Jak unikać problemów (finansowych)?

[Marigold19]

A mnie zastanawia już sam nick użytkowniczki- JANUSZ i POLAK. Wątków mi się nie chce przeglądać.

[71253839b04673f7804766e160d807ea33c37805_6578f4849ccb9]

Napisane przez Hultaj

Pomijam że wymyslałaś cuda z markowego płaszcza za x tyś robiąc konieczność a z auta fanaberię. Pomijam, że w ramach oszczędności polecałaś kalendarzyk oraz trzymanie jedzenia na balkonie zamiast w lodówce.

Słabośc słabością ale Twój facet dawno już powinien miec sprawy we własnych rękach bo przewalasz jego kasę na tosterki. On zarabia ileś tam, i dobrze, a ty wiecznie go wpędzasz w długi. Więc nie wiem jakim cudem on się niby daje przekonywać jak to coś tam.

może obecne przewalanie kasy jest głownie z zarobków autorki? gdzies mi w oko wpadlo, że zarabia od kilku miesiecy więcej (wierzę, skoro jest medykiem). i porada, zeby miala wydzielone - doraźnie, ale to tak na minimum pól roku wg mnie- 'kieszonkowe' tez mi się wydaje sensowna. no i zabrane dostepu do kart, kont. O ile TZ będzie zmotywowany do nie ulegania naciskom...
tak moja znajoma wyszla z długów rodziny, kiedy mąz im narobił debetów na kredytówkach wlaśnie jakimiś zakupami zachciankowymi, a ona po latach nawet wspominala, ze nie wie na co wlasciwie aż tyle powydawał. (chyba sporo zwyczjanie przeżarł, troche na gierki wirutalne wydał - nic w domu materialnego nie przybylo...)

Napisane przez sublips

Ja też nie rozumiem.
Wierzę, że są zakupoholicy; nawet znam takie osoby. Ale nie, nie wierzę, że ktoś rano zje kanapkę z pasztetem, na obiad najtańszą kaszę z tanim mięsem, na kolację jogurt, a wieczorem za to zamawia sobie torebki za 10 tysięcy. Że kupuje sobie płaszcz za 3 tysiące, a nie użyje prezerwatywy podczas seksu. I ma takie odrealnione podejście do rzeczywistości.

A punkty ok, mogę przyjąć; ale wydaje mi się, że rozsądniejsze byłoby wlepienie punktów komuś, kto reklamuje kalendarzyk małżeński jako złotą metodę antykoncepcyjną i poleca ludziom tak ubogą dietę, twierdząc jednocześnie, że przecież mają takie zarobki, które im wystarczą na hajlajf.

PS: Sama jeżdżę na rowerze w eleganckich ciuchach, więc akurat to nie uważam za jakąś ekstrawagancję .

A ja znałam taka kobietę- młodą i biedną, ktora wolała sie żywić chlebem z pasztetem, żeby sobie fajne ciuchy kupic i pójść na dyskotekę, kupic piwo 3 x drozsze niż w sklepie - za mniejsze kwoty oczywiście te ciuchy.
Młody zdrowy organizm takiego bylejakiego żywienia i przez kilka dobrych lat moze nie odczuć negatywnie. Zreszta najtańsza kasza z odrobiną mięsa i jakims tanim warzywem chyba takie aż niezdrowe nie jest- jak już sie tak czepiac konkretnych przykladow

Wątek ciekawy i mi się przydają porady, mam lekko rozzrzutnego TZta, co to nie kupu sprzętu 'marnejjakości' mimo że wg mnie- subiektywnie - nas aż tak nie stać.

"biednych ludzi nie stac na kupowanie tanich sprzętów"- tak mi kiedys koleżanka argumentowala

[Trzepotka]

Treść usunięta

[januszpolak]

Hej odzywam się w wątku, bo u mnie duże zmiany.

