Czuję się niesprawiedliwie traktowana!

[dawidowskasia]

A nie pomysleliście o tym,ze taki profesor uklada egzamin na poprawkę?


Jeśli więcej osób nie zaliczy to sobie chlop zda sprawę,ze byc moze się nie da a jak tylko 8 to uzna je za leserów i byc może stwierdzi,ze takie osoby moga wylecieć skoro większosć potrafiła sie nauczyć?

[whitechocolateraspberry]

Tutaj absolutnie nie chodzi o zaliczenie czy niezaliczenie egzaminu przez autorkę. Nie w tym problem. Na pewno więcej czasu na naukę to dobra rada. Ale tu nie chodzi przecież o ten jeden konkretny egzamin, ja z 1 postu wywnioskowałam, że chodzi o ogół ściagania na tych studiach, o to, że studenci przychodzą na egzamin i podpisują się za innych, o to, że ze strony wykładowców nie ma reakcji, tylko czcze gadanie, że zgłoszą sprawę na policję.

Podczas egzaminu widocznie miała okazję odczuć tę niesprawiedliwość na własnej skórze. Jakby na to nie patrzeć, jest to niesprawiedliwe, że jedni wszystko spisali i zaliczyli inni nie spisali i nie zaliczyli, a być może i nawet umieli więcej od tych pierwszych. To, że ktoś weźmie się za naukę i nawet zaliczy egzamin bo zrozumie materiał, nie wyeliminuje problemu ściągania. Moim skromnym zdaniem, sytuacja z pijanym studentem wchodzącym na egzamin jest po prostu komiczna, a profesor, który tego nie zobaczył musiał być naprawdę niezbyt zainteresowany rzeczywistością. Nieobecne osoby dostające piątki z egzaminów to też jest szczyt niesprawiedliwości. Naprawdę staram się być tolerancyjna i wyrozumiała, ale są pewne granice.Nie dziwie się, że kogoś tak jawna niesprawiedliwość może drażnić.

Przypomniała mi się jeszcze jedna sytuacja - miałam na studiach kolegę, który również ściągał jak popadnie, mówił za każdym razem, że nie żyjemy w kraju jednorożców, że życie jest niesprawiedliwe, nie nasza sprawa co on robi, powinniśmy zająć się własnym nosem. Na domiar złego był to człowiek, który naprawdę nieźle rozumiał materiał, tyle, że chciał mieć same 5 i załapać się na stypendium. Kiedy ludzie marudzili, że są niesprawiedliwie traktowani (niekoniecznie z powodu ściągania, z wielu innych powodów) za każdym razem to samo z jego strony 'życie jest niesprawiedliwe, nie żyjemy w kraju jednorożców', aż w końcu mieliśmy przedmiot, ten z mniej przydatnych - o algorytmach i programowaniu, jako, że nie były to studia informatyczne, niewiele osób rozumiało ten przedmiot. Akurat ten kolega rozumiał. Wykładowca, pan doktor, pozwolił na egzaminie korzystać z notatek Wrzucił na stronę internetową kilka zadań. Wcześniej wspomniany kolega, działając wspólnie z jeszcze jednym kolegą z roku rozwiązał zadania i przekazał wszystkim notatki. Jako, że na egzaminie pojawiły się te same zadania, a każdy mógł mieć notatki, to większość osób dostała 4 - 5 (jedno zadanie zostało nierozwiązane, więc grupa, która na nie trafiła dostała 4). Kolega był akurat w grupie z trudniejszym zadaniem i dostał 4. Był tak wściekły, że walił pięścią w ścianę, popłakał się (autentycznie) i poleciał do doktora z krzykiem, że on sam rozwiązywał te zadania i on domaga sie jakiejś sprawiedliwości Grupa miala niesamowity ubaw, wiekszość powtarzała 'nie żyjemy w kraju jednorożców'. Także kolega odczuł dopiero wtedy niesprawiedliwość na swojej skórze, nie dziwcie sie autorce, że dopiero w tak nieciekawej sytuacji poczuła tę niesprawiedliwość . Każdy by się zbulwersował Jak się patrzy na to z boku (jak opisany kolega wcześniej) - też się pewnych rzeczy nie widzi. (W rezultacie kolega poprawiał egzamin za zgodą doktora i dostał 5).

[normalnyFacet]

Napisane przez dawidowskasia

A nie pomysleliście o tym,ze taki profesor uklada egzamin na poprawkę?


Jeśli więcej osób nie zaliczy to sobie chlop zda sprawę,ze byc moze się nie da a jak tylko 8 to uzna je za leserów i byc może stwierdzi,ze takie osoby moga wylecieć skoro większosć potrafiła sie nauczyć?

Ależ Asiu... im więcej osób nie zaliczy tym uczelnia bogatsza albo to robi specjalnie, że uwala kilkadziesiąt osób albo uwala przez to, że ktoś się NIE NAUCZYŁ...... (to że ktoś ściągnął to JEGO fuks niech się cieszy). Skoro autorka kieruje się moralnością to z moralności ją oceńmy a nie, kogoś bo ściągał.

[Carya]

Napisane przez dawidowskasia

[A ja nie wierzę w to co czytam.
....

A już myślałam, że coś ze mną nie tak, bo większość ostro po autorce pojechała... dziękuję.

Nie wiem, a jak wasze dzieciaki piszą ściągi w gimnazjum czy szkole średniej to też im tak przyklaskujecie?

