Ludzie i zachowania, które nas dziwią + ot, część 77.

[980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328]

Napisane przez chwast

Oj tak, geometria to był dramat. Oczywiście nie tam jakieś podstawy, tylko czym dalej tym gorzej.
Chemia była z kolei drugim przedmiotem, którego nie mogłam zrozumieć. Do pewnego etapu nie miałam żadnego problemu, później zrobiło się to dla mnie za ciężkie. Miałam korki, coś tam dawały, ale tylko tyle żeby zdać. W liceum nauczycielka chyba pozwoliła mi ściągnąć sprawdzian, bo to od niego zależało czy przejdę czy nie. Przeszłam i miałam spokoj z dziadostwem XD
Geografii za to nigdy nie lubiłam, a zawsze byłam w klasach geo-ang i w gimnazjum i liceum miałam ją rozszerzoną siedziałam wszystkie szkoły z moją kumpelą, która akurat lubiła i ogarniała, więc dużo jej zawdzięczam w tej kwestii.
Fizykę mieliśmy w praktyce rozszerzoną, baba typowo dawała zadania tylko z rozszerzenia i dręczyła nas niemiłosiernie, naprawdę nie wiem czemu, ale była wice dyr wiec chyba czuła, że może tak robić xd
Jedyne przedmioty, które lubiłam to był polski, angielski i o dziwo biologia.


Sent from my iPhone using Tapatalk

Moje świadectwo z ostatniej klasy liceum wyglądało tak, że ze wszystkiego miałam same piątki i szóstki, a z chemii dwója (i tak wyszedł z tego czerwony pasek).

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[747bf32364fc13da37122d49c7e01f75501e8a1a_65540b783ff7c]

Napisane przez Pusheen_

Moja kuzynka musiała zdawać matmę na maturze, rocznik '93. Babcia zafundowała jej korki, więc chodziła na nie chyba 2 lata i maturę napisała na 3X %, czyli ledwo ponad wymagane minimum.

Ja dziękuję niebiosom za to, że nie musiałam.

A i tak brałam korki z matmy i czułam się z tym jak debil. Chodziłam do dobrego liceum i jak się komuś tam przyznałam do korków, to usłyszałam: "A normalne lekcje Ci nie wystarczą?"

No nie, nie wystarczaly. Ja się w pewnym momencie zorientowałam, że...Nie nadążam i nie rozumiem materiału i już nic z tym sama nie zrobię. No i znalezlismy korepetytorkę - starszą, emerytowana już nauczycielkę.

Chodziłam do niej raz lub nawet 2 razy w tygodniu i jeszcze wcisnelam na te korki koleżankę z klasy.

Oceny podskoczyly od razu z trójek na czwórki. Ale i tak za późno bylo na poprawę oceny rocznej. Za to koleżanka była mi wdzięczna, bo u niej było baaardzo słabo.
I podejrzewam, że gdyby mój rocznik miał obowiązkową matmę na maturze, to ona mogłaby nie zdać.

W ogóle to pamiętam to swoje przerażenie, kiedy się zorientowałam, że jestem po prostu w środku lasu z rozumieniem materiału. I że i tak już tego nie nadrobię, bo tu wyłazily braki z wcześniejszych lat. Nie byłam w stanie objąć materiału całościowo, właśnie tak żeby rozumieć związki przyczynowo - skutkowe, co z czym się wiąże, itd.

Jakie to było frustrujace. A najbardziej frustrujace było to, że tyle osób wokół mnie nie miało takich problemów.

Byłam w klasie lingwistycznej, a większość czasu spędzałam na nauce biologii i matematyki. Już nawet tę matmę mogłam jakoś przeboleć, ale biologia to było za dużo. I pojawiały się narzekania na to wśród innych również. Mieliśmy stukniętą babkę od biologii i z ulgą przyjelam fakt, że po drugiej klasie zrezygnowała z pracy w szkole. Nienawidziłam tej wariatki i jeszcze miałam z nią trochę na pieńku.

W sumie to nie było trudne. Ta pani miała swój etos pracy i każdy, kto w jej odczuciu ośmielił się go podważyć, zasługiwal po prostu na zniszczenie : P

Miałam koleżankę, która leczyla się psychologicznie i w drugiej klasie zaliczyła taki "zjazd", że przestała chodzić do szkoły.
Parę miesięcy później zmarł jej ojciec.
Największy problem w przejściu do następnej klasy stanowilo dla niej zaliczenie matmy i biologii. I nawet niezbyt sympatyczny matematyk zlitowal się i zgodził się na program eksperymentalny, a ta sucz z biologii uwalila tę koleżankę na samej końcówce xd.