Ostatnie półtora miesiąca pracowałam mocno nad swoimi przyzwyczajeniami.

Udało mi się zaplanować zakupy odzieżowe i trzymałam się listy. Po pensjach lutowych wydaje się, że skutecznie i trwale wyjdziemy z debetu.

Choinki nie było, ale rozszerzyłam etat w pracy i postanowiłam sobie, że nie będę więcej doprowadzać siebie i mojej rodziny do takiej sytuacji. Już czuję odetchnięcie z ulgą, dlatego chciałam się tym pochwalić.

Mam nadzieję że na koniec roku wrócę do wątku i napiszę że wszystkie kredyty spłacone (został jeden duży gotówkowy).

Chcemy też na koniec roku mieć już odłożoną gotówkę na wypadek utraty pracy, nieprzewidzianych wydatków, choroby psa itd.

Zmiany są możliwe, oby były trwałe. Postanawiam sobie że po pensji lutowej nigdy więcej pod żadnym pozorem kuszących zakupów nie wejdę w debet.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez januszpolak

Hej odzywam się w wątku, bo u mnie duże zmiany.
Ostatnie półtora miesiąca pracowałam mocno nad swoimi przyzwyczajeniami.
Udało mi się zaplanować zakupy odzieżowe i trzymałam się listy. Po pensjach lutowych wydaje się, że skutecznie i trwale wyjdziemy z debetu.
Choinki nie było, ale rozszerzyłam etat w pracy i postanowiłam sobie, że nie będę więcej doprowadzać siebie i mojej rodziny do takiej sytuacji. Już czuję odetchnięcie z ulgą, dlatego chciałam się tym pochwalić.
Mam nadzieję że na koniec roku wrócę do wątku i napiszę że wszystkie kredyty spłacone (został jeden duży gotówkowy).
Chcemy też na koniec roku mieć już odłożoną gotówkę na wypadek utraty pracy, nieprzewidzianych wydatków, choroby psa itd.
Zmiany są możliwe, oby były trwałe. Postanawiam sobie że po pensji lutowej nigdy więcej pod żadnym pozorem kuszących zakupów nie wejdę w debet.

gratuluję i mam nadzieje że uda Ci sie wytrwać.

[ViLLeMkA]

Napisane przez januszpolak

Hej odzywam się w wątku, bo u mnie duże zmiany.

Ostatnie półtora miesiąca pracowałam mocno nad swoimi przyzwyczajeniami.

Udało mi się zaplanować zakupy odzieżowe i trzymałam się listy. Po pensjach lutowych wydaje się, że skutecznie i trwale wyjdziemy z debetu.

Choinki nie było, ale rozszerzyłam etat w pracy i postanowiłam sobie, że nie będę więcej doprowadzać siebie i mojej rodziny do takiej sytuacji. Już czuję odetchnięcie z ulgą, dlatego chciałam się tym pochwalić.

Mam nadzieję że na koniec roku wrócę do wątku i napiszę że wszystkie kredyty spłacone (został jeden duży gotówkowy).

Chcemy też na koniec roku mieć już odłożoną gotówkę na wypadek utraty pracy, nieprzewidzianych wydatków, choroby psa itd.

Zmiany są możliwe, oby były trwałe. Postanawiam sobie że po pensji lutowej nigdy więcej pod żadnym pozorem kuszących zakupów nie wejdę w debet.

Super!
A co Cię gubiło do tej pory - co udało Ci się najlepiej zmienić na plus?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[januszpolak]

Napisane przez ViLLeMkA

Super!
A co Cię gubiło do tej pory - co udało Ci się najlepiej zmienić na plus?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Przede wszystkim ograniczyłam rzeczy, które chcę, a nie potrzebuję.

Zrobiłam inwentaryzację szafy, pozbyłam się tego co nie noszę, a to co noszę zaczęłam układać w nowe stroje i wykorzystywać na 100%. Dzięki temu zaczęłam cieszyć się rzeczami, które już mam.

