedynczą skarpetkę z trójpaku i przymierzyć przed kupnem
Jak powiedziałam, że nie, to się zdenerwował "przymierzyć nie można, zwrócić nie można (skarpet i majtek nie można), to jak ja mam je kupić?!"
I tak się zastanawiam: 1. czy ktoś chciałby kupić skarpety które ktoś inny wcześniej mierzył 2. czy komuś się kiedyś zdarzyło kupić skarpety za małe bądź za duże (zwłaszcza że mają rozpiętość 3-4 numerów)
WTF?

Nie, ale majtki tak.

[cava]

Miedzyfirmowy Romeo.
Najpierw koniecznie chciał się umówić na kawę choć w życiu mnie na oczy nie widział, a potem tak się zacukał ze na pytanie:
- wysłać paczką czy na palecie? - powiedział: "na palecie , stać nas!"
Towar za 70 zł, wysyłka palety 130 zł.
(a Wysyłka paczką 15 zł. Wysłałam na palecie. Niech ma jak "ich" stać.)


I cała grupa wkurzających klientów.
Wchodzi taki i zaczyna nas uczyć, jak mamy produkować.
Od pierwszych słów widać, ze pojęcia zielonego nie ma w temacie, no ale nie ma to jak próbować udowodnić, że się jest największym w okolicy specjalistą, ludziom którzy zęby zjedli na danej dziedzinie.

Albo pretensje, że coś proponujemy za cenę x. "Bo ON" by to wyprodukował 10 razy taniej.
I obraza majestatu jak w odpowiedzi na to proponuję założenie własnej produkcji skoro mają patent na bycie aż tak konkurencyjnymi i jeszcze na tym zarobić.

Jeden przeszedł ludzkie pojecie.
Jak dostaję zapytanie, to od reki robię wstępne kalkulacje do czego muszę opracować kształt i funkcjonalność produktu + proces technologiczny produkcji. Zajmuje mi to... godzinę jak trudniejszy produkt.
A facet cały w pląsach: "a ja SAM , zaprojektowałem taki produkt x w... 3 miesiące.
Bo wie pani, ja to jestem, DYREKTOREM HANDLOWYM!"
(tu mina pawia i rozpostarty pióropusz)

Chyba liczył ze spadnę z wrażenia z krzesła i podpełznę do stóp dyrektora handlowego skamląc o randkę ze śniadaniem

Kadrowa ze śmiechu wpełzła pod biurko, co łatwe nie jest bo kobieta ma z 1,80 wzrostu i słuszną wagę.

[jaksy]

Napisane przez Azmika88

Gorzej z majtkami, które potrafią kosztować więcej

Napisane przez m.a.r.t.a

Nie, ale majtki tak.

Akurat majty można u nas mierzyć na swoją bieliznę, ale takie skarpety albo rajstopy wyciągnięte po mierzeniu (tego jeszcze brakuje)... fuj
A majty też mi się zdarzyło kupić w złym rozmiarze :p skarpet nigdy akurat

Wysłane z aplikacji. Przepraszam za literówki - czasem nie trafiam w klawisze.

[Dotka90]

Napisane przez _Matilde_

To naprawdę nie jest wina klientów, że pracodawca nie potrafi zapewnić ekspedientkom drobnych na wymianę, potrzeba zrozumienia z obu stron, tym czasem obie strony zawodzą w takim samym stopniu. Klienci często czują frustrację że się im wyciąga drobne wbrew ich woli (choćby chodzili z worem groszy zbierając na górę grosza, mogą), kasjerzy czują frustrację, że monety nie można połamać na ćwiartki. Rozumiesz że Cię rozumiem?

Ale rozumiesz, że ja drobne miałam? Przecież pisałam o tym. Po prostu zawsze pytam, bo potem przyjdzie dwóch klientów pod rząd, którym trzeba wydać 9zł w monetach i jest problem.

U mnie pracodawca nie zapewnia żadnych drobnych, bo to leży w moim interesie i nigdy u nas tego problemu nie ma.

---------- Dopisano o 15:09 ---------- Poprzedni post napisano o 15:07 ----------

Napisane przez jaksy

Akurat majty można u nas mierzyć na swoją bieliznę, ale takie skarpety albo rajstopy wyciągnięte po mierzeniu (tego jeszcze brakuje)... fuj
A majty też mi się zdarzyło kupić w złym rozmiarze :p skarpet nigdy akurat

Wysłane z aplikacji. Przepraszam za literówki - czasem nie trafiam w klawisze.

A jak sprawdzisz, czy klient mierzy na swoje majtki, czy na goły tyłek?

[_Matilde_]

Napisane przez Dotka90

Tak, dla mnie w idiotyczne zachowanie klienta, wpisuje się babka z portfelem pełnym monet i tłumaczeniem, że zbiera JAKBY CO na parkomat.

Napisane przez Dotka90

Ale rozumiesz, że ja drobne miałam? Przecież pisałam o tym. Po prostu zawsze pytam, bo potem przyjdzie dwóch klientów pod rząd, którym trzeba wydać 9zł w monetach i jest problem.