Powiedziała wtedy, że ona nie ma czasu na jakieś eksperymentalne "cuda - wianki" i skończyło się tak, że koleżanka miała egzamin komisyjny z biologii

Mam przedziwne wrażenie, że ta suka miała satysfakcję, że przyczyniła się do tego komisa

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

No ja mam wrazenie, ze czesc nauczycieli wybiera ten zawod, zeby realizowac sie w swoim sadyzmie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Pusheen_]

[1=747bf32364fc13da37122d4 9c7e01f75501e8a1a_65540b7 83ff7c;89430210]No ja mam wrazenie, ze czesc nauczycieli wybiera ten zawod, zeby realizowac sie w swoim sadyzmie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]Niestety, ale coś w tym jest.

I sadystami są zazwyczaj nauczycielki biologii albo wuefisci/wuefistki xd

Niezrealizowany potencjał kończy się na gnebieniu młodzieży i dzieci.

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[Finlora]

Napisane przez Pusheen_

Niestety, ale coś w tym jest.

I sadystami są zazwyczaj nauczycielki biologii albo wuefisci/wuefistki xd

Niezrealizowany potencjał kończy się na gnebieniu młodzieży i dzieci.

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

A czemuż to akurat nauczycielki biologii?
Nauczyciel np angielskiego nie ma niezrealizowanego potencjału? Bo np chciał być tłumaczem, a uczy w szkole?

[chwast]

Ja miałam w samych szkołach z 6 nauczycieli od matmy, bo ktoś tam odszedl, ktoś chory itp - 5 z nich było okropnych, pod różnymi kątami, ale okropnych, a jeden całkowicie nie nadawał się do pracy nie tylko z dziećmi i młodzieżą, ale chyba w ogóle ludźmi i niestety nie był w stanie nikogo niczego nauczyć choćby chciał.
Ja w pewnym momencie przestałam chodzić na matematykę, bo nie chciałam się stresować co oczywiście zrobiło więcej szkody niż pożytku, ale kobieta zamiast się zainteresować, że może jest problem, to wyżywała się na mnie co lekcję i absolutnie nic nie chciała tłumaczyć, w sumie to nikomu nie chciała, ale mnie to w szczególności.

A babkę od korków z matmy i fizy przez 6 lat miałam tę samą, oj była ostra, ale ze mną inaczej nie można było. Tak mi jednak zależało na lekcjach z nią (bo tylko z nią coś dawaly)że jak raz nie zrobiłam zadań, jakie mi zadała i powiedziała, że jezeli kiedykolwiek to sie powtórzy, to nie będzie już mnie uczyć - to tak sie wystraszyłam, że zadania robiłam od razu po powrocie z korków ogólnie byla spoko, w przerwach gadałyśmy na luzie i paliłyśmy papierosy, ale poza tym to straszna straszna żyła, za co dziś jestem jej wdzięczna XD


Sent from my iPhone using Tapatalk

[Pusheen_]

Napisane przez Finlora

A czemuż to akurat nauczycielki biologii?
Nauczyciel np angielskiego nie ma niezrealizowanego potencjału? Bo np chciał być tłumaczem, a uczy w szkole?

Doświadczenie własne, być może jednostkowe.



Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[7ae4e73d4b096fedcc3cca3dacf09e293fa96405_68a3b071c8cd0]

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89430203]W kazdym razie rozmowa zaczela sie od tego, ze to bez sensu, ze na matme trzeba ''zakuwac wzory''.
No wiec nie trzeba juz od ok. 10 lat.
Jesli jakis nauczyciel nie pozwala na sprawdzianach korzystac z tablic, to to jest blad nauczyciela, a nie systemu.[/QUOTE]My na lekcjach pracowaliśmy z tymi kartami wzorów. Na sprawdzianach z poszczególnych działów nie mogliśmy z nich korzystać, bo "chociaż raz w życiu trzeba się tego nauczyć na pamięć", ale rozwiązując zadania zawsze mieliśmy je na ławkach. No i chyba w takim razie trafiałam fajnych matematyków, którzy w miarę możliwości tłumaczyli skąd dany wzór się wziął, jak go sobie wyprowadzić.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

Napisane przez chwast

Ja w pewnym momencie przestałam chodzić na matematykę, bo nie chciałam się stresować co oczywiście zrobiło więcej szkody niż pożytku, ale kobieta zamiast się zainteresować, że może jest problem, to wyżywała się na mnie co lekcję i absolutnie nic nie chciała tłumaczyć, w sumie to nikomu nie chciała, ale mnie to w szczególności.