[dziuba85]

Powiem tak, pracuję w z zawodzie. Studia mam prawie skończone, czeka mnie obrona pracy mgr. Muszę przyznać, że naprawdę to czego mnie uczyli, to sobie można o kant dupy potłuc!!!
Wiele niepotrzebnych rzeczy. A w praktyce, co wychodzi??? Niestety, nieciekawie! Powiem, że właściwie teraz zaczynam się uczyć potrzebnych rzeczy, a nie całkowania i różnych bzdur, które tak naprawdę potrzebne były do przejścia na kolejny rok!

I autorko, nie musisz się tym brzydzić. Albo zaczniesz więcej się uczyć albo zaczniesz ściągać, jak chcesz ukończyć studia.


P.S. Ach a ja pamiętam, jak wiele razy ode mnie ściągano, ja nie zal. a osoba, która zerżneła bezczelnie ode mnie zaliczała! I do tego jeszcze byłam ja oskarżana o ściąganie!
Skończyło się tym, że wkroczyłam w szeregi "cwaniaków"

Carya w podstawówce, liceum ryłam, jak szalona. Na studiach odpadłam, jak dopadło mnie, to co autorkę.

[fankapsychiatrii]

Napisane przez coral reef

Owszem, uważam, że profesor, ktory tak sie zachowuje, tzn nic nie widzi, na nic nie reaguje nie dlatego, ze pozwala tylko dlatego, że nie widzi, zwyczajnie jest z nim coś nie tak.
Ja nadgorliwa? Po prostu chce byc uczciwa, to teraz kazdy kto nie sciaga jest nadgorliwy, czyli dochodzimy do tego, ze tak naprawde ci co sciagaja sa ok a cala reszte trzeba zjechać.

Tak, teraz panuje taki pogląd Jestes w zdecydowanej mniejszości I musisz wybrac - zaakceptowac niesprawiedliwość i mieć satysfakcję że zdajesz własna wiedzą albo nie zaakceptowac i zwaalczyc o przywrócenie normalnych warunków zdawania albo 'wejśc miedzy wrony i krakać tak jak one'. Pocieszę Cię , ze np. ja nigdy w życiu nie sciągałam i nawet wykładowce zdażyło mi sie upomniec Ale zwisały mi oceny i to czy zalicze choc czasem było mi przelotnie przykro.

[ewka1987]

Napisane przez dawidowskasia

A nie pomysleliście o tym,ze taki profesor uklada egzamin na poprawkę?


Jeśli więcej osób nie zaliczy to sobie chlop zda sprawę,ze byc moze się nie da a jak tylko 8 to uzna je za leserów i byc może stwierdzi,ze takie osoby moga wylecieć skoro większosć potrafiła sie nauczyć?

u mnie na uczelni istnieje jeszcze coś takiego jak komis, gdzie w komisji jest dziekan, prowadzący zajęcia i osoba znająca sie na temacie ale nie ucząca danego studenta i tylko ona może przepuścić/olać zdającego. w tej sytuacji profesor nie ma nic do gadania i raczej nie spotkałam się z zasada, że skoro 100 osób zdało a 8 nie to powinni zostać jeden rok dłużej. Sa oceniani na podstawie swojej wiedzy a nie widzimisię prowadzącego.

[Narrhien]

Całego wątku nie czytałam, ale rozbawiło mnie jedno - Autorka oblewa egzaminy, na które się uczy, z czego wniosk prosty - studia za trudne są na jej możliwości.
Jednakowoż ona, zamiast zrozumieć, że zwyczajnie poziom studiów ją przerasta, woli udupić wszystkie pozostałe osoby, na prostej zasadzie "ja nie zdałam-oni też nie zdadzą!".

Autorko - teraz ci prawdę powiem - nawet jeśli profesorowie zaczną pilnować na egzaminach i nikt nie będzie mógł ściągać, to nie zmieni faktu, że ty i tak oblejesz - bo nie potrafisz się na ten przedmiot nauczyć. Smutne, ale prawdziwe.

---------- Dopisano o 21:30 ---------- Poprzedni post napisano o 21:29 ----------

Napisane przez fankapsychiatrii

Tak, teraz panuje taki pogląd Jestes w zdecydowanej mniejszości I musisz wybrac - zaakceptowac niesprawiedliwość i mieć satysfakcję że zdajesz własna wiedzą albo nie zaakceptowac i zwaalczyc o przywrócenie normalnych warunków zdawania albo 'wejśc miedzy wrony i krakać tak jak one'. Pocieszę Cię , ze np. ja nigdy w życiu nie sciągałam i nawet wykładowce zdażyło mi sie upomniec Ale zwisały mi oceny i to czy zalicze choc czasem było mi przelotnie przykro.

No ale ona właśnie NIE zdaje

[whitechocolateraspberry]

Napisane przez Narrhien

Całego wątku nie czytałam, ale rozbawiło mnie jedno - Autorka oblewa egzaminy, na które się uczy, z czego wniosk prosty - studia za trudne są na jej możliwości.
Jednakowoż ona, zamiast zrozumieć, że zwyczajnie poziom studiów ją przerasta, woli udupić wszystkie pozostałe osoby, na prostej zasadzie "ja nie zdałam-oni też nie zdadzą!".

Autorko - teraz ci prawdę powiem - nawet jeśli profesorowie zaczną pilnować na egzaminach i nikt nie będzie mógł ściągać, to nie zmieni faktu, że ty i tak oblejesz - bo nie potrafisz się na ten przedmiot nauczyć. Smutne, ale prawdziwe.

---------- Dopisano o 21:30 ---------- Poprzedni post napisano o 21:29 ----------


No ale ona właśnie NIE zdaje

A to jakieś wróżki nawet mamy na forum 'jak inni nie będą ściągać to ty i tak oblejesz'

Fascynuje mnie wasze spojrzenie na użytkowników, których nawet nie mieliście okazji poznać, ale wszystko o nich wiecie Z innych wątków autorki wywnioskowałam, że jest na 3 roku, czyli jakoś te 2 lata musiała przejść. Nie wiemy jaki poziom trudności miał przedmiot, którego nie zaliczyła.

Ciekawa jestem czy wy wszystko tak cudownie na studiach zaliczaliście.

[viki1988]

Napisane przez emi_lka

Chodzi chyba o wiedzę, że definicji jest wiele i zależą od różnych kryteriów, o świadomość względności i nieczarnobiałości różnych kwestii.
O to, że pojęcia ewoluują wraz ze zmieniającymi się czynnikami zewnętrznymi. Że obranie jakiegoś jednego modelu postrzegania zjawisk może być niewystarczające etc... korzyści może być wiele z 7 definicji, bo celem raczej nie jest zapamiętanie ich na całe życie?

Jak nie jest celem ich zapamiętanie to czemu jest się z tego przepytywanym na egzaminie? ja podałam ten przykład nie na zasadzie że ktoś tam nam podał w celu ciekawostki/przemyślenia tematu czy coś, tylko było to jedno z zagadnień na egzamin...
A tak na marginesie - jakbym chciała się rozwodzić nad świadomością względności i nieczarnobiałości różnych w kwestii to bym poszła na filozofie

Napisane przez emi_lka

Całkowicie zgadzam się ze stwierdzeniem, że ściąganie powinno być traktowane jak przestępstwo i karane.

Z tym to i ja się zgadzam choć u nas na egzaminach jest to tępione (co innego na kołach )

Napisane przez whitechocolateraspberry

Podczas egzaminu widocznie miała okazję odczuć tę niesprawiedliwość na własnej skórze. Jakby na to nie patrzeć, jest to niesprawiedliwe, że jedni wszystko spisali i zaliczyli inni nie spisali i nie zaliczyli, a być może i nawet umieli więcej od tych pierwszych. To, że ktoś weźmie się za naukę i nawet zaliczy egzamin bo zrozumie materiał, nie wyeliminuje problemu ściągania. Moim skromnym zdaniem, sytuacja z pijanym studentem wchodzącym na egzamin jest po prostu komiczna, a profesor, który tego nie zobaczył musiał być naprawdę niezbyt zainteresowany rzeczywistością. Nieobecne osoby dostające piątki z egzaminów to też jest szczyt niesprawiedliwości. Naprawdę staram się być tolerancyjna i wyrozumiała, ale są pewne granice.Nie dziwie się, że kogoś tak jawna niesprawiedliwość może drażnić.

No właśnie mnie też zaskoczyły te fragmenty podkreślone no bo do tego stopnia żeby mieć 2 prace napisane tym samym charakterem pisma z różnymi podpisami i się nie zorientować to jest co najmniej dziwne... oczywiście jest druga opcja - profesor to zauważył ale nie chciało mu się zareagować...

[normalnyFacet]

Napisane przez whitechocolateraspberry

A to jakieś wróżki nawet mamy na forum 'jak inni nie będą ściągać to ty i tak oblejesz'

Fascynuje mnie wasze spojrzenie na użytkowników, których nawet nie mieliście okazji poznać, ale wszystko o nich wiecie Z innych wątków autorki wywnioskowałam, że jest na 3 roku, czyli jakoś te 2 lata musiała przejść. Nie wiemy jaki poziom trudności miał przedmiot, którego nie zaliczyła.

Ciekawa jestem czy wy wszystko tak cudownie na studiach zaliczaliście.

owszem przyznaję zdarzały się wpadki ale nie miałem pretensji do całego świata tylko do siebie. A tym bardziej nie czułem się niesprawiedliwie traktowany, że komuś tam się udało a mi nie

[whitechocolateraspberry]

Napisane przez normalnyFacet

owszem przyznaję zdarzały się wpadki ale nie miałem pretensji do całego świata tylko do siebie. A tym bardziej nie czułem się niesprawiedliwie traktowany, że komuś tam się udało a mi nie

I mówił Ci ktoś wtedy, że studia są dla Ciebie za trudne i i tak i tak w żaden sposob nie będziesz w stanie ich zaliczyć? Bo tak wynika z wypowiedzi Narrhien, skoro autorka nie zaliczyła przedmiotu, to jest tepa a na studia sie nie nadaje. Poza tym ona coś tam pisała, że miała trudną sytuacje i nie była w stanie dobrze sie nauczyć

[normalnyFacet]

Napisane przez whitechocolateraspberry

I mówił Ci ktoś wtedy, że studia są dla Ciebie za trudne i i tak i tak w żaden sposob nie będziesz w stanie ich zaliczyć? Bo tak wynika z wypowiedzi Narrhien, skoro autorka nie zaliczyła przedmiotu, to jest tepa a na studia sie nie nadaje. Poza tym ona coś tam pisała, że miała trudną sytuacje i nie była w stanie dobrze sie nauczyć

Porażka mnie motywowała, poza tym nikt mi nic złego nie gadał ani wykładowca ani studenci. Rzadko kiedy ściągałem bo mi wystarczyło, że miałem dobrą frekwencję i tylko mając obecności dużo się uczyłem, potem tylko raz przejrzeć notatki albo odsłuchać nagranie to wszystko. Ściągałem jak przedmiot był banalny i zbędny oraz dlatego, że wykładowca był luzacki i każdy rok przepuszczał więc nie uczyłem się bo wolałem sobie inaczej czas spędzić Czasami trzeba trochę sobie poluzować. Nie to, że lekceważąco podchodziłem do tego wszystkiego Poza tym jeśli pojawiała się sytuacja, że ściągnięcie które da mi np. 2-3 pkt do dostatecznej oceny to nie wahałem się użyć ściągi, tym bardziej jak exam był trudny i bardzo ciężki do przejścia (bywały komisy i warunki każdy się bał). Ale tak jak pisałem to rzadko u mnie było z tym ściąganiem.

