Rozwód o brak seksu w związku

[elvegirl]

Napisane przez Ellen_Ripley

Ale to właśnie tylko "pitolenie", bo co innego mu pozostało, poza "no to czas się chyba rozstać / żyć razem, ale realizować pewne rzeczy poza związkiem".

No właśnie, o takich ludziach ciężko mi powiedzieć, że przestali wierzyć w cuda. Chyba że faktycznie nie wierzy w cuda, ale ma w tyłku swój własny czas. Ewentualnie po prostu czeka we w miarę wygodnym poza kwestią seksu związku, aż mu się inna kobieta nawinie.

[Misia452]

Napisane przez Ellen_Ripley

Ale to właśnie tylko "pitolenie", bo co innego mu pozostało, poza "no to czas się chyba rozstać / żyć razem, ale realizować pewne rzeczy poza związkiem". Miał głupio naobiecywane, to pitoli. A kobieta to by nie "pitoliła" jakby facet głupio naobiecywał? Niektórzy ludzie nie potrafią spojrzeć prawdzie w oczy i będą sobie potem właśnie latami wypominać "a bo Ty mi obiecałeś(aś)...".

Ehh i to jest okrutna prawda

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez GdyKochamy

Dokładnie tak. Zimne osoby nie zrozumieją, jak ważna jest czułość i osoby z małym libido nie zrozumieją, jak ważny dla kogoś może być seks.

Ja bym się czuła kompletnie niechciana.

Nie ma tutaj znaczenia poziom libido. Wystarczy wyobraźnia. Sama mam wysokie, ale jakoś potrafię zrozumieć autorkę. Zarówno ona jak i mąż są zdrowi i funkcjonalni pod tym względem. Równie dobrze ona mogłaby go zacząć szantażować, że on ma zrobić "coś" u lekarza ze swoim "za wysokim" libido. Tyle samo to będzie miało sensu.

[Ellen_Ripley]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;85867241]Nie ma tutaj znaczenia poziom libido. Wystarczy wyobraźnia. Sama mam wysokie, ale jakoś potrafię zrozumieć autorkę. Zarówno ona jak i mąż są zdrowi i funkcjonalni pod tym względem. Równie dobrze ona mogłaby go zacząć szantażować, że on ma zrobić "coś" u lekarza ze swoim "za wysokim" libido. Tyle samo to będzie miało sensu.[/QUOTE]

O dokładnie.

[brandie]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;85867241]Nie ma tutaj znaczenia poziom libido. Wystarczy wyobraźnia. Sama mam wysokie, ale jakoś potrafię zrozumieć autorkę. Zarówno ona jak i mąż są zdrowi i funkcjonalni pod tym względem. Równie dobrze ona mogłaby go zacząć szantażować, że on ma zrobić "coś" u lekarza ze swoim "za wysokim" libido. Tyle samo to będzie miało sensu.[/QUOTE]Dokładnie.

Jedynym sensownym wyjściem jest rozstanie i nie popełniane w przyszłości podobnych głupot jak związek, małżeństwo i dzieci z osobą, z którą w jednej z kluczowych wersji się nie dogadujemy i wzajemne męczenie dupy.

[ponykrecja]

A jeśli mąż zgodziłby się na terapie to uważacie że ma sens?


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Misia452]

Napisane przez ponykrecja

A jeśli mąż zgodziłby się na terapie to uważacie że ma sens?


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Jak dla mnie nie. Nie da sie chyba zwiekszyc/zmniejszyc libida w ogole, nawet poprzez terapie.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Minna]

Napisane przez ponykrecja

A jeśli mąż zgodziłby się na terapie to uważacie że ma sens?


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

To miałoby sens, gdyby terapia dotyczyła kwestii, które da się przepracować/naprawić. W tym przypadku dotyczy waszej natury, podejrzewam nic nie da.
Chociaż z drugiej strony może Wam pewne rzeczy uświadomić i pomóc podjąć decyzję co dalej bez obwiniania siebie nawzajem.

[Ellen_Ripley]

Napisane przez ponykrecja

A jeśli mąż zgodziłby się na terapie to uważacie że ma sens?

Terapia to nie czary. Nie zmieni natury człowieka. Co innego gdyby seks latami był ok, a przez jakiś wypadek, wydarzenie lub tym podobne przestał być - terapia miałaby sens. Tutaj tego nie było praktycznie nigdy (poza jakimś mega początkiem, gdzie często obserwuje się skok libido nawet u osób, które mają je niewielkie).

