Dylemat, co dalej?

[kennedy]

Napisane przez road_rage

Na czym polega ta bomba? Autor kanału widać, że wierzy w redpillowe mitologie o tym jak kobiety należą do innego gatunku niż mężczyźni i różni ich niesamowicie wiele. Szkodliwe seksistowskie bzdury.

Napisane przez Rosellina

Candy Shop Girl, rzeczywistość niestety jest brutalna ale mam nadzieję, że Autorka wyciągnie z tego wątku najlepsze dla siebie wnioski

bo kazda 35 letnia kobieta bez faceta to na pewno szuka ksieciunia.

Serio, to juz jest meczace jak redpille splaszczaja temat.

[road_rage]

Jak się nie ma intelektualnych zasobów by analizować fakty, to się zamyka w oblężonej twierdzy i wymyśla sobie rzeczywistość pod tezę

[Goldberry09]

Dzieki za polecenie, nie da sie tych bzdur sluchac

[pseudofeministka]

Napisane przez Goldberry09

Tylko nazwyczajniej w swiecie jest mi teraz przykro. I nie bede ukrywac, ale obawiam sie ze znalezienie kogos kto bedzie mi odpowiadal i bedzie gotowy do dojrzalego zwiazku, moze zajac duzo czasu...

Moze byc tak, ze zajmie duzo czasu albo tez ze nigdy sie takiej osoby nie spotka, ale to tez nie oznacza, ze trzeba trzymac sie zwiazku ktory nas nie satysfkacjonuje . Z wlasnego doswiadczenia moge napisac, ze w okolicach 30 stki zerwalam z facetem z ktorym bylam kilka lat i bym pewnie byla do dnia dzisiejszego gdyby nie moja decyzja. Rodzina mowila, zebym sie zastanowila, bo juz mam tyle lat i w ogole. Jednak ja wiedzialam, ze to nie jest to, meczylam sie i ta osoba nie da mi to czego oczekuje. Po jakims czasie zaczelam poznawac roznych facetow i na rynku matrymonialnym jest ciezko, szczegolnie gdy juz sie wie czego chce . I tez wiem, ze mozna nigdy nie trafic na osobe, ktora bedzie nam odpowiadac. Wiec podejmujac decyzje o rozstaniu trzeba liczyc sie z tym, ze mozna byc samemu, bo nie poznalo sie nikogo odpowiedniego

[Nimve]

Napisane przez pseudofeministka

Moze byc tak, ze zajmie duzo czasu albo tez ze nigdy sie takiej osoby nie spotka, ale to tez nie oznacza, ze trzeba trzymac sie zwiazku ktory nas nie satysfkacjonuje .

Dokładnie. Mam wrażenie, że niektóre osoby są tak zafiksowane na budowie domu/dzieciach/ślubie, że nawet nie patrzą czy w ogóle jest sens pakować się w takie obciążenia z aktualnym partnerem. Jakby powyższe to był próg do szczęśliwości i naprawy całego związku, a nie wręcz przeciwnie, często próba ognia i maksymalne przeciążenie, gdzie później i tak zyje się z tym samym niezbyt dopasowanym człowiekiem co przed, tylko, że gorzej odejść, bo dziecko, kredyt, rozwód. A i codzienność jest o wiele cięższa, a nie lżejsza. Więc po co to było w takim wypadku?



Wysłane z mojego Redmi Note 7 przy użyciu Tapatalka

[rejczeI]

Rozumiem, że się umówiliście że odkładacie każdy jakąś kwotę z myślą o mieszkaniu ale mnie w sumie troche dziwi, że facet jest pod 40 i dalej nie ma (no teraz to może nie ma) ''dobrego momentu na zakup mieszkania''. Skoro plan jest taki aby było. Cała energia idzie w hobby i jego planowanie a nic w kierunku własnego M. Kredyty ''się nie opłacają'' ale wynajmowanie do 40 czy 50 to się już opłaca. Nie wiem czy to kwestia mentalności lokalnej, bo mieszkacie za granicą ale w Pl ludzie jak mają większe zasoby gotówki wolą nadpłacać kredyty i mieć je głowy i finalnie mniej mieć odsetek a nie wydawać kupe siana na drogie hobby. Jak chłop ''ostatnio oszczędził kilkanascie tysięcy'' i chce je wydać bo mu przeszkadzają na zabawki i zegarki to chyba nie jest z nim tak źle finansowo i czemu nie mozna było w koncu się zabrac za to ogarnięcie mieszkania.

[PaulinciaKWC]

Autorko zastanow sie czy zaręczyny w jakikolwiek sposob rozwiązą wasz problem, bo wygląda na to, ze macie zupelnie inne podejscie do zycia i inne priorytety. Ty chcesz miec meza i dziecko, ale czy chcesz zeby obecny partner zostal twoim mezem? Nie wydaje mi sie. W twoich postach nie za bardzo widac uczucia do niego, raczej ciśnienie na bycie zoną i matką, a on jest dodatkiem, bo sama tego nie osiągniesz.

[Trzepotka]

Treść usunięta

[43f4c6e05089aac1c48e760c19dfc261ffa43875_658383801b065]

Treść usunięta

[pseudofeministka]

Napisane przez Nimve

Dokładnie. Mam wrażenie, że niektóre osoby są tak zafiksowane na budowie domu/dzieciach/ślubie, że nawet nie patrzą czy w ogóle jest sens pakować się w takie obciążenia z aktualnym partnerem. Jakby powyższe to był próg do szczęśliwości i naprawy całego związku, a nie wręcz przeciwnie, często próba ognia i maksymalne przeciążenie, gdzie później i tak zyje się z tym samym niezbyt dopasowanym człowiekiem co przed, tylko, że gorzej odejść, bo dziecko, kredyt, rozwód. A i codzienność jest o wiele cięższa, a nie lżejsza. Więc po co to było w takim wypadku?



Wysłane z mojego Redmi Note 7 przy użyciu Tapatalka

Moim zdanie ludzie mysla, ze w takiej sytuacji dom, slub czy dziecko to jakis sposob na uzdrowienie relacji, ze po tym cos sie zmieni na lepsze, a czesto jest wrecz przeciwnie, bo problemy,ktore byly wczesniej, nie znikna, tylko tak jak napisalas nasila sie.

Ja nawet w swoim gronie mam znajoma, ktora tez "wychodzila" slub , a teraz po dwoch latach malzenstwa rozwodza sie. "Na szczescie" dzieci nie bylo. On nie chcial slubu, ona nie potrafila odejsc, jeszcze zaangazowali w to rodzicow, ze chlopak w koncu sie "przekonal", bo niby kazdy ma watpiwosci i to normalne. Ale trzeba sobie tez uswiadomic, ze jak przed slubem sa problemy, to slub niczego nie zmieni.