[mm444]

Treść usunięta

[201604181004]

Poza tym ona coś tam pisała, że miała trudną sytuacje i nie była w stanie dobrze sie nauczyć

Oj tak
1. nie zdała bo miała trudną sytuację
2. nie zdała bo materiału było dużo
3. nie zdała bo inni podnieśli poprzeczkę ściąganiem
I co jeszcze? Fazy księżyca? TRZY TERMINY, narzekacie że poziom na studiach spada do poziomu zerowego a ona na uczelni ma trzy terminy egzaminu

[_chocolate]

Dla profesorów też jest taka sytuacja korzystna. Chcą mieć to szybko z głowy, chcą mieć wakacje, nie chce im się sprawdzać po kilka razy prac i przychodzić na uczelnie. Jeszcze inni lubią studentów i nie chcą robić im problemów. Pewnie dlatego udają, że nie widzą. U nas jeden wykładowca szczerze powiedział, że ma nadzieję, że "nikt z państwa nie planuje drugiego terminu" W Polsce jest takie podejście, a nie inne, sama tego nie zmienisz walcząc z "całym światem", więc albo bierz przykład z innych albo ucz się solidnie.

[dawidowskasia]

Napisane przez drabineczka

Oj tak
1. nie zdała bo miała trudną sytuację
2. nie zdała bo materiału było dużo
3. nie zdała bo inni podnieśli poprzeczkę ściąganiem
I co jeszcze? Fazy księżyca? TRZY TERMINY, narzekacie że poziom na studiach spada do poziomu zerowego a ona na uczelni ma trzy terminy egzaminu

podam inny przykład związany z pracą : dopóki znajdą się ludzie gotowi za 1000 zł pracować dopóty większość nie dostanie więcej.

Ktoś (nieuczciwie) wyznaczył standardy, których facet nie będzie obniżał bo po co? Skoro większość zdała?

Szczere to nie wiem co w takiej sytuacji robić. Na pewno bym nie donosiła
Jedynie mozna ubolewać nad niskim poziomem nauczania albo zaostrzyć prawo.
W przeciwnym razie ktoś powie " Co Cie obchodzi,ze on kradnie, zazdrościsz bo pracujesz 8h za to co on wyniesie w godzinę. Też tak rób"

[201604181004]

Ale ja się z tobą zgadzam ja się zgadzam, tak nie powinno być. Ale tak jest. Im szybciej autorka wątku zda sobie sprawę że nie odpowiada za resztę ludzi tym lepiej dla niej. Nigdy nie wiadomo co im się przyda i czy te studia skończą ale ją to powinno najmniej obchodzić. Dla mnie to nie jest niesprawiedliwe traktowanie bo uczy się dla siebie tak naprawdę mogłaby wcale nie studiować. I zgadzam się że w tej sytuacji najgorsza rzecz to doniesienie. Miała by przechlapane u wszystkich a nic by to nie zmieniło, skoro trzy razy podchodzi do tego samego egzaminu i nic, to chyba nie jest kwestia niesprawiedliwości tylko tego że trzeba zacisnąć zęby zarzucić klapki na oczy udawać że się nie widzi ściągania i mieć satysfakcje sama dla siebie. Bo ja serio myślę że to nie jest jej sprawa. To nie jest żadna kradzież, tak naprawdę oni sami sobie robią pod górkę...

[whitechocolateraspberry]

Macie rację, że świata i podejścia ludzi w Polsce sie nie zmieni, jednakże nie oznacza to, że to podejście i nasze 'genialne' sposoby myślenia są inteligentne. Moim zdaniem zapędzacie się z ocenianiem ludzi za bardzo I wyciągacie bardzo pochopne wnioski. Nie nauczyła sie, nie zaliczyła, jej wina, bez znaczenia jakie były powody, za to fakt, że ludzie w tak bezczelny sposób ściągają bądź nawet dopuszczają się oszustw gorszych (podpisywanie się za kogoś innego co jest prawnie karane) ma prawo kogoś razić i denerwować. Autorka nie domagała się unieważnienia ani powtórki egzaminu, bo ona nie zaliczyła. A wierzcie mi, że zdarzają się takie przypadki, że studenci przekonani jak to profesor sie na nich uwziął nie widzą, że czegoś nie umieją tylko domagają się powtórki.

Poza tym, skoro wiekszość roku musiała ściągać aby zaliczyć, to na jakiej podstawie mamy twierdzić, że autorka jest tępa i nie potrafi sie nauczyć. Skąd pewność, że reszta potrafi, że egzamin nie był tak trudny, że przerósłby możliwości większości osób? Idąc tą drogą, powinno się wyeliminować ze studiów nie tylko autorkę, bo nie zaliczyła, ale wszystkich, którzy ściągali (skoro nie byli w stanie sami napisać egzaminu, tzn. nie potrafili się nauczyć). Jakby taką selekcję przeprowadzić na wszystkich kierunkach to chyba niewiele studentów by zostało