Moja anglistka również uważała, że jak zwyzywa ucznia od debila, dziewczyny od pustych laluń to magicznie język angielski wpłynie nam do głowy. Jedna skarga rodziców wyłącznie spotęgowała jej podłe zachowanie. Nie było bezpiecznego ucznia, każdy trząsł portkami przed lekcją. Dopiero kolejna skarga, zagrożenie, że sprawa pójdzie do kuratorium nieco ochłodziła jej zapędy i okazało się, że można lekcje prowadzić normalnie.

To też było chore - zgłaszanie do wychowawcy przez uczniów, przez rodziców, do dyrekcji - nic. Dopiero jak rodzice się już mocno wkurzyli cokolwiek podziałało. Znając życie my z szkoły odeszliśmy, a ta gnębi kolejne roczniki.

Do tej pory mam uraz do angielskiego i jako dorosła baba boje się zapisać na kurs.

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89430203]W kazdym razie rozmowa zaczela sie od tego, ze to bez sensu, ze na matme trzeba ''zakuwac wzory''.
No wiec nie trzeba juz od ok. 10 lat.
Jesli jakis nauczyciel nie pozwala na sprawdzianach korzystac z tablic, to to jest blad nauczyciela, a nie systemu.[/QUOTE]

Zgodzę się.
Normalny nauczyciel zachęca do korzystania, żeby przyzwyczaić się, wiedzieć jak znaleźć na tablicach. Całą szkołę przechodziłam z wydrukowanymi wzorami, szczególnie w klasie maturalnej.

[Triszuniek]

[1=26cabbdd88f595c38f9b7f8 139ef1472f28f75bc_65628a8 226dae;89430307]

To też było chore - zgłaszanie do wychowawcy przez uczniów, przez rodziców, do dyrekcji - nic. Dopiero jak rodzice się już mocno wkurzyli cokolwiek podziałało. Znając życie my z szkoły odeszliśmy, a ta gnębi kolejne roczniki.


[/QUOTE]

Przypomniało mi się, jak babka od przyrody oceniła mnie o wiele niżej od innej osoby z klasy mimo identycznej pracy i po odbiciu się od niej w dyskusji poszłam pogadać o tym z wychowawcą. Oczywiście nic z tym nie zrobił poza nakablowaniem babie, która gnębiła mnie braniem do odpowiedzi na każdej lekcji do końca roku. Czasami zastanawiam się jak tacy ludzie trafiają do nauczania dzieci.

[chwast]

Napisane przez Triszuniek

Przypomniało mi się, jak babka od przyrody oceniła mnie o wiele niżej od innej osoby z klasy mimo identycznej pracy i po odbiciu się od niej w dyskusji poszłam pogadać o tym z wychowawcą. Oczywiście nic z tym nie zrobił poza nakablowaniem babie, która gnębiła mnie braniem do odpowiedzi na każdej lekcji do końca roku. Czasami zastanawiam się jak tacy ludzie trafiają do nauczania dzieci.

Masakra :/ współczuję takiego doświadczenia!


Sent from my iPhone using Tapatalk

---------- Dopisano o 12:31 ---------- Poprzedni post napisano o 12:30 ----------

[1=26cabbdd88f595c38f9b7f8 139ef1472f28f75bc_65628a8 226dae;89430307]Moja anglistka również uważała, że jak zwyzywa ucznia od debila, dziewczyny od pustych laluń to magicznie język angielski wpłynie nam do głowy. Jedna skarga rodziców wyłącznie spotęgowała jej podłe zachowanie. Nie było bezpiecznego ucznia, każdy trząsł portkami przed lekcją. Dopiero kolejna skarga, zagrożenie, że sprawa pójdzie do kuratorium nieco ochłodziła jej zapędy i okazało się, że można lekcje prowadzić normalnie.

To też było chore - zgłaszanie do wychowawcy przez uczniów, przez rodziców, do dyrekcji - nic. Dopiero jak rodzice się już mocno wkurzyli cokolwiek podziałało. Znając życie my z szkoły odeszliśmy, a ta gnębi kolejne.[/QUOTE]

:/ na to aż nie mam slow, ciekawe czy to by teraz przeszło? Jako dzisiejszy uczeń pewnie wzięłabym telefon i zaczęła nagrywać jak się zachowuje…


Sent from my iPhone using Tapatalk

[Misia452]

Napisane przez chwast

Ja tez nie miałam nigdy nigdzie żadnych wzorów i trzeba było znać wszystko na pamięć, a nie pisałam jej wcale jakos bardzo bardzo dawno


Sent from my iPhone using Tapatalk

Dziwne. Ja normalnie miałam tablice dostępne na maturze.
Zdawałam w 2018

Wysłane z mojego SM-M115F przy użyciu Tapatalka

[Olkaaaa_s]

Też miałam kartę ze wzorami, zdawałam w 2012 roku.

Też uważam polski system szkolnictwa za coś, co trzeba zaorać i zacząć od zera- poczynając od zarobków nauczycieli po podstawę programową. Inaczej będzie tylko gorzej.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Lumimi]

Dlatego jak przypominam sobie swoje lata szkolne to jestem mega szczęśliwa że to już za mną. Za cholere bym się nie wróciła. Jak sobie teraz uświadomiłam jak bardzo nauczyciele byli wobec mnie niefajni to się cieszę że są teraz konta na tik toku w stylu Prawo Marcina szkoda że za moich czasów tego nie było. A to mi tylko uświadomiło jak moje szkoły łamały moje prawa. Coz ja z pokolenia w którym uczniowie mieli obowiązki a nie prawa. Więc mam teraz bekę z nauczycieli których oburzają takie kanały Relacja nauczyciel uczeń powinna polegać na wzajemnym szacunku a bardzo często brakuje tego szacunku w kierunku ucznia

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

[magbeth]

Ja mam czasami taki powtarzający się sen: jestem znowu w szkole średniej, matematyczka drze ryj na mnie a ja z uśmiechem na twarzy mówię jej, ze już dawno skończyłam i te szkole i studia i może mi naskakać.
Miałam przewalone, bo ta pani przychodziła po kielichu na lekcje, gnębiła nas psychicznie, ja powiedziałam o tym ojcu i on poleciał z interwencja. Skończyło się tak, ze jej sadyzm w stosunku do mnie wzrósł, ale ze byłam pierwszym rocznikiem, który nie musiał zdawać matematyki na maturze to wybrałam piszemy i ustny angielski jako drugi przedmiot i zniknęłam z jej radaru. Ona mi obniżała stopnie za - jej zdaniem - zle postawiony przecinek w odpowiedzi do zadania. Przez chwile chodziłam na korki do ojca kumpla, profesora matematyki i facet po jednej lekcji mi powiedział, ze mój problem nie polega na niezrozumieniu matematyki. Fakt, nigdy nie miałam trudności w jarzeniu czy analizowaniu, jak wspomniałam fizyka była dla mnie mega ciekawa i swietnie mi szła, chemia to samo, biologia tyz, tylko tamci nauczyciele nie mieli planu by mnie uwalić.
Mature zdalam śpiewająco, na studia dostałam się bez problemu i nigdy nie zapomnę jej miny jak odbierałam nagrodę, która dostałam za te swietnie zdana maturę. Tak po prawdzie, to nie wiem czy bym tej pani nie wygarnęła jakbym ja jeszcze kiedyś spotkała przypadkiem na ulicy. Bo ponoć żyje, ale ze szkoły odeszła.
A, wszystkie dziewczyny (chodziłam do babskiej klasy), nawet największe nogi z matmy zdały bez problemu jeśli miały u niej kupione korki. To jeszcze były czasy bez kodowania matur (próbna miałam kodowana, zwykłej nie).
Tak sobie myślę, ze zajmowanie się sobą i swoimi uczuciami powinno być obowiązkowe.

[Limonka2738]

[1=26cabbdd88f595c38f9b7f8 139ef1472f28f75bc_65628a8 226dae;89429576]Tak i nie. Jednak kulturę egipska uważam za coś istotniejszego w kwestii świata i historii ludzi. Nie kwestionuje, że nasza mitologia nie jest ważna.

Program w kołach jest ogólnie do dupy - inna sprawa.[/QUOTE]

Zamienić religię w szkołach na mitologię i religioznawstwo i ten problem by się rozwiązał.

Ale też uważam, że lepiej znać mitologię grecką i rzymską, niż słowiańską.

Grecja jest kolebką kultury europejskiej i jej wpływy do dziś są u nas obecne.

---------- Dopisano o 19:47 ---------- Poprzedni post napisano o 19:42 ----------

Napisane przez chwast

Oj tak, geometria to był dramat. Oczywiście nie tam jakieś podstawy, tylko czym dalej tym gorzej.

Witaj w klubie.

Jestem fizykiem kwantowym, przerasta mnie podstawowy materiał z geometrii ze szkoły średniej.

Czasem dziedzina wiedzy nie wchodzi i koniec.

[_Sliwka_6]

Brrr, za nic nie wróciłabym do szkoły. Matematyca w liceum, tragedia, jak ja znienawidziłam ten przedmiot! Miała ksywkę " Auschwitz Birkenau". Była wredna, krzyczała na wszystkich bez powodu, jedna dziewczyna miała ciemną oprawę oczu, a ta kazała jej zmywać makijaż... Każdy się jej bał. W dzienniku pisała tak mocno długopisem, ze robiła dziury w kartkach.W podstawówce miałam nauczycielkę, która podarła moją pracę domową bez sprawdzenia, ponieważ odrobiłam ją na różowym papierze O.o

[4d032753774d1a68efa6ccfc57dfedd4115cfe72_6584d22253d76]

Napisane przez magbeth

Ja mam czasami taki powtarzający się sen: jestem znowu w szkole średniej, matematyczka drze ryj na mnie a ja z uśmiechem na twarzy mówię jej, ze już dawno skończyłam i te szkole i studia i może mi naskakać.
Miałam przewalone, bo ta pani przychodziła po kielichu na lekcje, gnębiła nas psychicznie, ja powiedziałam o tym ojcu i on poleciał z interwencja. Skończyło się tak, ze jej sadyzm w stosunku do mnie wzrósł, ale ze byłam pierwszym rocznikiem, który nie musiał zdawać matematyki na maturze to wybrałam piszemy i ustny angielski jako drugi przedmiot i zniknęłam z jej radaru. Ona mi obniżała stopnie za - jej zdaniem - zle postawiony przecinek w odpowiedzi do zadania. Przez chwile chodziłam na korki do ojca kumpla, profesora matematyki i facet po jednej lekcji mi powiedział, ze mój problem nie polega na niezrozumieniu matematyki. Fakt, nigdy nie miałam trudności w jarzeniu czy analizowaniu, jak wspomniałam fizyka była dla mnie mega ciekawa i swietnie mi szła, chemia to samo, biologia tyz, tylko tamci nauczyciele nie mieli planu by mnie uwalić.
Mature zdalam śpiewająco, na studia dostałam się bez problemu i nigdy nie zapomnę jej miny jak odbierałam nagrodę, która dostałam za te swietnie zdana maturę. Tak po prawdzie, to nie wiem czy bym tej pani nie wygarnęła jakbym ja jeszcze kiedyś spotkała przypadkiem na ulicy. Bo ponoć żyje, ale ze szkoły odeszła.
A, wszystkie dziewczyny (chodziłam do babskiej klasy), nawet największe nogi z matmy zdały bez problemu jeśli miały u niej kupione korki. To jeszcze były czasy bez kodowania matur (próbna miałam kodowana, zwykłej nie).
Tak sobie myślę, ze zajmowanie się sobą i swoimi uczuciami powinno być obowiązkowe.

O boze, mialam tak samo - tez mnie gnebil jeden nauczyciel, wmawial mi, ze zle zdam jego przedniot... A potem odbieralam u prezydenta miasta nagrode za najlepsza mature i on byl jako reprezentant szkoly. Boze jaki byl wtedy nagle dla mnie mily...

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Pusheen_]

Napisane przez Olkaaaa_s

Też miałam kartę ze wzorami, zdawałam w 2012 roku.

Też uważam polski system szkolnictwa za coś, co trzeba zaorać i zacząć od zera- poczynając od zarobków nauczycieli po podstawę programową. Inaczej będzie tylko gorzej.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Zaorać to na pewno, ale zacząć od zera? No nie wiem czy tak się da

Ale bardzo dużo trzeba by zmienić.

Napisane przez Lumimi

Dlatego jak przypominam sobie swoje lata szkolne to jestem mega szczęśliwa że to już za mną. Za cholere bym się nie wróciła. Jak sobie teraz uświadomiłam jak bardzo nauczyciele byli wobec mnie niefajni to się cieszę że są teraz konta na tik toku w stylu Prawo Marcina szkoda że za moich czasów tego nie było. A to mi tylko uświadomiło jak moje szkoły łamały moje prawa. Coz ja z pokolenia w którym uczniowie mieli obowiązki a nie prawa. Więc mam teraz bekę z nauczycieli których oburzają takie kanały Relacja nauczyciel uczeń powinna polegać na wzajemnym szacunku a bardzo często brakuje tego szacunku w kierunku ucznia

Wysłane z mojego Redmi Note 8 Pro przy użyciu Tapatalka

Największą gehenne w tym temacie, to się przeżywa chyba wtedy, kiedy samemu zostaje się rodzicem i musi to wszystko przechodzić jeszcze raz z własnymi dziećmi

To musi być paskudne uczucie, kiedy zagladasz do szkolnych materiałów i obserwujesz polski system szkolnictwa z perspektywy rodzica dziecka i nagle sobie uświadamiasz że po 20 latach od wyjścia ze szkoły, ona właścicie nadal jest taka sama

Takie narzekania często słyszę ze strony rodziców, a polska szkoła ma do tego tendencje do zwalania wszystkiego na właśnie na rodzica W takim układzie też nie miałabym chyba siły postrzegać edukacji inaczej niż "orki na ugorze".

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[pempek]

Ja tez miałam problemy z wychowawcą w liceum, ale jakoś nie wspominam liceum jako traumy. Materiału tez nie uważałam za jakiś nie do ogarnięcia i ja w odróżnieniu od tu się wypowiadających, nigdy nie miałam problemu w zrozumieniu matmy, natomiast fizyka i chemia to była dla mnie czarna magia ale jakaś 3 zawsze była
Wychowawca uczył języka angielskiego który miałam rozszerzony i non stop moja mama musiała chodzić do szkoły i z nim gadać, ciagle chciał ja namówić żebym zmieniła szkole🤦🏻☠♀️ niestety dla niego miałam niezle oceny wiec w sumie nie mógł nic zrobić.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[invisible_01]

Dziwi mnie podejście, że komuś z automatu należy się wolne w święta czy długie weekendy, bo ma dzieci

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[lightangel]

Napisane przez invisible_01

Dziwi mnie podejście, że komuś z automatu należy się wolne w święta czy długie weekendy, bo ma dzieci

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

U mnie w pracy niektórzy mają takie podejście, że oni muszą mieć wolne w Mikołajki bo dzieci mają występy w przedszkolu. Albo koniecznie latem bo przedszkole zamknięte (kij że są dyżurne przedszkola i dziecko wcale nie musi zostawać w domu). Z tego samego powodu walczą o wolne w długie weekendy a nawet tuż przed świętami bo przecież mają dzieci i muszą wigilię przygotować. Bezdzietni widać nie muszą, pizzę sobie zamówią

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Pusheen_]

Napisane przez invisible_01

Dziwi mnie podejście, że komuś z automatu należy się wolne w święta czy długie weekendy, bo ma dzieci

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Nie cierpię takiego podejścia.

Dzieciaci niestety stawiają siebie na piedestale.

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[d1f8ef2008dea6bb47d7416400721be959008b42_63b3700256c75]

Napisane przez chwast

Powinna być jako przedmiot jak najbardziej, ale serio, nie nazwałabym się osobą myślącą szczególnie nielogicznie, a matma to od podstawówki był dla mnie problem i tak już było do końca. Już lepiej szła mi fizyka niż matma, która była całe moje szkolne życie po prostu koszmarem. Od 4 klasy podstawówki musiałam chodzić na korki, az do klasy maturalnej. Nigdy nie dostałam więcej niż 3 chyba. Po prostu mam zerowe predyspozycje i nic nie było w stanie tego zmienić. Maturę zdałam po naprawdę, milionie chyba godzin solidnych korków, na 45% i cieszyłam się jak głupia, całe życie bojąc się tej matury. Na samej maturze jak usiadłam, to zaczęłam się cała trząść i prawie się popłakałam ze stresu.
Więc uwazam, że te zajęcia powinny być prowadzone bądź oceniane jakos inaczej, może nie tak surowo, bo nie każdy jest w stanie nauczyć się tego. Xd

Nwm, dużo zależy od tego na jakiego nauczyciela trafisz, jak trafisz na osobę, która ma jakiś problem ewidentnie, to mnie nie dziwi, że działa stres i po prostu nic z tego nie wyjdzie, już nieważne co byś zrobiła. Poza tym to też nie jest tak, że samo logiczne myślenie wystarczy, żeby ogarniać matmę. Trzeba dość biegle poruszać się w podstawach, widzieć pewne rzeczy, co wymaga wprawy, ale też po prostu predyspozycji

Napisane przez Pusheen_

A i tak brałam korki z matmy i czułam się z tym jak debil. Chodziłam do dobrego liceum i jak się komuś tam przyznałam do korków, to usłyszałam: "A normalne lekcje Ci nie wystarczą?"

To ciekawe, z moich doświadczeń w elitarnych liceach prawie wszyscy chodzą na korki, raczej jest to traktowane jako robienie cos ekstra do matury, a nie że nie ogarniasz. Chociaż też zależy, ja byłam na biol-chemie i z biologii i chemii to prawie wszyscy chodzili i to tak od 1. roku regularnie co tydzień lub 2, ale też sporo ludzi chodziło jeszcze na matmę, bo faktycznie średnio ogarniali. Ale ogólnie to w liceum raczej to była norma i to na zasadzie przygotowania do matury, żeby zdać na to 85%

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89430203]W kazdym razie rozmowa zaczela sie od tego, ze to bez sensu, ze na matme trzeba ''zakuwac wzory''.
No wiec nie trzeba juz od ok. 10 lat.
Jesli jakis nauczyciel nie pozwala na sprawdzianach korzystac z tablic, to to jest blad nauczyciela, a nie systemu.[/QUOTE]

Nwm czy błąd, bo te tablice też nie są po to, żeby przy każdym zadaniu szukać w nich wzorów, o których się nigdy nie słyszało, dużo łatwiej się w tym porusza jak się je zna i ewentualnie zerknie jak coś wyleci. Wiadomo, że były jakieś wzory z trygonometrii, których nikt się nie uczył, bo nie było potrzeby, ale tam jest tyle tych wzorów nasrane, zupełnie nie wiem po co wzór na P trójkąta = ah/2, serio. Nwm, chyba z 30 stron tego było.

Ja trochę nie ogarniam sensu tych tablic, tym bardziej, że tam były też podane twierdzenia, definicje. Uważam, że gdyby pojawiło się zadanie, gdzie byłby wymagany jakiś trudny wzór, to po prostu mogliby podać i tyle.

Nwm, tyle się tych zadań przed maturą trzaskało, że ciężko było nie znać na pamięć tych może 20 wzorów, których znajomość zwykle wystarczała. Tym bardziej, ze wiele z nich przewija się od podstawówki albo jest dość logicznych. Ale nwm

[Imperfecta]

Napisane przez invisible_01

Dziwi mnie podejście, że komuś z automatu należy się wolne w święta czy długie weekendy, bo ma dzieci

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Norma w mojej poprzedniej pracy.

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Misia452]

Napisane przez invisible_01

Dziwi mnie podejście, że komuś z automatu należy się wolne w święta czy długie weekendy, bo ma dzieci

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Mnie też

Wysłane z mojego SM-M115F przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 09:06 ---------- Poprzedni post napisano o 09:05 ----------

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

W wigilię sklepy i tak są otwarte,więc w sumie mnie nie dziwi.


Wysłane z mojego SM-M115F przy użyciu Tapatalka

[lightangel]

[1=d1f8ef2008dea6bb47d7416 400721be959008b42_63b3700 256c75;89430933]To ciekawe, z moich doświadczeń w elitarnych liceach prawie wszyscy chodzą na korki, raczej jest to traktowane jako robienie cos ekstra do matury, a nie że nie ogarniasz. Chociaż też zależy, ja byłam na biol-chemie i z biologii i chemii to prawie wszyscy chodzili i to tak od 1. roku regularnie co tydzień lub 2, ale też sporo ludzi chodziło jeszcze na matmę, bo faktycznie średnio ogarniali. Ale ogólnie to w liceum raczej to była norma i to na zasadzie przygotowania do matury, żeby zdać na to 85%[/QUOTE]