U mnie pracodawca nie zapewnia żadnych drobnych, bo to leży w moim interesie i nigdy u nas tego problemu nie ma.

Poniekąd się zachowujesz podobnie jak ta klientka. Twoje powody może są zrozumiałe, jej powodów w sumie nie musiałaś nawet poznawać, bo to tylko i wyłącznie jej sprawa. Jako klientka, jeśli Ci nie dała mniej niż wartość zakupów, nie zrobiła nic nie tak.

Bo, ustalmy parę rzeczy:

Obowiązkiem klienta przy kasie jest zapłacenie wystarczającej kwoty za zakupy.Obowiązkiem sprzedawcy jest wydać mu resztę. Poza tym, jeśli jeden czy drugi nie łamie prawa, nie zakłóca porządku, nie narusza czyjejś godności, nie zawraca komuś dodatkowo głowy, jako klient czy sprzedawca nie robi nic niewłaściwego.

Obowiązkiem sprzedawcy nie jest rozmienianie komuś pieniędzy (w sensie że przyjdzie ktoś z ulicy, i chcę stówę na drobniej), obowiązkiem klienta nie jest rozmienianie pieniędzy nikomu,ani innym klientom, ani sprzedawcy, ani na żądanie sprzedawcy. Prośby o rozmianę podchodzą pod zawracanie głowy

Jako sprzedawca i klient płacąc, i wydając resztę robimy wszystko, co musimy jako sprzedawca i klient. Reszta, jak pomoc, np. w rozmianie pieniędzy to kwestia dogadania międzyludzkiego i dobrej woli.

Jestem klientem: mogę wymagać od sprzedawcy, żeby mi, zamiast wydać 10 zł w jednym papierku, dal mi 10 razy po złotówce? Mogę tylko grzecznie poprosić, jeśli stanowczo poproszę to pewnie nie dostanę, żądać nie mam prawa. Gdybym się przechyliła przez kasę, i zaczęła sobie wyciągać bilon, natychmiast wezwano by ochronę i/ lub policję.

Sprzedawcy rzadko grzecznie proszą, bardzo, bardzo często proszą stanowczo o drobniejsze, czasami wręcz żądają, mają za złe, że ktoś nie chce tego zrobić. Czy klient ma prawo mieć za złe, że od sprzedawcy nie dostanie drobniejszych? Dokładnie takie samo prawo, jak sprzedawca.

Obie strony jako ludzie są w kwestii wiecznego braku drobnych równie winne i równie niewinne. Problem zapewne leży gdzie indziej. Obie strony często prowadzą świętą wojnę, mają wzajemne pretensje o te nieszczęsne monety. Słusznie? Raczej nie.

Jak temu zaradzić? Chyba tylko zrozumieniem dla innych, dogadaniem międzyludzkim i dobrą wolą, pod warunkiem, że będzie obustronna.

[dahna1990]

Pracowałam w sklepie z ciuchami

Raz wykładając towar, kawałek ode mnie kłóciło się małżenstwo. Facet oglądał sobie męskie piżamy. Kobieta darła się na męża, że jest głupkiem, żeby nie wymyślał i że jest ślepy bo to nie jest piżama. W końcu wyrwała mu tą piżamę, podchodzi do mnie i mówi:
- niech pani powie mojemu mężowi, że to nie jest piżama tylko dres! Podała mi ją i czeka
Ja - tylko, że to jest piżama
-pani nie wie co sprzedaje!
Ja
Głupiomądra

Ta sytuacja na szczęście nie była na mojej zmianie. Kobieta poszła do przymierzalni, po chwili wychodzi, oddała ciuchy które mierzyła i wyszła ze sklepu. Po jakimś czasie koleżanka poszła do przymierzalni, a tam leżą brudne majtki tej babki normalnie sobie zmieniła na nowe i poszła

Pracowałam też w sklepie ze sztucznymi kwiatami.
Przyszedł facet, ogląda, ogląda, w końcu pokazał mi jedne kwiaty i poprosił pięć. Na kasę wbiłam, on zapłacił i poszedł. Mija 10 minut, wpada zdyszany i mówi: "co pani mi sprzedała, ja chciałem żywe kwiaty dla żony" no to mu mówię że mamy tylko sztuczne kwiaty, przecież pisze przed sklepem. Mina faceta bezcenna rozejrzał się zdziwiony gdzie się znajduje, dał mi te kwiaty i wybiegł nawet nie chciał pieniędzy

[jaksy]

Napisane przez Dotka90

A jak sprawdzisz, czy klient mierzy na swoje majtki, czy na goły tyłek?

No nie sprawdzę, miałam to dopisać ale sobie darowałam :p nie ja, ale ktoś ode mnie z pracy miał taki przypadek, że ktoś mu oddał po przymierzaniu brudne majtki
Ja tam jestem za klasycznym naciąganiem majt w powietrzu w celu zweryfikowania czy tyłek się zmieści. Takie przymierzanie osobistych rzeczy mnie z deczka brzydzi (choć przy majtkach wmawiam sobie, że jednak robią to na swoją bieliznę)

Wysłane z aplikacji. Przepraszam za literówki - czasem nie trafiam w klawisze.

