Sposób na teściową?...

[ukojenie]

[1=57d469676eb95e4afe06d5c 46bd77df5270daf8d_6584d1a 317847;77933136]Nie wyobrażam sobie, że zwalam się siostrze na głowę bez pytania albo chociaż uprzedzenia tylko dlatego, że dekadę temu miałam u rodziców pokój. Żeby autorka mogła być w stosunku do szwagierki gościnna, to musiałaby chociaż wiedzieć, że ta przyjedzie.

I nie wyobrażam sobie, że zostaję ZAPROSZONA do WSPÓLNEGO mieszkania, a nie mam tam nic do gadania, bo dom jest bardziej szwagierki, która się wyprowadziła x lat temu niż mój. Zwłaszcza w momencie, gdy inwestuję tam w remonty i płace połowę rachunków wszelakich. Skoro tesciowie nie przestrzegają warunków, które razem z młodszym pokoleniem ustalili przed przeprowadzką, to też czułabym się pokrzywdzona. Zwłaszcza, że to nie jest mega łaska z ich strony, że "pozwalają" im u siebie mieszkać. Bez nich na utrzymanie tego domu nawet nie byłoby ich stać. No sorry, chyba dorośli ludzie są w stanie ustalić jakieś zasady i się ich trzymać. Można też wszystko uregulować notarialnie, tak by jedni i drudzy czuli się zabezpieczeni. To takie dziwne, że autorka chce czuć się u siebie w domu, w którym z założenia ma spędzić całe życie?

Autorko, spróbowałabym jeszcze porozmawiać z mężem. Bez jego wsparcia nic się nie zmieni. Nie dziwię się, że uczucia do niego się wypalają, jego zachowanie w tej sytuacji nie zachwyca. Jeśli nic się nie zmieni, to pakowałabym manatki. Z nim albo bez niego. W taki sposób nie da się żyć kilkadziesiąt lat.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

Napisane przez xXBlankaXx

Tez tak uważam. Chciałam napisać dokładnie to samo.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Matko wreszcie jakies sensowne odpowiedzi w tym wątku. A już myslałam,że świat zwariował.

Autorko masz strasznie niepoważną teściową , że nie wspomnę jak złośliwą. Szwagierka też "cukiereczek". Aż przykro się czyta.
Jeśli takie były ustalenia jak piszesz , masz prawo domagać się ich realizacji . Niestety spory problem to podejście męża i jeśli ono się nie zmieni ja osobiście nie kontynuowałabym mieszkania w tym miejscu i niestety małżeństwa.
Musi się to zmienić bo masz prawo do prywatności i swobody w miejscu zamieszkania czyje by ono jeszcze nie było.
Płacicie swoją dolę więc kompletnie nie rozumiem tego co opisujesz.
Wynajmując mieszkanie też ma się lokum zamknięte na klucz do , którego właściciel nie ma prawa wejść pod nieobecność lokatorów.
Wyjaśniaj temat z mężem i decyduj bo szkoda i Ciebie i dziecka.

[Mei25]

Mój mąż się uparł, a przecież mogliśmy kupić coś swojego, a spadek po rodzicach i tak by się mu należał. Tylko dla niego ten dom i działka to jakaś świętość, uwielbia tam być. Chyba nawet kosztem kłótni z rodzicami i jakiegoś chorego przeczekiwania problemów." Bo skoro była opcja mieszkania gdzieś bez kredytu na 30 lat, to po co go brać? ":/ a możliwie że teraz będziemy z kredytem remontowym gnieździc się u jego rodziców, aż go nie splacimy, albo dla ratowania małżeństwa znajdziemy coś innego i będziemy mieć ratę za kredyt i opłatę np za wynajem :/ chyba że będę tak miała dosyć tego braku szacunku do mnie, maminsynkowatosci męża, że pewnego dnia trzasne drzwiami i wyjdę.

---------- Dopisano o 08:51 ---------- Poprzedni post napisano o 08:47 ----------

Po niektórych odpowiedziach już myślałam że jednak ze mną jest coś nie tak i tesciowie właściwie mogą mi za przeproszeniem "nasrac" na podłogę, a ja nie powinnam się odzywać, bo to nie moja podłoga...

[kalor]

Napisane przez Mei25

Mój mąż się uparł, a przecież mogliśmy kupić coś swojego, a spadek po rodzicach i tak by się mu należał. Tylko dla niego ten dom i działka to jakaś świętość, uwielbia tam być. Chyba nawet kosztem kłótni z rodzicami i jakiegoś chorego przeczekiwania problemów." Bo skoro była opcja mieszkania gdzieś bez kredytu na 30 lat, to po co go brać? ":/ a możliwie że teraz będziemy z kredytem remontowym gnieździc się u jego rodziców, aż go nie splacimy, albo dla ratowania małżeństwa znajdziemy coś innego i będziemy mieć ratę za kredyt i opłatę np za wynajem :/ chyba że będę tak miała dosyć tego braku szacunku do mnie, maminsynkowatosci męża, że pewnego dnia trzasne drzwiami i wyjdę.

---------- Dopisano o 08:51 ---------- Poprzedni post napisano o 08:47 ----------

Po niektórych odpowiedziach już myślałam że jednak ze mną jest coś nie tak i tesciowie właściwie mogą mi za przeproszeniem "nasrac" na podłogę, a ja nie powinnam się odzywać, bo to nie moja podłoga...

Kosztem klotni i problemów? Twój maż się kłoci z rodzicami i ma z nimi problemy? Bo twoimi problemami się nie przejmuje, myślałam, ze dla niego mieszkanie z rodzicami to luks. Niestety małżeństwo powinno trzymać wspólny front, u ciebie tego nie ma.

Zresztą nawet jeśli teściowie to złoci ludzie (teraz teoretyzuję), to zazwyczaj mieszkanie obok zmienia się trochę w mieszkanie razem - codziennie krótkie odwiedziny albo jakaś rozmowa "przy okazji". Nie każdy tak potrafi, niektórzy mają większą potrzebę prywatności. Ja już wolałabym ten kredyt na 30 lat...

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez Mei25

albo dla ratowania małżeństwa znajdziemy coś innego i będziemy mieć ratę za kredyt i opłatę np za wynajem :/

No to musisz mu zakomunikować, że jego małżeństwo wisi na włosku, bo może się nie zorientował jeszcze

Napisane przez Mei25

Po niektórych odpowiedziach już myślałam że jednak ze mną jest coś nie tak i tesciowie właściwie mogą mi za przeproszeniem "nasrac" na podłogę, a ja nie powinnam się odzywać, bo to nie moja podłoga...

To dosyć często spotykana mentalność w naszym pięknym kraju. Tutaj wspólne jest tylko to, na co wszyscy wyłożyli szmal, albo kiedy mają na wszystko papier. Jak nie wyłożyłaś kasy albo nie masz papierka, to morda w kubeł i formalny właściciel czegokolwiek ma absolutne prawo wszystkimi pomiatać, bo jest u siebie. Jakieś umowy, wspólne ustalenia, szacunek nie obowiązują, jak się nie było u notariusza albo w sądzie. Nawet jak sprawa dotyczy rodziców i rodzinnego domu ich dzieci. No ale jak to stwierdzono na innym wątku tutaj dot. przemocy w rodzinie, w naszym społeczeństwie gardzi się potrzebami emocjonalnymi ludzi (również, a może przede wszystkim w rodzinie).

[Mei25]

On kłóci się z rodzicami głównie o to, że zwracają mu uwagę. Bo nie tak zaparkowal samochód, bo zostawił coś na deszczu i moklo, bo w garażu coś było nie tak odłożone. Przyjeżdżająca siostra też mu trochę przeszkadza, ale on to chce brać na przeczekanie, bo rodzice mu powiedzieli że być może ten pokój będzie dla naszego dziecka. Ja już w to nie wierzę, głównie dlatego, że zobaczyłam jaki naprawdę charakter mają ci ludzie...

[201803290936]

Napisane przez Mei25

On kłóci się z rodzicami głównie o to, że zwracają mu uwagę. Bo nie tak zaparkowal samochód, bo zostawił coś na deszczu i moklo, bo w garażu coś było nie tak odłożone. Przyjeżdżająca siostra też mu trochę przeszkadza, ale on to chce brać na przeczekanie, bo rodzice mu powiedzieli że być może ten pokój będzie dla naszego dziecka. Ja już w to nie wierzę, głównie dlatego, że zobaczyłam jaki naprawdę charakter mają ci ludzie...