Na zimowej wyprzedaży kupiłam tylko kilka rzeczy, które z pewnością będę nosić i których jeszcze nie mam, przy czym nie wszystkie, które były na mojej wish-liście.

Odpuściłam temat elektroniki, uświadomiłam sobie że nie muszę mieć wszystkiego na już.

W międzyczasie zwiększyłam zarobki i teraz moja pensja wyniesie około 10-11 tysięcy dzięki czemu nadrobię zaległości. Cieszę się, że nie myślę już jak ją wydać na zachcianki, tylko wiem że muszę najpierw spłacić zobowiązania, a na zachcianki dozbierać.

W przeciwieństwie do poprzedniego oszczędzania, tym razem skupiłam się na dużych wydatkach, zachciankach, a nie na tym aby oszczędzać prąd, wodę, jeździć rowerem czy oszczędzać na jedzeniu. Te wydatki zostawiłam i na jedzenie idzie bardzo dużo, ale wciąż przy naszych zarobkach to jest mało. Możemy nawet przeznaczyć 5 tysięcy na jedzenie i 1500 zł na transport i nadal nie będziemy przecież na minusie. To zachcianki były problemem.

Co najzabawniejsze, udało mi się przez ten czas kupić kilka ładnych ubrań, odwiedzić raz fryzjera i raz kosmetyczkę.

Bardzo motywuje mnie to, że muszę uzbierać pieniądze na ubezpieczenie dla psa, bo psa nie można ubezpieczyć jak człowieka zdrowotnie, a nie mogę doprowadzić się do sytuacji że nie będę mieć na weterynarza. Chcę odłożyć na ten cel 10 tysięcy jeszcze w tym roku.

Nie oszukuję się już, że bułka z masłem na śniadanie, rower zimą czy ustawienie najwyższej możliwej temperatury w lodówce uchronią mnie przed konsekwencjami zakupów, bo "zostanie na zachcianki". Zajęłam się tym co ważne, swoją słabą stroną, a resztę odpuściłam. Efekty są.

Tłumaczę też sobie, że podobne ubrania i kosmetyki będą cały czas, a za kilka miesięcy będę już mieć na nie odłożone i kupię bez lęku, że zabraknie na weterynarza.

[Hultaj]

W międzyczasie zwiększyłam zarobki i teraz moja pensja wyniesie około 10-11 tysięcy dzięki czemu nadrobię zaległości. Cieszę się, że nie myślę już jak ją wydać na zachcianki, tylko wiem że muszę najpierw spłacić zobowiązania, a na zachcianki dozbierać.

tyle dostają lekarze po stażu którzy jeszcze w zeszłym roku zdawali się zbędni i byli przepędzani ?

[januszpolak]

Napisane przez Hultaj

tyle dostają lekarze po stażu którzy jeszcze w zeszłym roku zdawali się zbędni i byli przepędzani ?

Dokładnie.
Niestety tak to wygląda.

[a79790139dd0658ebd8b23ce8e3846ca00e1de31_65bd8201a8975]

A co to za pies, że piszesz tylko o jego zdrowiu, a o swoim nic?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[pempek]

I żyli długo i szczęśliwie 🥳


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[januszpolak]

[1=a79790139dd0658ebd8b23c e8e3846ca00e1de31_65bd820 1a8975;88448105]A co to za pies, że piszesz tylko o jego zdrowiu, a o swoim nic?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

Zwyczajny pies.
Ale ja jestem ubezpieczona na NFZ i jakby musiała mieć np. operację wyrostka która kosztuje kilka tysięcy bez ubezpieczenia, to mnie pokryje. A jeśli mój pies będzie wymagać operacji? O to mi chodzi.

---------- Dopisano o 21:51 ---------- Poprzedni post napisano o 21:50 ----------

Napisane przez pempek

I żyli długo i szczęśliwie 🥳


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Żeby to było tylko tak kolorowo, ale odezwę się też w późniejszych miesiącach jak mi idzie.