[ruda_beksa]

Napisane przez elvegirl

O widzisz, a u mnie akurat właśnie tak jest.

A to zwracam honor

Napisane przez Ellen_Ripley

Acha, dla kobiety cały dzień, a facet to od razu, nieważne, czy byłyśmy dla niego miłe, bo to maszyna. Bo tak to brzmi. Facet w ciągu dnia jedną rzecz zrobi źle i już po "grze wstępnej" i seksie? Jakbym miała się z kimś tak cackać, to wolałabym własną rękę lub szukanie przygód poza związkiem - brutalne, ale szczere.

Zgadzam się. Jeśli ktoś ma ochotę na seks tylko wtedy, gdy cały dzień były czułe słówka, wszystko było idealnie, mieszkanie posprzątane, zapalone świece i optymalna koniunkcja planet, to ja dziękuję. I nie uważam że to jest zależne od płci.

Napisane przez ponykrecja

A jeśli mąż zgodziłby się na terapie to uważacie że ma sens?

Nie słyszałam jeszcze o terapii, która zmniejszyłaby lub zwiększyłaby czyjeś libido w znacznym stopniu. Jak pisze Ellen_Ripley - co innego gdyby wasze pożycie było latami dobre, a potem coś się zepsuło. Ale warto spróbować - pomoc i wsparcie specjalisty nie zaszkodzą.

[elvegirl]

Napisane przez ponykrecja

A jeśli mąż zgodziłby się na terapie to uważacie że ma sens?

Jasne, terapia przydałaby się, żeby zrozumieć pewne rzeczy, pogodzić się z nimi bez obwiniania drugiej strony. Natomiast nie liczyłabym na to, że terapia zrobi z Ciebie osobę mającą ochotę na seks dwa razy dziennie, albo z niego osobę mającą ochotę raz w miesiącu. Może (nie musi) się w tej kwestii poprawić, natomiast pełna satysfakcja przy dużej różnicy temperamentów jest moim zdaniem niemożliwa. Pytanie czy u Was jest to duża różnica temperamentów, czy wcale nie taka znaczna, ale pogłębiona przez poczucie przymusu. Myślę że warto o tym porozmawiać na terapii, chociażby po to, żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Napisane przez ruda_beksa

Zgadzam się. Jeśli ktoś ma ochotę na seks tylko wtedy, gdy cały dzień były czułe słówka, wszystko było idealnie, mieszkanie posprzątane, zapalone świece i optymalna koniunkcja planet, to ja dziękuję. I nie uważam że to jest zależne od płci.

Ja na przykład mam tak, że jak w związku jest do kitu, to z moim libido też jest do kitu. I nie znaczy to, że trzeba koło mnie 24/7 skakać, nosić na rękach i że musi być idealnie, ale na hasło "zrób coś z tym" miałabym saharę między nogami. Tak już jestem skonstruowana Jeśli czuję się szczęśliwa, bezpieczna, akceptowana, jeśli wiem że mogę, ale nie muszę, to od razu bardziej i częściej mi się chce

[Minna]

Napisane przez elvegirl

Ja na przykład mam tak, że jak w związku jest do kitu, to z moim libido też jest do kitu. I nie znaczy to, że trzeba koło mnie 24/7 skakać, nosić na rękach i że musi być idealnie, ale na hasło "zrób coś z tym" miałabym saharę między nogami. Tak już jestem skonstruowana Jeśli czuję się szczęśliwa, bezpieczna, akceptowana, jeśli wiem że mogę, ale nie muszę, to od razu bardziej i częściej mi się chce

Mam dokładnie tak samo.