[mariamarysienka]

a ja uważam, że na studiach, z których faktycznie trzeba coś wynieść, żeby podjąć pracę, a nie podjąć pracę, żeby się czegoś nauczyć, i tak za bardzo ściągania nie ma. ja na przykład studiuję na uniwersytecie medycznym i nikt nie ściąga, bo się to po prostu nie opłaca - lepiej uczyć się regularnie na kolokwia i wejściówki, niż próbować ogarniać wszystko do egzaminu (specjalnie napisałam próbować ). autorko, może i faktycznie masz rację odnośnie ściągania, ale piszesz to w sposób na tyle zjadliwy, że nie pozostaje mi nic innego, niż stwierdzić, że jesteś strasznie zazdrosna o tych, którzy zdali, a ty w TRZECIM terminie nie zdałaś. jeśli chcesz coś w tej sytuacji zrobić, to wreszcie zacznij się uczyć.
do osoby bulwersującej się potrzebnością wszystkich przedmiotów - jak myślisz, czy studiując analitykę medyczną, jest mi do czegoś potrzebna socjologia? albo psychologia? albo filozofia? zaznaczam, że wcale nie są pod kątem medycyny, tylko jakieś tam podstawy. zabierają tylko cenny czas, który można poświęcić na uczenie się prawdziwych przedmiotów.
a jeśli chodzi o poziom nauczania za granicą - wcale nie jest taki świetny, jak przyjeżdżają na nasz uniwersytet zagraniczni naukowcy to są pod wrażeniem poziomu jaki jest u nas. jest tylko taka różnica - oni mają masę kasy, więc rozwijają się bardziej, prowadzą więcej badań i korzystają z nowocześniejszego sprzętu.
i do tych oburzających się - nigdy nie ściągaliście, a wasze dzieci namawiacie do donoszenia na całą klasę

[201604181004]

Co dodam, donosicielstwem się po prostu brzydzę. Jeśli nie chodzi o prawdziwe krzywdzenie ludzi nie wiem, bicie dzieci, znęcanie się nad zwierzętami a rozchodzi się o bzdury typu Kasia wzięła referat ze starszego rocznika a Basia ściągała na maturze to... Naprawdę. Czasem lepiej udać ze się czegoś nie widzi i robić swoje by zachować resztki honoru. Tylko trzeba potrafić robić to swoje a nie obwiniać świat za niezdane egzaminy

[ewka1987]

Napisane przez mariamarysienka

a ja uważam, że na studiach, z których faktycznie trzeba coś wynieść, żeby podjąć pracę, a nie podjąć pracę, żeby się czegoś nauczyć, i tak za bardzo ściągania nie ma. ja na przykład studiuję na uniwersytecie medycznym i nikt nie ściąga, bo się to po prostu nie opłaca - lepiej uczyć się regularnie na kolokwia i wejściówki, niż próbować ogarniać wszystko do egzaminu (specjalnie napisałam próbować ). autorko, może i faktycznie masz rację odnośnie ściągania, ale piszesz to w sposób na tyle zjadliwy, że nie pozostaje mi nic innego, niż stwierdzić, że jesteś strasznie zazdrosna o tych, którzy zdali, a ty w TRZECIM terminie nie zdałaś. jeśli chcesz coś w tej sytuacji zrobić, to wreszcie zacznij się uczyć.
do osoby bulwersującej się potrzebnością wszystkich przedmiotów - jak myślisz, czy studiując analitykę medyczną, jest mi do czegoś potrzebna socjologia? albo psychologia? albo filozofia? zaznaczam, że wcale nie są pod kątem medycyny, tylko jakieś tam podstawy. zabierają tylko cenny czas, który można poświęcić na uczenie się prawdziwych przedmiotów.
a jeśli chodzi o poziom nauczania za granicą - wcale nie jest taki świetny, jak przyjeżdżają na nasz uniwersytet zagraniczni naukowcy to są pod wrażeniem poziomu jaki jest u nas. jest tylko taka różnica - oni mają masę kasy, więc rozwijają się bardziej, prowadzą więcej badań i korzystają z nowocześniejszego sprzętu.
i do tych oburzających się - nigdy nie ściągaliście, a wasze dzieci namawiacie do donoszenia na całą klasę

widzę, że jesteśmy z innego miasta ale dokładnie jakbym czytała o swojej uczelni i tez mi nikt nie wmówi, że przedmioty te nie były marnowaniem czasu a w przyszlości mogą sie przydać.
co do reszty się zgodzę jednak z małym zastrzeżeniem, że za granicą kładą nacisk bardziej na aspekt praktyczny niż teoretyczny (co oczywiście łączy się z funduszami) co wcale nie znaczy, że poziom jest gorszy niż w polsce. ja osobiście wolałabym mieć mniejszą wiedzę a większe umiejetnośc praktyczne aby łatwiej mi było znaleźć prace.

[201608251020]

Napisane przez whitechocolateraspberry

Ciekawa jestem czy wy wszystko tak cudownie na studiach zaliczaliście.

Wielokrotnie kiblowałam i po 4-5 razy zaliczałam to samo, ale nigdy nie zdarzyło mi się mówić że dlatego że oni ściągali a ja uczciwie pisałam i nie zdałam. Zawsze kwitowałam to tym że "pech" albo że "widocznie jeszcze czegoś nie umiałam". Jasne że było przykro ale nie wyładowywałam się na ludziach którzy zdali bo rozwiązywali zadania np. grupowo w ostatnim rzędzie. Trudno, mają to za sobą, udało im się i ok. Kiedyś może ja będę w grupie takich którym się "fartem uda" i też się będę cieszyć, a nie pójdę pisać na siebie donosu

[Ashaai]

Nie wierzę w to co czytam

Autorko- generalnie wszystko miało się ok- Twoje sumienie, moralność itd. do czasu aż nie zaliczyłaś egzaminu podczas gdy większość zaliczyła.
I zamiast wziąć się za naukę by poprawić szukasz jakiś wielkich niesprawiedliwości Ciekawe czy gdybyś zaliczyła to leciałabyś do dziekana. I z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że strasznie ściemniasz z tą moralnością tylko po prostu nie chcesz zostać "uznana za kretynkę która jako jedna z nielicznych nie zaliczyła egzaminu który większość zaliczyła". Martwisz się o swoją reputacje

Jeśli tak bardzo wierzysz, ze kucie do każdego egzaminu da Ci dobre stanowisko w przyszłości ( gdyż będziesz dobrym fachowcem) to w czym problem Powinnaś się cieszyć- skoro ściągających głąbów nie będą przyjmować to mniejsza konkurencja na rynku pracy...