[Finlora]

Tak się zastanawiam co musiałabym jeść, żeby wydać 5 tysięcy na jedzenie...
Przyznam, że pamiętając Twoje wcześniejsze posty, to trochę dziwi mnie ten nagły zwrot akcji. I wolę nie wiedzieć jakie masz długi, że dopiero teraz, kiedy zarabiasz 10-11 tysięcy, możesz z nich wyjść. To strasznie rozrzutnie musiałaś wcześniej żyć, w dodatku za nie swoje pieniądze (z kredytów).

[535de3f481873e06c5a5c33016fd2a44dce7d9b2_606b967225802]

Napisane przez Finlora

Tak się zastanawiam co musiałabym jeść, żeby wydać 5 tysięcy na jedzenie...
Przyznam, że pamiętając Twoje wcześniejsze posty, to trochę dziwi mnie ten nagły zwrot akcji. I wolę nie wiedzieć jakie masz długi, że dopiero teraz, kiedy zarabiasz 10-11 tysięcy, możesz z nich wyjść. To strasznie rozrzutnie musiałaś wcześniej żyć, w dodatku za nie swoje pieniądze (z kredytów).

Jup. Dobry catering pudelkowy (taki ą, ę ) to koszt kolo 3000 - 4000. Normalnie pudelka sa duzo tansze ok 2000 na osobe. Wiec, jesli nie miala jakiegos uber cateringu to nie wiem, na co wydali tyle hajsu na zarcie.

[tinkerver2]

Żarcie na mieście
Potrafi zgubić
Głupi McDonald kosztuje mnie i męża 40 zł za 2 zestawy + lody, a co dopiero jak ktoś jada w lepszych restauracjach, np. Ąę albo eko. No sorki. Dobra pizza to też wydatek kilkudziesięciu zł i bliżej mi do 100 zł niż do 20. Napoje, piwa, dobry alkohol, to też kosztuje. My też wbrew pozorom wydajemy kupę hajsu na żarcie, głównie śmieciowe niestety, na słodycze i napoje gazowane idzie u nas masa pieniędzy.. Staramy się to ograniczać. Może tez "gotują" jak i my - kupują pełna lodówkę, zrobią 2-3 obiady używając 1/5 składników a reszta leży w lodówce aż do wyrzucenia.
No niestety, my się z takiego "jedzenia" wyplatujemy i się okazało, że kupa kasy szła na takie szajstwo, McDonaldy, KFC, żarcie na stacjach, kupowanie w żabkach.
Nie możemy przestac jeść w chińczyku - ale dla nas 50 zł za obiad w chińczyku to jedzenie na obiad + kolacje (a czasem i na śniadanie), więc nie jest to wielki wydatek. Gotować gotuje mąż, ale ja mam ograniczony zasób potraw, które mi smakują, i nie ma mowy o żadnych spagetti czy sosie do kurczaka z torebki.
Jedzenie na mieście potrafi zrujniwac.

Wysłane z mojego moto g(8) power przy użyciu Tapatalka

[Ava_]