Być może za 2 lata będziecie w separacji, jak tak dalej pójdzie. Autorko, ale albo macie piętro oddane do Waszej dyspozycji (tak, jak mieliście obiecane), albo nie macie. Jak nie macie, to serio nie rozumiem co Ty jeszcze tam robisz.

[stesia]

Napisane przez cava

Ale co to niby za szantaż
Ze właściciele domu sobie sami we własnym domu przebudowę zrobia?

Jak ja Ci powiem ze jak nie przyjdziesz do mnie na pieterko mieszkać to z łazienki graciarnię zrobię to... przyjdziesz chociaż nie chcesz? I jeszcze mi remont łazienki za 30 tysia zrobisz?

Ja tu widzę, ze syn jest klasycznie owładnięty wizja domciu, w bloku na swoim mieszkać blleee, "ciasnota", w dmociu u mamusi mieszkać trzeba bo tam "przestrzeń życiowa".

No to widać jaka przestrzeń wlasnie. I faktyczna i psychiczna.

szantaż emocjonalny, ja to to widzę tak, ponarzekali przy synu że dom duzy, on nie chce tam mieszkać i po co to wszystko, trza będzie pół chałupy wyburzyć, znają syna więc wiedzieli że na niego to zadziała

[stesia]

Napisane przez Mei25

On kłóci się z rodzicami głównie o to, że zwracają mu uwagę. Bo nie tak zaparkowal samochód, bo zostawił coś na deszczu i moklo, bo w garażu coś było nie tak odłożone. Przyjeżdżająca siostra też mu trochę przeszkadza, ale on to chce brać na przeczekanie, bo rodzice mu powiedzieli że być może ten pokój będzie dla naszego dziecka. Ja już w to nie wierzę, głównie dlatego, że zobaczyłam jaki naprawdę charakter mają ci ludzie...

no nie chciałabym takiego męża. co tam żona która się męczy w tym domu, co tam że sam się nie mogę do końca dogadac z resztą, grunt ze niby jest połowa domku, w którym pewnie nawet po przepisaniu będziemy traktowani tak samo, a nie mniejsze ale własne mieszkanie

[brziw]

Przeczytałam oględnie całość i w sumie to co mi się nasuwa:

- masz prawo egzekwować nienaruszanie Twojej prywatności w "waszych pokojach"
- nie masz prawa rościć sobie praw do pokoju siostry dopóki prawnie nie dostaniecie aktu własności
- mąż ma za nic Twoje zdanie i uczucia
- na Twoim miejscu zrobiłabym wszystko, żeby się wyprowadzić

[7cd1d0bf3fc279e4e45587f61c3d7242fa9c0a30]

Czytam ten watek i z kazdym postem autorki wychodza nowe, coraz gorsze rzeczy. Tez nie wierze, ze dostaniecie ten akt wlasnosci. Porozmawiaj z mezem o wyprowadzce, jesli nie bedzie chcial to zakomunikuj mu, ze wasze malzenstwo wisi na koncu wloska i wyprowadzasz sie do swoich rodzicow. Niech on pokaze, ze mu zalezy. Niestety nie przesadzasz, sama nie wytrzymala bym w takim miejscu. Ja sie dziwie, ze ty sie nie wkurzasz na meza, przeciez on nawet nie jest po twojej stronie i gdzies ma twoje zdanie. W ciemnych barwach widze przyszlosc waszego malzenstwa.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Mei25]

Na mężu udało mi się wymusić drzwi na polpietro zamykane na klucz, ale mogę je sobie wsadzić gdzieś, bo teściowa płacząc mojemu mężowi przekonała go, że musi mieć dostęp do strychu kiedy chce. I tak na strych chodzi od święta, za to do nas codziennie. No i to gadanie że jesteśmy jedną wielką rodziną i ja też mogę u niej być kiedy chcę. Tyle, że jak rozmawiałyśmy przed wprowadzka to miała zdrowsze podejście, stwierdziła że "może czasem Ty zaprosisz mnie na kawę, czasem ja ciebie".

Gyby nie było dziecka to zostawilabym ten cały bajzel i wróciła do rodziców, którzy mają do życia zdrowe podejście. Nikt sobie życia nie zatruwal nawet na 60mkw.