Skup się na sobie a nie wchodzisz w życie innych jak majtki w ....
Ile masz lat? Ponad 20 czy 11? Życie nie jest sprawiedliwe i już- im szybciej się z tym pogodzisz tym lepiej dla Ciebie. Choć w tym wypadku ja nie widzę jakiejś niesprawiedliwości.

I zejdź na ziemię- wykładowcy nie są głupkami, nie od wczoraj pracują na uczelni i wiedzą, że studenci w większości lecą na ściągach. Powiem Ci więcej- doskonal to widzą. Ale nie są głupi i wiedzą, że każdy chce zaliczyć- byle jak ale zaliczyć. Dlatego udają, że tego nie widzą. Postraszą trochę, bo muszą- choćby z celach mobilizacji do włożenia choćby minimalnego wysiłku w naukę. Może jak akurat ma zły dzień lub by nie być gołosłownym raz na jakiś czas, aby postraszyć złapią kogoś na ściąganiu i tyle.

[201608251020]

Napisane przez whitechocolateraspberry

I mówił Ci ktoś wtedy, że studia są dla Ciebie za trudne i i tak i tak w żaden sposob nie będziesz w stanie ich zaliczyć? Bo tak wynika z wypowiedzi Narrhien, skoro autorka nie zaliczyła przedmiotu, to jest tepa a na studia sie nie nadaje. Poza tym ona coś tam pisała, że miała trudną sytuacje i nie była w stanie dobrze sie nauczyć

Dużo ludzi mi wtedy mówiło żebym się zastanowiła bo może to nie są studia dla mnie, może to nie jest moja droga. Zwłaszcza rodzice, bo widzieli że się męczę bardzo. Ale to mnie motywowało na zasadzie "jak to, JA nie dam rady? Tylu ludzi dało, to ja też!".
I mnóstwo ludzi prócz studiów ma prywatne kłopoty i osobiste rozterki, ale takie jest dorosłe życie, że pomimo kiepskiego dnia trzeba uśmiechać się w pracy a w poczekalni u specjalisty uczyć się notatek bo nikt z tego tytułu nie zwolni Cię z egzaminu dnia następnego.

[maryanna3]

Nie czytałam całego wątku pierwszy i parę ostatnim postów, może jutro nadrobię bo nie mam czasu(apropo uczę się na kolokwium i coś mam wrażenie że jak ktoś jutro mi ściągę zaproponuje to nie odmówię(wstyd wstyd)

Nie zgadzam się kompletnie z tym że ściąganie jest rzeczą dobrą. Przydałoby się nam wyjechać do UK albo USA a nasze lajtowe podejście(bo takie w Polsce jest) szybko by zostało zweryfikowane. Natomiast przyznaję się czasem pokusa jest silna bo naprawdę nie wszystko na studiach zwłaszcza 1,2 rok jest nam potrzebne niektóre rzeczy ja uważam za całkiem zbędne a zaliczyć trzeba no i już...a to że ktoś z jednego np. przedmiotu sobie nie radzi to nie znaczy że całe studia są dla niego nie do ogarnięcia. Trzeba się wtedy po prostu bardziej postarać. Zresztą są też jakieś inne okoliczności, trudne sytuacje itd. że nauka schodzi na chwile na dalszy plan. Wtedy ta pokusa ściąg jest.

Natomiast co z tym zrobić-nie wiem. Dla mnie to parodia z egzaminem na który ktoś wchodzi pijany, ściągi się sypią pod ławkę, laska wysyła smsy do kolegi w zyciu by to u mnie nie przeszło ale tak z obserwacji studiuje teraz 2 kierunki jeden 2 rok na PWr drugi 1 rok na u. ekonomicznym i jakoś na polibudzie zawsze jakaś musiała być zadyma niedoinformowanie we wszystkim, nie zdziwie się jak na innych kierunkach może i do takich akcji dochodzi jak opisana przez autorkę. Natomiast na UE przeciwnie-naprawdę i ci wykładowczy ćwiczeniowcy bardziej 'ludzcy' z bardziej rozsądnym podejściem do swojej pracy. Nie pozwalają na wszystko ale też nie są tacy żeby ktoś miał uciekać z sali przez nich. Chociaż pewnie sesja i się okaże kto dobry kto zły. W każdym razie może polibudy mają to do siebie że tam taki bajzel

[Narrhien]

Napisane przez whitechocolateraspberry

A to jakieś wróżki nawet mamy na forum 'jak inni nie będą ściągać to ty i tak oblejesz'

Fascynuje mnie wasze spojrzenie na użytkowników, których nawet nie mieliście okazji poznać, ale wszystko o nich wiecie Z innych wątków autorki wywnioskowałam, że jest na 3 roku, czyli jakoś te 2 lata musiała przejść. Nie wiemy jaki poziom trudności miał przedmiot, którego nie zaliczyła.

Ciekawa jestem czy wy wszystko tak cudownie na studiach zaliczaliście.

No ale sorry - ja z jej posta odczytałam jedną wielką pretensję, że jak to jest, że ona nie zdała, a ci, co ściągali, zdali.

Ona nie rozumie, że nawet gdyby tamci nie ściągali, to i tak by nie zdała.

To nie jest niesprawiedliwe. To nie jest tak, że ci ściągający zabrali jej miejsce na liście pozytywnych wyników. Mogłaby być jedyną osobą na sali, a i tak by nie zdala, bo po prostu NIE UMIAŁA wystarczająco. I nawet fakt, że pewnie umiała więcej niż ci ściągający nie zmienia tego, że nie umiała na tyle, by zdać.

Dlatego śmieszy mnie nazywanie czegoś takiego niesprawiedliwością. To nie jest niesprawiedliwość, bo patrząc obiektywnie miała szanse identyczne jak cała reszta grupy. To, że zamiast ściągać zdecydowała się nauczyć (co jej nie wyszło) to jest jej decyzja i ja ją popieram, bo sama nie lubię ściągania, no ale z tą decyzją trzeba żyć, po prostu, a nie zawistnie oskarżać innych. Na tym polega dorosłe życie. Zamiast obwiniać wszystkich naokoło trzeba nauczyć się, jak pogodzić się z własnymi decyzjami i ich konsekwencjami.

---------- Dopisano o 23:32 ---------- Poprzedni post napisano o 23:26 ----------

Napisane przez whitechocolateraspberry

I mówił Ci ktoś wtedy, że studia są dla Ciebie za trudne i i tak i tak w żaden sposob nie będziesz w stanie ich zaliczyć? Bo tak wynika z wypowiedzi Narrhien, skoro autorka nie zaliczyła przedmiotu, to jest tepa a na studia sie nie nadaje. Poza tym ona coś tam pisała, że miała trudną sytuacje i nie była w stanie dobrze sie nauczyć

No ale sorry, dorosła baba, 3 terminy egzaminu (sesja czerwiec i wrzesień, czyli de facto 3, 4 miesiące), a jednak ulała, bo trudna sytuacja (przez kilka miesięcy...? ). I ok, każdemu może się zdarzyć, ale wtedy po prostu płaci się za warunek, uczy pilnie i zalicza w kolejnym roku, a nie szuka winy wszędzie tylko nie w sobie.
Podejscie Autorki do tematu po prostu mnie mierzi.

Człowiek inteligentny jeśli zawali egzamin z jakiegoś ważnego powodu to nie biadoli wokoło i nie szuka winy w innych ludziach, żeby siebie usprawiedliwic, bo tego nie potrzebuje. Wie, że w innych warunkach (brak trudnej sytuacji) egzamin by zdał, więc zwyczajnie uczy się pilnie i zalicza w kolejnym roku, bo ma świadomość, że jego zaliczenie nie jest zależne od tego, ile osób wokół ściąga, tylko od tego, ile umie.

Zaś złej baletnicy przeszkadza rąbek od spódnicy...

[vanniaa]

