Czy wg Was zarobki 2,5 tysiąca miesięcznie to dużo czy mało ?

[201606270916]

Napisane przez Varga

10tys. mieszkańców to większe miasto?
W moim rodzinnym mieszkania chodzą po 90-95tys, licząc 10-15% wkładu własnego to kredyt będzie na 80tys.

Dobra, w takim to można Tyle, że koszt samego mieszkania to nie wszystko. Notariusz, podatek, pośrednik itd.

[Varga]

Napisane przez zakonna

Varga, jakie to miasto??

Województwo lubelskie.

[zakonna]

Ale jakie miasto? Bo na pewno nie Lublin z mieszkaniem za 100 tysięcy.

[Varga]

Napisane przez Krolowa Julianna

Dobra, w takim to można Tyle, że koszt samego mieszkania to nie wszystko. Notariusz, podatek, pośrednik itd.

A w jakim autorka mieszka? Przecież nie w większym.
Podatek, notariusz- jasne, koszty z jakimi liczy się każdy, kto zamierza kupić mieszkanie.
Jednak biorąc kredyt przykładowo na 25 lat, rata kredytu z ubezpieczeniem wyniesie maksymalnie 500zł/msc.

[201604130936]

Ta, Włodawa czy inna Bychawa w lubelskim to też niby miasta XD i w takie ceny jestem w stanie uwierzyć TAM.

[zakonna]

Sprawdziłam ceny mieszkań w 20 tysięcznym mieście, na podkarpaciu. 110 tysięcy za 35 metrów, do remontu.

[Varga]

Napisane przez zakonna

Ale jakie miasto? Bo na pewno nie Lublin z mieszkaniem za 100 tysięcy.

Tomaszów Lubelski, Krasnystaw- tutaj mówię o mieszkaniu ok. 40m2 w starym budownictwie. Szczebrzeszyn, Dęblin- tu akurat moi kuzyni chcą sprzedać mieszkania za 80-90tys.

---------- Dopisano o 16:37 ---------- Poprzedni post napisano o 16:35 ----------

Napisane przez harleyka

Ta, Włodawa czy inna Bychawa w lubelskim to też niby miasta XD i w takie ceny jestem w stanie uwierzyć TAM.

Przecież cały czas mowa o mieszkaniach w mieście, który liczy 10tys. mieszkańców.
Nie rozumiem po co porównywać ceny mieszkań w Poznaniu do cen mieszkań w mieście kilkadziesiąt razy mniejszym.

[zaksy]

trudno powiedzieć czy to dużo czy mało. wiadomo jak ktoś mieszka z rodzicami i nie dokłada nic do jedzenia, nie posiada samochodu i nie wydaje ani grosza na paliwo, OC i na remont, to jest nawet dużo, bo ma te 2500 tylko na siebie. jak ktoś wynajmuje mieszkanie i ma samochód to jest za mało. z drugiej strony ja bym teraz chciała tyle zarabiać, bo jestem bezrobotna, a potencjalni pracodawcy proponują 1200 na rękę.

[Kolor Bzu]

Napisane przez Hultaj

o, poważnie, a jak się ma ojca milionera to można mieszkać na jachcie i podziwiać piękne widoki.
No i może jednak sympatyczniej życzyć rodzicom i dziadkom zdrowia a nie wyglądać nieśmiało, aż 60paroletniej babci, hm, trafi się do lepszego świata.
Zresztą, przecież z rodzicami można mieszkać do starości.

ponieważ jakieś pralki czy lodówki co się zużywają i psują to bzdura, to pamięajmy jeszcze o takiej bzdurze jak oszczędzanie na emeryturę.

Bo każdy kto ma jakiekolwiek własnościowe mieszkanie bierze na nie od ojca milionera albo wyczekuje śmierci dziadków.

Wiesz, że są rodziny od pokoleń mieszkające w dużych miastach? I wtedy ileś tam mieszkań w rodzinie jest po prostu.

Tak zmarła mi babcia i dlatego mam mieszkanie- biję się w pierś że jestem złą wnuczką. Jak umrze komuś babcia w Pcimiu Dolnym i zosatwi grunt to jest cacy, a jak komuś zostaje mieszkanie w dużym mieście to już jakieś fanaberie.

Mieszkałam lata na wynajmowanym. Kawalerka za 1200 zł plus wyrównanie opłat czyli razem za 1300.
Więc nadal masz 1300 opłat, max. 1000 na jedzenie i mając dwie zarabiające 25000 osoby nadal zostaje Ci 2700 na inne stałe opłaty i rzeczy dodatkowe.
W pojedynkę jasne, że jest gorzej, ale nadal po opłaceniu mieszkania masz 1200 na jedzenie i inne wydatki dla jeden osoby. Też spokojnie da się żyć.

[zaksy]

Napisane przez Kolor Bzu

Mieszkałam lata na wynajmowanym. Kawalerka za 1200 zł plus wyrównanie opłat czyli razem za 1300.
Więc nadal masz 1300 opłat, max. 1000 na jedzenie i mając dwie zarabiające 25000 osoby nadal zostaje Ci 2700 na inne stałe opłaty i rzeczy dodatkowe.
W pojedynkę jasne, że jest gorzej, ale nadal po opłaceniu mieszkania masz 1200 na jedzenie i inne wydatki dla jeden osoby. Też spokojnie da się żyć.

nie wiem, gdzie w Warszawie można znaleźć kawalerkę za 1200 zł. sama juz od prawie 12 lat wynajmuję, teraz nawet na Białołęce za 1400 trudno coś znaleźć do tego opłaty na jedą osobę min 100 zł. jak ma się samochód, to paliwo kosztuje więcej niż 110 zł na kartę miejską, do tego co roku OC, opony raz na parę lat, co jakiś czas wymiany oleju, remonty i inne takie rzeczy. ale wiadomo ktoś całe życie jedzi autobusem, nie je śniadania, a w pracy nigdy z automatu sobie kawy nie kupi, już nie mówiąc o kawie na wynos w jakimś Starbucksie

[skazana_na_bluesa]

Nie wiem, gdzie te kawerki za 1300. Chyba w olsztynie.

[201604130936]

Napisane przez skazana_na_bluesa

Nie wiem, gdzie te kawerki za 1300. Chyba w olsztynie.

W Lublinie to zaden problem, jesli mowimy o cenie bez zadnych rachunkow, z rachunkami tez sie znajdą.

[skazana_na_bluesa]

Ale kolor bzu pisala o stolycy

[zakonna]

Oj tam. Kolor Bzu jest mistrzem finansów. Wie co pisze...

[Azmika88]

Napisane przez Krolowa Julianna

Co do kolorowego: można, ale co z tego? To głupie, żeby dwudziestopięciolatek miał w perspektywie na najbliższe kilka lat mieszkanie na kupie z obcymi ludźmi, nie oszukujmy się. Za to przeznaczyć blisko połowę wypłaty na wynajem kawalerki to też żadne wyjście. I tak źle, i tak niedobrze. Kredyt na mieszkanie z takiej wypłaty może i się spłaci, ale najpierw trzeba go dostać. Ciężko zatem mówić, że 2500 PLN na rękę to dużo, dopóki ktoś nadal nie mieszka z rodzicami lub ktoś mu nie kupił mieszkania.

No to moje życie jest głupie, bo mam mniej :P I to w dużym mieście. Dlatego uważam, że 2500 to nie jest mało i chętnie bym sobie tyle zarabiała.
Nie oszukujmy się, takie są realia Polski.

---------- Dopisano o 20:16 ---------- Poprzedni post napisano o 20:14 ----------

Napisane przez Varga

Mając 2,5tys netto i kredyt do 100tys zł z palcem w nosie się dostanie Nawet na zlecenie.

Za tyle to kupię 1/3 mieszkania w mieście, w którym teraz żyję. Ale jak już ktoś pisał, wątek był założony z myślą o małym 10 tysięcznym mieście, tam na pewno mieszkania są tańsze.

[Kolor Bzu]

Napisane przez zaksy

nie wiem, gdzie w Warszawie można znaleźć kawalerkę za 1200 zł. sama juz od prawie 12 lat wynajmuję, teraz nawet na Białołęce za 1400 trudno coś znaleźć do tego opłaty na jedą osobę min 100 zł. jak ma się samochód, to paliwo kosztuje więcej niż 110 zł na kartę miejską, do tego co roku OC, opony raz na parę lat, co jakiś czas wymiany oleju, remonty i inne takie rzeczy. ale wiadomo ktoś całe życie jedzi autobusem, nie je śniadania, a w pracy nigdy z automatu sobie kawy nie kupi, już nie mówiąc o kawie na wynos w jakimś Starbucksie

Na Muranowie wynajmowałam kawalerkę 33m2 za 1200 zł (w tym czynsz i zaliczka za wodę) i dodatkowo płatny był prąd i wyrównanie wody, co nigdy nie wyszło więcej niż 100 zł za dwie osoby,
Potem na Ursynowie też za 1200 plus prąd kawalerkę 30m2. Owszem widywałam ogłoszenie za 1400 plus czynsz, no ale nie trzeba taikch brać.
Samocgód to dodatkowy wydatek to racja, ale w dużym mieście niekoniecznie niezbędny.

---------- Dopisano o 20:36 ---------- Poprzedni post napisano o 20:35 ----------

Napisane przez skazana_na_bluesa

Ale kolor bzu pisala o stolycy

Pół roku temu za 1200 kawalerkę na Ursynowie wynajmowałam, a wcześniej na Muranowie przez ponad rok też za taką cenę.

Ale na pewno konfabuluję bo to niemożliwe przecież.

[201606270916]

Napisane przez Azmika88

No to moje życie jest głupie, bo mam mniej :P I to w dużym mieście. Dlatego uważam, że 2500 to nie jest mało i chętnie bym sobie tyle zarabiała.
Nie oszukujmy się, takie są realia Polski.

Pisałam: też mam mniej i to z nadgodzinami w znacznych ilościach. Dalej uważam, że to mało, a przecież nie będę do końca życia mieszkać na wynajmowanym pokoju albo w akademiku.

[zaksy]

Napisane przez Kolor Bzu

Na Muranowie wynajmowałam kawalerkę 33m2 za 1200 zł (w tym czynsz i zaliczka za wodę) i dodatkowo płatny był prąd i wyrównanie wody, co nigdy nie wyszło więcej niż 100 zł za dwie osoby,
Potem na Ursynowie też za 1200 plus prąd kawalerkę 30m2. Owszem widywałam ogłoszenie za 1400 plus czynsz, no ale nie trzeba taikch brać.
Samocgód to dodatkowy wydatek to racja, ale w dużym mieście niekoniecznie niezbędny.[COLOR="Silver"]

wiesz, to są wyjątki, powtarzam mieszkam na wynajmowanym prawie 12 lat i bardzo dobrze się orientuję w cenach wynajmu w warszawie. mam kolegę który wynajmuje kawalerkę za 750 zł niedaleko ronda Waszyngtona, ale tylko dlatego, że właścicielka nie chce na tym mieszkaniu zarobić, tylko wynajmuje, żeby było na czynsz administracyjny. sama wynajmowałam 2-pokojowe na białołęce od kolegi za 1300 (plus rachunki), kolega tylko za sam czynsz płacił prawie 500 zł (sama widziałam rachunki od administracj), plus co roku wyrównanie za wodę i ogrzewanie. na tym samym osiedlu kawalerki były za 1400 zł.

[Kolor Bzu]

Napisane przez zaksy

wiesz, to są wyjątki, powtarzam mieszkam na wynajmowanym prawie 12 lat i bardzo dobrze się orientuję w cenach wynajmu w warszawie. mam kolegę który wynajmuje kawalerkę za 750 zł niedaleko ronda Waszyngtona, ale tylko dlatego, że właścicielka nie chce na tym mieszkaniu zarobić, tylko wynajmuje, żeby było na czynsz administracyjny. sama wynajmowałam 2-pokojowe na białołęce od kolegi za 1300 (plus rachunki), kolega tylko za sam czynsz płacił prawie 500 zł (sama widziałam rachunki od administracj), plus co roku wyrównanie za wodę i ogrzewanie. na tym samym osiedlu kawalerki były za 1400 zł.

Też lata całe wynajmowałam w Warszawie albo w Krakowie. Kawalerki za 1200 w Warszawie i było takich sporo dostępnych. W krk z dwójką znajomych Mieszkanie 2 pokojowe za 1200 koło Mogilskiego i też bez problemu takie znaleźliśmy. Dlatego nie wierzę że kroś komu by zależało na tym by mało płacić nie znalazł mieszkania taniej. Tż przede mną wynajmował kawalerkę z eks koło metra też za 1200.

[Hultaj]

Kolor Bzu

po 1 primo to powinnaś poczytać jak przebiegała urbanizacja,
Polska to nie są z całym szacunkiem śliczne włoskie miasteczka w których od pokoleń toczyło się sielskie życie tylko rozwój miast miałaś silnie powiązany z rozwojem przemysłu, a w sumie 2 największe chyba fale zasiedlania miast to był okres powojenny (logiczne) i bodajże lata 70-te.
Rodzice dzisiejszych 30latków to wiek 50parę, a dziadkowie 70parę.

Po 2 primo odnoś się do tu i teraz, nie interesuje nikogo ile płaciłaś za kawalerkę 3 czy 5 lat temu, ale ile zapłaciłabyś za ten konkretny lokal dziś.

Nikt Ci nie zarzuca konfabulacji tylko, ze to, że Ty gdzieś tam masz do czegoś szczęscie, typu wydajesz na siebie i misiaczka po tysiaczku wszystkiego co najważniejsze a dalej to już zbytki powyżej nosa to nie oznacza, że to jest normal, bo wejście do 1 z brzegu spożywczaka daje pogląd na ceny tak samo jak przejrzenie stron z mieszkaniami do wynajęcia.

---------- Dopisano o 23:30 ---------- Poprzedni post napisano o 23:28 ----------

ale Ty masz właśnie porady z gatunku po co jeść masło, jak można jeść maragarynę. A jak chcesz cokolwiek hobbystycznie to zostan instruktorem.

[Kocurasek]

Napisane przez Azmika88

Jak niemożliwe jak możliwe :P Więcej niż połowa moich znajomych ma mniej. Ja sama chciałabym tyle (oczywiście jeśli mówimy o kwocie netto).

Nie podoba mi się to, że piszesz o kwocie 2500 zł jakby zarabianie tego w małym czy dużym mieście było jakimś ubóstwem ;/

No niestety w dużym mieście jako singiel z taką wypłatą byś nie zaszalała przy tym o czym pisałam czyli z wynajmem mieszkania.

Napisane przez Azmika88

Chciałabym, żeby mi tyle zostawało... 217,50 zł na tydzień to nie jest mało.

31 zł na dzień to nie jest mało? Czyli, że to jest dużo/ w sam raz? To, że da się za tyle dziennie wyżyć, nie oznacza, że to nie jest mało. Ty mnie przekonujesz, że da się przeżyć, ok, jeśli trzeba to się da, ale nie wmówisz mi, że to jest duża kwota.

Napisane przez Azmika88

Wynajęcie pokoju: 600 zł (bo wybacz, ale nie sądzę, żeby samotna osoba połasiła się na mieszkanie za 1500 zł)
Bilet miesięczny: powiedzmy, że 100 zł
Telefon: 50 zł
i zostaje 1750 zł na życie. Spokojnie można przeżyć, a nawet odłożyć.

Dalej mnie przekonujesz, że "się da". No da jeśli zamienimy mieszkanie na pokój. Można zawsze wynająć miejsce w pokoju 2 osobowym - wyjdzie jeszcze taniej.

Napisane przez Azmika88

Żyjesz jednak w trochę innym świecie niż przeciętny Polak. (nie jest to obraźliwe, po prostu stwierdzenie faktu).

Nie, chyba jestem od Ciebie starsza, bo nigdy bym nie wpadła przy luźnej kalkulacji na opcję wynajęcia pokoju, żeby dowieźć tego, że ta kwota to dużo. Dużo to wtedy kiedy stać Cię na ten "komfort", że możesz sobie pierdnąć we własnym eM.

Napisane przez Azmika88

Oczywiście sytuacja się zmienia, jeśli chce się wziąć kredyt na mieszkanie, podejrzewam, że z zarobkami 2500 zł nawet nie ma się zbyt dużej zdolności kredytowej. Ale podejrzewam, że mało kto kupuje mieszkanie będąc singlem.

Kolejny argument za tym, że to niewielka kwota skoro nie ma się zbyt dużej zdolności kredytowej.

Napisane przez Azmika88

A w małym mieście uważam, że jest to duża kwota i można sobie spokojnie żyć. Pochodzę z małego miasta, tam jest wszystko taniej, odchodzi bilet miesięczny, bo wszędzie można dojść pieszo, mieszkania do kupienia i do wynajęcia są o wiele tańsze, nawet karnet na głupią siłownię kosztuje 1/3 tego co w mieście dużym.

Szanuję Twoje zdanie. Jednak uważam, że duży zarobek to taki gdzie nie muszę się pocieszać tym, że mam blisko, więc auta mieć nie muszę (zakładając, że chcę). Na wakacje też bym sobie pojechała raz w roku.

Wyprzedzając ataki, nie, nie gardzę pracą za taką kwotę, ale uważam że to mało.

[skazana_na_bluesa]

Napisane przez Kolor Bzu

Na Muranowie wynajmowałam kawalerkę 33m2 za 1200 zł (w tym czynsz i zaliczka za wodę) i dodatkowo płatny był prąd i wyrównanie wody, co nigdy nie wyszło więcej niż 100 zł za dwie osoby,
Potem na Ursynowie też za 1200 plus prąd kawalerkę 30m2. Owszem widywałam ogłoszenie za 1400 plus czynsz, no ale nie trzeba taikch brać.
Samocgód to dodatkowy wydatek to racja, ale w dużym mieście niekoniecznie niezbędny.

---------- Dopisano o 20:36 ---------- Poprzedni post napisano o 20:35 ----------



Pół roku temu za 1200 kawalerkę na Ursynowie wynajmowałam, a wcześniej na Muranowie przez ponad rok też za taką cenę.

Ale na pewno konfabuluję bo to niemożliwe przecież.

Ile lat temu to bylo? Ile w tym czasie bylo podwyzek czynszu dla spoldzielni, o ile wzrosla cena pradu/gazu/wywozu smieci...?
Wynajmuje mieszkania od 6,5 roku i widze, jak zmienily sie ceny, wiec nie interesuje mnie koszt wynajmu KIEDYS.

[201604130936]

Czas umierać. Zgadzam się z Hultajem.

[Kolor Bzu]

Pół roku temu to było tak dawno że na pewno ceny mieszkań poszły w górę i co ja mam tam gadać.
I nie jem margaryny zamiast masła ani białego chleba zamiast pełnoziarnistego ani nic takiego. I hobbystyczne można robić wszystko a podałam kiedyś przykład z instruktorem jako przykładowy sposób na obniżenie kosztów.

[Rena]

Napisane przez Hultaj

Rodzice dzisiejszych 30latków to wiek 50parę, a dziadkowie 70parę.

Ja mam 34 lata, moja matka 70 lat, ojciec by tez mial tyle ale zmarl w wieku 68 lat. Jedna babcia zmarla kilka lat temu w wieku prawie 100 lat, druga sporo wczesniej i rocznik 1910, wiec gdyby zyla miala by lat 105 wiec nijak nie jest to nawet podobne do tych 70 pare. Dziadkowie zmarli duzo wczesniej jeden przed urodzeniem moim, drugi zaraz po w tym samym roku co sie urodzilam. Wiec nawet nie poznalam az taka roznica pokolen.

[Kolor Bzu]

Napisane przez Rena

Ja mam 34 lata, moja matka 70 lat, ojciec by tez mial tyle ale zmarl w wieku 68 lat. Jedna babcia zmarla kilka lat temu w wieku prawie 100 lat, druga sporo wczesniej i rocznik 1910, wiec gdyby zyla miala by lat 105 wiec nijak nie jest to nawet podobne do tych 70 pare. Dziadkowie zmarli duzo wczesniej jeden przed urodzeniem moim, drugi zaraz po w tym samym roku co sie urodzilam. Wiec nawet nie poznalam az taka roznica pokolen.

A to jeszcze inna sprawa. Ja mam 26 lat, moi rodzice są po 50, dziadkowie (babcia zmarła mając 90, dziadek żyje i ma 90). drudzy mają 80 (a właściwie babcia, bo dziadka nawet nigdy nie poznałam, gdyż zmarł zanim się urodziłam).
Rodzice TŻ-a mają koło 60 lat a on jest tylko rok ode mnie starszy.

Tak może i na wsiach się rodzi dzieci będąc młodszym, ale pijąc do specyfiki miast- tutaj rodzi się później, więc i dziadkowie szybciej umierają, zazwyczaj przynajmniej.

[9bfc43f248fa3dd370e3b645ec22fc32ebbe1d0f]

Wg mnie malo, jesli chce sie zyc, a nie jedynie przezyc.

[Hultaj]

wsie, aha; dajcie spokój dziewczyny, mało prawdopodobne, że w latach 80 np. statystyczna pierworódka miała 30 lat a jakaś inna metoda antykoncepcji niż zawodny kalendarzyk była bardziej popularna.
Wspomniałam o dynamicznym rozwoju miast, a to oznacza, że nie były zasiedlane przez kosmitów, tylko ludność napływającą ze wsi właśnie; btw a propos wsi to co najwyżej moim zdaniem więcej rodzin wielodzietnych i tyle.
W dalszym ciągu z tego co się orientuje mniej ludności w Pl mieszka w miastach, do tego obecnie dochodzi taki problem, że młodzi wsie opuszczają i domy po rodzicach czy dziadkach zostają puste, bo kto i po co ma je niby kupować, jak młodzi się osiedlają tam, gdzie mają pracę, a rolnictwo nie jest dominującym sektorem , więc nie wiem kto Wam naprawdę nazostawia w spadku te kwadraty. Fajnie dostać chałupę po dziadkach gorzej jak z rodzinną miejscowością nic łączy poza metryką a sprzedać nie ma komu.
Zresztą zdziwiłibyście się ale z tego co pamiętam w dalszym ciągu jest zapotrzebowanie na mieszkania, których notabene na rynku nie brak (choć mimo wszystko popyt przekracza podaż); wszystko wg mnie raczej rozbija się o ceny czy zdolności kredytowe.

[Nameria]

według mnie to mało jak się mieszka w większym mieście ( 10 największych miast wojewódzkich )
w średnich miastach ok
w miasteczkach i wsiach to dużo

[Mijanou]

Napisane przez harleyka

Czas umierać. Zgadzam się z Hultajem.

Albo czas emigrować. Oczywiście to nie jest tak, że wyjadę i "zagranico" będę przebierać w ofertach pracy, jak świnia w pełnym korycie. Aż tak naiwna nie jestem. Ale przez cztery miesiące zarobiłam tam sporo (legalnie i uczciwie).

Może rozśmieszę, zgorszę, zdenerwuję część z Was ale dla mnie pensja w wysokości 2.500 zł to żadne kokosy nie są. Nazwijcie mnie materialistką, burżujem, i co tam chcecie. Ale nie chcę żyć z ołówkiem w ręku i kombinować co lepsze: obiad czy książka, książka czy perfumy. Przepraszam, jeśli moja szczerość i brak pokory kogoś razi. Ale nie po to zasuwam, by być specjalistą w swojej dziedzinie, podejmuję praktyki i wolontariaty żeby potem zasuwać jak niewolnik. Pieniądze szczęscia nie dają, oczywiście. Ale wolę cierpieć w luksusie, zawsze to przyjemniej. Każdy sam określa swoje potrzeby i na tym pozostańmy.

Ktoś zwrócił mi uwagę kilka stron temu, że mylę zarobki z wydatkami. Nie, nie mylę. Bo przecież wysokość zarobków mierzy się wysokością wydatków podstawowych.

Czekam teraz na baty.