[Shinn]

Napisane przez jaksy

No nie sprawdzę, miałam to dopisać ale sobie darowałam :p nie ja, ale ktoś ode mnie z pracy miał taki przypadek, że ktoś mu oddał po przymierzaniu brudne majtki
Ja tam jestem za klasycznym naciąganiem majt w powietrzu w celu zweryfikowania czy tyłek się zmieści. Takie przymierzanie osobistych rzeczy mnie z deczka brzydzi (choć przy majtkach wmawiam sobie, że jednak robią to na swoją bieliznę)

Wysłane z aplikacji. Przepraszam za literówki - czasem nie trafiam w klawisze.

Znam dziewczynę, która twierdzi, że skoro na majtkach jest taka nalepka ochronna - przezroczysta, to znaczy, że może to założyć na goły tyłek.
I tysiąc innych głupich dziewczyn myśli tak samo

[Brook]

Znam dziewczynę, która twierdzi, że skoro na majtkach jest taka nalepka ochronna - przezroczysta, to znaczy, że może to założyć na goły tyłek.

spytalabym sie jej wiec jak to jest mierzyc majtki z nalepka bo jakies innej glupiej ktora mysli podobnie jak ty"

[soulone]

Na wstępie zaznaczę tylko, że pracuję w firmie, której polityka wymaga od nas podejścia do klienta i zapytania go czego szuka. Miałam ostatnio bardzo niemiłą sytuację z klientką (K).

Ja: Dzień dobry. Czy mogę pani w czymś pomóc?
K: A w czym chce mi pani pomóc?
Ja: No nie wiem, mogę na przykład pomóc pani szukać sukienki.
K: A no to proszę, bo ja właśnie szukam sukienki.
Ja: To może podpowie mi Pani jaka ta sukienka ma być? Na jaką okazję?
K: Nie, to pani ma wiedzieć jaką ja chcę sukienkę. A skoro pani wie to proszę mi taką ładną pokazać.
Ja: W takiej sytuacji zachęcam do samodzielnego rozejrzenia się po sklepie.

Wszystko mówiła tak żmijowatym, oschłym tonem, że zrobiło mi się bardzo nieprzyjemnie. Ważne jest to, że mamy w sklepie mnóstwo sukienek i naprawdę ułatwia mi sprawę jak klientka podpowie przynajmniej w jakim kolorze ma ta sukienka być. Poza tym była to młoda dziewczyna, a tak zgorzkniała i niekulturalna, że nie mogłam uwierzyć. Wystarczyło powiedzieć, że nie chce pomocy.

Inne sytuacje bywają śmieszne.
K: Może mi pani sprawdzić czy jest ta sukienka?
Ja: Przykro mi, ale nie ma.
K: Nie ma?
Ja: Nie ma.
K: Ale na pewno nie ma?
Ja: Tak proszę pani, na pewno nie ma.
K: Ale tak w ogóle nie ma?
W tym momencie chciałam odpowiedzieć, że sukienka trochę jest a trochę jej nie ma.

K: Jak pani składa ten żakiet?!
Ja: Składam tak by jak najmniej się pogniótł.
K: Pani NAWET się nie nadaje do składania żakietów! Proszę mi to dać!
I sama złożyła sobie żakiet i go zapakowała. Dodam, że totalnie go zgniotła i upchnęła w torbie na siłę...
Najgorsze są jednak sytuacje kiedy klient wchodzi 5 minut przed zamknięciem sklepu, gdy wszystko jest już poukładane, policzone, poprawione i wycackane. Wlezie i ciąga te ubrania, a na pytanie czy w czymś pomóc mówi, że "na razie się rozgląda". Po rozwaleniu połowy sklepu wychodzi wolnym krokiem nie odpowiadając nawet na "dobranoc".

[chwast]

U mnie wczoraj 3 min do zamknięcia, wszyscy już czekają w sumie pod kasą i windą... a tu wbiega baba, że ona chce oddać kurtkę...
Nie byłoby to jeszcze takie szokujące gdyby nie robiła tak strasznie niezadowolonej miny i nie była tak oburzona, że kierownik zamyka inne piętro i musi poczekać aż zjedzie... zero jakiegoś poczucia, że np w tym momencie robi komuś za przeproszeniem ch***two bo np spóźni się na busa do domu, wielce obrażona, ohydna baba.

[Nigella damascena]

Napisane przez dahna1990

Ta sytuacja na szczęście nie była na mojej zmianie. Kobieta poszła do przymierzalni, po chwili wychodzi, oddała ciuchy które mierzyła i wyszła ze sklepu. Po jakimś czasie koleżanka poszła do przymierzalni, a tam leżą brudne majtki tej babki normalnie sobie zmieniła na nowe i poszła

soulone współczuję, że trafiłaś na ynteligentne klientki