[7cd1d0bf3fc279e4e45587f61c3d7242fa9c0a30]

Napisane przez Mei25

Na mężu udało mi się wymusić drzwi na polpietro zamykane na klucz, ale mogę je sobie wsadzić gdzieś, bo teściowa płacząc mojemu mężowi przekonała go, że musi mieć dostęp do strychu kiedy chce. I tak na strych chodzi od święta, za to do nas codziennie. No i to gadanie że jesteśmy jedną wielką rodziną i ja też mogę u niej być kiedy chcę. Tyle, że jak rozmawiałyśmy przed wprowadzka to miała zdrowsze podejście, stwierdziła że "może czasem Ty zaprosisz mnie na kawę, czasem ja ciebie".

Gyby nie było dziecka to zostawilabym ten cały bajzel i wróciła do rodziców, którzy mają do życia zdrowe podejście. Nikt sobie życia nie zatruwal nawet na 60mkw.

Ale jaki problem wrocic do rodzinnego domu z dzieckiem?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Devon_rose]

Jasne. Spiernicz dziecku życie w imię pelnej rodziny.
Brawo.

[201803290936]

Napisane przez Mei25

(...)
Gyby nie było dziecka to zostawilabym ten cały bajzel i wróciła do rodziców, którzy mają do życia zdrowe podejście. Nikt sobie życia nie zatruwal nawet na 60mkw.

No to się męcz, skoro chcesz. Twój wybór. Ale czemu się dzieckiem zasłaniasz?

[_Selina_]

Napisane przez Mei25

Na mężu udało mi się wymusić drzwi na polpietro zamykane na klucz, ale mogę je sobie wsadzić gdzieś, bo teściowa płacząc mojemu mężowi przekonała go, że musi mieć dostęp do strychu kiedy chce. I tak na strych chodzi od święta, za to do nas codziennie. No i to gadanie że jesteśmy jedną wielką rodziną i ja też mogę u niej być kiedy chcę. Tyle, że jak rozmawiałyśmy przed wprowadzka to miała zdrowsze podejście, stwierdziła że "może czasem Ty zaprosisz mnie na kawę, czasem ja ciebie".

Gyby nie było dziecka to zostawilabym ten cały bajzel i wróciła do rodziców, którzy mają do życia zdrowe podejście. Nikt sobie życia nie zatruwal nawet na 60mkw.

To zmieńcie zamek, powiedzcie teściowej, że jak będzie potrzebowała wejść na strych, to oczywiście nie robicie problemów, ale jako małżeństwo potrzebujecie więcej intymności. W międzyczasie szukajcie czegoś swojego.

___wysłane z telefonu, staram się sprawdzać co napisałam, ale czasami słownik "wie lepiej" ___

[Mei25]

[1=7cd1d0bf3fc279e4e45587f 61c3d7242fa9c0a30;7794599 6]Ale jaki problem wrocic do rodzinnego domu z dzieckiem?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

Moi rodzice na pewno też będą chcieli, żebyśmy w jakiś sposób z mężem doszli do porozumienia i takie rozwiązanie to będzie ostateczność. Ja z kolei już sama nie wiem jak z nim rozmawiać. Każde moje pretensje odbiera jako atak na swoją rodzinę i wartości. Nie rozumie potrzeby budowania małżeńskiego świata, jego intymności i tylko własnych, wspólnych tajemnic. Wydziwiam.
Próbowałam krzyczeć, próbowałam się przymilać i jakoś przekupnie przepchnąć niektóre rzeczy. I NIC. On nie potrafi przeciwstawić się rodzicom. Jeśli już, to bezproduktywnie krzyczy, oni na niego popatrzą, posłuchają i i tak robią swoje. Za to jak odezwę się ja, to obraza jest na maksa. I nie ważne czy zwrócę uwagę w błahej sprawie, czy dotyczącej poważniejszych rzeczy. Jestem w 99% pewna, że gdyby to jego siostra była na naszym miejscu, to mój mąż o swoim pokoju tam mógłby już dawno zapomnieć. No, ale to córka, a nie synowa z którą trzeba rywalizować ;]

[201803290936]

Napisane przez Mei25

Moi rodzice na pewno też będą chcieli, żebyśmy w jakiś sposób z mężem doszli do porozumienia i takie rozwiązanie to będzie ostateczność. Ja z kolei już sama nie wiem jak z nim rozmawiać. Każde moje pretensje odbiera jako atak na swoją rodzinę i wartości. Nie rozumie potrzeby budowania małżeńskiego świata, jego intymności i tylko własnych, wspólnych tajemnic. Wydziwiam.
Próbowałam krzyczeć, próbowałam się przymilać i jakoś przekupnie przepchnąć niektóre rzeczy. I NIC. On nie potrafi przeciwstawić się rodzicom. Jeśli już, to bezproduktywnie krzyczy, oni na niego popatrzą, posłuchają i i tak robią swoje. Za to jak odezwę się ja, to obraza jest na maksa. I nie ważne czy zwrócę uwagę w błahej sprawie, czy dotyczącej poważniejszych rzeczy. Jestem w 99% pewna, że gdyby to jego siostra była na naszym miejscu, to mój mąż o swoim pokoju tam mógłby już dawno zapomnieć. No, ale to córka, a nie synowa z którą trzeba rywalizować ;]

Ale nagle tak jest? Przecież mu się nagle charakter nie zmienił? Priorytety również nie? Jedynym wyjściem jest Twoja wyprowadzka (z dzieckiem), skoro rozmowy nic nie dają. Naprawdę. I albo podąży za Wami, albo nie.

[Mei25]

Napisane przez Doris1981

No to się męcz, skoro chcesz. Twój wybór. Ale czemu się dzieckiem zasłaniasz?

Ponieważ mój mąż jest naprawdę dobrym ojcem, pomijając nasze problemy i naprawdę się kochaliśmy, kochamy. Niestety nasze relacje zaczęły się psuć przez toksyczność tego domu. Bardzo bym chciała i jeszcze nadal tli się we mnie nadzieja, że pójdzie po rozum do głowy. Jeśli tak się nie stanie, to nawet kwestia dziecka mnie nie zatrzyma, bo tylko patrzyłby na kłócących się rodziców i sfrustrowaną matkę.

[7cd1d0bf3fc279e4e45587f61c3d7242fa9c0a30]

Napisane przez Mei25

Moi rodzice na pewno też będą chcieli, żebyśmy w jakiś sposób z mężem doszli do porozumienia i takie rozwiązanie to będzie ostateczność. Ja z kolei już sama nie wiem jak z nim rozmawiać. Każde moje pretensje odbiera jako atak na swoją rodzinę i wartości. Nie rozumie potrzeby budowania małżeńskiego świata, jego intymności i tylko własnych, wspólnych tajemnic. Wydziwiam.
Próbowałam krzyczeć, próbowałam się przymilać i jakoś przekupnie przepchnąć niektóre rzeczy. I NIC. On nie potrafi przeciwstawić się rodzicom. Jeśli już, to bezproduktywnie krzyczy, oni na niego popatrzą, posłuchają i i tak robią swoje. Za to jak odezwę się ja, to obraza jest na maksa. I nie ważne czy zwrócę uwagę w błahej sprawie, czy dotyczącej poważniejszych rzeczy. Jestem w 99% pewna, że gdyby to jego siostra była na naszym miejscu, to mój mąż o swoim pokoju tam mógłby już dawno zapomnieć. No, ale to córka, a nie synowa z którą trzeba rywalizować ;]

A moze twoja wyprowadzka nim wstrzasnie skoro twoje blagania krzyki nie robia na nim wrazenia. Moze wtedy zrozumie, ze wasze malzenstwo jest wazniejsze. Musisz byc zdecydowana i postawic na swoim inaczej ty bedziesz nieszesliwa, a wsze malzenstwo i tak sie rozsypie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Mei25]

Napisane przez Doris1981

Ale nagle tak jest? Przecież mu się nagle charakter nie zmienił? Priorytety również nie? Jedynym wyjściem jest Twoja wyprowadzka (z dzieckiem), skoro rozmowy nic nie dają. Naprawdę. I albo podąży za Wami, albo nie.

Właśnie mam wrażenie jakby nagle się zmienił. Nie wiem czy pod presją całej tej sytuacji, czy teściowa wtrąca tutaj swoje trzy grosze. A może faktycznie jest tak, że żeby kogoś poznać trzeba beczkę soli zjeść.

[martus9191]

Życzę powodzenia i to dużo bo się przyda. Znam analogiczną sytuację z własnego życia: synku pięterko będzie Twoje, nie kupujcie nic nowego tylko remontujcie, dziećmi się zajmę, samotna nie będę itp. itd.
Synek po 20 latach wkładania hajsu w "jego" mieszkanie, brał kredyt i uciekał z rodziną która była wykończona psychicznie i mamusią i córeczką, której pół domu nie wystarczyło.

Także, za żadne skarby nie zamieszkałabym z kimś na słowo honoru.

[Motylineczka]

Autorko, dobrze zrozumiałam, że siostra Twojego męża dostała od rodziców mieszkanie?

[Karena 73]

Zawsze możecie zamieszkać w Twoim pokoju w domu Twoich rodziców. To raz. Dwa - macie sypialnie, którą można przerobić na pokój dla dziecka. Trzy sama pisałaś, że maż się wcześniej kłócił z rodzicami więc to żadna niespodzianka. Teściowie mogą dużo mówić, a potem zapisać dom dzieciom siostry i co wtedy zrobisz? To nie jest Twój dom, ani Twoje mieszkanie, bo nie ma osobnego wejścia. Wydaliście kasę na remont bardzo nieroztropnie (delikatnie pisząc).
Nie wiem jak ludzie zakładają rodziny bez własnego lokum lub decyzji i konkretnego planu jak to lokum zdobyć. Szkoda kasy na kredyt to trzeba się dostosować do właścicieli domu. Teściowie mieli prawo zmienić zdanie, Wy macie prawo się wyprowadzić, ale nie macie prawa narzucać komuś co ma zrobić ze swoją własnością.

[7cd1d0bf3fc279e4e45587f61c3d7242fa9c0a30]

Napisane przez Karena 73

Zawsze możecie zamieszkać w Twoim pokoju w domu Twoich rodziców. To raz. Dwa - macie sypialnie, którą można przerobić na pokój dla dziecka. Trzy sama pisałaś, że maż się wcześniej kłócił z rodzicami więc to żadna niespodzianka. Teściowie mogą dużo mówić, a potem zapisać dom dzieciom siostry i co wtedy zrobisz? To nie jest Twój dom, ani Twoje mieszkanie, bo nie ma osobnego wejścia. Wydaliście kasę na remont bardzo nieroztropnie (delikatnie pisząc).
Nie wiem jak ludzie zakładają rodziny bez własnego lokum lub decyzji i konkretnego planu jak to lokum zdobyć. Szkoda kasy na kredyt to trzeba się dostosować do właścicieli domu. Teściowie mieli prawo zmienić zdanie, Wy macie prawo się wyprowadzić, ale nie macie prawa narzucać komuś co ma zrobić ze swoją własnością.

Szkoda, ze zmienili zdanie po zaciagnieciu pozyczki przez autorki meza na remont polowy domu. Moim zdaniem tesciowie chcieli ich przywiazac do siebie, bo nagle zmienili zdanie jak juz ich syn mial pozyczke i mysla, ze nie maja innego wyjacia jak mieszkac z nimi. Tesciowie sa po prostu toksyczni i tyle

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Mei25]

Napisane przez Motylineczka

Autorko, dobrze zrozumiałam, że siostra Twojego męża dostała od rodziców mieszkanie?

Tak. I...o ironio, ma tam 3 pokoje, kuchnię i dużą łazienkę, duży balkon. A ja mam 2 pokoje "u siebie" tzn pokój gdzie śpimy i salon, bo ona trzyma dla siebie jeszcze u nas pokój...tzn. teściowa jej trzyma.

[7cd1d0bf3fc279e4e45587f61c3d7242fa9c0a30]

Napisane przez Mei25

Tak. I...o ironio, ma tam 3 pokoje, kuchnię i dużą łazienkę, duży balkon. A ja mam 2 pokoje "u siebie" tzn pokój gdzie śpimy i salon, bo ona trzyma dla siebie jeszcze u nas pokój...

