Program Rodzina 500 plus

[Mijanou]

Napisane przez polowic

Piszesz/piszecie, że w dup.....masz tą fryzjerkę i jej dziecko, a ta fryzjerka ma w dup.... Ciebie. Ona skończyła edukacje w wieku 18/19 lat i tyrała w pracy płacąc podatki na TWOJE STUDIA ewentualne STYPENDIA (socjalne naukowe) AKADEMIK, i co ona ma z tego, że dzięki JEJ podatkom, ty się wykształciłaś, masz dobrą pracę i dobre zarobki? Ona nie bierze pieniędzy na waciki, tylko to CZĘŚCIOWY dodatek na utrzymanie dziecko, bo tu się zgadzamy nikt za 500 zł dziecka w całości nie utrzyma. I ona przynajmniej daje krajowi nowe pokolenie, kogoś kto będzie tyrał m.in. na TWOJĄ emeryturę. Będzie "obsługiwał" Cię, nieważne w jakim zawodzie, jak już będziesz stara i brzydka.



Piszesz o cofnięciu socjalu w Anglii czy Szwecji, tak to prawda, ale obcokrajowcom, imigrantom, ale nie SWOIM OBYWATELOM.

.

Rozwala mnie takie puste gadanie. Z pewnością studiów nie ukończyłam dzięki podatkom tej pani. Moi rodzice też płacili podatki i to niemałe a ja przez ponad połowę studiów sama sobie zarabiałam na utrzymanie. I skoro ja teraz zasuwam to nikt mi za X lat łaski nie zrobi tylko dlatego, że będzie zasuwać na moją. Choć podejrzewam, że do tego czasu ZUS będzie już totalnym bankrutem bo przecież skądś te 500 zł trzeba teraz wziąć, żeby teraz komuś dać.

Co do sytuacji w Szwecji- nie wiem. Ale w Anglii cofnięto lub poważnie obcięto benefity "jak leci". "Swoim" także. A teraz porównaj sobie sytuację gospodarczą Wielkiej Brytanii i Polski oraz wyciągnij wnioski.

---------- Dopisano o 22:07 ---------- Poprzedni post napisano o 21:51 ----------

Napisane przez nouvelle90

Całe życie pod górkę po prostu. To wina bogaczy.

Taaaaaa. Nouvelle, zauważ, że generalnie biedni uważają, że ich biedzie są winni bogacze. Tyle tylko, że bogacze z reguły myślą w sposób przyczynowo-skutkowy i mają tyle dzieci, na ile ich stać właśnie po to, żeby nie musieć liczyć na żadne "benefity" mające zapewnić ich dzieciom niezbędne minimum socjalne. To właśnie dzięki temu myśleniu dzieci "bogaczy" mają jakiś start w życiu.

Kurczę, no bogaczom też nie spada z nieba. Dokładnie pamiętam, jak zasuwali moi Rodzice po to, by mi i bratu zapewnić to, co zapewnili a nawet więcej niż musieli. I tego samego nauczyli nas. Prostej zasady: chcesz mieć, to zasuwaj. Ciekawa jestem, jakie zasady wpoją swoim dzieciom ci rodzice, którzy całe zycie siedzą na zasiłkach lub pracują tylko tyle, ile wymaga niezbędne minimum i liczą na cud. Bo z pewnością nie zaradności i zasuwania.

[syklamen]

Ja uważam, że pomoc od państwa powinna się należeć tym najsłabszym, którzy nie mogą sami na siebie zarobić. Czyli niepełnosprawnym, chorym i starym. Dzieci mają rodziców, którzy powinni je utrzymywać. Jeśli np. mnie nie stać na dziecko, to go sobie nie planuję, nie rodzę i nie wyciagam ręki po pieniądze z to 500+, MOPS-u itd.
Dlaczego nikt się nie zainteresuje losem ludzi chorych, starych, którzy nie mają na leki i utrzymanie? Dlaczego nikogo nie obchodzi los niepełnosprawnych i ich rodzin? Nie mowie tu tylko o pomocy finansowej, chociaż ta pomoc jest śmieszna wobec nakładów, jakie muszą ponieść np rodzice chorego dziecka na jego leczenie i utrzymanie. Potrzebna byłaby pomoc państwa w opiece nad niepełnosprawnymi. Np. taka matka, która została z problemem sama, a tatuś się ulotnil, urabia się po łokcie, poświęca całe życie, a mało kto jej współczuje i wyciągnie pomocną dłoń. Kij mnie obchodzą rodziny wielodzietne, ja im dzieci klepac nie kazalam.

[Ulka1980]

dziewczyna bana dostała.... za co?
spadam, bo mając odmienne zdanie aniżeli większośc tez moge sobie na niego zarobic

[20160901857]

Dostała raczej za dublowanie kont niż za poglądy.

[Mijanou]

Napisane przez syklamen

Ja uważam, że pomoc od państwa powinna się należeć tym najsłabszym, którzy nie mogą sami na siebie zarobić. Czyli niepełnosprawnym, chorym i starym. Dzieci mają rodziców, którzy powinni je utrzymywać. Jeśli np. mnie nie stać na dziecko, to go sobie nie planuję, nie rodzę i nie wyciagam ręki po pieniądze z to 500+, MOPS-u itd.
Dlaczego nikt się nie zainteresuje losem ludzi chorych, starych, którzy nie mają na leki i utrzymanie? Dlaczego nikogo nie obchodzi los niepełnosprawnych i ich rodzin? Nie mowie tu tylko o pomocy finansowej, chociaż ta pomoc jest śmieszna wobec nakładów, jakie muszą ponieść np rodzice chorego dziecka na jego leczenie i utrzymanie. Potrzebna byłaby pomoc państwa w opiece nad niepełnosprawnymi. Np. taka matka, która została z problemem sama, a tatuś się ulotnil, urabia się po łokcie, poświęca całe życie, a mało kto jej współczuje i wyciągnie pomocną dłoń. Kij mnie obchodzą rodziny wielodzietne, ja im dzieci klepac nie kazalam.

Ujęłas sedno sprawy. Państwo powinno ( i ludzie jako tacy) pomagać, jak najbardziej: ludziom starym, chorym, niepełnosprawnym. Tu jest wręcz zwyczajny, ludzki obowiązek pomocy, bo ci ludzie nie są w stanie na siebie zapracować.

Ale rozdawanie kasy zdrowym ludziom, bo im "ciężko" nie mieści się w granicach mojego pojmowania świata.

[20160901857]

Tym bardziej, że to "cieżko" w przypadku Polski bierze sie właśnie z rozdawania nierobom kosztem pracowitych. Wspomniana fryzjerka z miasta powiatowego zarabiałaby pewnie więcej, gdyby właścicielka salonu nie musiała np co miesiąc dopłacać do jej wynagrodzenia jakichś 500 zł, które w tej chwili idą w kosmos, tzn na podatki, które fundują socjal. Czyli płaci dodatkowe 500, ktore teraz dostanie z powrotem. Ups, a może jednak dopłaci do nich kolejne 200 - koszty obsługi projektu? Czyli zabiorą jej 700, podniosą podatki, dowalą podatek od sklepów, który spowoduje wzrost cen i dadzą 500 zł. Gdzie tu jest sens?

[Mijanou]

Napisane przez nouvelle90

Tym bardziej, że to "cieżko" w przypadku Polski bierze sie właśnie z rozdawania nierobom kosztem pracowitych. Wspomniana fryzjerka z miasta powiatowego zarabiałaby pewnie więcej, gdyby właścicielka salonu nie musiała np co miesiąc dopłacać do jej wynagrodzenia jakichś 500 zł, które w tej chwili idą w kosmos, tzn na podatki, które fundują socjal. Czyli płaci dodatkowe 500, ktore teraz dostanie z powrotem. Ups, a może jednak dopłaci do nich kolejne 200 - koszty obsługi projektu? Czyli zabiorą jej 700, podniosą podatki, dowalą podatek od sklepów, który spowoduje wzrost cen i dadzą 500 zł. Gdzie tu jest sens?

Sensu to nie ma ale korzyść polityczna jest. PiS kupi sobie wyborców. Poczytaj, co tu wypisują wyborcy PiS. Oni nie widzą, że na skutek rozdawnictwa wzrosną ceny i to, co PiS da jedną reką, drugą zabierze. Nie zastanawiają się nad tym, że pieniądze nie biorą się znikąd. Dla nich liczy się to, że PiS da. Tacy są w większości wyborcy PiSu. Oni chcą dostać zgodnie z zasadą: "A po nas choćby potop".

[d357993fb563d96255a580a524765665475ea94f_5ff3ac0237767]

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;57141296]Tak z ciekawości - jakie to miasto?
Ja się wychowywałam na wsi, a były u mnie 2 normalne zakłady fryzjerskie, a co najmniej 2 kolejne fryzjerki strzygły i farbowały w domu, nie prowadząc oficjalnie firmy.

Miasto z ok 20 tysiącami mieszkańców w Polsce B

To się trzeba przeprowadzić tam, gdzie jest.

Tak, wszyscy przenieśmy się do Warszawy i zamieszkajmy w blokowiskach

Napisane przez dacn

Leń zawsze wymówkę znajdzie.

Są lenie, i są osoby, które po prostu pracy znaleźć nie mogą.
Jeśli tak uogólniasz, to nazywasz w tej chwili m.in. moją matkę leniem

Napisane przez metal_fish

Dlatego trzeba myśleć o tym, jak sprawić, żeby było więcej miejsc pracy - w dużych i małych miastach. A nie płacić ludziom za niepracowanie.

Tak byłoby lepiej, ale to nie stanie się z dnia na dzień. Ludzie potrzebują wsparcia teraz i od czegoś trzeba zacząć. Poza tym nawet jeżeli oboje rodziców pracuje i zarabia po 1500 zł netto to też może im być ciężko utrzymać np. trójkę dzieci. Wyżywią rodzinę, ale te dzieci będą miały marne szanse na rozwój w porównaniu z rówieśnikami z zamożniejszych rodzin.



[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;57144151]Kto powiedział, że do miast? Przeprowadzić się tam, gdzie jest praca. Są w Polsce duże firmy, np. motoryzacyjne, które płaca krocie tapicerom, żeby chcieli się przeprowadzić w ich okolicę, bo nie mogą znaleźć pracowników. Takie miejsca niekoniecznie są tylko w dużych miastach. To raz. Dwa, może zacznij się najpierw troszczyć o swoją pracę, a nie wszystkich 38 milionów obywateli. Nie pójdziesz do pracy, bo jak wszyscy będą chcieli, to będzie źle?
[COLOR="Silver"][/QUOTE]

Ciężko oczekiwać, żeby np. rodzina mieszkająca w domu po dziadkach, za który nie trzeba płacić, rzuciła wszystko i np. wynajęła mieszkanie w dużym mieście. Wiesz, ile kosztuje wynajęcie mieszkania, w którym zmieściłaby się 4 czy 5-osobowa rodzina w dużym mieście? Co z tego, że jeden z rodziców znajdzie w końcu pracę, jeśli i tak nie wystarczy na utrzymanie? Przenosić jest się łatwo ludziom wolnym czy jeszcze nieposiadającym dzieci, albo gdy oboje mają szansę na pracę. Nie oczekujmy też takiej mobilności od ludzi z pokolenia urodzonego w latach 50-tych i 60-tych, z których większość nie skończyła studiów, więc do korpo nie pójdą a do zaczynania pracy fizycznej nie każdy ma w tym wieku siły. Dlatego ludzie często wolą zostawać w rodzinnych miejscowościach. Ty piszesz z punktu widzenia świeżo upieczonej studentki/absolwentki bez zobowiązań, która chce podbijać świat.

Napisane przez Imperialista

Renatka ma trochę racji. Gdyby chciała założyć swoją jednoosobową działalność, od razu dostaje ZUS do zapłaty. Gdyby chciała się zatrudnić w małym mieście u kogoś, kto ma małą działalność gospodarczą, ten ktoś musi płacić na nią ZUS. W dodatku jeszcze ma 23% VATu w towarach i 18% PITu. Skoro są takie instytucje jak MOPS czy UP, to ma prawo oczekiwać opieki państwa.

Nie miałaby racji, gdyby u nas było tak jak w USA i innych bardziej kapitalistycznych państwach. Najgorzej jest, jak mamy ustrój między socjalizmem a kapitalizmem i jest burdel. Gdyby w 1989 roku wprowadzono naprawdę brutalny kapitalizm bez osłon socjalnych i bez warstw uprzywilejowanych, to wprawdzie współczynnik samobójstw byłby wyższy, ale zapewne bylibyśmy na poziomie Hiszpanii czy nawet Włoch i gonilibyśmy Niemców i Francuzów.

Nie zapominajmy, że Niemcy to był w połowie kraj socjalistyczny i że do tej pory zmagają się z problemem nierówności pomiędzy landami wschodnimi i zachodnimi. W mniejszych miejscowościach w landach wschodnich o pracy można pomarzyć, miasta świecą pustkami, bo wszyscy młodzi ludzie powyjeżdżali. W Berlinie wschodnim te rodziny mieszkające tam od pokoleń często całe siedzą na zasiłkach, bo nie odnalazły się w nowej rzeczywistości. Często przypomina to realia małych miast w Polsce z tą różnicą, że tam jest porządny socjal i ludzie nie lądują na marginesie, no chyba, że bardzo tego chcą (narkomani itp.). Nie twierdzę, że u nas zasiłki powinny być identyczne, Polski na to nie stać, ale cieszę się, że chociaż minimalnie coś się w tym kierunku rusza i może przestaniemy słyszeć np. o dzieciach jedzących jeden posiłek dziennie (darmowy w szkole) i może dzieciaki z mniej zamożnych rodzin będą miały lepsze szanse na przyszłość. A jeśli ten program przetrwa lata i ludzie mu zaufają, to może z czasem faktycznie zadziała w jakiś sposób zachęcająco dla małżeństw wahających się, czy zdecydować się na drugie dziecko, czy nie.

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57474871] tam jest porządny socjal i ludzie nie lądują na marginesie, [/QUOTE]

To już coraz bardziej mit. Wiem o tym z pierwszej ręki.
Socjal jest taki, że nie zdechniesz z głodu jak nie pracowałeś, ale pomoc finansowa jest taka, że właśnie trzyma na marginesie. W sumie to bardzo dobrze, powinno to zmuszać lewusów do podjęcia pracy. Ale wielu bezrobotnych z zawodu przyzywczaja się i do tego kiepskiego poziomu życia.
Jest oczywiście lepiej niż w Polsce, ale szokującej różnicy nie ma. Skończyło się tak stopniowo od lat 1990-2000, wtedy mocno obcięto socjal w Niemczech.

[20160901857]

Napisane przez Mijanou

Sensu to nie ma ale korzyść polityczna jest. PiS kupi sobie wyborców. Poczytaj, co tu wypisują wyborcy PiS. Oni nie widzą, że na skutek rozdawnictwa wzrosną ceny i to, co PiS da jedną reką, drugą zabierze. Nie zastanawiają się nad tym, że pieniądze nie biorą się znikąd. Dla nich liczy się to, że PiS da. Tacy są w większości wyborcy PiSu. Oni chcą dostać zgodnie z zasadą: "A po nas choćby potop".

Wiem.
Takie tłumoki bez szkoły nie powinny mieć praw wyborczych.

[GrumpyCat]

Napisane przez nouvelle90

Wiem.
Takie tłumoki bez szkoły nie powinny mieć praw wyborczych.

Tak samo jak moherowe berety

[dacn]

Nie ma możliwości aby pracy nie było. Po prostu nie ma.
Jest owszem praca mało płatna, mało rozwijająca, o nieciekawych godzinach pracy, taka w której się pracuje a nie spija kawki, trudna, ale jest i jest jej na tyle dużo, że spokojnie piszę że praca jest, tylko się niektórym nie chce.

[Ingrid80]

I zasadnicze pytanie: czy rodzice ktorzy zarabiają 1500 zł (przykład kilka postów wyżej) na prawdę powinni mieć 3 dzieci?? Może tylko jedno?

[GrumpyCat]

Napisane przez Ingrid80

I zasadnicze pytanie: czy rodzice ktorzy zarabiają 1500 zł (przykład kilka postów wyżej) na prawdę powinni mieć 3 dzieci?? Może tylko jedno?

A może wcale ;p

[d357993fb563d96255a580a524765665475ea94f_5ff3ac0237767]

Napisane przez dacn

Nie ma możliwości aby pracy nie było. Po prostu nie ma.
Jest owszem praca mało płatna, mało rozwijająca, o nieciekawych godzinach pracy, taka w której się pracuje a nie spija kawki, trudna, ale jest i jest jej na tyle dużo, że spokojnie piszę że praca jest, tylko się niektórym nie chce.

Są też sytuacje, gdy np. ktoś nie skończył studiów, nie zna języków obcych (szczególnie pokolenie moich rodziców, ludzie po 50-tce a do pracy fizycznej zdrowie iść nie pozwala. Co wtedy? Do biura Cię nie przyjmą, do korpo też nie, a sprzątać czy nosić ciężarów nie możesz, bo masz chory kręgosłup, zwyrodnienia stawów czy co tam jeszcze.
Moja mam pracowała jako sekretarka i potem młodsza księgowa przez jakieś 10 lat po ślubie, po przeprowadzce do innego miasta tylko tata znalazł pracę. Przenieśli się, bo kończyły się czasu PRL-u gdzie mieszkanie zapewniał im zakład pracy a na zakup nie było ich stać więc wrócili mieszkać u moich dziadków, gdzie dom był duży i miejsca sporo. Mama zajmowała się wychowywaniem trójki dzieci, gdy najmłodsze z nas miało ok 10 lat mama zaczęła aktywnie szukać pracy na nowo, no ale niestety, rynek pracy się zmienił i nawet to jej doświadczenie się nie liczyło, tym bardziej, że nie skończyła studiów, tylko przeróżne kursy dla sekretarek i księgowych. Do tego u mnie w mieście pracę biurową dostają głównie znajomi znajomych. Mama do pracy fizycznej nie pójdzie ze względu na stan zdrowia, ma grupę inwalidzką, nie wolno jej niczego ciężkiego nosić, zginać się za dużo, podnosić rąk na dłużej, bo potem kończy się to u niej unieruchomieniem albo kilkudniową migreną. Jest wg Ciebie leniwa, głupia, czy praca leży na ulicy a ona nie chce brać? Szukała, jest zarejestrowana w UP, zrobiła tam kilka kursów. Nie raz mówiła, że żałuje tego czasu bez pracy no ale przeprowadzka była konieczna, potem trójka dzieci (dziadkowie w żaden sposób nie pomagali w opiece, wręcz sami wymagali opieki, sprzątania, gotowania, oni nie robili nic a wręcz utrudniali np. nie sprzątając po sobie) a potem to już niestety było za późno.

Napisane przez Ingrid80

I zasadnicze pytanie: czy rodzice ktorzy zarabiają 1500 zł (przykład kilka postów wyżej) na prawdę powinni mieć 3 dzieci?? Może tylko jedno?

Jeśli patrzysz na obecnych 20-latków, z dostępem do antykoncepcji i uświadomionych to nie, nie powinni mieć. Ludzie kilkadziesiąt lat wstecz takiej wiedzy nie mieli i zazwyczaj ciąża nie była planowana, może poza tą pierwszą. Rodzice obecnych uczniów podstawówek pewnie już planowali swoje dzieci i mierzyli siły na zamiary, dlatego mamy prawie samych jedynaków. Może gdyby ten zasiłek został na dłużej, plus zorganizować więcej stypendiów dla zdolnych uczniów (ja byłam zawsze najlepszą uczennicą w klasie a nigdy żadnego stypendium nie dostałam, dopiero na studiach, w liceum czy gimnazjum czegoś takiego jak stypendium nie było), to ludzie chcieliby świadomie zdecydować się na drugie czy trzecie dziecko.

I tak sobie przypominam, że kiedyś bardzo chciałam iść na medycynę, ale w mojej szkole chemia była zawsze na poziomie podstawowym, w dodatku nawet ten poziom podstawowy był realizowany kiepsko i na zdanie matury rozszerzonej nie miałam szans. Niektóre dzieciaki z mojej klasy poszły po prostu na korepetycje i potem bez problemu maturę zdały i dostały się na wymarzone studia. Takie korepetycje z jednego przedmiotu to był koszt może 200 zł miesięcznie, może nawet nieco mniej i tak sobie myślę, że gdyby moi rodzice dostawali wtedy taką pomoc, to mogłabym na te korki iść i zostałoby jeszcze na inne potrzeby, np. na wycieczki szkolne na które nigdy nie jeździłam. W całym moim życiu pojechałam raz, w ostatniej klasie liceum. Może mogłabym pójść na studniówkę i bal gimnazjalny, bo miałabym na kreację. Może uniknęłabym prześladowania ze strony koleżanek z klasy za niemodne ciuchy po siostrze. Dużo rzeczy wyglądałoby lepiej, ale nigdy nie przyszło mi do głowy winić za to rodziców, bo doskonale wiem, że robili wszystko, co było w ich mocy i odmawiali sobie wszystkiego dla dzieci.

[dacn]

Tak oczywiście obiektywne przeciwności losu i praca tylko po znajomości.

[Jamajka007]

Napisane przez syklamen

Ja uważam, że pomoc od państwa powinna się należeć tym najsłabszym, którzy nie mogą sami na siebie zarobić. Czyli niepełnosprawnym, chorym i starym. Dzieci mają rodziców, którzy powinni je utrzymywać. Jeśli np. mnie nie stać na dziecko, to go sobie nie planuję, nie rodzę i nie wyciagam ręki po pieniądze z to 500+, MOPS-u itd.
Dlaczego nikt się nie zainteresuje losem ludzi chorych, starych, którzy nie mają na leki i utrzymanie? Dlaczego nikogo nie obchodzi los niepełnosprawnych i ich rodzin? Nie mowie tu tylko o pomocy finansowej, chociaż ta pomoc jest śmieszna wobec nakładów, jakie muszą ponieść np rodzice chorego dziecka na jego leczenie i utrzymanie. Potrzebna byłaby pomoc państwa w opiece nad niepełnosprawnymi. Np. taka matka, która została z problemem sama, a tatuś się ulotnil, urabia się po łokcie, poświęca całe życie, a mało kto jej współczuje i wyciągnie pomocną dłoń. Kij mnie obchodzą rodziny wielodzietne, ja im dzieci klepac nie kazalam.

Nie jestem może jakąś osobą pełną współczucia i miłosierdzia, ale serce mi pęka, gdy widzę błagania ludzi o wparcie finansowe na leczenie ich dzieci, bo państwo się na nich wypina

Kojarzycie pewnie sprawę Piotrusia, którego wsparł Real Madryt. Przy okazji reportażu na ten temat w tv ktoś z NFZ mówił, że zachęca ludzi do leczenia w Polsce i dlatego nie daje kasy na zagraniczne operacje. W tym samym reportażu wypowiadał się też tata chorej dziewczynki, która też miała problem z oczami (wybaczcie, nie pamiętam dokładnie co to za choroba). Co zaproponowano, gdy dziecko w końcu doczekało się na wizytę? USUNIĘCIE oka. K**wa mać. Usunięcie oka, które można by było uratować.



EDIT: Co ja szukam jakichś przykładów z TV... Znajoma rodziców ma syna, lat już bedzie mieć około trzydziestu. Niestety, syn jest na poziomie emocjonalnym 7-latka. Z wyglądu normalny facet, ktoś kto go nie zna, minąłby go na ulicy i nawet by nie pomyślał, że coś jest nie tak. Z resztą nawet do podstawówki chodził normalnie, ale okazało się, że odstaje od innych dzieci. Wyniesie śmieci, pójdzie do sklepu po bułki, ale kanapki już sam sobie nie zrobi. Problem jest taki, że jego poziom upośledzenia jest zbyt duży, by mógł żyć jak "normalny" człowiek, a jednocześnie zbyt mały, by miał przebywać w ośrodku. Renty nie dostał, bo uznano, że jest zdolny do pracy. Do pracy iść nie może, bo owszem, jest (jak na swój stan) bystry i potrafi zrobić wiele rzeczy, które mu się pokaże, ale musi być przy tym pod stałym nadzorem (to jest tak, że np pokaże się mu, jak zrobić samolot z papieru i za chwilę zrobi ich 5, ale na drugi dzień kompletnie nie będzie sobie w stanie poradzić z kartką papieru :/ ), nikt nie powierzy mu samodzielnej pracy...

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez Jamajka007

Kojarzycie pewnie sprawę Piotrusia, którego wsparł Real Madryt. Przy okazji reportażu na ten temat w tv ktoś z NFZ mówił, że zachęca ludzi do leczenia w Polsce i dlatego nie daje kasy na zagraniczne operacje. W tym samym reportażu wypowiadał się też tata chorej dziewczynki, która też miała problem z oczami (wybaczcie, nie pamiętam dokładnie co to za choroba). Co zaproponowano, gdy dziecko w końcu doczekało się na wizytę? USUNIĘCIE oka. K**wa mać. Usunięcie oka, które można by było uratować.

Chodzi o siatkówczaka i ten rodzaj nowotworu leczy się już w CZD tą samą metodą co w USA - podaje się leki p.nowotworowe bezpośrednio do oka. Nie jest to metoda dobra w każdym przypadku, pokazywali w tv dziewczynkę, którą wyleczono tą metodą w Polsce, bez amputacji oka. Główny 'zarzut' rodziców jest taki, że w Polsce metodę tę stosuje się od roku, a w USA od 10 lat.
Uważam, że ci ludzie niepotrzebnie naciągają innych na datki skoro ich dzieci mogą dostać pomoc w kraju.
Podobnie jest z kardiochirurgią dziecięcą - rodzice zbierają kasę na operację w Niemczech, gdzie operuje jakiś polski profesor (nazwiska nie pamiętam), podczas gdy w Polsce też takie operacje się przeprowadza.
Oczywiście nikt nikogo nie zmusza, żeby wspierał takie akcje, ale uważam, że to z deka nie fair wobec tych osób, których się nie informuje, że te dzieci mogą otrzymać pomoc medyczną bez tych pieniędzy.

[20160901857]

Yuri, ale ten program nie jest dla 50-latków, bo oni, jeżeli w ogóle z niego skorzystają, to przez krotki czas. To jest program dla ludzi 20+, którzy mają właściwie nieograniczony dostęp do nauki i czasy mamy takie, że nikt nikomu nie broni sie uczyć, niekoniecznie żeby pójść na medycynę (rozumiem ból, moja mama też nie miała kasy na korki dla mnie, przez co matura poszła mi średnio i na wymarzoną uczelnię nie dostałam się), ale po prostu żeby mieć pracę. Wielu ludziom sie po prostu nie chce uczyć, a widząc, że ktoś ma lepiej od nich potrafią tylko heheszkować o znajomościach, złodziejach, układach, nie widząc zupełnie ciężkiej pracy tej osoby. To, że ktoś jest mniej zdolny to nie jest problem ogółu społeczeństwa i normalne jest, że taka osoba ma zwykle dosyć ograniczone pole manewru jeżeli chodzi o pracę, więc nie bardzo rozumiem skąd pretensje, że musi być sprzątaczką albo kasjerką. Wszędzie, w każdym kraju na świecie ludzie mniej zdolni, mniej zaradni, gorzej wykształceni pracują w mniej ambitnych zawodach i zarabiają mniej.

[Jamajka007]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;5749381 6]Chodzi o siatkówczaka i ten rodzaj nowotworu leczy się już w CZD tą samą metodą co w USA - podaje się leki p.nowotworowe bezpośrednio do oka. Nie jest to metoda dobra w każdym przypadku, pokazywali w tv dziewczynkę, którą wyleczono tą metodą w Polsce, bez amputacji oka. Główny 'zarzut' rodziców jest taki, że w Polsce metodę tę stosuje się od roku, a w USA od 10 lat.
Uważam, że ci ludzie niepotrzebnie naciągają innych na datki skoro ich dzieci mogą dostać pomoc w kraju.
Podobnie jest z kardiochirurgią dziecięcą - rodzice zbierają kasę na operację w Niemczech, gdzie operuje jakiś polski profesor (nazwiska nie pamiętam), podczas gdy w Polsce też takie operacje się przeprowadza.
Oczywiście nikt nikogo nie zmusza, żeby wspierał takie akcje, ale uważam, że to z deka nie fair wobec tych osób, których się nie informuje, że te dzieci mogą otrzymać pomoc medyczną bez tych pieniędzy.[/QUOTE]

Właśnie pamiętam, że mówili, ze w Polsce można już leczyć chorobę, na którą cierpi Piotruś, ale w przypadku tej dziewczynki odniosłam wrażenie, że cierpiała na coś innego, nie wiem czy mówimy o tym samym reportażu. Może oglądałam coś innego, a może coś pomieszałam, bo zwykle tv leci tylko w tle

Chodziło mi generalnie o to, że państwo ma w to, że nie wszystkie dzieci rodzą się zdrowe i tym, które miały pecha już na starcie, należałoby pomóc. Nie chodzi już nawet o bardzo poważne choroby, ale wiele dzieci (np alergicy) mają zalecenie, żeby być pod stałą obserwacją lekarzy. Czy jedna wizyta na rok (bo tak to w rzeczywistości wygląda), to jest stała obserwacja? No nie sądzę..

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

No niestety, ten świat jest straszny i okrutny, rządzony kasą, kasą i jeszcze raz kasą. Równości nie było, nie ma i nie będzie. Próbowali wdrożyć komunizm swego czasu i też klapa.
Pora się pogodzić z tym, że większość z nas będzie żyło w niedostatku czy biedzie, że została urodzona po to żeby zapierdzielać wkoło jak chomik w kółku dla paru zaren karmy.
Mało kto jest piękny, zdrowy i bogaty. Większość ma przesrane.
Jeżeli ciężko sie z tym pogodzić, to najlepiej w ogóle się nie rozmnażać.

[Jamajka007]

Napisane przez nouvelle90

Yuri, ale ten program nie jest dla 50-latków, bo oni, jeżeli w ogóle z niego skorzystają, to przez krotki czas. To jest program dla ludzi 20+, którzy mają właściwie nieograniczony dostęp do nauki i czasy mamy takie, że nikt nikomu nie broni sie uczyć, niekoniecznie żeby pójść na medycynę (rozumiem ból, moja mama też nie miała kasy na korki dla mnie, przez co matura poszła mi średnio i na wymarzoną uczelnię nie dostałam się), ale po prostu żeby mieć pracę. Wielu ludziom sie po prostu nie chce uczyć, a widząc, że ktoś ma lepiej od nich potrafią tylko heheszkować o znajomościach, złodziejach, układach, nie widząc zupełnie ciężkiej pracy tej osoby. To, że ktoś jest mniej zdolny to nie jest problem ogółu społeczeństwa i normalne jest, że taka osoba ma zwykle dosyć ograniczone pole manewru jeżeli chodzi o pracę, więc nie bardzo rozumiem skąd pretensje, że musi być sprzątaczką albo kasjerką. Wszędzie, w każdym kraju na świecie ludzie mniej zdolni, mniej zaradni, gorzej wykształceni pracują w mniej ambitnych zawodach i zarabiają mniej.

O, i znowu przykład z mojego podwórka: Dziewczyna średnio zdolna, w dodatku rodziny nie było stać, żeby posłać ją na studia. Poszła na kasę do Biedronki. Popracowała 3 lata, dzięki temu że mieszkała w domu, mogła trochę odłożyć. Wiadomo, nie jakieś kokosy, ale zawsze. Uzbierała tak, żeby mieć coś na początek, wyjechała do większego miasta, wzięła na start jakąś pierwszą lepszą pracę i zaczęła szkołę zaocznie. Można? MOŻNA!

[Ingrid80]

Prof. Malec. Też się zastanawiam dlaczego ci rodzice usilnie zbierają pieniadze na leczenia w Monachium skoro w Krakowie pracował prof. Maleci nadal tam operują jego koledzy którzy z nim pracowali :-/

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez Ingrid80

Prof. Malec. Też się zastanawiam dlaczego ci rodzice usilnie zbierają pieniadze na leczenia w Monachium skoro w Krakowie pracował prof. Maleci nadal tam operują jego koledzy którzy z nim pracowali :-/

Bo brak im rzetelnej wiedzy/wytłumaczenia w czym rzecz. Zresztą nie wiem, może są też aroganccy.

---------- Dopisano o 13:05 ---------- Poprzedni post napisano o 13:02 ----------

Napisane przez Jamajka007

Chodziło mi generalnie o to, że państwo ma w to, że nie wszystkie dzieci rodzą się zdrowe

Budżet państwa to nie jest wór bez dna.
Serduszko pęka, że dzidzi chore, ale cóż - welcome to the cruel world.

[20160901857]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;5749464 6]No niestety, ten świat jest straszny i okrutny, rządzony kasą, kasą i jeszcze raz kasą. Równości nie było, nie ma i nie będzie. Próbowali wdrożyć komunizm swego czasu i też klapa.
Pora się pogodzić z tym, że większość z nas będzie żyło w niedostatku czy biedzie, że została urodzona po to żeby zapierdzielać wkoło jak chomik w kółku dla paru zaren karmy.
Mało kto jest piękny, zdrowy i bogaty. Większość ma przesrane.
Jeżeli ciężko sie z tym pogodzić, to najlepiej w ogóle się nie rozmnażać.[/QUOTE]


Ja kompletnie nie czaję tego narzekania i jojczenia młodych (!) ludzi, moich rówieśników. Urodziliśmy sie we w miarę spokojnych czasach, każdy z nas ma dostęp do podstawowej edukacji, nie żyjemy w Afryce, gdzie podstawówka to kamienna podłoga z kawałkiem ściany, mamy normalne życie, dostęp do dóbr, mamy internet, który normalnym ludziom służy też do nauki, a nie tylko do klikania w gierki na fb. I poza naprawdę skrajnymi przypadkami życie które mamy odzwierciedla nasze wybory. Jest mnóstwo ludzi z biednych rodzin, którzy ciężką pracą wychodzą z biedy, bo myślą co robią i nie zazdroszczą tym, którzy mają lepiej, tylko biorą z nich przykład i jakoś tam sobie to życie poukladają, więc dlaczego inni nie mogą? Nie rozumiem, naprawdę, w czasach masowego dostępu do rożnych dóbr nie mieści mi sie to w głowie.

[GrumpyCat]

Napisane przez Jamajka007

leci tylko w tle

Chodziło mi generalnie o to, że państwo ma w to, że nie wszystkie dzieci rodzą się zdrowe i tym, które miały pecha już na starcie, należałoby pomóc. Nie chodzi już nawet o bardzo poważne choroby, ale wiele dzieci (np alergicy) mają zalecenie, żeby być pod stałą obserwacją lekarzy. Czy jedna wizyta na rok (bo tak to w rzeczywistości wygląda), to jest stała obserwacja? No nie sądzę..

+zakazać całkowicie aborcji, nawet w przypadku bardzo ciężkich wad rozwojowych, a potem olać i kazać radzić sobie samemu...

[Jamajka007]

Napisane przez nouvelle90

Ja kompletnie nie czaję tego narzekania i jojczenia młodych (!) ludzi, moich rówieśników. Urodziliśmy sie we w miarę spokojnych czasach, każdy z nas ma dostęp do podstawowej edukacji, nie żyjemy w Afryce, gdzie podstawówka to kamienna podłoga z kawałkiem ściany, mamy normalne życie, dostęp do dóbr, mamy internet, który normalnym ludziom służy też do nauki, a nie tylko do klikania w gierki na fb. I poza naprawdę skrajnymi przypadkami życie które mamy odzwierciedla nasze wybory. Jest mnóstwo ludzi z biednych rodzin, którzy ciężką pracą wychodzą z biedy, bo myślą co robią i nie zazdroszczą tym, którzy mają lepiej, tylko biorą z nich przykład i jakoś tam sobie to życie poukladają, więc dlaczego inni nie mogą? Nie rozumiem, naprawdę, w czasach masowego dostępu do rożnych dóbr nie mieści mi sie to w głowie.

Dlaczego inni nie mogą? Przecież odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta! Siedzenie na dupie jest łatwiejsze niż ciężka praca

---------- Dopisano o 13:19 ---------- Poprzedni post napisano o 13:16 ----------

Napisane przez GrumpyCat

+zakazać całkowicie aborcji, nawet w przypadku bardzo ciężkich wad rozwojowych, a potem olać i kazać radzić sobie samemu...

Bo aborcja jest niehumanitarna, ale skazywanie dziecka na byt (bo naprawdę, ciężko mi taki stan nazwać życiem...) polegający na ciągłym bólu już tak

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez nouvelle90

Ja kompletnie nie czaję tego narzekania i jojczenia młodych (!) ludzi, moich rówieśników. Urodziliśmy sie we w miarę spokojnych czasach, każdy z nas ma dostęp do podstawowej edukacji, nie żyjemy w Afryce, gdzie podstawówka to kamienna podłoga z kawałkiem ściany, mamy normalne życie, dostęp do dóbr, mamy internet, który normalnym ludziom służy też do nauki, a nie tylko do klikania w gierki na fb. I poza naprawdę skrajnymi przypadkami życie które mamy odzwierciedla nasze wybory. Jest mnóstwo ludzi z biednych rodzin, którzy ciężką pracą wychodzą z biedy, bo myślą co robią i nie zazdroszczą tym, którzy mają lepiej, tylko biorą z nich przykład i jakoś tam sobie to życie poukladają, więc dlaczego inni nie mogą? Nie rozumiem, naprawdę, w czasach masowego dostępu do rożnych dóbr nie mieści mi sie to w głowie.

Moim zdaniem praźródło jest w katolickiej mentalności pomieszanej z myśleniem homo sovieticusa. Taki mix podejrzliwości wobec tych, którym 'się udało' (to słynne prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne itd.) + przekonanie, że mi się należy, że PAŃSTWO ma obowiązki wobec mnie - odpowiada za jakość i komfort mojego życia. Państwo, a więc ci, którym się udało. Bo to przecież na bank moim kosztem - człowieka prostego i uciśnionego.
No i ta pogarda wobec siebie na wzajem, wobec ludzi uczciwych, których określa się frajerami itd. itp. To jest temat na rozprawę doktorską.
Lepiej siedzić na dupie wymyślać tysiąc sposobów na to, dlaczego mi się nie udało, niż zrobić choćby jedną konstruktywną rzecz, podjąć jakiś wysiłek na początek.

[9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57492491]
I tak sobie przypominam, że kiedyś bardzo chciałam iść na medycynę, ale w mojej szkole chemia była zawsze na poziomie podstawowym, w dodatku nawet ten poziom podstawowy był realizowany kiepsko i na zdanie matury rozszerzonej nie miałam szans..[/QUOTE]
i jak rozumiem nauczycielka odmawiała Ci pożyczenia dodatkowych książek, większego wypytywania Cię na lekcji, zadawania dodatkowych przykładów do domu, dostępu do biblioteki nie miałaś i nawet na używane repetytorium do rozszerzonej matury odkupione od kolegów ze starszych lat (a tuż po maturze u mnie i za darmo książki rozdawali) nie mogłaś sobie uzbierać?

a wiesz, jak moja znajoma z siostrą, bez kasy uczyły się angielskiego? ich matka wyprosiła u prowadzącej dodatkowe zajęcia nauczycielki, żeby jej córki mogły za darmo siedzieć na dywanie na końcu sali. bez odpytywania, bez pisania klasówek, po prostu tak jakby ich nie było.

a wiesz, jak moja koleżanka załatwiła sobie korepetycje z biologii? po prostu umówiła się z nauczycielką, że w zamian za naukę będzie u niej sprzątała.

więc nie zasłaniaj się brakiem kasy, bo ci co mają kasę mają łatwiej, owszem. ale nie zawsze ona jest wyznacznikiem wszystkiego.

[Mijanou]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57492491]
I tak sobie przypominam, że kiedyś bardzo chciałam iść na medycynę, ale w mojej szkole chemia była zawsze na poziomie podstawowym, w dodatku nawet ten poziom podstawowy był realizowany kiepsko i na zdanie matury rozszerzonej nie miałam szans. Niektóre dzieciaki z mojej klasy poszły po prostu na korepetycje i potem bez problemu maturę zdały i dostały się na wymarzone studia. Takie korepetycje z jednego przedmiotu to był koszt może 200 zł miesięcznie, może nawet nieco mniej i tak sobie myślę, że gdyby moi rodzice dostawali wtedy taką pomoc, to mogłabym na te korki iść i zostałoby jeszcze na inne potrzeby, np. na wycieczki szkolne na które nigdy nie jeździłam. W całym moim życiu pojechałam raz, w ostatniej klasie liceum. Może mogłabym pójść na studniówkę i bal gimnazjalny, bo miałabym na kreację. Może uniknęłabym prześladowania ze strony koleżanek z klasy za niemodne ciuchy po siostrze. Dużo rzeczy wyglądałoby lepiej, ale nigdy nie przyszło mi do głowy winić za to rodziców, bo doskonale wiem, że robili wszystko, co było w ich mocy i odmawiali sobie wszystkiego dla dzieci.[/QUOTE]
Jestem dzieckiem zamożnych rodziców. Nie miałam korepetycji, choć przedmioty realizowane były róznie. Nie kupowano mi super modnych ciuchów, ubrana chodziłam skromnie (o dziwo nie prześladowano mnie z powodu niezgodnego z najnowszymi trendami outfitu). Nie dostawałam kasy na zawołanie na wycieczki. Na wiele rzeczy sama musiałam zarobić sprzątając w weekendy gabinety Mamy. Podobnie zarobiłam sobie na sukienkę studniówkową. Maturę zdałam bez problemu, dostałam się na wymarzony kierunek, który ukończyłam (aktualnie pracuję i robię specjalizację).

Nie rozumiem więc, dlaczego Ty nie wpadłaś na pomysł, żeby na swoje przyjemności zarobić w wieku licealnym. Ja to robiłam z mopem, odkurzaczem, wiadrem i ścierą. Nie było to żadnym dyshonorem dla córuni pani doktor. Powiedz, dlaczego podatnicy mieli to finansować? Masz zdrowe ręce? Zarób. Nie odpadłyby Ci, gwarantuję.