Napisane przez coral reef

Pozwoliłam sobie założyć wątek na intymnym, bo wiem, że wchodzi tu dosc dużo osób i mam nadzieję, że mi pomożecie. Być moze uznacie, że mam dość głupi problem albo, że jstem jakas zadufana w sobie czy coś. Ale tak nie jest. Naprawdę proszę o zrozumieie.
Także mój problem w przeciwienstwie do wiekszosci wątkow pojawiających sie tutaj nie dotyczy chłopaka, rodziny tylko... studiów. A głównie traktowania studentów na tych studiach, egzaminów itp. Chodzi o ściąganie na studiach... otóż... u mnie na studiach (studiuje na Politechnice) sporo egzaminów przebiega w ten sposób, że dużo studentów ewidentnie zżyna. Jest to co prawda normalne zjawisko, wszedzie dzieją sie takie rzeczy no tylko... właśnie, ja się czuję trochę niesprawiedliwie traktowana. Sytuacja wygląda tak, profesor straszy, że jeśli przyłapie kogoś na ściąganiu to od razu poda sprawe na policje, piszepismo do dziekana o skreślenie z listy studentów, ale w praktyce sytuacja wygląda inaczej. Na egzamin wchodzą studenci, którzy nawet pojęcia nie mają na jaki egzamin przyszli, wyjmują kartki formatu A4 i jeśli egzamin składa się z teorii to jadą od góry do dołu od A do Z. Ja się boję ściągać. Zwyczajnie jestem osobą, która dość rzuca się w oczy, nie wiem czemu i kiedy mam wyjąć ściąge przeżywam straszny stres, także nie robię tego. Tylko zawsze potem żałuję... zwłaszcza, kiedy nie zaliczę egzaminu. Na ostatnim roku miała miejsce sytuacja, która do tej pory nie daje mi spokoju.
Nie zaliczyłam pewnego egzaminu, to oczywiście moja wina, mogłam się lepiej nauczyć tyle, że... no właśnie egzamin był wyjątkowo trudny, składał sie i z zadań i z teorii, ale materiału było od... nie powiem czego. Miałam pewne poważne problemy, którymi za długo się zajmowałam ale które uniemozliwiły mi również odpowiednie przygotowanie się do egzaminu. Egzamin wyglądał tak, wszedł sobie profesor, odpalił laptopa, ja oczywiście jako jedna z nielicznych nie miałam ściąg, na dodatek zostałam posadzona w 1 rzędzie naprzeciwko profesora. To, co się działo na tym egzaminie to był cyrk na kółkach. Studenci nie tyle ściągali co po prostu zżynali, ściągi wypadały im dosłownie pod ławke, jednej dziewczynie upadł telefon na podłogę, profesor zareagował ale nic jej nie zrobil (akurat pisała sobie dziewczyna smsa do kolegi żeby jej zadanie rozwiązał). Nawet jeden PIJANY student wszedł na egzamin dal kartce koledze i kolega mu wszystko napisał... Efekt był taki, że osoby, nawet te, które pytały mnie o najprostsze rzeczy pozaliczały a ja i mała liczba innych osób nie. W ten sposób ja mam płacić za powtarzanie przedmiotu, zaliczać go raz jeszcze, pogodziłam się z tym, ale na domiar złego kolokwia z tego przedmiotu kolidują mi z innymi zajęciami...
Powiecie pewnie, żebym zajeła się sobą a nie innymi, ale spójrzcie jak to teraz wygląda z mojej strony. Jestem w grupce powiedzmy 8 osób na 120, które nie zaliczyły tego przedmiotu. Czuję się jak niepełnosprawna. Profesorowie myslą sobie, że cały rok rozumie materiał tylko ja jestem jakimś debilem... tymczasem przysięgam, oni nie zdają sobie sprawy z tego co dzieje się na ich przedmiotach, zawsze ja wychodzę na tym najgorzej bo staram się być uczciwa, do tej pory nie rozumiem JAK profesor mógł tego wszystkiego nie zauważyć, do tego profesor który jest przewrażliwiony na punkcie ściągania i w taki sposób wypowiada się o sciaganiu jakby to było przestępstwo!I NIC nie zauważył, a prawda jest taka, że bez ściąg 80% osób nie miałoby szans tego przedmiotu zaliczyć...
Czy przesadzam? Naprawdę czuję się niesprawiedliwie traktowana, nie skarżyłam się nikomu bo nie chcę być skarżypytą. W końcu może to i nie moja sprawa, ale postawcie się na moim miejscu jak ja mam się czuć? Może też powinnam zacząć zżynać jak wszyscy? Sama już nie wiem, czuję się beznadziejnie w tej sytuacji... tu nie chodzi o zwykłe ściaganie, że komuś tam z końca akurat uda się ściągnąć... takie sytuacje są normalne, chodzi o to, że 90%osób zżyna jak popadnie, niektórzy nawet potem pobierają stypendium, wiem, życie jest niesprawiedliwe wiem ale to jakie cyrki odchodza na niektórych przedmiotach to naprawde jest porażka. Jesli jakiś profesor ma zamiar tak do tego podchodzic to powinien pozwolic kazdemu korzystać z notatek. Zreszta, tu nie chodzi o podejscie, ja jestem pewna na 100% ze ci profesorowie po prostu tego nie widzą, naprawde sa to ludzie niezbyt zainteresowani otaczającą ich rzeczywistoscią.
Jeszcze na dodatek czasem zdarza sie, ze np. na kartkówke przychodzi student, ktory pisze 2 kartkowki za siebie i swoja kolezanke, ktorej na tej kartkowce nie ma, ona potem to zalicza... a pozniej profesor gnoi tych co nie zaliczyli tekstami, ze nie nadaja sie na studia, ze nie rozumieja takich rzeczy itp.
Mam nadzieje, ze ktos zrozumie moj problem i powie mi czy przesadzam i co mam robic... bo sama juz nie wiem.

przeczytalam kilka postow zaraz pod twoim wpisem. jestem w szoku. nie ma juz zadnyc zasad moralnych? tez ominal mnie ostatnio awans w pracy, tylko dlatego, ze nie bylam mala zmijka. i pewnie nigdy nie bede, nie umiem.

[MaLibu 2o]

mysle ze wiekszosc postow szkalujacych autorke bierze sie stad ze jednak generalnie wiekszosc osob zalicza egzaminy w ten wlasnie sposob - sciagajac

gdyby podejsc do sprawy statystycznie na wizazu wsrod osob wypowiadajacych sie negatywnie i zainteresowanych tematem, tez pewnie wiekszosc jest w grupie osob sciagajacych i stad ten 'brak empatii' wobec autorki

a jesli nie, to dziwi mnie ich podejscie, tym bardziej ze rozumiem gorycz autorki watku, zreszta mysle ze ona i tak napisala to tylko po to zeby sie wygadac i wyzalic, bo co ona moze w tej sprawie zrobic ?

[anyanka]

Napisane przez coral reef

Chodzi mi wyłącznie o to aby była choc troszkę wieksza sprawiedliwosc, a nie cos takiego jak jest teraz.

Ale przecież sprawiedliwość masz. Kto Cię niesprawiedliwie traktuje? Jesteś jako jedyna pilnowana na kolokwiach i egzaminach, podczas gdy całej reszcie pozwala się ściągać?

Żeby nie było - ściąganie generalnie uważam za złe - choć nie zawsze byłam niewinna na studiach , ale też wielokrotnie autentycznie się przykładałam, a rezultat miałam taki sam lub gorszy niż ci ściągający Podzielam też pogląd, że podejście w Polsce do oszukiwania na egzaminach jest wypaczone i o wiele lepiej by było, gdyby traktowano je równie surowo jak w innych krajach. Uważam jednak, że to jak reagujesz jest grubo przesadzone. Jeśli naprawdę nie ściągasz, tak jak wspominasz, dla zasady - to co Cię tak naprawdę obchodzi, że inni w ten sposób zdobywają lepsze oceny? Jeśli miałabyś zasadę, że zostajesz dziewicą do ślubu, to też byś się piekliła na dziewczyny, które uprawiają seks, bo przecież Ty robisz dobrze a one i tak mają przyjemniej?