Napisane przez tinkerver2

Żarcie na mieście
Potrafi zgubić
Głupi McDonald kosztuje mnie i męża 40 zł za 2 zestawy + lody, a co dopiero jak ktoś jada w lepszych restauracjach, np. Ąę albo eko. No sorki. Dobra pizza to też wydatek kilkudziesięciu zł i bliżej mi do 100 zł niż do 20. Napoje, piwa, dobry alkohol, to też kosztuje. My też wbrew pozorom wydajemy kupę hajsu na żarcie, głównie śmieciowe niestety, na słodycze i napoje gazowane idzie u nas masa pieniędzy.. Staramy się to ograniczać. Może tez "gotują" jak i my - kupują pełna lodówkę, zrobią 2-3 obiady używając 1/5 składników a reszta leży w lodówce aż do wyrzucenia.
No niestety, my się z takiego "jedzenia" wyplatujemy i się okazało, że kupa kasy szła na takie szajstwo, McDonaldy, KFC, żarcie na stacjach, kupowanie w żabkach.
Nie możemy przestac jeść w chińczyku - ale dla nas 50 zł za obiad w chińczyku to jedzenie na obiad + kolacje (a czasem i na śniadanie), więc nie jest to wielki wydatek. Gotować gotuje mąż, ale ja mam ograniczony zasób potraw, które mi smakują, i nie ma mowy o żadnych spagetti czy sosie do kurczaka z torebki.
Jedzenie na mieście potrafi zrujniwac.

Wysłane z mojego moto g(8) power przy użyciu Tapatalka

Nie chce Cię urazić ani nie pisze tego złośliwie, ale autentycznie zaszokowało mnie, ze młodzi ludzie z dostępem do internetu vide wiedzy jedzą w ten sposób.

Natomiast zgodzę się, ze w restauracjach można rozwalić spory budżet jeśli generalnie nie patrzy się na ceny. Gotowce już niekoniecznie. Chyba kiedyś nawet policzyłam z grubsza ceny składników vs gotowego dania i nie było wielkiej różnicy, o ile w ogóle jakaś.

Ubezpieczenie dla zwierzaka to wbrew pozorom oszczędność. Zwłaszcza jak ktoś ma rasowego, z gotowym zestawem chorób i przypadłości typowych dla rasy. Po 10 latach rachunki za weta mogą isc w tysiącach.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[tinkerver2]

Napisane przez Ava_

Nie chce Cię urazić ani nie pisze tego złośliwie, ale autentycznie zaszokowało mnie, ze młodzi ludzie z dostępem do internetu vide wiedzy jedzą w ten sposób.

Natomiast zgodzę się, ze w restauracjach można rozwalić spory budżet jeśli generalnie nie patrzy się na ceny. Gotowce już niekoniecznie. Chyba kiedyś nawet policzyłam z grubsza ceny składników vs gotowego dania i nie było wielkiej różnicy, o ile w ogóle jakaś.

Ubezpieczenie dla zwierzaka to wbrew pozorom oszczędność. Zwłaszcza jak ktoś ma rasowego, z gotowym zestawem chorób i przypadłości typowych dla rasy. Po 10 latach rachunki za weta mogą isc w tysiącach.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

No jemy w ten sposób (ale staramy się ograniczyć ), bo jest to po prostu dobre i szybkie. Czy zdrowe - pewnie, że nie. Czy sycące - a skąd. To nie jest tak, że ja myślę, że maczek czy KFC to samo zdrowie

Wysłane z mojego moto g(8) power przy użyciu Tapatalka

[Pantegram]

Napisane przez Ava_

Natomiast zgodzę się, ze w restauracjach można rozwalić spory budżet jeśli generalnie nie patrzy się na ceny. Gotowce już niekoniecznie. Chyba kiedyś nawet policzyłam z grubsza ceny składników vs gotowego dania i nie było wielkiej różnicy, o ile w ogóle jakaś.
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Też ostatnio zachwycam się gotowcami... Biorąc pod uwagę czas zmarnowany na gotowanie czy właśnie żywność kupioną na gotowanie, ale potem zepsutą i przez to zmarnowaną, bo się nie miało czasu ugotować albo nie miało ochoty akurat na to, co jest w lodówce, to ceny mają często wprost rewelacyjne i IMO bardziej się opłacają parze pracujących osób (co innego, jak jedno siedzi w domu na bezrobociu i ma czas na zajmowanie się gotowaniem).

No i jest taki wybór na rynku, że można wybrać produkty z dobrym składem, a odrobiny konserwantu nie ma się IMO po co bać...

Kupuję sobie gotowy hummus i bardzo sobie cenię, że nie muszę się babrać z gotowaniem i blendowaniem ciecierzycy... Dzięki temu w ogóle jem jakieś strączki (inaczej byłoby ciężko) oraz mniej masła, bo sobie kanapki smaruję hummusem...

Kupuję też dużo mrożonek. Wrzucam potem do piekarnika i mam warzywa na obiad - nie muszę się martwić o to, że mi świeży brokuł zgnije w lodówce, nie muszę go myć i cząstkować, tylko robią to za mnie maszyny albo pracownicy...

Mam teraz nastawienie "po co się babrać, skoro można kupić gotowe" np. pierogi, które są bardzo smaczne i przy tym wcale nie takie drogie?
Pracuję na cały etat, a nie mam ochoty cały weekend stać przy garach tylko po to, by jeść jakieś normalne jedzenie... Dzięki niebiosom za garmaż i mrożonki, serio xD



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Finlora]

Ja ubolewam, że tak mało (a raczej prawie wcale) jest gotowców odpowiednich dla IO. Dlatego niestety jestem skazana na gotowanie.

[535de3f481873e06c5a5c33016fd2a44dce7d9b2_606b967225802]

Ja gotuje, ale prawdopodobnie dlatego, ze bylam kiedys weganka, a teraz jem znowu wszystko ,to gotowanie posilkow miesnych jest duuzo prostsze. Nie trzeba namaczac straczkow na 12h i potem gotowac ich godzine. Wystarczy wyciagnac mieso, przyprawic i sru na patelnie.

Plus, 95% posilkow robie naprawde prosto. Sniadanie to calonocna owsianka z owocami, kanapki albo jogurt z granola. Obiad to usmazone mieso, warzywa z mrozonki i jakies tam ziemniaki i kasza, a kolacja to czesto jakas jajecznica z warzywami. Zrobienie tych tego, rzadko zajmuje wiecej niz 15 minut.

Plus, jestem zdrowa i duzo rzeczy mi smakuje.

Gotowe, lubie kupowac czasochlonne rzeczy - pierogi, uszka, cos co zajmuje duzo czasu i czego nie bede robic, bo mi sie nie chce.

Kiedys mialam faze i pieklam wlasne chleby, robilam hummus, wlasne jogurty. Na dluzsza mete to zbyt meczace, zeby zajmowac sie tym regularnie.

[januszpolak]

[1=535de3f481873e06c5a5c33 016fd2a44dce7d9b2_606b967 225802;88448710]Jup. Dobry catering pudelkowy (taki ą, ę ) to koszt kolo 3000 - 4000. Normalnie pudelka sa duzo tansze ok 2000 na osobe. Wiec, jesli nie miala jakiegos uber cateringu to nie wiem, na co wydali tyle hajsu na zarcie.[/QUOTE]

Jedzenie na dowóz na 2 osoby 1-2 razy dziennie plus większe zakupy bez oglądania cen i się zbiera.

[melkmeisje]

W zyciu bym nie nazwala czasu poswieconego na gotowanie zdrowych, domowych rzeczy ZMARNOWANYM Kurcze, przeciez to nasze cialo, zdrowie, samopoczucie, inwestycja w dalsze zycie. W koncu jestesmy tym co jemy. Swiadome pakowanie w siebie slodyczy i slodkich napoi, a potem dramat, ze zeby popsute - no nie ogarniam.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez melkmeisje

W zyciu bym nie nazwala czasu poswieconego na gotowanie zdrowych, domowych rzeczy ZMARNOWANYM Kurcze, przeciez to nasze cialo, zdrowie, samopoczucie, inwestycja w dalsze zycie. W koncu jestesmy tym co jemy. Swiadome pakowanie w siebie slodyczy i slodkich napoi, a potem dramat, ze zeby popsute - no nie ogarniam.

Jeśli ktoś nienawidzi gotować, to rozumiem.
Natomiast nie wiem jakim cudem ludziom schodzą jakieś długie godziny w kuchni na gotowanie albo całe weekendy

[535de3f481873e06c5a5c33016fd2a44dce7d9b2_606b967225802]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;88450263]Jeśli ktoś nienawidzi gotować, to rozumiem.
Natomiast nie wiem jakim cudem ludziom schodzą jakieś długie godziny w kuchni na gotowanie albo całe weekendy [/QUOTE]

Jesli sie robi bardzo wymyslne rzeczy to pewnie tak schodzi.

[1ce31337bafe4ce50f62519e721d2985132c01a5_6111b3a307338]

Napisane przez melkmeisje

W zyciu bym nie nazwala czasu poswieconego na gotowanie zdrowych, domowych rzeczy ZMARNOWANYM Kurcze, przeciez to nasze cialo, zdrowie, samopoczucie, inwestycja w dalsze zycie.

Ja bym nazwała, a mam lekkiego fioła na punkcie zdrowego odżywiania. Nie trzeba spędzać dużo czasu na gotowaniu żeby zdrowo jeść. Ja nienawidzę stać przy garach, więc każda minuta w kuchni to dla mnie czas zmarnowany.

[melkmeisje]

No wlasnie o to chodzi, ze to nie jest tak, ze albo 5h stania w kuchni, albo kfc.

[kasiunia788742]

Napisane przez melkmeisje

W zyciu bym nie nazwala czasu poswieconego na gotowanie zdrowych, domowych rzeczy ZMARNOWANYM Kurcze, przeciez to nasze cialo, zdrowie, samopoczucie, inwestycja w dalsze zycie. W koncu jestesmy tym co jemy. Swiadome pakowanie w siebie slodyczy i slodkich napoi, a potem dramat, ze zeby popsute - no nie ogarniam.

No ale czasem tak jest. Lubię gotować, myśleć co zrobię na obiad, ale czasem uważam, że marnuje czas na staniu przy garach a później myciu tego, mimo że mam zmywarkę to patelni czy gara nie wsadze bo za dużo miejsca zajmnie ani deski do krojenia bo nie można. Potrafię zrozumieć kto je bo je aby zaspokoić głód że dla niego to w ogóle ciągle zmarnowany czas

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka

[Trzepotka]

Treść usunięta

[Pantegram]

Napisane przez melkmeisje

W zyciu bym nie nazwala czasu poswieconego na gotowanie zdrowych, domowych rzeczy ZMARNOWANYM Kurcze, przeciez to nasze cialo, zdrowie, samopoczucie, inwestycja w dalsze zycie. W koncu jestesmy tym co jemy. Swiadome pakowanie w siebie slodyczy i slodkich napoi, a potem dramat, ze zeby popsute - no nie ogarniam.

Jeżeli mogę kupić umyte i pokrojone warzywa w niewiele wyższej cenie, to dla mnie czas spędzony na ich myciu i krojeniu jest zmarnowany, bo zarabiam wystarczająco dużo, by tej różnicy w cenie nawet nie poczuć, a mogę sobie w tym czasie zrobić coś fajniejszego niż stanie przy garach...

Ogólnie lubię gotować, ale nie wtedy, jak muszę i jest to mój niejako obowiązek, a tylko wtedy, kiedy mam na to siły i ochotę. Planowałam sobie kiedyś jadłospis na cały tydzień i ta konieczność przygotowania czegoś że świeżych półproduktów, bo inaczej się zepsują, gotowania wg planu przytłaczała mnie psychicznie, a przygotowanie kilku różnych posiłków dziennie (no bo jedzenie w kółko tego samego jest przecież 'niezdrowe'), jeszcze na 2 osoby, zajmuje jednak sporo czasu no i nie wierzę osobom, co mówią, że wcale nie (no chyba, że nie liczycie czasu spędzonego na zakupach, myciu naczyń i sprzątaniu kuchni po gotowaniu, a to przecież też jest składowa przygotowywania posiłków, która sama się nie zrobi).