Autorko, serio wyprowadz sie. Miej troche godnosci i szacunku dla swojej psychiki i czasu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

prawda jest taka ze tesciowie moga zarzadzac swoim majatkiem jak chca za swojego zycia moga wszystko oddac jednemu dziecku,kupowac mu nawet mieszkania a drugiemu dziecku nie musza dac nic i nikt im nic nie zrobi bo to ich pieniadze,oni je zarobili i maja prawo wydac jak chca
to ze corce kupili mieszkanie nie oznacza automatycznie ze MUSZA synow zostawic dom albo tez kupic mu mieszkanie
nie ma takiego prawa,
moga ale nie musza i po ich smierci synowi bedzie sie nalezala tylko polowa tego co po nich zostanie a moze sie oazac ze nic nie zostanie jak za zycia wszysto rozdadza np pozapisuja mieszkanie na wnuki od corki a gotowke wydadza na urlopy za granica
ja na gebe bym nidzie remontu nie robila
zycie uczy

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

[1=7623cb0b746b4d40e529fc1 23bf669aade741778_65822f0 7d8014;77947881]
zycie uczy[/QUOTE]

Życie uczy, że nawet rodzice mogą okazać się podłymi łajzami ? Mnie moje życie tego nie nauczyło. Także nie uogólniajmy.

[Mei25]

[1=7cd1d0bf3fc279e4e45587f 61c3d7242fa9c0a30;7794754 1]Szkoda, ze zmienili zdanie po zaciagnieciu pozyczki przez autorki meza na remont polowy domu. Moim zdaniem tesciowie chcieli ich przywiazac do siebie, bo nagle zmienili zdanie jak juz ich syn mial pozyczke i mysla, ze nie maja innego wyjacia jak mieszkac z nimi. Tesciowie sa po prostu toksyczni i tyle

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]

Niby wciąż powtarzają, że się cieszą, że jesteśmy. (to mówią przy moim mężu), bo mi teściowa na osobności potrafi narzekać, że ciężko jej się przestawić na takie wspólne mieszkanie. TO po cholerę nas namawiała? Może oni serio chcieli remontu chałupy na górze, a później nas wyrzucą??? Córeczkę tam będą sprowadzać na wakacje.
Chore to wszystko. Z jednej strony moja teściowa ma ☠☠☠☠☠☠☠ca na punkcie swojego syna. Zachwyca się wszystkim co zrobi, jak załatwi (uwierzcie mi, to nie jest normalna jakaś duma rodzica, tylko chory zachwyt). Ciągnie go ze wszystkim za język. Jak poczuła, że syn się wymyka z jej szpon, bo go trochę buntowałam, to wymyśliła sobie, że jest chora na raka i mówi o tym tylko jemu, nawet teściowi niby nie powiedziała (???) Mija któryś miesiąc, a jej nic nie jest, żadnych wizyt u lekarzy, nic.

[cava]

Napisane przez Mei25

Niby wciąż powtarzają, że się cieszą, że jesteśmy. (to mówią przy moim mężu), bo mi teściowa na osobności potrafi narzekać, że ciężko jej się przestawić na takie wspólne mieszkanie. TO po cholerę nas namawiała? Może oni serio chcieli remontu chałupy na górze, a później nas wyrzucą??? Córeczkę tam będą sprowadzać na wakacje.
Chore to wszystko. Z jednej strony moja teściowa ma ☠☠☠☠☠☠☠ca na punkcie swojego syna. Zachwyca się wszystkim co zrobi, jak załatwi (uwierzcie mi, to nie jest normalna jakaś duma rodzica, tylko chory zachwyt). Ciągnie go ze wszystkim za język. Jak poczuła, że syn się wymyka z jej szpon, bo go trochę buntowałam, to wymyśliła sobie, że jest chora na raka i mówi o tym tylko jemu, nawet teściowi niby nie powiedziała (???) Mija któryś miesiąc, a jej nic nie jest, żadnych wizyt u lekarzy, nic.

Bo dorosłe dzieci NIE powinny mieszkać z rodzicami.
To jest jakieś niezgodne z naturą dosłownie. I zawsze prowadzi do jakichś patologicznych ukałdów, a jak już w ogóle było coś nie halo (syn bożyszcze mamuni np.) to tym bardziej sie pogłębia.
A jak sie dzieci wyprowadzają, to po pierwszym szoku stosunki miedzy nimi a rodzicami bardzo się poprawiają, stają bardziej partnerskie i ogólnei zdrowe.

Po prostu wdepneliście.

A teściowa serio z jednej strony pewnie chciałą zebyście z nimi mieszkali byle syn z domu nie wyszedł bo "ona sobie tego nie wyobraża", a z drugiej jak najbarrdziej mozę nie umieć się przyzwyczaić że w jej domu, mieszka nowa, teoretycznie autonomiczna rodzina a nie tylko "jej mały synek".