[ruda_beksa]

Napisane przez elvegirl

Ja na przykład mam tak, że jak w związku jest do kitu, to z moim libido też jest do kitu. I nie znaczy to, że trzeba koło mnie 24/7 skakać, nosić na rękach i że musi być idealnie, ale na hasło "zrób coś z tym" miałabym saharę między nogami. Tak już jestem skonstruowana Jeśli czuję się szczęśliwa, bezpieczna, akceptowana, jeśli wiem że mogę, ale nie muszę, to od razu bardziej i częściej mi się chce

Podejrzewam że większość osób ma podobnie - jeśli w związku jest dobrze, to jest większa ochota na seks z partnerem, jeśli jest źle, to opada Dla mnie też potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa, bycia kochaną, zrozumianą żeby wszystko grało. Ale i tak uważam, że naturalnego poziomu libido nie przeskoczysz. Np. osoba o wysokim libido może nie mieć ochoty na seks z partnerem gdy w związku jest do kitu, ale odczuwa z tego powodu frustrację, zajmuje się tą kwestią "na własną rękę". A nawet w idealnym i kochającym związku osoba z małym libido raczej nie będzie mieć ochoty na codzienny seks. Natomiast teksty typu "dla kobiety gra wstępna trwa cały dzień" to dla mnie jakieś nieporozumienie.

I oczywiście że tekst "zrób coś z tym" do afrodyzjaków raczej się nie zalicza

[Misia452]

Napisane przez ruda_beksa

Podejrzewam że większość osób ma podobnie - jeśli w związku jest dobrze, to jest większa ochota na seks z partnerem, jeśli jest źle, to opada Dla mnie też potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa, bycia kochaną, zrozumianą żeby wszystko grało. Ale i tak uważam, że naturalnego poziomu libido nie przeskoczysz. Np. osoba o wysokim libido może nie mieć ochoty na seks z partnerem gdy w związku jest do kitu, ale odczuwa z tego powodu frustrację, zajmuje się tą kwestią "na własną rękę". A nawet w idealnym i kochającym związku osoba z małym libido raczej nie będzie mieć ochoty na codzienny seks. Natomiast teksty typu "dla kobiety gra wstępna trwa cały dzień" to dla mnie jakieś nieporozumienie.

I oczywiście że tekst "zrób coś z tym" do afrodyzjaków raczej się nie zalicza

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ellen_Ripley]

Napisane przez ruda_beksa

Podejrzewam że większość osób ma podobnie - jeśli w związku jest dobrze, to jest większa ochota na seks z partnerem, jeśli jest źle, to opada Dla mnie też potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa, bycia kochaną, zrozumianą żeby wszystko grało. Ale i tak uważam, że naturalnego poziomu libido nie przeskoczysz. Np. osoba o wysokim libido może nie mieć ochoty na seks z partnerem gdy w związku jest do kitu, ale odczuwa z tego powodu frustrację, zajmuje się tą kwestią "na własną rękę". A nawet w idealnym i kochającym związku osoba z małym libido raczej nie będzie mieć ochoty na codzienny seks. Natomiast teksty typu "dla kobiety gra wstępna trwa cały dzień" to dla mnie jakieś nieporozumienie.

I oczywiście że tekst "zrób coś z tym" do afrodyzjaków raczej się nie zalicza

Jak wyżej. Nikt normalny chyba nie wymaga, aby w jakimś okresie napięć, nieporozumień, czy kłótni w związku mieć ochotę na seks i "cały dzień niefajnie się do siebie odnosimy, ale wieczorem nagle idźmy do łóżka i ma być super".

Natomiast długotrwały brak seksu tworzy napięcia i to taki zamknięty krąg - ciężko też o miłą atmosferę między ludźmi, jeżeli jedno się czuje oszukane i sfrustrowane, a drugie frustruje się też, ale tym, że nie może czegoś tam spełnić (a może i po cichu liczy, że temat w końcu umrze śmiercią naturalną).

Bo pytanie co jest pierwsze: jajko czy kura. Sporo osób tu się skupia na "bo facet naciska na seks". Tylko naciska, bo jest niefajny, czy naciska bo tego po prostu nie ma. Ktoś zachęca raz, drugi, trzeci, prosi, też raz drugi, trzeci, a po kilku latach już ma dość i nie bawi się w dyplomację i wykłady z seksuologii i psychologii z wykresami, tylko szczeka tą frustracją. Oboje zbierają żniwo tego, co zasiali i nie rozumie takiego "jak on tak może".

[Minna]

Podejrzewam, że w przypadku autorki, gdyby mąż stawał na głowie, cały dzień świergotał o uczuciu i pracował nad związkiem, to i tak nie byłoby tego seksu codziennie.
Przypuszczam też, że jakby się nie odzywał na ten temat, to autorka myślałaby, że jest ok i seks byłby nawet rzadziej niż raz na tydzień, bo wraz z rutyną, przy niskim libido pewnie i na taką częstotliwość przeszłaby chęć, bo zwyczajnie nie jest jej to bardzo potrzebne do dobrego związku.