Teraz jem 2 posiłki dziennie, więc nie mam takiego problemu, ale jak próbowałam jeść 5 różnych posiłków dziennie, to była jakaś makabra i nie wiem, kto pracując na etacie ma na to czas...
Zwłaszcza, że do niedawna nie miałam zmywarki, a po głupim koktajlu który robi się niby chwilkę już jest kilka garów do mycia, w tym blender do mycia jest nader upierdliwy. Więc summa summarum to nie jest wcale taka "chwilka".
A jak się robi jakieś placuszki, obiera ziemniaki i panieruje kotlety, to już w ogóle garów jest cała masa, nie mówiąc o tym, że też robi się to długo.

Wg mojego TŻ ja robię zawsze bardzo wymyślne dania i dopiero jak teraz zaczęłam robić jak najprostsze i jak najszybsze, to widzę ogromną różnicę w czasie przygotowania... Chociaż widzę też dużą różnicę w zależności od tego, czy ma się dobrze wyposażoną kuchnię, czy nie (jak ma się dobre AGD, to nawet te fikuśne dania nie są takie straszne).

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[kasiunia788742]

Napisane przez Pantegram

Jeżeli mogę kupić umyte i pokrojone warzywa w niewiele wyższej cenie, to dla mnie czas spędzony na ich myciu i krojeniu jest zmarnowany, bo zarabiam wystarczająco dużo, by tej różnicy w cenie nawet nie poczuć, a mogę sobie w tym czasie zrobić coś fajniejszego niż stanie przy garach...

Ogólnie lubię gotować, ale nie wtedy, jak muszę i jest to mój niejako obowiązek, a tylko wtedy, kiedy mam na to siły i ochotę. Planowałam sobie kiedyś jadłospis na cały tydzień i ta konieczność przygotowania czegoś że świeżych półproduktów, bo inaczej się zepsują, gotowania wg planu przytłaczała mnie psychicznie, a przygotowanie kilku różnych posiłków dziennie (no bo jedzenie w kółko tego samego jest przecież 'niezdrowe'), jeszcze na 2 osoby, zajmuje jednak sporo czasu no i nie wierzę osobom, co mówią, że wcale nie (no chyba, że nie liczycie czasu spędzonego na zakupach, myciu naczyń i sprzątaniu kuchni po gotowaniu, a to przecież też jest składowa przygotowywania posiłków, która sama się nie zrobi).

Teraz jem 2 posiłki dziennie, więc nie mam takiego problemu, ale jak próbowałam jeść 5 różnych posiłków dziennie, to była jakaś makabra i nie wiem, kto pracując na etacie ma na to czas...
Zwłaszcza, że do niedawna nie miałam zmywarki, a po głupim koktajlu który robi się niby chwilkę już jest kilka garów do mycia, w tym blender do mycia jest nader upierdliwy. Więc summa summarum to nie jest wcale taka "chwilka".
A jak się robi jakieś placuszki, obiera ziemniaki i panieruje kotlety, to już w ogóle garów jest cała masa, nie mówiąc o tym, że też robi się to długo.

Wg mojego TŻ ja robię zawsze bardzo wymyślne dania i dopiero jak teraz zaczęłam robić jak najprostsze i jak najszybsze, to widzę ogromną różnicę w czasie przygotowania... Chociaż widzę też dużą różnicę w zależności od tego, czy ma się dobrze wyposażoną kuchnię, czy nie (jak ma się dobre AGD, to nawet te fikuśne dania nie są takie straszne).

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

O to to! Jak mam prace 4 dni pod rząd po 12h to ciężko mi zebrać siły i o 22 zaczynać dopiero gotować obiad na jutro dla mnie i tż-ta a dzień wolny poświęcać na gotowanie na następne dni też mi szkoda

Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka