Czy zakończyć ten związek? To mnie przerasta

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Hultaj

Raczej możliwości takie jak wspólne rozliczanie podatków czy wspólnota majątkowa z których możesz zrezygnować przy jednoczesnym zachowaniu statusu społecznego czy komunikatu dla społeczeństwa że jesteś żoną a nie tylko koleżanką.

Z jakiego powodu zakładasz, że te możliwości to są jakieś korzyści?
Dla mnie na przykład wspólne rozliczanie podatków jest niepotrzebne, a wspólnoty majątkowej nie chcę mieć nigdy z nikim i co za tym idzie, musiałabym dodatkowo robić wycieczkę do notariusza, żeby jedną umową naprawiać drugą, której i tak do niczego nie potrzebuję i jeszcze płacić za to No super opcja.

[Hultaj]

Z jakiego powodu zakładasz, że te możliwości to są jakieś korzyści?
Dla mnie na przykład wspólne rozliczanie podatków jest niepotrzebne, a wspólnoty majątkowej nie chcę mieć nigdy z nikim i co za tym idzie, musiałabym dodatkowo robić wycieczkę do notariusza, żeby jedną umową naprawiać drugą, której i tak do niczego nie potrzebuję i jeszcze płacić za to No super opcja.

jeśli chcesz być żoną a nie kochanką, konkubiną czy koleżanką to coś za coś. Ty akurat nie chcesz, ale druga strona związku może chcieć. Po prostu to nie jest takie straszne jak usiłujecie przedstawiać bo czasy gdy ludzie na wieść o rozwodzie robili wielkie oczy ''co za dziwo'' i stygmatyzowali społecznie minęły.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Hultaj

jeśli chcesz być żoną a nie kochanką, konkubiną czy koleżanką to coś za coś. Ty akurat nie chcesz, ale druga strona związku może chcieć. Po prostu to nie jest takie straszne jak usiłujecie przedstawiać bo czasy gdy ludzie na wieść o rozwodzie robili wielkie oczy ''co za dziwo'' i stygmatyzowali społecznie minęły.

Co niby usiłujemy (czyli kto?) przedstawiać? Jeśli druga strona chce, to do mnie nie pasuje i tyle. Zwłaszcza jeśli ma powody emocjonalne lub społeczne. Mnie naprawdę nie interesuje żaden społeczny odbiór, czy to małżeństwa, czy rozwodu. Interesuje mnie natomiast to, że w przypadku rozstania w ogóle potrzebny jest rozwód, czyli de facto udział osób, których ta sprawa wcale nie dotyczy. Dodatkowo ślub pozostawia możliwość roszczeń finansowych od ex, nawet jeśli była intercyza. A ja nie zamierzam stawiać się w sytuacji, gdzie do czegoś takiego może dojść. Dla kogoś to może być super opcja, a dla mnie to zbyt upierdliwe.

[Hultaj]

Co niby usiłujemy (czyli kto?) przedstawiać? Jeśli druga strona chce, to do mnie nie pasuje i tyle.

Bo cały czas wysłuchuję że moje uważanie że w wieku 20lat na pewno nie wie się wszystkiego o sobie to bzdura. A przecież to jest moje uważanie i sorry ale można sobie uważać 20latka za najmądrzejszego na świecie, nie mam obowiązku z tym się zgodzić. I o tym mamy tu ciągle offtop.
I tak samo mogę uważać że rozstanie się z kims z powodu czegoś takiego (co ja uważam za tak banalne) jak ślub to w rzeczywistości pretekst a nie miłość do tej osoby.
Bo uważam że małżeństwo to nie jest tyle zachodu ile np. ty tutaj jawisz, dokladnie jak pisała Beksa, żyjesz z kimś i mieszkasz z kimś, więc część związaną z byciem parą masz już opanowaną, a w przypadku samego ślubu, w najgorszym razie rozwieść się można więc nie są to żadne jak to kiedyś były ''kajdany''.

---------- Dopisano o 20:56 ---------- Poprzedni post napisano o 20:51 ----------

Dodatkowo ślub pozostawia możliwość roszczeń finansowych od ex, nawet jeśli była intercyza. A ja nie zamierzam stawiać się w sytuacji, gdzie do czegoś takiego może dojść. Dla kogoś to może być super opcja, a dla mnie to zbyt upierdliwe.

no i ok, a niektórzy nie wsiadają do samolotu czy samochodu bo się boją katastrofy czy wypadku i też im wolno.

---------- Dopisano o 20:59 ---------- Poprzedni post napisano o 20:56 ----------

Interesuje mnie natomiast to, że w przypadku rozstania w ogóle potrzebny jest rozwód, czyli de facto udział osób, których ta sprawa wcale nie dotyczy.

ale w przypadku ślubu to samo, sama go sobie na plaży nie udzielasz.

Tak samo jak po urodzeniu dziecka rejestrujesz je w urzędzie a przecież czy to zrobiłabyś czy nie, ono od tego istnieć nie przestaje. Dla społeczeństwa jednak jeśli byś nie zarejestrowała to by go ''nie było''.