Chodziłam do liceum które długo było w topie szkół średnich i też było takie przeświadczenie, że korki są dodatkiem. Tylko niestety mój rocznik i to jeszcze klasa mat-inf trafiła na dwóch nowych nauczycieli matematyki tuż po studiach którzy może i mieli wiedzę ale kompletnie nie potrafili jej przekazać. Korki były koniecznością żeby się czegokolwiek nauczyć a nie tylko żeby poprawić swoje wyniki, więc ludzie którzy wcześniej mieli dobre oceny i lubili matematykę nagle jechali na pałach i dwójach. Nikt nigdy nie obrzydził mi żadnego przedmiotu jak tych dwóch gości, w ostatniej chwili zrezygnowałam z matury z matematyki i zdawałam historię. A paradoksalnie inne klasy miały naprawdę fajne nauczycielki mimo że nie potrzebowały matematyki do matury.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Sz05]

Napisane przez lightangel

U mnie w pracy niektórzy mają takie podejście, że oni muszą mieć wolne w Mikołajki bo dzieci mają występy w przedszkolu. Albo koniecznie latem bo przedszkole zamknięte (kij że są dyżurne przedszkola i dziecko wcale nie musi zostawać w domu). Z tego samego powodu walczą o wolne w długie weekendy a nawet tuż przed świętami bo przecież mają dzieci i muszą wigilię przygotować. Bezdzietni widać nie muszą, pizzę sobie zamówią

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

U mnie w pracy mówili, że ja nie mam rodziny to nie muszę brać wolnego. No, bo rodzice to nie rodzina

[lightangel]

Napisane przez Sz05

U mnie w pracy mówili, że ja nie mam rodziny to nie muszę brać wolnego. No, bo rodzice to nie rodzina

Jasne, najlepiej niech obcy ludzie decydują kto jest dla kogo rodziną. Strasznie mnie wkurza takie gadanie, bo też już słyszałam że przecież z TŻ nie mamy ślubu to nie jesteśmy rodziną. A dla mnie rodziną są też przyjaciele z którymi łączy mnie znacznie więcej niż z ludźmi z którymi łączy mnie krew.
Poza tym każdy ma równe prawo do odpoczynku, fakt że ktoś ma dzieci nie oznacza z miejsca że należy mu się jakieś szczególne uprzywilejowanie. A u mnie w pracy tak jest, ktoś się spóźnił pół godziny bo dziecko mu marudziło że nie chce iść do przedszkola? Trudno, tak bywa. Ktoś bez dzieci się spóźni? Zapisz sobie że masz odrobić. Nosz kurła

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Pusheen_]

Napisane przez lightangel

Jasne, najlepiej niech obcy ludzie decydują kto jest dla kogo rodziną. Strasznie mnie wkurza takie gadanie, bo też już słyszałam że przecież z TŻ nie mamy ślubu to nie jesteśmy rodziną. A dla mnie rodziną są też przyjaciele z którymi łączy mnie znacznie więcej niż z ludźmi z którymi łączy mnie krew.
Poza tym każdy ma równe prawo do odpoczynku, fakt że ktoś ma dzieci nie oznacza z miejsca że należy mu się jakieś szczególne uprzywilejowanie. A u mnie w pracy tak jest, ktoś się spóźnił pół godziny bo dziecko mu marudziło że nie chce iść do przedszkola? Trudno, tak bywa. Ktoś bez dzieci się spóźni? Zapisz sobie że masz odrobić. Nosz kurła

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Nic nie zrobisz z tym tematem.

Ja od koordynatorki w byłej pracy usłyszałam coś w stylu: "No bo wiesz, prawda jest taka, że jesteś bezdzietna".

Miałam wtedy 24 lata.

Ten argument miał usprawiedliwiać fakt, że ona czegoś tam nie może albo musi iść na zwolnienie.

A zwolnienia ze względu na chorujacego dzieciaka brała non - stop. Sama powiedziała, że firma nie płaci najlepiej, ale kto by ją przyjął patrząc na ilość branych zwolnień.

Jedyną fajną rzeczą była jak jechała z dzieckiem do sanatorium nad morze i wtedy jej nieobecność była bardzo pożądana.

A tak to wiadomo...Korzystała z tego, że młoda pracownica przyjdzie do pracy w Wigilię (tak jakby oczywiste), nie mówiąc już o tym że kiedy ja siedziałam w pracy do 16, ona dzwoniła...Juz z placu zabaw i jeszcze mówiła "Anka, chodź na dwór, zobacz jak fajnie"

Po prostu "trzeba" przyjąć, że w tym kraju dzieciaci mają chyba we wszystkim pierwszeństwo.

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka