Matka mojego faceta mnie nienawidzi

[Limonka2738]

[1=9bfc43f248fa3dd370e3b64 5ec22fc32ebbe1d0f;7610555 6]maane, wyobraź sobie, że Twoje dziecko sprowadza Ci do domu osobę, której po prostu nie trawisz (nie ma tu znaczenia, z jakiego powodu).[/QUOTE]

W sumie to czasem się kogoś nie lubi. Po prostu. Nawet sposobu jak oddycha.

Plus są ludzie, którzy źle się czują, jak ktoś obcy in się pałęta po domu. Ten chłopak siostry już jest domownikiem, a ty nie. Niestety, musisz to zaakceptować.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[NamiMari]

Czytając to co napisałaś autorko, Twój pierwszy post, normalnie jota w jotę historia jednej mojej przyjaciółki. Gdyby nie rozbieżność w czasie i inna część Polski, zastanawiałabym się, czy to nie ona. Jej sytuacja więc jest bardzo podobna do Twojej, obecnie wygląda to tak, że ona chciała za wszelką cenę się przypodobać "teściowej", więc jest służącą dla staruchy +braci lubego, podobnie jak jej chłopak (on bardziej w sensie finansowym, ona "przynieś, wynieś, pozamiataj"). Luby nie widzi problemu, bo tak było od zawsze w domu rodzinnym, tak go wychowali. Przyjaciółkę też przeciągnęli na swoje i po początkowych protestach i wojnach w końcu też się poddała. Kilka lat temu chciała odejść, to były płacze i błagania o powrót i tak się sytuacja powtarzała kilka razy, była nawet wspólna wyprowadzka gdy cyrk osiągnął apogeum, ale po pół roku znowu powrót na chatę rodzinki, bo "finansowo nie damy rady". A "mamuśka" jak miała ją za nic, tak ma dalej. Tyle tylko, że już jej nie obgaduje na mieście, łaskawa. To tak ku przestrodze dla Ciebie autorko, jak takie historie mogą się skończyć...

Dla mnie to w ogóle niepojęte jak można być w takiej relacji. Tak, tak, żyjesz ze swoim chłopakiem, a nie z jego rodziną, ale to tylko teoria. Noo, chyba że widzicie się parę razy w roku, a na codzień mieszkacie kawał drogi od siebie, albo relacje są przyjacielskie, albo co najmniej neutralne pt. "nie wtrącamy się".
Postawa Twojego chłopaka, że wie o konflikcie, a w ogóle nie interesuje się by to załatwić, albo chociaż dowiedzieć się co jest nie tak, też mówi wiele. Widać go za bardzo to nie obchodzi, oczywiście pod przykrywką "nie chcę się kłócić", on taki misiu dla dwóch stron chce jak najlepiej.
Ja bym naprawdę postawiła ultimatum, albo idziemy gdzieś na swoje i to DALEKO od jego rodzinnego domu, a jak nie, to bym się wymiksowała z tego związku, zarówno z typem, jak i jego toksyczną mamuśką. Lepiej nie będzie.

[januszpolak]

Napisane przez Linka25

Niewielka cześć na kazde dziecko. I domagac sie splaty od zyjacego rodzica tez troche slabo. Pytanie czy matka ma w ogole z czego splacic wszystkie dzieci :/

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Zacznijmy w ogóle od tego, że w takim przypadku matka nie ma żadnego obowiązku spłacać dzieci.

Ma prawo mieszkać w swoim domu do śmierci. Spadek dzieli się dopiero po jej śmierci i wtedy ma to jakieś znaczenie (jeśli np. część dzieci byłoby od innego ojca/matki), temu służą te zapisy. Nic się nie dziedziczy jeśli małżeństwo ma dom na zasadzie współwłasności i jedno umiera.

A co do Twojej sytuacji Autorko to po pierwsze nie pchaj się tam, gdzie Cię nie chcą. Matka ma prawo Ciebie nie akceptować w swoim domu jako stałego gościa. Bycie dziewczyną jej dziecka nie sprawia, że ma ona obowiązek Cię gościć. Mówisz, że chłopak dobrze zarabia, więc wynieście się na swoje, wynajmowane i tyle.

[201803290936]

Napisane przez januszpolak

Zacznijmy w ogóle od tego, że w takim przypadku matka nie ma żadnego obowiązku spłacać dzieci.

Ma prawo mieszkać w swoim domu do śmierci. Spadek dzieli się dopiero po jej śmierci i wtedy ma to jakieś znaczenie (jeśli np. część dzieci byłoby od innego ojca/matki), temu służą te zapisy. Nic się nie dziedziczy jeśli małżeństwo ma dom na zasadzie współwłasności i jedno umiera.

A co do Twojej sytuacji Autorko to po pierwsze nie pchaj się tam, gdzie Cię nie chcą. Matka ma prawo Ciebie nie akceptować w swoim domu jako stałego gościa. Bycie dziewczyną jej dziecka nie sprawia, że ma ona obowiązek Cię gościć. Mówisz, że chłopak dobrze zarabia, więc wynieście się na swoje, wynajmowane i tyle.