Nie potrzebowałabyś tak samo prawa jazdy bo kluczowe jest że nauczyłas się jeździć. Ani świadectwa maturalnego skoro możesz sama coś przeczytać i siebie przepytać.
I tak można mnożyć.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Hultaj

Bo cały czas wysłuchuję że moje uważanie że w wieku 20lat na pewno nie wie się wszystkiego o sobie to bzdura. A przecież to jest moje uważanie i sorry ale można sobie uważać 20latka za najmądrzejszego na świecie, nie mam obowiązku z tym się zgodzić. I o tym mamy tu ciągle offtop.

Chodzi o to, że w wieku 30, 40 itd lat też się nie wie o sobie wszystkiego ani tym bardziej tak samo się nie wie, czego się będzie chciało w przyszłości.

I tak samo mogę uważać że rozstanie się z kims z powodu czegoś takiego (co ja uważam za tak banalne) jak ślub to w rzeczywistości pretekst a nie miłość do tej osoby.

Ale bierzesz w ogóle pod uwagę, że inni ludzie uważają za banalne inne rzeczy niż ty? Dla mnie moja sytuacja finansowa i wolności osobiste nie są banalne. Dla ciebie twoje mogą być, droga wolna.
Tak samo dla ciebie może być banalne, że twój partner chce być nazywany przez otoczeniem mężem zamiast chłopakiem, a dla mnie taka chęć jest wyrazem charakteru, którego nie toleruję u partnera.

[megamag]

Hultaj, kłócisz się ze mną, a ja nawet nie wyraziłam zdania na ten temat (Ty je sobie dopisałaś). Po prostu wyraziłaś opinię i stwierdziłaś, że to nie opinia, ale fakty i statystyki. A jak zapytałam, skąd to wzięłaś, to zaczęłaś się kłócić. Chyba masz dużo wolnego czasu albo lubisz się kłócić.

A porównanie związków międzyludzkich do pracy chirurga jakoś mnie nie przekonuje. Na tej zasadzie najlepszymi kandydatami do związków byłyby osoby, które zaliczyły ich najwięcej, bo mają największe doświadczenie, najlepiej wielokrotni rozwodnicy.

[Hultaj]

Chodzi o to, że w wieku 30, 40 itd lat też się nie wie o sobie wszystkiego ani tym bardziej tak samo się nie wie, czego się będzie chciało w przyszłości.

ale w wieku 20 lat na pewno nie wie się więcej.

że twój partner chce być nazywany przez otoczeniem mężem zamiast chłopakiem, a dla mnie taka chęć jest wyrazem charakteru, którego nie toleruję u partnera.

no i sobie nie toleruj, ja tylko uważam że zerwanie związku przez semantykę albo coś co wcale nie musi być aż po grób mimo deklaracji nie ma nic wspólnego z miłością, co najwyżej tylko do siebie.

Na tej zasadzie najlepszymi kandydatami do związków byłyby osoby, które zaliczyły ich najwięcej, bo mają największe doświadczenie, najlepiej wielokrotni rozwodnicy.

Niekoniecznie, to może być osoba która nigdy nie była w związku, czy nie ma dużych doświadczen, za to z coraz bardziej ugruntowanym podejściem do różnych spraw bo nawet jeśli w związku nie jesteś to nie jesteś jednoczesnie odłożoną na półkę mumią która niczego nie poznaje. Nie chce mi się w kółko wałkować tego samego, jeśli w wieku 50 lat będziesz głupsza od siebie gdy miałas 20 to twoja sprawa.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Hultaj

ale w wieku 20 lat na pewno nie wie się więcej.

A co za różnica czy wie się "więcej"? Na pewno 20 latek wie więcej o sobie i swoich potrzebach niż dowolny oceniający go 40 latek.

no i sobie nie toleruj, ja tylko uważam że zerwanie związku przez semantykę albo coś co wcale nie musi być aż po grób mimo deklaracji nie ma nic wspólnego z miłością, co najwyżej tylko do siebie.

Nikt nie pisał o zrywaniu przez semantykę. Natomiast jeśli semantyka jest dla kogoś taka ważna, to raczej nie z powodów estetycznych, bo żona brzmi ładniej niż dziewczyna.
Tak z ciekawości - jeśli zerwie ta strona, która chciała ślubu, to też nie ma nic wspólnego z miłością?

[Hultaj]

Na pewno 20 latek wie więcej o sobie i swoich potrzebach niż dowolny oceniający go 40 latek.

Się.

Ale ja nigdzie nie powiedziałam że mowa miałaby być o 2 osobach. No bez kitu. Po prostu uważam że większe jest prawdopodobieństwo że 20latek zmieni zdanie o czymś co mu nie pasuje niż 40latek. Bo 40latek miał więcej czasu na testowanie tego co mu się podoba lub nie, a 20latek z kolei to sobie zakłada że coś mu się podoba lub nie.

bo żona brzmi ładniej niż dziewczyna.

akurat Limonka pisała jak pamiętam że ją samo to określenie mierzi i nadaje się bardziej do nobliwej pani a nie do niej, ale mniejsza.

Tak z ciekawości - jeśli zerwie ta strona, która chciała ślubu, to też nie ma nic wspólnego z miłością?

to działa w w strony, ani sobie nie wyobrażam zrywania fajnego związku z powodu niebrania ślubu ani chcenia ślubu. Ciekawie to zostało pokazane w ''Kobiety pragną bardziej'' tam też Jenn Aniston zazdrościła siostrom że są mężatkami, a że one miały męzów buraków i nierobów a ona fajnego partnerskiego faceta to musiała pojąć z czasem.
Tylko że z niebraniem ślubu to zawsze jest ten problem że nigdy nie masz pewności czy chodzi o niechęć do ślubu czy po prostu nie chcesz się pobrać z tą konkretną osobą. I ta osoba która tego ślubu chce jesli straci przez to zaufanie i czuje się gorsza zerwie relację bo ta się posypie od braku zaufania i poczucia wyjątkowości. W 2 stronę to raczej nie działa bo jak ktoś ślubu nie chce to chyba logiczne że go to gila i nie dorabia do tego głębszej teorii, słusznie czy nie.

[tinkerver2]

Napisane przez Hultaj

weź Ty się uspokój.
Obiektywnie jak np. 18latka stwierdza że nie chce ślubu i dzieci i uważa że to rozwiązuje sprawę na całe życie to jest to dość niepoważne. Minęło kilka lat facet uznał że z czasem chce mieć rodzinę i dzieci. Nie powiedział że jutro. Autorka nie musi do tego się dostosowywać ale żeby się go czepiać bo w wieku 25 nie myśli tak samo jak gdy miał 20, pff.

Wytłumacz mi proszę jedna kwestię.
18 latka, 22 czy 25 latka nie chce dzieci i ślubu - nie jest dojrzała, skąd ona może wiedzieć czego będzie chcieć na całe życie, zawsze jej się może odmienić. Okej.
Co w takim razie z dziewczynami które w wieku 18, 22, 25 lat wiedzą że chcą mieć dzieci i męża? U mnie na studiach 23-25 to był największy boom na śluby, a niektóre dziewczyny to już na 1 roku studiów były w ciąży czy po ślubie. Nawet w liceum miałam 3 dziewczyny, które były mamami.
Rozumiem, że powinno im się te dzieci odbierać i zabronić zawierania związków
Przecież są za młode, niedojrzałe.
To ja już nie wiem - można zrobić sobie dzieciaka w wieku 20 lat bo jest się na to dojrzałym, ale jednocześnie w tym samym wieku jest się zbyt niedojrzałym by móc wiedzieć, że się go nie chce?

[Hultaj]

18 latka, 22 czy 25 latka nie chce dzieci i ślubu - nie jest dojrzała, skąd ona może wiedzieć czego będzie chcieć na całe życie, zawsze jej się może odmienić. Okej.
Co w takim razie z dziewczynami które w wieku 18, 22, 25 lat wiedzą że chcą mieć dzieci i męża? U mnie na studiach 23-25 to był największy boom na śluby, a niektóre dziewczyny to już na 1 roku studiów były w ciąży czy po ślubie. Nawet w liceum miałam 3 dziewczyny, które były mamami.
Rozumiem, że powinno im się te dzieci odbierać i zabronić zawierania związków

ale skąd przekonanie że jak się ma np. 22 lata to należy mieć zabronione albo nakazane mieć dzieci lub ślub czy partnera.

Nie jest powiedziane że hajtając się w wieku 30 czy 40 lat się nie rozwiedziesz, ale o ile nie mówimy faktycznie o jednej z tych relacji które się faktycznie udały, to prawdopodobienstwo tego, że małżeństwo zawierane na bardzo wczesnym etapie życia przetrwa jest mniejsze. Nie będę szukać statystyk dla Megamag bo mi się nie chce, ale taki pogląd lansuje centralnie wizażowy ogół, cokolwiek to znaczy, uprzedzając Lis; bo taka mniej więcej współeczesnie wg mnie jest społeczna opinia, z kolei poparta obserwacjami przez innych. Tona wpisów z gatunku że ''20tka to ho ho, ojejku tam, kochasz go, jeszcze poznasz milion innych gości, a w ogóle to takie wczesne związki rzadko kiedy wygrywają z próbą czasu''. No wybacz ale sporo tu wątków przejrzałam więc nie zmyślam. Na potrzeby tego tematu: 20tka to w pełni ukształtowany beton, fiu fiu. No sorry ale nie.
A propos małżeństw i statystyk, jesli prawdą jest że co drugie czy nawet co trzecie małżeństwo konczy się rozwodem to akurat Polska jest jednym z tych krajów w Europie gdzie wiek małżonków należy do najniższych. Nie wiem czy średnia to nie była coś ok 24 lata. Aktualne statystyki rozwodowe nie bedą tym samym w znacznym stanie dotyczyć odpowiednio później zawieranych małżeństw.