Problem w tym, że mąż źle do tematu podchodzi, jemu się wydaje, że libido to kwestia woli, a tak nie jest, myśli że jak postraszy kochankami, rozwodem to coś to zmieni. Przyburaczył bardzo.

[ponykrecja]

Napisane przez Ellen_Ripley

Jak wyżej. Nikt normalny chyba nie wymaga, aby w jakimś okresie napięć, nieporozumień, czy kłótni w związku mieć ochotę na seks i "cały dzień niefajnie się do siebie odnosimy, ale wieczorem nagle idźmy do łóżka i ma być super".

Natomiast długotrwały brak seksu tworzy napięcia i to taki zamknięty krąg - ciężko też o miłą atmosferę między ludźmi, jeżeli jedno się czuje oszukane i sfrustrowane, a drugie frustruje się też, ale tym, że nie może czegoś tam spełnić (a może i po cichu liczy, że temat w końcu umrze śmiercią naturalną).

Bo pytanie co jest pierwsze: jajko czy kura. Sporo osób tu się skupia na "bo facet naciska na seks". Tylko naciska, bo jest niefajny, czy naciska bo tego po prostu nie ma. Ktoś zachęca raz, drugi, trzeci, prosi, też raz drugi, trzeci, a po kilku latach już ma dość i nie bawi się w dyplomację i wykłady z seksuologii i psychologii z wykresami, tylko szczeka tą frustracją. Oboje zbierają żniwo tego, co zasiali i nie rozumie takiego "jak on tak może".

Mój mąż ma tendencje do fochów za brak seksu jak np ostatnio gdzie nie kochaliśmy się 4 dni. Nie odzywa się do mnie, jest niemiły a jak przychodzi późny wieczór i idziemy spać to zaczyna się do mnie dobierać. No i wtedy najczęściej słyszę że nie ma bliskości bo nie ma seksu i wtedy najczęściej się zgadzam bo nie chce się kłócić, ale dla mnie to nie jest w ogóle satysfakcjonujące.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

---------- Dopisano o 15:16 ---------- Poprzedni post napisano o 15:14 ----------

Napisane przez Minna

Podejrzewam, że w przypadku autorki, gdyby mąż stawał na głowie, cały dzień świergotał o uczuciu i pracował nad związkiem, to i tak nie byłoby tego seksu codziennie.

Przypuszczam też, że jakby się nie odzywał na ten temat, to autorka myślałaby, że jest ok i seks byłby nawet rzadziej niż raz na tydzień, bo wraz z rutyną, przy niskim libido pewnie i na taką częstotliwość przeszłaby chęć, bo zwyczajnie nie jest jej to bardzo potrzebne do dobrego związku.



Problem w tym, że mąż źle do tematu podchodzi, jemu się wydaje, że libido to kwestia woli, a tak nie jest, myśli że jak postraszy kochankami, rozwodem to coś to zmieni. Przyburaczył bardzo.

Jest dokładnie tak jak opisujesz. On ma pretensje że nie wychodzę w ogóle z inicjatywą. Jak on nie zaproponuje to ja najczęściej nie myśle o seksie w ogóle bo nie czuje takiej potrzeby i w sumie zapominam że może on czuje, ale myśle że jeśli nie inicjuje niczego to jest ok.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[ruda_beksa]

Napisane przez ponykrecja

Mój mąż ma tendencje do fochów za brak seksu jak np ostatnio gdzie nie kochaliśmy się 4 dni. Nie odzywa się do mnie, jest niemiły a jak przychodzi późny wieczór i idziemy spać to zaczyna się do mnie dobierać. No i wtedy najczęściej słyszę że nie ma bliskości bo nie ma seksu i wtedy najczęściej się zgadzam bo nie chce się kłócić, ale dla mnie to nie jest w ogóle satysfakcjonujące.

Zmuszanie się do seksu dla świętego spokoju to coś okropnego.

Jest dokładnie tak jak opisujesz. On ma pretensje że nie wychodzę w ogóle z inicjatywą. Jak on nie zaproponuje to ja najczęściej nie myśle o seksie w ogóle bo nie czuje takiej potrzeby i w sumie zapominam że może on czuje, ale myśle że jeśli nie inicjuje niczego to jest ok.

Na moje oko tu leży sedno problemu i nie wiem, czy to jest problem do przeskoczenia. Miałaś przed nim innych partnerów? Czy z nimi było podobnie?

[ponykrecja]

Napisane przez ruda_beksa

Na moje oko tu leży sedno problemu i nie wiem, czy to jest problem do przeskoczenia. Miałaś przed nim innych partnerów? Czy z nimi było podobnie?

Tak, miałam i sytuacja była taka sama, ze tez nie miałam ochoty.



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Misia452]

Napisane przez ponykrecja

Tak, miałam i sytuacja była taka sama, ze tez nie miałam ochoty.



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

I przez to sie rozstawaliscie czy byl inny powod?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[ponykrecja]

Napisane przez Misia452

I przez to sie rozstawaliscie czy byl inny powod?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Poniekąd przez to bo wyzywał mnie i obrażał jak nie chciałam się kochać. Ogólnie miał problemy z agresją. Bardzo zle to wspominam i myśle że to się odbiło na mnie w pewien sposób bo nie potrafię o tym nawet opowiadać bo chce mi się płakać.

[Minna]

Napisane przez ponykrecja

Poniekąd przez to bo wyzywał mnie i obrażał jak nie chciałam się kochać. Ogólnie miał problemy z agresją. Bardzo zle to wspominam i myśle że to się odbiło na mnie w pewien sposób bo nie potrafię o tym nawet opowiadać bo chce mi się płakać.

Pozostaje szukać faceta o niskim libido. Wiem, że to łatwo się mówi, ale wydaje mi się, że Twój problem jest niestety nie do przeskoczenia.
To nie Twoja wina, absolutnie, może jedynie to, że obiecywałaś zmiany w tym względzie.

[f8c2d375a73595a7890227cbb2d3acee309191de_62181c3c5fcdf]

Napisane przez ponykrecja

Poniekąd przez to bo wyzywał mnie i obrażał jak nie chciałam się kochać. Ogólnie miał problemy z agresją. Bardzo zle to wspominam i myśle że to się odbiło na mnie w pewien sposób bo nie potrafię o tym nawet opowiadać bo chce mi się płakać.

To nad czym ty się zastanawiasz? Czekasz aż facet cię zatłucze w przypływie frustracji, że nie chcesz rozłożyć nóg? Miałabym gdzieś co sobie pomyśli rodzina, a sprawę kredytu da się na pewno rozwiązać polubownie. Kompletnie wam nie po drodze. Ten związek jest krzywdzący dla obu stron

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[ponykrecja]

[1=f8c2d375a73595a7890227c bb2d3acee309191de_62181c3 c5fcdf;85869432]To nad czym ty się zastanawiasz? Czekasz aż facet cię zatłucze w przypływie frustracji, że nie chcesz rozłożyć nóg? Miałabym gdzieś co sobie pomyśli rodzina, a sprawę kredytu da się na pewno rozwiązać polubownie. Kompletnie wam nie po drodze. Ten związek jest krzywdzący dla obu stron

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE]


To co napisałam wcześniej dotyczy mojego byłego, mąż mnie nie wyzywa.


Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Misia452]

Napisane przez Minna

Pozostaje szukać faceta o niskim libido. Wiem, że to łatwo się mówi, ale wydaje mi się, że Twój problem jest niestety nie do przeskoczenia.
To nie Twoja wina, absolutnie, może jedynie to, że obiecywałaś zmiany w tym względzie.

Popieram

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[elvegirl]

Napisane przez ponykrecja

Poniekąd przez to bo wyzywał mnie i obrażał jak nie chciałam się kochać. Ogólnie miał problemy z agresją. Bardzo zle to wspominam i myśle że to się odbiło na mnie w pewien sposób bo nie potrafię o tym nawet opowiadać bo chce mi się płakać.

I Ty się pytasz czy terapia ma sens?

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[elvegirl]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

Wiem. Piszę w kontekście jej samej. Nieprzepracowany poprzedni związek daje jej w kość do dziś. Stąd pewnie obiecywanie poprawy w kwestii seksu, stąd też mogą (choć wiadomo, nie muszą) być problemy z libido.

[Ellen_Ripley]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

To też sposób. Dla niektórych najlepszy.