Jak wyżej.

Autorko, ja nie rozumiem z czym Ty nadal masz problem. Bo nadal masz, skoro chcesz się orientować co do spraw spadkowych, dziedziczenia i innych takich. Po co i na co? Chyba tylko po to, aby siać ferment. Coraz mniej zdziwienia czemu ta matka Cię nie lubi, skoro chcesz się wtrącać w nie swoje sprawy. Siedźcie u Ciebie, skoro tak uwielbiacie "randki w pokoju" i tyle. Skoro Twoja mama nie wnosi sprzeciwu.

[Linka25]

Napisane przez januszpolak

Zacznijmy w ogóle od tego, że w takim przypadku matka nie ma żadnego obowiązku spłacać dzieci.

Ma prawo mieszkać w swoim domu do śmierci. Spadek dzieli się dopiero po jej śmierci i wtedy ma to jakieś znaczenie (jeśli np. część dzieci byłoby od innego ojca/matki), temu służą te zapisy. Nic się nie dziedziczy jeśli małżeństwo ma dom na zasadzie współwłasności i jedno umiera.
.

Z czego to wynika?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Limonka2738]

Napisane przez januszpolak

Zacznijmy w ogóle od tego, że w takim przypadku matka nie ma żadnego obowiązku spłacać dzieci.

Ma prawo mieszkać w swoim domu do śmierci. Spadek dzieli się dopiero po jej śmierci i wtedy ma to jakieś znaczenie (jeśli np. część dzieci byłoby od innego ojca/matki), temu służą te zapisy. Nic się nie dziedziczy jeśli małżeństwo ma dom na zasadzie współwłasności i jedno umiera.

A co do Twojej sytuacji Autorko to po pierwsze nie pchaj się tam, gdzie Cię nie chcą. Matka ma prawo Ciebie nie akceptować w swoim domu jako stałego gościa. Bycie dziewczyną jej dziecka nie sprawia, że ma ona obowiązek Cię gościć. Mówisz, że chłopak dobrze zarabia, więc wynieście się na swoje, wynajmowane i tyle.

Niestety, technicznie nie. Jeśli dzieci wystąpią o podział majątku będzie musiała spłacić należną im część albo sprzedać dom i się podzielić. Ale na razie ona ma połowę (plus część męża, która należy się małżonkowi, ale nie wiem, ile ich tam dokładnie jest), pewnie , jeśli dom był małżeństwa (a podejrzewam, że tak było), więc spokojnie mogłaby sobie zamienić na mniejsze lokum.

A praktyce no to nikt tego nie robi, bo ciężko zorganizować technicznie takie wywalenie kogoś z chaty, no i nikt normalny nie robi tego swoim rodzicom. Bohater wątku na pewno tego nie zrobi. I akurat to popieram, niech sobie kobieta żyje, nawet jeśli jest wredna to nie trzeba się zniżać do jej poziomu.

[Linka25]

Napisane przez Limonka2738

Niestety, technicznie nie. Jeśli dzieci wystąpią o podział majątku będzie musiała spłacić należną im część albo sprzedać dom i się podzielić. Ale na razie ona ma połowę (plus część męża, która należy się małżonkowi, ale nie wiem, ile ich tam dokładnie jest), pewnie , jeśli dom był małżeństwa (a podejrzewam, że tak było), więc spokojnie mogłaby sobie zamienić na mniejsze lokum.

A praktyce no to nikt tego nie robi, bo ciężko zorganizować technicznie takie wywalenie kogoś z chaty, no i nikt normalny nie robi tego swoim rodzicom. Bohater wątku na pewno tego nie zrobi. I akurat to popieram, niech sobie kobieta żyje, nawet jeśli jest wredna to nie trzeba się zniżać do jej poziomu.

No wlasnie. Chlopakowi autorki nalezalaby sie zapewne niewielka cześć (1/5 z polowy domu, przy czym nie wiem czy nie jest tak ze matce nalezy sie nie mniej niz 1/4 z czesci spadkowej, wiec zostaje jeszcze mniej dla dzieci do podzialu) a domaganie sie splaty od matki byloby przesadą, sprzedaz domu tez raczej nie wchodzilaby w gre (jak pogodzic tylu sprzedajacych?). Wiec tak jak pisalam, spadek raczej iluzoryczny.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[elvegirl]

Napisane przez Limonka2738

A praktyce no to nikt tego nie robi (...)

Robią, robią.

Tyle że akurat kwestia tego co i kiedy się temu panu należy, to jest tutaj moim zdaniem najmniej istotna. Przecież on nie siedzi w tym domu "bo do niego należy tyle i tyle", tylko dlatego że mu tak po prostu wygodniej. A że z mamą się czasem powyzywa...podejrzewam że to norma u nich.

---------- Dopisano o 09:22 ---------- Poprzedni post napisano o 08:05 ----------

Zamykam na prośbę autorki.